gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
37.

Nie była pewna po co tu jest, ale nie zastanawiała się nad tym. Od kilku dni nie próbowała się zastanawiać. Nie znała praktycznie nikogo, a może po prostu nie kojarzyła? Towarzystwo było na pewno na tyle zbliżone do jej wieku, by nigdzie nawet nie majaczyła postać starszego mężczyzny, za którym nieprzerwanie tęskniła. Nie mogła tęsknić, musiała zapomnieć, ale Remy był integralną częścią jej samej, więc o sobie też musiała zapomnieć. Pokręciła włosy, ściągnęła z głowy czapkę i wiedziała, że będzie ją to bolało i przerażało. Mówiła sobie, że to dobrze, bo na nic innego nie zasługuje. Nałożyła ciężki makijaż, krótką sukienkę dopasowaną do ciała i buty, po które nie sięgała od czasu, kiedy to zeszła się z Soriente. Nie nadawały się na imprezę na pastwiskach, ale nie dbała o to. Wiedziała, że będzie wyglądała wyzywająco, ale i o to nie dbała. Niech na nią patrzą, niech czuje na sobie spojrzenia i niech cierpi. Wszystko, byleby nie myślała o producencie. Wciąż miała nadzieję, wciąż wyobrażała sobie, że wszystko się układa i wiedziała, że musi odebrać sobie te uczucia, bo w końcu się złamie i do niego pójdzie, przepraszając za swoje zachowanie. Nie mogła jednak na to sobie pozwolić, znów obciążyć go swoimi problemami i ciągnąć w dół. Musiała więc zrobić w końcu coś, co sprawi, że Remigius - jeśli się o tym dowie - nie będzie chciał się z nią widzieć.
Poszła więc na imprezę gdzieś na granicy pastwiska, a zalesionego terenu. Większość osób piła przy ognisku, duża grupa tańczyła wśród rozstawionych głośników, jeszcze inna paliła skręty przy linii drzew. Lisbeth zdążyła już obskoczyć wszystkie te atrakcje. Była zjarana, pijana i poruszała się na klepisku robiącym za parkiet, w objęciach jakiegoś chłopaka, który pod żadnym względem nie przypominał Remigiusa. Nie prosiła się o jego towarzystwo, sam do niej podszedł i z całej siły chciała się go pozbyć, ale nie umiała, by ostatecznie uznać, że może tak będzie lepiej. Może w końcu sama zrozumie, że nigdy nie zasługiwała na Soriente i nie będzie już zasługiwać. Była mocno zmroczona, mimo strachu i stresu parskała pijanym śmiechem, mimo wycofania kręciła biodrami, ale wtedy... poczuła, że ktoś na nią patrzy i sama uniosła spojrzenie. Natychmiast postąpiła kilka kroków na przód.
- A ty dokąd? - zamruczał do ucha chłopak, którego nawet nie zapytała o imię.
- To mój przyjaciel, chcę się przywitać - wyjaśniła wesoło, znów podejmując dwa kroki do Ezry, ale poczuła uchwyt na swoim nadgarstku, a zaraz potem została przyciągnięta ponownie do swojego partnera.
- Potem się przywitasz - wyjaśnił, a Lisa zmarszczyła nos, odpychając się od jego torsu.
- Właśnie, że teraz - fuknęła, jak krnąbrna nastolatka, nieświadoma całej tej sytuacji. Widziała, że chciał ją zatrzymać, ale zdążyła się szybko wywinąć i lekko się zataczając dopadła Ezry. Dosłownie dopadła, bo alkohol w jej organizmie wyłączył wszystkie blokady i natychmiast oplotła ramionami kark mężczyzny, okrążając go tak by połowę ciała ukryć w jego boku.
- Jezuuu, dobrze, że ciebie zobaczyłam! Tamten koleś nie dawał mi spokoju - parsknęła mu prosto do ucha. Nie wiedziała co Erza tu robił, ale nie wiedziała też w zasadzie co ona sama tu robiła, więc nie uznała tego za coś ważnego. nie teraz, kiedy w końcu była lekka przez alkohol, jaki w niej szalał.

ezra brooks
FOTOGRAF KRYMINALNY — LORNE BAY POLICE STATION
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Jeden z Brooksów. Jest fotografem kryminalnym. Trochę nie umie w życie, ale w sumie jest młody, to może jeszcze ogarnie.
25

Nie było to miejsce, w których w normalnych okolicznościach można by było znaleźć Ezrę. Z reguły przecież nie bywał na takich imprezach, nie asymilował się z ludźmi, z którymi nic go nie łączyło. Daleko mu też było do zawierania nowych znajomości, bo zwyczajnie szkoda mu było na to wysiłku. Chyba, że okoliczności były ku temu sprzyjające. Niestety, wciąż musiał utrzymywać resztki normalności – za tym szło natomiast wysilanie się raz na jakiś czas na wyjście z kolegami. Właściwie towarzystwo na ognisku bardziej zakrawało o ludzi z wieku jego młodszego brata Raymonda, ale kolega, który zaciągnął Ezrę na tego typu imprezę, jakimś cudem zdołał odnaleźć ludzi w wieku swoim i Ezry. I dobrze, bo dzięki temu Brooks nie czuł się jak podstarzały człowiek. Aczkolwiek, gdy patrzył na pijące przy ognisku towarzystwo, z trudem musiał powtórzyć sobie, że to ludzie zaledwie parę lat młodsi od niego i zapewne powinien przestać być takim oceniającym typem. To niczyja wina, że jego dusza była stara.
