eks żołnierz, artysta i dyrektor galerii sztuki — AUSTRALIAN AND OCEANIC ART GALLERY
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Ulice odbijają szary smutek nieba, w sercu czuję chłód samotnej nocy. Zapach czarnej kawy, filiżanki ciepło jak przystań, gdy wokół burzy się szaleństwo.
#12

Cieszył się na samą myśl o tym, że w końcu będzie miał nowe, wspaniałe meble, które były wykonane z myślą o nim. Uwielbiał mieć wszystko spersonalizowane, bo czuł, że wtedy rzeczy mają jakąś swoją historię i są unikatowe. Skoro mógł sobie pozwolić na posiadanie mebli na zamówienie, to nie było większego sensu, by z tego nie skorzystał co nie? W końcu jakoś starał się sobie poukładać życie na nowo, a urządzanie własnego lokum było świetnym początkiem. Do tej pory miał jakieś beznadziejne meble z Ikei, które kupił sobie w pośpiechy, gdy musiał wyprowadzić się ze swojego domu po rozstaniu z żoną. To nie był dla niego łatwy okres, wiec trzeba mu wybaczyć, że w tamtym momencie nie myślał o tym, by w jakiś ładny sposób udekorować miejsce, w którym przyjdzie mu mieszkać. Zajął się innymi sprawami i większość czasu i tak spędzał w swojej galerii, którą chciał rozwijać i godnie reprezentować. Miał na swoich barkach wiele problemów i stresu, który związany był z prowadzeniem biznesu, rozwodem i tym, że włączyła się w nim pewnego rodzaju blokada twórcza. Nie miał za bardzo weny ani na malowane, ani na fotografie, chociaż to drugie starał się jeszcze kultywować robiąc zdjęcia na zamówienie z jakiś rodzinnych imprez czy innych eventów. Nie były to jakieś zdjęcia artystyczne, ale przynajmniej mógł sobie na tym dość dobrze zarobić.
Teraz jednak, miał już większość problemów z głody. Galeria prosperowała całkiem nieźle, a on mógł powoli myśleć o sobie i miejscu, w którym mieszka. Dlatego poprosił o pomoc starego znajomego, który już raz użyczył mu swoich usług, gdy meblowali dom razem z żoną. W tym wypadku pojawił się już solo w pobliżu domu stolarza, z którym dzisiaj miał omówić wygląd i rozmiar pierwszej części mebli. W swojej głowie posiadał jakąś wizję tego jak te rzeczy miałyby wyglądać, ale wiadomo, że to co on sobie wymyśli nie zawsze może być wykonalne. Dlatego takie spotkania były bardzo ważne! W końcu stanął pod drzwiami do domu znajomego i zadzwonił dzwonkiem. Nie spodziewał się, że otworzy mu jakaś młoda kobieta. - Ee...dzień dobry - rzucił lekko się uśmiechając. - Byłem dzisiaj umówiony na spotkanie ze stolarzem - bo nie mam pojęcia jak jej ojciec ma na imię więc trudno. - Dobrze trafiłem? - Wydawało mu się, że tak, ale domki w okolicy były dość podobne. Kto więc tam go wie. - James Diamini - przedstawił się, bo może kobieta nie koniecznie chciałaby rozmawiać z nieznajomym, więc nawet wyciągnął rękę w jej stronę, bo był dobrze wychowanym chłopakiem.

berrie donoghue
przyjazna koala
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Bruno - Ella- Eric - Cece
Opiekuje się kangurami — Lorne Bay Wildlife Sanctuary
29 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Rok temu podjęła decyzje o wyjeździe z miasteczka by poszerzyć swoje kompetencje i zostać uprawnionym opiekunem dzikich zwierząt, na czym ucierpiał jej wieloletni związek. Wraca i zatrzymuje się w domu rodzinnym, próbując na nowo poukładać swoje życie.
Posiadanie ojca stolarza, było niewątpliwie ogromną zaletą, przez wgląd na koszta, które przy oszczędzała, gdy planowała zmianę aranżacji we własnym pokoju. Właściwie przed rokiem, jeszcze zanim wsiadła na pokład samolotu do Nowej Zelandii, złożyła bardzo szczegółowe zapotrzebowanie na porządne meble do sypialni w mieszkaniu Foggarta, przymierzając się tym samym do wspólnego zamieszkania, jednak cały plan trafił szlag, a ona, po powrocie do miasteczka, znów wróciła do swego pokoju w rodzinnym, starym domu. Cieszyła się, faktem, że tato miał wiele zleceń, bo dzięki temu, nie zabrał się za meble dla niej i nie tracił bezsensownie swojego cennego czasu. Wiedziała jednak, że w ciągu pół roku, chciała znaleźć dla siebie własne lokum i najpewniej znów zmuszona będzie prosić o wykonanie dla niej idealnych mebli ale zanim to nastąpi, musiała najpierw zacząć się rozglądać za idealnym i nie drogim kątem.
