23 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
So I hit my head up against the wall Over and over and over and over again and again 'Cause I don't wanna be like them I hit my head up against the wall Over and over and over and over again And again and again and again
Było duszne, lepkie popołudnie, zupełnie nieróżniące się niczym od miliona poprzednich, zwiastujących coraz to upalniejsze dni. A ona zaszyta w fotelu z rozwalającym się zeszytem w jednej dłoni i tępym ołówkiem w drugiej, gryzmoliła coś na pożółkłych kartkach papieru. Tekstami raczej nie dzieliła się z pozostałymi członkami zespołu, nie wiedziała czy jest już na to gotowa. Może nie czuła się jeszcze zbyt pewnie, a może nie chciała dzielić się tymi wszystkimi intymnymi wyznaniami, które pojawiały się wplecione w zwrotki i refreny. To jeszcze nie był ten czas, nie ta pora.
Była sama, dzisiaj nie było próby, więc nie spodziewała się, że ktokolwiek tu zawita. Czasami umawiali się tutaj na jakąś popijawę, ale nie dziś. Dopisywała drugą zwrotkę, wymazując coś, poprawiając, dopieszczając, gdy usłyszała trzaśnięcie drzwiami. Niecodzienne, agresywne...
W pierwszej chwili nie wiedziała kto to. Wstrzymała powietrze, kuląc się nieco bardziej w fotelu, dopiero wtedy dotarł do jej uszu jego głos. To był Felix, poznała go, gdy zaczął rzucać przekleństwami pod nosem. Wychyliła się zza oparcia, mógł nie dostrzec jej w pierwszej chwili, ale ona dostrzegła jego twarz całą we krwi. Zerwała się z miejsca, kartki zsunęły się z jej kolan i rozsypały gdzieś po podłodze, ołówek poturlał pod szafkę.
Cholera, Love... – zdołała tylko wydać z siebie coś przypominającego stłumiony pisk i zakryć usta, gdy odwrócił się w jej stronę, tak by mogła dokładnie zobaczyć te wszystkie obicia i rozcięcia, z których jeszcze chwilę temu musiała sączyć się krew.
Co się stało? – Wzięła kilka głębszych oddechów, by się ogarnąć i podejść do niego. Nie pozwolił się dotknąć, cały chodził. – Usiądź, a ja przyniosę apteczkę. Na pewno gdzieś tutaj jest – dodała i zniknęła na chwilę między półkami i szafkami, wracając z apteczką (tak naprawdę nie wiedziała czy ta apteczka się na coś zda, miała nadzieję, że rany są tylko mocno powierzchowne) butelką wody i czystym ręcznikiem, zastając Felixa w tym samym miejscu co przedtem. – Powiesz mi co się stało, czy będziesz tak milczał? Felix, do cholery! – warknęła, pociągając go na krzesło i odchylając mu głowę nieco do tyłu. Oko było w porządku, mocno podpuchnięte, ale całe. Polała ręcznik wodą i zaczęła bardzo delikatnie przemywać mu twarz. Love dalej milczał, więc nie naciskała. Scenariuszy w głowie ułożyła już sobie bardzo wiele, ale pewnie żaden nie był tak beznadziejny, jak ten, który miała usłyszeć od chłopaka.

Felix Love
powitalny kokos
Euridice Quinn
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalny diler, perkusista w zespole LOVE QUEEN, możliwe, że największy wrzód na dupie.
Pierwszym miejscem o którym pomyślał Felix, był ich garaż. Jedyne miejsce, w którym mógł się zaszyć, wyrzucić z siebie całą, nagromadzoną złość i doprowadzić się do porządku, przed powrotem do domu.
Cały chodził. Wewnątrz serce waliło mu jak oszalałe, chcąc wyrwać się z klatki piersiowej. Miał ochotę wrzeszczeć, co robił bezsensownie w drodze tutaj, aż zdarł gardło. Oczy piekły go, jakby ktoś posypał je solą, zostawiając go na przeraźliwe tortury.
Nie bolało fizycznie, nie tak, jak można było sądzić po jego stanie - to wewnętrznie toczył największą, przegraną walkę, która miażdżyła najdrobniejszy element jego egzystencji. Brzmiało słabo i właśnie tak, kurwa, było.
Wszystko było nie tak; zbyt krzywa kostka chodnikowa, za ciężkie drzwi garażowe, które także kopnął, jakby to miało pomóc mu rozładować napięcie. Nie spodziewał się też Eri, na którą najpierw gniewnie warknął, a dopiero później uświadomił sobie, że jego widok może nie należeć do najprzyjemniejszych dla kobiety, nawet silnej i wywodzącej się od Quinnów.
