Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Czas wydawał się pędzić, nie zatrzymał się... Leciał przed siebie, wskazówki zegara wiszącego nad drzwiami sypialni odliczały sekundy z prędkością światła, ona naprawdę nie wiedziała, co ma robić. To wszystko trwało zaledwie kilka minut, a ona miała wrażenie, że było to kilka godzin.
Nastolatka była przerażona, ale za wszelką cenę starała się zachować trzeźwość umysłu. Ludzie różnie reagują w sytuacjach stresowych — jedni kompletnie się wyłączają, głupieją, inni wpadają w panikę i uciekają, a jeszcze innych stres napędza do działania i całkiem prawidłowych reakcji. Gabi chyba nie należy do żadnego z tych konkretnych typów, ale teraz widząc jego strach i cierpienie... Musiała być silna, musiała zachować rozsądek i pomóc osobie, na której jej zależy.
Ares się totalnie rozsypał i wyglądał tak jak przerażone dziecko, które zgubiło mamę w wielkim markecie i nie mogło jej odnaleźć, jak ktoś bardzo mocno skrzywdzony przez świat, a ten ból dla Gabi był jeszcze gorszy niż widok rudej małpy na kolanach, z jego penisem w ustach. Tamto to była tylko cielesna rozkosz niemająca nic wspólnego z tym co ich łączyło. Tylko co to właściwie było? Już sama nie wiedziała, zgubiła się tak samo jak on.
Naszła ją taka dziwna myśl, że poczuła chłód rozlewający się we wnętrzu ciała. Co on musiał przeżyć... Te wszystkie blizny, ten atak paniki. To musiało być to słynne PTSD, nic innego. Tylko jak z tym sobie poradzić? Przecież nie znała się na psychologii, nie wiedziała, co robić. Mogła jedynie być przy nim, okazać wsparcie, zrozumienie, spróbować ściągnąć go z powrotem, ale mimo starań marnie jej szło, czuła, że zawodzi na całej linii. Czuła się bezsilna, bezradna wobec tego co czuł, nie umiała mu pomóc i to było najgorsze uczucie, bo gdyby mogła, oddać cokolwiek miała — zrobiłaby to bez wahania tylko po to, by zobaczyć jego uśmiech, by znów patrzeć, jak odstawia dzikie pląsy z aperolami w rękach, albo jak wtedy przy robieniu pizzy.
- Angelo? Kim jest Angelo... Mam po niego zadzwonić? On wie, jak ci pomóc?- starała się brzmieć spokojnie, choć głos jej się łamał. Płakała razem z nim, a powinna być twarda, spokojna i nie okazywać słabości teraz kiedy on był tak kruchy, że wystarczyłby podmuch wiatru, by rozsypał się w pył.
Żadna odpowiedź nie przyszła, na całe szczęście poszedł za nią na to cholerne łóżko, zaufał jej, że nie pójdzie z nim na balkon i nie wypchnie go przez barierkę prosto na podjazd dla gości.
Cholera, a może potrzebował właśnie tego typu pierdolnięcia? Nie. Czuła, że to nie jest odpowiednia metoda, dlatego ucieszyła się, że się położył. Zwinął się w taki ciasny kłębek... Objęła go szczelnie ramionami, wtuliła jego twarz w swoje piersi, bo wszyscy wiedzą, że cycki to najlepsze lekarstwo na całe zło tego świata. Oczywiście nie myślała w tych kategoriach, nie żartowała sobie w głowie, zwyczajnie instynktownie, opiekuńczo go do siebie przytuliła, jak małego chłopca, który miał senny koszmar i potrzebował wsparcia.
- Jestem, nie zostawię cię, będę obok cały czas. Zamknij oczy... Zaśnij... To ci pomoże.- powiedziała spokojnie, choć łzy same ciekły po jej policzkach, z opuchniętych już oczu. Nie wiedziała, skąd jej się to wzięło, ale zaczęła cichutko nucić jakąś kołysankę. Nie pamiętała gdzie ją słyszała i czemu przynosiła takie ukojenie. Ta melodia była taka znana, a tak odległa... Jakby słyszała ją w poprzednim życiu. Nuciła spokojnie i gładziła plecy Aresa uspokajająco, chciała, aby czuł się bezpiecznie i już się uspokoił.
Nagle zaczęła czuć, że jego mięśnie się rozluźniają, oddech zwalnia i staje się bardziej miarowy, spokojny. To był dla niej jasny sygnał, że usnął, ale nie przestała nucić, sama się tym uspokajając, kojąc własne skołatane nerwy. Długo nie mogła zasnąć, myśli pędziły w najróżniejszych kierunkach, nie koniecznie tych dobrych. Chciała uciec, wyjść, zniknąć, zostawić go, ale też zostać, trwać tu, tulić go do siebie i nigdy nie wypuszczać. To było takie trudne! Oczywiście, że zabranie rzeczy i zniknięcie byłoby najłatwiejsze, ale Gabi nie lubiła najprostszych rozwiązań, dlatego została i sama usnęła, bo jego bliskość i ciepło przyniosły ukojenie.
Śniło jej się, że płynęła po ciemnym jeziorze przeciekającą łódką prosto w jakieś cierniste krzaki, przez które przezierał jasno świecący księżyc, czuła, że musi się przedrzeć przez te ciernie, by zobaczyć za nimi coś pięknego, coś tam na nią czekało. Nie wiedziała co to było, ale potrzeba zobaczenia tego była silniejsza. Ciernie drapały łódkę zostawiając na niej głębokie rysy, rozdzierały jej białą koszulę i raniły skórę. Już widziała kraniec tej drogi, już światło księżyca było oślepiające, już wyciągała rękę, by rozgarnąć kurtynę złożoną z mniejszych cierni, kiedy nagle otworzyła oczy i oślepiło ją słońce przedzierające się przez okno tarasowe.
Co się stało? Gdzie była? Przez chwilkę nie poznawała tego pomieszczenia, była mało przytomna, ale z każdą sekundą świat stawał się coraz bardziej wyraźny.
Bił od niej jakiś dziwny spokój, patrzyła na Aresa z troską wymalowaną na twarzy. Uciekł jej... Wyplątał ją ze swoich objęć i usiadł. To był dla niej bodziec, też usiadła, gwałtownie. Chciał jechać do domu? Zostawić ją tu? Po tym wszystkim? Nie. Nie było takiej opcji, nie pozwoli mu na to.
Miała tak bardzo rozczochrane włosy, stały w każdą możliwą stronę, na policzku miała ślad odciśnięty od pogniecionej poduszki, musiała spać na szwie, bo od ucha, aż do kącika ust miała odgniecenie.
- Tak... to na pewno były narkotyki...- powiedziała nieco zachrypniętym głosem. Zawsze rano miała lekką chrypkę. Przyznała mu rację, żeby tylko nie musiał się tłumaczyć, żeby nie musiał czuć się głupio z powodu wybuchu płaczu i morza emocji. Faceci inaczej podchodzą do łez niż kobiety, tego nie musiał jej tłumaczyć.
Uklęknęła na łóżku i podsunęła się do Aresa, nie miał koszuli... Musiał ją zdjąć w nocy. Lepiej dla niej, uwielbiała te stalowe mięśnie i wzory na jego skórze. Piękny widok z samego rana.
Zaatakowała jak przyczajony tygrys, ukryty smok. Objęła go za szyję, od tyłu przyciskając się klatką piersiową do jego pleców, a dłonie układając na jego przedramionach.
- Nie wiem, co zrobię... Chyba oboje widzimy, że nie radzę sobie ze wszystkimi obowiązkami.- powiedziała spokojnie i ucałowała go czule w bok szyi. Nie było odwrotu... Musiała zrobić ten ważny krok i zadać to pytanie, bo bez niego dalej będą tkwić w tym bałaganie, zakopując się głębiej i głębiej.
Oparła brodę na jego ramieniu, a ręką pogładziła po klatce piersiowej z niebywałym wyczuciem i czułością.
- Nie zrozum mnie źle... Nie chcę żadnych deklaracji, wyznań nieprzemijającej miłości do grobowej deski, ale... Co właściwie jest między nami? Pogubiłam się, mam mętlik w głowie, pomóż mi go trochę ogarnąć...
Zamilkła, choć chciała mówić dalej, drążyć, pleść po swojemu, pierwszy raz od dawna zastanowiła się nad tym co tak naprawdę chce powiedzieć i kiedy ugryźć się w język.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
To się nie mogło nigdy więcej zdarzyć. Trzymał zawsze w ryzach swoje emocje, nie wracał do traumatycznych wydarzeń, po prostu wypierał je z głowy, jakby nie istniały. Dlatego zdziwił się, ż teraz wróciły, choć i tak dobrze, że nie wszystkie. Kiedy o tym myślał, dochodził do wniosku, że to wszystko nie miałoby miejsca, gdyby Gabi nim nie potrząsnęła. Pamiętał, jak dała mu nadzieję, a później ją odebrała - wycelowała w niego jego własną bronią. Lepiej stało się po drugiej stronie, dzierżyło tę rękojeść, ale już w roli ofiary nie było tak przyjemnie. Pierwszy raz miał okazję się o tym przekonać. Pierwszy raz od lad, od swojego dzieciństwa, do którego po prostu nie wracał, a teraz jego mózg zrobił mu jakiegoś jebanego psikusa i odpierdolił cyrk. Dosłownie w cyrk. Im dłużej o tym myślał, tym bardziej chciał, żeby to się nie wydarzyło, a może właśnie musiało się wydarzyć? Żeby zrozumiał? Jak czuła się Gabi, gdy pierwszy raz złamał jej serce, jak czuła się wczoraj, gdy spowodował tam kolejne pęknięcie. Może przez to, że nie odczuwał empatii, musiał poczuć coś na własnej skórze...
Ale takie upokorzenie?
Upokorzył sam siebie, czuł to każdą komórką ciała. Był gotów z niej zrezygnować, tylko żeby nigdy więcej nie patrzyć w jej oczy. Jak ona na niego teraz spojrzy? Jak na słabego osobnika, nie na faceta. Jak na żałosnego robala, kruchego płaczka. Miał wrażenie, że stracił w jej oczach na męskości, że już nigdy nie będzie dla niej tym silnym facetem, który radzi sobie ze wszystkim.
Spojrzał na nią zaskoczony, gdy przyznała mu rację. Dlaczego to zrobiła? Obydwoje wiedzieli przecież, że wczoraj nie ćpał. Okej, mógł to zrobić nim przyłapała go z Naomi i faktycznie mógł być naćpany, ale przecież rozpoznałaby to po jego oczach i zachowaniu, prawda? Zmarszczył lekko brwi. Czemu nie mówisz, że jestem jakiś jebnięty, albo że potrzebuje jakiegoś leczenia? Nie rozumiał. Jednak... w jakiś sposób cieszył się, że tak powiedziała, że nie drążyła tematu, nie pytała. Uzmysłowił sobie, że Gabi nigdy nie zadawała mu niewygodnych pytań. Miała tak wiele okazji, by to zrobić, ale nigdy... Jakby dopiero do niego dotarło. Nie zadawała mu tych wszystkich pytań, bo nie chciała sprawiać mu dyskomfortu. Nie była wścibska, a cierpliwa - czekała, aż sam jej wszystko wyjaśni. Nawet teraz. On by pękł. Pękłby, gdyby ktoś mu tak zrobił, gdyby ktoś był taki dla niego. Gdyby nie znał wszystkich odpowiedzi i widział, że ktoś coś przed nim ukrywa. Coraz więcej dostrzegał, im dłużnej ją znał, tym więcej rzeczy widział. Dla niego takich dziwnych, niepojętych i zupełnie nowych. To sprawiało, że zyskiwała w jego oczach z każdym takim zachowaniem, że czuł do niej coraz większa sympatię, że coraz bardziej nie chciał wypuszczać jej ze swojego życia.
