weterynarz oraz opiekun lwów — cairns zoo
33 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Weterynarz i opiekunka lwów w Cairns zoo. Przeszło trzy lata temu wróciła z długoletniego pobytu w Kenii, gdzie pracowała ze zwierzętami w Parku Narodowym Nairobi. Aktualnie myśli o założeniu własnej fundacji, a poza tym próbuje zbudować swoją przyszłość z Clayem.

[akapit]

PIĘĆDZIESIĄT

Kiedy wpadła na założenie fundacji, przekonana była o tym, że to trafiony i wspaniałomyślny pomysł. Wydarzenia z ubiegłego roku tylko utwierdziły ją w przekonaniu, że jest to konieczne, więc kiedy tylko rozważyła to i odrzuciła na bok wszelkie opory, w końcu zaczynając walczyć o coś, na czym naprawdę jej zależało. Było jej to potrzebne – przypomniało jej o tym, jak czuła się przed kilkoma laty, kiedy to wbrew wszystkiemu zdecydowała się na wyjazd do Afryki, która wówczas skradła jej serce. Teraz przecież też spełniała własne marzenia, ale prędko okazało się, iż tym razem było to znacznie trudniejsze niż wtedy, kiedy rzuciła wszystko i pognała na drugi koniec świata. W obecnym świecie na pęczki było przecież wszelkiego rodzaju fundacji, a żeby ruszyć z własną, Gemma musiała znaleźć sponsorów, a także kogoś, kto zapewni jej odpowiedni rozgłos. Musiała podjąć się współpracy z osobami, które naprawdę znały się na rzeczy, a tego nie była w stanie zrobić sama. Potrzebowała pomocy, ale nieprędko zorientowała się, gdzie powinna po nią sięgnąć. To przyszło do niej zupełnym przypadkiem.
Lennarta nie widziała przez kilka długich lat, a wszystko to dlatego, że kiedy pozostawiła za sobą w Afryce nieprzyjemne wspomnienia, zdecydowała się całkowicie od nich odciąć. Nie chciała wracać do tego, co sprawiało jej ból, dlatego po powrocie do Lorne Bay skupiła się na układaniu swojego życia od nowa. Ich znajomość nie była zresztą czymś, co jakoś mocno zdołało się rozwinąć, dlatego nigdy dotąd nie zainteresowała się tym, że mężczyzna mógł także wrócić w rodzinne strony. Stało się to dopiero wtedy, kiedy wpadła na niego przypadkiem, ucinając sobie z nim krótką pogawędkę, przy której nadrobili zgoła zaległości, a ona podzieliła się z nim własnymi planami. Ku jej zaskoczeniu, mężczyzna zaoferował własną pomoc, a Gemma nie zamierzała z niej rezygnować. Wręcz przeciwnie, postanowiła skorzystać z niej, dlatego już pewien czas później umówiła się z nim na obiad. - Nie masz pojęcia, jak bardzo się cieszę, że zgodziłeś się pomóc. Mam wrażenie, że sama w ogóle nie byłabym w stanie z tym ruszyć, więc przydadzą mi się wszelkie podpowiedzi - przyznała, kiedy już usadowili się wygodnie na swoich miejscach. Sięgnęła po menu, ale nie od razu zajrzała do środka. - Ja stawiam - oznajmiła już na starcie, ponieważ to on robił jej dzisiaj przysługę i to on zasługiwał na darmowy posiłek. Ot, forma podziękowania za pomoc, której miał jej dzisiaj udzielić.

