asystentka krawcowej / współwłaścicielka zakładu — Dream Sewing Supplies
26 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Miała wrazenie, że w ostatnim czasie wszystko szło pod górę – i to jak na złość, jeszcze bardziej niż zwykle… No okej, zazwyczaj jej życie nie było przepełnione nie wiadomo jak wielkimi dramatami. Wychowywała się w spokojnym domu, w dużej rodzinie, bez przesadnych patologii albo czegokolwiek, na co mogłaby tak naprawdę narzekać. Powoli zmierzała do przodu. Szkoła, studia, szalenie nudna praca. Mogła to ciągnąć do końca świata, gdyby tylko się uparła. Może nawet przy odrobinie zaangażowania znalazłaby sobie jakiegoś miłego, niezbyt przystojnego mężczyznę, z którym postanowiłaby założyć równie miły i szalenie dumny dom, zajmować się gromadką niezbyt ładnych dzieci i… Powoli więdnąć… Brr… Okej, nie, nie wyobrazała sobie tego. Wiedziała, że tak pewnie byłoby łatwiej i być może to była właściwa droga, jaką powinna podążać, ale… Nie. Naprawdę sobie tego nie wyobrażała. Już nie.
Podjęła decyzję o rzuceniu swojej nudnej pracy, zadłużeniu się u najlepszej przyjaciółki zmarłej Pani Fitzgerald i zostaniu współwłaścicielką zakładu krawieckiego, mimo że nie potrafiłaby nawet przyszyć guzika kompetentnie. Mieszkała w niewielkim domku w Sapphire River, z mężczyzną zatrudnionym w Moonlight jako barman i… Naprawdę dziwiła się, że w ostatnim czasie wszystko szło trochę pod górę? Huh.
Nieustannie miała wrażenie, że nie sprawdzała się jako współwłaścicielka ich biznesu, że zwyczajnie nie była w stanie podciągnąć swojej własnej wagi. Do tego nie potrafiła znaleźć sobie miejsca, dach w jej domku przeciekał, nic nie wskazywało na to, że te koszmarne ulewy, które ostatnio spadły na Lorne Bay, szybko się skończą, a jej współlokator… No, jej współlokator zdecydowanie był zbyt miły i zbyt przystojny, aby mogła tak zwyczajnie spać spokojnie.
W tym wszystkim z jakiegoś powodu stwierdziła, że dobrym miejscem na zaznanie przynajmniej chwili spokoju, będzie Moonlight bar. Korzystając z okazji, że Noah akurat nie miał swojej zmiany, o czym wiedziała. Tutaj mogła zjeść najlepsze frytki w mieście i… Nawet zdecydowała się na lekkie mojito, mimo że nie wchodziło jej zbyt dobrze, bo większość czasu spędzała na ciężkim wzdychaniu i wpatrywaniu się przed siebie, machając nóżkami na wysokim stołku.

Blanche Fitzgerald
aktorka — Cairns Performance Art Centre
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#3