Ale nie mógł traktować jej dłużej jak trofeum... Nie mogła być traktowana dłużej jak wszystkie inne, bo faktycznie nie była jak inne. N a p r a w d ę się o niego troszczyła. Nie dla swoich własnych korzyści, nie dlatego, że był bogaty, czy piękny. Nie dlatego, że był księciem Sycylijskiej mafii, czy pierdoloną gwiazdką na niebie. Tak teraz na nią patrzył i zwolnił czas. Nie widział w niej już zakochanej gówniary, nieświadomej swoich słów, uczuć i życia. Widział dojrzałą emocjonalnie kobietę, która jedyne czego chciała, to nie odwzajemnienia nawet swoich uczuć, a po prostu ... być. Ona chciała być, dawać, trwać. Dokładnie tak, jak on i jego Rodzina byli dla siebie. Nie dlatego, że tak trzeba, nie dla żadnych korzyści - dla niego.
Zamrugał i nagle jej nie było. Znów zmarszczył brwi i wtedy poczuł nacisk na plecy. Przytuliła go... Po tym wszystkim nadal było w jej dotyku tyle czułości, ciepła. Nie spodziewał się tego. Po całym zajściu, myślał, ze teraz, kiedy już dostrzeże, że poczuł się lepiej, po prostu wstanie, podziękuje mu za współpracę, miło spędzony czas i wyjdzie.
Ale nie. Była tu nadal, wytrwale przy jego boku. Nie potrafił tego pojąć, do dzisiaj nie potrafił tego rozumieć, ale wydawało mu się, że powoli rozumie, już tak tego z siebie nie wypierał.Za to jej bliskość znów go uspokajała. Jej spokój był taki kojący. Sięgnął ręka do jej dłoni, ten dotyk był przyjemny, ciepły i tak... nie potrafił tego określić. To było tak dziwnie intymne.
Palce Aresa wślizgnęły się pomiędzy drobne paluszki dziewczyny. Pewnie ujął jej dłoń w uścisku.
- Dopiero zaczęłaś, masz prawo wszystkiego nie wiedzieć i popełniać błędy. Chciałbym żebyś została... Nie dla mnie. Dla siebie. - Nieznacznie obrócił głowę w jej stronę, a ten pocałunek, który złożyła na jego szyi spowodował dreszcz, który przeszedł przez całe jego ciało. Oparła o niego głowę, więc i on wtulił swój szorstki polik w jej, taki gładziutki i miękki. Przymknął oczy.
Tak. Musieli o tym w końcu pogadać. Cieszył się, że zaczęła ten temat. Ta rozmowa miała wyglądać w ten sposób wczoraj. Mieli miło spędzić wieczór, porozmawiać, a później kochać się całą noc. Teraz to wszystko legło w gruzach, ale dostali drugą szansę. Ares jednak milczał przez chwilę, zbierając myśli, układając je sobie w głowie na nowo, chociaż już wczoraj wiedział co chce powiedzieć. Dzisiaj? Dzisiaj jakby pewne spojrzenie się zmieniło. Tkwił z tym pliczkiem opartym o jej, muskał palcami jej palce i czuł jej ciepło na plecach. Słyszał płytki oddech, jego też był zadziwiająco spokojny. Ta cisza powoli stawała się nieznośna, musiał ją przerwać, musiał w końcu ubrać myśli w słowa.
- Też mam kompletny rozpierdol Gabi. - Odezwał się w końcu cicho, lecz nie poruszył ani o milimetr. Było mu tak dobrze, czuł się bezpiecznie... - Burdel Gabi. Jest totalny burdel między nami. Stałaś się moim przyjacielem. Takim moim ziomkiem. - Uśmiechnął się krótko. - W tak krótkim czasie zyskałaś zaufanie u człowieka, który nie ufa nikomu. - Uświadomił ją w tym w końcu i zamilkł na chwile. Westchnął, odsuwając w końcu policzek i złączył ich spojrzenia z bliska. - Tak, jak mówiłem na jachcie. Z nikim się tak dobrze nie bawię, z nikim tak nie chcę spędzać czasu jak z tobą i robić tych wszystkich szalonych rzeczy. Czuję, że mogę z tobą porozmawiać właściwie o wszystkim, opowiedzieć o moich sekretach, planach. Nigdy nie miałem takiej osoby. Moim najlepszym przyjacielem do tej pory był mój brat, moja Rodzina, ale nie wpuszczałem do życia obcych ludzi. Wiem, że zrobiłem ci straszne gówno i uwierz, że nigdy niczego w życiu tak nie żałowałem. Chcę żebyś się uśmiechała i chcę spełniać twoje marzenia. Chcę być dla ciebie takim samym przyjacielem, jak ty dla mnie i wiedz, że możesz na mnie polegać w każdej kwestii. Niestety... - Wziął głęboki wdech i spojrzał w dół, na ich splecione dłonie. Wypuścił głośno powietrze z płuc. - ... za bardzo mnie pociągasz, żebym mógł się z tobą jedynie przyjaźnić. Wiem też co ty do mnie czujesz, więc to kurwa wykluczone. Stąd ten cały syf Gabi. Chcę cię, ale na swój własny sposób, a wiem, że ty chcesz na zupełnie inny. Cenie sobie wolność, wiesz? Nie lubię być w żaden sposób ograniczany, czy nie lubię czuć presji, że coś muszę, czy nie muszę, a niestety przy tobie to czuję. - Ścisnął nieco mocniej jej dłoń, jakby miała ją zabrać po tym wyznaniu... Nie zrobił tego jednak boleśnie jak wcześniej.
- Nigdy nie byłem w związku. Nigdy Gabi i nie wiem, czy chcę. Widzisz w jaki sposób żyję i wiem, rozumiem, że ci to nie odpowiada. Zrozumiałem, że po prostu cię to boli, co robię, a nie chcę cię ranić. To wszystko jest pojebane.... najlepiej byłoby, gdybyśmy się zwyczajnie przyjaźnili i od czasu do czasu pieprzyli. - Zaśmiał się, tak lekko i prawdziwie, bo teraz, gdy powiedział to na głos, usłyszał jak abstrakcyjnie to brzmi. Niby normalne, niby miał takie relacje, ale kiedy skierował te słowa do Gabi... jakoś tak, go to rozbawiło. Jasne, że to kurwa nie miało prawa się udać.
- Jakoś zawsze brzmiało to lepiej. - Powiedział to w końcu na głos i pokręcił głowa, przenosząc swój wzrok znów na nastolatkę. Wyplątał się z jej objęcia i przekręcił w jej stronę. Klęczeli teraz przed sobą i to teraz on ujął jej policzki w swoje dłonie. Ich twarze były bardzo blisko siebie, a wzrok Aresa wywiercał w błękitnych źrenicach nastolatki dziurę, tak intensywnie w nie patrzył.
- Posłuchaj. Jestem chorym, pojebanym, toksycznym, władczym, narcystycznym egoistą. Łatwo wpadam w furię i najbardziej na świecie nienawidzę gdy ktoś mi coś każe. Jestem w stanie zajebać każdego, kto skrzywdzi kogoś na kim mi zależy i nigdy nie odpuszczam. Uparty ze mnie skurwysyn. Właśnie dlatego chcę ciebie. Chce cię kurwa laska bardziej niż cokolwiek innego. Nic ci nie mogę obiecać, nie jest ze mną łatwo, nie zmienisz mnie. Nigdy. Ale kiedy ktoś zada mi to samo pytanie, które mi właśnie zadałaś, powiem, że między nami jest największe i najpiękniejsze gówno na świecie. - Romantyzm Angelo sięgał właśnie zenitu. Uśmiechnął się, coś w jego oku błysnęło. - I uważam, że to piękne. - Wpił się w jej usta nagle, niespodziewanie, napadł na nie zachłannie, ale nie natarczywie. Całował ją z tęsknotą i wszystkimi tymi kłębiącymi się w nim uczuciami. Był chory na łeb, ale ona tez była... Może się w wielu kwestiach różnili, ale w tej jednej byli identyczni.
- Jebać... kurwy... reguły... świat... - Wypowiadał te słowa pod pocałunkami, unosząc się na udach, chwytając ją w objęcia i przylegając do jej ciała. Nie mogła mu teraz uciec, już nigdy... Całował ja, jakby świat miał się zraz skończyć, a oni mieli łamać wszystkie jego reguły. Oderwał się od niej nagle i spojrzał w oczy, znów tak cholernie intensywnie. - Jak ktoś cię dotknie to zajebie, rozumiesz? Ty też możesz... możesz je palić żywcem. - I znów wpił się w jej usta intensywnie, pchnął ją na łóżko, zagórował nad nią, ujmując policzek i całował ją dalej, bez opamiętania.
Czy to była pewnego rodzaju deklaracja, że postara się być jej wierny? Że chce spróbować przekroczyć własne granice? Na jego własny, popieprzony sposób, ale chyba tak.

Gabrielle Glass
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
I tak o to jeden mały, niepozorny, rozgadany człowieczek jednak może wejść w życie innego i rozpierdzielić je w drobny mak, zmienić całkowicie postrzeganie wszystkiego, co wcześniej było czarnobiałe, a teraz nabierało kolorów tak intensywnych, że rażą w oczy. Zapachy stają się bardziej intensywne, smaki bardziej wyczuwalne, tekstury silniej oddziałujące na zmysł dotyku. I co ciekawe... To wcale nie jest chore, tylko piękne. Każdy człowiek powinien się tak poczuć chociaż raz w życiu.
Gabi nie uważała się za dojrzałą, w żadnej kwestii życia — oboje kompletnie nie doceniali samych siebie, nie widzieli, jacy są w oczach innej osoby. Niektórzy rodzą się z empatią, innych trzeba jej nauczyć, a jeszcze inni nigdy nie będą w stanie postawić się na miejscu drugiego człowieka. Istnieje jeszcze jeden typ ludzi: taki co czuje za mocno, zbyt intensywnie nie tylko własne emocje, ale i cudze i to właśnie Gabrielle. Ją to trzeba by było właśnie nauczyć nieczucia, bo tacy ludzie jak ona zbierają najgorsze cięgi, a, tak czy siak, zawsze są dla innych, nawet jeśli nikogo nie ma dla nich, choć o Gabi akurat tego powiedzieć nie było można, bo ma przyjaciół, którzy potrafią wesprzeć w trudnych chwilach, a których teraz zawiodła na całej linii.
Złapał ją za rękę, nie mocno, nie boleśnie tylko tak po partnersku, jakby chciał okazać jej wsparcie... Nie. Nie chciał, zrobił to, obdarował miłym słowem, na co lekko się uśmiechnęła.
- Wiem, że zaczęłam, ale Naomi uświadomiła mi, że naprawdę się do tego nie nadaję. Wczoraj przez nią przeżyłam załamanie nerwowe.- zaśmiała się gorzko. Nie mówiła o tej sytuacji z biura tylko o całym wczorajszym dniu.
