barmanka — moonlight bar
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Half love, half regret. Dressing up for Polaroids and cigarettes. Socialize, romanticize the life.
Wieczór jak każdy. Całkiem spory ruch w lokalu, kilkoro pracowników na zmianie. Callie zdążyła już wyspowiadać przygniecionego poczuciem winy alkoholika i opieprzyć gościa, który zdradził żonę i jest zdziwiony, że bukiet nie załatwił sprawy. Stali klienci, stała zabawa. Callie czerpała satysfakcję z tego, że poza robieniem drinków i laniem piwa może coś jeszcze zaoferować. Lubiła swoją pracę, był to zresztą świadomy wybór. Gdyby chciała, mogłaby nie pracować w ogóle - ojciec ani się nie obraził, ani jej nie wydziedziczył, zwyczajnie... Go nie było, bo obracał dziewczynki młodsze od Callie, co było dla niej niesmaczne i żenujące. Gdyby poprosiła, zrobiłby jej duży przelew, nawet jeśli tylko po to, żeby ugasić poczucie winy. Nie była jednak zainteresowana życiem w ten sposób, więc zawód musiała znaleźć. I zdecydowanie jest w tym wszystkim szczęściarą, bo szybko trafiła za bar i równie szybko zrozumiała, że to jest to.
Akurat podała jednemu z klientów zamówione piwo, wymieniła kilka uśmiechów i serdeczności. Zręcznie wykręciła się z subtelnych próśb o numer telefonu i ruszyła zdecydowanym krokiem w stronę wiszących na uchwytach kieliszków, żeby złapać dwa dla kolejnego gościa lokalu. I właśnie wtedy, gdy odwróciła się by napełnić je alkoholem, w oddali zobaczyła... Dawnego znajomego. Poczucie winy ukłuło gdzieś w brzuchu, więc odwróciła wzrok. Cóż. Obiecywała sobie, że oddzwoni. Później, że chociaż napisze smsa. W końcu nie zrobiła nic, a teraz było jej głupio. Może przynajmniej uniknie konfrontacji?

kit waititi
sex on the beach
-
mechanik w stoczni — i tata małej tui
27 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
4
Nie był fanem barowego siedzenia, szczególnie że wciąż w jego żyłach płynęła osobowość i fizykalizm sportowca, który powinien był unikać podobnego rozleniwienia ciała. Widział, ile szkód przynosiła alkoholizacja nie tylko ludziom z jego otoczenia, ale także patrząc po rodzicach, którzy nie stronili przed wzięciem kolejnej butelki piwa do ręki czy nawet czegoś mocniejszego. Widok zalanych kolegów i koleżanek w czasie licealnej nauki również nie sprawiał, że miał jakikolwiek powód zmieniać swoje nastawienie. Sprawa uzależnienia od leków przeciwbólowych Amosa również pozwoliła mu dostrzec, że jakikolwiek substytut niszczył. Na kilka dobrych lat dragi rozłamały w końcu przyjaźń między Waititi a Hayworthem, którą dopiero od niedawna mogli odbudowywać. Ślady niepewności wciąż znajdowały się nie tylko w ich psychice, ale także w miejscach, gdzie uderzali się wzajemnie podczas ich największej bójki.
Dlatego też Kit wolał trzymać się z daleka od wszelkich przejawów przesady. Nie był jednak całkowitym odludkiem. Bo chociaż nie kręcił się w gronie tylu ludzi, wśród których znajdował się niegdyś, wciąż lubił podtrzymywać relacje. Inna sprawa, że zwyczajnie nie miał aż tyle czasu — dzielił go na pracę i zajmowanie się Tui. Diane na szczęście nie widziała problemu, aby zostać z dziewczynką na wieczór, za co Kit miał być jej wdzięczny — wynajdowanie tymczasowych opiekunek zdawało się być prostym zadaniem, ale Waititi nie ufał żadnej z nich. Odkąd pani Baker wyprowadziła się z portu, nie miał nikogo, komu byłby w stanie zostawić córeczkę. Amos nie nadawał się na ojca, a co dopiero na nianię, więc przyjaciel w ogóle nie wchodził w grę. Mason uratowała mu więc tyłek, chociaż nie płakałby, gdyby musiał zostać z Tui tego wieczora — wspólnie zawsze znajdowali sposoby na to, aby się nie nudzić. Może poszedłby poćwiczyć na boisku, może połowiliby ryby, a może obejrzeliby jakąś bajkę. Zamiast tego jednak wyskoczył świętować urodziny Kimberly i skłamałby, gdyby nie zauważył Callie już na wejściu. Pozwolił sobie, aby nie dać się wyrwać z miło spędzanego czasu. Nie był jednak kimś, kto zapominał. Dlatego też po czterdziestu minutach wspólnego świętowania, wstał od stolika i ruszył w kierunku znajomej twarzy.
- Trzy lane, jedno whiskey i butelka De Cazanove - rzucił względnie normalnie, opierając się przedramionami o barowy blat. Na dobrą sprawę mógł po prostu wrócić do znajomych i poczekać aż kelnerka doniesie zamówienie do stolika, ale nie ruszył się. W końcu nie planował tego. Obiecał sobie, że nie będzie sobie zaprzątać głowy Callie Carter, ale mimo wszystko mieszkali w jednym miasteczku i chyba miał prawo wiedzieć, dlaczego go całkowicie olała? Mimo że umówili się na spotkanie. Co innego gdyby tego nie zrobili… Myślał, że coś mogło się jej wydarzyć, jak nie odbierała telefonu i nie odpisywała na wiadomości, ale prawda okazała się całkowicie inna. Zrozumiałby, gdyby koniec końców napisała, że jednak to był średni pomysł i nie chce nigdzie wychodzić. Może z pewną goryczą podszedłby do czegoś takiego, ale przynajmniej dostałby jakąś informację, znak. Cokolwiek. Nic. I niesamowicie go to męczyło, nieważne jak bardzo sobie wmawiał, że dał sobie z nią spokój.
