chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
33 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Znalazł łoże w szczęśliwym szkarłacie twego serca. I ciemną, potajemną miłością cię uśmierca
3. + Outfit

Na farmę Blackwell podjechał autem, które równie dobrze mogło być autem byłej żony jego brata. A tak serio to wiedział, że jest jego, bo miał na lusterku powieszone różowe, puchate kostki, które kiedyś wygrał w konkursie w klubie ze striptizem. Nie był striptizerem jak coś. Po prostu jakimś cudem znał wszystkie króliczki Playboya. Opłaciło się oglądanie MTV jak był nastolatkiem.
Nie wysiadł od razu, bo w trakcie drogi dzwonili do niego ze szpitala, ale uznał, że ma jeszcze kilka godzin wolnego, więc nie będzie odbierał, bo kto to widział, żeby mu zawracać dupę poza godzinami pracy. Jak już zaparkował to przypomniało mu się, że jest chirurgiem i być może ktoś wymaga jego natychmiastowej pomocy. Nie mógł zawieść Hipokratesa, więc rzeczywiście oddzwonił. Na szczęście chodziło o jakieś pierdoły, więc nie musiał się jakoś specjalnie stresować. Pogadał przez telefon około dziesięciu minut i wysiadł. Z Gin miał umowę, że nie musi do niej pukać i czekać na odpowiedź. Co prawda nie znali się jeszcze jakoś super dobrze, ale mieszkanie na farmie robiło swoje i Matt zdawał sobie sprawę z tego, że nie zawsze mogła być w okolicy, żeby otworzyć drzwi czy w ogóle usłyszeć pukanie. Poza tym co on miałby jej ukraść? Jabłka? Jakby dobrze przyoszczędził to mógłby jej tą farmę wykupić. Ale nie chciał, bo wolał nie mieć odcisków od używania łopaty, czy co tam ludzie na farmach robili. Wolał mieć odciski od podnoszenia sztang.
Zapukał do drzwi, mimo, że były otwarte. Chciał jej dać znać, że przyszedł. Nawet jeśli miała tego rzeczywiście nie usłyszeć. Skierował się do kuchni, bo umówili się na obiad. Niby miała mu gotować, ale jak nie umie to improwizuj i go okłamuj. Hehe. Zobaczył ją jak stała przy garach i gotowała wodę z masłem czy jakieś inne wymysły ludzi. -Siemka. - Przywitał się wesoło, personalnie, podszedł do niej i ucałował ją w policzek i nawet dał jej bukiet kwiatków, bo miała vibe osoby, która lubi kwiaty. A on też chciał wspierać lokalne interesy, a miał pod domem niewielką kwiaciarnię. Poza tym uczył się na błędach. A konkretnie to na błędach swojego brata, który nie kupował żonie kwiatów i teraz są po rozwodzie. I pewnie jego była żona ma na dzwonek ustawione "Flowers" Miley Cyrus.
-Pachnie ekstra. - Powiedział zaglądając do garnka z masłem. -Za pięć godzin mam operację, więc nie zostanę za długo. - Poinformował ją już teraz, żeby nie było, że później się wykręca, albo w jakimś niezręcznym momencie jej mówi "o cholerka, muszę spadać". Podszedł sobie do zlewu i umył ręce, bo nie potrzebował pandemii, żeby nauczyć się podstaw higieny osobistej. -Pomóc ci coś? - Da radę unieść dwa talerze. Albo miski. Zależy co będą jeść.