lennart halsworth
Felietonista i podróżnik — The Cairns Post
39 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
Po tym jak zostawił narzeczoną dla kobiety, którą poznał podczas jednej z misji w Ghanie, jest święcie przekonany, że afrykańska wiedźma rzuciła na niego klątwę. Nie ma ani narzeczonej ani miłości swego życia, bo ta zginęła w wypadku samochodowym kilka dni po powrocie z Afryki.
Każdy kto znał blondyna, wiedział, że mężczyzna nie potrafił usiedzieć z tyłkiem w miejscu i pomimo rozmaitych i długich podróży, które zmuszały go do bycia poza domem, wciąż szukał sobie dodatkowych zajęć. Najczęściej starał się robił pożytek ze swego czasu wolnego, decydując się na pomoc w wolontariacie bądź wyjazdy misyjne, które jednak mocno wpływały na jego ostatni związek. Kilka razy do roku wyjeżdżał służbowo, a do tego, gdy miał nieco więcej wolnego, brał udział w misjach, więc przez większość czasu, jego narzeczona była s a m a. Była jednak nad wyraz wyrozumiała i akceptowała obowiązki Halswortha bez kręcenia nosem ale no cóż, nawet tak wspaniałe kobiety, potrafiły kończyć ze złamanym sercem, przez mężczyzn, którzy nie potrafili cieszyć się tym, co mieli we własnym domu. Teraz więc, lecząc własne, zranione serce, Lennart nie miał nikogo, kto czekałby na niego po powrocie do mieszkania, więc organizował sobie całe dnie, by nie mieć zbyt wielu okazji do zmartwień i analizowania tego czego się dopuścił. Wyrzuty sumienia nie opuszczały go nawet na chwilę, dlatego też chwytał się wszystkiego, co mogłoby skupić jego skołatane myśli.
Z pomocą przyszła mu jednak dawna znajoma, która poznał na jednym z afrykańskich wyjazdów misyjnych. Chęć niesienia pomocy miał zapisaną w genach, więc gdy podzieliła się z nim planami dotyczącymi założenia własnej fundacji, od razu zgłosił się na ochotnika, czując, że mógłby przysłużyć się nieco dobrej sprawie. Szanował takie pomysły i ludzi, którzy działali by pomagać ludziom i zwierzętom na całym świecie. Przez swe liczne podróże, zdołał się przekonać jak wiele istnień liczyło na pomoc z zewnątrz i wiedział, że zbiórki pieniędzy mogły uratować niejedno z nich. Gdy zaproponowała spotkanie, od razu się zgodził i dogadał z nią wszelkie szczegóły.
Nie musisz mi za nic dziękować. Wierz lub nie ale spadłaś mi z nieba, bo potrzebowałem jakiegoś produktywnego zajęcia. Masz świetny plan i ciesze się, że mogę cię w tym odrobinę pomóc — odparł, uśmiechając się szeroko, nie zdążył jednak o nic zapytać, a dziewczyna wyrwała się ponownie — I przestań, nie pozwolę by kobieta za mnie płaciła. Tego wymaga kultura, dlatego nie sprzeczaj się ze mną — pokręcił głowa i sam sięgnął po swoją kartę, zerkając na nią zza oprawionego laminatem papieru. Nie starał się dzielić kobiet i mężczyzn w żaden sposób ale nie czuł by sie dobrze, gdyby brunetka zdecydowała się zapłacić i za jego posiłek. Był wychowany w zupełnie inny sposób, a poza tym sam zaoferował swoją pomoc i chciał odwdzięczyć się za możliwość wzięcia udziału w tak genialnym przedsięwzięciu.
A teraz powiedz mi, na jaką skalę chciałabyś by twa fundacja działała? Chcesz skupiać się na kontynencie czy wybiec nieco dalej? — zadał pierwsze pytanie, a gdy kelner zjawił się przy ich stoliku, poczekał aż Fernwell złoży swoje zamówienie.


Gem Fernwell
weterynarz oraz opiekun lwów — cairns zoo
33 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Weterynarz i opiekunka lwów w Cairns zoo. Przeszło trzy lata temu wróciła z długoletniego pobytu w Kenii, gdzie pracowała ze zwierzętami w Parku Narodowym Nairobi. Aktualnie myśli o założeniu własnej fundacji, a poza tym próbuje zbudować swoją przyszłość z Clayem.
Gemma po raz pierwszy od dawna nie mogła narzekać na to, jak układało się jej życie osobiste. Choć bliższa relacja z Claytonem była czymś, co zaskoczyło również ją samą, obecnie cieszyła się z tego, jaki obrót przybrały sprawy pomiędzy ich dwójką. Blondyn z nieznośnego intruza na jej podjeździe stał się kimś, za kim ona szczerze szalała, jednocześnie ciesząc się tym, że kiedy sama popełniła błąd i odepchnęła go od siebie, on gotów był jej to wszystko wybaczyć. Innymi słowy, Fernwell czuła, że tym razem wszystko układało się dokładnie tak, jak powinno, a po tym, jak przez długi czas to ona wspierała jego w jego zawodowych planach, teraz zdecydowała poświęcić się sobie. Sięgnęła po coś, czego szczerze potrzebowała, ponieważ od tej felernej sytuacji z lwem, która miała miejsce w lokalnym zoo, brunetka czuła się trochę tak, jakby jej starania nie przynosiły żadnego skutku. Musiała zrobić coś więcej nie tylko dla własnego samopoczucia, ale przede wszystkim dla tych zwierząt, które naprawdę liczyły na jej pomoc. I w tym pomóc miał jej Lennart.
Trafiła na niego akurat w momencie, w którym skłonna była się poddać. Nie chciała rezygnować z własnych planów, ale pozyskanie sponsorów i osób chętnych do współpracy wydawało się na tyle trudne, iż łatwiej byłoby wywiesić białą flagę, niż postawić tę fundację na nogi. Ich drogi skrzyżowały się zatem w odpowiednim momencie – dokładnie wtedy, kiedy Gemma potrzebowała, żeby ktoś dodał jej otuchy i trochę też poprowadził za rękę w tym charytatywnym świecie. Wbrew temu, co mogło się wydawać, poruszanie się po nim nie jest wcale takie proste.
Uniosła jedną brew ku górze i zerknęła na niego tak, jakby trochę sobie jednak ujmował. - Odrobinę pomóc? Jesteś pewien, że rozmawiamy o tym samym? Twoja pomoc to coś ogromnego, Lennart - zauważyła, po czym spojrzała na niego wymownie. Była pewna, że bez niego nie zdoła z niczym ruszyć naprzód i w tej kwestii zamierzała się z nim spierać. Odpuścić mogła tę kolejną, choć i tak posłała mu przy tym wymowne spojrzenie. Chciała przecież wyłącznie odwdzięczyć się za jego pomoc, ale jeśli miałby czuć się z tym nieswojo, mogła chyba się z tego wycofać. - Chciałabym sięgnąć jak najdalej. Pamiętasz, jak to wszystko wyglądało w Afryce. Tam naprawdę nie ma nikogo, kto mógłby tym zwierzętom pomóc. Tutaj zresztą też znajdą się ludzie, którzy tylko czekają, żeby im zaszkodzić. Nie oczekuję, że od razu zrobię z tego coś wielkiego, ale jeśli to byłoby możliwe, miło byłoby sięgnąć trochę dalej - wyjaśniła, sięgając po serwetkę, którą teraz zaczęła się bawić. - Ale wiem, że to będzie wymagało sporo czasu. I pewnie jeszcze więcej pracy, ale… Od tego tu jesteśmy - stwierdziła, po czym uśmiechnęła się łagodnie. Może rzeczywiście razem mogli zdziałać cuda?

