Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
- Kręci mnie to tylko jak mówią to takie słodkie małolaty, które faktycznie mogłyby być moimi córkami. - Rzucił jej długie spojrzenie, pełne tego już dobrze znanego jej mroku. - Wiesz, że jestem perwersem. - Wzruszył ramieniem. Pierwszy raz chyba na głos powiedział, że Gabi mogłaby być jego córką i przyznał od tego, że kręcą go takie chore rzeczy. Powinna to już widzieć. Ares miał wiele dziwnych perwersji, które podejrzewał, że zmiotłyby ją z planszy. Takie słowne gierki były tylko małym dodatkiem do całej tej pikanterii, którą mógł jej zaserwować, a przedktórą tak się teraz wzbraniała. Karała go? Wcześniej nie brał tego pod uwagę, al starz jak tak o tym pomyślał, to faktycznie... Gabi byłoby stać na tak bezlitosny krok? Może w cale nie była tak naiwna, za jaką ją miał? I wyciągała jakieś wnioski, tym razem chcąc, żeby się bardziej postarał? Strasznie rozjeżdżali się w swoich poglądach i co najgorsze wymaganiach względem drugiej osoby. Mieli zupełnie inne priorytety. Ona szukała partnera na stałe, przy którym będzie mogła się rozwinąć, który będzie jej najlepszym przyjacielem i kochankiem, a jednocześnie poświeci się tylko dla niej, a on szukał jak zwykle przygód. Niezobowiązujących, luźnych relacji, gdzie nikt sobie niczego nie oczekuje. Pojawiła się też olejna myśl. Musiał znaleźć odpowiednią partnerkę dla swoich przyszłych dzieci, które już niebawem powinien zacząć produkować. Na Gabi nie potrafiłby spojrzeć w ten sposób, była jeszcze taka młoda, momentami sama zachowywała się jak dziecko, a poza tym, na pewno nie będzie chciała pakować się w pieluchy. To w śmie trochę tragiczne, bo ciągnęło ich do siebie jak do nikogo innego. Ares był nawet skłonny zaoferować jej zwykłą przyjaźń, bez niczego więcej, ale cholera, nie potrafił tak na nią patrzeć. Miał ochotę ją bzykać, a ona jego, widział to.
Popierdolone to wszystko.
Miło mu się tak z nią leżało. Tak... właśnie beztrosko, tak jak zawsze się przy niej czuł. O wiele lepiej mu się nawet ten cholerny wzór tworzyło, nawet jak ona tylko była obok i się do niego przytulała. Ten dzień mógł się nie kończyć, szczególnie, że jutro będą musieli pogadać o tym, co ich łączy i jakie maja względem siebie wymagania. Muszą znaleźć jakiś złoty środek dla swojej relacji, Ares chciał podejść do tego rozsądnie, dorośle i poważnie. Lubił toksynę i w sumie ta relacja była obiecująca pod tym kątem, ale ten jeden raz mógł sobie odpuścić, dla czegoś więcej. Skoro już znalazł kogoś, przy kim tak dobrze się czuje, to musi zrobić teraz tak, by ta osoba została w jego życiu. Siłą jej nie zmusi, wić musiał po dobroci.
- Serio? Patrz, telepatia. - Uśmiechnął się i skrzyżował sobie ręce za głową, opierając ją na przedramionach. Parzył z zaciekawieniem na Gabi, wyczekując odpowiedzi. Spodziewał się, że padnie całkiem sporo pozycji, w końcu Gab być pełna pomysłów i wręcz kipiała chęcią poznawania świata. Słuchał, jak wymienia, starając się zapamiętać wszystko bez wyjątku. Zaśmiał się, gdy wystrzeliła w górę z tej ekscytacji, ale on nie ruszył się z miejsca. Po prostu słuchał jej dalej w ciszy i cierpliwie chłonął jej słowa jak gąbka.
- Nie, nie. Mów dalej, to ciekawe. - Tak właśnie sądził. Ciekawe dla niego było to, ze ktoś ma tak dużo marzeń. On sam po świecie nigdy za bardzo nie podróżował i nie czuł nawet takiej potrzeby. Dla niego jego ojczyzna była najpiękniejsza i nie widział potrzeby aby jeździć gdzie indziej, miał inne marzenia i priorytety, ale to nie znaczy, że oceniał w jakiś sposób to, czego ona chciała, bo chciała dużo ciekawych rzeczy.
Patrzył jak wypięła się w jego kierunku i oczywiście, że jego wzrok padł na jej krągłe pośladki. Znowu przeszło go przez myśl, co by z nimi zrobił, ale na szczęście szybko odwróciła się w jego stronę. Zapytała go o to samo, wiedział, że zapyta. Nie o wszystkim mógł jej powiedzieć, ale skoro ona była tak wylewna... Wstał i ruszył w jej stronę.
