aplikantka w prokuraturze — Crown Prosecutor's Office
28 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Od 5 lat wmawia sobie, że jej narzeczony wcale nie zginął, ale potrzebowała zmiany otoczenia, więc wyjechała z Francji i próbuje skupić się na karierze zawodowej.
11.

Ostatnio cały czas chodziła zestresowana i powoli miała już tego dość. Pogoda w Lorne Bay była okropna, jej sytuacja w pracy dość niezrozumiała, a ta w domu jeszcze gorsza. Remigiusa albo nie było, albo czasem w środku nocy słyszała, jak się tłukł, by ostatecznie chyba i tak gdzieś jechać. Częściej rozmawiała z jego gosposią, która mówiła, że dostała polecenie zajmować się domem, dlatego jest częściej. Przynajmniej kobieta nie kryła się z tym, że cieszy ją rozstanie blondyna z Westbrook, ale jeśli chodzi o Rissę... tyle czasu szukała w kimś poparcia, że kiedy dostała je od tej kobiety, wcale jej to nie cieszyło. Wręcz przeciwnie... powoli zaczynało docierać do niej, jak wszystko popsuła ingerując w związek Remigiusa. Poprzedniego dnia chciała też porozmawiać z Lisą, ale kiedy udała się do hali, w której powinna trenować, poinformowano ją, że Lisa jest chora i nie pojawia się na treningach. Było to dziwne i tylko jeszcze bardziej przytłaczało Soriente... ale kiedy jeszcze Anthony w pracy powiedział jej, że być może popsuła coś, co dla jej kuzyna i Westbrook mogło być ważne... już nie umiała sobie poradzić z poczuciem winy. Siedziała więc w kuchni, patrząc na szybę spływającą deszczem, kiedy usłyszała dźwięk otwierających się drzwi. Na początku nie zrozumiała co się działo, a potem podskoczyła, jakby dotarło do niej, że to szansa jedna na milion. Remigius nie odbierał od niej telefonów, więc ruszyła natychmiast z miejscu, by złapać go wchodzącego po schodach.
- Remy, dzwoniłam do siebie od kilku dni, czy ty wiesz, jak się o ciebie martwię? - zaczęła, wspinając się za nim, bo ku jej rozczarowaniu, nie zatrzymał się, by z nią porozmawiać. Niby nie powinno jej to dziwić, ale i tak zabolało. Był dla niej, jak starszy brat. - Proszę, porozmawiaj ze mną - spróbowała z innej strony, ale też nic nie dało, więc desperacja zmusiła ją do tego, by przyspieszyła i zastawiła mu drogę. - Remy, przepraszam! Przepraszam, że się w was zamieszałam, nie miałam prawa, popełniłam błąd, masz prawo być na mnie wściekły i możesz mnie nienawidzić już do końca życia, ale do cholery, nie rób sobie krzywdy! Tym bardziej, że chciałabym to wszystko jakoś naprawić - wyrzuciła z siebie to wszystko na wydechu i nawet nie było to takie trudne, bo przez cały dzień na nowo i na nowo układała w głowie tę jedną wypowiedź, marząc o tym, by mieć okazję mu ją powiedzieć.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Wizja wyjazdu pozostawienia za sobą Australii i opuszczenia jej na dobre była dla Remigiusa coraz bardziej wyraźna. Wręcz czuł każdą komórką ciała jak potrzebuje uwolnić się z tego miejsca. Znaleźć jak najdalej od krzywd, których doznał i które wyrządził. Miał po prostu dość. Od dawna przeświafczony był takżę o tym, że jest w Lorne Bay zupełnie sam. Kiedyś miał masą przyjaciół, znajomych, ludzi, na których mu zależało, ale odkąd rozstał się z Lisbeth nagle nikogo nie mógł odnaleźć, a może zwyczajnie nie chciał... Westbrookowie mimo wszystko trzymali się razem i nawet jeśli Jude'a uważał za przyjaciela to nie miał odwagi, aby spojrzeć mu w oczy. Poza tym wciąż uważał, że problemy brata Lisbeth były o wiele poważniejsze od tych, z którymi Soriente musiał się zmierzyć. Koniec końców, kto miałby współczuć gnojowi, który wykorzystał młodą i naiwną pannę? Austin znów zwiedzał świat, a zresztą Soriente chyba nawet nie chciał szukać wsparcia. Dostał kilka dobrych rad od barmana, który wcześniej przyłożył mu kilka krotnie, aż do tej pory pod okiem francuza znajdowało się sporej wielkości zasinienie. Natomiast Lauirssa... Remigius nie chciał, ani nie umiał nawet na nią patrzeć, więc nie było mowy o jakiejkolwiek rozmowie. Zbyt wiele emocji i złości kosztowało go pogodzenie się z tym co zrobiła jego kuzynka, a zarazem zrozumienie, że chyba miała rację.