lennart halsworth
Felietonista i podróżnik — The Cairns Post
39 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
Po tym jak zostawił narzeczoną dla kobiety, którą poznał podczas jednej z misji w Ghanie, jest święcie przekonany, że afrykańska wiedźma rzuciła na niego klątwę. Nie ma ani narzeczonej ani miłości swego życia, bo ta zginęła w wypadku samochodowym kilka dni po powrocie z Afryki.
W przeciwieństwie do niej, w życiu Lennarta obecnie nic nie układało się tak jak powinno. Od momentu jego powrotu do miasteczka, zdążył popełnić tak wiele błędów, które kosztowały go rozpadem związku i utratą kobiety której pragnął, że jedyną rzeczą na której chciał się teraz skupić była p r a c a. Miał wrażenie, że tylko to robił jak należy, dlatego poświęcał się temu w pełni, siedząc do późna w redakcji, a także w domu, ślęcząc nad tekstami do wschodu słońca. Brakowało mu kolejnego wyjazdu, który pochłonąłby go bez pamięci i pozwoliłby na to by resztki pozytywnej energii zainwestował w działanie, mające na celu pomoc innym, jednak dobra okazja ku temu, nadarzyła się w momencie gdy Gemma przyszła do niego z propozycją małej współpracy. Co prawda miał jedynie uruchomić swoje skromne kontakty i podzielić się radą, jednak w zupełności mu to wystarczało. Cieszył się, że jego stara znajoma zdecydowała się działać w tym sektorze pomocy publicznej, bo uważał, że ludzi i fundacji niosących pomoc nigdy za wiele. Tym razem, działania tyczyły się zwierząt, więc to dla niego zupełnie nowe ale i bardzo ekscytujące zadanie.
To się dopiero okaże, nie chwal dnia przed zachodem słońca. Trochę świata zwiedziłem, swoje widziałem ale pamiętaj, że ekspertem nie jestem. Fundacji też nigdy nie prowadziłem — wyjaśnił na wstępie, nie chcąc tym samym by dziewczyna przed wcześnie go chwaliła. Nie był pewien czy uda mu się pomóc, jednak zamierzał zrobić wszystko co w jego mocy by urzeczywistnić start fundacji. Może odczuwał delikatną presję, nie chcąc jej tym samym zawieść? Najwidoczniej był jedynym co jej teraz pozostało, a przecież nie chciał by jej plany i godne podziwu starania legły w gruzach.
To zrozumiałe. Musimy jednak od czegoś zacząć i jeśli zdecydujesz się na Afrykę, to mam kilku znajomych, którzy mogliby nam pomóc trafić do innych. Są to także lokalni przewodnicy, opiekunowie zwierząt i zoolodzy, którzy pomogą nam zorientować się w potrzebach — przedstawił jej swoje możliwości, gdyż przy zbiórce funduszy, warto by ustalić cel na jaki zbierali. Ludzie których poznał w Ghanie, Kenii czy Tanzanii tak jak oni, pomagali ludziom i zwierzętom w swoich obszarach i pewien był, że gdy tylko nadarzy się możliwość, wspomogą ich wiedzą oraz działaniami.
No i konieczne jest ustalenie funduszu założycielskiego na start i spisanie aktu fundacyjnego — dodał, a gdy kelnerka zjawiła się przy ich stoliku, posłał jej ciepły uśmiech i przerwał dyskusję by złożyć zamówienie.
Ja poproszę schłodzone piwo w butelce oraz danie obiadowe z grillowanym dorszem i frytkami — odparł i przeniósł wzrok na siedzącą naprzeciw Fernwell.


