pomoc na farmie / striptizer — farma Hawkinsów / klub Shadow
33 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
You know I might have been born just plain white trash
But Fancy was my name
+18 chyba trochę

Daddy issues. Elijah nie zdawał sobie sprawy z tego, jak ten problem był głęboko zakorzeniony w jego psychice. W końcu kiedy mężczyzna, który miał być dla niego wzorem, ojcem, był zamiast tego albo nieobecny, przyćmiony alkoholem, albo jego osoba aż za bardzo dawała się we znaki - krzykiem, pasem, bądź podniesioną na chłopaka ręką. Bólem poobijanych żeber, wykręcanych nadgarstków lub zbitych pośladków. Może właśnie dlatego kręcili go faceci, którzy (podobnie jak Dick w tym momencie) brali to, czego chcieli. Kręciła go ta chłodna stanowczość, i to, w jaki sposób przejmowali kontrolę nad sytuacją. Nad nim samym. Nie potrafił odnaleźć się w żadnych romantycznych kolacjach, spacerach po plaży czy innych takich uroczych zagraniach. Zwyczajnie tego nie znał, może widział to w filmach, ale nie tego nie potrzebował. Jemu wystarczyła butelka whisky, dzielona na dwóch w pokoju Hawkinsa, bądź w jego klitce nad stajnią i fizyczne zbliżenie, od którego tej nocy uciekł, by zastąpić Alexandra kimś innym.

W przeciwieństwie do Remingtona, blondyn nie miał wiele, ale to szczerze doceniał. Ciężko było wybrzydzać i kąsać dłonie, które uratowały mu życie. Dosłownie i w przenośni. Miał dach nad głową, stały zarobek i już nikt nie podnosił na niego ręki. Purpurowe pamiątki po gniewnych, ojcowskich wybuchach już nie znaczyły jego ciała, tym samym dając mu prawo do pożegnania z tym etapem życia. Szkoda tylko, że podświadomie potrzebował tego bólu, znajdując w nim dosyć osobliwy rodzaj ukojenia. Siniaki zamieniał na tatuaże, które pokrywały jego skórę trochę jak naklejki, porozrzucane bezładnie na jego ciele. Nigdy nie uważał się za masochistę, a jednak ta remingtonowa zapowiedź mieszanki przyjemności z bólem ciągnęła go w tym momencie do mężczyzny tak, jak Ikara w stronę Słońca. Ku nieuchronnemu roztopieniu woskowych skrzydeł, które teraz niosły go w górę. Kokaina skutecznie wyłączyła mu rozsądek, wypełniając całą świadomość jego klientem, który z każdym momentem stawał się kimś innym, jednak Elijah nie był w stanie tego nazwać. Myślał teraz o tym, jak czuł jego ciało pod opuszkami palców, drażnionych materiałem koszulki. Miał nawet wrażenie, że czuł każdy jeden napinający się mięsień, kiedy tańczyli w rytm klubowej muzyki. O jego oczach, które patrzyły na niego jak na zwierzynę, choć chwilę temu wydawać by się mogło, że Dick niekoniecznie chciał tej jednorazowości. A może tylko tak mu się wydawało, może był jedynie głównym daniem, antylopą, którą król tej dżungli lubieżnie pożre i odrzuci truchło tak, jak odrzucił tamtą dziewczynę. Teraz nie bardzo go to obchodziło, teraz liczyła się ta niema obietnica przyjemności, potęgowanej dwa, pięć, dwadzieścia, a może nawet i sto razy przez ten magiczny, biały proszek.

