Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Może nie świadczyło to o niej najlepiej, ale zdecydowanie pewniej czuła się w takich tematach, niż w tych poważnych, a może i nawet poprawnych. Nie uważała, że to bezwstydne, poruszać około seksualne kwestie z nieznajomym, lepiej było jej się pokazywać z tej strony, bo paradoksalnie uważała ją za najnormalniejszą w swoim repertuarze. Gdyby jednak od początku wiedziała, że rozmawia z bratem Jaspera, to może jednak by się powstrzymała... chociaż troszeczkę. Przynajmniej udawałaby, że się przed nim nie rozbierała, ale z drugiej strony nadal bardziej ją to bawiło, niż krępowało. Stanie w bieliźnie wciąż uważała za tak samo wstydliwe, jak chodzenie po plaży w stroju kąpielowym. Poza tym zważywszy na jej przeszłość, raczej nie miała prawa do przesadnego wstydu, chociaż tak dalece w swoich myślach nie chciała się zatracać.
- Wow, nie sądziłam, że komuś o mnie powie - przyznała zgodnie z prawdą, ale tak szybko, jak wypowiedziała te słowa, podejrzliwość miała o sobie przypomnieć. - Chyba, że opowiada ci, jaka jestem w łóżku, to wtedy cofam rozczulenie... nie jestem głupia, wiem, jak faceci ze sobą gadają - wzruszyła ramionami, chociaż tego nie mógł zobaczyć. Chciała pokazać, że podchodzi do tego na luźno, ale jednocześnie miło jej było z myślą, że Jasper powiedział o niej swojemu bratu. - Dobra, dobra, czarusiu... już widzę, że jesteś dobrym skrzydłowym tamtej mendy. Myślałam, że młodsze rodzeństwo ma w krwi wkopywać te starsze w niezłe bagno - parsknęła, jak zawsze chowając się za poczuciem humoru, bo mimo wszystko... zaczęła sobie myśleć, że faktycznie dla Jaspera mogłaby być odpowiednią osobą, a nie jedynie chwilową przygodą. Byłoby to całkiem miłe i nie miałaby nic przeciwko. - Jakby ktoś opowiadał mi o haluksach, totalnie potrzebowałabym się po tym mocno zrelaksować, a no... nie znam lepszego sposobu - też pozwoliła sobie na parsknięcie, czując przy tym jakąś ulgę, na myśl, że była w stanie dogadać się z Dante. Wcześniej raczej... obawiała się samej w sobie wizji poznania kogoś z rodziny Jaspera, bo realia były takie, że nie wpisywała się w kanony idealnej partnerki. Planowała już w głowie to całe ich przedstawienie, kiedy Dante nieoczekiwanie zapytał o jej pracę. Nie odpowiedziała od razu, jakby potrzebowała chwili by ocenić, jak on sam się do tego odnosi. Zastanawiała się czy mówić szczerze, czy jakoś z tego wybrnąć... ostatecznie po prostu westchnęła. - Jestem chujową dziennikarką - rzuciła więc nieszczególnie precyzyjnie, podnosząc z podłogi ten obrzydliwy strój, w którym tu przyszła. - Mało kiedy zajmuję się gorącymi tematami, pracuję w tej branży dla własnych korzyści, więc nie, nie wspominałam o twojej sprawie, ale słyszałam o niej - podsumowała ten swój wywód, a następnie otworzyła drzwi, zachęcając go do działania. Na początku rzuciła Dante sama na głęboką wodę, wierząc, że ta cała Laslie zraniona ucieknie, ale ona się awanturowała, skrzeczała, a Pearl już dostawała migreny, więc ostatecznie musiała tam wbić i tym razem bez ostrzeżenia, chociaż głośno stawiając kroki, by mógł się spodziewać jej nadejścia, zbliżyła się i zawisnęła na jego ramieniu. - Daaante, obiecałeś, że mi się odwdzięczysz, a tym czasem mielisz językiem dla innej... - jęknęła, jakby była już tym wszystkim wykończona, a potem spojrzała na całą Leslie, która widocznie była oburzona jej pojawieniem się. - Gdybyś nas obie widział, totalnie nie marnowałbyś na nią czasu - rzuciła zuchwale, bawiąc się swoją rolą wrednej suki, która na pewno wychodziła jej lepiej, niż jakby miała tu odgrywać matkę Teresę. - Sorry panienko, Dante na pewno się z tobą skontaktuje... jak już będzie mógł mówić... jutro może - puściła jej oko i bezceremonialnie złapała Ainswortha za dłoń, splątała z nim palce i pociągnęła go do wyjścia, uważając, by z łatwością i bez przeszkód do niego dotarł. Dopiero tam puściła go i się odsunęła.
- Przepraszam... nie chciałam cię zaskoczyć, ale strasznie nachalna z niej pinda i czułam, że byłaby gotowa udawać, że nikogo nie pieprzysz, nawet jakby zastała ciebie między nogami jakiejś panny - Podsumowała, bo jako, że i na nią Laslie zaczęła warczeć, nieco się poirytowała. - Palisz? - zapytała jeszcze, gotowa go poczęstować.