Gem Fernwell
weterynarz oraz opiekun lwów — cairns zoo
33 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Weterynarz i opiekunka lwów w Cairns zoo. Przeszło trzy lata temu wróciła z długoletniego pobytu w Kenii, gdzie pracowała ze zwierzętami w Parku Narodowym Nairobi. Aktualnie myśli o założeniu własnej fundacji, a poza tym próbuje zbudować swoją przyszłość z Clayem.
Wydawało jej się, że w aspekcie osobistym miała wszystko, czego od życia potrzebowała. Po raz pierwszy tkwiła w związku, w którym nie brakowało ani uczuć, ani zaangażowania, dlatego miała poczucie tego, że to, co tworzyła wspólnie z Clayem, miało prawo się udać. Wydawało jej się jednak, że nieco więcej mogła osiągnąć na podłożu zawodowym, gdzie do niedawna radziła sobie nieźle, a jednak pewne wydarzenia doprowadziły ją do wniosku, że to, co robiła, to było zwyczajnie za mało. Starała się pomóc zwierzętom, a jednocześnie nie tak dawno temu zyskała przeświadczenie o tym, że jej szefostwo działało na ich szkodę, do czego ona nie chciała przyłożyć ręki. Walczyła z tym, prawdopodobnie ryzykując przy tym swoją posadę, ale wówczas nie miało to dla niej większego znaczenia. Zresztą, odniosła na tej płaszczyźnie sukces, nie czując się jednak tak, jakby miała powody do świętowania. Te zyskać miała dopiero wtedy, kiedy uda jej się postawić na nogi organizację, która bezpośrednio zajmie się pomocą. Przez zupełny przypadek stworzyła więc sobie kolejne marzenie, które za wszelką cenę zamierzała spełnić, przekonana o tym, że robiła coś dobrego. Potrzebowała jednak pomocy, a osobą, która mogła jej tej pomocy udzielić, był właśnie Lennart. Sam fakt, że chciał się w to zaangażować, znaczył dla niej wiele, dlatego pragnęła jakoś mu się odwdzięczyć. To jednak uniemożliwił jej, kiedy zdecydował się sam zapłacić za swój obiad. No i jak miała mu teraz podziękować?
- Ale masz pewne znajomości. Znasz ludzi, którzy będą w stanie mi pomóc. To znacznie więcej, niż sama kiedykolwiek byłabym w stanie załatwić, więc… Jeśli uda mi się to w końcu postawić na nogi, będzie to głównie twoja zasługa - oznajmiła, a jej usta wykrzywiły się w uśmiechu. Nie chciał, żeby mu dodawała, natomiast ona miała wrażenie, że on sam znacznie sobie ujmował. Naprawdę uważała, że jego pomoc była nieoceniona. - Współpracują z kimś? No wiesz, mają jakąś fundację, która próbuje im pomóc? - zapytała, ponieważ na tyle, na ile sama sięgała pamięcią, nie była w stanie przypomnieć sobie, aby w Kenii ktoś wyciągnął do nich rękę. W większości przypadków ze wszystkim musieli radzić sobie sami, a uzbieranie pieniędzy na tak ubogich terenach graniczy niemalże z cudem. Ludzie nie mieli ich na własne potrzeby, dlatego nie kwapili się do tego, aby przeznaczać je na zwierzęta, co Gemma po części rozumiała, a jednak warto nadmienić, że sama poświęciłaby dla nich wiele. Później skupiła się na jego słowach, ale zanim odpowiedziała, złożyła swoje zamówienie. - Czyli mnóstwo papierologii… Jeśli chodzi o fundusz, mam trochę oszczędności, które mogłabym na to przeznaczyć, ale nie będzie tego wiele - nie spała na pieniądzach, ale to nie znaczy, że nie zamierzała poświęcić pewnej ich ilości. Chciała przecież dać ludziom jakiś przykład. - Część pozwoleń udało mi się już załatwić. Teraz zależy mi głównie na znalezieniu kogoś, kto będzie chciał podjąć się współpracy - wyjaśniła, jednocześnie nakierowując go na to, czego konkretnie od niego potrzebowała. Chciała przecież, żeby ta współpraca poszła im jak najsprawniej.