- Myślę, że możemy zacząć od tego lotu balonem... - Mówił podczas niedługiej drogi. - To co? Pojutrze? Latają tu w okolicy, możemy się wybrać. A reszta.... wpisana na listę. - W tym momencie oparła się rękoma po obu stronach ciał Gabi o barierkę i spojrzał na nią góry z uśmiechem.
- Masz dużo wspaniałych marzeń i całe mnóstwo czasu przed sobą, żeby je spełniać. Nie ma co za szybko wszystkiego realizować, bo później człowiekiem staje się taki... pusty bez marzeń. - Nagle z jego ust zszedł ten charakterystyczny uśmieszek, a on odsunął się od dziewczyny i oparł o barierkę z boku, patrząc gdzieś przed siebie w morze.
- Dużo już przeżyłem wiesz? I właśnie dlatego już nie ma chyba takich rzeczy, które bym aż tak chciał zrobić. Zamieniłem się w starego grzyba, bo jedyne czego chcę to wyjechać za kilka lat na Sycylię, założyć dom, rodzinę, mieć synów, konie, kolekcję aut i zająć prowadzeniem imperium. - Nie mogła wiedzieć o jakich interesach dokładnie mówił, ale o rodzinnym biznesie nie mógł jej powiedzieć. - Chcę tylko bezpieczeństwa i zdrowia mojej rodziny i może to nudne, bo pewnie spodziewałaś się całej masy zjebanych rzeczy, jak lot w kosmos... - Zaśmiał się i na nią w końcu spojrzał. - Jasne, że chciałbym to zrobić.Tak jak z tą licencją na samoloty, ale nie zaliczyłbym tego do marzeń. Po prostu coś fajnego, co można robić, żeby się nie nudzić, urozmaicić jakoś czas, bo powiem ci szczerze, że ta nuda zaczęła mnie już trochę zjadać. Wtedy poznałem ciebie. - Wyznania wydania... otworzył się przed nią, jak przed nikim innym. Była jego przyjaciółka, mógł ją tak nazwać. W końcu miał prawdziwego przyjaciela, komu mógł powiedzieć co mu gdzieś tam leżało. Dziwne uczucie.... - Dlatego robię z tobą te wszystkie szalone rzeczy i zawsze będę na nie pisał, bo z nikim innym się tak dobrze nie bawię. Ty spełniasz swoje marzenia i mam nadzieję, że dzisiaj ci w tym pomogłem, a ja się w końcu świetnie bawię. Brzmi jak deal życia. - Zaśmiał się krótko i wyprostował.
- Chyba będziemy powoli wracać, co? - Zmienił nagle temat. Za dużo uzewnętrzniania jak na jeden raz dla Aresa i tak powiedział więcej niż powinien.

Gabrielle Glass
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Ją to też dziwnie nakręciło, zwłaszcza po tym co jej powiedział. Skoro mu się to podobało to mogła do niego tak mówić, ale tylko w specyficznych warunkach. Odnotowała to w czeluściach swojej bezkresnej pamięci, gdzie latało mnóstwo różnego rodzaju śmieci, niepotrzebnych szczątków informacji, ale też i klejnotów w postaci wspaniałych chwil takich jak dziś.
To prawda, Ares to jeden z najbardziej perwersyjnych mężczyzn, jakich poznała... Wróć. Jedyny, bo dotychczas spotykała się tylko z chłopcami, których fantazja erotyczna nie była zbyt wyrafinowana, a ten drań, który sobie leżał wygodnie na kanapie, potrafił ją rozpalić samymi słowami, spojrzeniem, a ona biedna nie była w stanie mu się odwdzięczyć tym samym. Zdecydowanie będzie musiała wziąć korepetycje ze świntuszenia albo uwodzenia jeśli to wszystko ma trwać, a po dzisiejszym dniu pełnym wrażeń, Gabi była niemal pewna, że tak będzie, że nie jest Aresowi obojętna i on chce z nią być tak samo jako na z nim. Znów to robiła, znów wchodziła do tej samej rzeczki na tym samym zakręcie, gdzie był ten sam wielki, niebezpieczny wir, który powoli wciągał ją do swojego środka. Naprawdę niczego się nie nauczyła? Na to wyglądało, choć... Była znacznie bardziej powściągliwa w wyrażaniu swoich uczuć, o tyle dobrze, choć może wcale nie...
Poniekąd Ares odebrał jej coś cennego czym jest mówienie na głos o tym co się czuje, bo teraz bała się, że to, co w niej siedzi, zostanie zbagatelizowane, olane albo zdeptane.
Nie przerywał jej, słuchał z zainteresowaniem i jakby starał się to wszystko zapamiętać, Gabi to widziała doskonale i bardzo doceniała, że słucha tej jej paplaniny, która w jej odbiorze była bardzo chaotyczna, niesprecyzowana, jakby chciała złapać dziesięć srok za jeden ogon. Uśmiechał się lekko i słuchał... Tak, Ares to zdecydowanie bardzo dobry słuchacz, co gorsza... Potrafi wyciągać wnioski z tego co usłyszy i je wykorzystywać.