- Uważam, że powinieneś awansować Amber, to złota kobieta. Może, zamiast tego mogłabym zwyczajnie zostać jej asystentką, czy coś? Naprawdę mam wrażenie, że to wszystko mnie przerasta, ciągle o czymś zapominam i ona musi mnie ratować.- westchnęła cicho i wpatrzyła się w splecione razem dłonie. Podobał jej się ten widok, lubiła to jak mała była jej łapka przy jego ręce i jak pięknie wyglądała jej czysta skóra przy jego tatuażach, to był piękny kontrast delikatności i siły, niewinności i dużego doświadczenia. Po jej trudnym pytaniu zapadła cisza, słyszała tykanie zegara odliczającego kolejne sekundy. Bała się tej odpowiedzi, ale żadne z nich nie mogło iść dalej bez tej rozmowy. To było ich być albo nie być w swoim towarzystwie, choć nie wyobrażała sobie, że mogłoby go zabraknąć w jej życiu, to istniała taka ewentualność. Nie odzywała się, spodziewała się, że Ares musi pozbierać myśli, nie wszyscy potrafili wyrzucać z siebie słowa, jak z karabinu maszynowego tak jak robiła to ona.
Im dłużej nic nie mówił, tym bardziej się bała, co usłyszy i jak to wpłynie na ich relację. Nie myślała o sobie, myślała o nich jako o całości, co było kompletną abstrakcją. I wtedy się odezwał, a ona się spięła. Przymknęła oczy, szykując się na kolejnego mentalnego kopniaka w goły tyłek, który był posiniaczony od poprzednich ciosów, ale z każdym z nich robił się coraz twardszy.
Przyjaźń... To chyba dobrze, nie brzmiało to źle, mogła się z nim przyjaźnić, choć byłaby to najcięższa przyjaźń na świecie, bo przecież przyjaciele ze sobą nie sypiają, nie pragnął się tak bardzo, że za każdym razem w swoim towarzystwie rozbierają się wzrokiem. Przestała oddychać... A więc naprawdę jej ufał. Wcale nie pomagało, ani trochę niczego nie układało w jej głowie, wręcz przeciwnie.
Słuchała go uważnie, a na jej usta wkradł się lekki, ciepły uśmiech. To, co mówił, było bardzo miłe, naprawdę czuła, że mówił szczerze, całą sobą to czuła, a jak czuła, to tak musiało być, chociaż... Jej barometr fałszu i szczerości to chyba jakiś rozjebany jest, więc może lepiej mu nie ufać. Pieprzyć to, da mu jeszcze jedną szansę, jedną jedyną ostatnią, zaufa. Do trzech razy sztuka, ale to chyba znów egoistycznie zrobiła dla samej siebie.
Nie przerywała mu, kciukiem gładziła wierzch jego dłoni, tym drobnym gestem chcąc utwierdzić mężczyznę w przekonaniu, że naprawdę może mówić dalej to, co leżało mu na sercu, wątrobie, śledzionie czy żołądku, albo wszystkich tych organach razem.
Niestety, co?- drgnęła, słysząc to straszne, okropne, przepotworne słowo zapowiadające tyle różnych możliwości! I jeszcze zrobił taką pauzę, że naprawdę milion scenariuszy przeleciało jej przed oczami, ale nie to, co powiedział faktycznie. Nikt nie lubił presji, nikt nie lubił, jak ogranicza mu się wolność, ona też tego nie znosiła, nic jej tak nie irytowało jak zakazy i nakazy, dlatego drgnęła lekko, jakby chciała zabrać rękę, ale ścisnął ją pokrzepiająco, czyli nie skończył mówić, chciał wyjaśniać dalej. Zmarszczyła śmiesznie nosek, zrobiła jej się u jego szczytu taka mała pionowa zmarszczka. Wzięła głębszy oddech, by tlen mógł rozprężyć płuca i dotrzeć do wszystkich najważniejszych organów w organizmie. Musiała myśleć trzeźwo, nie dać się ponieść emocjom, bo te znów w niej narosły. Czyli chciał jej, tak naprawdę jej nie chcąc, ale chciał... Na swoich zasadach, nie na wspólnych. Chciała coś powiedzieć, wejść mu w słowo, nawet otworzyła usta, ale żadne słowo się z nich nie wydobyło, bo on mówił dalej. Tylu słów z jego ust jeszcze nie słyszała, na raz, teraz to jej zabrakło języka w gębie. Miał jej pomóc ułożyć w głowie te wszystkie chaotyczne myśli, ale wcale nie pomagał, było jeszcze gorzej. Gapiła się na niego oniemiała, próbowała zrozumieć, wyciągnąć wnioski z jego słów, ale to się nie trzymało kupy. W sensie trzymało, ale nie trzymało. Głupi mózg, niby rozumiała, ale nic nie rozumiała, widać było w jej oczach panikę, przestraszyła się tego, że nie ogarnia jego toku myślenia. Wtedy wyplątał się z jej objęć i przekręcił tak, że też klęczał na łóżku, górował nad nią, musiała zadrzeć głowę, by móc patrzeć mu w oczy. Poczuła jego ręce na swoich policzkach, szorstkie, duże dłonie, obejmowały praktycznie całą jej buźkę.
Jego ciemne oczy świdrowały ją na wylot, wwiercały się w bezkresny błękit jej tęczówek prosto do najskrytszych zakamarków duszy nastolatki. Serce zaczęło walić jak oszalałe, mózg zalała adrenalina pomieszana z endorfinami, obraz Arsa, który jeszcze kilka sekund temu był lekko zamazany, nabrał na ostrości.
Nie jest chory, nie jest pojebany! Władczy i narcystyczny tak, ale nie egoista. Nie wiedziała go w ten sposób, przecież tyle dla niej robił — na początku tylko dla własnej uciechy, ale teraz przecież przyznał się, że to było kiedyś i teraz zależy mu na jej szczęściu, że jest dla niego ważna. Pokręciła głową na znak, że kompletnie nie zgadza się z jego słowami, kretyn nie widział, jaki jest wspaniały, piękny, inteligentny, szalony, wesoły i troskliwy. Czy on właśnie powiedział jej, że ją kocha, nie mówiąc jej, że ją kocha? Próbowała znaleźć w tym drugie dno i znów sobie coś dopowiadała? Znów uroiła sobie coś, czego wcale nie powiedział? Jak gówno może być piękne? Romantyzm level master +1000 do nieśmiertelności. Nie była w stanie wykrztusić z siebie ani pół słowa. Gabrielle Glass zapomniała jak używa się ust i języka, to dopiero nowość! Przecież ona ma zdanie na każdy temat, na wszystko ma odpowiedź, a teraz żadne mądre słowa nie przychodziły jej do głowy, ani tym bardziej do ust, bo czasami między mózgiem a językiem w ogóle nie miała połączenia i każde żyło własnym życiem.
- Ares...
Ares co...? Co chciała powiedzieć? No właśnie kurde nic, bo nie była w stanie, jego słowa były najbardziej pojebanym, co w życiu słyszała, tak chorym, i nielogicznym, że już bardziej się nie dało, ale to dziwne, bo znalazła w tym wszystkim sens, wszystko zrozumiała jakby ktoś wylał jej na łeb wody na łeb. Została oświecona, olśniona i nagle ją pocałował, ich wargi się zetknęły, przeszły ją dreszcze po całym ciele. Źrenice automatycznie zrobiły się szerokie, błękit jej oczu zniknął w ich czerni. Ten pocałunek mówił jej wszystko, więcej niż wypowiedziane słowa. Nie chciała go zmieniać, przecież brała go takim, jakim był, ale chciała tylko jednego. Bała się, że nie będzie w stanie jej tego dać, skoro nie chciał się zmienić.
Zarzuciła mu ręce na szyję i zatopiła się w tym pocałunku jakby był ich pierwszym, albo co gorsza... ostatnim. Języki wdały się w namiętny taniec, urządziły zapasy. Nikt nie potrafił jej tak całować jak on, nikt! Te usta były teraz sensem jej życia, nie chciała, aby się to skończyło.
- Ty... naprawdę... Jesteś... Chory...- wymamrotała między kolejnymi pocałunkami, na te ułamki sekund odrywając się od jego warg. I dobrze, że taki był! Na nudnego prawnika czy bibliotekarza nawet by nie spojrzała, ona potrzebowała w życiu emocji, teraz to zrozumiała. Nawet tych pieprzonych, negatywnych związanych z innymi babami, które mogłyby wleźć mu do łóżka, potrzebowała ich jak tlenu, odkąd rozpalił w niej to szaleństwo.
Przywarła do niego całym ciałem i zaraz wylądowała na miękkiej, białej pościeli a on nad nią górował.
Uwielbiała czuć się taka mała i krucha przy nim, taka zależna od każdego jego ruchu, słowa, gestu.
- Załatw mi miotacz ognia.- zaśmiała się cicho i odchyliła lekko głowę do tyłu i znów natarł na nią z pocałunkiem. Boże ona była jego, totalnie jego, niczyja inna. Przecież ona od dwóch miesięcy nie obejrzała się za żadnym innym facetem, każdy wydawał jej się nijaki, nie miał ikry tak jak Ares. Dobra... Dała się przelecieć Joe, ale to było mechaniczne i bez znaczenia jakiegokolwiek, chciała wtedy poczuć cokolwiek, ale to nie wyszło.
Narosło w niej gigantyczne podniecenie, miała ochotę zerwać z mężczyzny spodnie, z siebie spodenki i bieliznę, stać się z nim jednością.
Ułożyła dłoń na jego policzku i wbiła w niego lekko paznokcie, przesunęła w dół po linii szczęki na szyję i nagi bark. Odsunęła od niego usta, oparła czoło na jego czole, unosząc głowę znad poduszki.
- Pragnę cię, tak bardzo mocno cię pragnę, że aż boli... Każdy twój dotyk parzy jak rozgrzana do czerwoności stal. Kochaj się ze mną... Teraz... Proszę...
W oczach Gabi było widać, że mówi totalnie szczerze. W jej spojrzeniu czaiła się tęsknota, pragnienie, ogień piekielny wygłodniałego demoniątka. To trwało zbyt długo, za długo za nim tęskniła, a teraz gdy wszystko stało się jasne, gdy padło tyle słów i tyle razem przeżyli. Nie umiała się dłużej powstrzymać.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
- Jest o ciebie zazdrosna, dlatego to robi. - Wyjaśnił jej, myśląc, że cała ta sytuacja w biurze też była zaangażowana. Był tego praktycznie pewien.
- Daj sobie czas do końca miesiąca i wtedy zdecydujemy, dobrze? Wiem, że chcesz dobrze dla wszystkich, tylko nie dla samej siebie... Ale ja będę tego pilnował. - Nie daj jej po prostu rezygnować z siebie i swojego rozwoju na poczet kogoś innego. Rozumiał już jej mechanizmy i wiedział, że łatwo można nią było zmanipulować, co wykorzystywała ruda, a dodatkowo miała syndrom zbawiciela,który odbierze sobie i da innym. Byle poprawić świat. Ares nie pozwoli jej na głupie decyzje, będzie... Już o tym myślał w ten sposób. Łapał się na tym, że coraz bardziej chciał ja chronić, prowadzić przez życie, być wsparciem i... Co mu się do kurwy nędzy stało. Cóż. Dużo rzeczy. Obydwoje dostali swoistą lekcję, co można było zobaczyć właśnie teraz. I do niego i do niej docierały różne rzeczy, choć on mówił o tym nieco chaotycznie. Wyrzucał z siebie te wszystkie słowa bez żadnych o dziwo lęków, jakby wiedział, że ona się już nie wycofa, że mu zaufa, jakby poznał już jej umysł, bo poznał. Coraz więcej rozumieli, bo coraz lepiej się znali, wchodzili do zakamarków swoich dusz, przyzwyczajeń, zachowań, reakcji. Mogli stworzyć w przyszłości bardzo niebezpieczne duo, wręcz niezniszczalne, on to poczuł, nagle to poczuł. Byli kontrastem, ich wygląd różnił się, ich wnętrza również, ale stanowili dzięki temu piękna jedność, koło zębate, którego dwoma częściami byli, tworząc idealnie nasmarowany mechanizm.
