Studentka literatury — James Cook University
23 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Werter w damskiej skórze. Miłośniczka literatury romantyzmu. Często "odwiedza" szpital, a w szczególności oddział kardiologii i pulmonologii.
To co się działo obecnie w Lorne Bay zdecydowanie przechodziło pojęcie Cassandry. Co prawda jej rodzina jakoś bardzo nie ucierpiała, nie licząc takich pojedynczych rzeczy jak chociażby połamane meble ogrodowe czy konieczność odmalowania fasady domu, bo jak krzesło niesione wiatrem uderzyło w dom Cass, to aż tynk w tym miejscu odpadł. To jednak zdecydowanie było nic w porównaniu do tragedii, które inni ludzie mogli doświadczyć, więc nic dziwnego, że Cass zaczęła się zastanawiać, jak mogłaby w tym wszystkim pomóc. Bo jakby nie patrzeć nie miała zbyt dużej tężyzny fizycznej, by być w stanie przerzucać worki z piaskiem i zabezpieczać zagrożone powodzią tereny.
Wtedy wpadła na pewien pomysł – przecież ci wszyscy ludzie, którzy pracowali w pocie sił, musieli przecież coś jeść, prawda? Nie ma nic lepszego aniżeli miska ciepłej zupy w ramach chwilowej przerwy, która pozwoli na regenerację sił i dalszej pracy… i jak pomyślała tak zrobiła. Porozmawiała z rodzicami, z paroma znajomymi z uczelni i skrzyknęli się wszyscy do tej inicjatywy. Mama jednej ze znajomych miała własną restaurację, która obecnie jednak była zamknięta, więc użyczyła im kilka kateringowych termosów na zupę, tak że będą mogli pomieść dobre kilkadziesiąt litrów. Ugotowanie tego wszystkiego w domowym zapleczu naprawdę wymagało sporych pokładów pracy i logistyki, aczkolwiek, wspólnymi siłami udało się to zrobić. Oprócz tego podgrzewacze, tak, żeby była możliwość zrobienia herbaty czy kawy. To wszystko zostało spakowane na pickupa, który miał większe szanse na przedostanie się przez zalane części Lorne i po prostu dotarcie do dzielnicy, która tej pomocy potrzebowała najbardziej.
Cassandra z gumiakami po same kolana, ubrana w robocze ogrodniczki i w niedbale związanym koczku, stała na przyczepie tego pickupa, częstując zupą każdego, kto tylko o to poprosił – jedzenia było sporo, zwłaszcza że zrzucili się na to kolektywnie, więc aż tak bardzo się nie martwiła. Mieli zapas bukłaków z wodą, tak by w razie czego też i w ten sposób pomóc.
Proszę, zupa dla pana… nie, nie. Nic nie trzeba płacić. Smacznego, dziękuję za pana pracę – powiedziała, uśmiechając się do jednego z mężczyzn, który podeszli do ich samochodu, który miał, swoją drogą, przyczepiony do siebie banner z informacją o darmowych posiłkach. Chociaż tyle mogła zrobić.
Wbrew pozorom brała oczywiście też swój stan pod uwagę i nawet obiecała rodzicom, że jak źle się poczuje, to ma im dać znać to po nią przyjadą. Zdecydowanie musiała na siebie uważać, bo dla niej nawet zwykłe przeziębienie mogło się skończyć naprawdę źle!

