Trener personalny / AFL — Prowadzę obozy sportowe
28 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Jestem trenerem AFL. Moje marzenia zniszczyła kontuzja, więc pomagam dzieciakom w ich realizowaniu.
Kiedy kumpel wpadł na mecz, Liam bardzo się ucieszył. Lubi jak bliscy wspierają to co robi. Czuje się wtedy ważny. Posiwecanie mu uwagi to dobry znak na poprawę jego ciężkiej przeszłości. Zawsze i ze wszystkim musiał radzić sobie w pojedynkę, jednak po przeprowadzce tutaj czuje, że ma bliskich którzy bardzo go we wszystkim wspierają.
- W tym przypadku obawiam się, że podróż w kosmos, w obie strony nic nie zmieni. Są po prostu za mocni - Liam wzruszył tylko ramionami. Nie mogl nic ciekawego w tej sytuacji dodać. Spodziewał się, że ten mecz tak wyglądać, ponieważ słyszał echa w szatni jak chłopcy po prostu obawiali się tego spotkania. Motywacja to coś nad czym będą musieli popracować w pierwszej kolejności na najbliższym treningu. Tym bardziej, że jeśli chodzi o umiejętności to naprawdę dużo im nie brakuje do podobnego poziomu jaki prezentuje drużyna z Seattle.
Na słowa otuchy odnośnie jego przemówienia puścił w żartobliwy sposób oczko do Thomasa. Jakoś tak już w życiu tego Coonleya bywa, że od zawsze miał dobre gadane. Potrafił przegadać każdego kto stanął z nim do konfrontacji słownej. Nikt nie wiedział skąd się w nim to bierze, bo na ogół jest po prostu cichym i spokojnym człowiekiem. Uaktywnia się emocjonalnie i fizycznie tylko i wyłącznie na boisku lub przed telewizorem.
- Dzięki stary. Staram się dać im tyle ile mogę, chociaż nie zawsze jest łatwo. Pamiętasz jak opowiadałem Ci, że nie lubię dzieci? - zaśmiał się pod nosem - a teraz, kilka miesięcy później stoję tu jak przedszkolanka i bawię się świetnie. To życie pisze dla nas tak dziwne scenariusze - dodał, a uśmiech wciąż nie schodził z jego twarzy. To naprawdę dziwne bo Liam nigdy nie myślał o dzieciach, a nawet przez większość swojego życia zarzekał się, że mieć ich nie będzie. Gdyby ktoś teraz zadał mu podobne pytanie, mógłby mieć problem z udzieleniem szczerej odpowiedzi.
- Zaraz dostaniesz w łeb. Uważasz mnie za tak słabego trenera? Jesteśmy w środku tabeli - dodał, udając wielce obrażonego. Widać było jednak, że jest to na żarty. Przecież Thomas nie musiał wiedzieć jak idzie drużynie Coonleya. On nie jest tego typu człowiekiem, który na spotkaniu ze znajomymi każe im wysłuchiwać monologów odnośnie swojego zawodu. Czasem coś kiedyś napomnie, ale nie stara się nie przenosić tematów boiskowych poza ten duży prostokąt otoczony białymi liniami.
Chłopaki zaczęli drugą połowę.
- Co u Ciebie? - zapytał, kierując na chwilę uwagę na swojego kumpla.

