Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Wielki teren farmy był zaledwie w połowie zagospodarowany. Od piaszczystego podjazdu do domu był dość spory kawałek i kolejny podobny od miejsca zamieszkania do hali, w której to Paxton trzymała nowe psy do tresowania oraz cały potrzeby sprzęt. Tuż przed halą znajdował się plac z własnoręcznie zbudowanymi przeszkodami do treningów i to właśnie tam skupiła się dzisiejsza lekcja dla dwóch psów, które miała pod tymczasową opieką. Jeden z nich grzecznie siedział czekając na swoją kolej a drugi właśnie czołgał się pod nisko zawieszonym mostkiem, na który kolejno musiał wskoczyć i wrócić w poprzednie miejsce. Ważne było nauczenie czworonogów poszczególnych ruchów oraz przyzwyczajenie ich do dużego wysiłku, który będzie czekał dwóch tresowanych dżentelmenów. To na nich Paxton dzisiaj skupiała swoją uwagę, ale jak na byłą wojskową przystało, cały czas pozostawała czujna.
Słysząc silnik samochodu od razu spojrzała w kierunku oddalonego podjazdu. Apollo i Jello – jej prywatne psy hasające wolno po całej farmie – podbiegły w tamtym kierunki. Nie podeszły bezpośrednio do auta. Zachowały dystans dziesięciu metrów, dzięki czemu mogły obserwować nowoprzybyłą osobę i zarazem (na razie) nie wzbudzały potencjalnego strachu u kierowcy, który mógł wysiąść z auta.
- To pewnie kolejny turysta – powiedziała do Gomeza (tak, gadała do psów), z którym właśnie trenowała i po chwili przekonała się, że turysta wcale nim nie był. Po pierwsze – to kobieta. Po drugie – zbyt elegancko ubrana. Przypominała bardziej urzędniczkę niż wyzwoloną turystkę.
Mogła się domyślić, że na początku kobieta nie wiedziała co zrobić. Czy pójść do domu obok czy jednak ruszyć w stronę hali (co w butach na obcasie nie będzie łatwe) i czy psy bacznie ją obserwujące nie były agresywne. Mogłaby olać nieznajomą, ale po spojrzeniu na Gomeza, który patrzył na nią krytycznym wzrokiem, westchnęła ciężko i zmusiła się do uniesienia ręki. Pomachała na znak, że urzędniczka mogła i powinna przyjść do niej. W domu była tylko Sue Ann i tak czy siak odesłałaby ją do Eve.
Dwa psy należące do Paxton trzymały się tempa nieznajomej i szły uważnie ją obserwując. Wyglądało to tak, jakby ją eskortowały, ale w rzeczywistości pilnowały terenu. Jeden sygnał od Eve i mogłyby zaatakować, ale zamiast tego..
- Jello. Apollo. Do mnie! – Mogłaby dalej znęcać się nad kobietą zmuszając do spaceru w obecności psów, które nie dawały się dotknąć i jakie w pewien sposób wzbudzały strach. Uznała jednak, że nie będzie wredna i szybko tego pożałowała, bo gdy w dłoniach tamtej dostrzegła teczkę albo coś na wzór neseseru od razu wyniuchała, z kim mogła mieć do czynienia.
- Nie sprzedam ziemi – Żadnego „dzień dobry” albo pocałuj się w zgrabny tyłek. Od razu z grubej rury. – Powiedź swojemu znajomemu z nieruchomości – krętaczowi Hopkinsowi – że przysłanie do mnie pięknej koleżanki w niczym nie pomoże. – W dupie się facetowi poprzewracało, do kiedy dowiedział się, że Eve sypia z kobietami. – Nie dostaniecie mojej ziemi i nie postawicie tu żadnego salonu samochodowego czy innej Biedronki. Po co Portugalczykom wchodzić na nasze ziemie? Czy to Polskie sklepy? Nie ważne. Moja ostateczna odpowiedź to – nie. - Koniec dyskusji na ten temat. Nie zamierzała do tego wracać, bo już miała dość. Zmieni zdanie jak umrze, co zważając na plotki krążące po okolicy na temat samobójstwa jej ojca, mogło wydarzyć się prędzej niż później. Co w rodzinie to nie zginie i takie tam.

freya yarrow
agentka nieruchomości — freelancer
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I po chwili płaczą oboje lecz w głębi serca płaczą ze szczęścia.
To co wspólne dzielą na dwoje w tę noc.