aaron barnard
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Aaron całe swoje dotychczasowe życie spędził w Lorne Bay i w przeciągu tych ponad trzydziestu lat widział już, jak niszcząca bywa natura, ale to, co dzieje się w ostatnich latach — upały i wynikające z nich pożary oraz obfite deszcze w późniejszym okresie roku — sprawia, że nawet najbardziej uparci powinni zacząć już zdawać sobie sprawę z negatywnych skutków globalnego ocieplenia. Gdyby Barnard lepiej odnajdowałby się w ścisłych dziecinach nauki, a jego umysł być bardziej logiczny, niżeli abstrakcyjny, to mógłby zająć się klimatologią. Byłby wtedy albo wykładowcą akademickim z jej dziedziny, albo podróżowałby do przeróżnych zakątków świata i przeprowadzał najróżniejsze testy i badania. Klimatologia to tak prężnie rozwijająca się dziedzina nauki, że zapewne nie byłoby najmniejszych problemów ze zdobywaniem grantów i dofinansowań projektów. Kwestie finansowe są za to dużo bardziej problematyczne w dużej części humanistycznych obszarów nauki i literaturoznawca zdążył się już o tym przekonać na własnej skórze. Szczególnie na początku drogi naukowej wszyscy mają takie idealistyczne podejście do tematu, wkładając całe swoje serce w napisanie projektu, już mają w głowie to, jak będzie on wyglądał w praktyce, a po kilku tygodniach czy też miesiącach, przychodzi odmowa przyznania dofinansowania. Za którymś razem można się zniechęcić, jednak jeśli lubi się, to co się robi na co dzień, no ryzyko rychłego wypalenia zawodowego jest niewielkie. Aaron należał do tych wykładowców, którzy nie są jeszcze zgorzkniali i pozbawieni żadnej pasji do swojej pracy. Może to kwestia tego, że jednak nie ma jeszcze za sobą tak wielu lat na stanowisku wykładowcy akademickiego i nie jeszcze nawet blisko tej granicy, za którą nic już nie jest kolorowe. Przynajmniej w życiu zawodowym nie jest jeszcze blisko tego miejsca, bo prywatnie ma już dużo cięższy bagaż doświadczeń.
W każdym razie wciąż chętnie angażuje się w różne akademickie inicjatywy i to nie zawsze związane ze sferą naukową, bo różne społeczne akcje też nie są mu obce. Jakiś czas temu, mogło to być w zeszłym tygodniu, na tablicy ogłoszeń na wydziale zobaczył informację o poszukiwaniu wolontariuszy do przygotowywania i rozdawania ciepłych posiłków ludziom, którzy ucierpieli podczas ostatnich nawałnic, oraz tym, którzy teraz próbują jak najsprawniej poradzić sobie z jej skutkami. Rodzinne gospodarstwo Barnarda nie potrzebowało tak dużo napraw, największe straty dotknęły rzecz jasna sadu. Na szczęście już zakończył się sezon zbierania plonów i żadne owoce nie poszły na zmarnowanie, bo to wiązałoby się jednak ze stratą dosyć sporej sumy pieniędzy. Aaron cały miniony weekend spędził na farmie, gdzie pomagał ojcu uprzątnąć to wszystko, co zniszczył deszcz i porywisty wiatr. Na szczęście dom leży dosyć wysoko, więc nie było ryzyka wystąpienia podtopienia, dlatego w niedzielę wieczorem wrócił do swojego mieszkania i wtedy właśnie przypomniał sobie, o tym, że zrobił zdjęcie tamtego ogłoszenia. Będąc jeszcze w ferworze całej tej atmosfery z minionego weekendu, nie zastanawiał się długo, tylko wystukał numer telefonu, który został zapisany na informacji. Jakie było jego zdziwienie, gdy po jego wpisaniu, w podpowiedziach wyświetliło mu się Cassandra Hammond, z którą to jakiś czas temu wymienili się numerami. Z jednej strony wcale o nie zdziwiło, że zaangażowała się w taką akcję, ale z drugiej — przecież w tym przypadku warunki będą dużo gorsze, niż w szpitalu, w którym działała przy jarmarku świątecznym. Zapyta się o to na miejscu, teraz wyraził swoją chęć pomocy, a że dobrze szła im współpraca właśnie w kiermaszu bożonarodzeniowym, to teraz studentka nie mogła go odprawić z kwitkiem. Zresztą zakładał, że w takiej sytuacji, to każda para rąk do pracy będzie przydatna. No i nie mylił się. Przez kilka dni grafik wyglądał tak samo. Najpierw pewna grupa od samego rana gotowała, a potem druga grupa wyjeżdżała w teren, gdzie rozdawali ciepłą zupę. Grafik Aarona wyglądał tak, że poranki miał wszystkie pozajmowane, ale może to i dobrze, z tymi jego umiejętnościami kulinarnymi to jest jednak loteria. Za to już po wykonaniu wszystkich obowiązków na uczelni, przyjeżdżał po napełnione termosy i kilku wolontariuszy, a potem wyjeżdżali. Samochód Aarona nie nadawał się już na nieutwardzone ścieżki Carnelian Land, ale w centrum radził sobie wciąż nieźle, więc tereny rolnicze przejął drugi kierowca, a on przyjeżdżał do Opal Moonlane.