Gin Blackwell
pinata
-
właścicielka sadu i tancerka — sad
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
cesarzowa w jabłkowym imperium, ucząca dzieci baletu czekająca na to co jej życie przyniesie
#21

Gin mało kiedy stresowała się przyjmowaniem gości u siebie, bo większość z nich wiedziała, że jest beznadziejną gospodynią i nie ma co zbyt wiele od niej oczekiwać. Poza tym Blackwell miała też ogólnie wyjebane w to co ludzie sobie o niej myśleli i była pewna, że połowa miasta uważa, że jest tancerką w Shadow i pokazuje dupe przy rurze. Miała to głęboko w odbycie, bo ona znała siebie i wiedziała jaka jest naprawdę, jej bliscy zresztą też, a cała reszta była w jej mniemaniu mało istotna. Ludzie lubili plotkować na tematy związane z innymi członkami społeczności, a jeżeli jej skromna osoba mogła im zapewnić chociaż gram rozrywki to niech się debile cieszą. Nie robiło jej to krzywdy. Natomiast, w momencie, w którym zapraszała do domu kogoś komu chciałaby się przypodobać to już miała nadzieję, że nagle jakiś sąsiad do niej nie wpadnie nazywając ją dziwką czy coś takiego... jednak chciała na Matthew zrobił jak najlepsze wrażenie i chyba pierwszy raz od dawna miała mały stresik związany z przyjęciem gościa w swoim domu.
Nie posiadała niestety jakiś wybitnych zdolności kulinarnych, aczkolwiek odkąd dostała sad w spadku to nauczyła się kilku potraw bazujących w głównej mierze na jabłkach, których miała od zajebania. Zrobiła więc pieczoną szynkę z jabłkami i miała nadzieję, że Matthew nie okaże się być wege, bo wtedy ma przejebane. Nawet mleka mu się nie da napić, bo ma tylko takie od krowy. Blackwell nie nadążała za modą najwyraźniej. W każdym razie szynkę włożyła już do piekarnika, a sama robiła właśnie jabłka, które miały wlecieć do szarlotki, jaką miała w planach przygotować w ramach deseru. Była zajęta tą nader skomplikowaną czynnością, gdy usłyszała pukanie do drzwi. Od razu poprawiła swój strój i jakoś ładnie stanęła przy tych garach żeby wyglądać dobrze jak Matthew wejdzie i o dziwo, gdy znalazł się już w kuchni to nie wylała na siebie całej zawartości garnka... także jest dobrze. - Hej - uśmiechnęła się do niego i wzięła kwiaty, które od razu powąchała. - Dziękuję bardzo, są piękne - chyba nigdy nie dostała kwiatów od typa... zazwyczaj dostawała piwo, albo klapsa w tyłek. Była to miła odmiana. James malował byłej żonie kwiaty, ale jej to nie wystarczało. Hał sad.
- Mam nadzieję, ze też dobrze smakuje - i nie mówiła tego żeby doczekać się jakiegoś komplementu, tylko serio miała taką nadzieję. - Kurde, to teraz będę się stresować żebyś nie dostał rewelacji żołądkowych po tym jedzeniu, bo tak stać przy stole operacyjnym myśląc o toalecie to może być średnio - niby sobie w ten sposób zażartowała, ale serio zaczęła się tym stresować i nawet kropla potu jej spłynęła po pośladzie. - Absolutnie nie, jesteś gościem, nie będziesz mi pomagał. Usiądź sobie, za chwilę będzie gotowe. Napijesz się czegoś? Rozumiem, że alkohol nie wchodzi w grę, ale mam mrożoną kawę albo herbatę. Chcesz? - Zaproponowała robiąc kilka kroków w stronę lodówki żeby z niej wyciągnąć lód i coś do picia. - W ogóle to mam nadzieję, że lubisz jabłka, a jeżeli nie lubisz to udawaj, że lubisz - prosta sprawa.

matthew diamini
towarzyska meduza
catlady#7921
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
33 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Znalazł łoże w szczęśliwym szkarłacie twego serca. I ciemną, potajemną miłością cię uśmierca
Podejrzewam, że Matthew miał już okazję u niej gościć parę razy. No, może ze trzy razy. Nigdy w sumie żadnej z wizyt nie odebrał w sposób negatywny. Głównie dlatego, że ani sobie, ani jej nie stawiał poprzeczki zbyt wysoko. Cokolwiek się działo, miało wyjść naturalnie. Nie chciał niczego narzucać. Ani jej, ani sobie. Dobrze się bawili I dobrze się czuli w swoim towarzystwie I dla niego na chwilę obecną było to najważniejsze. A to, że ich poprzednie spotkania nie były oparte na szykowaniu posiłku dla drugiej osoby to inna sprawa. Wtedy wystarczaly jeszcze czipsy, popkorn I browary, które pewnie on też przynosił. A teraz skoro ona gotowała, to nawet kupił jej te kwiaty. Niech ma.