Wyciągała z piekarnika świeżo upieczone, kruche ciasteczka z orzechami, kiedy usłyszała dzwonek do drzwi i gdy wyjrzała za okno, chowając się za jasną firanką, dostrzegła obcego mężczyznę, który najpewniej miał być klientem, o którym wspomniał jej telefonicznie ojciec. Szybko zdjęła z dłoni grube, kuchenne rękawice i ruszyła w stronę drzwi, które pospiesznie otworzyła.
Dzień dobry. Tak, Panie Diamini. Ojciec zapowiedział Pańskie przybycie, zapraszam — odparła ciepło i schowała się za drzwiami, by wpuścić go do środka. Wyprzedziła go w korytarzu i wskazała salon, by mógł się rozgościć i chwilę poczekać.
Za jakieś dziesięć, piętnaście minut, tato powinien wrócić do domu. Dzwonił i wspominał o jakichś problemach w hurtowni, więc pewnie stąd ta obsuwa. Napije się Pan czegoś? — wyjaśniła i grzecznie zapytała, chcąc zadbać o stałego klienta ojca najlepiej jak potrafiła. Wiedziała, że pojawiała się cała masa nowych, dobrze prosperujących firm, posiadających szeroką ofertę meblową i wiedziała, że przez to, mała firma jej ojca, mogłaby zwyczajnie splajtować. Mężczyzna starał się jak mógł by zadbać o swą klientelę i nabywać nowych, zainteresowanych kupnem mieszkańców z Lorne i okolic.


James Diamini
eks żołnierz, artysta i dyrektor galerii sztuki — AUSTRALIAN AND OCEANIC ART GALLERY
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Ulice odbijają szary smutek nieba, w sercu czuję chłód samotnej nocy. Zapach czarnej kawy, filiżanki ciepło jak przystań, gdy wokół burzy się szaleństwo.
Nie spodziewał się takiego powitania. Nastawiał sie na faceta w średnim wieku, a tu cóż. W drzwiach pojawiła się ładna, młoda dziewczyna i to nieco zbiło go z tropu. Całe szczęście okazało się, że nie zabłądził więc mógł odetchnąć z ulgą, bo to oznaczało, że nie jest z nim jeszcze aż tak źle. - Jasne, nie ma problemu, poczekam - powiedział z uśmiechem przyglądając się dziewczynie przez krótką chwilę, a później skierował się za nią do salonu. Od razu było widać, że mieszka tu ktoś kto zna się na stolarstwie, bo oko Jamesa nie mogło znaleźć tu żadnego mebla, który mógł już widzieć w jakiejś sieciówce. Diamini zazdrościł ludziom takich umiejętności. On umiał malować, robić zdjęcia i być może coś tam rzeźbić, ale mebli nigdy nie robił… może powinien spróbować i umówić się z ojcem dziewczyny na jakieś szkolenie.
- Pan chyba średnio do mnie pasuje, no chyba, że już rzeczywiście jestem aż tak stary - rzucił przenosząc wzrok z pięknych mebli, na jeszcze piękniejszą dziewczynę. - Mów mi James - może i miał te 36 lat, ale bez przesady! Nie chciał żeby ludzie sie do niego odzywali w tak formalny sposób, chyba, że był w urzędzie czy w tego typu miejscu. Musiał sie jeszcze trochę po odmładzać zanim nie będzie w stanie już ukryć swojego wieku. - A Ty jak masz na imię? - Nazwisko mógł w sumie wywnioskować, jeżeli stolarz był jej ojcem. - A co do picia, to może jakiejś wody - było w Australii gorąco, trzeba dbać o odpowiednie nawodnienie organizmu. James o tym doskonale wiedział!

berrie donoghue
przyjazna koala
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Bruno - Ella- Eric - Cece
Opiekuje się kangurami — Lorne Bay Wildlife Sanctuary
29 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Rok temu podjęła decyzje o wyjeździe z miasteczka by poszerzyć swoje kompetencje i zostać uprawnionym opiekunem dzikich zwierząt, na czym ucierpiał jej wieloletni związek. Wraca i zatrzymuje się w domu rodzinnym, próbując na nowo poukładać swoje życie.
Cóż, chyba była przyzwyczajona do tego typu wizyt w domu rodzinnym, dlatego bez zbędnych pytań wpuściła go do środka i nie zapomniała o podstawowych zasadach gościnności. Miała jedynie nadzieje, że czas oczekiwania nie wydłuży się, a nieznajomy nie zrezygnuje ze spotkania przez własny, napięty grafik. Jeśli będzie musiała, wepchnie mu te wszystkie ciasteczka, byleby zatrzymać go nieco dłużej!
Nie, skądże. Przepraszam Panie.. znaczy się, James — pokręciła głową i uśmiechnęła się z trudem powstrzymując rumieńce, które oblały jej policzki. Nie, ona także nie była zwolenniczką używania formalnych zwrotów ale nie chciała wybiegać przed szereg, jako, że od tego mężczyzny, zależało kolejne zlecenie ojca. Nie wyglądał zresztą staro, choć dałaby sobie głowę uciąć, że dzieliły ich przynajmniej te trzy, może cztery lata. Podeszła w końcu bliżej i wyciągnęła w jego stronę dłoń. — Jestem Berrie, córka — dodała, przedstawiając się brunetowi, co by i on wiedział z kim miał do czynienia. Był całkiem przystojny, a do tego całkiem przyjemnie się uśmiechał, pomyślała. Znacznie różnił się od większości tutejszych mieszkańców, może to przez dłuższe, upięte włosy?