- Widziałem, że dzwoniłaś. Nie miałem czasu odebrać. Teraz też nie mam czasu rozmawiać - odpowiedział z ignorancją, gdy Laurissa ruszyła za nim w stronę schodów. Od kilku dni starał się jej unikać, ale najwidoczniej zasadziła się na niego. Dlatego musiał posilić się o bezczelność, aby dała mu spokój. Niestety nie posłuchała. - Nie mam ochoty - mruknął naburmuszony i nadal nie zaprzestawał spaceru w stronę swojej sypialni. Rissa jednak nie odpuszczała i po kilku krokach dogoniła go, a gdy stanęła na przeciwko taka pewne siebie, Remigius w pierwszej chwili chciał po prostu obrócić się na pięcie i ruszyć w drugą stronę. Dał jednak za wygraną i prychnął cicho pod nosem. Mimo wszystko uważał Laurissę za jedną z najważniejszych osób w swoim życiu. Może nawet przelał na nią część swojej braterskiej miłości, po tym jak stracił Margot. Więc nie tylko traktował Francuzkę jak przyjaciółkę, ale także jak siostrę. - Naprawiać? - Powtórzył rozbawiony. - Niby jak? Niby co? Masz rację. Jakby Lisie naprawdę zależało na tym związku to by mnie nie zostawiła. Pomogłaś jej tylko zrozumieć jak naiwna była wierząc w to, że mogłaby przy mnie być szczęśliwa. Więc nie wiem co ty chcesz naprawiać? - Dodał, a irytacja znów w nim wezbrała. - I nic sobie nie robię. Potrzebuję tylko czasu i przestrzeni aby dojść do siebie, więc jakbyś mogła.. - rzucił i w dość wymowny sposób spojrzał na Soriente, aby ta łaskawie zeszła mu z drogi i zostawiła w spokoju.

Laurissa Soriente
aplikantka w prokuraturze — Crown Prosecutor's Office
28 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Od 5 lat wmawia sobie, że jej narzeczony wcale nie zginął, ale potrzebowała zmiany otoczenia, więc wyjechała z Francji i próbuje skupić się na karierze zawodowej.
Długo próbowała usprawiedliwiać samą siebie, tłumaczyć, że zrobiła dobrze i jeszcze Remigius jej za to podziękuje. Tylko, że wyrzuty sumienia z każdym dniem zżerały ją bardziej i bardziej, aż nie doszła do przykrego wniosku... zamiast pomóc młodej dziewczynie, po prostu się jej pozbyła. Wykorzystała jej obawy o Remy'ego i zmusiła do zniknięcia z jego życia. Naprawdę sądziła, że robi dobrze, ale z czasem dotarło do niej, jaki okropny błąd popełniła. Może i było późno, ale czy za późno? Póki co chciała jedynie zadbać o swojego kuzyna, a całą resztą będzie się martwić później.
- Nie możesz mnie unikać w nieskończoność- zawołała ani myśląc o odpuszczaniu. Zbyt długo próbowała go złapać, by teraz tak po prostu pozwolić mu zniknąć. Potrafiła być uparta i wiedziała, że nie da mu wyboru. Bylo więc kwestią czasu to, kiedy dopnie swojego. Część niej chciała podchwycić jego słowa, znów wykorzystać je tak, by pokazać siebie jako osobę, która postąpiła słusznie. Tylko, że było go błędnym kołem. Nie po to przyszloa z nim rozmawiać i musiała stawić czoła temu, że zaraz prYzna się do swoich win.