Dlatego nie wytrzymał. Gdy Carter znajdowała się tuż przed nim i zajmowała się rozlewaniem zamówień do szklanek, przeniósł wzrok z alkoholu wprost na nią.
- Wiesz, że mieszkamy w jednym miejscu, nie? Będziesz cały czas udawać, że się nie znamy?
Będziesz. Nie będziemy, bo przecież to nie on zachowywał się w podobny sposób. Nie chciała go widzieć to niech ma chociaż odwagę, by powiedzieć mu to prosto w twarz. W końcu nie musieli mieć zajebiście silnej relacji, ale szacunek mu się należał jak każdemu człowiekowi.
callie carter
kolczatka
nick autora
barmanka — moonlight bar
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Half love, half regret. Dressing up for Polaroids and cigarettes. Socialize, romanticize the life.
Kit.
Choć kilka lat minęło, odkąd serwisy plotkarskie niesłusznie mianowały ich parą - Callie poczuła w duszy ciepło widząc jego twarz. Piękne to były czasy - przynajmniej w porównaniu do obecnych - gdy Callie beztrosko odwiedzała kolejne wydarzenia dla pięknych, wpływowych i bogatych, tylko i wyłącznie w roli „córki swojego ojca”. Nigdy nie była przesadnie fanką tego stylu życia, ale długo chciała go polubić i długo próbowała zbudować relację z tatą za wszelką cenę - a partycypowanie w jego zainteresowaniach zdawało się sensowną metodą. Kit był jednym z wielu pięknych sportowców, których Callie spotkała tą drogą. Był pięknie zbudowany, pięknie przystojny i pięknie ustawiony. To połączenie niejednej dziewczynie zawróciło w głowie - sportowcy, zwłaszcza ci z górnej półki, jaką niewątpliwie są reprezentacje - z pozoru wszyscy są tacy sami. Tak samo piękni z oddali. Tak samo otoczeni wzdychającymi modelkami. Z tym, że po bliższym poznaniu Callie - kompletnie odporna na unoszącą się wokół tych mężczyzn aurę sukcesu i pewności siebie - wyrabiała sobie o nich raczej słabe zdanie. Nie chcąc generalizować, częściej trafiała na mężczyzn o zerowej inteligencji emocjonalnej, z przedmiotowym podejściem do kobiet i, na przykład, kompletnym brakiem szacunku dla kelnerów czy osoby sprzątające rozlanego szampana.

Kit od początku zrobił na niej zupełnie odwrotne wrażenie. Bardzo łatwo przyszło jej nawiązanie z nim bliższej, koleżeńskiej relacji. Tak - piękne czasy, zdecydowanie. Callie nigdy nie zaznała sławy, celowo unikała ludzi i miejsc którzy mogli umieścić ją na świeczniku. Zatem przynajmniej zabawne było dla niej budzić się do nagłówków traktujących o jej rzekomym romansie z gwiazdą rugby. Ach, młodość.

A teraz stał przed nią, słusznie zirytowany, że nie pojawiła się na spotkaniu i nie odebrała telefonu. Było jej wstyd - tak szczerze wstyd, ale tylko za to, że nie poinformowała go o rezygnacji ze spotkania. Nie była mu winna kontynuowania znajomości, więc nad tym się nie zastanawiała przesadnie. Ale była winna jakieś wyjaśnienie, jakąś wiadomość, a tego mu nie dała. Wiedziała dokładnie dlaczego. Dlatego, że w dniu, w którym miało dojść do spotkania, zrobiła to co stało się jej trybem domyślnym: sabotowała samą siebie, odebrała sobie samej szansę na przyjaźń, na uzyskanie wsparcia. Jak jednak miała to jemu wytłumaczyć? Czy w ogóle chciała to zrobić?
- Cześć. Ciebie też miło widzieć. - odpowiedziała z lekkim uśmiechem. Bardzo miała nadzieję, że na kilku życzliwościach się skończy i nie eskalują sytuacji do awanti w miejscu pracy, ale… Znając życie, oraz znając Callie, raczej należałoby się przygotować na najgorsze. - Nie udaję, że się nie znamy. Miałam zadzwonić… - w międzyczasie przemieszczała się za barem szykując jego zamówienie - Ale się nie udało. Byłam bardzo zajęta… Miałam trochę przygód… Przepraszam, ale kompletnie mi to umknęło.

Wydawać by się mogło, że na tym można zakończyć. Można uznać, że Callie to chamówa bez szacunku do nikogo i niczego, olać temat i żyć dalej. Tylko czy brak prawdziwej informacji nie był jeszcze bardziej wkurwiający od samego niepojawienia się na spotkaniu?

kit waititi
sex on the beach
-
mechanik w stoczni — i tata małej tui
27 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Gdy przyszło im spotkać się po raz pierwszy, Kit znajdował się w towarzystwie kolegów z drużyny i dopiero był na początku swojej kariery. Ewidentnie odstawał od ludzi przyzwyczajonych do podobnych zbiegowisk pięknych i bogatych, bo chociaż w liceum był królem szkoły oraz boiska, to wciąż była żałośnie mała liga. W All Blacks wystawiony był na cały świat. Grał dla nieprzerwanych mistrzów, kontynuował tradycję Nowej Zelandii i nie bał się rzucać wyzwania tym, którzy stawali przed nim. Chciał grać, chciał wygrywać, chciał się ulepszać. Nie oznaczało to, że był przygotowany na zalew wywiadów czy imprez ze sponsorami. Nie był swobodny w wypłynięciu na głęboką wodę — szczególnie gdy z tyłu głowy wciąż miał wizję wypadku Amosa i ich kłótni. Mieli wspólnie iść przez sławę i chwałę, ale tylko jemu one przypadły.