lennart halsworth
Felietonista i podróżnik — The Cairns Post
39 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
Po tym jak zostawił narzeczoną dla kobiety, którą poznał podczas jednej z misji w Ghanie, jest święcie przekonany, że afrykańska wiedźma rzuciła na niego klątwę. Nie ma ani narzeczonej ani miłości swego życia, bo ta zginęła w wypadku samochodowym kilka dni po powrocie z Afryki.
Niezależnie od motywu, który pchnął ją w stronę niesienia pomocy zwierzętom na kontynencie jak i poza nim, interesowały go tylko i wyłącznie jej intencje, które bez wątpienia kierowane były z głębi jej dobrego serca. Prawdą było, że takich fundacji była cała masa, jednak nie istniała sposobność, by te istniejące już organizacje były w stanie pomóc każdemu. Jedne zbierały środki na chore dzieci, inne na seniorów, inne dla potrzebujących rodzin ale istniały też takie, które wspierały dzikie zwierzęta. Było ich jednak za m a ł o.
Sam bym sobie tej zasługi nie przypisał ale chyba nie spotkaliśmy się tu by o tym debatować, co? — zaśmiał się, czując, że nie był to czas by rozwodzić się nad tym, kto przyczynił się do postawienia tejże fundacji na nogi. Była to jej inicjatywa i jej organizacja, a on jedynie pragnął ją w tym wesprzeć. — Mam jedynie nadzieje, że te kontakty na coś się przydadzą — dodał i wzruszył ramionami, nie mając pewności czy uda mu się z nich skorzystać. Wiedział jednak, że byli to ludzie, którzy tak jak oni, dbali o dobro każdej potrzebującej istoty i zrobią co w ich mocy by dołożyć kolejną cegiełkę do tej jakże szlachetnej inicjatywy.
Z tego co wiem, zgłaszali się do fundacji, które robiły jakieś zbiórki ale środków pieniężnych ciągle brakuje. W Afryce działają głównie takie zbiórki mające na celu pomagać ludziom i to właśnie do nich trafiają największe pule pieniędzy. Brakuje jednak środków na leczenie dzikich zwierząt, które są przywożone przez opiekunów, którzy funkcjonuje na danym obszarze. Takich swobodnych sanktuariów jest cała masa, w każdej części kontynentu — wyjaśnił na podstawie informacji, które posiadał od osób z którymi wciąż utrzymywał kontakt. Taka sama sytuacja panowała jednak w Azji, Ameryce Południowej oraz samej Australii. Musieli jedynie wybrać punt od którego dziewczyna chciałaby zacząć; później, będą rozszerzać tę działalność o kolejne, potrzebujące miejsca na mapie świata.— By postawić fundacje na nogi, nie potrzebujesz nie wiadomo jakiej kasy. Podobno wystarczy przeznaczyć na fundusz założycielski nawet tysiąc złotych. Jeśli zaczniesz działać, trzeba będzie pomyśleć o jakiejś stronie internetowej, grafice i reklamie, by informacja o zbiórkach trafiała do każdego. Nikt nie przeleje ci nawet złotówki jeśli nie będzie wiedział o istnieniu fundacji i tym, czym się zajmuje — wzruszył ramionami, zdając sobie sprawę z tego, że nie była to część budowania organizacji, którą pragnęła się zająć. Dużo zbiórek funkcjonowało jednak w internecie, więc należało mieć stronę, która by przedstawiła koncepcje jaj działania, wskazałaby wspierane miejsca i przerzucałaby zainteresowanych do uwierzytelnionej płatności.
Ludzie, których poznałem, ci z LionsRock i Colobus Conservation w Kenii na pewno byliby zainteresowani taką współpracą. Mogę was umówić na jakąś video rozmowę. Przestawisz im swój plan i dogadacie się co i jak — zaproponował, podając jej nieco więcej szczegółów, dotyczących osób zainteresowanych taką międzykontynentalną pomocą.


Gem Fernwell
weterynarz oraz opiekun lwów — cairns zoo
33 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Weterynarz i opiekunka lwów w Cairns zoo. Przeszło trzy lata temu wróciła z długoletniego pobytu w Kenii, gdzie pracowała ze zwierzętami w Parku Narodowym Nairobi. Aktualnie myśli o założeniu własnej fundacji, a poza tym próbuje zbudować swoją przyszłość z Clayem.
Uśmiechnęła się łagodnie, zamierzając powiedzieć sobie pas. W pewnym sensie łączyła ich wspólna historia, a jednak nie znali się na tyle dobrze, aby być w stanie czuć się przy sobie w pełni swobodnie. Niektóre aspekty mogły wywoływać pewien dyskomfort, a ostatnie, czego Gemma chciała, to wprawianie go w zakłopotanie. Lennart naprawdę jej pomógł, dlatego pragnęła, by ta współpraca trwała nadal, o czym zresztą dziś zamierzała mu powiedzieć. Zamierzała też podziękować i pewnie zrobi to jeszcze kilkukrotnie, włącznie z tym oficjalnym podziękowaniem, które miało czekać go już po tym, jak Gemma dopnie wszystko na ostatni guzik i będzie mogła powiedzieć, że faktycznie prowadziła fundację. Nie mogłaby wówczas nie wspomnieć, że i on dołożył do tego swoją cegiełkę. - Wiem, wiem - odparła, myślami wracając do czasów, kiedy sama jeszcze pracowała w Afryce. Kiedyś uważała to miejsce za zjawiskowe, a jednocześnie to właśnie z nim wiązała swoje marzenia. Teraz nie umiała już wyobrazić sobie tego, że mogłaby ponownie wrócić tam i spróbować tego raz jeszcze, a wszystko przez bolesne wspomnienia, które zagnieździły się w jej głowie. Dalej pamiętała, jak ciężko było jej przyjąć wieść o tym, co stało się z jej znajomymi. Chciała dalej pomagać zwierzętom, ale nie chciała drugi raz doświadczyć czegoś takiego - czy to czyniło z niej złą osobę? Czy to oznaczało, że nie mogła pomagać im na odległość? Chciała wierzyć, że jest inaczej. - W takim razie będę musiała poszukać kogoś, kto się tym zajmie. Kompletnie nie znam się na stronach internetowych, a gdybym sama zdecydowała się na na zrobienie jakiejś grafiki, pewnie bardziej przypominałoby to kwadrat niż jakiekolwiek dzikie zwierzę - stwierdziła, skubiąc przy tym swoją porcję jedzenia widelcem. Przez to, że poświęciła swoje życie zwierzętom i Afryce, nie była szalenie skomputeryzowana. Jasne, potrafiła zrobić podstawowe rzeczy, ale żadna z niej projektantka stron internetowych, więc w tej kwestii na pewno potrzebowałaby czyjejś pomocy. Tym mogła jednak zająć się sama i może nawet wiedziała, do kogo w pierwszej kolejności powinna się zwrócić. - Byłoby świetnie. Chętnie posłucham też o tym, czego tak właściwie potrzeba. Niby sama tam byłam, ale… Nigdy nie zajmowałam się tym od tej strony - stwierdziła, lekko wzruszając przy tym ramionami. Sięgnęła po szklaneczkę z wodą i upiła niewielki łyk. - Planujesz tam kiedyś wrócić? - zapytała, odbiegając nieznacznie od ich głównego tematu. Mieli na tej płaszczyźnie podobne doświadczenia, dlatego była ciekawa jego zamiarów. Może też chciała dowiedzieć się, czy i on z pewnymi rzeczami radził sobie tak, jak radziła sobie ona? Odkąd wróciła, miała wrażenie, że pewnych kwestii jej najbliżsi nie będą w stanie zrozumieć - w końcu skąd mieli wiedzieć co to znaczy stracić znajomych w zamachu?