Skinęła głową i ruszyła do kuchni, gdzie przygotowała dla niego czystą szklankę. Ze szklanego dzbanka, przelała do niej wodę z cytryną i nałożyła na talerz kilka swoich świeżo upieczonych ciastek. Może nie jest to dobry pomysł, zważywszy na to, że nie miała okazji ich posmakować ale chyba nie powinien paść trupem. Wróciła w końcu do pokoju dziennego, wręczyła mu szklankę i na stoliku kawowym ułożyła słodkości.
Proszę, częstuj się. Jeszcze ciepłe — odparła i usiadła na fotelu po drugiej stronie stolika — Jesteś stąd, James? — zapytała w końcu, przysuwając się na skraj siedzenia i splotła za sobą obie dłonie.


James Diamini
eks żołnierz, artysta i dyrektor galerii sztuki — AUSTRALIAN AND OCEANIC ART GALLERY
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Ulice odbijają szary smutek nieba, w sercu czuję chłód samotnej nocy. Zapach czarnej kawy, filiżanki ciepło jak przystań, gdy wokół burzy się szaleństwo.
Zaśmiał się pod nosem, gdy tak uroczo próbowała wybrnąć z jego oskarżenia o nazwanie go starym. Zachowała się naprawdę słodko i aż ciężko mu się było na nią nie patrzeć i nie uśmiechać się. To było silniejsze od niego, cóż był tylko mężczyzną, a na dodatek artystą więc doceniał piękno, gdy już na jakieś wpadł. W tym wypadku właśnie tak było. - Berrie, córka... zapamiętam - kiwnął głową ponownie posyłając jej uśmiech, a gdy dziewczyna poszła do kuchni to James rozejrzał się dookoła ponownie. Przyglądał się stolikowi i myślał o tym, czy powinien do swojego domu wziąć coś podobnego, czy może nieco bardziej zaszaleć. W sumie, jak można szaleć z rzeczą, która ma tylko cztery nóżki i blat... miał nadzieję, że jej ojciec mu pokaże jakie opcje ma do wyboru.
- Dziękuję - wziął od niej wodę i od razu napił się łyka, a później spojrzał na te ciasteczka. - Wyglądają pysznie, na pewno się nimi poczęstuje. Sama je upiekłaś? - Niby to było durne pytanie, ale kto ją tam wie? Może jest tu ktoś jeszcze kto się zajmuje wypiekami. Nigdy nie wiadomo, lepiej zapytać zanim zacznie zachwalać, że takie pyszne zrobiła, a się okaże, że to wypiekła jakaś sąsiadka. - Tak, od urodzenia - odpowiedział na pytanie i ponownie napił się wody, a później odstawił szklankę na stolik i spojrzał na kobietę lustrując ją wzrokiem. - Ale miałem drobne przerwy od mieszkania tutaj - nie miał się co prawda czym chwalić, bo to nie były jakieś miłe wspomnienia, ale z drugiej strony, dzięki temu stał sie człowiekiem jakim jest teraz, więc może warto było powiedzieć coś więcej. - Przez kilka lat byłem w wojsku, później jeździłem jako fotograf po różnych frontach, głównie na Bliskim Wschodnie i dokumentowałem zbrodnie wojenne - albo po prostu terror wojny i to robiła bezbronnym ludziom. - Chociaż nie jest to chyba odpowiedni temat na taką ładną pogodę jak dzisiaj - dodał szybko żeby nie zrobić jakiejś smutnej atmosfery swoimi informacjami. - A Ty czym się zajmujesz? - Nie wyglądała jakby miała zamiar przejąć biznes ojca i sama robić w drewnie.

berrie donoghue
przyjazna koala
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Bruno - Ella- Eric - Cece
Opiekuje się kangurami — Lorne Bay Wildlife Sanctuary
29 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Rok temu podjęła decyzje o wyjeździe z miasteczka by poszerzyć swoje kompetencje i zostać uprawnionym opiekunem dzikich zwierząt, na czym ucierpiał jej wieloletni związek. Wraca i zatrzymuje się w domu rodzinnym, próbując na nowo poukładać swoje życie.
Ona, jak każda kobieta, także zwracała uwagę na takie rzeczy. Być może powinna odsunąć od siebie takowe myśli przez wgląd na rozstanie z którym wciąż licho się zmagała, ale zwrócenie swej uwagi na innego mężczyznę, zwyczajnie jej pomagało. Poza tym, patrzenie nie było chyba zbrodnią, co?
Tak, znalazłam najprostszy przepis w internecie, by mieć pewność, że niczego nie skopie. Właściwie, jesteś moim królikiem doświadczalnym — roześmiała się i zasłoniła dłonią usta, przyglądając mu się badawczo. Jej słowa na pewno nie zachęciły bruneta do konsumpcji ciasteczek ale w razie czego, zgoni na kiepski przepis, a jej umiejętności cukiernicze zostaną bez skazy.