Skłamałby, jednak gdyby powiedział, że myślał o przyjacielu na każdym kroku. Jednym z momentów, kiedy zapomniał o całym świecie, było zauważenie Callie. Bo była piękną dziewczyną. Taką, z którą aż chciałoby się ukazać u boku i zaprezentować jako partnerkę. Nic dziwnego, że plotkowano o nich jako o parze, ale rzeczywistość zweryfikowała znajomość dwóch młodych ludzi — bo nie tego w sobie szukali, gdy zdali sobie sprawę, że nie chcą chodzić do kina na randki, ale po to, aby spędzać wspólnie czas. Nie umawiali się na obiad, by skradać sobie pocałunki, ale jedzenie z talerzy i móc śmiać się z absurdów codzienności. Callie była przyjemnym, szczerym odświeżeniem w szalenie przebodźcowanym sztucznością świecie. Pomimo bogatego ojca nie posiadała jego maniery ani nie szła za stylem życia. I tak jak doceniał czas, który wspólnie spędzili, ciężko było mu utrzymać tę przyjaźń. Szczególnie gdy jego kariera nabrała tempa, a życie zaczęło jeszcze bardziej się zmieniać.
Oczywiście, że lubił szybkie samochody i piękne kobiety, ale nie były one jego celem. Pochodząc z niewielkiej miejscowości, początkowo umiał dostrzec, jak niektórzy celebryci odcięci byli od rzeczywistości. Przebywając wśród nich dłużej, bał się, że stanie się tacy jak oni, dlatego tym bardziej starał się być swoją własną niezależną wyspą. Z własnym zdaniem, z własnymi sukcesami — nie być częścią tej szarej, acz złotej masy. Nieważne jak silnie sobie to obiecywał, skłamałby, gdyby powiedział, że nie zaadaptował się do życia na wysokim poziomie. Na spotykaniu pięknych kobiet, które przelatywały mu przez ręce. Na spaniu w najlepszych łóżkach i na jeżdżeniu najlepszymi samochodami. Na tym ponad.
Wszystko to przestało mieć znaczenie, gdy dwa miesiące po tym jak przyjechał do Lorne Bay pogodzić się z Amosem, dziewczyna, z którą spotkał się w tamtym czasie na jednorazowej nocce, napisała do niego na Instagramie. Kit do tej pory pamiętał wiadomość, która momentalnie go zmroziła. Bo kto by się w sumie spodziewał... Oczywiście, że chciał potwierdzenia ojcostwa, ale nie spodziewał się, że dziewczyna wyrzeknie się bycia matką. Dlatego jeszcze przed porodem, z papierem potwierdzającym zgodność jego DNA z DNA dziecka, dokumenty uzgadniające opiekę były podpisane. Zawiesił karierę, sprowadził się do Australii na stałe i poświęcił wychowywaniu Tui. Jego życie się zmieniło i chociaż było ciężko, wytrwał. Wciąż trwał.
Spotkanie Carter było czymś naprawdę wyjątkowym — wspomnieniem dawnych dni, ale także tego, że mogli na nowo odbudować to, co zostało zamazane przez brak czasu oraz własne drogi. Bolało, więc gdy rzeczywistość uderzyła go prosto w twarz.
Ciebie też miło widzieć.
Uśmiechnął się nieco krzywo, ale pozwolił jej mówić. Nie przerywał. Ciekawiło go to, co miała do powiedzenia. Bo jasne, był rozdrażniony jej zachowaniem, ale jeśli miała jakiejś wytłumaczenie, chciał je usłyszeć.
Więc uznała, że nie warto było o nim pamiętać? Łatwo można było zapomnieć?
- To nie zajmuje chyba dużo czasu, żeby odpisać? To było już jakiś czas temu.
Nie znalazła nawet chwili, aby wyjaśnić cokolwiek? Dać znać? Szczerze w to wątpił i ona sama chyba nie wierzyła w to, co mówiła.
callie carter
kolczatka
nick autora
barmanka — moonlight bar
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Half love, half regret. Dressing up for Polaroids and cigarettes. Socialize, romanticize the life.
Tego „ponad” Callie nigdy nie szukała, nigdy nie potrzebowała. W ten sposób: ogromnym przywilejem jest życie bez obaw o pieniądze. Gdyby coś się wydarzyło - no nie wiem, niech pomyślę, nowotwór złośliwy? :lol: Ogromne koszta leczenia nie są dla Callie problemem. Gdyby jutro jadąc na rowerze została potrącona przez samochód, złamała obie ręce i obie nogi, i nie mogła parę miesięcy chodzić do pracy - również nie byłby to problem, nie wpadłaby w spiralę zadłużenia przejadając chwilówki… Zatem mimo, że żyje „normalnie”, nie tak, jak jej ojciec, w tle jest bezpieczeństwo finansowe którego nie można ignorować. Natomiast wszystko ponad nie mogłoby być Callie bardziej obojętne. Świetnie jej się powodzi w karierze barmanki, choć jej napiwki to często w ujęciu miesięcznym kilkaset procent jej faktycznej pensji. Callie takie życie wystarczy. Oczywiście, czasem ojciec robi jej niezapowiedziane prezenty - jest to najczęściej droga (obrzydliwie!) biżuteria, ponieważ otoczony naciągaczkami myśli, że o tym właśnie marzą kobiety. Ale… Nie Callie.