lennart halsworth
Felietonista i podróżnik — The Cairns Post
39 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
Po tym jak zostawił narzeczoną dla kobiety, którą poznał podczas jednej z misji w Ghanie, jest święcie przekonany, że afrykańska wiedźma rzuciła na niego klątwę. Nie ma ani narzeczonej ani miłości swego życia, bo ta zginęła w wypadku samochodowym kilka dni po powrocie z Afryki.
Pomimo wspólnego wyjazdu, nie utrzymywali stałego kontaktu od powrotu do domu. Relacja ta opierała się głównie naw wymianie komentarzy w social mediach i kilku zdań przy przypadkowych spotkaniach, jednak byli dwójką całkowicie obcych sobie ludzi. Cieszył się więc, że zdecydowała się zwrócić z prośbą do niego i zaufała mu na tyle by powierzyć część pracy nad fundacją jego kontaktom. Życzył jej jak najlepiej i wierzył, że organizacja ta wspomoże wiele szczytnych celów, jednak jeśli miał sposobność dołożyć od siebie mała cegiełkę to robił to bez wahania. Poznał wielu wspaniałych ludzi w Afryce i wiedział jak bardzo zależało im na ochronie i zdrowiu tych zwierząt, dlatego wiedział, że szykowała się naprawdę fajna grupa wsparcia.
Poszukaj w internecie. Jest wielu freelancerów, którzy na pewno nie mieliby z tym problemu, a i pieniędzy by z ciebie nie zdarli. No i trzeba wykupić miejsce w sieci na stronę fundacji ale z tym niestety też ne pomogę — skrzywił się, żałując, że nie miała w nim więcej wsparcia ale niestety, nie znał się na wszystkim. Nie miał by nic przeciwko gdyby poprosiła go o stworzenie treści na stronę, tj. opisów czy zdjęć, których był autorem.
Być to jedno, a znać potrzeby tych zwierząt to drugie. Nie jesteśmy specjalistami i nie wiemy jak wygląda ich życie na co dzień ale w tym pomogą nam właśnie ci ludzie — wyjaśnił, nie mogąc się doczekać tej burzy mózgów i długich rozmów, które niedługo miały skutkować poprawą życia zwierząt w Afryce i na innych, równie odległych kontynentach.
Jej pytanie sprawiło, że spuścił wzrok i uniósł kąciki ust ku górze. Tak naprawdę często zadawał sobie to pytanie, jednak po ostatniej podróży, wywracającej jego życie do góry nogami, nie był pewien czy nie powinien przypadkiem osiąść na dłużej w redakcji. Wiedział jednak, że w ten sposób nie spełniłby się w roli felietonisty i nie miał by żadnego materiału. —Chciałbym ale nie wiem co przyniesie przyszłość. Na ten moment dopinam na ostatni guzik treści, które zwiozłem z Ghany, a potem? Kto wie — wzruszył ramionami i przejął od kelnerki kuflem z piwem, który dostarczyła mu przed głównym posiłkiem. — Może twoja fundacja ma mi powody by tam wrócić? — zapytał, nie ukrywając, że cieszył by się z takiej wspólnej podroży w imię niesienia pomocy tamtejszym organizacją.