Doskonale rozumiała tę potrzebę opuszczenia rodzinnego gniazdka, bo sama, odkąd skończyła drugą klasę liceum, pragnęła dalekich wyjazdów i poszerzenia możliwości. Lorne Bay nie było w stanie zapewnić jej zbyt wiele, dlatego zaczęła od wyjazdu na studia, zatrzymując się w pobliskim Cairns na kilka, kolejnych lat. Wróciła jednak do miasteczka, zatrudniając się w miejscowym sanktuarium, a rok temu, wykorzystała okazję by odbyć dwunastomiesięczne szkolenie w Melbourne. Nie była światowa i wraz z wiekiem, polubiła spokojne Lorne Bay. Tylko tutaj czuła się jak w domu.
Jesteś żołnierzem? O kurczę — przechyliła głowę w bok i zlustrowała go wzrokiem, jakby próbowała dostrzec ku temu dowody. Owszem, wydawał się być dobrze zbudowanym, zahartowanym facetem, jednak cóż, Gaz też dobrze się prezentował, a przygotowywał pizzę i z wojskiem nie miał praktycznie nic wspólnego. — Twoje życie brzmi ekscytująco, naprawdę. Miałeś szanse zwiedzić tak wiele miejsc, tyle zobaczyć — westchnęła, czując, że jej egzystencja stała w miejscu. Potrzebowała mocnych wrażeń, nowego środowiska.
Ja.. opiekuje się zwierzętami w tutejszym sanktuarium. Wychowałam się w tych lasach i jak widać, nie często je opuszczam, choć to nie tak, że nie próbuje — odpowiedziała i sama wyciągnęła dłoń po ciastko, by odrobinę go zachęcić i zapewnić o tym, że nie próbowała go otruć.


James Diamini
eks żołnierz, artysta i dyrektor galerii sztuki — AUSTRALIAN AND OCEANIC ART GALLERY
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Ulice odbijają szary smutek nieba, w sercu czuję chłód samotnej nocy. Zapach czarnej kawy, filiżanki ciepło jak przystań, gdy wokół burzy się szaleństwo.
Zaśmiał się cicho i lekko się do niej uśmiechnął. - Czyli jak później wyląduje w szpitalu to wiem do kogo się zgłosić po odszkodowanie - rzucił puszczając jej oczko. Oczywiście w życiu, by czegoś takiego nie zrobił, bo nawet gdyby się źle czuł to nie sądził, że coś takiego wydarzyłoby się specjalnie. To nie tak, że chciała go otruć. Był więc dobrych myśli, że nic mu się nie stanie. Poza tym ciastka smakowały bardzo dobrze więc podejrzewał iż nic złego się nie wydarzy. - Zawsze doceniałem kobiety, które potrafią piec. Ja na przykład nie jestem mistrzem kuchni, coś tam niby umiem ugotować, ale bardziej na zasadzie, zeby z głodu nie umrzeć niż żeby kogoś tym jedzeniem częstować - no chyba, że to byli jego przyjaciele, wtedy nie musiał się aż tak starać. Miał jedno swoje popisowe danie, które ewentualnie mógłby zaserwować komuś na randce. - W sumie, mógłbym się od Ciebie pewnie czegoś nauczyć - taka wiedza może się zawsze przydać! Trzeba się w życiu jakoś rozwijać i kto powiedział, że taki facet musi być kulinarnie na niskim poziomie.
- Byłem, przez jakiś czas - pokiwał głową, bo bycie żołnierzem nigdy nie należało do jego marzeń. Poszedł do wojska, by przypodobać się ojcu i kontynuować rodzinną tradycyję. To jednak nie pomogło w ich relacji, a James w końcu zrezygnował z wojskowego życia. - Niby tak, ale wiesz, to nie było miłe zwiedzanie. Wolałbym tam pojechać jako turysta. - Co prawda może nie należałoby to do najbardziej bezpiecznych opcji, ale zdecydowanie nie mógł powiedzieć, że rzeczy, które zobaczył i doświadczył należały do przyjemnych. Widział co wojna robi z ludźmi i w jaką nędze wpędza cywili, takiego widoku łatwo się nie zapomina i czasem wciąż budził się w nocy z koszmaru, w którym widział te wszystkie okropieństwa.
- To brzmi jak ciekawa praca, zwierzęta są o wiele lepsze niż ludzie. Nie zasługujemy na nie - uśmiechnął się do niej, bo szczerze uważał, że ktoś kto się zajmuje zwierzakami musi mieć w sobie wiele dobroci i empatii, a tak patrząc na nią, to mógł pobieżnie stwierdzić, że chyba tych dwóch rzeczy kobiecie nie brakuje. - A lasy Lorne Bay są piękne, wiec też Ci się nie dziwię. Poza tym, masz tu super ojca, więc nie ma co narzekać. - On ze swoją rodziną nie był wybitnie blisko, także zazdrościł każdemu kto miał zdrowe relacje z bliskimi.