Wróciła do Lorne Bay kilka dni temu. Nie no, dobra. Wróciła wczoraj. I miała tak zajęty dzień, że nie zdążyła przywitać się z całą ferajną Fitzgeraldów. Wcale nie to, że jej nie zależało na rodzeństwie, ok. To byli jej ludzie i kochała ich wszystkich niezależnie od tego, czy przebywała akurat na innym kontynencie czy nie. No bo tak, na pierwszy ogień poszła Billie i jak zwykle się zagadały. Potem poszła do Morpheusa, no bo przecież musiała mieć gdzie spać, prawda, a jej piękne mieszkanko, które dzieliła z Winfield zostało skażone przez obecność w nim mężczyzny, który na dodatek mieszkał w nim na stałe. Z bliźniakiem też musiała nadrobić cały rok, poobrażać się na siebie, że wyjechała i dlaczego tak długo i tak daleko, ale dosyć szybko się z tym uporali i zanim się obejrzała było już za późno na odwiedziny. Mogła napisać wiadomość lub zadzwonić, oczywiście, że tak. Ale wtedy nie widziałaby pełnych oburzenia min starszego i młodszego rodzeństwa i już by nie było tak zabawnie.
Postanowiła więc, że na drugi dzień odwiedzi Moonlight Bar - rodzinne dziedzictwo Fitzgeraldów - i dokładnie tak właśnie postąpiła. Zamiast od samego rana nachodzić innych po domach, zrobiła im wszystkim po prostu przysługę, tak? Gdyby miała odwiedzać każdego z osobna to wszystkie przywitania zajęłby by jej tydzień. Pojawiła się więc w barze zaraz po otwarciu, jak najbardziej starając się być incognito. W końcu miała zrobić wszystkim niespodziankę, prawda? Dlatego, w przeciwieństwie do dnia poprzedniego, weszła do środka po cichu, nie drąc gęby na całe gardło, jakby ją ktoś żywcem ze skóry obdzierał. Popatrzyła dookoła i… Mina jej zrzedła, bo nie udało jej się zlokalizować żadnego z Fitzgeraldów. Czy ci ludzie nigdy tu nie przychodzą?
Ale zaraz… Zaraz! Jest! Wypatrzyła ją dosłownie w ostatniej chwili, zanim odwróciła się na pięcie, by jednak oznajmić swój powrót telefonicznie (ewentualnie złożyć wizytę osobiście - na ten moment jeszcze nie była zdecydowana). Zarechotała po cichu do siebie i równie cicho podeszła od tyłu do siedzącej przy barze młodszej siostry.
- Zgadnij kto - huknęła grubym głosem Kayleigh do ucha, może trochę zbyt za głośno ale była zdecydowanie za bardzo podekscytowana.

kayleigh fitzgerald
asystentka krawcowej / współwłaścicielka zakładu — Dream Sewing Supplies
26 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Kayleigh była w swoim swiecie. Nic nowego. Dość często zdarzało jej się całkowicie odkleić od rzeczywistości, żeby udać się na beztroski rejs po morzach i oceanach jej własnych fantazji. Gdyby miała potem zrelacjonować, gdzie była, co widziała i o czym konkretnie marzyła, nie potrafiłaby za nic sobie tego przypomnieć, zupełnie jakby działo się to trochę obok jej świadomości. Najważniejsze było to, że nikomu nie przeszkadzała, nie narzucała się, można byłoby nawet stwierdzić, że totalnie nie rzucała się w oczy, drobna, niewysoka, z burzą loków upiętych w wysoką kitkę, pogryzając leniwie frytki i z jeszcze mniejszym zaangażowaniem pijąc drinka. Właściwie można byłoby spokojnie stwierdzić, że zupełnie zapomniała, że siedziała właśnie w Moonlight a nie na przykład na trzecim z kolei księżycu Saturna. W tamtej chwili nie zrobiłoby jej to absolutnie żadnej różnicy… No, prawie… istniała spora szansa, że na trzecim z kolei księżycu Saturna żaden nagły odgłos tuż przy uchu nie wytrąciłby jej z równowagi tak bardzo, że aż podskoczyła i niemal spadła ze stołka. Powrót do rzeczywistości był bolesny i wcale nie nastąpił momentalnie. Kilka fragmentów sekund zajęło jej zorientowanie się, że była w barze Fitzgeraldów, w Lorne Bay, na planecie Ziemia. Kilka kolejnych, że siedziała tu od jakiegoś czasu i że najwidoczniej straciła kontakt z rzeczywistością na jakiś czas. Parę następnych poświęciła na marne próby ogarnięcia oddechu i serca, które gwałtownie rzuciło się do galopu po tym, jak zostało przestraszone niemal do nieprzytomności. Krótko mówiąc, była w absolutnym szoku.
Położyła dłoń na swojej klatce piersiowej, oddychając szybko i głęboko. Dopiero potem odwróciła się przez ramię, żeby spojrzeć na osobę, która w tak gwałtowny sposób postanowiła zakłócić delikatny stan jej równowagi. Nie zdawała sobie sprawy, że w oczach miała łzy… A kiedy tylko się obróciła, spotkała ją kolejna porcja zaskoczenia. Najpierw otworzyła szerzej oczy, rozchyliła nawet usta, jakby chciało się spomiędzy nich wydostać imię siostry, jednak ostatecznie nie wydobyła z siebie żadnego dźwięku. Potem lekko zmarszczyła brwi.
- No i dlaczego mnie tak straszysz?! – odpowiedziała nieco wyższym tonem niż zamierzała. Chciała udawać, że w ogóle jej to nie wzruszyło, ale zarówno ten ton jak i jej mina świadczyły o tym, że lekko się rozdygotała. Wzięła jeszcze jeden głębszy wdech, po czym odwróciła się do baru i sięgnęła po swojego drinka, upijając kilka głębszych łyków. O tak, tak lepiej. - Dlaczego nic nie powiedziałaś?! – dodała do tego z kolejną dozą pretensji, oczywiście nie zamierzając uściślać, czego te pretensje dotyczyły i co tak konkretnie Blanche powinna jej powiedzieć ani kiedy. Szczegóły, nie?