Osobną kwestią jest brak okazji, by się wystroić. Callie z nikim się nie spotyka, ani jako singielka nie randkuje, ani nic z tych rzeczy. Zatem nie ma tej podstawowej motywacji by wyglądać jak milion dolarów dla kogoś, kto doceni jej piękno i będzie zabiegał o jej względy. Większość czasu Callie przemieszcza się rowerem elektrycznym - nie drogim autem i nosi adidasy, nie szpilki. Nie można jej jednak odmówić urody czy naturalnego wdzięku. A może mężczyznom podoba się to, że Callie zdaje się nigdy nie być pod wrażeniem ich drogiego zegarka czy sprawnej bajerki? Może podoba się to, że zawsze błądzi gdzieś tymi dużymi oczami, jakby w połowie jej tu nie było, jakby w myślach, sama ze sobą, toczyła jednocześnie dużo bardziej wymagający dialog… Kto wie. Każdy barman, i każda barmanka, są regularnie obsypywani ofertami matrymonialnymi. Taki charakter pracy. Klienci, klientki, po spożyciu czują się pewniej, lżej im się wypowiada pewne propozycje. Callie dlatego nigdy nie czuła się wyjątkowo atrakcyjna, czy wyjątkowo pożądana - ponieważ większość zalotów kierowana w jej stronę odbywa się w barze. Poza barem… Specjalnego „wzięcia” nigdy nie miała, wysokiego mniemania o sobie i swoim ciele także nie.
Kit nie odpuszczał, i dobrze - zasłużył na jakiekolwiek słowa wyjaśnienia. Callie jednak nie miała w planach, przynajmniej w tej chwili, odkrywać tego, co delikatne. Zbyt wiele lat poświęciła na budowanie szczelnego pancerza, żeby teraz wszystkie miękkie elementy siebie wywlekać na wierzch. Ona tak to postrzegała, choć umówmy się, że nie miała czego się bać. Kit nie przyszedł tu przecież żeby wyrządzić jej krzywdę.
- Nie wiem co ci powiedzieć - Naprawdę.. - Wiem, że powinnam odpisać. - uśmiech został zastąpiony delikatną skruchą. Callie minimalnie posmutniała, ale tylko na chwilę. Przecież jest w pracy, a twarz barmanki jest twarzą lokalu. - Nie jestem idealna… - postawiła butelkę na blacie - I większość rzeczy robię najgorzej, jak to możliwe. Spójrz na mnie. - delikatnie uniosła kącik ust. - Czy ja wyglądam, jakbym ogarniała życie?
Próba przekierowania uwagi na żartobliwe podsumowanie tematu to jej stały repertuar. Nie można było oczekiwać, że z niego dzisiaj nie skorzysta.

kit waititi
sex on the beach
-
mechanik w stoczni — i tata małej tui
27 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Stałość pieniężna była dla każdego cenna. Nawet ci, którzy mówili, że dla nich pieniądze się nie liczyły, kłamali. Nikt nie chciał chodzić nagi, głodny i nie mieć kąta, w którym mógł spokojnie zasnąć. Luksus niemartwienia się o przyszłość sprawiała, że człowiek był prawdziwym sobą. Nie zaś znerwicowaną, zirytowaną i fukającą na wszystkich sylwetką, od której wszyscy uciekali. I Kit wiedział od początku, jak ciężko było o to zadbać. W końcu nie posiadał domu takiego jak inni. Nie miał tej bezpieczniej przystani, znajdując — jakże kuriozalnie — azyl na ulicach. Często nie wracał do domu na noc, bunkrując się w kumpli czy dziewczyn, wmykając się przez okna ich sypialni, gdy rodzice już dawno poszli spać. Ile razy sypiał na domku na drzewie na skraju lasu, który kiedyś znaleźli z Amosem? Byle tylko nie wracać do ojca i matki. Tego pijanego, a tamtą narzekającą po raz setny na to, że powinna zostać śpiewaczką operową. Żadne z nich nie interesowało się faktem, że przyszło kolejne pismo z banku lub z elektrowni o niepłaconych rachunkach. Na to nie mieli kasy, ale na swoje potrzeby zawsze starczało. Alkohol zajmował większą część lodówki i jedyne, na co mógł liczyć to wiązankę kolejnych przekleństwa. Całe szczęście wynieśli się z Lorne Bay na długo, zanim Kit wrócił. Poniekąd też dlatego Waititi zdecydował się wychowywać córkę w miejscu, w którym się wychował, bo nie było w nim dziadków. Gdyby tam byli, zabrałby dziewczynkę i osiadł gdzieś indziej. Nie chciał wszak, aby Tui musiała być narażona na podobne sytuacje. Bo przecież nie wierzył w to, że się zmienili. Nie po tym, czego doświadczył.
Co się z nimi aktualnie działo — nie miał pojęcia. Raz jego ojciec pojawił się przed meczem, jednak tylko po to, by prosić o kasę. Nigdy jej nie dostał i jak na razie nie dawali o sobie znać. Czy Kit martwił się przesadnie o ich samopoczucie i dobre bycie? Nieszczególnie. Sami zgotowali sobie taki los i gdyby byli dobrymi rodzicami, odwdzięczyłby się za ich opiekę, ale tak naprawdę ograbili go z dzieciństwa, więc po co miał im cokolwiek dawać? Teraz miał do tego dziecko, które zamierzał chronić przed ludźmi podobnego rodzaju. Nie. Nie chciał ich w okolicy Tui. Ani swojej.