-Nie ma problemu. - Zbył to tylko machnięciem ręki. Mały gest, ale cieszył się, że była z kwiatków zadowolona. -Tak, mi też się bardzo podobają. - Odprowadził kwiatki tęsknym wzrokiem. Będzie musiał pamiętać, żeby sobie też kupić kwiaty. Ba!, zaszaleje nawet I kupi dwa bukiety. Jeden do domu, drugi do gabinetu. Zawsze wprowadzi to trochę kolorów w jego życie. No I kwiaty nie są zobowiązaniem jak pies czy kot. Coś takiego chciałby też mieć, ale nie pasowało to do jego stylu życia. Zwłaszcza tej samotnej części życia. Potrzebowałby drugiej osoby, która przejęłaby obowiązki w dni I noce kiedy on nie mógłby tego robić.
Zaśmiał się słysząc o rewelacjach żołądkowych. Żarty o kupie zawsze go śmieszyły. Pewnie nie będzie mu do śmiechu jak rzeczywiście krecik zacznie pukać w taborecki podczas operacji, ale teraz może się pośmiać. -W takich sytuacjach na sali zawsze jest obok osoba, która w razie co mnie zastąpi. - No musieli mieć jakieś zabezpieczenie. A w razie gdyby zaczął się czuć źle wcześniej to przecież może sobie wziąć wolne, albo przełożyć operację. Skoro była zaplanowana, to nie była pilna. Chyba. -Dobra, ale w razie co to spoko. Jestem pewien, że za bardzo się nie zmęczę pomaganiem. - Posłusznie sobie usiadł przy stole I obserwował jej krzątanine w kuchni. Nie wiedział co innego mógłby zrobić, a nienawidził zerkać w telefon będąc w towarzystwie. No chyba, że ktoś go mega nudził to lubił w ten sposób dać do zrozumienia, że jest znudzony. -Herbaty. Chętnie. - Zerknął na zegarek czy na kawę nie jest za późno. Ale prawda była taka, że nie chciał rewolucji żołądkowych nawet po kawie. A wiadomo, że ta też potrafi człowieka pogonić. -Lubię. Nie lubię za to cynamonu. - Nie czuł cynamonu, więc miał nadzieję, że bezpiecznie jest wyznać prawdę. A ja nie pamiętam, która moja postać czego nie lubi, więc muszę założyć, że wszystkie gardzą cynamonem. -Może powinnaś otworzyć lokal, który bazuje tylko na jabłkach z twojego sadu? - Zaproponował, bo w sumie to mogłaby nawet soki wyciskać i spragnieni ludzie by kupowali. On na pewno.

Gin Blackwell
pinata
-
właścicielka sadu i tancerka — sad
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
cesarzowa w jabłkowym imperium, ucząca dzieci baletu czekająca na to co jej życie przyniesie
Uśmiechnęła się do niego i lekko przymrużyła oczy. - Dobra, jak mnie do siebie zaprosisz to też Ci takie kupię - zapisała sobie to gdzieś z tyłu głowy żeby pamiętać o tym. No, bo w sumie co to za głupi zwyczaj, że kobiecie się kupowało kwiaty, a facetowi flaszke. Czy facet nie może dostać kwiatów? Bzdura. Gin była przeciwna takim stereotypom i to wcale nie tylko dlatego, że nigdy nie pogardziłaby flaszką. Lubiła alkohol, bo często pomagał jej z problemami, albo przynajmniej chwilowo niwelował smutki wywołane tymi problemami. Był ja ibuprofen na ból zęba, ósemki nie usunie, ale na chwilę przestaje boleć. Gdyby była romantyczką to by uważała, że w sumie fajnie byłoby znaleźć osobę, albo być dla kogoś osobą, która będzie takim ibuprofenem i alkoholem w jednym, że właśnie przy tym kimś świat stanie się lepszy. Gin w swoim życiu miała jednak takiego pecha, że zawsze wybierała ludzi z wielkimi problemami, którzy byli przytłoczeni wszystkim co złe, a ona tkwiła w tym razem z nimi. Po prostu chyba kochała żyć w toksycznych relacjach i środowisku. Może właśnie dlatego tak dziwnie czuła się na swojej farmie. Tu było normalnie, nie miała patologicznych sąsiadów, nikt jej nie wyzywał od dziwek, a ćpuni nie siedzieli w bramie, gdy wracała z pracy do domu. Tak, to na bank to. Teraz mogła rozwinąć skrzydła i zamienić się w spokojną, stateczną kobietę.