Rozejrzał się wokół, popijając piwo z butelki i nagle jego wzrok padł na znajomą sylwetkę. Z pozoru znajomą, bo jednak dziewczyna, która w jednej chwili odwzajemniła jego spojrzenie w niczym nie przypominała mu delikatnej Lisbeth. Nawet przemknęło mu przez myśl, że się pomylił, ale owa dziewczyna wpatrywała się w niego uparcie, na co tylko zmarszczył czoło, nie mogąc oderwać od niej czujnego i zaniepokojonego spojrzenia. Spostrzegł, że ruszyła w jego kierunku, ale jej partner – kimkolwiek był – ponownie zwrócił jej uwagę na siebie, dlatego Ezra z zakłopotaniem odwrócił spojrzenie. Nie mógł się jednak powstrzymać i chcąc upewnić się czy rzeczywiście tylko mu się przywidziało, czy rzeczywiście to była Lis – tylko, że w nieco innym, mocniejszym wydaniu – ponownie skierował wzrok w tamtym kierunku. I uzmysłowił sobie, że dziewczyna zmierza ku niemu i nagle znajduje się tuż przy nim.
Instynktownie ją złapał, lekko się chwiejąc, bo bynajmniej nie spodziewał się, że tak na niego nagle spadnie. Zarumienił się gwałtownie jak to miał w zwyczaju, ale przywołał na twarzy uśmiech. Wciąż w jednej dłoni trzymał piwo, ale drugą ręką, objął ją troskliwie, pozwalając jej na skrycie się w tym objęciu. — Cześć, Lizzie — Użył owego zdrobnienia, na które mu ostatnim razem przyzwoliła. I choć bardzo mu się podobało jej pełne imię, to jednak użycie pieszczotliwego zdrobnienia było oznaką pewnego rodzaju przyjacielskości, prawda? Przywitał się z nią łagodnie i podniósł wzrok na owego mężczyznę, z którym jeszcze przed momentem była Lis. Nie spodobało mu się jak nadal rozbierał ją wzrokiem, dlatego odwrócił się wraz z dziewczyną tak, by jak najbardziej ją ukryć przed tym obleśnym spojrzeniem. — Naprawdę? Wszystko w porządku? — spytał, lekko się spinając i odchylając lekko głowę, by złapać jej zamroczone spojrzenie. Trzeźwa to ona bynajmniej nie była i trochę był to dla niego szok, bo w takim wydaniu jej jeszcze nie widział.
Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Od kilku dni po prostu nie myślała o tym co robi i jakie mogą być tego konsekwencje. Kiedyś bałaby się stać w tłumie obcych ludzi, ale teraz? Teraz alkohol i spalone wcześniej zioło skutecznie niwelowały strach. Nie bała się tego, jak jej wyzywające ubrania i makijaż działały na innych, bo przynajmniej... przynajmniej ktoś zwracał na nią teraz uwagę. Potrzebowała tego. Wmawiała sobie, że jest w stanie poradzić sobie bez Remigiusa, bo przecież są inne osoby, które okażą jej swoje zainteresowanie. Uparcie próbowała więc tłumaczyć sobie, że dobrze postąpiła, a Soriente nie jest jej potrzebny, tylko, że z każdym oddechem w którym czuła inne męskie perfumy, boleśniej uświadamiała sobie, co straciła. To tylko budziło nadzieje i przwrtonie, swoim upadłym zachowaniem miała stracić do siebie szacunek i przestać liczyć na to, że jeszcze uda jej się naprawić to, co tak widowiskowo zaprzepaściła. Nie miała prawa próbować... Remy bez niej będzie szczęśliwszy, a ona musi sama się sobą zająć... z pomocą jakiś zbyt chętnych nieznajomych mężczyzn. Taki przynajmniej miała plan, do momentu, w którym nie zobaczyła Ezry i nie zrozumiała, że tańczenie z obłapiającym ją facetem wywołuje u niej raczej odruch wymiotny, niż przyjemne dreszcze ekscytacji.