Nie wiem, co ci powiedzieć.
Nie jestem idealna.
Czy ja wyglądam, jakbym ogarniała życie?

- Ta - rzucił jedynie, nie będąc w żadnym wypadku przekonany. Słowa Callie wcale go nie rozbawiły, a atmosfera była tak samo niezręczna i nieprzyjemna. Nie chciał, aby kiedykolwiek musieli się tak czuć, jednak to akurat nie była jego sprawka. Po prostu nie chciał udawać. - Jak nie chciałaś się spotykać, mogłaś po prostu powiedzieć. - Krótko, bo krótko z goryczą wypływającą z tonu. Liczył w końcu na nią. Liczył, że może będzie im dane dostrzec relację między sobą nawet po tylu latach. Najwyraźniej się mylił.
Zerknął przez ramię, by spojrzeć na swoich znajomych, których śmiechy właśnie poniosły się po wnętrzy baru. Kimberly akurat też spojrzała w jego stronę, dając mu znak, by wracał. No, tak... Ona pracowała, a on był z kimś innym na wyjściu. Odepchnął się od blatu, prostując się i znów przenosząc spojrzenie na Carter. - Dopisz do rachunku tamtego stolika. - Jeszcze nie skończyła rozlewać, dlatego czekał, podejmując już decyzję, że weźmie to zamówienie ze sobą.
Calliope Quinn
kolczatka
nick autora
barmanka — moonlight bar
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Half love, half regret. Dressing up for Polaroids and cigarettes. Socialize, romanticize the life.
Im więcej czasu mijało, tym bardziej Callie zdawała sobie sprawę, że jej zachowanie nie tyle zirytowało Kita, co… Uraziło? Zraniło? Dotychczas, chyba żeby samej sobie pomóc, brała pod uwagę najwyżej to, że jest wkurzony. Teraz zaczynała dostrzegać to, że go zawiodła. Zawiodła kogoś, kto był jej życzliwy, i przecież nie chciał dla niej źle. Tylko że… Callie nie była gotowa na przebywanie z osobą, która chciała dla niej dobrze. Nieważne, czy to Kit, czy ktoś inny. To nie było personalne, to nie było przeciw niemu. Kit nie mógł tego jeszcze zobaczyć, ale zachowanie Callie było tylko i wyłącznie przeciwko Callie. Decydując, że nie pójdzie na to spotkanie - choć trudno mówić o decyzji, gdy się siedzi we łzach na zimnej podłodze - zdecydowała przeciw sobie, przeciw swojemu dobrostanowi, przeciw swojej szansy na bliskość, która mogłaby jej pomóc przejść przez ten kryzys. Ale jak mogła myśleć o tym racjonalnie, skoro tak bardzo się bała?
Callie paraliżował strach. Nie potrafiła tego nazwać, i z całą pewnością nie potrafiła o tym mówić, ale taka była prawda. Strach o swoje życie i zdrowie. Strach o to, że nigdy nie będzie mamą. Strach o to, jak mogłoby wyglądać leczenie. Strach o to, co by się stało, gdyby leczenia nie podjęła żadnego. Strach był tak wielki, że we wszystkim Callie musiała wybierać linię najmniejszego oporu.
- Chciałam .
Czyżby nagle dostała udaru? Jakiegoś spięcia w przewodach? Usłyszała swoje własne słowa co najmniej tak, jakby ich nie wypowiedziała. Jego szczerość, i miękkość którą okazał podchodząc do tematu na poważnie, gdy ona go lekceważyła - to dało jej chwilo wyrzut odwagi. - Chciałam się spotkać. - nerwowo odgarnęła włosy i skończyła przygotowywać jego zamówienie. Widziała już niejednego klienta próbującego nieść zamówienia do stolika, widziała niejedną porażkę w tym zakresie, więc jej preferencją byłoby, gdyby skorzystał z pracy doświadczonej kelnerki - takiej, co tacę drinków przyniosłaby i na głowie. Ale… Jeśli Kit był zdecydowany, przecież nie będzie z nim walczyć. - W porządku. Coś jeszcze?
Solone orzeszki, przeprosiny, deklarację dozgonnej skruchy?

kit waititi
sex on the beach
-
mechanik w stoczni — i tata małej tui
27 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Gdyby spytała go tam na miejscu, co czuł, powiedziałby, że zawód. Że smutek i zwyczajne niezrozumienie. Bo w końcu to nie tak, że był na nią zły. Mógł przyjmować taką pozę lub mógł wydawać się taki na pierwszy rzut oka, ale to nie w tym tkwiła cała prawda. Callie znała go zdecydowanie lepiej, skoro potrafiła wyczuć, że pod tym wszystkim tkwiło się zupełnie inne uczucie. Bo nieważne jak bardzo twardą osobą był Kit, brakowało mu bliskości czysto mentalnej, której nie współdzielił dawno z nikim w sposób, w jaki mógł nazwać swobodnym. A przynajmniej nie odkąd pojawiła się wiadomość o powolnym nadchodzeniu Tui. Jego priorytety uległy zmiany, podobnie jak podejście do życia i ktoś mógłby uznać, że przesadzał. Że miał Amosa, mieszkał w miasteczku, w którym przyszło mu się wychowywać, a córka dawała mu poczucie spełnienia. Tak, to wszystko się zgadzało, ale to nie był także pełen obraz. Pomijając fakt, że Waititi miał w Hayworthie przyjaciela, to Amos nie rozumiał wielu elementów życia Kita. A przynajmniej tak to właśnie widział sam Kit. Owszem, mieli masę podobnych przeżyć, ale równocześnie nie mogli różnić się bardziej. Jeden starał się być odpowiedzialnym rodzicem, podczas gdy ten drugi unikał wszelkiego zaangażowania. I chociaż jako nastolatkowie nie mieli aż takich różnic, aktualnie nabrały one na intensywności. W końcu jak Amos mógł zrozumieć Kita i na odwrót? Skoro ich wartości były u podstaw inne?