Nie miała w rodzinie lekarzy niestety. Jej stary jeździł na tirach, matka robiła jakiś handmade, a brat był strażakiem. No i był jeszcze ten drugi brat, który siedział na Kajmanach i nie odzywał się do rodziny. Gin zawsze lubiła Logana, ale dość mocno ją zranił wyjeżdżając za granicę bez słowa. Musiał się bardzo spieszyć. Frajer jeden. W każdym razie, nie wiedziała jak to jest na salach operacyjnych. Jedyne co wiedziała o szpitalu to to, czego dowiedziała się z seriali. Czyli uważała, że lekarze głownie bawią się w romanse, a nie w leczenie. Zdawała sobie jednak sprawę, ze to w dużej mierze fikcja, albo przynajmniej taką miała nadzieję. - Tak czy inaczej, lepiej żeby nikt nie musiał zastępować tych wiesz... rak, które leczą - oglądała polską telewizję jak była mała i to przez to takie teksty.
Później zajęła się też przygotowaniem mu herbaty i słuchała jego słów. Po chwili podeszła do niego z kubkiem, który położyła na stole przed nim. - Zrobię bez cynamonu - powiedziała, a później położyła mu dłoń na ramieniu i pochyliła się, by pocałować go w policzek. - Oj nie... to by oznaczało, że znów musiałabym się użerać z ludźmi, a nie po to uciekłam na rozwalającą się farmę żeby mieć ludzi w okolicy - nie była zbyt wielką fanką większości ludzi, uważała, że są beznadziejni i nie chciała mieć z nimi nic wspólnego. No i to też nie tak, że była introwertyczką, bo doskonale się czuła w tłumie i lubiła się zabawić, ale ludzie na dłuższą metę ją irytowali swoim głupim zachowaniem. Miała ich dość po pracy w barze i nie wyobrażała sobie, żeby teraz do tego wracać. - No chyba, że byś chciał dorabiać jako moja kelnerka... dałabym Ci taką seksi spódniczkę, przewiewną bluzeczkę i kokardę we włosy - powiedziała uśmiechając się głupio, bo już miała ten obraz przed oczami i tak czy inaczej wiedziała, że wyglądałby kjut nawet w takim wdzianku.

matthew diamini
towarzyska meduza
catlady#7921
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
33 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Znalazł łoże w szczęśliwym szkarłacie twego serca. I ciemną, potajemną miłością cię uśmierca
-Ekstra! – Szczerze się ucieszył. Naprawdę chciałby dostać kwiaty. Nawet zaczął się zastanawiać jakie kwiaty wybierze dla niego Gin. Bo to nie tak, że on wybrał pierwszy lepszy randomowy bukiecik. Szukał takiego, który przypominał mu właśnie ją. Gorzej jak on dostanie wiązankę ślubną, bo ta będzie chciała mu coś zasugerować. Chociaż jednocześnie Gin miała bardziej vibe człowieka, który wręczyłby mu prędzej wieniec pogrzebowy niż coś związanego ze ślubm. Ale no nigdy nic nie wiadomo. Nie znali się przecież jakoś super dobrze. –Dobra, to jesteśmy umówieni, że następnym razem spotykamy się u mnie. – On natomiast z tyłu głowy zanotował sobie jeszcze, żeby kupić jakiś wazon. Był pewien, że jakaś kobieta pomagała mu przy wystrojeniu mieszkania, ale czy któreś z nich pamiętało o tym, żeby kupić wazon? To taka randomowa rzecz. Niby nie jest potrzebna, ale jednak jest potrzebna. Zdecydowanie kupi wazon. No I zdecydowanie posprząta, żeby nie narobić sobie siary. Chociaż najpewniej to wynajmie kogoś kto mu posprząta. Równie dobrze mógłby tego nie robić, bo nie przebywa w tym domu na tyle często, żeby zrobić jakiś wielki bałagan.