Patrzył na ich splecione dłonie. Też to widział. Jej czysta i nieskazitelna skóra i jego splamiona tuszem, taki kontrast, zadziwiająco podniecający. Uwielbiał to w niej, była czystym pięknem, nie potrzebowała niczego. Wystarczyło, że była... Ale czy będzie, gdy dowie się prawdy? To nie był na to czas, jeszcze nie teraz. Informacji było i tak zbyt wiele, były intensywne i przygniatające, zarówno ją jak i jego. Widział, że go nie do końca rozumie, widział jej przerażenie na twarzy, kiedy bała się, że ją odtrąci, powie, że nie pasją do siebie, że faktyczni lepiej to zakończyć, tu i teraz, bo są dla siebie destrukcyjni. Problem w tym, że go ta destrukcyjność kręciła jak nic innego. Te emocje były wyjebane w sam kosmos, intensywne i zmienne. Nie była tak nudna jak myślał na początku, teraz się z siebie śmiał. Tak wielu rzeczy nie dostrzegał, był ślepym, zamkniętym w swoim świecie betonie, ale przebijał teraz ten beton, przebijał się przez niego do niej, do czegoś nowego, nieznanego... Nie wiedział, gdzie go to zaprowadzi, ale chciał spróbować. Nawet jeśli będą dla siebie tacy destrukcyjni.
Ares co?
Nagle zamilkła, nagle zabrakło jej języka w gębie, gdzie ten potok słów? Myślał, że go nim zleje, że zacznie mówić, jak bardzo nie rozumie, jak jest zagubiona i nie wiadomo co jeszcze, ale zamiast tego dostał w odwecie cisze, tak dziwną i nienaturalną. Nie spodziewała się... nie mogła się spodziewać, tego, co powiedział i choć w prost niczego nie mówił (nie chcąc jak zawsze obiecać zbyt wiele, bo jego słowo było dla niego święte), to błądził, błądził gdzieś tymi słowami w okół tego co chciał przekazać, choć robił to w nieco niezrozumiały sposób. Ale chyba zrozumiała, chyba pojęła... całowała go, tak samo jak on całował ją i zaufała mu. Zbyt wiele szans od niej dostał, ale wiedział, że więcej już ich nie będzie. Teraz ledwo sobie poradził, już stąpał po granicy, takiej cienkiej, na samym jej krańcu. Nie mógł zrobić kolejnego kroku, nie mógł. To byłoby koniec, wiedział o tym, dlatego trzymając ją w ramionach i całując te cholernie gorące i miękkie usta obiecał sobie, że spróbuje. Spotkają się gdzieś po środku, mógł to zrobić, przecież był silny.
- Wiem... dziękuję... - Podobała mu się ta nowa forma komunikacji między nimi, mogli częściej tak rozmawiać. Uśmiechnął się pod jej ustami, a później na nią naparł. Cholera... zrobili to,naprawdę to zrobili. Powiedział jej to wszystko, a ona dała mu kolejną szanse. Triumfował w środku, już się nie bał, już negatywne emocje odchodziły, jakby nic złego się nie stało, jakby teraz mógł wszystko... mogli. Teraz mgli wszystko. Wiedział, że przed nimi jeszcze wiele prób i przeszkód, ale poczuł się znów niezniszczalny. Znowu był silnym Angelo, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych.
Jej śmiech stał się jego ulubionym dźwiękiem i powodował, że i on się śmiał. Teraz nie było inaczej. Miotacz ognia? Powinna uważać, o co go prosi, bo... załatwi jej to. Zapamiętał, zakodował sobie w głowie tą prośbę i poczuł, jak wszystkiego jego mięśnie się rozluźniają. Szczególnie szczęka. Syknął gdy wbiła paznokieć w jego polik, to było tak cholernie przyjemne. Patrzył jej w oczy niezwykle czule jak na niego, obudziła w nim zupełnie inne emocje - nowy poziom Angelo Denaro odblokowany.
- Lubię jak mnie prosisz. - Mruknął i ponownie złączył ich usta ze sobą. Jemu nie trzeba było dwa razy powtarzać...
Spoiler
Pragnął jej jak jeszcze nigdy nikogo. Tak, jakby miał posiąść ją pierwszy raz,jakby była długo wyczekiwaną i wypracowywaną nagrodą, a przecież znał już jej ciało. Za mało, chciał więcej, chciał poznać je całe, każdy milimetr, każdy zakamarek, każdą cholerną wypustkę na jej skórze. Całował ją po szczęce, po szyi, za uchem, pomiędzy obojczykami. był wygłodniały, cholernie wygłodniały, jakby czekał na ten deser całe życie Jadł, objadał się wręcz impulsywnie, główne dania wydawały się sycące, ale nie, ciągle czegoś brakowało, właśnie tego cholernego deseru, którym była. Dłoń błądziła po jej żuchwie, zajmując miejsce po jego ustach, po jej wargach, po szyi Nagle się od niej oderwał, wsunął dłonie w małe zagłębienia między guzikami jej koszuli i silnym, jednym pociągnięciem rozerwał wszystkie guziczki. Rozleciały się po pokoju, a on spojrzał wygłodniałym wzrokiem na to, co zostało mu ukazane - małe, ale piękne pierwsi nastolatki niepotrzebnie zakrywał jeszcze jeden materiał. Nie miał na co czekać, nachylił się i chwycił go zębami, zdzierając go z jej drobnego ciała. Trrrrryyy! Słychać było pękające szwy, materiał puścił, ale uścisk Aresa zębów nie odpuścił. Uniósł się i spojrzał Gabi w oczy, trzymając w ustach jej stanik. Niczym pies potrząsnął głową w bok i stanik przeleciał przez pokój.
- Auuuuuuu! - Zawył jak wilk do księżyca, lecz jego księżycem był sufit i uśmiechnął się szeroko. Było w nim coś zupełnie innego, niż wtedy, gdy pieprzyli się pierwszy raz. Oczy nie płonęły mrokiem, a wręcz iskrzyły. To nie znaczy, że stracił swój pazur, po prostu...
Kochaj się ze mną. Brzmiało mu w głowie. Chciała, by się z nią kochał, nie pieprzył i on tez tego chciał. O dziwo... chciał tego. Zaczął całować jej lewą pierś, z wyczuciem. Pocałunki zeszły niżej, po jej płaskim,gorącym brzuchu aż do rozpięcia jej spodenek. Znowu złapał je zębami i znowu poradził sobie bez problemu. Zsuwał niepotrzebny materiał,z resztą razem z majtkami, idąc z materiałem w dół, a kiedy tak szedł w ten dół, składał na mijanych skrawkach jej nóg kolejne pocałunki. Zakończył je na prawej stopie. Bezceremonialnie wywalił za siebie spodenki i rozsunął Gabi nogi pewnym ruchem. Wszedł pomiędzy nie i znów - całował wewnętrzną stronę jej ud, w górę i w górę, aż doszedł do jej kobiecości.
- Hej. Tęskniłem za tobą... - Rzucił do jej cipki nim liznął ją pierwszy raz. Zaczął rozkoszować się jej smakiem i machnął złączonymi ze sobą palcami we Włoskim stylu tak, jak za każdym razem robił to, gdy jadł coś dobrego. Jego język zanurzył się w jej wnętrzu i znów zamruczał, znów machnął tą cholerna ręką. Palec wylądował na łechtaczce, delikatnie go pieszcząc, gdy zajadał swój ulubiony deser. Była tak wrażliwa na jego dotyk, więc kontynuował tak długo, aż pierwszy raz nie doszła. Słodki dźwięk jej jęków był napędzający, starał się, dawał z siebie wszystko, by było jej teraz jak najlepiej. Czuł, że to już wtedy, że to ten moment i doprowadził ją do końca, wprowadził na pierwszy dzisiaj szczyt, uśmiechając cholernie triumfalnie. Uklęknął pomiędzy jej nogami, które ze sobą złączył, a które wciąż drgały... Spojrzał jej w oczy i ordynarnie oblizał wargi, przymykając oczy w rozkoszy.
- Smakujesz jak brzoskwinia, soczysta brzoskwinka... Chcę jeść brzoskwinie na śniadanie już zawsze. - Uśmiechnął się i rozpiął spodnie, znów łącząc ich spojrzenia ze sobą. Zsuwał materiał powoli, wraz z bokserkami. Wiedział, że lubiła jego skosy, więc naprężył się, na skórze wyszły żyły, a ona mogła podziwiać swój ukochany widok. Podniósł się na nogi, stanął teraz wysoko nad nią i ściągnął w końcu niepotrzebny materiał, tym razem z siebie. Prężył się nad nią groźnie, w całej okazałości, jakby większy niż zawsze, czerwony jak żar, we wręcz bolesnym wzwodzie. Ares chwycił kutasa w dłoń i stojąc nad Gabi poruszył nim po całej jego długości, odchylając głowę w tył. Nie. Nie chciał, by za niego chwyciła, nie chciał... Jedyne o czym marzył, to znaleźć się w jej gorącej, rozgrzanej już i mokrej jak nasycona gąbka cipce. Wyciągnął do niej dłoń, by za nią chwyciła i podciągnął ja, jak szmacianą lalkę do góry, do siadu. Zmusił, by klęknęła przed nim, mogła myśleć, że chce aby wzięła go do ust, ale nie, nie chciał. Powstrzymał ja przed tym, czują dziwną, niepohamowaną chęć bliskości innej niż dotychczas. Pogłaskał ją tylko po policzku, patrząc z góry w śliczne oczy.... z dziwną czułością.
- Myślałem, że jak już wpadniesz w moje ręce, będę pieprzył cię dzień i noc, tak długo i mocno, aż stracisz przytomność. Ale nie chcę tego. Chcę się z tobą kochać. - Pierwszy raz użył na głos takiego określenia. Mówił miękko i spokojnie, a gdy skończył, uklęknął na przeciwko Gabi, ujmując jej poliki w dłonie i wpił się w jej usta namiętnie. Cholernie namiętnie, delikatnie lecz pewnie, całując ją z uwielbieniem i rozkoszą. Wyciągnął nogi przed siebie, wsunął je między uda dziewczyny i usiadł na tyłku, łapiąc nastolatkę za wąskie biodra. Nakierował ją w swoją stronę, była teraz wyżej od niego, górowała, pozwolił jej na to, a rzadko na to pozwalał. Odsunął się powoli od jej ust, by oprzeć się z nią o siebie czołami i zajrzał głęboko w ciepły błękit jej oczu.
- Jestem twój. - Mruknął cicho, ciągnąc sugestywnie i lekko jej biodra w dół, by napotkała sobą jego męskość. Wsunął ją delikatnie na siebie, wydając cichy dźwięk zadowolenia prosto z płuc.
- Moja mała... - Objął ja ramionami,jego dłonie wylądowały na wąskich plecach, głaszcząc je z czułością. Przytulił się do jej piersi, lądując pomiędzy nimi policzkiem i przymknął oczy, wpadając w otchłań zapomnienia.
Wnętrze tej otchłani było ciepłe, mokre, przyjemne... było jego domem.
