koszykarza — Cairns Taipans
26 yo — 197 cm
Awatar użytkownika
about
Ma wielu braci i fantastyczną mamę. Wychowanek drużyny z Cairns, w której obecnie gra. Skupia się na sporcie, by nie myśleć o tym, że jego była dziewczyna niebawem urodzi jego dziecko.
/ po grach

Cytując klasyka - jasna kurwa i sto milicjantów! A co tu się stało? Jak doszło do tego, że Ray obudził się w swoim rodzinnym domu? Niby nic dziwnego, w końcu zatrzymywał się w nim, kiedy bywał w Lorne Bay, ale tera było jakby nieco inaczej. Wcześniej po prostu nie pił. Nawet jeśli, to nie pił aż tyle, ile wczoraj, bo jednak naprawdę starał się prowadzić dobrze i porządnie, ale poprzedniego dnia nieco przesadził. Nie tylko on! Jego dwóch kolegów również, ale oni nie przeżyli tego, co on.
Oni nie obudzili się obok jakiejś laski, która... No jednak nie do końca była tą, której twarz znów mu się śniła.
- Jezu, co myśmy pili - wymamrotał. Wiadomo, gadał sam do siebie, bo jednak nie chciał wdawać się w dyskusje z panną, która leżała obok. Szczerze? Ani trochę, ni chuja, nie pamiętał momentu, kiedy na siebie wpadli, ale czy to w czymś przeszkadzało? Wczoraj - ani trochę. Dziś - ojej. Huczało mu w głowie. Bzyczało mu w mózgu. Do tego ona - laska z baru, której naprawdę nie pamiętał. To dlatego planował wymknąć się szybko z łóżka, wyjść po rynnie i pójść do siebie, ale... No tak jakby był już u ciebie. A tak konkretniej... U swojej mamy.
- Jezu - szepnął sam do siebie. Nie wypadało teraz uciekać. Przecież mama i tak tu zajrzy, bo będzie chciała podać mu jakieś śniadanko (ech ta radość po powrocie synka!), zobaczy dziewczynę, w dodatku samą, więc tym bardziej zacznie zadawać głupie pytania, na większość których Raymond i tak nie znał odpowiedzi. A skoro on nie mógł zjechać po rynnie...
- Ej, wstawaj - szturchnął laskę, ale ta wciąż spała jak zabita. - Księżniczko, pobudka - to też nie podziałało. Dziewczyna obróciła się tylko na drugi bok, pokazując mu dupę w majtasach w koronki (był niemal pewien, że dojrzał na nich jeszcze metkę z ceną!). No tego było już za wiele! Musiał się jej pozbyć, tym bardziej, że do jego nosa zaczął właśnie dochodzić przepiękny zapach jajecznicy na boczku z dodatkiem pieczarek, szczypiorku i maminej miłości. Musiał uciec się do planu B. No, może C. Tak naprawdę to X.
- POLICJA, KURWA, WSTAWAĆ, POD ŚCIANĘ!
Oby to podziałało.

Patrizia Tribbiani
Opiekuje się staruszkami — Oak Tree Retirement Village
26 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Za dnia pracuje jako opiekunka w domu spokojnej starości, a wieczorami poluje na bogatą parę portek, której mogłaby się uczepić. Mieszka w wynajmowanej przyczepie, ledwo wiąże koniec z końcem, ale nie traci pogody ducha
Patrizia tam nie narzekała. Spała sobie w ciepłym, mega wygodnym łóżku, z którego ani trochę nie chciało się wychodzić. Kiedy już znajdzie bogatego typa i zamieszka w jego wypasionym domu, to osobiście zadba o to, żeby załatwili sobie taki materac! Albo i lepszy, bo kto bogatemu zabroni? No, ale do tego czasu musiała przetestować parę materacy w domach paru innych typów. W końcu kto to wiedział, ile przyjdzie jej jeszcze czekać na jej frajera, tfu, miłość życia? W końcu się zestarzeje i ani trochę nie pokorzysta z życia. Więc korzystała, ile wlezie. A dokładniej - ile drinków wlezie do jej ciała i doprowadzi do takiego stanu, że nie będzie wiedziała jak się nazywa.
- Babuniu jeszcze pięć minut - mruknęła w odpowiedzi na szturchanie.. czyjeś. Śniła o ś.p. babuni Tribbiani i była przekonana, że babunia właśnie próbuje ją obudzić na niedzielną mszę. Dlatego tylko przewróćiła się na drugi bok, zabierając z osobnika obok resztki kołdry. Kołdry, która była tak lekka i miękka, że przypominała chmurkę, omnomnom, dosłownie! A metka, well, możei tam była, ale nie dlatego że Pati zamierzała je zwrócić do sklepu. Po co miałaby to robić, skoro sama je sobie ukradła, prawda? Jej tyłek zasłużył sobie na to, żeby z dumą je nosić i prezentować obcym typom.