dante ainsworth
obecnie nie pracuje — siedząc całymi dniami w domu
31 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
There is no greater sorrow than to recall in misery the time when we were happy
Czy rozmawiali za dużo? Zdawało się mu, że nie, choć może faktycznie rozprawiali o wszystkim. Wszystkim, co mieściło się w koncepcji życia — pogodę, zdrowie, niezadowolenie z meczu ulubionej rozgrywki, a matka znowu powiedziała, że…, kupiłem sobie to i tamto, byłem tu i tam, coś o ojcu, o dziewczynach, rachunkach, znajomych dawnych i nowych, pracy, błędach, czasem o tym, co boli — duzi byli z nich jednak chłopcy, którzy nie lubili uskarżać się na rany wywołane to tu, na skórze, czy tam dalej, na psychice — może czasem faktycznie o tym, kogo miało się w łóżku, ale przecież o tym to raczej przed rokiem, może dwoma, a potem przestali. Dlatego, że Dante przestał randkować? Czy dojrzeli jeszcze przed tym jego wypadkiem? A może Jasper mówił, a on nie słuchał, bo tak bardzo bał się tego, co sam mógłby mu powiedzieć? To znaczy — wyznać, że może już niekoniecznie tylko panny, że w końcu jest gotowy przyznać, że w mężczyznach też jest coś pociągającego, bo jakoś tak przeraźliwie bał się tego, że Jasper po ów wyznaniu przestanie być jego bratem, przyjacielem i jedyną osobą, której w istocie powiedzieć może wszystko.
No więc śmiał się — kiwał lekko głową, przybierał teatralną mimikę, coś tam pewnie nawet jej odpowiedział. Że sekrety Jaspera zachowa dla siebie, że coś tam słyszał; pomiędzy tym wszystkim przyznał, może nie wprost, że Jay i on są tak prawdziwymi braćmi, o jakich słyszy się jedynie w filmach czy książkach. Bo byli nimi, zawsze, od samego początku. Nie musieli się nauczyć tego na podstawie rodzinnych kłótni i zwad; jakimś cudem od czasu kołyski wiedzieli już, jak braćmi po prostu być.
I może dlatego cieszył się, choć było jeszcze za wcześnie (rzekomo), że Pearl jest właśnie taka. I jeśli miałby coś na ten temat do powiedzenia, to znaczy — ich raczkującego jeszcze związku — trzymałby się nadziei, że zostaną ze sobą już na dobre.
Trzymanie się gorących tematów niekoniecznie jest atrybutem dobrego dziennikarza — odparł po chwili zastanowienia. Tak w zasadzie Dante w ogóle dziennikarzy nie lubił, ale może raczej nie lubił tych, którzy ganiali za sensacją. Którzy niszczyli czyjeś życie dla własnych korzyści; może to więc i dobrze, że była chujowa w swym fachu — oznaczało to, że naprawdę zyskają szansę na rozpoczęcie jakiejś ekscentrycznej, acz szczerej przyjaźni.
Nawet jeśli miała już na zawsze być udekorowana tak groteskowym początkiem.

Czy Leslie zasługiwała na to wszystko? Teatrzyk wyreżyserowany specjalnie dla niej?
Pewnie nie, myślał, kłądąc dłoń na talii Pearl.
Pewnie przesadzamy, dodał w duchu, gdy udawał zakłopotanie.
Pewnie czyni mnie to złym człowiekiem, podsumował, kiedy zaśmiał się, przybierając niewinny wyraz twarzy.
To… do zobaczenia kiedyś, Les!, krzyknął jeszcze, uciekając wraz z Pearl z knajpy. I z życia, w które niemal został wmanewrowany.
Niektórym wydaje się, że samo to, że nie widzę, czyni mnie świętym — prychnął, dłoń swą kierując na jej ramię; musieli jakoś w końcu dotrzeć do jego mieszkania, a mu łatwiej poruszało się, kiedy prowadzony mógł być przez kogoś, a nie laskę choć w sytuacji tej niewiele się zmieniało; nadal prowadzić miała go laska. — Byłaś r e w e l a c y j n a — przyznał jednakże, choć trochę dręczyło go poczucie winy. Trochę. Na tyle niewielkie, by móc odetchnąć z ulgą. — Z tobą zapalę — bo, bądźmy szczerzy, po tym wszystkim papieros zdawał się jedynym odpowiednim podsumowaniem.

koniec :llama:
pearl campbell
ODPOWIEDZ