Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Uśmiechnął się na jej słowa i zareagował cichym, krótkim, niemal bezgłośnym śmiechem. Oczy leniwie świdrowały jej błękitne tęczówki z bliska, a dłonie chłonęły całe te drobne ciało, powoli, rozkoszując tym dotykiem i bliskością ukochanej osoby. Stała się jego najcenniejszym obiektem, który chciał chronić, własną piersią, jeśli najdzie taka potrzeba. Nigdy nie rozumiał zakochanych ludzi, szydził z nich, że prędzej, czy później uczucie minie, że nie da się z nikim spędzić całego życia, ze ludzie nam się nudzą, że zdradzamy partnerów, bo tak jest ciekawiej, bo to coś nowego. Porównywał to do jeżdżenia pierwszym autem całe życie. Sentyment był i nie chciało się go nigdy sprzedawać, pamięta się je do końca życia, ale jakby tak ciągle jeździć jednym, to przecież będzie czuło się niedosyt, a kark zawsze odwróci się za nowszym, ładniejszym modelem. Twierdził, że i z kobietami tak było, a teraz? Był pewien, był tego niemożliwie pewien, że mógłby tym jednym, wspaniałym okazem jeździć do swojego ostatniego oddechu. Gabrielle stała się wszystkim i kiedy tak chłonął ją swym spojrzeniem, dotykiem, pragnął spędzić z nią wszystkie pozostałe mu lata. Czuł jednocześnie zadziwiający spokój, jakby był tym morzem, którego fale spokojnie obijały się o brzeg. Morzem, które potrafi być przerażająco niebezpieczne, a i spokojne, gdy nadejdzie taka pora. Jak teraz. Ona była jego latarnia morską, do której zawsze odnajdzie drogę, nieważne, jaki sztorm będzie musiał pokonać. Choćby miał płynąc wpław, przepłynie. Dla niej.
Czekał ją jeszcze jeden test. Sprawdzian, po którym okaże się, czy i ona tego chce. Niezależnie od tego, czy był bogaty, czy biedny, czy zdrowy, czy chory, czy był Aresem Kennedym, czy Angelo Denaro. Pragnął, jak jeszcze niczego w całym swoim życiu, by prawda z jaką niedługo stanie oko w oko jej nie przygniotła. By słysząc z jego ust "jestem przyszłym ojcem chrzestnym Sycylii" nadal patrzyła na niego tak, jak właśnie w tym momencie. Ten wzrok wwiercał się w jego duszę, sprawiał, że otwierał jedyne, małe, niemal niewidoczne przejście do swojego skamieniałego serca.
-Nie dziękuj mi za to najdroższa. Robię dla ciebie to wszystko, bo na to zasługujesz, a nie żebyś była mi wdzięczna... - Nagle coś błysnęło w jego oku. - Chociaż... nie obrażę się za okazywanie wdzięczności na kolanach. - Miało to wiele znaczeń, ale... ona wiedziała, o czym mówił. Doskonale. Taki właśnie był romantyzm Angelo. Roześmiał się pod pocałunkiem swojej ukochanej, głaszcząc jej zaróżowiony polik z czułością.
Nagle... Co? Zdezorientowany spojrzał na wystrzelona w górę Gabi, która wyglądała, jakby właśnie coś złego zrobił. Zrobił? Nawet zaczął się zastanawiać, czy przypadkiem nie dostała jakiegoś szoku, czy nie wróciły nagle wspomnienia z wieczoru, którego wolał nie pamiętać, czy przypadkiem o czymś nie zapomniał, albo... chuj wie co! Oparł się na łokciach, a pomiędzy brwiami pojawiła się cienka zmarszczka. Patrzył na nią pytająco, kilka sekund, dał jej kilka sekund, które jeśli miną, zacznie działać, ale jej usta otworzyły się i przyszło z nich wyjaśnienie, na które parsknął śmiechem. Martwił się! A ona... po prostu martwiła się o jedzenie. Opadł na poduszkę, złapał drugą i schował w niej twarz. Szybko jednak cisnął nią w siedząca nad nim Gabi Ależ ona jest piękna z rana... Poczochrane włosy, jej delikatnie zaczerwienione policzki, ten przejęty wyraz twarzy... Piękna była i niemożliwa Poduszka, którą w nią cisnął, uderzyła lekko w jej twarz i rozczochrała włosy jeszcze bardziej.
- Już myślałem, że coś się stało! Głupia... - Usiadł również i ujął jej polik, przyciągając w swoją stronę, by pocałować krotko ponętne usta.
- O to się nie martw. Chodź. Musimy się zbierać. Śniadanie niestety zjemy już w domu... myślę, że marzysz o prysznicu i toalecie co myszko? - To przyszło tak naturalnie. Nagle, jakby ta noc była magiczna, przestał czuć wstyd w okazywaniu jakichkolwiek uczuć, a z języka zszedł jakby niewidziany supeł, który nie pozwalał mu mówić pewnych rzeczy. Trochę tak, jakby przeszedł jakieś elektrowstrząsy....
A czy to dobrze, czy źle, okaże się z czasem.
Tymczasem jednak pomógł zebrać się Gabi i poszli do podstawionego samochodu Aresa. Dość tych emocji jak na jedną noc...

/ Koniec

Gabrielle Glass
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
ODPOWIEDZ