- Czeeeeeść - zaszczebiotała w sposób, jaki zwykle nie mieścił się w jej asortymencie reakcji. Jeszcze pewniej przylgnęła do Ezry, chichocząc cicho, kiedy ten objął ją ramieniem. Doskonale... podobało jej się to, jak jej wcześniejszy partner do tańca wykrzywia twarz w pełnym niezadowolenia grymasie. Napawała się tym widokiem, a alkohol szalejący w jej żyłach zachęcił ją do tego, by posłała mu pełen jadu uśmieszek, nim odeszli nieco dalej. - Teraz już w porządku, bo ciebie spotkałam - odpowiedziała na jego pytanie, szczerząc się jeszcze szerzej, po czym zarzuciła w dość przerysowany sposób włosami. - A to takie dziwne? Że mężczyźni nie dają mi spokoju? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, w brzmienie głosu wplątując parę nut dumy, które jednak nie przykryły do końca czegoś jeszcze. Jakby potrzeby, by usłyszeć, że jest warta zainteresowania, że... że jest w niej coś, co mogłoby je wzbudzać. Potrzebowała tego. Być może nawet bardziej, niż powietrza. Póki co był to jedyny sposób, jaki wpadł jej do głowy, dzięki któremu chociaż po części była zdolna nie myśleć o Remigiusie. Był jej pierwszym chłopakiem, więc aktualnie przeżywała swoje pierwsze rozstanie i... nie szło jej to najlepiej. - Nie spodziewałam się tutaj ciebie! Przyszedłeś z kimś? Powinnam być zazdrosna? - zarzuciła go kolejną porcją pytań, a podejrzliwym wzrokiem powiodła po najbliższym otoczeniu, jakby w ten sposób mogła wychwycić ewentualną konkurencję.

ezra brooks
FOTOGRAF KRYMINALNY — LORNE BAY POLICE STATION
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Jeden z Brooksów. Jest fotografem kryminalnym. Trochę nie umie w życie, ale w sumie jest młody, to może jeszcze ogarnie.
Osoba Lisbeth nie pasowała mu do tego miejsca, co więcej brak stale towarzyszącego jej dresu szczelnie zakrywającego jej ciało był poniekąd dla niego nieco sygnalizujący. Zdziwił go również ten szczebiot, bo… tak zupełnie nie pasował mu do Lisbeth – kolejna zatem rzecz, która sugerowała mu, że coś jest wyraźnie nie w porządku. Być może nie znał jej na wylot, ale wydawało mu się, że zna ją na tyle, by dostrzec, że zachowuje się inaczej niż zwykle. Opanowało go momentalnie poczucie troski wobec tej dziewczyny, której niegdyś się podobał i postanowił, że będzie miał na nią oko tak długo jak mu na to pozwoli. Niezbyt podobało mu się spojrzenie, którym obdarzył ją typ, który jeszcze przed momentem zabiegał o jej dotyk, dlatego skierował swoje spojrzenie na Lis i posłał jej cierpliwy i łagodny uśmiech w momencie, gdy oznajmiła, że wszystko w porządku, bo go spotkała. On chyba stwierdził to samo, bo tylko skinął głową w odpowiedzi. Natomiast na jej kolejne pytanie nieco się zarumienił. — Niee… To nie jest dziwne. To całkiem normalne, bo jesteś super. Tylko, że myślałem… — Zawahał się. Ile mogło się zmienić od czasu ich ostatniego spotkania? Dotychczas Ezra myślał, iż Lis ma chłopaka. Starszego chłopaka, który o nią dba i z tego, co mu mówiła jest o nią bardzo zazdrosny, i nie chce by robiła głupoty, a tymczasem ona znajdowała się tutaj. Prawdą było, że na dziewczynie dało się zawiesić spojrzenie, bo była po prostu piękna i dlatego nie zaprzeczył, gdy zadała mu to niewinne pytanie. — Nieważne co myślałem. Dobrze się bawisz? — spytał, siląc się na swobodny ton i ponownie obdarzył ją szczerym uśmiechem. Zaśmiał się lekko i z trudem powstrzymał się od gestu przeczesania włosów. — Zazdrosna? O mnie? — spytał ze zmarszczeniem czoła i tylko potrząsnął głową, wpatrując się w jej twarz i nawet nie dopuszczając do siebie, że w zasadzie Lis mogła mówić całkiem poważnie. — Nie, przyszedłem tutaj z kolegami — wyjaśnił jej. Owych kolegów gdzieś po drodze zgubił, ale teraz nie miało to dla niego kompletnego znaczenia. — A ty, Lizzie? — zaryzykował, chcąc poniekąd upewnić się, że wcale nie jest tutaj sama. I że ten jej chłopak gdzieś tutaj jest i jej pilnuje – choć niemal wszystko wskazywało na to, że Ezra zwyczajnie się w tej kwestii mylił.
Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Nie pamiętała kiedy ostatnio piła tyle, co przez ostatnie dni. W zasadzie to pewnie wcale, albo może jeszcze wtedy, gdy Remigius był ze swoją byłą dziewczyną i dał jej do zrozumienia, że nie jest Lisą zainteresowany. Przez ostatnie miesiące nie wracała do tamtych wspomnień, a teraz czuła się, jakby ponownie trafiła do tego samego miejsca. Nie przejmowała się wiec palącym smakiem alkoholu, ani duszącym zapachem zielska, którym ktoś ją poczęstował. Dzięki temu chociaż pozornie było jej lżej i nie myślała o swoim postępowaniu.
