stockman — pracuje na rodzinnej farmie
34 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Al wyszedł na wolność po pięciu latach spędzonych w więzieniu. Od kwietnia pracuje na rodzinnej farmie i próbuje nadążyć za światem, który przez ten czas ani myślał na niego czekać.
październik 2015

[akapit]

Alexander nie urodził się wczoraj, żeby nie wiedzieć, że-

[akapit]

[akapit]

- takie rzeczy się, po prostu, zdarzały.
A z nieustannego ciągu takich rzeczy składało się w gruncie rzeczy życie – każde z osobna, i, jakby na to nie spojrzeć, wszystkie razem – połączone ze sobą przestrzenią współdzielonej ziemi i przemijaniem czasu. Te same rzeczy, jak to rzeczy – zdaniem Alexa – działy się raczej bez konkretnej przyczyny. To, co inni zwykli przypisywać bożej ingerencji, albo – jeszcze gorzej – definiować jako część „większego planu”, dla Hawkinsa było raczej przypadkiem. Naturalną koleją rzeczy.
Zdarzało się, bo mogło. Ale żyło się dalej (lepiej – jeśli z czystą głową i bez niepotrzebnego bagażu gdybań i wyrzutów).
„She’ll be right”, tak zawsze powtarzał jego ojciec. I pewnie miał rację; na farmie Hawkinsów nie było czasu na rozpaczanie. Był czas na pracę, ale nie na żałobę – którą Alex zdecydował się zachować wyłącznie we własnym spojrzeniu; tym spojrzeniem okrywając teraz źrebię – przeniesione i bezwładnie pozostawione na tyle stajni (a wyglądało tak, jakby ktoś splunął nim w piach). Przyszło na świat odrobinę za szybko – i chyba nie tak, jak powinno; to znaczy, z komplikacjami, których Hawkinsowie nie przewidzieli i nie upilnowali.
Przyszło na świat martwe.

[akapit]

Kiedy weterynarz z pobliskiej kliniki – z oczywistych przyczyn zwołany natychmiast i ad hoc – zamykał protokoły przeprowadzonych wstępnie badań, dobijał już w zasadzie środek nocy. Druga albo trzecia – Alex nie za bardzo palił się do rzucenia okiem na wyświetlacz telefonu. Nie, jeśli za parę godzin znów miał być na nogach. Może chociaż w ten sposób mógł oszukać organizm, otrząsający się z resztek adrenaliny.

[akapit]

Wychodząc ze stajni na świeże, względnie rześkie (bo nocne) powietrze, zawiesił spojrzenie na mglącej w ciemności, znajomej twarzy.
Dzięki, że przyjechałeś. – Hawkinsowie, znając sytuację Samuela, nigdy nie oczekiwali od niego, by pełnił na farmie całodobową wartę. Tylko czasami – głównie na czas wykotów, a i wtedy starali zadbać się o wolny pokój dla jego dziecka, jeśli nie chciał rozstawać się z nim na dłużej, niż było to konieczne. Poza tym, bezpiecznie stwierdzić, że doceniali jego pomoc, ale nigdy nie przyszło im nawet do głowy, żeby taki stan rzeczy brać za pewnik.
Tylko że teraz naprawdę był Alexowi potrzebny – przed chwilą, kiedy pomagał mu odseparować żałosne truchełko od zestresowanej nieudanym porodem klaczy, i teraz – kiedy świat wokół zupełnie ucichł.

[akapit]

Z perspektywy czasu, pamięć Hawkinsa zastąpiłaby ten dzień ciszą absolutną; zastąpiłaby nią skrzypienia przyrdzewiałych bram, cykady, chłostę wiatru kąsającego prawie nagie ramiona blondyna (przysłonięte tylko krótkim rękawem jasnego, zabrudzonego tiszertu) i głos Samuela; może odebrałaby mu nawet ten własny.
Łącznie z cichym, niezadowolonym cmoknięciem wydanym z siebie dość ostentacyjnie – i zawsze wtedy, kiedy sprawy nie szły po jego myśli.
Zakażenie łożyska. – Wzruszył ramionami. – Um- Młode było bez szans.

[akapit]

Dał sobie chwilę, żeby przyjrzeć się twarzy mężczyzny; w przepaści ich wzrostu zawsze zawieszonej o tych pechowych – pfu! – trzynaście centymetrów niżej.
Zostajesz na noc? Rodzice mówią, żebyś został. Mamy wolną kanapę, ale jak chcesz, to możesz spać u mnie. Ja nockę i tak mam już chyba z głowy. – Pociągnął nosem. – Ale ty leć. W lodówce jest piwo, jakbyś chciał. Obudzę cię, to rano wrócisz do domu. – Przekrzywił głowę, w głębi duszy mając jednak nadzieję, że Samuel wobec tego pomysłu nie wniesie sprzeciwu. Nie był pewien dlaczego. Może dlatego, że odosobnienie i samotność to dwie zupełnie różne rzeczy.
Alex
dc: vulminth