Dopiero głośny krzyk o policji sprawił, że migiem się przebudziła i wstała do pozycji siedzącej, wydając z siebie głośny pisk. Kiedy zobaczyła nieznajomego gościa obok, instynktownie przykryła się kołdrą, chwyciła poduszkę i... zasunęła z niej nieznajomemu!
- KIM JESTEŚ I CO TU ROBISZ - podniosła głos, dopiero po chwili orientując się, że to ona znalazła się w jakimś nieznanym jej miejscu. Zaczęła rozglądać się po pokoju, jeszcze szczelniej zakrywając się chmurką.
- Co to ma być? Gdzie ja jestem? Dosypałeś mi czegoś do drinka!? - groźnie wymierzyła w niego paluch wskazujący. Przecież na bank nie przyszła to z własnej woli z jakimś nieznajomym, z którym... no, chyba się przespała! Chyba, że... Rozejrzała się ponownie po pokoju, a nawet przez okno zauważyła całkiem spory ogródek. Może drunk Patrizia z przeszłości jednak wiedziała co robi??
Raymond Brooks
koszykarza — Cairns Taipans
26 yo — 197 cm
Awatar użytkownika
about
Ma wielu braci i fantastyczną mamę. Wychowanek drużyny z Cairns, w której obecnie gra. Skupia się na sporcie, by nie myśleć o tym, że jego była dziewczyna niebawem urodzi jego dziecko.
No właśnie. Kiedy Ray zajrzy do swojego portfela, z pewnością dostanie zawału, bo nie znajdzie tam nic. Zero. Null. Zdaje się, że poprzedniej nocy wydał naprawdę dużo, by znieczulić się do tego stopnia, by stawiać drinki właśnie jej, a nie jakiejś długonogiej blondynce. Z taką wyszłoby taniej, byłoby też szybciej i prawdopodobnie nie docierało do niego jeszcze, że laska w jego łóżku prawdopodobnie wypiła więcej, niż oni i wszyscy jego bracia razem wzięci. Co więcej, wcale nie zakończyła imprezy nad Wielkim Uchem, tylko w pokoju.
- Nono, idź już, babcia czeka ze śniadaniem - podłapał klimat. Liczył na to, że jej żołądek był równie pojemny, jak przełyk i wizja jedzenia jakoś ją obudzi. Chyba odrobinę się przeliczył. Na szczęście podziałała wzmianka o policji. Boże, Ray nie chciał nawet wiedzieć, co takiego panna miała na sumieniu, że właśnie to ją obudziło. Dobrze, że nie wyskoczyła od razu przez okno, chociaż... Tak. To chyba byłoby mu na rękę.
- No ja pierdolę! - na szczęście dla niego - zakrył się przed poduszką, ale ta odbiła się od jego rąk i poleciała na jedną z szafek, zrzucając z niej kilka fotografii w ozdobnych ramkach. Bogu dziękować, że wszystko zleciało na dywan, nic się nie połamało i mama nie powinna niczego usłyszeć. - Nie zakrywaj się tak. W nocy i tak już wszystko widziałem - skrzywił się. Teraz nic już z tego nie pamiętał, ale na pewno widział! - Ja tu mieszkam, a ty... Ty nie, więc chyba musisz już sobie pójść.
Podszedł do kłębowiska ubrań i rzucił w jej kierunku coś, co mogło być jej strojem z poprzedniego dnia. On sam by tego nie założył, prawdopodobnie dlatego, że był facetem. Ciężko powiedzieć, czy jej byłoby w tym do twarzy. Ważne, że wczoraj tak mu się wydawało, prawda?
- Niby czego miałem ci dosypać? Oszalałaś?! - spytał od razu z wyrzutem. Nigdy nie musiał uciekać się do takich sposobów! Gdyby się postarał, to być może umiałby dotrzeć do jakiegoś dobrego źródła tego typu substancji, ale po pierwsze, brzydził się dopingiem i dosypywaniem czegoś do drinków dziewczyn poznanych w barach, a po drugie, nie był chyba aż taki najbrzydszy. Liczył na to, że jednak ta tutaj przyszła do niego z własnej woli.
- Ubieraj się. Już jest wtorek - skłamał, żeby jak najszybciej się jej pozbyć. We wtorek na pewno musiała gdzieś być. Na przykład w pracy?

Patrizia Tribbiani
Opiekuje się staruszkami — Oak Tree Retirement Village
26 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Za dnia pracuje jako opiekunka w domu spokojnej starości, a wieczorami poluje na bogatą parę portek, której mogłaby się uczepić. Mieszka w wynajmowanej przyczepie, ledwo wiąże koniec z końcem, ale nie traci pogody ducha
A co to ma być za wypominanie przepraszam bardzo? Przecież widziały gały co brały i komu stawiają drinki. Pati oczywiście ani razu nie zaprotestowała, bo przecież nie po to chodziła po klubach, żeby pić za własne pieniądze, prawda? A że trafił się jeleń, który zasponsorował imprezę... No, co prawda nie pamiętała co się działo dalej i jakim kurwa cudem trafiła do niego do domu. Brunet zdecydowanie nie był typem w jej typie, był za młody a tacy to jednak zazwyczaj nie dorobili się jeszcze majątku, więc trochę lipa.