- Super? - podchwyciła, chłonąc jego słowo, jak roślina chłonęła wilgoć po suszy. Potrzebowała tego, naprawdę, ale jednocześnie początkowy zachwyt szybko ustąpił tej ciemnej stronie jej myśli, tej świadomej tego, co zrobiła. Pokręciła więc głową na boki, niby ze swobodą, niby z uśmiechem, ale w tym wszystkim czaiła się jakaś przemożna ciemność. - Nie jestem super, Ezra... jestem chodzącym koszmarem - poprawiła go więc, mówiąc tą niepochlebną opinię zgodnie z tym, w co wierzyła. Właśnie tym była. Koszmarem. Czerpała z blasku innych, a potem wysysała z nich to światło i zostawiła jedynie skorupę, cień tego, kim kiedyś była ta osoba. Właśnie to zrobiła Remigiusowi, skrzywdziła go, bo nigdy nie była odpowiednią osobą do roli jego dziewczyny. - Teraz już tak - odpowiedziała na jego pytanie, pozwalając mu nie dokańczać tego, o czym myślał. Z resztą w jej obecnym stanie cudem było to, że trzymała się na nogach, wiec całkiem łatwo było ją zwieść w dyskusji. - Oczywiście, że o ciebie! - zawołała w sposób, jaki podobnie jak to miejsce i ubranie, wcale do niej nie pasował. - Czy ty się rumienisz? - dodała zaraz, otwierając szerzej oczy i uśmiechając się przy tym jeszcze mocniej. Pokiwała nawet głową, czując jakąś ulgę na myśl, że jest jedynie z kolegami, chociaż z drugiej strony, należało jej się usłyszeć, że przyszedł z jakąś dziewczyną. Że jest szczęśliwy, że wszyscy są, bo wiedzą, jak zadbać o ukochaną osobę, że tylko Lisa na tym polu tak widowiskowo zawala. Potrzebowała kary, zgodnie z myślą, że lepiej czuć ból, niż w ogóle niczego nie czuć. - Przyszłam sama - chciała, by te słowa zabrzmiały lekko, ale momentalnie... zatrzymała się na moment, straciła jakby rytm kroków, a może całego miejsca. Sama... nie tylko przyszła sama, a była sama. Uśmiech już nie był tak łatwy do przywołania. - No wiesz... nie mam nikogo, z kim mogłabym przyjść w takie miejsca - dodała kwaśno, wzruszając ramionami i zaraz zaczęła się rozglądać, bo potrzebowała więcej alkoholu. Natychmiast.

ezra brooks
FOTOGRAF KRYMINALNY — LORNE BAY POLICE STATION
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Jeden z Brooksów. Jest fotografem kryminalnym. Trochę nie umie w życie, ale w sumie jest młody, to może jeszcze ogarnie.
Koszmarem? — powtórzył za nią i natychmiast zaprzeczył ruchem głowy. — Nic podobnego, Lizzie. Koszmarem może być toksyczna była lub były, który zaciąga na ciebie chwilówki w ramach zemsty. Ty nie jesteś koszmarem — oznajmił stanowczo i w przyjacielskim geście lekko potarł jej ramię. Nie wiedział czy odpowiednim momentem teraz będzie pytanie jej, dlaczego tak sądzi i czy coś się stało w jej życiu. Stwierdził, że nie, zważywszy na to, że Lisbeth ledwo trzymała się samodzielnie na nogach. A ostatnie czego chciał to doprowadzić ją na środku imprezy do płaczu, a niestety nie znał jej na tyle, by przewidzieć reakcję na pytanie „czy coś się stało?”. Obejmował ją więc ramieniem, nie chcąc, by po pierwsze tamten typ znów się do niej przyssał, a po drugie, pilnując, by miała solidne oparcie. Nawet jeśli nie był jakimś australijskim mięśniakiem o twarzy nordyckiego boga to jednak jako oparcie aka wieszak chyba się sprawdzał.
Nie rumienię się — odparł ze śmiechem, ale jeśli do tej pory się nie rumienił, to teraz już pewnie zaczął. Nigdy nie potrafił zareagować normalnie na komplementy czy też „zaloty”. W głowie mu się nie mieściło, że ktoś mógłby być o niego zazdrosny. Może po części dlatego, że sam nigdy nie dawał drugiej osobie powodów do zazdrości.
Skinął głową ze zrozumieniem, gdy oznajmiła, że przyszła na imprezę sama. Właściwie zdążył się już tego domyślić i podejrzewał, że poniekąd właśnie to było odpowiedzią na jej stan. — Wiesz… mogłaś do mnie napisać, jeśli nikt inny nie przychodził ci do głowy. Nie odmówiłbym ci. — Naprawdę by jej nie odmówił. Nie dlatego, że miała nad nią władze, a on był w niej zauroczony, bo w zasadzie żadna z tych rzeczy nie miała tak naprawdę miejsca. Nie odmówiłby jej, ponieważ szczerze ją lubił i uważał, że ta ich kiełkująca znajomość ma potencjał i – być może naiwnie – sądził, że powinien dać im szansę się zaprzyjaźnić. Przede wszystkim chciał być dla Lisy chyba takim przyjacielem, skoro kiedyś przed laty tak spektakularnie jej nawet nie zauważał. — Czego szukasz? — spytał czujnie, widząc, jak się za kimś lub czymś rozgląda. Nie miał pojęcia, co działo się obecnie w głowie Lis, ale podskórnie jednak czuł, że coś było nie tak. Chciał nawet zapytać, czy jadła coś dzisiaj przed wypiciem alkoholu, ale nie chciał zabrzmieć jak jej rodzic. Poza tym pomny tego, co ostatnim razem mu powiedziała, wolał nie poruszać tematu jedzenia.
Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Może gdyby życie ostatnio tak nią nie poniewierało, to parsknęłaby teraz śmiechem w odpowiedzi na słowa Ezry. Doceniała ich dowcip, ale nie potrafiła spojrzeć na siebie inaczej, niż na najgorszy koszmar, a przy tym właśnie taką toksyczną byłą się aktualnie czuła. Dlatego też jedynie uśmiechnęła się sucho, w wyraźnie wymuszony sposób.
- Może nie biorę na nikogo chwilówek, ale cała reszta się zgadza - zdradziła więc odrobinę, bo chociaż część niej chciała ukrywać fakt, że rozstała się z Remigiusem, to druga pragnęła mówić o tym każdemu, jakby trzymanie tych informacji dla siebie sprawiało, że zaczynała w nich tonąć, tracąc zdolność do oddechu. Musiała się skupić na czymkolwiek innym, rozmowie, alkoholu, adoratorach, których bardziej interesowała zawartość jej bielizny, niż głowy. To ostatnie napawało ją obrzydzeniem, ale i tak nie wierzyła, że zasługuje na cokolwiek innego.
- A szkoda... byłoby mi miło, gdybym wiedziała, że potrafię doprowadzić mężczyznę do rumieńców - wzruszyła ramionami, biorąc ten temat z tej strony. Miało to być pewnym strategicznym zagraniem, ale przy tym mówiła całkiem serio. Szczególnie biorąc pod uwagę, że raczej dla mężczyzn była jak chłodny prysznic, a nie stado motyli.
- Dlaczego byś mi nie odmówił? - wlepiła w niego swoje spojrzenie, jakby powiedział coś niesamowicie ważnego, a nie jedynie rzucił luźną propozycją. - Byłby dla ciebie lepiej, gdybyś jednak odmawiał... póki co się do mnie uśmiechasz, ale w końcu zedrę ci ten uśmiech z twarzy... bo taka jestem, Ezra, nie potrafię ani dawać szczęścia, ani być szczęśliwą - była pijana i mogło to brzmieć jak jeden z tych filozoficznych bełkotów podsycanych procentami, ale jednocześnie był dokładnym - może nieco patetycznym - ale wciąż dokładnym przełożeniem jej przemyśleń na słowa. - Alkoholu - rzuciła luźno, a chociaż przez swój wywód znów wpadła w jakiś nostalgiczny nastrój, zmusiła się do tego, by wyszczerzyć się tak beztrosko, jak w obliczu załamania tylko nawalona panna potrafi. - Dużo alkoholu! Musimy się zacząć bawić, Ezra! - zawołała nawet głośniej, bo w ten sposób przecież dało się zagłuszyć wątpliwości. No, a jeśli tak to nie działało, to jeszcze się nie zorientowała. - Jesteśmy stanowczo za trzeźwi! - dodała zaraz i jak na zawołanie pisnęła głośno, bo noga uleciała jej na nierównym terenie i poleciała w dół, ciągnąc za sobą nieszczęsnego Brooksa, który służył jej swoim ramieniem przez cały czas.

ezra brooks
FOTOGRAF KRYMINALNY — LORNE BAY POLICE STATION
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Jeden z Brooksów. Jest fotografem kryminalnym. Trochę nie umie w życie, ale w sumie jest młody, to może jeszcze ogarnie.
Byłoby mu bardzo smutno, gdyby wiedział, że wewnątrz Lis czuje się totalnie toksyczną byłą. Ezra nigdy nie postrzegał Lisbeth jako osoby toksycznej – jako osobę z problemami, nieco skomplikowaną, może zagubioną. Ale nigdy nie toksyczną. Właściwie Lisbeth od jakiegoś czasu budziła w nim poczucie silnej troski, choć jeszcze nie do końca potrafiła zinterpretować, skąd owe uczucie się u niego brało. — Nie mogę się zgodzić z tym — oznajmił i delikatnie, przyjacielsko potarł jej ramię. Tak jakby chciał ją ogrzać choć zdecydowanie nie było takiej potrzeby. — I przykro mi, że tak się czujesz. Dlaczego tak się czujesz? — spytał ze zmarszczonymi brwiami. Przykro mu, bo autentycznie uważał, że Lis jest super – w jego oczach przecież była. Zwłaszcza, że akurat w przypadku Ezry; jego interesowała bardziej zawartość jej głowy, aniżeli bielizna, jaką miała pod ubraniami.