Teraz liczył się tylko ten agresywny pocałunek, nie zaciekawione (a może nawet i zaskoczone) spojrzenia imprezowiczów. Nie dotyk obcych ciał, choć niezidentyfikowany w tej chwili dla Eliego, rozpalał go coraz bardziej. Wbił palce w plecy Dicka, a serce przyspieszyło, klatka piersiowa falowała od ciężkiego oddechu, a w ustach poczuł smak krwi. Nawet nie wiedział czy była jego, czy bruneta - jego mózg zdawał się nie zarejestrować tego ukłucia bólu, kiedy Remington wbił zęby w jego wargę. Nie zauważył też, kiedy znaleźli się w ciemnym korytarzu, na ziemię sprowadziło go dopiero zderzenie jego własnych pleców ze ścianą. I mokry, ciepły język na jego brodzie, zlizujący resztki kokainy. Elijah odwrócił głowę, nieznacznie, acz wystarczająco, by spojrzeć w stronę parkietu, który wydawał mu się teraz tak odległy, jakby dzieliły go całe kilometry od tej zgrai roztańczonych ludzi. Wrócił spojrzeniem do Dicka i roześmiał się.
Całkiem dobry jesteś w te przepowiednie. - jeszcze się co prawda nie wypełniła, ale najwyraźniej byli na dobrej drodze. Oblizał pulsującą wargę, zaczerwienioną od pocałunku i doszedł do wniosku, że to najwyraźniej była jego krew. Nie, żeby mu przeszkadzało. Po jego twarzy wciąż błąkał się ten zaczepny uśmiech, kiedy zlustrował Remingtona spojrzeniem i przesunął dłońmi po jego torsie, zatrzymując się na krawędzi spodni. Wsunął palce za pasek i przyciągnął jego biodra do siebie, tym samym wypychając swoje własne.
Zabierzesz mnie do łóżka, czy chcesz mnie tak tutaj?

Dick Remington
death by overthinking
mvximov.
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Elijah Cooper
pomoc na farmie / striptizer — farma Hawkinsów / klub Shadow
33 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
You know I might have been born just plain white trash
But Fancy was my name
+18
Spoiler
Wtedy Elijah był właśnie jednym z tych chłopców ze smutnymi oczami, którym potrzeba było nieco troski i szczyptę miłości - tej, która zastępowała miłość rodzicielską - by wyjść na ludzi. Wtedy był jeszcze tym chłopakiem z problemami, któremu odpuszczało się nieco więcej, bo przecież miał trudne dzieciństwo, bo rodzice nie kochali go tak, jak powinni. Bo ojciec go bił i Elijah naprawdę wolałby, a nawet marzył o tym, by stary Cooper był nieobecny. Wyszedł po wódę i nigdy nie wrócił, zamiast dzień za dniem znęcać się nad własnym synem. Może Hawkinsowie nigdy nie powinni byli mu odpuszczać, a może w ogóle powinni byli uznać go za nie swój problem i nie próbować ratować kogoś, kto za parę lat pośle ich pierworodnego do więzienia. Wtedy jednak nikt tego nie wiedział, a sam winowajca nie spodziewał się, że ta relacja z Remingtonem mu się aż tak spodoba i będzie wracał po więcej.

Może rzeczywiście był zwykłą kurwą, której wystarczyło trochę kokainowego upojenia, by się całkowicie zaprzedać. Dickowi, diabłu, nałogowi… wszystkim trzem naraz. W tym momencie, zaćmiony tymi wszystkimi spotęgowanymi kokainą bodźcami, był gotów zostawić całe swoje dotychczasowe życie w tyle, zakopać je chociaż na tę jedną noc, a martwić się dopiero nad ranem, lecząc nie tylko kaca, ale i moralniaka. Przypieczętował tą decyzję właśnie tymi palcami, sprawnie zahaczonymi o pasek Remingotna, tym ruchem bioder, tak zapraszającym, jak i zachęcającym. Tym przemilczeniem faktu, że jednak kogoś ma, bo teraz to się nie liczyło. Teraz liczyły się ciepłe, wilgotne usta mężczyzny, drżenie jego ciała i zapach designerskich perfum, przemieszany z potem. Cholernie swoją drogą pociągający, aż blondyn miał ochotę zerwać z niego tę warstwę ubrań, która za bardzo mu przeszkadzała. Zaaferowany był jednak tym pocałunkiem z jakimś cieniem metalicznego posmaku własnej krwi. Jedną dłonią trzymał go wciąż za pasek, nie dając mężczyźnie szansy, by odsunął się za bardzo od niego. Drugą za to przesunął po jego rozedrganym, rozpalonym ciele, zatrzymując się dopiero na krtani, gdzie tym razem on wyczuł przyspieszony puls pod opuszkami palców. Gdzieś po drodze, w tym całym zaplątaniu ich języków, dłoni i nóg - Eli zrzucił z siebie kurtkę i koszulkę, które wylądowały razem na podłodze. A może Dick mu w tym pomógł, sam nie był pewien, kiedy wszystko działo się tak szybko, a zarazem jakby zaginali czasoprzestrzeń. Chwilo trwaj, póki ten haj nie zejdzie i nie popchnie go do kolejnej kreski, by bawić się do rana.