#5

Freya Yarrow była w mieście nowa. Mieszkała tu dopiero ze trzy miesiąca i starała się jak mogła, by po pierwsze poznać miasto, a po drugie wyróżnić się na tle innych agentów nieruchomości. Gdy mieszkała w Brisbane miała wyrobioną opinię i ludzie sami się do niej zgłaszali, by pomogła im znaleźć wymarzone lokum lub sprzedać to, w którym mieszkać już nie chcieli. Miała renomę i nie musiała się martwić o brak klientów. Tutaj było inaczej. Niewiele ludzi wiedziało czym się zajmuje i musiała się przyłożyć do tego, by zbudować sobie dobrą opinię i bazę klientów. Było to męczące i traciła na to sporo czasu, ale miała nadzieję, że jej ciężka praca niedługo przyniesie efekty i po mieście rozniesie się plota o bardzo zaangażowanej, profesjonalnej agentce nieruchomości. Trzymała za to kciuki.
Swoim klientom zapewniała kompleksową usługę i starała się dowiedzieć jak najwięcej o nieruchomości, którą sprzedawała wliczając w to zapoznanie się z sąsiadami. Dlatego dzisiaj wybrała się na pobliską farmę, by zobaczyć z kim jej przyszli klienci mogliby mieć do czynienia. Przejechała autem ten kawałek drogi prawie rozjeżdżając jakąś bandę turystów, którzy chyba nie umieli korzystać z chodników i poboczy. Trochę to ją zirytowała i pierwszy raz od dawna musiała użyć klaksonu w swoim samochodzie. W końcu dojechała na miejsce i zaparkowała auto niedaleko wejścia na farmę. Rozejrzała się chwilę po okolicy wypatrując właściciela tego miejsca, aż w końcu dostrzegła młodą kobietę idącą w jej stronę. Od razu przybrała delikatny uśmiech na twarzy i już chciała coś powiedzieć i się przedstawić, ale nie dostała możliwości dojść do głosu, bo nagle usłyszała potok słów skierowany w jej stronę.
- Wydaje mi się, że Biedronka jest portugalska... chociaż ja tu bym widziała akurat ładny Aquapark - powiedziała na spokojnie zerkając jeszcze kobiecie przez ramię. - Bardzo mi przykro, ale nie znam żadnego Hopkinsa i nie chcę od pani odkupić farmy, chociaż doceniam komplement! - No, bo zawsze było miło usłyszeć, że jest piękna, nawet w takich warunkach! Dawno nie słyszała miłych słów na temat swojej urody, gdyby była młodsza to pewnie, by się jeszcze zarumieniła. - Jestem Freya - przedstawiła się wyciągając rękę w stronę kobiety - jestem agentką nieruchomości, sprzedaje farmę naprzeciwko i chciałam się zapoznać z sąsiadami - powiedziała wyjaśniając swoją obecność na terytorium nieznajomej kobiety. - Nie wiedziałam, że Australijczycy aż z taką zawziętością bronią swojej ziemi... jest pani temperamentna - dodała poszerzając nieco uśmiech, najwyraźniej Freya jeszcze niewiele wiedziała o ludziach zamieszkających Australię i w sumie nic dziwnego, bo mieszkała tu dopiero kilka lat. Zresztą po jej akcencie od razu można było wyczuć, że nie jest stąd.

Eve Paxton
ambitny krab
barbie westworld
luna - joshua - james - zoey - bruno - ella
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Od kiedy zaczęła prowadzić firmę wiele osób chciało wejść Paxton na głowę. Agencie nieruchomości, specjaliści od marketingu, który mieli wiele pomysłów na jej biznes, zoolodzy, bo podobno gdzieś na końcu ziemi mieszkało jakieś małe wyjątkowe zwierzę, ekolodzy, wierzyciele, ludzie z miasta zainteresowani kawałkiem ziemi pod swój dom i wiele innych. Przez te wszystkie lata Eve się uodporniła i stanowczo wyznaczała granice, których nie dawała nikomu przekroczyć. Z tego powodu mogła uchodzić za wariatkę, a nawet część plotek mówiło, że gania ludzi – jak w Teksasie – ze strzelbą w ręce. Bzdura, ale jeżeli to miało odstraszyć potencjalnych dupozawracaczy to niech tak zostanie.
Słysząc o Aquaparku spięła się jeszcze mocniej gotowa do ewentualnych propozycji kupienia ziemi właśnie pod wspomniany wodny plac zabaw. To racja, miejsce byłoby idealne i być może za tak duży kawał ziemi Eve sporo by zarobiła. Mogłaby rzucić wszystko w cholerę, wyjechać gdzieś i zacząć nowe życie, ale za dużo wysiłku poświęciła w rozwinięcie biznesu i wyrobienie renomy w branży. W Australii była znana, czego osiągnięcie nie było łatwe. Nie zrezygnuje z tego w kwiecie swego życia. Może później.
Odpuściła nieco, kiedy usłyszała, że kobieta nie przyszła kupić farmy. Nadal jednak nie wiedziała po co tamta się pojawiła, dlatego nadal trzymała gardę.
