była terapeutką — teraz pomaga na farmie
32 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
suddenly she realized that what she was regretting was not the lost past but the lost future, not what had not been but what would never be
four
that's probably the worst idea ever... Ok, let's do this!
Ainsley Remington

Ostatnie kilka dni spędziła próbując znaleźć dobry powód, by nie powiedzieć wymówkę, aby wybić Noah z głowy jazdę na koniu. Nigdy szczególnie nie widział jej się pomysł, aby sadzać chłopca na końskim grzbiecie, ale jej bliskim — bo przecież nie jej — co raz trudniej przychodziło odmawianie mu, teraz gdy nie można było tak po prostu sięgnąć po argument „jesteś jeszcze za mały, musisz trochę podrosnąć”. Noah rósł jak na drożdżach, o czym zresztą nie omieszkał wspomnieć, a jako dowód wykorzystywał framugę drzwi prowadzących do kuchni, gdzie Matylda skrupulatnie stawiała kolorowe kreski, zaznaczając jego wzrost. Bez względu na to jak wysoko sięgały, bała się tak samo, jeśli nie bardziej.
Zwłaszcza po ostatniej sytuacji z Lou…
Na samą myśl o tym, co mogło się stać, traciła czucie w opuszkach palców. Zupełnie jak wtedy, odruchowo próbowała zacisnąć dłonie w pięści, starając się odzyskać kontrolę, ale oczywiście, im bardziej się starała, tym było to trudniejsze, a przez to czuła jeszcze większą panikę. Nie spodziewała się, że to zrozumie. Lecz z drugiej strony, wcale nie próbowała mu niczego wytłumaczyć, zamiast tego wydarła się na niego jak… wariatka. Dopiero gdy ochłonęła, a trwało to trochę, dotarło do niej, że mogła narobić mu problemów. Gdyby tylko jej ojciec się o tym dowiedział… Naprawdę nie trudno zgadnąć, po kim brunetka ma charakter.
Bardzo długo gryzło ją sumienie, a ilekroć Noah wracał do tematu jazdy, który obiecała przemyśleć — oczywiście, że tak — przypominała sobie, że wciąż go nie przeprosiła. Lou, znaczy. Ostatecznie postanowiła, że zajmie się jednym „problemem” na raz, a rozwiązanie jednego z nich dosłownie spadło jej z nieba w postaci… Ainsley. Sama nie wiedziała, dlaczego wcześniej o niej nie pomyślała, dopiero któregoś dnia, widząc ją przy ogrodzeniu, nie wiele myśląc zatrzymała samochód na poboczu. Wyobrażam sobie, że dość niezręcznie próbowała wytłumaczyć, dlaczego sama nie nauczy chłopca — tak byłoby najbezpieczniej — albo dlaczego nie poprosi o to brata, w końcu, nikt nie czuł się w siodle lepiej od niego… Prawda, pomyślała o nim, ale ostatnimi czasy starała się nie wchodzić mu w drogę.
I tak oto zgodnie z planem, Matylda zjawiła się na farmie Atwoodów, zdenerwowana jak nigdy, w przeciwieństwie do Noah, który już dawno puścił jej rękę i pobiegł przed siebie. Wyglądało to komicznie, bo jedną ręką przytrzymywał pas, który uparł się założyć — zniszczony i sporo za duży, prawdopodobnie należał wcześniej do Ala. Zrobiła co mogła, by pasował, dorobiła dodatkową dziurkę, a resztę pasa przewiązała przy klamrze, ale i tak — katastrofa. I dlatego…
Ani słowa o pasku — powiedziała, śmiejąc się pod nosem, gdy podeszła bliżej do blondynki. Oczywiście Noah był pierwszy, już wspinał się po ogrodzeniu, więc odruchowo złapała go za spodnie w pasie. — Jak widzisz, to nie będzie proste!
powitalny kokos
matylda
olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
+ Mathilde Hawkins-Saroyan

Ojciec żartował z niej ostatnio co najmniej kilkukrotnie, że po tylu latach wygnania (tak, używał dokładnie t e g o słowa) musi być jej ciężko przestawić się z pracy w wielkim londyńskim ośrodku na to, co miała tutaj w Lorne. Zdawała sobie sprawę, że to jedna z tych drobnych uszczypliwości, które docelowo celowały w jej nieodżałowane (rodzina niezmiennie, cały czas była w końcu tym faktem zupełnie zachwycona) małżeństwo z Richardem, nie odpowiadała więc nic, jedynie teatralnie wzdychała i wywracała oczami. Tym bardziej, że szybko polubiła spokój i rytm tego miejsca, nawet kiedy przyszło jej się angażować w najdrobniejsze zajęcia tutaj, takie jak konsultacje przy naprawie ogrodzenia. Konsultacje, które o dziwo dość prędko przerodziły się w konsultacje dotyczące nauki jazdy konno. Nie spodziewała się tamtego dnia towarzystwa Mathilde, a tym bardziej jej nietypowej prośby, więc odrobinę w ramach jakiegoś odruchu bezwarunkowego na nią przystała.