Zapewne potrafisz… — wymamrotał niezręcznie i odwrócił na moment spojrzenie. Czy ona z nim flirtowała? Nie był pewien, ale też nie chciał tego tak po prostu zakładać. Zwłaszcza, że jakiś czas temu powiedziała mu, że się z niego wyleczyła, i że ma partnera. Może Lis po alkoholu po prostu mówi w taki sposób? Odchrząknął, nadal zarumieniony, wbrew swoim słowom, gdyż na ten jeden aspekt nic nie mógł poradzić. — Bo cię lubię — powiedział prosto, ale nie był pewien czy go usłyszała. Wzdrygnął się natomiast na jej kolejne słowa. Okej, zdecydowanie coś niedobrego się z nią działo i ciężko mu było patrzeć na to jak Lisbeth w taki sposób o sobie mówi i sobie umniejsza na każdym kroku. Zmarszczył tylko brwi ponownie, ale nic nie powiedział. Nie był pewien czy to, co właśnie wyszło z ust Lis to tylko pijacki, filozoficzny bełkot czy szczera opinia o samej sobie. Może jedno i drugie, i trochę tego się obawiał, ale jednocześnie nie widział sensu w przekonywaniu jej, że jest inaczej, gdyż nie był nawet pewien czy będzie pamiętać jego zapewnienia.
A może zamiast tego… — Ale nie zdołał dokończyć owej myśli, bo Lisbeth wykonała dość nieoczekiwany ruch i tym samym oboje dość spektakularnie wylądowali na ziemi. Ezra jęknął i zaraz uniósł się na łokciach, nie chcąc przygnieść w żaden sposób drobnej Lis. Poza tym dość niezręcznie poczuł się czując ją pod sobą. Może nie był napakowany gościem i generalnie nie powinien jej skrzywdzić swoim ciężarem, ale przecież był od niej znacznie wyższym i jego patyczkowata sylwetka niewiele tutaj pomagała. — W porządku? Coś cię boli? — zapytał szybko i bacznie obserwując jej twarz jeszcze zanim się podniósł.
Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Z jednej strony czuła, że wywalanie znów szystkiego na wierzch, jeszcze w miejscu takim, jak to, nie byłoby najmądrzejsze, ale z drugiej... czuła się cholernie samotnie. To ona skończyła swój związek, ale jednocześnie nigdy nie chciała tego robić. Teraz w zasadzie docierało do niej, że chyba naprawdę wierzyła, że to co ona i Soriente mieli, miało z nimi pozostać na zawsze. Liczyła, że tak będzie, że wbrew temu, co słyszała od innych, któregoś dnia zostanie żoną Remigiusa, a potem może założą rodzinę. Było to głupie, szczególnie teraz uważała to za wybitnie idiotyczne, ale nie dało się ukryć, że właśnie na to liczyła i sama sobie te marzenia odebrała.
- Bo to ja go rzuciłam, a jednocześnie jestem taka zła i rozbita za to, że pozwolił mi odejść... nie mam do tego prawa, bo sama jestem tchórzem... powinnam to odkręcać, ale nie mogę i tak się bujam z tym wszystkim - machnęła dłonią, a potem potarła nią skroń, bo samo nawiązywanie do tego tematu przyprawiało ją o migrenę. Póki co nie wierzyła, że kiedyś nauczy się o tym mówić na spokojnie, że kiedyś przepracuje swoją relację z Remym i stanie znów na nogi. W zasadzie... nawet jej na tym nie zależało, bo już niekoniecznie myślała o tym, co będzie kiedyś. Tak naprawdę nic nie musiałoby być.
- Zapewne? To za mało Ezra... - nie chciała odpuścić, spoglądając mu w oczy, chociaż on odwracał spojrzenie. Potrzebowała zapewnienia, poczucia, że naprawdę mogłaby wywołać w kimś podobne uczucia. Ostatnio czuła się taka... niekompletna, jakby faktycznie brakowało ich podstawowych umiejętności tworzenia z innymi relacji. - Lubisz? - usłyszała, przechylając głowę do boku. - Jak siostrę, czy jak kogoś więcej? - bez alkoholu w życiu nie byłaby taka napastliwa i konkretna. Pewnie i tego przyjdzie jej żałować, ale ostatnio nieustannie miała do siebie pretensje, więc mogłaby już przywyknąć.
Niezależnie od tego, co Ezra by jej zaproponował, wcale nie chciała rezygnować z alkoholu i miała za to zapłacić dość dotkliwie, skoro zaraz runęli na ziemię. Odruchowo zamknęła oczy, czując uderzenie bólu i powieki rozsunęła właściwie dopiero w chwili, w której usłyszała głos Brooksa. Zaskoczyła ją trochę ta bliskość, jednocześnie uświadomiła sobie jeszcze bardziej, jak brakowało jej jakiejś cielesności. Była raczej wstydliwa i zachowawcza, ale lata związku sprawiły, że przywykła do kontaktu fizycznego i chyba teraz naprawdę go potrzebowała... może też nie powinna tego robić, ale znów uderzyła w nią myśl, jak wiele różniło Ezrę i Remigiusa.
- Całkiem sporo mnie boli, Ezra... i nic nie jest w porządku - odpowiedziała głupio, a może właśnie bardzo świadomie. Zbyt świadomie, skoro poczuła pieczenie pod powiekami. - Możemy jeszcze nie wstawać? - to było durne, nie wiedziała co nią kieruje, ale to uderzenie sprawiło, że przypomniała sobie, jak okropnie się czuje i jak... jak bardzo nie chciała tutaj być. Bo nie pasowała do tego miejsca, tych ludzi, ani nigdzie indziej.

ezra brooks
FOTOGRAF KRYMINALNY — LORNE BAY POLICE STATION
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Jeden z Brooksów. Jest fotografem kryminalnym. Trochę nie umie w życie, ale w sumie jest młody, to może jeszcze ogarnie.