To zabawne, prawda? Pół godziny temu tłukł się z jej bratem, całował go i wbijał mu kolejny raz nóż w plecy, by teraz spotkać twarzą w twarz jego siostrę z którą w dziwny sposób zaczął się przyjaźnić.
Obserwował jak mimo wszystkich chęci zniechęcenia jej, dziewczyna biegnie po apteczkę, a jemu nie pozostało nic innego, jak paść ciężko na kanapę, wśród rozrzuconych i mozolnie zapisanych kartek. Zerknął na nie, delikatnie przerzucając je palcami, ale raczej mechanicznie, aniżeli z faktycznej ciekawości. I znowu wstał, bo kanapa parzyła, miejsce go dusiło i gdyby nie mocne szarpnięcie Euridice, która usadziła go na miejscu, pewnie obróciłby się na pięcie i wyszedł.
Odchylił głowę i syknął, gdy zimny ręcznik opadł na rozgrzaną i obolałą twarz, a na wargach poczuł metaliczny posmak krwi i wody. Odetchnął kilka razy, w końcu łapiąc ją za nadgarstek, by na moment przerwała czynność. Utkwił w niej poważne spojrzenie, lustrując z uwagą jej twarz, bo prócz samego faktu spotkania jej brata, chodziło mu po głowie coś jeszcze.
Wspominał o Calliope, ale ani słowem nie wspomniał o Euridice.
- Widziałem się z Apollem - mruknął, nie puszczając jej dłoni. - Nie powiedziałbym...Żeby było miło - w końcu ją puścił, opuszczając obie dłonie po bokach ciała i przymknął powieki.
- Gdyby wiedział, że grasz w zespole, byłoby pewnie jeszcze gorzej. Zamierzasz mu powiedzieć? Bo jestem bardziej niż pewien, że rozniesie nas jak jebane tornado, kiedy tylko się dowie.

euridice quinn
ambitny krab
Reżyser porno
23 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
So I hit my head up against the wall Over and over and over and over again and again 'Cause I don't wanna be like them I hit my head up against the wall Over and over and over and over again And again and again and again
Opatrywała jego twarz najdelikatniej jak potrafiła, by nie sprawiać mu więcej bólu. Zupełnie nieświadoma tego, co ma jej do powiedzenia.
Wzdrygnęła się, gdy nagle złapał ją za nadgarstek. Mocniej niż powinien. Nie pamiętała czy kiedykolwiek widziała tak wściekłego Felixa. Poczuła jakby część tej złości, była skierowana w jej stronę i nie wiedziała dlaczego. Spojrzała na jego dłoń, która zacisnęła się mocno na jej ręce. Miał pozdzierane kłykcie, ale twarz wyglądała o wiele gorzej. I to na nią przeniosła pytające spojrzenie, w którym on mógł dostrzec tylko niezrozumienie, bo zanim padły pierwsze słowa z jego ust, wisiała między nimi uciążliwa cisza, która rodziła coraz to więcej pytań. Nie wiedziała co się wydarzyło, nawet nie przeszło jej przez myśl, że może chodzić o Apollo.
Gdy jednak padło imię brata wstrzymała oddech i pomimo tego, że Felix puścił już jej dłoń, ona dalej nie wróciła do poprzedniej czynności. Wpatrywała się teraz w jego twarz w osłupieniu, zrobiło jej się niedobrze. Love miał przymknięte powieki, mogła dostrzec dokładniej jak mocno rozcięty jest jego łuk brwiowy i zaczęła zastanawiać się, jak musiał wyglądać teraz jej brat.
Nie ruszaj się – wydusiła w końcu z siebie, omywając mu ostrożnie zakrwawione oko, przez chwilę zastanawiając się nad swoją własną reakcją. – Co z nim? Jest bardzo źle? – dodała, we głosie można było usłyszeć, że była zmartwiona. Gdy te pięć lat temu ich drogi się rozeszły, nie wnikała o co poszło, to były ich sprawy, ale już wtedy jej znajomość z Felixem była dla niej ważna. Trzymali się od dzieciaka, mimo, że była tylko tą młodszą siostrą, którą zabierali na koncerty, to zawsze czuła się częścią ich zespołu. Nazywali ją swoją groupie. Zdarzało się, że kilka razy grała z nimi na próbach, raz w jakimś pubie na małym koncercie, gdy Apollo nie mógł się stawić. To on nauczył ją gry na gitarze, to on zaszczepił w niej miłość do muzyki, do tej ekipy. Nie mógł więc mieć pretensji, bo już wtedy dała mu jasno do zrozumienia, że nie będzie wybierała do którego obozu należy. Nie widziała jednak, by do niego cokolwiek dotarło, więc temat zniknął z ich rozmów. Nie wspominała, że spotyka się dalej z zespołem, że chodzi na ich koncerty, a gdy te półtorej roku temu wywalili zastępstwo Apollo, a Love zadał jej to pytanie, nie potrzebowała wiele czasu do namysłu. Nie było kłamstwa, bo nikt nie pytał, ale nie było też prawdy. Były jedynie niedopowiedzenia.