A przecież ona nie uczyła jeździć, tym bardziej dzieci.
Nie chodziło o to, że wielka pani z olimpijskimi medalami uważa że pozjadała wszystkie rozumy świata w kwestii tego, że czuje się najlepiej w siodle. Nie chodziło o to, że między Bogiem a prawdą bywała przecież dosyć wyniosła. Powód był prosty - pedagog był z niej żaden i przekazywanie wiedzy szło jej jak krew z nosa, nie chciała więc tego robić, tym bardziej że jeśli coś poszłoby nie tak i jej uczeń zaliczyłby twarde lądowanie, nie zamierzała mieć na sumieniu cudzego kręgosłupa. Wątpliwie przecież żałowała nawet tego mocno sfatygowanego, należącego do jej skromnej osoby.
Mimo wszystko zorganizowała całą lekcję na najwyższym poziomie, i gdy młoda Hawkins pojawiła się w stadninie wraz z jeszcze młodszym reprezentantem ich rodu, witała ich ciepło:
- Cześć, ale masz świetny p... - urwała, i słowo honoru, gdyby to była animowana bajka, właśnie widać byłoby jak jej usta same sznurują się na jakiś doskonały supełek. Sama była całą tą lekcją zestresowana, bo nie dość że chodziło w końcu o znajomych (przyjaciół?) to jednak jej podejście do dzieci było do tej pory kwestią dosyć wątpliwą. Doświadczenia w tym temacie zbierała wyłącznie na swoich bratanicach, a biorąc pod uwagę że mieszkały z rodziną na drugim końcu świata, zadanie było utrudnione. - Widzę, że sportowcy już zwarci i gotowi? - postanowiła więc na błyskotliwą zmianę tematu i najwyraźniej jej się udało, bo Noah był z komentarza wyraźnie zadowolony, uśmiechał się właśnie jak szalony i rozpoczynał pod nosem opowieść o tym, jak to ostatnio siedział na koniu, bo... Ciocią Ainsley była najwyraźniej kiepską, bo udawała że słucha porywającej opowieści jednym uchem, a drugie przysunęła w stronę swojej dorosłej rozmówczyni. - To Ala, co? Nie chciał uczyć młodego sam? - rzuciła niezobowiązująco, ich rodziny były sąsiadami w końcu nie od dziś i pewne rzeczy były chyba bardziej niż oczywiste. Na słowa dziewczyny roześmiała się szczerze i uspokajającym tonem kontynuowała: - Nie martw się, to n i g d y nie jest proste. Mam nadzieję, że się na mnie nie pogniewacie, ale postanowiłam wystawić wam nauczyciela bardziej doświadczonego ode mnie. Mój mąż mówi, że ja uprawiam w jeździectwie już za dużą kaskaderkę, nie powinnam się więc chyba dzielić tym stylem, tym bardziej z małoletnimi - zaśmiała się lekko, choć akurat doprowadzanie Dicka do białej gorączki swoim brakiem ostrożności bawić jej nie powinno, ale przecież nie robiła tego dalej złośliwie, prawda? Musiała jakoś pracować. Zresztą, wcale nie był jej tymi swoimi strażackimi wezwaniami dłużny.
Wystarczyła chwila, by pojawił się obok nich rzeczony nauczyciel, facet w wieku dziewczyn, odstawiony w idealny komplet do jazdy konnej i pokłady cierpliwości, za które ewidentnie powinien dostać premię. Przywitał się, szybko skradł uwagę (i chyba również serce) młodzieży, a panie zostawił minimalnie z boku, odrobinę same sobie.
- Co słychać? - wypaliła bez żadnej zapowiedzi. - Nie wiedziałam cię już chyba sto lat - uśmiechnęła się lekko. Cała Ainsley i jej pokraczne pojęcie o życiu towarzyskim. To w końcu jej nie było w Lorne prawie jakieś piętnaście lat, a kiedy przychodziło co do czego, zachowywała się tak jakby to niczemu winna Mathilde była tą wyrodną kumpelą, która zerwała kontakt.
Atwood Remington, dorośnij że kiedyś w końcu.
ODPOWIEDZ