berrie donoghue
przyjazna koala
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Bruno - Ella- Eric - Cece
Opiekuje się kangurami — Lorne Bay Wildlife Sanctuary
29 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Rok temu podjęła decyzje o wyjeździe z miasteczka by poszerzyć swoje kompetencje i zostać uprawnionym opiekunem dzikich zwierząt, na czym ucierpiał jej wieloletni związek. Wraca i zatrzymuje się w domu rodzinnym, próbując na nowo poukładać swoje życie.
Liczę na to, że nic podobnego się nie wydarzy — zachichotała, licząc na to, że nie narobi sobie wstydu, próbując ugościć bruneta swym rodzinnym domu. Gdyby skazała go na noc przy sedesie, najpewniej zaszkodziłaby nie tylko sobie ale i ojcu, którego interesy mogłyby stanąć pod znakiem zapytania. Co prawda źle wypieczone ciasteczka nijak miały się do mebli, które tworzył papa Donoghue ale nie chciała pozostawiać po sobie złego wrażenia. Wręcz przeciwnie - chciała odrobinę wspomóc tatę i przysłużyć się do kolejnego, owocnego interesu, który dobić miał z Diamini.
Żadna ze mnie cukierniczka. Lepiej radzę sobie z gotowaniem, choć nie ukrywam, że też zdarza mi się coś przypalić. Grunt, że żadne z nas nie zasypia z pustym żołądkiem — uśmiechnęła się, odpowiadając optymistycznie. Nie miało to znaczenia czy gotował jak sam Gordon Ramsey, o ile jedzenie, które przyrządzał mu smakowało. Każdy gotował według własnego uznania, a przepisy różniły się od siebie, więc po czym tak naprawdę stwierdzić czy posiadamy umiejętność wykwintnego gotowania? Ważne, że było smaczne! — Ode mnie? Nie, nie sądzę.. — pokręciła przecząco głową, nie uważając się za wzór do naśladowania. Problem polegał na tym, że miała problemy z przyjmowaniem komplementów i była wobec siebie bardzo krytyczna, dlatego tez zareagowała w taki nie inny sposób. Fakt, że odetchnęła z ulgą, gdy przełknął ciastko i nie zaczął pluć na prawo i lewo, świadczył o tym, jaką paranoiczką bywała.
Domyślam się, że niczym nie przypominało to urlopu na Kajmanach ale robiłeś coś, co naprawdę ma znaczenie. I to się liczy — wyjaśniła, doceniając fakt, że mężczyzna poświęcał się dla swego kraju i innych, potrzebujących pomocy krajów. Zasługiwał na pochwały i słowa uznania, jednak rozumiała, że nie każdy żołnierz liczył na oklaski, bo droga, którą przeszedł by móc wrócić do rodziny i swego domu, bywała wyboista. Bóg jeden wie ile zagrożeń czyhało na niego za każdym zakrętem i jak wiele cierpienia na swe oczy widział. — Tak, to prawda. Osobiście uważam, że zwierzęta te powinny żyć na wolności, jednak ich naturalne środowisko jest bardziej niebezpieczne niż mogłoby się ludziom wydawać. Weźmy ostatnie pożary, które pozbawiły setki zwierząt bezpiecznego domu. Gdyby nie ośrodki pomocy i takie sanktuaria, większości z nich nie udałoby się przeżyć — opowiedziała po krótce, chcąc bardziej przybliżyć mu funkcjonowanie takich miejsc. Oboje dokładali starań by zmienić świat na lepsze, jednak to wciąż było za mało. Należało budować świadomość ludzi na krzywdę innych stworzeń czy też ludzi, przechodzących piekło na uchodźctwie.
Tak, bez dwóch zdań. Mam ich blisko siebie i nie mogę narzekać ale nie planuje zabawić tu zbyt długo. Szukam własnego kąta — odparła, wierząc, że mężczyzna zrozumie czym była niezależność i swoboda we własnym kącie. Od dawna planowala wynieść się z domu rodzinnego, jednak je plany odrobinę się schrzaniły.


James Diamini
eks żołnierz, artysta i dyrektor galerii sztuki — AUSTRALIAN AND OCEANIC ART GALLERY
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Ulice odbijają szary smutek nieba, w sercu czuję chłód samotnej nocy. Zapach czarnej kawy, filiżanki ciepło jak przystań, gdy wokół burzy się szaleństwo.
Nie musiała być Gordonem żeby być lepsza w gotowanie niż James. On naprawdę niewiele potrafił, ale to też nie znaczyło, że nie chciałby się czegoś nauczyć. To podobno zawsze fajnie wyglądało jak facet gotował, a że wciąż był jednak samotny to może, by mu się taki wabik na kobiety przydał. Kto wie, może dzięki tej umiejętności poznałby w końcu tą jedyną, z którą mógłby spędzić resztę swojego życia!? No chyba, że już taką poznał tylko się z nią rozwiódł. Ech, życie było ciężkie. - Oj przestań - machnął reką. - Jesteś dla siebie za surowa. To są naprawdę pyszne ciastka i myślę, że potrafisz zrobić wiele dań, które są na tym samym poziomie... tylko pewnie sie nie chcesz dzielić swoją wiedzą. Widzisz, rozgryzłem Cię - te ostatnie słowa powiedział żartobliwym tonem głosy lekko się nachylając w jej stronę. James nie miał problemu z mówieniem komplementów, szczególnie, gdy były one szczere i niewymuszone. Tutaj nawet nie musiał się wysilać, bo to po prostu przychodziło bardzo naturalnie.