Tak, zamierzała mu powiedzieć. Tak, już dawno. Tak, do tej pory jeszcze tego nie zrobiła. Nie uważała, by to cokolwiek zmieniało... Przecież w tym wszystkim nie chodziło o niego.
Prawda Felix, nie chodziło?

Felix Love
powitalny kokos
Euridice Quinn
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalny diler, perkusista w zespole LOVE QUEEN, możliwe, że największy wrzód na dupie.
Poczuł się źle, uświadamiając sobie jak wielką część złości wymierzonej w Apollo kieruje teraz na jego siostrę. Bezpodstawnie, jakby ogrom nagromadzonej, negatywnej energii szukał po prostu szybkiego ujścia, by Love najzwyczajniej w świecie nie wybuchł.
Nie chciał jej krzywdzić. Ani jej, ani pozostałych sióstr Quinna, które od dzieciaka zawsze były gdzieś obok, przewijały się, jadły razem z nim obiad, bawiły na podwórku. Byłī trochę jak jego własna rodzina, więc chyba po ich kłótni, ustalili z Apollo nigdy nie wymówioną zasadę, by nie mieszać nikogo w ich konflikt.
Co nie było łatwe, a zaledwie trzydzieści minut temu, Felix użył Calliope jak pierwszego, lepszego zapalnika, prawdopodobnie rzucając jej kłody pod nogi.
Ramiona mu ciążyły, podobnie jak powieki, które ponownie przymknął, cierpliwie znosząc wilgotny ręcznik na twarzy. Przynosił ulgę, fizycznie, żałował też, że zimna woda nie może oczyścić go wewnątrz, a najlepiej zmyć każdą jedną myśl skierowaną w stronę starego basisty.
- Wygląda nie gorzej niż ja - mruknął zgodnie z prawdą. Oboje przypominali ubite, zakrwawione mięsi, ledwo trzymające się na nogach. I jeśli którykolwiek z nich sądził, że w magiczny sposób ulżą sobie tym we wzajemnej nienawiści - okropnie się zawiedli. - Ale nic mu nie będzie. Wyliże się. Zawsze upada, jebany, na cztery łapy - dodał z przekąsem, w końcu prostując się, by utkwić spojrzenie w twarzy nadal zdezorientowanej i lekko zmartwionej Eri.
Zawsze była mu bliska, może bliższa niż którakolwiek z reszty sióstr przyjaciela. Było jej pełno, na wiele sposobów dużo ich łączyło. Świetnie grała na basie, a do tego mógł na nią liczyć. Tak po prostu, jak na przyjaciółkę.
Nie wahał się proponując jej miejsce brata; dorównywała mu talentem, wpasowała się w grupę. Dopiero później zaczął myśleć o konsekwencjach tych działań - bo im dłużej Apollo o niczym nie wiedział, tym oni wpadali w większe bagno.
Chyba oboje nie chcieli go zranić i jak dzieciaki przeciągali nieuniknione, w końcu zostając przy opcji co będzie to będzie.
- Dzięki - o wiele delikatnie odsunął jej dłonie i dźwignął się, by ruszyć wolno do przenośnej lodówki, z której wyciągnął puszkę piwa. Najpierw przyłożył sobie ją do opuchniętej twarzy, a dopiero gdy poczuł jak puszka robi się ciepła, otworzył ją i upił kilka łyków, by zwilżyć gardło.
- Musimy mu powiedzieć. Ty musisz. Mnie nie posłucha i znowu uzna to za atak na swoją osobę. A ja mam dość, Eri. Mam dosyć jego w moim życiu. Chcę, żeby zniknął. Chcę zamknąć każdą sprawę, jaka może go chociaż częściowo dotyczyć i o nim zapomnieć. Bo w końcu dostanę kurwicy - syknął, zaciskając gwałtowniej palce na puszce. Podał jej drugie piwo i padł na kanapę, wśród porozrzucanych kartek.