- Nie, nie mogłaby- odparła dość hardo na jego słowa, zabierając głowę do góry, by patrzeć mu w oczy, nawet jeśli była nieco przerażona tą sytuacją. Nie było tu jednak miejsca na wahania. - Zostawiła ciebie właśnie dlatego, że jej na tobie zależało! - z tego miejsca nie było już odwrotu. Nie mogłaby znów zacząć obrażać Lisy, więc skoro powiedziała a, musiała też powiedzieć b. - Na jakiejś gównianej stronie z plotkami temat waszego związku stał się doskonałym wątkiem do durnych artykułów... wiesz co ludzie piszą w internecie, a ona to czytała... pisali o tobie, nie o niej, a ja utwierdziłam ją w przekonaniu, że to faktycznie jej wina, że jakbyś miał normalną kobietę w swoim wieku, nikt nie nazwałby ciebie epitetami, jakich tam używali- wzięła głębszych wdech, czując jakiś wewnętrzny strach, gdy mówiła o tym, ale mimo to nie pozwoliła sobie na to, aby pokazać emocje kuzynowi. Przynajmniej nie tą jedną. - Bała się, że przez nią ludzie ciebie znienawidzą, że ci zaszkodzą, a przeze mnie... uwierzyła, że ty sam też tak myślisz, ale nie jesteś w stanie jej zostawić, bo bierzesz odpowiedzialność za nią- dokończyła, chociaż w zasadzie mogłaby sprzedać jeszcze dużo szczegółów swojej rozmowy z Lisą, ale uznała, że tyle może wystarczy, nie ma co tym przesadzsc. - Chyba z dziesięć razy pytała, czy naprawdę wierzę, że bez niej będziesz szczęśliwy i czy nie ma innej opcji - na tym etapie zniesienie jego spojrzenia było już niemożliwe, to też opuściła głowę i wlepiła wzrok w jego kolanach. - Ona ciebie kocha, Remy... - mruknęła pod nosem, zastanawiając się, jak jej kuzyn zareaguje, czy w ogóle zareaguje.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Z początku wcale nie chciał słuchać tego, co Laurissa miała mu do powiedzenia. Zakładał z góry, że będzie próbowała się usprawiedliwić i wybielić, a niekoniecznie naprawdę wyjaśnić przebieg swojej rozmowy z Lisbeth. Całe szczęście Francuzka nie pozwoliła mu siebie zignorować i zmusiła go do wysłuchania jej wersji wydarzeń. Z każdym kolejnym wypowiadanym przez Rissę słowem, Remigiujs czuł się coraz gorzej. Ciężar nerwów opadł na dół jego brzucha, powodując nieprzyjemny dyskomfort, a mięśnie napinały się pod wpływem stresu i irytacji. Gdyby wiedział o tej cholernej rozmowie wcześniej, nie pozwoliłby Lisbeth wmówić sobie tych wszystkich kłamstw. Uświadomienie sobie tego, że Laurissa cały czas wiedziała o planach Westbrook i nic mu nie powiedziała było także niesamowicie bolesne, bo uważał ją za swoją przyjaciółkę, a ta po prostu wbiła mu nóż w plecy.
Lorne Bay wydało się jeszcze większym więzieniem, na dodatek nagle droga ucieczki jakby została mu odebrana, bo w obliczu poznanej prawdy, sam nie wiedział co powinien zrobić.
- Nie mówisz poważnie, Rissa - rzucił, wciąż niedowierzając temu co właśnie usłyszał. - Jak mogłaś! Jakim prawem w ogóle zaczęłaś się mieszać w moje życie? Kurwa! Siedziałaś w tej pieprzonej Francji tyle lat, przyjechałaś tutaj i kogo zgrywasz? Gówno wiesz o związkach, a wpierdoliłaś się w mój i jeszcze... - Był wściekły. Był zawiedziony i przerażony, bo z jednej strony nie miał pojęcia co powinien zrobić, a z drugiej uświadomienie sobie tego w jak kiepskiej kondycji psychicznej była Lisa, a on tego nie widział, było jeszcze gorsze. Poddała się tak słabej i bezczelnej manipulacji jak dziecko i w dodatku była naprawdę przekonana o słuszności swoich decyzji, bo jego także zdołała okłamać i wmówić mu, że to jej własne decyzja. - Nie mogę na ciebie patrzeć... - Warknął i przeszedł obok, nawet nie zastanawiając się nad tym co dalej powinien zrobić z Laurissą. Był za bardzo nabuzowany i potrzebował ochłonąć, przemyśleć wszystko i poukładać sobie w głowie. Oczywiście chciał porozmawiać z Lisbeth, ale zdrowy rozsądek kazał mu wpierw ogarnąć samego siebie i bałagan jaki zapanował w jego życiu, a dopiero potem próbować naprawić to, co Laurissa zniszczyła. - Nigdy nie zawiodłem się na nikim tak bardzo jak na tobie w tej chwili - dodał, chyba tylko po to, aby jakoś zranić Laurissę, bo wiedział o tym jak zależało jej na ich dobrych relacjach. Jednak na tamtą chwilę dla Remigiusa, Risaa była skreślona. Chciał ją wyminąć, ale wtedy jego telefon zaczął dzwonić, a przez temat Lisbeth, Remy z głupią nadzieją uznał, że może była to ona. Mylił się jednak i z niemałym zaskoczeniem stwierdził, że to jakiś obcy numer. Mimo wszystko odebrał.