Blanche Fitzgerald
aktorka — Cairns Performance Art Centre
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nigdy nie lubiła pytań o to, które z rodzeństwa lubi najbardziej. Uważała, że jest nie na miejscu i zupełnie niepotrzebne. No bo jak niby miałaby wybrać, kogo lubi najbardziej? Jasnym jest, że Morpheus był jej najbardziej bliski i najlepiej się z nim rozumiała, bo byli bliźniętami. Leona i Trippa miała wręcz za bogów i uwierzyłaby im nawet w największą durnotę świata. Relacje z Gwen nie należały do najlepszych kiedy były młodsze, co zawsze zwalała na niewielką różnicę wieku między nimi, bo przecież wszystko zmieniło się kiedy obydwie weszły w dorosłość. Natomiast Kay… Kayleigh była najmłodsza z nich wszystkich. Do dzisiaj pamiętała moment, w którym pierwszy raz ujrzała różowego bobasa w wózeczku. Moment, w którym jako pięciolatka obiecała sobie, że nigdy, przenigdy nie pozwoli by świat skrzywdził jej malutką siostrzyczkę. Wiedziała, że chociaż się starała, nie zawsze udało jej się tej obietnicy dotrzymać. Czuła się winna za każdym razem, nawet jeśli nie na wszystkie wydarzenia miała bezpośredni wpływ. Jeśli przy kimkolwiek chamskie, nieprzemyślane i wcale nie śmieszne oblicze Blanche łagodniało, to tym kimś była właśnie Kayleigh Fitzgerald. Czasem nienawidziła siebie za to, że obchodzi się z młodszą siostrą jak z jajkiem. Próbowała przekazać siostrze, że trzeba mieć w życiu twardą dupę a nie być miękką fają, ale wtedy Kay wpadała w swój świat i była tak totalnie bezbronna, że wszystko w niej zaraz się roztapiało. I w ogóle to najchętniej zamknęłaby ją gdzieś w klatce i nie wypuszczała na ten okrutny świat.
Dobra, nie spodziewała się takiej reakcji. Znaczy jasne, spodziewała się pretensji, bo też by je miała na ich miejscu. Nie była jednak przygotowana na łzy i rozdygotanie, dlatego jej wcześniejsze podekscytowanie i entuzjazm z miejsca ustąpiły szokowi i lekkiemu przerażeniu.
- Bo mnie przestaliście pytać kiedy wrócę… I chciałam zrobić niespodziankę… Jezu, Kay nie płacz, proszę. Masz, dam ci chusteczkę. Tylko nie mów Leonowi, dobra? - teraz to ona wpadła w panikę, kiedy szukała w plecaku chusteczek do nosa. Sztuką było przestraszyć Blanche Fitzgerald. Brawura to było jej… No któreś z kolei imię. Istniała jedna rzecz, która potrafiła robić to bardzo skutecznie. Łzy. Nienawidziła kiedy ktoś przy niej płakał. Była najgorszą pocieszycielką świata a rady jakie dawała nie były godne nawet tego, by spuścić je w toalecie.

kayleigh fitzgerald
ODPOWIEDZ