W tej sprawie nigdy nie chodziło o Apolla, chodziło o zespół. Chodziło o jego przyjaźń z Euridice.
Ale może, tylko może, Apollo miał rację mówiąc, że Felix nigdy całkowicie nie był w stanie wypuścić go ze swojego życia.

euridice quinn
ambitny krab
Reżyser porno
23 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
So I hit my head up against the wall Over and over and over and over again and again 'Cause I don't wanna be like them I hit my head up against the wall Over and over and over and over again And again and again and again
Dziwnie było rozumieć Felixa i nie rozumieć zarazem. Teraz już miała świadomość, że część swojej złości kierował w jej stronę, ponieważ ponosiła winę za to, że Apollo jeszcze o niczym nie wiedział. A nie rozumiała, ponieważ dalej nie potrafiła pojąć dlaczego tak bardzo zaczęli się nienawidzić. Nie mogła wyobrazić sobie tego co musiałoby się stać, by zakończyć jej przyjaźń z Felixem. Gdyby potrafiła to zrobić, może wpadłaby na pomysł co zaszło między jej bratem i tym tutaj, któremu właśnie opatrywała twarz.
Wciąż nie wyglądał dobrze, ale przynajmniej zniknęła krew, która sprawiała, że Euridice wywracał się żołądek. Nie brzydziła się krwią, po prostu pierwsze przejęcie wywołane jego widokiem i świadomością, że Apollo wygląda podobnie, wciąż nie ustępowało. Martwiła się o niego, martwiła o nich, o tą całą sytuację... Teraz, gdy tylko jej brat dowie się, że jest w zespole pewnie ją znienawidzi. Wcześniej jeszcze łudziła się, że może czas sprawi, że go to zwyczajnie nie obejdzie, ale w obliczu tego co się stało była niemalże pewna, że będzie inaczej. Postąpiła chujowo. Może i nie chciała obierać żadnej ze stron, ale czy teraz to nie wyglądało, jakby właśnie wybrała Felixa?
Gdy Love ją odsunął i ruszył w stronę lodówki, opadła ciężko na kanapę, odkładając apteczkę z poplamionym ręcznikiem gdzieś na bok. Potem go upierze, albo po prostu wyrzuci. Czuła ściskanie w żołądku, w głowie pulsowanie, chciało jej się wymiotować. Oparła ręce na kolanach, a twarz schowała w dłoniach, przecierając ją, jakby to miało pomóc. Nie pomogło. Nie pomogło nawet to zimne piwo, które chwilę później dostała od Felixa.
Wiem, nie od dziś... – zaczęła, spoglądając na przyjaciela. – Ale teraz jest jeszcze gorzej niż było. Przez ten cały czas udawałam, że nie obchodzi mnie co się między wami stało. Tłumaczyłam sobie, że to wasze sprawy, w które nie chce się mieszać. Dawałam tym sobie usprawiedliwienie, że skoro ja nie chce się mieszać w sprawy Twoje i Apolla, to on nie powinien mieszać się w moje... Ale byłam idiotką, jeśli sądziłam, że to po prostu da się przemilczeć. – Wpatrywała się w Felixa, a on patrzył przed siebie. Widziała jak napinają się mięśnie na jego szyi, kątem oka dostrzegła jak zaciska pięść i po prostu w tej chwili zapragnęła zadać to pytanie.
Za co go tak nienawidzisz? – Nie spodziewała się odpowiedzi, chciała tylko to z siebie wyrzucić. Niby nigdy nie pragnęła poznać prawdy, ale zawsze jej to doskwierało, chociaż nie mówiła o tym głośno. Gdy ich drogi się rozeszły była zbyt młoda, a teraz wszystko się zmieniało, oni się zmieniali.
Powiem mu, może nie dziś, ale to zrobię... – obiecała, zanim Felix zdążył odpowiedzieć, mając jednoczenie nadzieje, że nie straci przez to brata.


Felix Love
powitalny kokos
Euridice Quinn
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalny diler, perkusista w zespole LOVE QUEEN, możliwe, że największy wrzód na dupie.
Felix nigdy nie wspominał o tym, co wydarzyło się między nim a Apollem, a Euridice nigdy nie wierciła mu o to dziury w brzuchu. Tak było idealnie, bezpiecznie i o wiele bardziej komfortowo, niż gdyby miał nagle uzewnętrzniać się ze swojej popierdolonej psychy i słabości do facetów.