Zastygł w bezruchu, gdy wreszcie dziewczyna uchyliła choć trochę powód, dla którego się tutaj znajdowała w takim stanie. Ezra lekko się skrzywił, ale przyjrzał się jej uważnie i bacznie obserwował, jak pociera skroń. Brooks nie miał żadnego prawa, by zapytać co się między nimi wydarzyło. Zresztą nie chciał naciskać na wstawioną Lis, bo może to wcale nie było coś, o czym chciała z nim tutaj rozmawiać. — To normalne, że przeżywasz rozstanie — powiedział tylko ostrożnie i cicho westchnął. Nie jemu oceniać, czy była tchórzem, czy nie. Zwłaszcza, że nie znał sedna sprawy i nie wiedział, dlaczego rzuciła swojego chłopaka. Nagle jednak stało się dla niego jaśniejsze, dlaczego Lis zachowywała się w ten sposób.
Myślę, że doskonale wiesz, jak działasz na mężczyzn — powiedział powoli, posyłając jej wymowne spojrzenie i lekko się do niej uśmiechnął, co w jego odczuciu miało być tylko przyjacielskim potwierdzeniem. Spiął się jednak, gdy usłyszał jej następne pytanie, którego kompletnie się z jej strony przecież nie spodziewał. — Lizzie… — rzucił ostrzegawczo i z lekką przestrogą, bo nie miał ochoty odpowiadać na to pytanie. Na pewno nie teraz. Nie dlatego, że nie znał na nie odpowiedzi, bo wydawało mu się, że jego poczucie opiekuńczości wobec niej było dość klarowne. Wydawało mu się, że traktował ją fair i jasne było, że nie chciał od niej niczego więcej. Nie chciał jednak podejmować teraz tego tematu, ponieważ nie wiedział w jaki sposób przyjęłaby jego słowa. A on naprawdę ją lubił i nie chciał zepsuć tej budującej się między nimi relacji. Nawet jeśli za przejaw tej troski zapłacił dość dotkliwie i nagle znalazł się wraz z dziewczyną w dość dwuznacznej pozycji.
Och, nie… O Boże… — wymamrotał, bo smutek i wydźwięk emocjonalny tej wypowiedzi uderzył w niego mocno i autentycznie zrobiło mu się jeszcze bardziej przykro. Nie obce było mu uczucie empatii, dlatego nic dziwnego, że tak to w niego uderzyło. Od początku czuł, że coś jest nie w porządku, ale teraz upewnił się w przekonaniu, że z Lisbeth naprawdę nie jest dobrze i ten stan, który sobą reprezentowała nie wziął się tak zupełnie z niczego. — Czekaj — powiedział tylko, bo świadomy był, iż z tej pozycji, w której tkwili tymczasowo, musieli wstać. W przeciwnym razie ktoś mógłby go obić i posądzić o coś, co podchodziło pod paragraf. Dlatego podniósł się do klęczek i pociągnął ją za sobą, ale nie wstał wraz z nią na równe nogi. Tylko tak siedząc na ziemi po prostu ją do siebie mocno przytulił, bo czuł, że tego właśnie Lisbeth potrzebowała w tej chwili. — Mocno się uderzyłaś? — szepnął do jej ucha, ale wciąż się od niej nie odsuwał. — Lizzie, może odprowadzę cię do domu? A jeśli nie chcesz to może po prostu stąd pójdziemy? — spytał cicho, wciąż trzymając ją w ramionach. — Co mogę zrobić żebyś poczuła się lepiej? Chcesz coś obejrzeć? Chcesz obrzucić czyjś dom jajkami albo papierem toaletowym? Chcesz się przejść po plaży i pogadać? — zaproponował nerwowym tonem, bo naprawdę nie wiedział, co mógłby zrobić. To była nowa postawa Lisbeth, której nie znał, ale jednocześnie wiedział, że skoro chce się z nią przyjaźnić, to musi postępować jak przyjaciel.
Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Nie umiała nic już powiedzieć na ten temat, bo czy naprawdę uważała, że to co czuła było normalne? Jeśli tak, to nienawidziła takiej normalności. Nie chciała tego przeżywać, w zasadzie samo życie powoli ją przerastało, chociaż miała świadomość tego, jak patetycznie to brzmiało, nawet w zaciszu jej głowy.
- Wiem, że dopóki nie ubiorę się tak wyzywająco, jak dzisiaj, mało który mężczyzna jest mną zainteresowany - mruknęła, bo chociaż jego słowa kusiły i chciałaby im zawierzyć, to jej dość niska samoocena stawała okoniem na takie możliwości. Z resztą przez tą jego przyganę skrzywiła się tylko i dała sobie spokój z jakąkolwiek wiarą w to, że byłaby w stanie owinąć go wokół własnego palca. Przynajmniej jej otumaniony alkoholem mózg nie pozwolił jej się zbyt długo tym przejmować. Co nie oznaczało, że nie było innych powodów do rozpaczy, bo ich upadek niejako ją z niej wyzwolił. Niby Ezra nie zgodził się z nią, gdy chciała tak po prostu zostać na tej ziemi, ale kiedy ją przytulił, nie oponowała... wtuliła się w niego mocno i boleśnie wręcz zacisnęła usta oraz zęby, byleby powtrzymać się od wybuchu płaczu, który teraz bardzo ją kusił.