Gabrielle Glass
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Łoł, łoł, łoł! Ona tylko żartowała z tym miotaczem ognia! Jeśli naprawdę chciał jej go kupić to ona przecież umrze ze śmiechu. Nie wyobrażała sobie siebie z żadną bronią w ręku, w ogóle atakującej kogokolwiek, choć jak tak głębiej się nad tym zastanowić to wczoraj miała ochotę złapać Naomi za kudły i...
Spoiler
... Roztrzaskać jej łeb o biurko, albo posadzkę, cokolwiek trafiłoby jej pod ręce. Była bardziej niż pewna, że ta małpa to wszystko uknuła. Oby już pakowała manatki, bo skoro Gabi miała dać sobie czas do końca miesiąca, to dołoży wszelkich starań, żeby jej więcej nie spotkać w tym hotelu. Przymusowy urlop albo oddelegowanie do zadań w piwnicy, z daleka od jej oczu.
Ares byłby pieprznięty jakby nie skorzystał z okazji na seks, serio gdyby jej odmówił, gdyby odciągnął jej myśli od tego, czego pragnęła, gdyby się wykręcił to uznałaby, że facet naprawdę jest chory i to znak, że trzeba wieźć go na cito do szpitala, podpiąć pod monitory i dokładnie przebadać. Ares ma w sobie tyle werwy, że nie jeden i nie dwóch nastolatków by mu pozazdrościło! I nawet nie potrzebował niebieskich tabletek!
Skoro lubił jak go prosiła to chciała powiedzieć jeszcze "proszę" tysiąc razy, ale zamknął jej usta pocałunkiem tak namiętnym i czułym, że zapomniała jak się nazywa.
- Tak... właśnie tak, nie przestawaj... Nigdy nie przestawaj...- wymamrotała jak już ich usta przestały się stykać a jego pocałunki zaczęły sunąć po tak wrażliwej na dotyk skórze na szyi, aż jej oczy zakręciły młynka i przez chwilkę było widać tylko białka.
Najpierw poczuła gwałtowne szarpnięcie brzegów koszuli, potem usłyszała jak guziki lecą po pokoju jak małe kamyczki. Kamyczki... Ależ jej się zrobiło żal, że rozerwała bransoletkę! Nie mogła się powstrzymać przed słowami, które wypowiedziała, ze śmiechem.
- Ej, odkupujesz!- to brzmiało tak irracjonalnie, bo wiedziała, że w tym momencie Ares kupiłby jej kontener takich bluzek jeśli tylko by go o to poprosiła i już nigdy w życiu nie musiałaby robić prania. Oczywiście wiązało się to z chodzeniem na okrągło w jednym i tym samym, ale kto by się przejmował?
Tylko baby są w stanie myśleć o stu rzeczach na raz nawet kiedy zaraz mają się stać jednością ze swoim ukochanym, takiej umiejętności faceci nie posiadają!
Niby już widział ją nagą, niby smakował jej ciała z lubością już wcześniej, a ona czuła się tak, jakby robili to pierwszy raz, znów czuła lekkie zażenowanie swoją nagością, tym jak bezbronna się staje kiedy rozkosz przyćmiewa umysł. Dźwięk rwanego materiału, uczucie ciągnięcia, dosłownie zdzierania z niej biustonosza.
Aż otworzyła przymknięte oczy i obrazek, który zobaczyła sprawił, że wybuchnęła tak gromkim śmiechem, że aż szyby w oknach zadygotały.
- Dobry piesek...- rzuciła rozbawiona i wyciągnęła rękę by poklepać go po policzku, jak takiego grzecznego, kochanego szczeniaczka. Tego było za dużo! Znów parsknęła śmiechem, ale zamknął jej usta tym, że rzucił się do jej ciałka niczym wygłodniałe zwierze, a ona nie protestowała, tylko jeszcze bardziej zachęcała, cicho wzdychając i delektują się pieszczotami, wijąc się pod tym dotykiem.
To były tortury... Już samo to, że tak namiętnie ją całował chwilę wcześniej, sprawiło, że zrobiła się całkiem mokra, ta gra wstępna nie była jej potrzebna. W sensie... Była, bo było cudownie, wspaniale, wyjątkowo, ale pragnęła by ją wziął namiętnie, mocno, dziko ale... Źle dobrała słowa i dostała czego chciała. Oby nie było tak z tym miotaczem ognia.
Drżała, Ares mógł doskonale wyczuć jak bardzo jest podniecona, jak jej skóra robi się gorąca, jak pojawiają się na niej drobne krostki sugerujące gęsią skórkę. I znów parsknęła śmiechem, boże jak ona się zaczęła śmiać jak zwrócił się do jej szparki takim tonem. Gabi chyba odzyskała język, chyba styki wróciły na miejsce, bo położyła dłoń na swoim wzgórku łonowym, tak idealnie gładkim i zerknęła w dół.
- Noo... bądź grzeczna i przywitaj się z tatusiem...- dwoma palcami rozsunęła swoje płatki i wtedy jego język sprawił, że zadrżała i musiała zabrać rękę, żeby wpić palce w jego głowę. Wygięła się w łuk, to było takie dziwne, śmiać się i wzdychać z rozkoszy jednocześnie, ale nie mogła przestać. Śmiech dziewczyny i słodkie jęki wypełniały pomieszczenie, jak gdyby nigdy nic złego między nimi się nie wydarzyło.
Orgazm był tak potężny, że nie była w stanie kontrolować własnego ciała, nie chciała go kontrolować, mieśnie spinały się i rozkurczały miarowo, mokra od soków i śliny Aresa cipka robiła dokładnie to samo, pięknie pulsowała, a Gabi zamroczyło na kilka dobrych sekund, ledwie łapała oddech. Gdy otworzyła powieki, obraz jaki zobaczyła sprawił, że zaschło jej w ustach i jeszcze gadał o brzoskwiniach. Jak nie umrze dziś z rozkoszy to ze śmiechu. Najpiękniejszy widok jaki mógł jej zaoferować, chciała wstać, dotknąć go, przesuwać rękami po torsie, brzuchu, obsypać go pocałunkami, zanurkować w dół, wprost do jego męskości ale on miał inne plany... W oczach Gabi czaił się drapieżnik, gotowa była rzucić się do ataku, skonsumować go calutkiego, kawałek po kawałku. Chyba im się coś pojebało, role się odwróciły, w sensie on się chciał kochać, a ona pieprzyć, tylko źle dobrała wcześniej słowa. Podziwiała jak przesuwa ręką po swoim członku, jak się napina, jak się pręży, jak pięknie eksponuje najwspanialsze V na świecie.
Co za tortury... Chcę cię już poczuć w sobie... Pragnę cię całego!
Cały czas jeszcze drżała przez to jak silne było spełnienie ale dała się pokierować jak szmacianą laleczką. Na jej nadgarstkach były widoczne ciemniejsze paski po wczorajszej przygodzie, ale się tym nie przejmowała.
- Jeszcze będzie okazja i na to, nie pozbędziesz się mnie tak łatwo...- uśmiechnęła się, wtulając policzek w jego dłoń, przytrzymała chwilkę dłużej jego rękę przy sobie i ucałowała czule przegub.
To, że przed chwilą lizał jej cipkę a teraz ją całował, wydało jej się cholernie perwersyjne, czuła swój własny smak na jego ustach, ale... Podobała jej się ta perwersja, mógł jej pokazać więcej... Chciała więcej... I zaraz miała dostać. Rozpływała się przez to, że patrzył na nią z taką czułością, oni naprawdę się zamienili mózgami, bo ona go pożerała wzrokiem jak trzymana na łańcuchu bestia.
"Jestem twój"- zadźwięczało jej w uszach, wryło się w nie, czyli niczego sobie nie ubzdurała, teraz już to wiedziała. Nie musiał jej mocno nakierowywać, sama chciała się na niego nabić i zrobiła to, bardzo, bardzo powoli, czując jak gości się w jej wnętrzu, kawałeczek po kawałeczku, aż do samego końca. Westchnęła z przyjemności i odchyliła głowę lekko do tyłu. Tak, tak, tak... Tego chciała, o tym marzyła tak długo... Od czasu klubu. Byli teraz jednością, idealnie do siebie dopasowani jak puzzle. Objęła go ramionami za szyję, wcisnęła w swoje ciało jego twarz, błądziła dłońmi po plecach. To było tak prawdziwe, tak namacalne, bliskie... Bliżej już chyba być nie mogli. Zaczęła delikatnie i powoli poruszać biodrami w górę i w dół.
- Jesteś mój... Tylko mój, oczy wydrapię każdej, która śmie na ciebie spojrzeć, rozumiesz... Każdej.- powiedziała gdzieś między westchnięciami z rozkoszy. Chwilę delektowała się tą bliskością, aż nagle naparła na niego całym ciałem, tak by się położył całkiem na płasko.
Otworzyła oczy bardzo szeroko. Oparła ręce po obu stronach głowy Aresa, a jej włosy zaczęły łaskotać go po torsie i policzkach.
- Pokażę ci teraz jak bardzo jestem twoja, będziesz mnie pamiętać przez cały dzień i całą kolejną noc.- zaśmiała się jakoś tak... Złowieszczo.
Pochyliła się nad jego twarzą i wpiła w jego usta namiętnie, brutalnie, zachłannie, a jedna ręka nastolatki wylądowała na gardle Aresa, nie żeby go podduszać, jeszcze nie, ale dosłownie trzymała go za gardło i zdecydowanie przyspieszyła z ruchami swoich bioder. Ujeżdżała go jak dziki jeździec na rodeo, pojękując mu przy tym do ucha i śmiejąc się radośnie, nie mogąc uwierzyć, we własną śmiałość.
- Gdy już skończymy... Gdy przestaniemy się kochać... Nie pójdziesz pod prysznic, nie pozwolę ci. Chce... Pragnę, żebyś czuł mój zapach na sobie przez ten czas, gdy nie będzie mnie obok ciebie
Okej... To nie była jej inwencja twórcza, przeczytała to w jakiejś sprośnej książce i teraz jej się to przypomniało. W pokoju zaczął rozchodzić się specyficzny dźwięk uderzania ciała o ciało, bo przyspieszyła jeszcze bardziej. Cholera, będzie musiała iść na siłownię, bo już zaczęła się męczyć z tą pracą bioder. Szacuneczek dla facetów, którzy są w stanie pracować biodrami dłużej niż dwie minuty!
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Spoiler
Jakąś chorą satysfakcję poczuł, gdy powiedziała, że jest dobrym pieskiem... On lubił chore zabawy, ale wiedział, że ona nie jest jeszcze na nie gotowa. Może po prostu to było coś nowego... jej rozbawienie, śmiech, nie psuło zabawy, nie niszczyło napięcia, jakby się tego spodziewał. Poczuł dziwny luz, jakby po prostu mogli bawić się seksem ze sobą w taki swobodny sposób. bez spinania, myślenia o każdym kolejnym ruchu, jakby urządzało się turniej w szachy. Nigdy tak nie miał, może dlatego, że nigdy nie przyjaźnił się ze swoimi kochankami. Zawsze łączyła go z kobietami bardzo ciężka i napięta więź, a z Gabi miał pewnego rodzaju swobodę. Śmiał się przez chwilę nawet razem z nią, co mu się w łóżku właśnie nie zdarzało. To było nowe i ciekawe doświadczenie, poza tym...
Lubił słuchać dźwięku jej śmiechu, lubił słuchać dźwięku jej jęków, a teraz słyszał ten cudowny śmiech i ten cudowny jęk w jednym momencie. Tak ochoczo zapraszała go do siebie, była śmielsza niż za pierwszym razem, bardziej przed nim otwarta.