- Znowu się zanosi na deszcz. - powiedział, odgarniając przedramieniem opadające mu na czoło włosy, a chwilę potem podmienił pusty termos na kolejny, ze wciąż gorącą zupą.

Cassandra Hammond
Studentka literatury — James Cook University
23 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Werter w damskiej skórze. Miłośniczka literatury romantyzmu. Często "odwiedza" szpital, a w szczególności oddział kardiologii i pulmonologii.
Cassandra żyła również całe swoje życie w Lorne Bay, choć często wiele rzeczy ją omijało, gdyż była zmuszona siedzieć w czterech ścianach swojego pokoju, czasem szpitala… raz była sytuacja, w której trzeba było placówkę ewakuować, jednakże Hammond była w na tyle kiepskim stanie wtedy, że pamięta jedynie przebłyski z tamtego okresu. To co właśnie się działo w miasteczku było dla niej zdecydowanie olbrzymim zaskoczeniem, jednakże zdecydowanie nie była osobą, która mogłaby w jakiś sposób zrozumieć czy analizować co ku temu było powodem. Za tym zapewne będą stały tęgie głowy, zastanawiając się czy miało na obecne urwanie chmur wpływ zmiany klimatyczne czy cokolwiek innego. To co zaś Cass mogła zrobić, to pomóc tym, którzy ucierpieli z powodu żywiołu bardziej niż ona. Nie miała zbyt wiele możliwości, biorąc pod uwagę stan fizyczny Hammond, ale wierzyła, że nawet najmniejsze chęci i dorzucenie cegiełki będzie czymś ważnym.
Jeśli jednak chodziło o naukę samą w sobie… trzeba przyznać, że Cass raczej nie wyobrażała sobie kariery na uniwersytecie. Studiowała literaturę bardziej dla swojej pasji, aniżeli przyszłościowej wizji. Jak bardzo negatywnie to mogłoby zabrzmieć, to wolała się skupiać bardziej na teraźniejszości, czy na bardzo niepewnej, w jej przypadku, przyszłości. Bądź co bądź, ale dzisiaj było dobrze, a jutro mogła leżeć pod stosem aparatury walcząc o życie. Dlatego postanowiła pójść na taki, a nie inny kierunek studiów, wiedząc, że uszczęśliwi ją to bardziej niż te wszystkie przyszłościowe, które zapewne mogłyby dać jej pracę. Gdyby była zdrowa, bo powiedzmy sobie szczerze – kto zatrudni pracownika, który przez większość czasu będzie na urlopie zdrowotnym?
Trzeba przyznać, że Cassandra trochę się zdziwiła, gdy zobaczyła że Aaron do niej zadzwonił. Nie dlatego, że nie spodziewała się po nim wielkiego serca i chęci pomocy, biorąc pod uwagę kwestię z kiermaszem, jednakże spodziewała się, że na farmach mogło dojść do większych szkód aniżeli chociaż w jej dzielnicy. Słysząc jednak, że nie ucierpiał na tych nawałnicach tak bardzo, trochę odetchnęła z ulgą i jak najbardziej się zgodziła, by pomógł – bo prawdą było, że każda para rąk do pracy w chwili obecnej była potrzebna. Po prostu.
Pomoc Aarona zdecydowanie była nieoceniona – ona sama nie miałaby jak się dostać z tymi wszystkimi termosami do ludzi, którzy potrzebowali pomocy, tak więc Bernard robiący za szofera, a jednocześnie podnoszący co cięższe rzeczy zdecydowanie był dla Cass niczym prezent z nieba, zwłaszcza, że chęci mieli sporo, mocy przerobowych w kwestii gotowania też… tylko no właśnie brakowało im kierowców, tak więc propozycja Aarona była dla nich niczym zbawienie.