On czuł się lepiej. Niekoniecznie tak samo było z innymi, którzy obrywali za ich sprzeczkę sprzed lat, jakby pokłócili się dopiero co wczorajszego wieczoru.
Ta nienawiść była bezpodstawna - Love zdawał sobie z tego sprawę, ale był zbyt uparty i egocentryczny, żeby w końcu odpuścić. Powiedział A - musiał więc powiedzieć B, nawet jeśli dla wszystkich w koło nie miało to najmniejszego sensu.
Czuł na sobie jej wzrok, który mrowił każdy fragment jego ciała. Nie był nachalny, raczej zmartwiony i zaciekawiony, może pełen ukrytej frustracji i irytacji jego osobą. Nie dziwił się - sam siebie najczęściej też miał dosyć i bywały momenty, że miał ochotę spytać Quinn dlaczego właściwie nadal przy nim jest, znosząc każdy humor, krzywe spojrzenie i to burczenie pod nosem, jakby miał lat pięćdziesiąt, a nie zaledwie dwadzieścia cztery.
Upił kolejny łyk piwa i wygramolił z kieszeni paczkę pomiętych fajek, by odpalić jednego, zanim nie obrócił się odrobinę w jej stronę, długo błądząc spojrzeniem gdzieś obok, póki nie zdecydował się spojrzeć prosto w jej oczy. Zmrużył swoje, odruchowo zacisnął szczękę, wypuszczając dym nosem, by ostatecznie z rezygnacją złagodnieć.
Niby wiedział, co chciał powiedzieć, ale słowa ugrzęzły mu w gardle i za nic nie chciały wyjść. Znowu odczuł ten znajomy strach, irracjonalny, bo skoro znosiła go takiego, bycie może - prawdopodobnie - w bardzo małym procencie - gejem, biseksualistą, albo po prostu kimś zajebiście dziwnym, nie zrobiłoby na niej większego wrażenia.
- Nie nienawidzę go - słowa zadźwięczały mu w uszach i wydały mu się dziwnie cierpkie i ciężkie. - Ja...Nie wiem, Eri. To ciągnie się już tak długo, że zaczynam się zastanawiać czy wszystkiego sobie nie zmyśliłem - potarł zmęczoną twarz dłonią i pochylił się, odrobinę przygarbiony. Wiele rzeczy mu się zacierało, wiele kurzyło się, ale były też te żywe, namacalne, łapiące za trzewia i wykręcające je z całą swoją brutalnością.
- On zawsze będzie się mieszał w Twoje sprawy. To Twój brat. I nawet, jeśli zachowuje się jak palant, martwi się. To chyba oczywiste - obrócił puszkę w dłoni i wzruszył tylko ramieniem, by zaraz płynnie przeskoczyć na zupełnie inny temat.
- Pocałował mnie. Pięć lat temu. Kiedy wracaliśmy z jednego koncertu. Tak spanikowałem, że moim jedynym, logicznym wtedy odruchem było obicie mu mordy. Byłem wściekły, ale to nigdy nie była złość na niego. Może trochę, że spierdolił naszą przyjaźń. Ale ta nienawiść...Ja właściwie chyba nienawidzę siebie i tego, że robiłem wszystko, żeby to on w końcu mnie znienawidził. Czy to ma sens? - dopił piwo i rzucił puszką z całej siły przed siebie, słuchając jak z hałasem wpada między stare, przypadkowo poustawiane meble.
- Nie jestem jebanym pedałem. Ale wkurwia mnie fakt, że Apolla nie ma. Wkurwia mnie myśl, że...- urwał, zaciskając mocniej wargi na filtrze papierosa.
Że co? Że ktoś inny zajął jego miejsce? Że nigdy nie wrócą do tego co było? Że gdyby wtedy, pięć lat temu zachowałby się inaczej, jego życie nie byłoby tak denne i beznadziejne?
Odwrócił spojrzenie i zagryzł wargę tak boleśnie, że znowu poczuł metaliczny posmak krwi.
- Powiedz mu jak będziesz gotowa. To sprawa między wami, nie zamierzam się w to wtrącać. Przyjmę na siebie jego złość, jeśli będzie taka konieczność. Ale potem chcę ruszyć dalej, bez jego obecności. I bez ciągłych myśli, jak bardzo masz przeze mnie przejebane.