Tatuś jeszcze wiele cię nauczy... Ale na razie...
Na razie chciał po prostu tak tkwić i kochać się z nią bez żadnych reguł, gierek, po prostu tak trwać i być w niej, blisko, jak najbliżej. Potrzebował tej bliskości, teraz to wiedział, dopuścił do siebie tą myśl i dopuścił do siebie Gabi. Wciąż był w nim strach, że znowu to rozjebie, że zniknie z jego życia, tym razem na dobre. Jednak teraz, przytulając się do jej piersi, słysząc bicie tego młodego, ale wielkiego serca, kiedy był w jej ciele cały - czuł się bezpiecznie. Czuł się niezwyciężony i niepokonany, ale w iny sposób niż zawsze. Czuł, że to odnalazł, że odnalazł swój własny azyl, zabawne, że w osiemnastoletniej gówniarze, ale miało to sens... miało. Widział go i czuł zadzierając bodę w górę, by spojrzeć w błękitne oczy.
- Chciałbym to zobaczyć. - Mruknął cicho, widocznie podniecony wizją Gabi, która wydłubuje oczy jakieś suce, która próbowała go dotknąć. Dziwne, ale miał ochotę sprowokować taką sytuację, tylko po to, by zobaczyć, jak o niego walczy.
Przymknął oczy i rozkoszował się ciepłem, żarem, które rozchodziło się z jego krocza po całym ciele. Wnętrze Gabi było takie ciasne i mokre, takie przyjemne. Chyba uderzył się w głowę, chyba naprawdę coś złego się z nim działo, skoro taką przyjemność sprawiało mu tak intymne i spokojne kochanie się.... takie przyjemne, ta bliskość go otulała, była nowa, nieznana, ale pragnął jej, potrzebował.
Jeb! Uderzył plecami o miękkie łóżko, a oczy rozszerzyły się. Nie spodziewał się takiego obrotu spraw, czy to aby nie ona chciała się kochać? Żeby było ... nie wiem, romantycznie? Ares już się w tym chyba trochę gubił. Nie rozumiał do końca jak to działa, ale to nic. Uśmiechnął się łobuzersko, patrząc na jej poruszające się nieopodal piersi, piękną, idealną twarz, jak nad nim góruje, jak go dominuje i pozwolił się dominować, układając dłonie na jej ramionach. Sunął nimi na plecy, ne głowę, na tyłek, pożerał całe jej ciało, czując przeszywające podniecenie i dreszcz, tak przyjemnie rozpychając się w jej mokrej cipce. Soki z niej wypływały na jego udo, było ich tak dużo...
- Tak... - Jęknął,rzucając jej wyzywające spojrzenie. Już nie takie spokojne, czaił się w nich ten dobrze jej już znany mrok. Uśmiech stał się bardziej demoniczny, jej słowa były jak czerwona płachta, która machała prosto przed nosem rozjuszonego byka. Byk poruszył się niespokojnie i wydał z siebie warknięcie, czując tylko jak zaczął być ujeżdżany.
- Dobra dziewczynka. - Warknął gardłowo, wplątując palce w jej włosy, a drugą ręką ześlizgnął się po jej płaskim brzuchu, odnajdując łechtaczkę, którą stymulował z uwielbieniem. Ich usta spotkały się, a języki rozpoczęły taniec. Nie trwało to jednak długo, a jego uszu dobiegła mała perwersja, uśmiechnął się, a oczy zaiskrzyły niebezpiecznie. Ręka na szyi była dla niego jak zapalnik, ale chwytała za niego za lekko... Ułożył na niej swoją dłoń i ścisnął mocniej, od razu czując fale podniecenia, gdy powietrze nie miało już takiego łatwego przepływu.
- Będę nosił na sobie twój zapach z dumą. - Odparł zachryple, ledwo, przez zaciśnięte gardło, nacierając palcem na jej łechtaczkę coraz śmielej i sprawniej. rozkosz nachodziła znikąd.... nie. Zewsząd. Lekkie podduszenie było napędzające, kutas płonął mu od coraz większego tarcia, to było tak kurewsko przyjemne, zapalnik! Nagle pociągnął jej włosy tak mocno, że odchyliła głowę w tył. Zostawił już jej kobiecość i podparł na łokciu, by być wyżej, by dopaść jej szyję, by całować ją z uwielbieniem, a później piersi. Lewy sutek został zaatakowany, zassał go, a później przygryzł z uwielbieniem. Język rozpoczął z nim małą zabawę, a biodra Aresa poruszały się niespokojnie pod dupskiem Gabi.
- Moja mała dziwka nie chce się kochać... - Puścił jej włosy i szybko, silnie chwycił drobną żuchwę. Silnym pociągnięciem sprawił, że spojrzała w dół, wprost w jego roziskrzone płomieniami oczy. - Powiedz to... powiedz... powiedz żebym cię pieprzył, że chcesz się.... pieprzyć. - Z każdym kolejnym słowem ich usta były coraz bliżej siebie, a ostatnie słowo wręcz groźnie wyszeptał w miękkie wargi, o które otarł się swoimi. Docisnął mocnym ruchem biodrem ją tak mocno, że miał wrażenie, jakby wszedł w nią razem z jajami.
Nie mogła się zorientować nawet kiedy przyszło jej wybawienie. Kiedy sprawnym ruchem została przekręcona na plecy, zawinięta pod niego, z nogami w górze. Ułożył je sobie na ramionach i ścisnął za kostki mocno, wchodząc w nią bez żadnego zastanowienia, bez chwili wytchnienia, cały, bezczelnie wpychając do samego końca. Ich spojrzenia spotkały się, a jego już jak zawsze płonęło ogniem piekielnym. W głębokiej czerni tańczyły ogniki, mózg przestawał pracować. Zaczął pieprzyć swoja drobną dziewczynkę bez opamiętania. Nacierał na nią biodrami silnie, szybko, bezlitośnie, a z jego gardła wydobyło się pierwotne warknięcie. Szyja wydłużyła się, głowa odchyliła w tył, nie przestawał, uderzając ciałem o jej ciało, penetrując jej wnętrze puchnącym kutasem, który aż piekł, tak przyjemnie cholernie cudownie piekł. Czuł gorąc, zalewał go z każdej strony, zrobiło się duszno, a przed oczami jakby ciemniej. Łapał powietrze zaciekle, patrząc jak kochanka rozpada się pod nim tak, jak i on rozpadał się, drżąc cały, gdy z uwielbieniem pieprzył jej drobne ciało. Ta przyjemność była ogromna, szumiało mu w uszach, silne palce zaciskały mocno na jej kostkach. Będzie ślad... Jak i na jej dłoniach. Lubił, gdy nosiła po nim ślady, lubił, gdy była oznaczona. Zaś on? Jego mięśnie wszystkie napinały się wręcz boleśnie, spod skóry wychodziły pulsujące żyły, a Po spiętym czole Area, na którym pulsowała jedna z nich, zaczęły płynąć kropelki potu. Bez koksu nie był już taką maszyna, był zwykłym nędznym, słabym człowiekiem....
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Spoiler
Ares i piesek... A to ciekawe! Obrożę i smycz da się załatwić, miskę i klatkę kenelową również, niech jej tylko powie, że o tym marzy, tego pragnie, tego chce spróbować to mimo pierwszego szoku, zdziwienia i lekkiego przerażenie, pewnie będzie w stanie mu to dać, bo z kim innym się tak bawić jak nie z najlepszą przyjaciółką, kochanką i partnerką w jednym?
Musiała pamiętać, że wspominał jej, że nigdy nie był w związku - tu akurat się różnili, bo ona była w kilku. Co prawda gówniarskich i mało znaczących, ale na tym polu chyba miała większe doświadczenie niż on i postara się go nauczyć tego, co już wie.
Będą się tak od siebie wszystkiego uczyć, on od Gabi delikatności, umiejętności rozmawiania o tym co się czuje i czego się pragnie, a ona od niego całej masy innych przydatnych rzeczy od pływania zaczynając, a na dzikich perwersjach kończąc.
Strach nie jest niczym złym, ona też się bała, ale trochę innych rzeczy niż Ares. Nie zakładała z góry porażki, nie snuła czarnych scenariuszy — jeszcze nie, bo umysł miała zajęty czymś zupełnie innym. Tyle się wydarzyło, tyle padło słów, tyle wspólnie odczuwali emocji, które przez noc opadły, a o poranku znów powróciły, tylko zmienione, inne, bardziej stateczne.
- Nie prowokuj mnie...- rzuciła jego własnymi słowami przeciwko niemu i uśmiechnęła się zawadiacko, tak jak on zwykle to robił. Kto z kim przystaje, takim się staje, nabiera tu nowego znaczenia, ale nie... Jeszcze nie przesiąkła Aresem tak bardzo by przestać być jego światełkiem, jego pachnącym wonnie Kwiatuszkiem, którego tym zapachem do siebie ściąga niczym pszczółkę do słodkiego nektaru.
Odnośnie nektaru... Tylko on potrafił sprawić, że wystarczyło jedno intensywne spojrzenie, pomruk, pocałunek, dotyk, a jej najzwyczajniej w świecie robiło się mokro i była natychmiast gotowa, by przyjąć go do siebie i dawać mu i sobie czystą, niczym niezmąconą rozkosz.
Dziwne, ale to, że otrzymała tyle władzy w swoje drobne łapki, strasznie ją nakręciło, widać jednak, że kotek potrafi wystawić pazurki kiedy trzeba i nie polega tylko na Aresie. Nie ma nic gorszego niż kłoda w łóżku, która tylko leży i czasem zaskrzypi a to dzięcioł odwala całą robotę stukając w tę kłodę.
I tyle by było z delikatności i romantycznego, spokojnego, waniliowego seksu — Ares obudził małego, perwersyjnego demonka, który tylko czekał by wyjść na światło dzienne i uczyć się od samego mistrza, by być może kiedyś go przerosnąć.
Oczy Gabi zachodziły mgłą z tej rozkoszy, przestała kontaktować z rzeczywistością. To był inny poziom świadomości, kompletnie inne uczucia, jakby nie była sobą, małą, kruchą i naiwną dziewczynką tylko właśnie silną, cholernie seksowną i pewną siebie kobietą. Podobała jej się ta władza, krzyczała wręcz w środku by brać więcej i więcej, i mocniej i szybciej, co też jej ciało doskonale oddawało w postaci szybkiego unoszenia się opadania na naprężonego kutasa Aresa, nie zapominając o reszcie jego pięknego ciała, po którym wodziła wygłodniałym wzrokiem, do czasu aż nie pokazał jej jak powinna go prawidłowo podduszać.
Dwa razy nie musiał tego pokazywać, wyłapała siłę, jaką powinna wkładać w zaciskaniu palców w odpowiednim miejscu.
Strasznie podobały jej się jego pomruki, słowa tylko jeszcze bardziej nakręcały, sprawiały, że cała dygotała, ale widać było, że pragnie więcej, mocniej, jeszcze bardziej intensywnie, dosłownie tak bardzo, że mogłoby nawet boleć, rozrywać na kawałki, a ona nadal by się z tego cieszyła, bo... To był Ares jej mężczyzna, jej bóstwo - no kurde, imię zobowiązuje.
Nie powstrzymywała już głośnych jęków i westchnięć tak jak za pierwszym razem gdy się kochali, nie krępowała się już tym jak bardzo jest mokra i jak idealny poślizg daje to ich ruchom. Na co komu lubrykanty! Trzeba mieć takie zdolności jak Włoch, żeby sprawić by kobiecie miękły kolana od samego patrzenia mu w oczy.