Po drugiej stronie znajdował się jakiś mężczyzna. Przedstawił się jako były znajomy z pracy Lisbeth, który widział ją kilka dni temu i nie była w najlepszym stanie. Od niej też wziął numer telefonu do Remigiusa, bo czuł, że może być on mu potrzebny. Ewidentnie obawiał się o Westbrook, ale Soriente nie mógł mu udzielić żadnych ingformacji. Sam nie widział Lisy od ich zerwania i właściwie to sam mógłby zapytać o to, co dzieje się z Lisą.
- Jesteś pewien? - Zapytał, bo nie mógł uwierzyć w to, co przekazał mu Jasper, bo tak przedstawił się ten człowiek. - To niemożliwe, Lisa nigdy nie brała narkotyków, musiało ci się coś... - Mężczyzna przerwał mu ponownie tłumacząc to, że widział ją wczoraj wieczorem jak wychodziła z Shadow. Nie udało mu się jej dogonić, ale dowiedział się od kilku dealerów, że kupiła od nich towar. - Kurwa... Dzięki, poszukam jej. Tak dam znać. Jeszcze raz, dzięki - zakończył rozmowę, gromiąc przy tym wzrokiem Laurissę, jakby to ona była winna temu co właśnie rozrywało serce Remigiusa na strzępy. Chociaż w zasadzi właśnie tak było. - Lisbeth... Ona... - Nawet nie wiedział co chciał powiedzieć, bo przecież w przeciągu zaledwie kliku minut został zbombardowany taką ilością wiadomości na temat Westbrook, jakich nigdy by się nie spodziewał, że aż zemdliło go z nerwów. - Muszę ją znaleźć - tyle udało mu się wydusić, nim zawrócił w stronę schodów, kompletnie w nosie mając to, że za nim zbiegała zdezorientowana i przerażona Laurissa.

Laurissa Soriente
aplikantka w prokuraturze — Crown Prosecutor's Office
28 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Od 5 lat wmawia sobie, że jej narzeczony wcale nie zginął, ale potrzebowała zmiany otoczenia, więc wyjechała z Francji i próbuje skupić się na karierze zawodowej.
Jako wybitnie ambitna kobieta, Laurissa wcale nie lubiła przyznawać się do błędów, ani do swoich przewinień. Nie była transparentna, uważała, że nikt na dobrą sprawę nie był, ale pierwszy raz w życiu aż tak ciążyło jej sumienie. Nie wiedziała nawet dlaczego zrobiła to wszystko... wcześniej wydawało jej się, że postępuje słusznie i rozumie swoje postępowanie, ale teraz? Teraz niczego nie była pewna. Szczególnie, gdy widziała, co działo się z jej kuzynem, czuła, że może rzeczywiście zabrała mu, a raczej im, coś cholernie ważnego. Wiedziała, że Remigius nigdy jej nie skrzywdzi, ale jednocześnie był rosłym mężczyzną, o budowie, która zmuszała rozsądnego rozmówcę do zachowania dystansu, dlatego też mimo wszystko obserwowała każdy jego ruch, gdy zaczynały dochodzić do niego słowa, które mu przekazała.