- To zależy kogo o to zapytasz - westchnął - miejscowi nie zawsze byli zadowoleni z naszej obecności tam, ale wszyscy staraliśmy się jak mogliśmy, by zapewnić bezpieczeństwo cywilom. - Jego późniejsza praca związana z fotografowaniem zbrodni wojennych pokazała mu, że wojska nie zawsze to bezpieczeństwo zapewniały, a bardzo często dochodziło do sporych wykroczeń, które nigdy nie powinny mieć miejsca. Widział przez co przechodzili ludzie, którzy żyli w miejscach wojny. Nie było tam zbyt wiele pozytywów. - Tak, to co się tu działo było straszne - westchnął, bo dobrze pamiętał te niedawne pożary. - Najgorsze jest to, że teraz ratujemy zwierzęta od tego co sami im zafundowaliśmy - no bo w dużej mierze te pożary były związane ze zmianą klimatu, za którą odpowiedzialny był człowiek. - Robisz coś co ma o wiele większy sens niż moja poprzednia praca - on atakował ludzi, ona ratowała zwierzęta. W ogólnym rozrachunku była o wiele lepszą osobą niż on. - Rozumiem, że mieszkanie tak blisko z rodzinką może być czasem irytujące, pewnie to wciąż takie samo uczucie jak wtedy gdy się miało po 17 lat. Chociaż Ty masz pewnie 18-naście więc dobrze pamiętasz te czasy - tak, to też był komplement, że tak młodo wygląda! Nawet jej puścił oczko z tej okazji.
- Lubisz sztukę? - Zapytał przyglądając jej się z ciekawością. Może było to głupie pytanie, ale w jego wypadku bardzo oczywiste. Był artystą i interesowało go to, czy są jeszcze młodzi ludzie, którzy lubili patrzeć na obrazy i rzeźby, czy raczej wszyscy gapili się w ekrany telefonów i laptopów.

berrie donoghue
przyjazna koala
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Bruno - Ella- Eric - Cece
Opiekuje się kangurami — Lorne Bay Wildlife Sanctuary
29 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Rok temu podjęła decyzje o wyjeździe z miasteczka by poszerzyć swoje kompetencje i zostać uprawnionym opiekunem dzikich zwierząt, na czym ucierpiał jej wieloletni związek. Wraca i zatrzymuje się w domu rodzinnym, próbując na nowo poukładać swoje życie.
Oh nie, to zupełnie nie tak. Jeśli wiem, że danie wyszło jak powinno albo przynajmniej jest smaczne, to nie mam problemu z dzieleniem się przepisami. Sama najczęściej korzystam z notatek mamy albo tego co znajdę w internecie. Jedynym autorskim przepisem, jest ten o nazwie gar pełen tego co znajdziesz w lodówce — odparła z rozbawieniem i wzruszyła ramionami — Jeśli jednak potrzebowałbyś czegoś sprawdzonego i prostego by zaimponować kobiecie i się przy tym nie narobić, to na pewno coś znajdę. Byłego nie otrułam to i twoje partnerki przeżyją — dodała, uśmiechając się od ucha do ucha. Nie miała się za fatalną kucharkę ale nie była tez wybitnym kucharzem. Jej umiejętności było dobre, a dania skazane na jej smak, dlatego może spaghetti nie było jak to, które podawane we włoskich restauracjach ale ważne, że smakowało jej i bliskim. Nie potrzebowała przecież gwiazdki Michelin we własnej kuchni, prawda?
Zwyczajnie się bali, to zrozumiałe. Po ich ulicach, chodzili ludzie z bronią i myślę, że nie chodziło tylko o was ale także o tamtejszych żołnierzy, którzy doprowadzili do tych chorych wojen — westchnęła ciężko, nie rozumiejąc jak ludzie mogli tak niszczyć własny dom. Doskonale więc rozumiała strach ludzi, którzy zwyczajnie nie wiedzieli komu zawierzyć. Każde wychylenie się z własnego domu, groziło im śmierciom, dlatego przestali już odróżniać ludzi, którzy chcieli im pomóc od wrogów. — To tak jak tutejsza społeczność. Do niedawna nie do pomyślenia było by ludzie z poza lasów Tingaree się tu osiedlali. Byli wytykani palcami, a mieszkańcy patrzyli się na nich krzywo — dodała, nie będąc specjalnie zadowolona z zachowania sąsiadów, bo nie podzielała ich zdania. Czasy się zmieniały i nie należało zamykać się na obcych, jednak mało kto to rozumiał.
Umówmy się, że oboje próbujemy pomagać innym i coś zmienić. To ma największe znaczenie — stwierdziła, bo nie traktowała tej wymiany zdań jak wyścigu. Uważała, że robił coś cholernie ważnego i pomimo, że nie znała go praktycznie wcale, darzyła go ogromnym szacunkiem; znacznie większym niż w chwili, gdy stanął przed drzwiami jej rodzinnego domu.