Syknęła cicho kiedy palce Aresa mocno zacisnęły się na jej włosach, ale było to tylko dolanie oliwy do ognia, który i tak już płonął, sprawiał, że cała drżała a jej słodkie, ciasne wnętrze kurczyło się i rozkurczało miarowo na pokaźnym penisie kochanka. Nagłe szarpniecie, głowa posłusznie odchyliła się do tyłu, znów oczy dziewczyny wywinęły koziołka i było widoczne tylko ich białko przez ułamek sekundy, tak bardzo uwielbiała pieszczoty szyi i jej okolic. Była niczym kociak w rui, którego wystarczyło tam pogłaskać, podrapać za uszkiem i już wypinała swój seksowny tyłeczek to bardziej konkretnego działania. Każde miejsce którego dotykał płonęło żywym ogniem, sutki były twarde jak guziki i pięknie sterczały. Nie mogła się powstrzymać by nie wpić paznokci w jego ramię, którego się przytrzymała tylko po to by prócz ruchów góra dół, zataczać biodrami małe kółeczka.
W sumie... Mogła być jego dziwką, jego małą, prywatną kurewką jakkolwiek brzydko i ordynarnie to nie brzmi to tu pasuje doskonale. Prawdziwa kobieta jest damą na salonach, kucharką w kuchni i dziwką w sypialni - jak jej kiedyś babcia od strony matki, która ją porwała, powiedziała. Jakoś jej to utkwiło w pamięci.
Zmusił ją by na niego spojrzała, wtedy na chwilę odzyskała ostrość widzenia, dojrzała w jego oczach dzikie pragnienie, jakby swoim zachowaniem i słowami wytargała z piekła samego Lucyfera. Przeszedł ją dreszcz, jeśli do tej pory było jej duszno i gorąco to teraz stanęła w ogniu i rozpadała się właśnie od środka na miliardy molekuł.
- P... Pieprz...Pieprz mnie Ares... Pieprz, mocno... Tak jak lubisz najbardziej, nie hamuj się... chcę, byś był... Chcę, żebyśmy byli szczęśliwi...- wydyszała ze zmęczenia i rozkoszy jednocześnie. Pisnęła icho kiedy błędnik odnotował zmianę pozycji i zaśmiała się radośnie. To był dla niej duży krok, wypowiedzieć takie słowa, bo jakoś tak wydawały jej się bardzo wulgarne i nieodpowiednie do kobiecych ust, ale... Jebać to.
- Tak!- krzyknęła kiedy znów się w niej znalazł tak gwałtownie i mocno, głęboko. Wygięła plecy w łuk i odchyliła głowę do tyłu. Nieźle musieli się bawić ludzie, którzy słyszeli ich show na basenie, bo balkon był otwarty, a wychodził właśnie na baseny dla gości. Nie mogła się pohamować, zaczęła dosłownie krzyczeć z rozkoszy, wić się jak rybka wyciągnięta z wody. Ten widok tak ciężko pracującego Aresa, po którego czole zaczęły ciec kropelki potu, pulsować żyły, zwłaszcza te na rękach... Odbierało jej to resztki świadomości.
- Ja zaraz... Nie.. Jeszcze nie, nie chcę... Chcę, żeby to trwało... Nie wytrzymam zaraz.... ARES! - pisnęła kiedy nadszedł, gwałtownie, mocno, obezwładniająco. Ciemność przed oczami, widziała ciemność... Straciła przytomność na ułamki sekund, a kiedy odzyskała świadomość, poczuła jak Ares też dochodzi, jak targa nim orgazm, jak drży w jej wnętrzu wpompowując w nią swoje nasienie, słyszała jak warczy z rozkoszy i to był najpiękniejszy dźwięk, jaki mogła dziś usłyszeć. Krocze paliło ją żywym ogniem, mięśnie, które chwilę temu były spięte jak kamienie, automatycznie się rozluźniły, a nogi dalej drżały z rozkoszy tak samo jak jej pulsująca cipka. Uścisk na kostkach zelżał, więc pozwoliła opaść swoim nogom na łóżko, tak, że Ares teraz stał między nimi. Wyciągnęła ku niemu ręce, zachęcając mężczyznę, by na nią opadł całym swoim ciężarem, który dosłownie zaparł jej dech w piersi.
Nie pozwoliła mu z siebie wyjść, oplotła jego biodra nogami a rękoma za szyję i pogładziła uspokajająco te szerokie plecy. Dyszała mu dosłownie w ucho, czuła jak bardzo się spocili, jak ich skóry lepią się do siebie.
- Mój cudowny, wspaniały, silny mężczyzna...- mruknęła mu cicho do ucha, które musnęła końcem języka zaczepnie.
Uwielbiała takie spokojne "dochodzenie do siebie po dochodzeniu", w ramionach kochanka, choć... To chyba przy nim tak naprawdę miała pierwszy raz takie gigantyczne orgazmy, wtedy gdy robili to pierwszy raz i teraz.
Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Spoiler
Prowokował.... uwodził.... kusił... Był jak diabeł wcielony, sprowadzając ją na swoją ścieżkę mroku. Uśmiechnął się w odpowiedzi właśnie w ten swój demoniczny sposób, bo tak, on naprawdę chciał to widzieć. Delikatność i niewinność Gabi sprawiała, że chciał ją z niej obrabować, zdemoralizować i uczynić swoją własną, prywatną kurewką, pozbawioną wszelkich granic i hamulców. Dokładnie w taki sposób - dla niego diablica, dla świata aniołek. I wierzył, że może się to udać. Kolejne wyzwanie.
Już pokazywała swoje pazurki, już była bardziej śmiała, otwarta, chciała, by pokazał jej więcej, czuł to każdą komórką ciała. Dzisiaj jednak nie miał takich możliwości, ale któregoś dnia zamknął się w domu na dzień, noc, może kolejny dzień i kolejną noc i będzie zabierał ją w różnokolorowe krainy rozkoszy. Dzisiaj nie mógł, dzisiaj był zmęczony, wyczerpany, brakowało mu sił, koksu i czasu, ale to nic... to nie było ważne. Ważne było to, że mógł choć trochę jej posmakować, jej ciała, zapachu, bliskości, jej cudownej cipki... Dostał to, n co tak długo czekał, smakowało cudownie, największa i najlepsza nagroda, jaką mógł w tym momencie sobie odebrać. A odbierał, całym sobą, to, co należało do niego - ją.
Lubił jak wiła się pod jego dotykiem, wzrokiem, ciałem, kutasem. Lubił, jak a niego reagowała, tak intensywnie i tęsknie. Drobne ciało wyginało się w łuk tak rozkosznie, na skórze pojawiały się wypustki, a jej oczy wywijały w tył z rozkoszy. Wiedział, że jest jej dobrze, ale miało być zaraz jeszcze lepiej...
Powiedziała to i z jej ust brzmiało to cholernie perwersyjnie, cholernie przyjemnie i zachęcająco. Nie musiała więcej powtarzać - spełnił jej prośbę. Pieprzył ją w jednej ze swoich ulubionych pozycji. Mógł na nią patrzeć, widzieć ją cała, patrzeć jak słodko wije pod jego udami, twardymi teraz jak skała. Słuchać, jak słodko jęczy, niemal krzyczy z rozkoszy. Czuł jej gorące wnętrze tak dokładnie, tak intensywnie, widział swojego kutasa uwypuklającego się pod jej brzuchem. Ta ciemność pożerała ich obydwoje, wpadali w nią bez pamięci, jakby świata nie było. Niech słucha, niech świat słucha jak świetnie się bawią, jak im dobrze, niech słuchają i zazdroszczą. Czuł jak drży, on też drżał, ścisnął mocniej jej kostki, napiął się cały, ledwo dawał radę, ale nie mógł odpuścić, nie teraz. Zacisnęła się na nim boleśnie, skurcze pochwy były tak kurewsko przyjemne, w idealnym momencie... Coś do niego krzyczała, ale nie rejestrował jej słów, szumiało mu w uszach od krwi, oraz był czarny, spowity różnymi barwami, nic do niego nie docierało poza jej jękami i jego dłuższym jęknięciem, gdy w końcu zalewał jej wnętrze swoja spermą, dochodząc synchronicznie. Tańczyli, ich ciała były jednością, tańczyli teraz w tej ciemności ze sobą, płynąć w powietrzu, unosząc się ponad świat. Ares przesadził, za mocno wbił te palce w jej kostki, ale nie panował nad sobą, dobrze, że tylko w kostki. Przełknął ślinę, zaschło mu w gardle. Powoli odzyskiwał świadomość, dostrzegał rzeczywistość, wracała do niego jak i ten piękny obraz - pięknie spocona Gabi, taka wycieńczona leżała pięknie w białej pościeli. Ten widok był piękny, uśmiechnął się, dysząc ciężko i opadł na jej ciało, będąc do niego wręcz przygwożdżonym. Przylepił się do niej, zapadając nosem w jej ramię i wdychał ten cudowny zapach z jej szyi z lubością. Przymknął oczy, tak miło głaskała jego plecy. Te słowa...
Był jej. Był czyiś. Należał do kogoś. To było dziwne, kłóciło z jego naturą, ale przez chwilę zapomniał kim jest. Nie był groźnym Angelo, bezlitosnym zabójcą, szaleńcem bez serca. Był Aresem, który spotkał w swoim życiu odpowiednią kobietę.
I co ja mam teraz zrobić... kurwa Gabi, co ja mam teraz zrobić. Cholera jasna, jesteś taka młoda. Przed oczami stanęła mu wizja Gabrielle z okrągłym brzuszkiem. Stała obok jednego z drzew w jego ogrodzie na Sycylii, patrzyła na niego uśmiechnięta, ale nie była starsza, była dokładnie w tym wieku, w którym jest i nie pasowało mu to. W jakiś dziwny sposób nie pasowała mu do roli żony i matki, ale jednocześnie...
Jednocześnie pasowała. Może nie powinienem szukać kandydatki, może...
- Kwiatuszku... - Szepnął cicho do jej ucha, które szturchnął zaczepnie nosem. Chwile tak jeszcze leżał, rozkoszując jej bliskością. To wszystko było takie dziwne, powoli emocje opadały i wracała świadomość. W końcu cofnął się, choć złączenie ich ciał było cudowne, magiczne, to przerwał ta chwilę i położył obok, by zaczerpnąć powietrza. W pomieszczeniu pachniało seksem, lubił tą woń. Uśmiechnął się nagle.
- Powiedz mi, moja mała, chciałaś mi tym telefonem wybić zęby, czy oko? To było seksi. Szkoda tylko, że twoja broń umarła. - Przypomniał sobie scenę, jak rzuciła w niego owym sprzętem. Wtedy był wkurwiony, ale teraz jakoś dziwnie jarało go to wspomnienie. Wepchnął sobie ramie pod głowę, a drugim zagarnął ją do siebie, wsuwając na swoje ciało. Pogłaskał ją po głowie i pocałował w czoło.
- Mam niedługo spotkanie z twoim ojcem w sprawie studia, muszę się zbierać... Przywiozę ci nowy telefon za kilka godzin, jaki chcesz kolor? - Spojrzał na nią, a w jego oczach nie było już ani grama mroku. Błyszczały, a na ustach widniał leniwy uśmieszek. - Wolałbym zostać z tobą, ale... będę tobą pachniał cały dzień i całą noc. - Nawiązał do jej wcześniejszych słów, które powiedziała w trakcie stosunku, a jego uśmiech automatycznie rozszerzył się, przybierając bardziej łobuzerski wydźwięk.