- Remigius, proszę - jęknęła, nawet nie myśląc o co tak właściwie prosi. To nie było istotne. Nie zamierzała też wcale siebie bronić, nie teraz, nawet jeśli nie z każdym jego słowem się zgadzała, bo przecież uważała, że jednak o miłości coś tam wie, ale najwyraźniej o tej ich, nie wiedziała nic. - Możesz mnie znienawidzić, ale sądziłam, że robię dobrze, dla was... że jesteś zaślepiony i ona też, i że oboje wmawiacie sobie większe uczucia, ale rozumiem, że spieprzyłam tę sprawę po całości. Wybacz, naprawdę wybacz, nie chciałam tego. Możesz mnie nienawidzić, ale pozwól mi jakoś pomóc - bolało ją to cholernie, usłyszeć, jak bardzo się na niej zawiódł. Nie chodziło o dumę, był dla niej jak brat, więc te słowa zadziałały, jak policzek, jednak to nie był czas na jej załamywanie się. Jeśli chciała nie stracić szacunku do samej siebie, musiała zacząć działać, zrobić cokolwiek, by oczyścić się z tych słusznych zarzutów... a raczej by zadość uczynić. Szukała więc w głowie planu, ale Remy zamiast z nią rozmawiać, odebrał telefon. Na początku nie skupiała na nim uwagi, ale potem słysząc imię Lisbeth zaczęła słuchać i cóż... dosłownie w ułamku sekundy zrobiło jej się niedobrze. Wystarczyły słowa takie jak Lisa i narkotyki, a potem jeszcze parę faktów, które posłyszała w rozmowie. Adrenalina zrobiła swoje, a ona natychmiast ruszyła za kuzynem, w głowie chaotycznie rozkładając wszystkie informacje, które ma, na czynniki pierwsze.
- Pogoda nie należy do najlepszych, a ty jesteś nerwowy, nie możesz teraz prowadzić - oznajmiła stanowczo, bo nawet jeśli nie chciał jej teraz słuchać, nie mogłaby odmówić mu swojego rozsądku, kiedy tego własnego mu brakowało. - Zawiozę ciebie do niej, pewnie jest w domu - zaproponowała, a raczej oznajmiła, a nim Remy odmówił, uniosła dłoń, jakby chciała go powstrzymać. - Nie wiemy w jakim jest stanie. Serio, łatwo nią było zmanipulować, więc może się okazać, że przyda ci się moje zapewnienie, że wcale nie jest dla ciebie najgorszym, co mogło ciebie spotkać - chociaż ten argument nie stawiał Laurissy w najlepszym świetle, najwyraźniej przemówił do niego na tyle, by już po chwili oboje byli w samochodzie. Może i Remy nie chciał jej widzieć, ale musiał wskazywać drogę do Lisbeth. - Na pewno wszystko będzie dobrze - sama nie była przekonana co do tych słów, ale co innego mogła powiedzieć? Widziała, jak się stresował. - Pewnie ktoś już się nią zajął, więc spróbuj ochłonąć - dodała ciszej, bo i sobie to wmawiała. Lisa była młoda, na pewno ktoś przez cały ten czas nad nią czuwał, tak jak Rissa starała się doglądać stanu, w jakim był Remigius.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Gdyby telefon nie przerwał ich rozmowy, prawdopodobnie zakończyła by się ona wyjściem z domu, albo Remigiusa, albo ostentacyjnym wyprowadzeniem z niego Laurissy. Na całe szczęście, chociaż w obliczu informacji jakie przekazał Remigiusowi Jasper ciężko posilić się o takie określenie, telefon zadzwonił, a gdy tylko Soriente skończył rozmowę zaczął kierować się w stronę garażu.
- Nie będziesz mi mówić co mogę, a czego nie mogę. Dość już się porządziłaś, Rissa - warknął oczywiście nie mają zamiaru słuchać tego co też kuzynka chciała mu powiedzieć. Został jednak zmuszony do zatrzymania się, co zrobił niechętnie, bo zaledwie kilka kroków dzieliło go od suva, do którego podążał. - To ty jej to wmówiłaś... - Syknął, mierząc Laurissę wzrokiem przepełnionym bólem i swego rodzaju obrzydzeniem, bo nie spodziewał się, że ktoś mu tak bliski byłby wstanie odpowiadać za krzywdę nie tylko jego, ale też osoby, którą kochał najbardziej na świecie. - Kurwa, nie ona, a ty powinnaś się leczyć, wiesz? - Dodał, po czym z niechęcia, ale oddał Laurissie kluczyki. Oczywiście zaraz po tym jak wsiadł do auta, zaczął dzwonić do Lisbeth, ale jej telefon był wyłączony. Mimo to próbował nieustannie i walczył z samym sobą, aby nie zadzwonić do Juda, albo Olivii i nie zapytać ich o Lisę, ale z drugiej strony nie miał pojęcia o tym co się z nią działo. Widział ostatnio jej zdjęcie na instagramie. Niby kompletnie nie pasował do niej image imprezującej laski, ale może właśnie to teraz robiła. Odnajdywała ukojenie w ostrej zabawie i nic jej nie groziło, może poza moralnym kacem, bo pewnie nie jednego głupstwa się dopuściła, skoro sięgnęła już po narkotyki. Remy nie chciał więc póki co niepokoić jej krewnych. Najpierw sam musiał ją odnaleźć i z nią porozmawiać.