Sądził, że obecność Callie wprowadzi dodatkowy element relacji, w której mógł się odnaleźć. I która byłaby odmienna. Bardziej... Bliższa. Inna od tego, co miał w powoli odżywającej przyjaźni z Amosem. Nie. Nie chodziło o towarzystwo kobiety, ale o tę świeżość i odmienny punkt widzenia. Kit w końcu nie lubił upierać się na jednym torze, bo wtedy stawało się monotonny. A on nie chciał taki być.
Uniósł na nią spojrzenie ciemnych oczu w nadziei, gdy wyznała, że chciała się spotkać. Chciała, ale? Nie powiedziała nic więcej, chociaż Waititi widział, jak nerwowa się zrobiła. A on chciał, aby... Po prostu, aby była szczera i nie bała się powiedzieć przed nim prawdy. Bo w końcu...
Coś jeszcze?
- Nie. Zaraz wrócę - powiedział tylko, biorąc whiskey i butelkę. Nie zamierzał pchać się przez ten tłum. Zresztą była to dobra wymówka, aby jeszcze powtórzyć drogą i złapać w jakiś sposób za język barmankę. Żałosne, ale naprawdę mu zależało. Bo nie potrafił być wobec niej obojętny. Myślami wciąż był przy wymianie zdań z Callie, gdy zostawił na stoliku znajomych zamówienie i poszedł po resztę. - Jeszcze bourbona. Jakiegokolwiek - dodał, zdając sobie sprawę, że jego znajomi nie podali mu konkretnej marki. Po prostu George krzyknął, że chce bourbona. To dostanie. Jakiegoś...
Westchnął, obserwując światła migające na blacie baru. Milczał jeszcze jakąś chwilę, gdy znów pojawiła się przed nim Carter. Teraz albo nigdy. - Po prostu… - odetchnął, wiedząc, co chciał powiedzieć, ale równocześnie nie przychodziło to z łatwością. - Martwiłem się. Myślałem, że coś ci się stało, ale potem widziałem cię w sklepie i przede mną ucie... - Nie dokończył, bo właśnie ktoś przepchnął się obok już ewidentnie wstawiony, chcąc złożyć zamówienie.
Callum Pearce + callie carter
kolczatka
nick autora
barmanka — moonlight bar
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Half love, half regret. Dressing up for Polaroids and cigarettes. Socialize, romanticize the life.
Satysfakcję z życia i z relacji trzeba rozpatrywać na wielu płaszczyznach. To, że ktoś czuje się spełnionym ojcem jednocześnie nie musi oznaczać, że czuje tę samą satysfakcję w obszarze przyjaźni z dorosłymi, którzy nie są rodzicami koleżanek Tui. Callie na przykład czuła się kompletnie spełniona zawodowo. Z każdej zmiany w pracy wychodziła z poczuciem, że był to dobrze spędzony czas. To, że fascynowały ją alkohole świata było tylko tego częścią. Eksperymentowanie z nowymi połączeniami jak mały chemik - kolejną małą częścią. Trzon stanowiły interakcje z ludźmi. Ale interakcje bezpieczne. Interakcje na odległość. Interakcje w których klient na własne życzenie odkrywa siebie, a Callie na własne życzenie pozostaje ukryta. Ukryta przed zranieniem, ukryta przed oceną, ale także ukryta przed byciem poznaną. Rozkwitała w tej dynamice. Pod barem, przy barmance, siadają albo podrywacze, albo osoby samotne. Samotni chcą być wysłuchani. Callie nie chce opowiadać o sobie. Jest to zatem połączenie idealne. Jedyny minus - większość klientów i klientek bała się próbować propozycji barmanki. Chyba dominowało wciąż przekonanie, że barman, jako sprzedawca, musi coś „opchnąć”, i jeśli coś proponuje to po to, aby się tego pozbyć. Co najmniej jakby Callie miała dostać podwyżkę za wyzerowanie skrzynki piwa które kompletnie nie schodzi. Było wręcz odwrotnie: odpowiednia propozycja drinka często oznaczała napiwek i komplement: „dziękuję, w życiu bym tego nie zamówiła, ale bardzo przypadło mi do gustu”. Dlatego gdy usłyszała kolejne zamówienie…
- Jakiegokolwiek? - to tylko przewróciła oczami. Jedna z bardziej frustrujących rzeczy w jej pracy. Dla Callie to niemal obraźliwe! To jakby powiedzieć: kup mi jakieś buty, jakiekolwiek. Tak samo absurdalne. - Wieje nudą od tych twoich znajomych. Nie dajecie mi się w ogóle wykazać.