Miejmy nadzieję, że tylko straszy... – odparła Cassandra, wzdychając ciężko. Otworzyła termos, który Aaron podmienił z pustym i nalała do niego porcję zupy, podając jakiemuś chłopakowi, który do nich podszedł. Życzyła smacznego. – Jeszcze raz dziękuję. Spadłeś mi z nieba z tą propozycją pomocy. Znowu. – Zaśmiała się, wciąż pamiętając jarmark, w trakcie którego też był wolontariuszem, a oryginalny plan zakładał, że tylko pomoże jej z przewiezieniem wszystkich rzeczy. – Swoją drogą, jesteś może głodny? Trzeba mieć siłę do pomocy! – odparła Hammond, choć nie czekała zbytnio na odpowiedź Aarona. Chwyciła za jednorazową, biodegradowalną miseczkę, tak by nalać porcję zupy mężczyźnie i ją podać. Typowa Cass, która się martwiła o wszystkich, tylko o sobie trochę zapominała.

aaron barnard
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Aaron był pewien, że ludzie będą wdzięczni za wszelką pomoc w tych trudnych dniach. Jedni rozkładają worki z piaskiem, które mają służyć powstrzymaniu wody przed wdarciem się do domów i lokalnych biznesów, inni organizują zbiórki najpotrzebniejszych rzeczy materialnych, które potrzebne będą ludziom, których dorobek życia niestety został już zalany. W tym wszystkim bardzo cenną inicjatywą było zadbanie o wszystkich ludzi, którzy przez wiele godzin ciężko pracują, chociażby właśnie poprzez podanie im ciepłego posiłku, a w związku z tym zaoferowanie kwadransa odpoczynku dla zmęczonych walką z żywiołem. Bernard ze względu na swoje obowiązki służbowe, nie mógł pomagać tak często, jak by tego chciał, jednak dzisiaj miał wolne już do końca dnia i jeśli po rozdaniu całej tej przygotowanej na dzisiaj zupy, będzie trzeba na przykład pojechać po zakupy na jutro, to może służyć swoim samochodem, no i samym sobą w formie szofera. Bo tak zupełnie na poważnie, to wygląda na to, że ich kuchnia polowa może być potrzebna jeszcze przez co najmniej przez kilka dni. W związku z tą niepewną pogodą sytuacja na jego rodzinnym gospodarstwie też każdego dnia może ulec zmianie, jednak na ten moment wszystko jest pod kontrolą i musiałoby być naprawdę źle, żeby ojciec schował dumę do kieszeni i zadzwonił z prośbą o pomoc. Prędzej zwróciłby się do sąsiadów, a do niego telefon jak zwykle wykonałaby mama. Tak więc ewentualnie któregoś dnia nie będzie mógł pomóc w tej inicjatywę, ale był raczej człowiekiem pozytywnego nastawienia i akurat w tym przypadku nie widział sensu w martwieniu się na zapas.
- Miejmy nadzieję... - powtórzył za studentką. On akurat z cukru nie nie jest i praca w deszczu nie może mu przynieść więcej złego, niż ewentualne przeziębienie, ale na wszystkich tych ludzi, no i dla Cassandry lepiej, aby jak najdłużej nie przychodziła kolejna ulewa. - Jeśli zacznie padać, to powinnaś się schować w kabinie. Już raz twoja mama udzieliła mi reprymendy, że przy twoim stanie zdrowia to może być niebezpieczne. - spojrzał na szatynkę porozumiewawczo. Właściwie to tamte słowa nie były skierowane wyłącznie do Aarona, była taka sytuacja, w której pani Hammond kręciła się po pomieszczeniu robiącym za kuchnię, no i tak od słowa to słowa, w towarzystwie jeszcze jednej osoby poruszyła ten temat.
- Nie ma sprawy. - machnął ręką. - Mam trochę czasu i chęci. No i tym razem sam się zgłosiłem. - uśmiechnął się lekko. Z jego punktu widzenia to naprawdę nie było żadne wielkie poświęcenie. I nie chciał wyjść na zgorzkniałego, więc nie powie tego głośno, ale w domu i tak nie ma nic ciekawszego do roboty. To znaczy, zawsze jest praca i zaległe książki, które piętrzą się na półkach, szafkach, a nawet podłodze, ale tak poza tym, to nawet nikt nie może mieć do niego pretensji, że spędza zbyt dużo czasu poza domem.
- Dziękuję, zjem, ale pod warunkiem, że potem ty zrobisz sobie chwilę przerwy. - powiedział, biorąc do ręki pojemnik z zupą i przysiadł na bocznej ściance odkrytego bagażnika pickupa.

Cassandra Hammond
ODPOWIEDZ