Thomas Winfield
ambitny krab
All American
radca prawny — w ratuszu w Lorne Bay
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Były wojskowy, który w ostatnim czasie zmienił swoje życie o 180 stopni. Rozstał się z żoną, przeprowadził, znalazł pracę, ale wciąż jest tym samym fajnym facetem, świetnym kumplem i najlepszym bratem na świecie.
- Teraz są za mocni. Ale wiesz co? Nie mają ciebie - wskazał paluchem Liama - najlepszego trenera, prosto z USA. Stary, jestem pewien, że w przyszłym sezonie dzieciaki będą prezentowały taki poziom, że nikt nie będzie miał z nimi najmniejszych szans.
Tom, jak to Tom, uważał się za samozwańczego znawcę sportu wszelakiego. Ponadto był cenionym specjalistą do spraw planowania treningów sportowych. Planował je oczywiście dla innych, samemu siedząc na kanapie przed telewizorem, wrzeszcząc przy tym odpowiednie komendy do poszczególnych zawodników na ekranie. Biegaj szybciej, rzucaj mocniej, uderzaj celniej. Nikt nie wmówi mu, że nie miał wówczas racji. Toż to podstawy! Wiadomo, do wypracowania pod okiem zawodowego trenera, ale Winfield i tak widział to i owo, przynajmniej w teorii. Czy to wystarczy do objęcia funkcji asystenta Liama?
- A kto je lubi? Przecież jet zasadnicza różnica między dziećmi, a... no wiesz, DZIEĆMI - spojrzał na kumpla zupełnie tak, jakby przedstawiał mu teraz jakąś prawdę szalenie tajemnie objawioną, którą znali wszyscy poza trenerem. - Dzieci płaczą, robią kupy i się ślinią. Też ich nie lubię. Ale DZIECI... One są inne. Są super. Nie wiem, czy widzisz, jak one na ciebie patrzą. Może nie, bo jesteś ich trenerem, ale ja, człowiek z zewnątrz, to widzę. Ufają ci i będą dla ciebie trenować. Przecież jeszcze do niedawna nie miały nawet szans na rywalizowanie z dzieciakami z Sydney, a teraz? Odwalasz kawał naprawdę dobrej roboty.
Poklepał go po ramieniu. To gest męskiej solidarności, bo naprawdę podobało mu się to, co Liam robi w mieście. Maluchy w końcu miały porządnego trenera i nawet jeśli nie będą wygrywać z silniejszymi od siebie, to Coonley na pewno wypatrzy wśród nich chociaż jednego malucha z wielkim talentem, którym odpowiednio pokieruje.
- U mnie? - zerknął na niego. - Wiesz, bez większych zmian. Nadal się rozwodzę, chyba - bo teraz sam nie był pewien, jak to wyglądało - i jakoś tak się to kręci.
Sam nie do końca wiedział, na czym stał, więc co miał powiedzieć kumplowi?

liam coonley
lorne bay — lorne bay
34 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#16

Rosie miała tego dnia na popołudnie do pracy - to znaczy, szła na trzynastą, aby być na zmianie w pizzerii do samego zamknięcia. Było to dość ciężka zmiana, trochę trwała, przez szczyt obiadowy, a potem wieczorne wyjścia znajomych, ale można było sporo zarobić - więc jak najbardziej się to opłacało. A dodatkowo można było trochę pospać, załatwić parę spraw przed wyjściem do pracy i przywdzianiem fartuszka z napisem "Julius' Pizzeria". Jedną z takich rzeczy było wyprowadzenie swojego psa - co z resztą całkiem polubiła. Nie wiedziała, dlaczego wcześniej nie namówiła męża na czworonoga, albo sama go sobie nie sprawiła. Był przecież pewien okres w jej życiu, kiedy nie musiała nikogo pytać o zdanie, a jednocześnie była bardzo samotna. Nie sądziła jednak, że bycie odpowiedzialną za kogokolwiek może być czymś dla niej, a jednak. Teraz nie oddałaby tego małego kundla nikomu i za żadne pieniądze. Choć te same pieniądze pewnie będzie musiała przeznaczyć na jakieś szkolenie, czy jak to się tam nazywa, aby pies zaczął ją w ogóle słuchać i aby go okiełznać. Na razie póki był młody może i było to urocze, ale potrafiło także być uciążliwe.
Jak na przykład w tym momencie! Rosie chciała szybko załatwić wysikanie psa, dać mu trochę pobiegać i z powrotem zabrać go do domu, po czym wyjść do pracy. Przecież tak prosty plan nie miał większego prawa się gdziekolwiek wykrzaczyć, prawda? Zwłaszcza, że to nie był pierwszy i jedyny raz, kiedy taki plan dnia miał miejsce, do tej pory nie przynosiło to więcej problemów. Tym razem jednak coś poszło nie tak. Rosie, jak na nie najbystrzejszą przystało, nie bardzo wiedziała co, tylko złapała się na tym, że biegła w swoich klapeczkach za psem, który ciągnął za sobą długą smycz, na której go jego pancia trzymała.
Może nie była to jakaś bardzo tragiczna sytuacja, bo też miała już swoje miejsce, lecz jak na złość, pies postanowił sobie pozwiedzać mało odpowiednie miejsca, biegnąc jakby jutra nie było, przed siebie w stronę boisk, na którym różne osoby biegały, rzucały piłkami, czy tam kopały - Rosie jeszcze nie miała pojęcia, w które miejsce dokładnie czworonóg pobiegnie. Tak czy siak, trzeba było go jak najszybciej złapać!

Jason Park
ODPOWIEDZ