Gabrielle Glass
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Troszkę się przestraszyła swoich własnych słów, przez to, że powiedział jej, że nakłada na niego presję, nawet nieświadomie i przez to się bała, że jej się znów wycofa, zacznie wyślizgiwać z chwytu, którym go już tak silnie trzymała, że nie wyobrażała sobie puścić. Musiała uważać co mówi i robi, musiała bardzo uważać, by go nie spłoszyć, nie nakładać wymagań, których nie będzie w stanie spełnić. Najlepiej by było gdyby niczego od niego nie wymagała, ale czy tak się da? Związek bez wymagań i oczekiwań to brzmi abstrakcyjnie, choć nie jest niemożliwe!
Ciało się uspokajało, choć cały czas jeszcze trochę drżała w niekontrolowany sposób, jakby miała gorączkę, ale to był tak silny zastrzyk adrenaliny, dopaminy, endorfin i oksytocyny, że wywaliło jej system nerwowy w kosmos i ciężko było się uspokoić.
Było jej tak dobrze kiedy przygniatał ją swoim muskularnym ciałem i mogła go obejmować, topić się w tych silnych ramionach, czuć bezpiecznie... Jak w domu. Był jej domem, był jej osobą, jej mężczyzną w odpowiednim miejscu i czasie, jakby wszystkie wydarzenia z jej życia miały doprowadzić do tej właśnie chwili. Idealistyczne myśli nastolatki - to było przeznaczenie, tak miało być i koniec. Są sobie przeznaczeni na zawsze, na wieki, na śmierć i życie. Widziała oczami wyobraźni na swoim palcu pierścionek zaręczynowy a później obrączkę, siebie w białej sukni, jego w gustownym garniturze. Stop. To było waśnie nakładanie presji nie na niego tylko na samą siebie, to było nakładanie oczekiwań. Czemu nie może być tak jak jest? Przecież muszą się jeszcze lepiej poznać, jeszcze więcej przeżyć, nie była gotowa na tak poważne deklaracje, choć wiedziała, była wręcz pewna, że to ten jedyny. To się wie, albo nie. W takich kwestiach jest tylko czerń i biel, nie ma żadnych odcieni szarości pomiędzy.
Jak ja cię kocham pieprzony draniu... Powinnam nienawidzić, spierniczyć, ale nie mogę, bo kocham, kocham, kocham, kocham do szaleństwa!
Delektowała się jego ciepłem, lepką od potu skórą, wsłuchiwała się w jego oddech, który był coraz bardziej miarowy.
- Jednorożcu...- nie mogła się powstrzymać, zachichotała cicho - przepraszam, musiałam... Już nie będę, wiem, że tego nie lubisz.- dodała pospiesznie, żeby przypadkiem nie zepsuć atmosfery, żeby się na nią nie zezłościł furiat jeden. Jemu naprawdę wystarczyła iskra, żeby się odpalił, już zdążyła się o tym przekonać.
Kiedy się odsunął poczuła chłód na ciele, okropną pustkę i aż tęsknie westchnęła.
- Celowałam między oczy... Miałeś mieć bliznę jak Harry Potter po tym jak dostał śmiertelną klątwą, która się od niego odbiła.- zaśmiała się cicho i wtedy do niej dotarło, że jej ukochany telefonik, który miała od prawie siedmiu lat poległ. Tam było tyle wspomnień! Dobrze, że istnieje coś takiego jak chmura, gdzie miała wszystko, bo chyba by jej znów pękło serce.
Wciągnął ją na siebie i to był bardzo dobry ruch, Gabi to pieszczoch straszliwy i kocha się przytulać, przytulasy są najlepsze na wszystko.
On pocałował ją w czoło, ona go w brodę, dokładnie w tym samym czasie. Czekaj, co? Spotkanie z jej ojcem? Zadrżała, przeszedł ją dreszcz przerażenie, już nawet pytanie o kolor telefonu przestało istnieć. Czekaj... Chciał jej kupić telefon? To niemal tak jakby chciał płacić jej za seks! Wróć, nie myśl tak Gabi, ciesz się tym, jak ma kasę, a ty jej nie masz to niech kupuje i wrócą do samego początku ich znajomości, gdzie żartowali, że jest jej sponsorem. Niech będzie skoro lubi wydawać pieniądze, to niehch wydaje je na nią, choć oczywiście wcale tego nie oczekiwała. Nadal ją to krępowało, ale powoli zaczęła się przyzwyczajać do jego majętności.
- Musisz iść pod prysznic! Koniecznie musisz iść pod prysznic. Nie możesz iść na spotkanie z moim ojcem pachnąc... Mną, seksem... Nie możesz!- oparła ręce po obu stronach jego głowy i wyprostowała się tak, że trochę nad nim zawisła. Miała czyste przerażenie i skrępowanie wymalowane na twarzy, zrobiła się strasznie czerwona. To było okrutnie perwersyjne w jej mniemaniu.
- Ares... Pod prysznic, idź pod prysznic... Chodźmy tam razem, nie rób jaj...- zaczęła się nakręcać. Ześlizgnęła się z jego ciała na podłogę i wyciągnęła do niego rękę żeby ją ujął a ona mogłaby go pociągnąć do łazienki. Nie powiedziała mu o tym, jaki kolor lubi najbardziej, choć dość łatwo było się domyślić, że były to pastelowe i słodkie barwy.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Musiała na to uważać. Ares w tym momencie był nieco... bardziej otwarty. Jego umysł wszedł na jakieś dziwne obroty, w jakieś nigdy nieużywane zakamarki, ale zaraz wróci do normy. Kiedy zacznie funkcjonować na powrót w swoim codziennym trybie, Gabi faktycznie będzie musiała uważać na to co mówi. Chociaż nie powinno to tak do końca wyglądać, ale on naprawdę potrzebował czasu. Już go to trochę zaczynało przygniatać i przerażać. Bał się, że znowu popełnią te same błędy - ona za szybko i za mocno się wkręci, a on znowu ją skrzywdzi, albo po prostu znajdzie laskę na boku, żeby udowodnić sobie, że dalej jest samcem alfa.
Nieco go jednak intrygowało, dokąd ich ta znajomość teraz zaprowadzi. Padło dużo słów i padła obietnica. Musiał się z niej wywiązać, przecież on zawsze dotrzymywał słowa. To byłaby w jego wypadku podwójna poraża, a on ich nie znosił. Cóż, może jednak okaże się, że to nie będzie takie trudne? poniekąd było to jakieś wyzwania, a on wyzwania lubił. Naprawdę był cholernie ciekawy obrotu sprawy. Szczególnie, że ona była go tak pewna, a on tak nie do końca, jakby gdzieś tam podświadomie wiedział, że to jednak zły pomysł. Może gdyby ona była chociaż troszkę starsza, a tak? Leżąc z nią w objęciach zaczął wygrzebywać z głowy wszystkie pary, jakie znał. Szukał wśród nich takiej dużej różnicy i w sumie głównie kogoś w podobnym od niej wieku z kimś starszym. W jego Familii była jedna taka para. Kuzyn Francesco - Jego matki brata syn. Chłop był co prawda młodszy od Angelo, gdzieś w okolicy 31, albo 32 w tym roku, nie był pewien. Jego narzeczona była o rok starsza od Gabi i ta różnica była mniejsza, ale mimo wszystko byli bardzo burzliwą parą. Podobno talerze latały po domu, dziewczyn robiła mu jazdy o to,kogo obserwował na instagramie i podobno (słusznie) wywalała z jego własnego domu za wracanie po nocach bez odzewu, oskarżając o zdrady. Czy zazdrość Gabi też osiągnie taki zenit? Czy ona też będzie za nim łazić, szpiegować, podpuszczać, sprawdzać i awanturować się? On by dostał chyba pierdolca, bo to byłaby właśnie próba odebrania wolnej woli. Brak zaufania. Mogła mu teraz nie ufać, ale on to zaufanie musiał odbudować. Dobrze, że nie jesteś Włoszką... Chociaż lubił emocje. Odpowiednią dawkę toksyczności.
Każde z nich miało jakieś wątpliwości, rozmyślenia, wizje... może niepotrzebnie? Co będzie, to będzie.
- Nie mów... - Tak na mnie. Jednak przerwała mu i od razu przeprosiła. Faktycznie, strasznie tego nie lubił i miał nadzieję, że nigdy nie wyrwie jej się coś takiego publicznie. Dlatego lepiej od razu to utemperować, żeby się nie przyzwyczaiła i przypadkiem kiedyś nie powiedziała tak do niego przy... kimkolwiek.
Zaśmiał się z jej kolejnych słów, wbrew pozorom nie spinając z tego jednorożca. Pokręcił głową i przytulił ją do siebie po prostu, zastanawiając jakby to faktycznie wyglądało, jakby go trafiła. Jego łeb dostałby jeszcze większego rozpierdolu jak wczoraj? A może wręcz przeciwnie, nie dostałby tego dziwnego napadu, a jednocześnie... aż poczuł gule w gardle, myśląc o tym jak mógł potoczyć się wczorajszy wieczór, gdyby uległ zmianie jeden czynnik.
Ona też jakby się spięła, pomyślała o tym samym?
Hm. W sumie jakby się zastanowić to tak, to płacił jej za seks. Czy właśnie tym nie były takie związki? jakoś go ta myśl nieco podnieciła. Lubił kontrolę, a to była nieco taka kontrola, władza.
Ale nie. Ona się spięła z racji jego spotkania. Nie krył rozbawienia, słuchając jak panikuje. Zaciskał usta w cienką linię, by nie parsknąć śmiechem. Uniosła się nad nim, a on skorzystał z chwili i podniósł się szybko, łapiąc ustami jej sutek. Przygryzł go lekko i zaśmiał się, opadając na poduszkę.
- Sama chciałaś. - Podsumował i chwycił w końcu za jej dłoń, wstając z nią z łóżka.
- A ja przecież dotrzymuję danego słowa. Żadnego prysznica. - Aż mu się oczka zaświeciły. Nie. Nie dał się zaciągnąć. Tak,jak chciała, ubrał się, uciekając przed nią po pokoju, gdy chciała go złapać i śmiał się złowieszczo, nakładając kolejne ubrania, które po drodze zgarniał.
- Ciekawe, czy prędzej urwie jaja mi, czy wyśle cię do szkoły dla zakonnic! - Podpuszczał ją jeszcze znowu śmiejąc się w głos i szybko do niej podbiegł, kradnąc szybki pocałunek.
- Buziaczki buziaczki paaa! - Wybiegł z apartamentu, a ona mogła usłyszeć jak śmiał się jeszcze na korytarzu. Strasznie go to bawiło.

Kilka godzin później

Przyjechał do hotelu z nowym telefonem dla Gabi. Myślał, że zastanie jej w gabinecie, ale nie było jej tam. Rozejrzał się jeszcze po najbliższych pomieszczeniach, ale też jej nie było. Nie miał już czasu jej szukać, bo miał zaraz kolejne spotkanie, więc po prostu położył pudełeczko z najnowszym jabłkiem na biurku. Wziął jeszcze kartkę, długopis i napisał krótki liścik:
"Pod kolor Twoich pięknych oczu
Twój cukierkowy tatuś A"
Z serduszkiem na samym końcu. Nie mógł się przed tym powstrzymać. Zadowolony z siebie, z uśmieszkiem na ustach wypadł z hotelu, pędząc prosto na kolejne spotkanie. Wiedział, że prezent jej się spodoba. Musiał!

Gabrielle Glass

/ Koniec
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
ODPOWIEDZ