- Yym... prawie wcale - najpierw pokiwała głową na boki, mocniej zaciskając palce na materiale pokrywającym jego plecy. Teraz nawet gdyby faktycznie się obiła, pewnie nie zwróciłaby na to większej uwagi. Rozważała jego propozycję, zastanawiając się, jak odmówić, ale kiedy nie znalazła żadnego sensowego powodu, pokiwała głową. - Może być do domu - zgodziła się, nadal zdawkowo, bo gdyby powiedziała coś bardziej złożonego, pewnie nie zapanowałaby nad głosem. Nie chciała tutaj ryczeć, jak dziecko, chociaż bez wątpienia wisiało to już w powietrzu i nawet bez łez na polikach, jasnym było, w jakim stanie jest Westbrook. - Chcę... nie wiem... chcę nie myśleć, Ezra... zasnąć i nie myśleć. Mam wrażenie, że od lat nie udało mi się odpocząć w spokoju - było to naciągane, b to od lat trwało od niedawna, odkąd zasypiała sama, a przecież Remigius ją tego oduczył. Kiedyś było to dla niej normalne, a życie samotnika było tym, co sobie ceniła, a teraz natomiast cisza ją zabijała. - Po prostu poprzytulajmy się jeszcze chwilę... mam wrażenie, że nie pamiętam już, jak to jest, gdy ktoś mnie przytula - normalnie w życiu nie pozwoliłaby sobie na takie wstydliwe słowa. Tylko, że teraz już wszystko było jej jedno. Nie miała już wstydu, nie miała w zasadzie niczego... nawet siły na to, by brać pod rozważanie to, co sobą reprezentowała. W tej chwili liczyło się tylko ciepło jego ciała, bo ostatnie dni były tak cholernie zimne, a mimo że mieszkała w Australii, z chłodem od zawsze radziła sobie raczej kiepsko.

ezra brooks
FOTOGRAF KRYMINALNY — LORNE BAY POLICE STATION
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Jeden z Brooksów. Jest fotografem kryminalnym. Trochę nie umie w życie, ale w sumie jest młody, to może jeszcze ogarnie.
To nieprawda — zaprzeczył gwałtownie. Możliwe, że przemawiał przez nią alkohol, ale bynajmniej nie chciał jej tego wytykać, bo tak naprawdę nie miał pojęcia, co stało za jej dzisiejszą postawą. Nie wiedział, skąd brały się te wszystkie niepewności, bo Lis była naprawdę piękna. I nie podobało mu się, że myśli inaczej, i że było to spowodowane jakimiś facetem. — Masz o wiele więcej do zaoferowania niż wygląd. I nie sądzę, byś musiała się wyzywająco ubierać, bo ktokolwiek to dostrzegł — powiedział powoli, ostrożnie dobierając słowa. Potrząsnął tylko głową dla większego zapewnienia, ale prawdę powiedziawszy temat jej wyglądu nie był dla niego tak komfortowy jak początkowo myślał. Dlatego ucieszył się, że został on porzucony. Nawet jeśli ostatecznie wylądowali na ziemi, co było chyba nawet gorsze i jeszcze bardziej niekomfortowe niż rozmowa o tym, jaka jest piękna.
Niepewnym głosem pogłaskał tył jej głowy, pozwalając jej na mocne wtulanie się w niego. Czuł się tylko trochę zażenowany z tego powodu, iż przytula ją na oczach wszystkich. Ale tylko trochę. I sam w zasadzie nie wiedział, skąd się to w nim brało. Słyszał jej głos i widział po jej postawie, że wcale nie było w porządku. — To minie… — szepnął niepewnie, bo przecież nie mógł jej tego obiecać. — Wiem, że to brzmi sztampowo, ale to minie… to jeden z etapów takiej jakby żałoby. Przejściowy. Wiem, że to minie — odparł. Chciał ją zapytać czy pamięta tą imprezę, na której Lisbeth miała mu wyznać, że jej się podoba, a on był świeżo po rozstaniu z dziewczyną. Wtedy też się tak czuł. Jakby nigdy więcej nie miał być szczęśliwy. Ale nie powiedział tego na głos. Nie chciał porównywać ich bólu. — Nie wiem co mogę zrobić. Przepraszam — powiedział szczerze, bo kończyły mu się opcje i nie wiedział, co naprawdę może zrobić, by Lis poczuła się lepiej. — Dobrze — powiedział natomiast, gdy poprosiła o jeszcze chwilę. To mógł przecież zrobić. Przytulić ją mocno i na moment nie wypuszczać z tych objęć. Później nieporadnie pozbierali się z ziemi i Ezra odprowadził ją do domu, trzymając bezwiednie jej dłoń w swojej, podczas tego spaceru i upewniając się, że bezpiecznie trafiła do łóżka. Stał przed jej domem do momentu usłyszał trzask spowodowany zakluczeniem drzwi.

/ zt <33
ODPOWIEDZ