Matt nie miał jakieś specjalnej rozkminy z tymi prezentami. Lubił ludziom dawać prezenty, a że nie narzekał na braki hajsu to robił to często. Oczywiście nie był jak Oprah I nie obdarowywał randomowych ludzi, raczej tylko bliskich. Sam też dostawał prezenty. Głównie od pacjentów, którzy bardzo lubili doceniać swoich lekarzy. Oczywiście Diamini czuł się fatalnie wiedząc, że przyjmuje jakąś nieoficjalną łapówkę, ale jednocześnie nie mógł się oprzeć. Dostawał fajne prezenty. Pióra, alkohol, kosze o różnej tematyce. Pieniędzy nie dostawał, więc czy naprawdę musiał traktować to jako łapówkę? Tym bardziej, że często dostawał wszystko po wykonanej robocie, a nie przed nią. Także to czy dostał prezent czy nie nie zmieniało faktu, że przykładał się do swojej pracy.
-Nie ma z tym problemu. – Machnął ręką. –Moim zastępcą jest człowiek, który był moim mentorem, więc przynajmniej mam pewność, że zastępstwo jest fantastyczne. Co prawda typ ma ze sto lat I rodzice niekonicznie mu ufają przez to, że ręce mu się trzęsą, ale kto by się przejmował. – Trochę sobie żartował, ale troche też nie. Wiadomo, że gdyby miał problem ze stabilnością rąk to nie byłby zapraszany na sale operacyjne. Ale to, że był stary to rzeczywiście dla wielu ludzi problemem. Im też Matthew się nie dziwił. Też by miał opory z oddawaniem dzieciaka w stare ręce. Tym bardziej, że wszyscy wiemy jacy naprawdę są starzy ludzie. Okropni.
Podziękował jej ładnie za herbatę I nawet od razu chwycił kubek, żeby się napić. Dopiero teraz w sumie ogarnął, że był spragniony, a był jednym z tych ludzi, którzy jednak zapominali o tym, żeby się odpowiednio nawadniać. Co było absolutnie przykre, bo był lekarzem I sportowcem. Tragic. –Dziękuję. – Posłał jej uśmiech I sam nie wiedział czy dziękuję za pocałunek czy za to, że zrobi mu deser bez cynamonu. Obie rzeczy doceniał, żeby nie było. –Wiesz, biorąc pod uwagę, że twój sad jest całkiem spory, to nie musiałabyś nawet z nikim dilować. – Żeby potwierdzić swoje słowa wstał odstawiając kubek I podszedł do okna, żeby zerknąć na jej sad. Patrzył na to łakomie jak młody Simba na królestwo, które pokazywał mu jeszcze żywy Mufasa. –Miałabyś ludzi pod sobą. Byłabyś szefową. Zbierałabyś tylko owoce pracy swoich owoców. – Zaśmiał się, bo żadno nie wyszedł mu tak fantastyczny żart jak teraz. Był z siebie dumny. Przez myśl nawet przeszła mu rozkmina, że może tata też byłby z niego dumny. Niestety nigdy się nie dowie.
-Hehe. – Zachichotał sobie słysząc o krótkiej spódniczce. –Prezentowałbym się całkiem zacnie. Nigdy nie opuszczam dnia nóg na siłowni. – Klepnął się nawet po udzie, żeby usłyszała stal tych mięśni. Ale oczywiście nie usłyszała. –Myślisz, że dostawałbym spore napiwki? – Zapytał jeszcze, bo może zmieni karierę.