Zgodnie z barmańską zasadą, jeśli zamówiono „jakikolwiek bourbon”, Callie przygotowała tak zwany house bourbon. House, to znaczy tania (lub jak to się mówi profesjonalnie - przystępna cenowo) wersja trunku którą lokal nabywa bez oznaczeń marki. Żeby wypić coś pewniejszego, klient musiałby zaznaczyć jakiej marki alkoholu oczekuje. Kosztowałoby to więcej, ale to cena za uniknięcie ryzyka, że nie posmakuje. Kit na chwilę zniknął, co dało Callie szansę obsłużenia pary, która poprosiła o nową butelkę szampana w świeżym lodzie. Kiedy wrócił, już po jego oczach widziała, że zaraz znajdzie się w bardzo trudnej sytuacji. I tak właśnie się stało. Odwróciła się na chwilę, schyliła pod bar, niby szukając czegoś w lodówce. Tak naprawdę potrzebowała chwili na powstrzymanie łez (bardziej z przebodźcowania i lęku, niż smutku) i drżenia rąk. Ale, ŻEBY NIE BYŁO że się mazgai, złapała „spod lady” zimną puszkę czegoś specjalnego. - Wiem. Przepraszam - to już drugie dzisiaj! Jeśli to nie świadczy o zażyłości między nimi i sentymentu, który miała do niego Callie, to ja nie wiem. - Nie potrafię ci tego wytłumaczyć. Jeszcze nie teraz. Proszę, nie zmuszaj mnie do tego.
Callie była co prawda beznadziejna w opowiadaniu o sobie, swoich trudnościach i bolączkach, ale za to wybitna w wyznaczaniu granic. Liczyła na to, że Kit dostrzeże w jej oczach szczerość i ostrzeżenie - jeśli będzie drążył, to ona się rozpadnie. Tymczasem postawiła przed nim kolorową puszkę, ale jej zawartość rozlała do dwóch szklanek. Posłała mu porozumiewawczy uśmiech. Z ich dwójki, to ona zawsze wypijała większość alkoholu. Minęły lata, zmieniło się wszystko, i jednocześnie nie zmieniło się nic.
- Dla ciebie. Coś specjalnego. Spróbuj - - popchnęła jedną szklankę w jego stronę i upiła łyk ze swojej. - Klasyczny rzemieślniczy australijski stout. Producent wysłał nam trochę do sprawdzenia. Leżakowane 4 miesiące w beczkach po bourbonie. - oczy jej rozbłysły iskierkami pasji. - Czuć w nim nutę ciemnej czekolady... Palonej kawy... Subtelne smaki dębu i bourbona. Górna półka zimowych propozycji w tym roku.

kit waititi
sex on the beach
-
mechanik w stoczni — i tata małej tui
27 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Dla Kita nie było aktualnie nic ważniejszego nad zapewnienie Tui odpowiedniego życia, chociaż skłamałby, gdyby powiedział, że nie tęsknił za grą. Szczególnie ostatni telefon od Iana zamieszał mu w głowie. Czekamy na ciebie, dzieciaku. Jesteś nam potrzebny. Słowa trenera wbiły mu się pod czaszką na tyle, że zaczął myśleć o tym, co by było gdyby wrócił… Gdyby poważnie rozważał powrót do ligi. W końcu dziewczynka wciąż rosła, była coraz starsza i mogłaby być częścią jego sportowego życia tak jak aktualnie nią była. Nie potrzebowała takiej atencji jak wcześniej, gdy była niemowlęciem i jeśli mogła zostać kilka godzin dziennie w przedszkolu lub pod opieką opiekunki, dlaczego miałby to być problem w dalszym życiu? Nigdy nie narzekała, gdy szli wspólnie na boisko wieczorami — miała swoje zabawki, plus Kit mógł potrenować, mając ją w zasięgu wzroku oraz rąk. Dlaczego miałoby się to zmienić później? Wciąż mogłaby z nim chodzić na treningi. Oczywiście wszystko w granicach rozsądku, a patrząc na to, że im dłużej zwlekał, tym gorsze były szanse na powrót, czuł presję. Bo może nie zarabiał najgorzej, ale także nie zarabiał tyle, ile kiedyś. Tui zasługiwała na ojca w najlepszej swojej wersji, a Kit na spełnienie swojej pasji.
- Wcale nie uważam, że są nudni - odparł na słowa Callie, broniąc grupę, z którą przyszedł, bo nieważne czy wybór mógł jej się wydawać nudny, raczej nie miała prawa, aby ich oceniać. Związki między nim a osobami, z którymi przyszedł, miały swój sens i wartości. Mimo że Carter sama przestała się do niego odzywać, teraz osądzała ludzi, z którymi się zadawał? Teraz ją to obchodziło? Dałaby spokój. Nie miał siły ani ochoty na żarty. Może jakiś czas wcześniej przyjąłby to inaczej — a raczej na pewno tak by właśnie było — jednak w tym momencie czar wieczora prysł wraz z dziwną wymianą zdań. To, co zaczynało być przyjemną imprezą, nagle zamieniło się w dołujący moment refleksji. Nie wątpił w to, że sekrety, jakie między nimi się aktualnie ujawniały, nie miały być tak łatwo rozwiązane. A na pewno nie w momencie, w jakim się znajdowali.
Nie potrafię ci tego wytłumaczyć.
Kiwał głową, próbując uspokoić wir myśli, który rozdzierał mu umysł. Pragnął wrócić do beztroskiego nastroju, ale uczucia i obawy nie dawały mu spokoju. Jego myśli krążyły wokół tego, co usłyszał i jak to wszystko wpłynie na ich relację. Czy był gotowy zresztą na to, aby zdać sobie sprawę, że mogło tak naprawdę nie być powrotu do tego, na co liczył?