Przez moment pomyślała, że psy dojechały ją za jej ostatnią kradzież majtek w Cairns. W końcu kosztowały nie mało, a na dodatek działała wspólnie i w porozumieniu, więc może jej wspólniczka ją wydała? Oooo niech Pati ją tylko znajdzie, to jej powykręca suty tak, że na zawsze popamięta co to znaczy girl power.
- Nie dla psa kiełbasa! - odkrzyknęła, olewając oczywiście wspominany przez nieznajomego fakt, że w nocy trochę tej kiełbaski nadgryzł. - To twój dom? - spytala już nieco łagodniej, obserwując jego poczynania z jej ciuszkami. Oczywiście, że się zainteresowała, bo może jednak źle typa oceniła i jest jakimś spadkobiercą fortuny? Nie zdążyła złapać swoich ciuchów, więc oberwała swoją kiecką po głowie. Chociaż kiecka to dużo powiedziana, bo to był raptem skrawek materiału, który więcej odkrywał niż zakrywał.
- To dlaczego nic nie pamiętam? Ani ciebie, ani jak się tu znalazłam? - odpysknęła, wstając z łóżka i szczelnie owijając się kołdrą. Zazwyczaj jednak nie upijała się do stanu agonalnego, bo jednak zbyt bardzo przypominałaby wtedy matkę.
- Co? - spytała robiąc wielkie oczy. - O Santo Cielo, jak to wtorek? Przecież wyszłam w sobotę! A może to była niedziela... - zaczęła dyskutować sama ze sobą. - Odwróć się - zarządała, robiąc zawziętą minę. Widział, nie widział, na trzeźwo mu się nie pokaże bez kołderki! No a kiedy zakładam, że faktycznie się odwrócić, narzuciła na siebie kieckę. - Buty, buty, jeszcze buty... - zaczęła buszować po pokoju niczym rekin przy plaży, aż nagle... - Co to było? - wyprostowała się nadstawiając uszu, bo dałaby sobie uciąć rękę, ba, obie ręce, że usłyszała nagle jakiś głośny stukot gdzieś na korytarzu!
Raymond Brooks
koszykarza — Cairns Taipans
26 yo — 197 cm
Awatar użytkownika
about
Ma wielu braci i fantastyczną mamę. Wychowanek drużyny z Cairns, w której obecnie gra. Skupia się na sporcie, by nie myśleć o tym, że jego była dziewczyna niebawem urodzi jego dziecko.
No właśnie średnio widziały, bo po kilku lufach wydawało mu się, że kobieta wyglądał zupełnie inaczej. Gdyby tylko wiedział, że ma do czynienia z groźną kryminalistką, to zdecydowanie nie zabrałby jej do domu, ale teraz było już na to chyba zbyt późno. Teraz musiał znaleźć sposób na to, jak się jej pozbyć.
- Nie. To dom mojego kumpla, który wyjechał na biegun, żeby hodować pingwiny. Ja tylko tu zaglądam, żeby podlewać mu sadzonki marihuany. Trzyma je w piwnicy.
Tak naprawdę to nie. Nie dość, że w piwnicy nie było żadnych sadzonek, to jeszcze Ray nie miał żadnego kumpla na biegunie. Nie mógł przecież powiedzieć, że o dom mamusi, prawda? Spadkobiercą fortune również nie był, chociaż sądząc po tym, ile wczoraj wydał, mógłby uchodzić za takowego w oczach... Cholera. Nie do końca pamiętał, jak ona w ogóle miała na imię.
- Może dlatego, że wypiłaś tyle, ile normalni ludzie piją przez cały miesiąc? - zerknął na nią. On również nie wylewał za kołnierz, ale mimo wszystko nie wydoił tylu hektolitrów, co ona. Gdyby było inaczej, z pewnością nie gadałaby teraz w jakimś dziwacznym języku. A może było to narzecze dialektu ludzi z lasu? Ray nie miał zielonego pojęcia. - Jakie ciele? Co ty, jesteś ze wsi? - zerknął na nią wyraźnie zaskoczony. - No właśnie, powinnaś już iść.
Skoro chciała, żeby się odwrócił, to właśnie to zrobił. Zresztą, łeb mu pękał, a w tym stanie wskazane jest unikanie światła. Nie to, żeby uważał ją teraz za swoje światełko, ale zdecydowanie bardziej wolał gapić się gdzieś w ciemny kąt.
- To były twoje buty. Szły już do twojego domu - prychnął. - To pewne kot.
No bo co innego? Tak naprawdę nie wiedział nawet, czy mama miała kota, ale musiał jakoś ściemnić. Niech ona już sobie pójdzie. Niech nie zadaje głupich pytań. Niech po prostu pójdzie, bo był już głodny, a mama właśnie robiła mu pyszne śniadanko. Chciał zjeść je sam. Bez niej. Wtedy więcej zostanie dla głodnego Raymonda.

Patrizia Tribbiani
ODPOWIEDZ