Gin Blackwell
pinata
-
właścicielka sadu i tancerka — sad
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
cesarzowa w jabłkowym imperium, ucząca dzieci baletu czekająca na to co jej życie przyniesie
Spojrzała na niego robiąc wielkie oczy i aż musiała zamrugać kilka razy. - Wkręcasz mnie? - Zapytała, bo teraz to już nie była pewna, ale gdyby ona była matką, co jak miała nadzieję, nie zdarzy się w najbliższej przyszłości, to raczej też miałaby problem z trzęsącymi się rękoma chirurga. - W ogóle ludzie mówią, że chirurdzy dużo piją, prawda to? - No lepiej było zapytać u źródła! Co prawda widziała się z Matthew już kilka razy i jakoś nie widziała żeby dawał w szyje, ale kto wie, może ona po prostu nie zwracała na to uwagi! Blackwell i alkohol często chodziły w parze, nie żeby była jakąś alkoholiczką, ale lubiła się czasem napić piwerka, albo drineczka. - I otwarte ludzkie ciało naprawdę tak śmierdzi? - Nagle jej się w głowie pojawiło tysiąc pytań związanych z jego pracą, ale może nie powinna go tym męczyć? W końcu zaraz miał iść do szpitala i robić operację jakiemuś biednemu dziecku, może nie chciał myśleć teraz o robocie. - Sorry, że się tak dopytuje, ale trochę mnie to ciekawi - a kogo innego miała się zapytać? Nie znała innych lekarzy, a co prawda miała styczność z płatną morderczynią, ale niestety o tym nie wiedziała!
- Ja? Szefową? Musiałabym dilować z ludźmi, którzy robiliby minimum pracy, a wymagali dużej kasy? - Chyba trochę negatywnie o tym myślała. - Wiem, że muszę coś zrobić z tym miejscem, bo nie ma za bardzo możliwości przetrwania w takiej formie, niedługo wypchnie mnie z rynku jakaś jabłkowa korporacja - westchnęła i przystanęła obok niego również patrząc się przez okno. - Dostałam sad i farmę w spadku po dziadkach, nie wiem co im wpadło do głowy, żeby dać to akurat mi, a nie któremuś z moich braci - wolałaby gdyby Remi albo Logan to dostali, a ona dalej byłaby barmanką i polewała alkohol nie musząc się martwić o nic więcej. - Chciałabym żeby to miejsce było jednocześnie takie, jakim oni chcieli aby było, ale z drugiej strony jeżeli nie zmienię czegoś tak, by było trochę po mojemu, to nigdy nie będę tu u siebie. To zawsze będzie sad dziadków, a nie mój. - Trochę się przed nim otworzyła, co było dla niej bardzo ciekawym doświadczeniem, bo nie robiła tego jakoś super często.
Zaśmiała się widząc jak się klepie po udzie. - Mrrr najs.... - powiedziała patrząc na niego z uśmiechem. - Na pewno, sama bym Ci dużo hajsu dawała wciskając go za gumkę od spódniczki - poruszała przy tym sugestywnie brwiami. - Nauczyłabym Cię kilku seksi ruchów i na bank razem byśmy się tu dorobili dużego hajsu - w końcu Gin była też tancerką, więc umiała się ruszać! - Dobra, chyba jedzenie już jest gotowe - dodała i podeszła do piekarnika żeby wyciągnąć z niego pieczeń, którą później ładnie nałożyła na talerze, dołożyła nieco dodatków i położyła dwa talerze na stole. - Mam nadzieję, że będzie dobre. Smacznego. - Teraz przyszła chwila prawdy, czy da się to zjeść czy nie koniecznie!