Uśmiechnęła się lekko gdy powiedział, że ma mówić dalej, skoro miała, to mówiła, aż jej w ustach zaschło.
- Hej, nie powiedziałam ci tego wszystkiego, żebyśmy od razu musieli wszystko realizować, wiesz?- wyciągnęła rękę ku jego policzku i pogładziła go po nim z czułością. Nie mogła przestać się uśmiechać, to było silniejsze od niej.
- Oj nie... Nie możesz być pewien jutra. Może wcale nie mamy tego czasu aż tak dużo, z resztą... Apetyt rośnie w miarę jedzenia, wiesz? Na miejsce spełnionych już marzeń wchodzą kolejne, jeszcze bardziej kolorowe i szalone.- wzięła głębszy oddech, boże... On nawet pachniał jak nie był oblany perfumami. Naturalny zapach jego feromonów przyprawiał ją o dreszcze. Mogłaby tak stać i patrzeć na niego bez końca, zwłaszcza teraz.
Odsunął się i oparł obok niej, teraz to ona musiała zamienić się w słuch. Nie. Nie musiała. Chciała, to różnica, nawet bardzo duża.
Patrzyła spokojnie na jego profil, obserwowała jak zagapił się w przestrzeń, w wodę. Dlatego odwróciła się i złapała go za rękę splatając ich palce ze sobą i słuchała z uwagą. Dla niej nie był grzybem, choć to było dość zabawne. Uśmiechnęła się lekko, jeszcze mu to kiedyś wypomni.
To były bardzo piękne i szlachetne marzenia, takie życiowe i adekwatne do jego wieku. Wiekszość ludzi prędzej czy później chce mieć swoją rodzinę. Dziwne bo wyobraziła sobie siebie z wielkim brzuchem, obserwującą jak Ares oporządza konie a ona trzyma na rękach ich pierworodnego syna, gdzie dwoje kolejnych urządza mecz piłki nożnej w jej brzuchu. Z jednej strony piękna wizja, z drugiej trochę przerażająca, bo to jeszcze nie czas, chociaż... Dlaczego nie? Jak będzie w wieku Aresa, no może ciut starsza to już będzie mieć odchowane bąbelki i będzie mogła znów szaleć. Musiała odgonić od siebie te wizje, faktycznie trochę inaczej myśleli, ale niewiele, bo Gabi absolutnie nie wykluczała, że zostanie matką za kilka lat. To było takie naturalne i szczere, kompletnie nie wymuszone z jego strony i piękne, naprawdę piękne i życiowe marzenie.
I wtedy walił z nudą i z tym, że poznał ją... Źrenice jej się automatycznie rozszerzyły, a serce załomotało. Czyli faktycznie była ważna w jego życiu, była jego światełkiem w mroku życia spowitego nudą, sprawiła, że znów poczuł, że żyje.
- I z nikim innym nie będziesz się bawić tak jak ze mną, tego możesz być pewny.- powiedziała spokojnie i puściła jego dłoń, akurat w momencie, w którym się odwracał tyłem do morza. Dziwny spokój ją ogarną, jakaś taka nostalgia. Miała dziwne wrażenie, że wrzucenie z siebie tego wszystkiego trochę go kosztowało.
- To wcale nie są nudne marzenia, każdy chce mieć kogoś na kogo może liczyć, kogoś kim może się opiekować, kto będzie go wspierać w trudnych chwilach, kto będzie obok w momentach radości i smutku. To piękne, a nie nudne, choć dalekie od tych wszystkich szaleństw, o których mówiłam ja.- uśmiechnęła się lekko. Nad ich głowami przeleciało stadko ptaków, jakieś mewy czy coś w ten deseń i jedna bezceremonialnie zrzuciła minę prosto pod nogi Aresa i Gabi, na co ta zareagowała cichym śmiechem i uniosła w niebo rękę pokazując ptaszysku środkowy palec.
- Ale zepsuła piękny moment...- prychnęła nieco oburzona. I pokiwała głową na znak, że faktycznie powinni się zbierać, bo robiło się późno. Podeszła po swoją sukienkę, żeby ją ubrać i poprosiła Aresa o zapięcie suwaka. Poszli do miejsca, skąd steruje się jachtem, żeby mogli wrócić bliżej portu, Gabi się uparła, że chce się pobawić drążkiem, oczywiście pod czujnym okiem Aresa i jakoś jednym kawałku dotarli do miejsca cumowania, skąd wsiedli w mniejszą łódkę i popłynęli na nabrzeże portowe, gdzie się pożegnali, bo na Gabi czekała taksówka, w celu odwiezienia jej do hotelu. A Ares zapewne pojechał do domu, albo coś bzyknąć, albo przyćpać... Kto go tam wie, choć Gabi wolała o tym nie myśleć. Gdy Gabi dojechała do hotelu i znalazła się już w swoim pokoju wysłała jeszcze do Aresa SMS, z podziękowaniem i tak o, na dobranoc.

//Koniec

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
ODPOWIEDZ