- Chciałbym w to wierzyć, ale mam złe przeczucia - westchnął wpatrując się uparcie za okno. Faktycznie podoba była fatalna i przez to droga do Lisy zajęła im nieco dłużej niż zwykle. - Nie znasz Lisbeth kompletnie, więc siedź już cicho i zaoszczędź mi tych swoich złotych rad - dodał, bo drażnił go sam głos Rissy, a z drugiej strony w pewien sposób był wdzięczny za to, że nie będzie sam, gdyby okazało się, że faktycznie Westbrook potrzebuje pomocy.
Jeszcze nim Rissa porządnie zaparkowała, Remy wyskoczył z auta i nie czekając na kuzynkę przebiegł przez odcinek zieleni oddzielający drogę od niewielkiego osiedla na jakim znajdował się domek Lisy.
- Lisbeth? - Po tym jak kilkukrotnie uderzył w drzwi i nie uzyskał odpowiedzi postanowił zacząć wołać. - To ja, proszę otwórz, musimy porozmawiać - próbował, ale odpowiadała mu głucha cisza. Sądził, że może Lisa go specjalnie ignoruje, a potem, że jej niema, ale musiał się upewnić. - Nie otwiera, nie wiem, czy jest w domu... Kurwa! - warknął, gdy Laurissa znów znalazła się obok niego. Zaraz potem podbiegł do jednego z okien, ale było przysłonięte, więc spróbował z kolejnym i serce zamarło mu na kilka sekund w piersi, gdy dostrzegł sylwetkę Lisy. Wyglądała jakby spała, ale żaden krzyk, ani uderzenia w drzwi i szybę nie sprawiały, by chociażby drgnęła. - Lisa! Lisa! - Krzyczał raz po raz, ale na darmo, więc wrócił do drzwi informując skołowaną Rissę, że Westbrook jest w środku i się nie rusza. Całe szczęście drewniane drzwi jej chatki nie stanowiły większej przeszkody i po kilku uderzeniach, Soriente wyłamał zamek mogąc wbiec do środka.

Laurissa Soriente
aplikantka w prokuraturze — Crown Prosecutor's Office
28 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Od 5 lat wmawia sobie, że jej narzeczony wcale nie zginął, ale potrzebowała zmiany otoczenia, więc wyjechała z Francji i próbuje skupić się na karierze zawodowej.
Z jednej strony mogła spodziewać się tego, że Remigius będzie na nią zły, ale z drugiej i tak źle to znosiła. Nie chciała też wcale, aby ten konflikt eskalował, więc chociaż z każdą inną osobą wdałaby się w wymianę zdań, tutaj próbowała zachowywać milczenie tak długo, jak jej uwagi nie były potrzebne. Przyjmowała więc jego obelgi, nawet jeśli te niesamowicie bolały. Przynajmniej próbowała tak długo, jak się dało.
- Możesz się na mnie złościć, ale sam wiesz, że ona potrzebuje profesjonalnej pomocy - fuknęła więc, bo ubodło ją jego stwierdzenie. Od pięciu lat tkwiła świadomie w depresji. Co jakiś czas chodziła do terapeutów, a potem z nich rezygnowała, mając te swoje zwroty i upadki. Głównie brała leki na uspokojenie i zaśnięcie, gdy kończyły jej się recepty, wracała i tak w kółko i w kółko. Była tego świadoma, ale nie lubiła, gdy jej wypominano własne słabości, więc Remigius celnie trafił.