matthew diamini
towarzyska meduza
catlady#7921
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
33 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Znalazł łoże w szczęśliwym szkarłacie twego serca. I ciemną, potajemną miłością cię uśmierca
-No nie. Chociaż… zależy odnośnie czego. – Teraz to się zestresował, że psuje reputację kolegi. Nie zakładał, że Gin poleci do szpitala dowiedzieć się kto jest tym starym chirurgiem, który zastępuje tego młodego I przystojnego chirurga, ale no… trzeba być ostrożnym. –Jest rzeczywiście starszy. Może nie ma stu lat, ale myślę, że powinien myśleć o emeryturze. Ale jest świetnym chirurgiem I nie trzęsą mu się ręce. Mam nadzieję, że wyjaśniłem kwestię odnośnie, której nie byłaś pewna. – No nie wiedział gdzie czuła to wkręcanie, więc teraz mówił o wszystkim szczerze. Teraz będzie się stresował, że ktoś naśle na szpital urząd pracy I wszystko będzie jego winą. A prawda jest taka, że odbije się to też na nim, bo jeżeli zwolnią jego mentora, to Matt zostanie głównym chirurgiem chirurgii dziecięcej I będzie miał więcej obowiązków I mniej czasu wolnego. –Ale w trakcie pracy czy po pracy? Myślę, że to zależy od człowieka. – On tam rzadko kiedy pijał alkohol, więc mógł mówić za siebie. Jakby coś się zdarzyło w pracy to nie miałby problemów ze zgłoszeniem tego. W grę wchodziło ludzkie życie I reptuacja szpitala.
-Nie. – Zmarszczył brwi. –To wszystko właściwie zależy od tego czy człowiek ma jakieś choroby I w jakim stadium są. Operując na dzieciach nie zdarzają mi się takie rzeczy. – Jak był studentem czy rezydentem to brał udział w różnego rodzaju operacjach, ale nigdy żadna nie była jakaś hardkorowa czy śmierdząca czy chuj wie co. Nie zdarzyło mu się nic o czym teraz by pamiętał. Pomijając oczywiście operacje dzieci, tracenie ludzi na stołach operacyjnych (zwłaszcza dzieci). To zawsze zostaje na dłużej. –Spoko. – Nie miał problemu z odpowiadaniem na to. Sam jakby poznał detektywa to zadawałby masę dziwnych pytań.
-Może widzieli w Tobie potencjał. – Wzruszył ramionami. Była też szansa, że po prostu jej bracia mieli ułożone życia I dobre zawody I po prostu dziadkowie martwili się o Gin, która jako barmanka nie pociągnęłaby długo. Niestety Matthew o tym nie wiedział. A może I dobrze, bo wtedy powiedziałby coś głupiego I nieodpowiedniego I musiałby wracać do domu na pusty żołądek. –Wiesz, że nie musisz z tego robić ani ich sadu ani twojego? – Spojrzał na nią I nawet ułożył jej dłoń na karku. –Możesz z tego zrobić rodzinny sad. Po prostu. Zrobisz wszystko po swojemu z sadem dziadków. Nieważne co zrobisz ich wkład w ten sad będzie zawsze żywy. Czasy się zmieniają. Jestem pewien, że dziadkowie by to zrozumieli, a nawet byliby za tym, żebyś robiła wszystko zgodnie z duchem czasu. – No I poza tym skoro jej to dali to w nią wierzyli. Wierzyli, że niczego nie spierdoli. A była barmanką. To naprawdę spore zaufanie.
-Szybko byś zbankrutowała dając wszystkie napiwki mi. A wiem, że nie mogłabyś się powstrzymać. – On pewnie tancerzem był średnim, albo od razu chujowym. Nie miało to jednak znaczenia. Dostawałby hajsy za ładną buzię I wyrzeźbione ciało. Tak to w wielu przypadkach działało. –Ekstra, bo już poważnie zgłodniałem. – Ucieszył się I wrócił na swoje miejsce przy stole. Upił niewielki łyk herbaty, żeby nie psuć sobie apetytu. Podziękował jej jak mu podała talerz pod nos I nawet zaczął jeść. –O cholera… co to jest? – Zapytał z obrzydzeniem I nawet odłożył sztuće. Sięgnął herbaty, której się napił. Po wszystkim wytarł usta serwetką. –Żartuje. Hehe. Jest zajebiste. – Wrócił do jedzenia I już nie odpierdalał akcji, z które matka to by go zajebała na miejscu.

Gin Blackwell
pinata
-
ODPOWIEDZ
cron