Gem Fernwell
weterynarz oraz opiekun lwów — cairns zoo
33 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Weterynarz i opiekunka lwów w Cairns zoo. Przeszło trzy lata temu wróciła z długoletniego pobytu w Kenii, gdzie pracowała ze zwierzętami w Parku Narodowym Nairobi. Aktualnie myśli o założeniu własnej fundacji, a poza tym próbuje zbudować swoją przyszłość z Clayem.
Może nie znaleźli wspólnego języka, a może po prostu po powrocie do domu Gemma potrzebowała odciąć się od tego wszystkiego. Może potrzebowała czegoś, co pomogłoby jej zapomnieć o negatywnych przeżyciach, zamiast bezustannie jej o tym przypominać, dlatego utrzymywanie stałego kontaktu z Lennartem wydawało jej się wcześniej złym pomysłem. Obecnie odrobinę się pozbierała. Pogodziła się z myślą o tym, że jej znajomi nie mieli już wrócić, a wszystko to, czego doświadczyła w Afryce, pozostawiła za sobą. Wydawało jej się zatem, że wyszła na prostą, choć te spotkania przypomniały jej bolesne przeżycia. Starała się jednak nie przywiązywać do nich i zamiast skupiać się na własnych problemach, przekierować całą swoją energię na to, co próbowała osiągnąć. Bo tak, nadal wierzyła w to, że jeśli uda jej się założyć fundację, zdoła zdziałać wiele dobrego, a Lennart cały czas utwierdzał ją w przekonaniu, że miała na to realną szansę. Dzięki niemu uwierzyła, że byli w stanie coś osiągnąć.
- Jasne, załatwienie tego powinno być akurat najmniejszym problemem - przyznała otwarcie, a jej usta wykrzywiły się w łagodnym uśmiechu, co oznaczało mniej więcej tyle, że mówiła całkiem szczerze. O ile nie znała się na stronach internetowych, była przekonana, że do ogarnięcia tego znajdzie kogoś z łatwością - na pewno prędzej niż kogoś, kto znał się na prowadzeniu fundacji, a jednak proszę, i w tym aspekcie udało jej się znaleźć pomocnika. - Podzwonię. Może jeszcze uda mi się złapać kogoś z Nairobi - zastanowiła się na głos, a później lekko pokiwała głową. Były to rzeczy, które mogły zaczekać aż wróci do domu. Teraz mogła natomiast chociaż przez chwilę skupić się na czymś innym, dlatego zadała mu tamto pytanie, w rzeczywistości jednak nie tyle zastanawiając się nad jego odpowiedzią, co nad tym, co powiedziałaby sama. Zagryzła lekko dolną wargę, palcami bawiąc się serwetką. - Może - stwierdziła, lekko wzruszając przy tym ramionami. - Chociaż nie jestem pewna, czy sama byłabym jeszcze w stanie spojrzeć na to miejsce tak samo - przyznała. Kiedyś naprawdę pokochała Afrykę - zapałała do niej szczerym i głębokim uczuciem, ale ono zostało zawiedzione w momencie, w którym zdarzyły się tamte zamachy. Wiedziała przecież, że w Kenii już wcześniej nie działo się dobrze, ale nigdy dotąd nie dotknęło to jej bezpośrednio. Wydawało jej się, że byli ponad to, bo pomimo niekorzystnej sytuacji politycznej byli w stanie nieść pomoc zwierzętom, ale najwyraźniej i oni nie byli w stanie uciec przed terrorystami. Jak więc miałaby ponownie pokochać miejsce, które tak wiele jej zabrało?

lennart halsworth
Felietonista i podróżnik — The Cairns Post
39 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
Po tym jak zostawił narzeczoną dla kobiety, którą poznał podczas jednej z misji w Ghanie, jest święcie przekonany, że afrykańska wiedźma rzuciła na niego klątwę. Nie ma ani narzeczonej ani miłości swego życia, bo ta zginęła w wypadku samochodowym kilka dni po powrocie z Afryki.
Brak odzewu z jego strony nie był w żadnym wypadku spowodowany niechęcią do jej osoby. Zwyczajnie prowadzili osobne życia, mieli własne zajęcia i towarzystwo, a nie zapominajmy, że doba miała jedynie dwadzieścia cztery godziny w ciągu których niekiedy Lennart nie miał nawet czasu przysiąść i pozwolić sobie na odrobinę relaksu. Podczas wspólnego wolontariatu naprawdę bardzo polubił Fernwell i cieszył się z tego, że ktoś z jego małego miasteczka znalazł się w tym samym miejscu na kuli ziemskiej co on sam, ale zwyczajnie nie starczało mu czasu na to by pielęgnować każda zawiązaną relację. Przynajmniej nie na takim samym poziomie. Gdy jednak dziewczyna odezwała się do niego, nie zamierzał odmawiać, bez względu na to czy pragnęła spotkać się i zwyczajnie napić kawy w towarzystwie dawnego partnera w podróży czy tez omówić sprawy biznesowe. Tak czy inaczej, naprawdę miło było oderwać się od obowiązków i natłoku uderzających w niego myśli.
Fajna sprawa z tą fundacją, muszę przyznać — wyznał szczerze, widocznie zdumiony jej działaniami. Szanował każdego kto wychodził z pomocą do innych, niezaleznie czy chodziło o człowieka czy zwierzę. — Sam od zawsze chciałem pomagać na większą skalę ale przyznaję, że chwilami nie wiem już w co włożyć ręce. Co prawda moja praca mocno wiąże się z takimi wyjazdami i mogę sobie połączyć obowiązki zawodowe z wolontariatem ale po powrocie do domu też czeka na mnie masa obowiązków i nie dałbym chyba rady tego pociągnąć, na pewno nie w pojedynkę — dodał i westchnął cicho, żałując, że nie mógł być w dwóch, a najlepiej trzech miejscach jednocześnie.
Gdy zaczynał swą przygodę z podróżowaniem i wolontariatem, sam nie był pewien czy po pierwszym wyjeździe będzie w stanie wrócić i przyglądać się tej biedzie ponownie ale pomoc potrzebującym rodziną, uśmiech dzieci uczęszczających na zajęcia w nowo zbudowanych szkołach i poczucie, że dołożył cegiełkę by zmienić ich życie na lepsze, rekompensowało wszystko. Nigdy nie czuł się bardziej potrzebny.
Też tak mówiłem ale gdy raz uda ci się odmienić czyjeś życie, nie będziesz chciała na tym poprzestać — odparł z uśmiechem i chwycił za butelkę, upijając z niej kilka łyków chłodnego piwa — A jak ma się sytuacja w naszym sanktuarium? Pamiętam, że chyba właśnie tym się zajmujesz na co dzień, prawda? — zapytał, ściągając brwi i przyglądając jej się z widocznym zainteresowaniem.