- Ty ją znasz, a mimo to uwierzyłeś w to, co ci powiedziała - tym razem już w język się nie ugryzła, ale pożałowała tego tak szybko, jak powiedziała. - Przepraszam... nie powinnam była tego mówić, wiem, że to moja wina - próbowała to naprawić, ale żadne słowa nie mogły nagle magicznie wygładzić tej nerwowej atmosfery. Sama czuła coraz to rosnące napięcie i nagle zaczęła się bać, chociaż nie była pewna czego. Mimo to jechała przed siebie i wmawiała sobie, że już za moment wszystko będzie dobrze, naprawi swoje błędy i jakoś to się poukłada.
Zaparkowała samochód, klnąc pod nosem na tę dzielnicę. Żeby droga nie prowadziła pod sam dom! Jej buty nie były przystosowane do takich warunków, ale widok Remigiusa miotającego się po ganku sprawił, że nie myślała o deszczu i błocie, tylko z miejsca do niego ruszyła. Nawet nie zdążyła zapytać na czym stoją, bo spanikowany kuzyn szybko wyjaśnił jej co i jak. Też chciała obejść dom, ale on był pierwszy.
- Cholera, może moglibyśmy po kog... - zaczęła, ale nim podzieliła się z nim swoim pomysłem, Remy zaczął już wyważać drzwi. W pierwszej chwili zachłysnęła się powietrzem, zaskoczona, ale zaraz potem uznała, że rzeczywiście to najlepsze rozwiązanie. Weszli do środka, a Rissa jakoś uspokoiła się, gdy nie poczuła żadnego zapachu zepsutego jedzenia świadczącego o tym, że Lisa mogła już tak leżeć bardzo długo. Głupia to była myśl, nie skojarzyła tego kompletnie z tym, że Westbrook mogła po prostu nie mieć tutaj jedzenia. Z resztą i tak szybko jej chwilowa ulga zniknęła, gdy znaleźli się przy młodszej dziewczynie. Przy jej łóżku leżała popielniczka przeładowana niedopałkami. Dookoła paczki papierosów, puste i pełne. Miała na sobie za dużą bluzkę i Soriente nie musiała pytać, by wiedzieć, że ta należała do Remigiusa. Z resztą dookoła niej na łóżku porozwalane było pełno rzeczy, jakby pamiątek wyciągniętych z pudełka. Jakieś zdjęcia z francuzem, paragon za jakąś pizzę, ulotka z salonu Astona Martina, bilet z jakiegoś wernisażu fotografii i wiele innych rzeczy, którym Laurissa nie miała czasu się przyjrzeć, bo nieprzytomna dziewczęca była ważniejsza.
- Ma puls... oddycha - widziała, że jej kuzyn jest w panice, bo nie mógł obudzić Westbrook. Rissie też dłonie się trzęsły, nie na to się pisała, ale musiała przynajmniej spróbować zapanować nad strachem. Mimo to uderzała w nią jedna myśl - to jej wina. To wszystko było jej winą. - Remy, oddycha, słyszysz? Będzie dobrze... - miała wrażenie, że kłamie mu prosto w oczy. Najchętniej usiadłaby i zwymiotowała ze stresu, ale musiała zachować zimną krew. - Jedziemy do szpitala - oznajmiła i chyba nawet nie musiała tego mówić, bo blondyn już podniósł Lisbeth, a wtedy coś potoczyło się po podłodze i Laurissa schyliła się pospiesznie, by podnieść z podłogi obrączkę, która wypadła z dłoni dziewczyny. Poza tym musiała rozejrzeć się za tymi narkotykami, ale poza pustym woreczkiem strunowym niczego nie znalazła. Nie było czasu, musieli pędzić. Wpakowali się więc do samochodu, a serce w piersi Laurissy o mało nie wyskoczyło, kiedy usłyszała głos Lisy.
- Re... migiu... s... - natychmiast spojrzała we wsteczne lusterko.