No pewnie, chciałabym — parsknęła śmiechem i wywróciła oczami, wracając pamięcią do czasów, kiedy jej życie było znacznie prostsze. Schlebiał jej jednak fakt, że nie dostrzegał wszelkich oznak jej wieku, który rysowały się na jej skórze. — Ostatni rok spędziłam w Melbourne, jednak przed wyjazdem miałam się stąd wyprowadzić. Trochę mi się plany pokrzyżowały, dlatego szukam od nowa czegoś niedużego — dodała, okrężnie omijając tematu swego związku, który najpewniej nie był tematem, który powinni podejmować — Nie znam się na tym ale tak. W każdej postaci — odparła, bo choć nie znała się na malarstwie, potrafiła docenić jego piękno. Jako sztukę, rozumiała też taniec czy fotografie, więc tak. Lubiła.


James Diamini
eks żołnierz, artysta i dyrektor galerii sztuki — AUSTRALIAN AND OCEANIC ART GALLERY
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Ulice odbijają szary smutek nieba, w sercu czuję chłód samotnej nocy. Zapach czarnej kawy, filiżanki ciepło jak przystań, gdy wokół burzy się szaleństwo.
Zaśmiał się delikatnie przy tym poprawiając swoje loki, bo jego była żona powiedziała, że to jest seksi więc jej ufał, a tak naprawdę to robil to dość bezwiednie, gdy tylko bujna grzywa mu przeszkadzała. Czasem mu się wydawało, że wyglądał jak król lew. - Partnerki? - Teraz to się dopiero zaśmiał. - Myślisz, że mam ich aż tak dużo? - Zapytał unosząc jedną brew, a później lekko pokręcił głową wyraźnie dalej rozbawiony. - Wystarczyłaby mi tylko jedna, harem nie jest mi potrzebny - on naprawde był wiernym typem, chciał się zakochać i mieć normalny związek, bez większych dramatów. Najwyraźniej o to było ostatnio bardzo trudno. Może dlatego jakoś specjalnie nie szukał? Po swoim rozwodzie chyba przestał już liczyć na to, że kiedykolwiek znów zakocha się w kimś na tyle mocno, tak jak wtedy w Selene. Nie zmienia to jednak faktu, że naprawdę chciałby znów coś takiego poczuć. Kto wie, może los mu podrzuci kogoś takiego i sam się nawet nie zorientuje kiedy straci głowę dla jakiejś kobiety. - To jesteśmy umówieni? Możesz wpaść do mnie i spróbujemy coś wspólnie stworzyć. - Zaproponował z uśmiechem na ustach. W sumie to mało kiedy James sie smucił. Mimo tego, że w zyciu doznał i widział na własne oczy, wiele krzywd, to jednak był dość pozytywny i uśmiechnięty. - Tak, oni się o to nie prosili. No, ale zdecydowanie nie jest to coś co bym komukolwiek polecał. Wojsko nie jest miłym przeżyciem. - Westchnął sobie i na chwile rzeczywiście ten jego zawsze obecny lekki uśmiech zniknął z jego twarzy, zastąpił go wyraźny smutek i nieco ponura mina. Te wspomnienia nie należały do najweselszych. Oczywiście bywały tam też momenty, które doceniał i, które na dłuższą metę wypadały dość pozytywnie, ale to pewnie ze wzgledu na to, ze cala reszta byla szara i ponura. - Tak, wiem jak to jest. Na mnie czasem dalej patrzą krzywo, mimo tego, że staram się, by im trochę pomóc. Kupiłem dom, od mojego przyjaciela, który był też przy okazji moim ówczesnym szefem. Jego matka była Aborygenką i miał ten dom po niej, ale niestety zachorował i chwilę później zmarł, przejąłem jego obowiązki i odkupiłem dom od jego byłej żony. No i rzeczywiście początkowo sąsiedzi byli dziwnie do mnie nastawieni, ale powoli się to naprawia. - Znał historię tego miejsca, jego przyjaciel wiele mu o tym opowiadał. - Wy tu mieszkacie od dawna? - Był ciekawskim człowiekiem z natury. Poza tym miło wiedzieć coś więcej o człowieku, który będzie dla niego robił meble! Rozumiał, że młoda dziewczyna, może nie chcieć siedzieć w jednym domu ze swoim ojcem. Nie ma się co oszukiwać, on pewnie, by nie wytrzymał mieszkając nawet ze swoim bratem pod jednym dachem. Kochał go bardzo mocno i dobrze sie dogadywali, ale no szanujmy się. Każdy miał już swoje życie i swoje przyzwyczajenia, z którymi ciężko było walczyć już w pewnym wieku. Dlatego zupełnie jej sie nie dziwił, że próbuje się przenieść. - Masz już cos na oku? - Zapytał sięgając po kolejne ciastko. - Chcesz zostać w tej dzielnicy czy myślisz o czymś innym? - Lorne nie było jakieś wielkie, ale można było znaleźć jakieś miejsce dla siebie. On cieszył się, że udało mu się wykupić ten dom, bo czuł się w nim świetnie. - To powinnaś wpaść do mojej galerii, mogę Cię oprowadzić. Może akurat Ci się spodoba - zaproponował, bo im więcej ludzi się dowie o tym miejscu tym lepiej. Może Berrie będzie chciała tam przyjść z jakimś swoim chłopakiem na randkę, a on wtedy kupi jej piękny obraz, by upamiętnić ten niezwykły wieczór? Nigdy nie wiadomo, James wolał wszystkim dookoła mówić o swoim biznesie, bo to chyba była najlepsza reklama. Poza tym, jak na razie dobrze mu się rozmawiałą z dziewczyną i fajnie byłoby gdyby mógł w niej obudzić miłość do rodzimej sztuki. 