Poczuł chropowatą fakturę ściany na policzku i palce mężczyzny, trzymające go przy sobie. Mocno, nie dając pola do żadnego ruchu. Jęknął, trochę dzięki temu, w jaki sposób Remington go sobie ustawiał bez żadnego trudu ani sprzeciwu ze strony chłopaka, a trochę przez te wszystkie sensacje, jakie mu zapewniał. To nie było jego pierwsze rodeo, a jednak nigdy nie czuł się właśnie w ten sposób. Jeszcze nigdy nie odczuwał wszystkiego tak bardzo, pragnąc jeszcze więcej. Patrzył przez chwilę na tańczący tłum i nawet nie przeszkadzało mu, że ten korytarz robił im za mało prywatny dark room. Oni byli gdzieś w oddali, a dla Coopera istniał teraz tylko Dick, jego pocałunki, jego ciepły język, stawiający na baczność każdy jeden włos na jego ciele. Jego dłonie, wędrujące teraz tam, gdzie jeszcze jakieś pół godziny temu Elijah by nawet nie pomyślał, że mogłyby się tam znaleźć. Ani, że błagałby zaraz o więcej.

On już odleciał, razem z tym szeptem i ciepłym oddechem przyjemnie drażniącym jego skórę. Z tą mieszanką dyskomfortu i przyjemności, i niemą prośbą o więcej, kiedy wypchnął biodra do tyłu, zapierając się dłońmi o ścianę dla utrzymania równowagi. Gdyby mógł na siebie wtedy popatrzeć z boku - takiego przypartego do ściany, ze spodniami gdzieś w połowie ud, w błagalnym wygięciu kręgosłupa w stronę mężczyzny, który zapewne go sobie wykorzysta i zapomni (czy aby na pewno?). Wyglądało to po prostu żałośnie, tym bardziej biorąc pod uwagę fakt, że przecież tej nocy zamienił kogoś, kogo nigdy nie przestanie kochać właśnie na tego bogatego, zepsutego Remingtona. I co z tego będzie miał? Poranny zjazd, moralniaka i poczucie winy.
Dick Remington
death by overthinking
mvximov.
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Elijah Cooper
pomoc na farmie / striptizer — farma Hawkinsów / klub Shadow
33 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
You know I might have been born just plain white trash
But Fancy was my name
+18
Spoiler
Obaj mogli podzielić się łzawą historią. Dick o swoich dysfunkcyjnych rodzicach i uzależnieniu, a Elijah o swoich. O ojcu-oprawcy i obecnej-nieobecnej matce, która udawała, że nie widzi i nie słyszy. O ucieczkach z domu i walce o życie, o miłości, a te kilka lat później też o tym jak spieprzył sobie życie… Gdzie oczywiście wplątałby wątek Remingtona do tego wszystkiego, zgrabnie omijając tylko trochę szczegółów, które miały potencjał zabrania mu tytułu ofiary i zmiany postrzegania jego osoby. Ze smutnego chłopca na tchórzliwego ćpuna, gotowego zaprzedać się za jedną działkę. Póki co jednak jeszcze ćpunem nie był. Póki co - stał w tym ciemnym korytarzu, przyparty do zimnej ściany, ze spodniami gdzieś w połowie ud (a może na wysokości kolan), w niemym, żałosnym błaganiu o więcej. Podniecony kokainą, przebodźcowaniem i samym Remingtonem, który po prostu brał, jego ciało, jak i samego Coopera, który w tym właśnie momencie zdawał się do mężczyzny należeć. Dokładnie jak jakaś zabawka, poddawał się każdemu dotykowi, każdemu skubnięciu zębów na jego skórze, ucisku palców na ciele, które wbijały się mocno, wręcz boleśnie, nie pozwalając na wiele ruchu. Jeżeli Dick oczekiwał protestów z jego strony czy jakiejkolwiek walki, bądź braku zgody na ten podły stosunek - przeliczył się. Już na trzeźwo trochę dominacji wyzwalało tę uległość, nie tylko w błękitnych, smutnych oczach (którymi po cichu dawał znać Hawkinsowi, że zrobi dla niego wszystko), ale i w całym ciele. Cholernie go to kręciło, a kiedy do tego równania dodać jeszcze kokainę, ten potęgujący każde doznanie haj i obietnicę bólu, wypowiedzianą jeszcze w głównym punkcie imprezy, przy tym przyprószonym niewyobrażalnymi ilościami narkotyku stole - otrzymywało się najwidoczniej właśnie taki efekt. Godny prawdziwego ćpuna, jednego z tych, którzy po działce lub za działkę zrzucali spodnie.