- Eve. – Odwzajemniła uścisk dłoni. – Tamtą farmę? – Upewniła się wskazując na tę położoną nieco bardziej po lewej. Po prawej też był malutki kawałek obcej ziemi, więc można uznać, że obie były naprzeciwko. Eve słyszała od sąsiada, że ten pozbywa się ziemi i leci na rodzinne Filipiny (bo był w połowie Filipińczykiem).
- Dziękuję. – Uznała swoją temperamentność za komplement. – Zbyt wiele osób próbowało mi wejść na głowę. Wolę od razu postawić przed nimi znak – stop – co by się za bardzo nie wysilali. Szkoda ich i mojego czasu. – Bardzo konkretnie tak, jak jej nogi mocno postawione na ziemi. Wreszcie jednak rozluźniła ramiona i raz jeszcze zlustrowała kobietę wzrokiem. – Lozada wreszcie się wyprowadza – powiedziała bardziej do siebie niż do Frei. – Co chciałaby pani o mnie wiedzieć? – Skoro rozchodziło się po „poznanie sąsiadów” to wszystko skupiało się na Paxton, acz sama uważała, że należało zwrócić uwagę na sprzedawaną ziemię. – Chociaż to nie o sąsiadów bym się martwiła a o historię farmy Lozady. Jeśli nie chce pani wpaść w bagno albo zostać zaskoczoną przez kupców radzę przycisnąć właściciela, żeby powiedział wszystko co wie. – Równie dobrze sama mogła o tym opowiedzieć, skoro i tak Lozado zamierzał sprzedawać ziemię, ale Eve nie była pewna, czy po tak chłodnym powitaniu kobieta zechce dłużej z nią rozmawiać.

freya yarrow
agentka nieruchomości — freelancer
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I po chwili płaczą oboje lecz w głębi serca płaczą ze szczęścia.
To co wspólne dzielą na dwoje w tę noc.
Czasem jej się wydawało, że Australijczycy to bardzo specyficzni ludzie, którzy bardzo mocno przywiązani są do swojej ziemi, która... no nie była jakaś wybitna. Australia nie słynęła z dobrych gleb i o ile akurat w tej części kontynentu było dość zielono to Freya a własne oczy była tam, gdzie wszystko wyglądało jak smutne pustkowie niż ziemię, o którą jakoś trzeba było się wykłócać. - Miło mi Cię poznać - powiedziała z uśmiechem, a później kiwnęła głową potwierdzając, ze to właśnie o tamtą farmę jej chodziło. - Mam nadzieję znaleźć Ci porządnych sąsiadów - dodała, chociaż wiadomo, że bardziej liczyło się to kto będzie w stanie więcej za tamtą farmę zapłacić niż to czy jest porządny czy nie. Przynajmniej na chwilę obecną Freya tak myślała. Nie znała tych ludzi więc nie oszukujmy się, że jakoś bardzo ją interesowało to kim będą ich sąsiedzi.
- Aż tak się biją o tą farmę? - Zapytała, bo była dość zdziwiona, że ludzie nie rozumieją słowa nie. - Naprawdę chcą tu postawić salon samochodowy? - No, bo to nie miało dla niej większego sensu. Lorne Bay było małe, po co tutaj robić salon samochodowy, skoro można było podjechać do Cairns, gdzie na bank jest więcej klientów. Chociaż w sumie może nie powinna się dziwić, nie każdy był biznesmenem i miał przemyślane działania. Może ktoś nie ma co zrobić z pieniędzmi. - Proszę... nie "pani"... mów mi po imieniu - wydawało jej się, że są w podobnym wieku, więc absolutnie nie czuła potrzeby żeby sobie paniować. Poza tym chciała się czegoś dowiedzieć o kobiecie, a takie mówienie sobie na Pani budowało barierę, której Freya wolała się pozbyć. - Długo tu mieszkasz? - To było coś czego chciała się dowiedzieć. Zawsze mogłaby powiedzieć kupującym, że mają za sąsiadów rodzinę, ktora mieszka tu od pokoleń i znają tą ziemię jak mało kto. To był jakiś plus. - Jest tam aż tak źle? Dom nie jest w najlepszym stanie, to prawda... będziemy się starać go trochę podszlifować zanim przyjdą pierwsi zwiedzający. Słyszałam, że mój klient to stary krętacz... tak mówią na mieście. Prawda to? - No wydawało jej się, że Eve może wiedzieć na ten temat więcej niż ona. Freya poznała faceta dosłownie trzy tygodnie temu i nie rozmawiała z nim zbyt często.