berrie donoghue
przyjazna koala
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Bruno - Ella- Eric - Cece
Opiekuje się kangurami — Lorne Bay Wildlife Sanctuary
29 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Rok temu podjęła decyzje o wyjeździe z miasteczka by poszerzyć swoje kompetencje i zostać uprawnionym opiekunem dzikich zwierząt, na czym ucierpiał jej wieloletni związek. Wraca i zatrzymuje się w domu rodzinnym, próbując na nowo poukładać swoje życie.
Dobra, kiepsko to zabrzmiało — parsknęła śmiechem i zarumieniła się, zdając sobie sprawę, że bez namysłu dobrała słowa. Nie znali się praktycznie wcale, więc takie insynuacje były na miejscu i właściwie nie wiedziała czemu w ogóle użył liczby mnogiej, Być może dlatego, że był przystojny i najpewniej niejedna kobieta wieszała na nim oko? W zasadzie, nie wiedziała nawet czy kogoś nie miał. Tym bardziej zaliczyła k l a p ę.
Partnerkę — poprawiła się w końcu i uśmiechnęła, licząc na to, że mężczyzna potraktował to jako żart.
Doskonale znała to uczucie bezsilności. Zakończyła wieloletni związek, choć wcale tego nie chciała i teraz, gdy została skazana na samotność, nie łudziła się, że ponownie uda jej się pokochać kogoś równie mocno, a co więcej - że ktoś pokocha ją i zaakceptuje ją taką jaką jest. W zasadzie nawet nie próbowała nic z tym robić, bo twierdziła, że na randki było jeszcze za wcześnie i choć od ich rozstania minęło prawie pół roku, dopiero niedawno odebrała od niego ostatnie rzeczy i ucięła tę relacje jak należy. Czuła jak gdyby rany wciąż były niezasklepione.
Dobrze ale proszę cię, nie spodziewaj się po mnie Bóg wie czego. Pokaże ci jak przygotować jakiś prosty makaron z dodatkami i jakimś delikatnym nosem. Ja na przykład, jestem ogromną fanką makaronów i wiem, że kobiety lubią takie dania — odparła, uprzedzając bruneta, że nie była żadnym Master Chefem i nie powinien oczekiwać od niej żadnych, wykwintnych dań. Jeśli potrzebował podstaw, mogli zacząć od tego, bo jeśli nauczy się przygotowywać tak proste posiłki, będzie mógł je dowolnie ulepszać bądź zmieniać. Wystarczy zmienić składniki, a obiad już smakuje inaczej.
Wsłuchiwała się w historię w której opowiadał o tym jak w ogóle trafił do tego miejsca. Coraz to częściej ludzie z zewnątrz decydowali się zamieszkać w lasach Tingaree, odcinając się od zgiełku miasta i wiedziała, że nie mogli liczyć na ciepłe powitanie tutejszej społeczności. Ci ludzie nie lubili obcych i zmian. Dbali o tradycje, której rozmywały się wraz z każdym, nowym lokatorem. — Tak, od wielu pokoleń — odparła i sięgnęła po ciastko, które przegryzła ostrożnie — I nie przejmuj się, muszą się przyzwyczaić do zmian i nowych twarzy — odparła, gdy przełknęła pierwszego kęsa, po czym machnęła ręka i wgryzła się w resztę chrupkiego ciasteczka.
Sama nie wiedziała czego zamierzała szukać. Najpewniej będzie to jakieś niewielkie mieszkanie, bo przecież nie stać jej na żaden dom. Gdyby to od niej zależało, wolałaby zostać w Tingaree, jednak gdy miała okazje przejąć dom po starszej, zmarłej siostrze, oddała go Ell. Sama przecież wierzyła, że w końcu zamieszka z Gazem.
Jeszcze nie ale stać mnie jedynie na pokój albo niewielkie mieszkanie pod wynajem. Chciałabym tu zostać i nawet mogłam dostać dom po zmarłej siostrze ale wtedy nie miałam takiej potrzeby. Teraz mieszka w nim moja młodsza siostra ze współlokatorami. Też nie są stąd — wyjaśniła, zdradzając mu odrobinę więcej.
Usłyszawszy jego zaproszenie uśmiechnęła się entuzjastycznie i zapowiedziała, że chętnie odwiedzi niegdyś jego galerię, jednak chwile później, jej ojciec stanął w drzwiach, witając się ze swym klientem. Brunetka postanowiła zostawić ich samych i pozwolić by sami rozmówili się w sprawie interesów. Pożegnała nowego sąsiada i zniknęła na piętrze.


koniec!
James Diamini
ODPOWIEDZ