Dick chyba jeszcze nie do końca zdawał sobie sprawę z faktu, że tej nocy miał dać mu coś, po co Elijah będzie wracał, i czego będzie w późniejszych latach szukał, spotykając się z przypadkowymi mężczyznami i za każdym razem ryzykując czy to uszczerbkiem na zdrowiu, czy życiem. Miał zrobić mu krzywdę, której Cooper podświadomie pragnął, a której nigdy nie dostał, nie z rąk Alexandra. Ból przeszył całe jego ciało, poczynając od lędźwi, przez kręgosłup i rozlał się każdym jednym mięśniu i centymetrze kwadratowym skóry. Instynktownie sięgnął dłonią w tył, opierając ją o biodro Remingtona i uciekł biodrami, choć tylko trochę, nie mając możliwości uciec całkowicie. Być może Dick splunął w dłoń, może podsunął ją blondynowi, by ułatwić sobie zadanie. A może wcale nie. Spiął się, zaciskając zęby i powieki, jednak kiedy mężczyzna złapał go za włosy, odciągając tym samym od chropowatej, chłodnej powierzchni tynku, wyrwał z niego jęk pełen cierpienia i przyjemności. Teraz, pod wpływem, dzięki tej syntetycznej bieli, przekuwał ten ból na przyjemność wyniesioną na piedestały, zatracając się w tym wszystkim kompletnie. Na amen. Bez powrotu.

Urywane oddechy zamieniały się w jęki, opuszki palców pobielały, wbijając się w ścianę dla utrzymania równowagi. I nawet nie przeszkadzały mu palce mężczyzny, wślizgujące się na jego szyję. Nie zaciskały się stopniowo, w budowie jeszcze większego napięcia. O nie. Zacisnęły się szybko, mocno, a urywany oddech stał się wręcz desperackimi próbami zaczerpnięcia powietrza. Wszystko byłoby fajnie, gdyby tylko Dick w odpowiednim momencie przestał, jednak był zbyt zaślepiony swoim rozczarowaniem i gniewem. Elijah puścił jego biodro i sięgnął do męskiego przedramienia, w jakiejś żałosnej próbie przerwania tego duszenia. Każdy oddech wymagał od niego coraz więcej wysiłku i już nawet kokaina, krążąca w jego krwi nie pomagała. Zrobiło mu się ciemno przed oczami i słyszał jeszcze kogoś, zanim omdlał, osuwając się w ramiona Remingtona. I chyba nigdy nie przypomni sobie, że zawdzięczał życie jakiemuś przypadkowemu amatorowi alkoholu i narkotyków, który zupełnie przypadkiem pojawił się w tym korytarzu, wprowadzając trochę przyzwoitości do tej całej sytuacji. Głupi był, by w ogóle myśleć, że nie będzie tu wracał po więcej.
Dick Remington
death by overthinking
mvximov.
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.

Elijah Cooper
ODPOWIEDZ