euridice quinn
ambitny krab
Reżyser porno
23 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
So I hit my head up against the wall Over and over and over and over again and again 'Cause I don't wanna be like them I hit my head up against the wall Over and over and over and over again And again and again and again
Patrzyła jak ciężko przychodzi mu wyduszenie z siebie czegokolwiek. Była w końcu siostrą Apsa i prawdopodobnie nie była pierwszą osobą w kolejce, z którą Love chciał o tym rozmawiać. Z każdym jego słowem, jej ramiona zaczynały coraz bardziej ciążyć. Bo Felix miał cholerną rację. Apollo był jej bratem i choćby ze wszystkich sił chciała zaszufladkować ten cały chaos, podzielić go na jakieś pieprzone sektory: Love, Apollo, Maverick, zwyczajnie się nie dało. Była tak naiwnie głupia, sądząc, że stanie obok tego wszystkiego, udając, że nic ją to nie obchodzi, bo przecież to nie są jej sprawy. To były jej sprawy, bo to był jej brat! Kochała Apsa ponad wszystko, tak jak i Felixa, chociaż nie łączyły ich więzy krwi. Traktowali się jak rodzeństwo, ba! Byli dla siebie jak rodzeństwo i pewnie kiedyś, gdy jeszcze nie było jej dane nosić stanika, podkochiwała się w nim do szaleństwa, ale tak po dziecinnemu. No i była też szufladka Maverick, której starała się nie otwierać od bardzo dawna... Otworzenie jej mogłoby przynieść jeszcze więcej zamieszania, a tego teraz jej, ani zespołowi nie było trzeba.
Ma... – Tylko tyle zdołała powiedzieć, by na chwilę wbić wzrok w swoje dłonie, trzymające wciąż nieotwartą puszkę piwa. Przeskakiwała spojrzeniem po pierścionkach, owijających smukłe palce basistki, miejscami umazane od krwi, którą wcześniej zmywała z twarzy przyjaciela. Minęło pięć lat, a ona nie wiedziała o niczym. Może przeszło jej to przez myśl, wszak niejednokrotnie żartowali z Hammondem z Felixa, a on tak bardzo się o to wkurwiał... Może Maverick wiedział i tylko dla niej te żarty nie miały tak naprawdę odbicia w rzeczywistości. Im dłużej się nad tym zastanawiała, tym gorzej było jej znieść te wszystkie chaotyczne myśli. I nie chodziło tutaj o nią, chodziło o nienawiść Felixa i ból Apsa, chociaż każdy z nich pewnie czuł dokładnie to samo do drugiego. I chociaż Love tak usilnie deklarował, że nienawidzi jej brata, to z olbrzymią łatwością dało się w tych wszystkich słowach usłyszeć olbrzymią tęsknotę. Może widziała jak Felix gubi się w swoich słowach i emocjach, ponieważ czuł zupełnie co innego, niż tak naprawdę chciał czuć. Chciał nienawidzić Apollo, a jedyne co czuł, to pustkę...
Westchnęła przeciągle, odkładając puszkę gdzieś na kanapę, odwróciła się w stronę przyjaciela, posyłając mu spojrzenie pełne zrozumienia, by chwilę później objąć go i przytulić. Może tego nie potrzebował, a może potrzebowała tego ona, nieważne. Oparła delikatnie głowę na jego ramieniu, żeby nie zrobić mu jeszcze większej krzywdy.
Nie jesteś pedałem, a ja nie jestem lesbą... To tylko etykiety, przypinają je ludzie, którzy gówno rozumieją – zaczęła niepewnie, niespiesznie. Nie chciała mu teraz prawić morałów, mówić, że prócz homo i biseksualistów są jeszcze pan czy demi, bo przecież jakie to teraz miało znaczenie? No właśnie, żadne. – Jestem gotowa i jeśli mam przejebane, to na pewno nie przez Ciebie. To co się między Wami wydarzyło, nie powinno rzutować na mnie. To ja zwyczajnie stchórzyłam, oszukując samą siebie, że tak będzie lepiej dla wszystkich... Powinnam się do tego przyznać już na samym początku.
Opierając dalej głowę na ramieniu przyjaciela, wzięła od niego papierosa i pociągnęła bucha. Układała sobie w głowie wirujące w chaosie myśli i chyba z tego wszystkiego zbyt długo nie wypuszczała dymu, bo zakręciło jej się nieprzyjemnie w głowie.
Czułeś coś do niego? Wtedy, bo teraz wiem, że go nienawidzisz... – Wiedziała, ale w sumie coś zupełnie innego.


Felix Love
powitalny kokos
Euridice Quinn
ODPOWIEDZ