Gem Fernwell
weterynarz oraz opiekun lwów — cairns zoo
33 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Weterynarz i opiekunka lwów w Cairns zoo. Przeszło trzy lata temu wróciła z długoletniego pobytu w Kenii, gdzie pracowała ze zwierzętami w Parku Narodowym Nairobi. Aktualnie myśli o założeniu własnej fundacji, a poza tym próbuje zbudować swoją przyszłość z Clayem.
Kierowali się w życiu podobnymi priorytetami, a jednak to wcale nie musiało przesądzić o tym, że nagle staliby się sobie wyjątkowo bliscy. Najwyraźniej brakowało czegoś, co mogłoby bardziej popchnąć ich ku sobie, ale fakt, że na co dzień nie utrzymywali ze sobą kontaktu, nie oznaczał wcale, że nie mogli zmienić tego, kiedy w grę wchodziło coś ważnego. A tak właśnie Gemma postrzegała to, co próbowali zrobić aktualne. Założenie fundacji nie było przecież czymś, co tylko jej miało pomóc poczuć się lepiej. Nie, to przede wszystkim miało poprawić jakość życia wielu zwierząt, zatem stwierdzeniem na wyrost nie byłoby to, że obojgu naprawdę zależało. A skoro tak, nie ma sensu dalsze analizowanie tego, jak potoczyła się ich znajomość, ponieważ w ostatecznym rozrachunku największe znaczenie miało to, że odnaleźli drogę do siebie i teraz razem mogli zbudować coś dobrego.
Uśmiechnęła się, mając wrażenie, że chwalił jej działania głównie dlatego, że je rozumiał. To również miało dla niej spore znaczenie, bo w końcu czym były słowa osób, które tak naprawdę nie miały pojęcia, z jak ciężką pracą wiązało się takie zaangażowanie? Oni oboje w pewnym sensie doświadczyli tego na własnej skórze. - Chyba nikt nie byłby w stanie pociągnąć tego w pojedynkę. A ja muszę porządnie zastanowić się nad tym, co zrobić ze swoją pracą. Niby nie chciałabym zostawiać tych zwierząt samych, ale ostatnio mam wrażenie, że sytuacja stanęła tam na głowie - dodała, robiąc przy tym wymowną minę. Najpewniej słyszał o całym tym zamieszaniu, które przeszło rok temu rozpętało się wokół jednego z lwów. Gemma włożyła wtedy dużo pracy w rozwiązanie tego konfliktu tak, aby nie ucierpiało na nim niewinne zwierzę, ale sam fakt, że do czegoś takiego doszło, mocno zaburzył jej spojrzenie na miejscowe zoo. Ówczesną władzą natomiast szczerze gardziła.
Sięgnęła po kubek z kawą i upiła kilka niewielkich łyków, ale na skutek jego pytania odsunęła ją od siebie. Zwilżyła dolną wargę koniuszkiem języka i dopiero wtedy zdecydowała się na odpowiedź. - Nie w sanktuarium, w zoo. Pracowałam w większości z lwami, więc w sanktuarium nie było dla mnie miejsca. A co do sytuacji… Po zmianie szefostwa zrobiło się trochę lepiej, ale dalej nie jest to strzał w dziesiątkę. Nad tym też trzeba byłoby popracować - wyjaśniła, a później jeszcze nakreśliła mu dokładniej sytuację. Reszta popołudnia upłynęła im na podobnych pogawędkach, co zdecydowanie pobudziło Gemmę do działania, którego miała podjąć się zaraz po powrocie do domu.

[akapit]

KONIEC

lennart halsworth
ODPOWIEDZ