Na moment wytrącił się z tej zawiłości, gdy zobaczył stawianą przed sobą kolorową puszkę. Uniósł pytające spojrzenie na Callie, która ewidentnie próbowała pobudzić interakcję między nimi, jednak sam Kit był za bardzo zmieszany, żeby jakoś kontaktować w odpowiedni sposób. Patrzył na zaserwowany alkohol i jakby słyszał jej słowa, równocześnie jej nie słysząc. Co innego zajmowało jego umysł. Nie potrafię ci tego wytłumaczyć. Jeszcze nie teraz. Proszę, nie zmuszaj mnie do tego. Co miała na myśli, mówiąc to wszystko? O co mogło chodzić? Sam nie wiedział, czy powinien był sięgać, ale gdy zdecydował się już na spróbowanie i upicie chociaż łyku, poczuł czyjąś obecność obejmującą go ramieniem w pasie. Zapach wanilii rozszedł się wokół i nie musiał nawet patrzeć, by wiedzieć, kto pojawił się obok. Kimberly. Uśmiechnął się na widok roziskrzonych oczu znajomej, która ewidentnie bawiła się lepiej niż on. I nie zamierzał jej tego psuć.
- Zapomnij o alkoholu. Idziemy dalej, bo ktoś zaczął rzygać w kącie. Skończymy świętować na plaży. - Kimberly nieco go do siebie przysunęła, dając znać, że nie mieli już co robić w Moonlight Bar. - George zapłaci - dodała, patrząc na stojące wciąż zamówienia na blacie i zerknęła na Callie. Obdarzyła barmankę ciepłym uśmiechem solenizantki, a przyjemne dla ucha dobranoc wydobyło się z jej ust.
No, i co teraz?
- Dobranoc - rzucił też Kit, skinąwszy lekko głową Carter, po czym skierował się za wychodzącą już z baru paczką. Lub właściwie dając się prowadzić, bo było mu ciężko samemu ruszyć się z miejsca. Szczególnie że przegapił okno porozumienia z Carter i możliwe, że na tym miało się skończyć. Może... Gdy uderzył go powiew chłodnego powietrza chwilę później po wyjściu z baru, zdecydował jednak, że teraz nie był odpowiedni moment na rozważania o przyszłości. Postanowił żyć chwilą i nie dać się przytłoczyć myślami o tym, co mogło się wydarzyć. A nie musiało. Skupił się na obecnej chwili, starając się cieszyć towarzystwem znajomych. Chociaż rozdarcie wciąż miało się w nim odzywać.

zt?
callie carter
kolczatka
nick autora
barmanka — moonlight bar
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Half love, half regret. Dressing up for Polaroids and cigarettes. Socialize, romanticize the life.
Gdyby Kit zechciał wrócić do gry, to zapewne treningów byłoby kilka w tygodniu. Jeśli jemu i Callie uda się odbudować to, co zniszczył czas i ich decyzje, Callie z wielką chęcią pomogłaby tak, jak może w swoim zakresie - spędzając czas z córką przyjaciela, żeby mógł realizować się sportowo. Istniało niestety drugie dno tej sytuacji - takie, że Callie usłyszała ostatnio „ciąża raczej nie będzie możliwa w pani przypadku” i te słowa przyspieszyły znacząco jej gotowość do macierzyństwa.
Przed diagnozą żyła bardzo spokojnie. Bez wybiegania myślami w przyszłość, bez wielkich planów i decyzji w perspektywie najbliższych kilku lat. Wiedziała, że chce być mamą - KIEDYŚ, ale odkąd usłyszała że może w ogóle nią nie będzie, jej mózg zwariował. Nagle dzieci, które widzi na ulicy nie są ogromnym zobowiązaniem, na które teraz nie jest gotowa. Nagle są cudem natury, niezbędnym do życia jak powietrze. Mija rodziców z pociechami, zawiesza na nich wzrok i czuje ukłucie w sercu.
Wiedziała, że Kit ma dziecko. Nie wiedziała jak, skąd, z kim, i co się tam wydarzyło - nawet jeśli dotarły do niej opowieści osób trzecich, nie brała ich zbyt poważnie. Dopóki Kit nie opowie jej ostatnich kilku lat życia, w zasadzie łatwiej jej jest założyć, że nie wie nic. Była jednak zazdrosna. Nie w złośliwy sposób. Nie w przykrym tonie. Dostrzegała to, że Kit ma coś, czego ona mieć nie może. Że może obserwować jak jego córeczka uczy się nowych rzeczy, fascynuje nowymi bajkami, wyrasta z bucików i ubranek z dnia na dzień… Z całą pewnością cieszyłaby się z możliwości spędzenia czasu z małą Tui.
W każdym razie, nie miała teraz czasu nad tym się zastanawiać. Jej mózg pracował na podwójnych obrotach, wymyślając kolejne sposoby jak uniknąć tematu, którego poruszać nie chciała.
Nie chodziło nawet o Kita - choć oddalili się od siebie i nie było jej łatwo po takiej przerwie rozmawiać z nim jak z przyjacielem. Chodziło o całokształt. Bar, w czasie pracy, nie był ani odpowiednim miejscem, ani odpowiednim czasem na takie rozmowy. Nie chciała być niegrzeczna i powiedzieć Kitowi, że rozmawiać z nim nie będzie na ten temat w ogóle. Przeprosiła zatem dwukrotnie, zaoferowała kilka zmian tematu i furtkę opuszczenia tej niezręcznej, ciężkiej rozmowy. To musiało na ten moment wystarczyć.
- Do zobaczenia - odpowiedziała krótko. Poczuła ulgę, gdy Kit odszedł ze znajomymi. Nie miała jak uciec z tej rozmowy będąc w pracy i za barem, za to uratowała ją Kimberly - całe szczęście. Nie zastanowiła się co prawda nad tym, czy jeszcze go zobaczy, ale tak się przecież mówi.
A może chciała wierzyć w to, że jeszcze się spotkają.

zt

kit waititi
sex on the beach
-
ODPOWIEDZ