- Obudziła się?! - rzuciła z nadzieją, ale niestety... Lisbeth pozostawała nieprzytomna, jednak przynajmniej dała jakiś znak życia. - Powiedziała coś, to dobrze. W szpitalu jej pomogą na pewno, to pewnie tylko zasłabnięcie - nie wiedziała już, czy bardziej próbowała uspokoić Remigiusa, czy samą siebie.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Złość wobec Laurissy wręcz nim wrzała, odkąd zobaczył nieprzytomną Lisbeth, leżącą w swoim łóżku, gdzie wokół przewalały się dziesiątki ich zdjęć i jakiś pamiątek, kilka butelek wina oraz niedopałki papierosów. To co zobaczył było jednoznacznym dowodem na to, że Rissa mówiła prawdę, a Westbrook dała się zmanipulować i uwierzyła, że zerwanie jest najlepszym rozwiązaniem. Nie było. Było najgorszą z możliwych opcji, która o mały włos nie pozbawiła jej życia.
Remigius działał jak na jakimś autopilocie. Gdyby ktoś go ze szczegółami zapytał o to co robił i co działo się w drodze do szpitala, pewnie nie umiałby o tym opowiedzieć. Jednak póki był w samym środku wydarzeń, a nieprzytomna Lisbeth leżała na jego kolanach, póty jego umysł działał na najwyższych obrotach, stymulowany adrenaliną i strachem.
- Tak to ja... Lisa, słyszysz mnie? Mała? - Gdy cichy głos Lisbeth przerwał panującą w aucie ciszę, serce Remy'ego stanęło na kilka sekund. Niestety po wypowiedzeniu jego imienia, dziewczyna znów straciła przytomność, a Soriente załamał się, wtulając czoło w jej ledwo co poruszającą się klatkę piersiową. - Zamknij się, Rissa... - Warknął, chociaż w zasadzie jego złość w niczym już nie pomagała. - To wszystko twoja wina, rozumiesz? Twoja, a jak ona... Jak coś jej się stanie to nigdy ci tego nie wybaczę, nigdy! - Wyrzucił ze wściekłością, chociaż zaraz potem pożałował tych słów. Jednak potrzebował jakoś odreagować, a wyżycie się na Soriente było obecnie jedynym na co mógł sobie pozwolić. Jeszcze nim dotarli do szpitala, zadzwonił do Jonathana. Właściwie to poruszyłby niebo i ziemię, aby tylko Lisbeth wyszła z tego cała i zdrowa.
Zaraz po tym jak wysiadł z wozu, wokół niego, Lisy i Laurissy zebrało się pełno pracowników szpitala. Remigius wcale nie chciał pozwolić na to, aby odebrali mu Westbrook i praktycznie póki nie zagrodzono mu drogi, póty uporczywie trzymał jej dłoń. Niestety dotarli do części szpitala, do której nie miał wstępu, a przy tym sam zaczął być obiektem zainteresowania lekarzy. Zdenerwowany, nie panujący nad sobą i wiecznie warczący coś w stronę Rissy, został poproszony o poddanie się badaniom, a niedługo potem podano mu środki uspokajające.
- Wiadomo coś? - Pytał za każdym razem, gdy Rissa wracała ze spaceru po szpitalnym korytarzu. On sam bał się nawet ruszyć, więc siedział obserwując otoczenie i uparcie wpatrując się w hol, na którego końcu znajdowały się drzwi, gdzie zabrano Lisbeth.
Jonathan przyszedł do nich tylko na moment. Powiedział o tym, że poddają Lisę płukaniu żołądka. Odebrał też od nich woreczek, w którym mogły znajdować się resztki narkotyku jaki zażyła Westbrook. Z jednej strony wydawał się nadal gardzić Soriente, jakby mu przypisywał winę za to co spotkało jego chrześnicę, a z drugiej po kilku godzinach...
- Lisbeth jest stabilna, ale nadal nieprzytomna. Jest odwodniona, wyczerpana i skrajnie niedożywiona. Prawdopodobnie ocaliliście jej życie, bo doprowadziła swój organizm do stanu, w którym nie była wstanie nawet się poruszać - wyjaśnił, bardzo ogólnie, bo nie uznawał Remigiusa za członka rodziny. Właściwie to nawet nie powinien pozwolić mu iść do Lisy, ale uznał, że ona by sobie tego życzyła. - Idź do niej, bo jak się wybudzi pewnie będzie przerażona i skołowana. Poza tym oboje wiemy czemu doprowadziła się do takiego stanu. Będzie potrzebowała powodu, aby wrócić do zdrowia - dodał, a po tym jak uprzejmie ukłonił się Laurissie, odszedł mówiąc, że pielęgniarka wskaże im pokój.


<koniec </3>
Lisbeth Westbrook
ODPOWIEDZ