Eve Paxton
ambitny krab
barbie westworld
luna - joshua - james - zoey - bruno - ella
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Od urodzenia. – Nie zamierzała zagłębiać się w szczegóły o tym, że kiedyś hodowali tu owoce. To był ojcowski biznes, który zaniedbał po śmierci najmłodszej córki, a potem palnął sobie w łeb. Nikt już nie chciał zajmować się owocami. Brat Eve wyjechał a ona sama nie czuła do tego smykałki również woląc – w odpowiednim momencie – uciec z Lorne Bay. Farma długo stała pusta doglądana przez sąsiadkę, lecz to nie była historia dla jakiejś tam kobiety z biura nieruchomości. O nie, Eve nie będzie opowiadać o swojej rodzinie. O wiele łatwiej szło jej wspominanie tego, co działo się na wspomnianej farmie.
- Trudno się nie zgodzić. Kupił działkę po taniości, bo ostatni właściciele chcieli jak najszybciej się stamtąd wyprowadzić. – Freya powinna wiedzieć, że jeżeli facet narzucił cenę to na pewno była ona wygórowana. Eve czuła, że Lozada mógł to zrobić. – Facet nie jest taki zły. Zawsze mogłam liczyć na to, że miał oko na okolice. – Nawet tak dłużą, bo wariat siedział na ganku z latarką i wszystkiego doglądać. Przy okazji zerkał na farmę Paxton i parę razy udaremnił drobne włamania albo pogonił zagubionych turystów, kiedy właścicielki farmy nie było na miejscu. W tej kwestii mogła liczyć na starego Lazade. – Za to sama ziemia.. – Znów kiwnęła głową w jej kierunku. – W latach dwudziestych – Zrobiła krótką pauzę, bo właściwie już mieli lata dwudzieste nowego wieku, więc musiała sprecyzować wypowiedź. Jak ten czas szybko leciał. – poprzedniego wieku stał tam sierociniec. Wcześniej był to budynek.. sama nie wiem jak go nazwać. Rodziny wywoziły tam kobiety, które zaciążyły ich zdaniem „w grzechu”. W czasie istnienia tego miejsca chrześcijaństwo zdominowało kraj, stąd tak radykalne podejście. – Skrzywiła się, bo sama teraz tego nie popierała i bardzo cieszyła się, że Australia nie miała oficjalnej religii państwowej. Chwała Konstytucji, która tego zakazuje. – Budynek zburzono w latach pięćdziesiątych. W tej chwili ta decyzja może szokować. – Nikt nie burzył budynków tak po prostu. Musiałby się walić, a nawet wtedy nikt nie chciałby ponosić kosztów za wyburzenie. – Patrząc jednak na to, co znaleziono na tamtych terenach można się domyślić, że ktoś chciał zrównać z ziemią wszystkie wspomnienia o tamtym miejscu. Prawie wszystkie – Machnęła ręką na znak, żeby Freya przeszła z nią parę metrów. Mogłaby tu uchodzić za przewodniczę, bo znała historię każdej farmy. Żadna jednak nie była aż tak mroczna. Rozchodziło się głównie o ewentualne rodzinne tragedie lub osobiste dramaty. Tamci się rozwiedli, tamci starali się o dziecko a jeszcze inni mieli jedenastkę dzieci. To nic w porównaniu z tym, co Eve chciała przekazać Frei.
- Czy masz mocne nerwy? – zapytała, kiedy wreszcie się zatrzymały. – Nie wiem, czy opowiedzieć ci to w formie łagodnej czy dosłownej. – Posłała kobiecie delikatny (ale nie wesoły) uśmiech i ręką wskazała za kawałek tereny Lazado. – Tam kiedyś była studnia. Teraz jest zasypana. – Opuściła rękę i spojrzała na Yarrow. – Trzydzieści lat temu w studni znaleziono szczątki. Tysiące fragmentów kości. – Było ich tak dużo - wszystkie zmieszane i dotknięcie upływem czasu. – że nie dało ocenić dokładnej liczby ciał. – Ojciec opowiadał mi, że były to głównie dziecięce kości. – Tak w tamtych czasach ocenili to eksperci. – Kto wie czy nie było tego więcej. – Czas robił swoje. Z ciała prawie nic nie zostawało. – Kiedy to wyszło na jaw poprzedni właściciele się wynieśli a Lazado złapał okazję i kupił działkę za pół darmo. - Nie przeszkadzało mu mieszkanie w takim miejscu. Możliwe, że innym także by to nie wadziło, ale dobrze, żeby Freya znała ów historię co by nowi właściciele nie zaskoczyli ją "zasłyszanymi plotkami". - Mam nadzieję, że cię nie przeraziłam. - Na Eve to już nie robiło wrażenia. Jako dziecko słuchając historii ojca (tak, opowiadał je dzieciom) bała się jak diabli, ale teraz niespecjalnie to ją ruszało.

freya yarrow
ODPOWIEDZ