Lekarz rodzinny — Lorne Bay Medical Center
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Ma urwanie głowy nie z jednym, a z dwójką (wspaniałych) dzieci. Niestety wciąż nie zrozumiał, że niektóre (wyjątkowe) relacje zdarzają się tylko raz w życiu.
011.

Zaniemówił. W ostatnim czasie jego uwaga skupiona była na wprowadzającej się do domu p r z y j a c i ó ł c e. W związku z tym zaplanował odświeżenie ścian w pomieszczeniu, które miało stać się jej pokojem, co wiązało się z gruntownymi porządkami oraz sporym zamieszaniem w całym domu – zdążył zapomnieć, jak ogromny bałagan towarzyszył choćby najmniejszym pracom remontowym. Dodatkowo zapisał sobie, by wymienić materac pokrywający sporych rozmiarów, dwuosobowe łóżko, a także oddać jasny dywan do pralni. W dalszym ciągu był przekonany, że decyzja dotycząca wspólnego mieszkania była właściwa, natomiast to nie oznaczało, że nie denerwował się nadciągającymi zmianami. Przeciwnie, wiele trudu włożył w przedstawienie synowi sytuacji, a jego n i e w i n n e pytania, wynikające z dziecięcej dociekliwości, nie ze złośliwości, namąciły mu w głowie nie mniej niż ośmiolatkowi. Skupił się więc na przygotowaniach, próbując w jak najmniejszym stopniu przewidywać to, co miało nadejść.
Dlaczego więc zaniemówił? Ponieważ nie przewidział jeszcze jednej kwestii. Mianowicie, proces przeprowadzki pochłonął go tak bardzo, że nie zauważył, iż Paddy znalazł d z i e w c z y n ę. Kiedy więc chłopiec w święto zakochanych poprosił, by zawieźć go do domu koleżanki, by mógł wręczyć jej własnoręcznie wykonaną walentynkę, Dion o mało nie zachłysnął się samym powietrzem. Nie, nie spodziewał się tego. Nie spodziewał się, że to jego syn – nie on – będzie miał randkę w walentynki. Odmówić nie mógł. Wspólnie wybrali odpowiedni strój na tak ważną okazję, do tego Dion skropił szyję chłopca własnymi perfumami, a nawet podsunął kilka komplementów, które mógłby skierować do dziewczynki. Był w szoku. Nie wiedział, czy powinien cieszyć się zaradnością młodego, czy być przerażonym tym, jak wcześnie zaczął randkować.
Zamierzał podzielić się nowinami z Giselle – zakładał, że mocno rozczuliłoby ją to, jak bardzo Paddy zaangażował się w r a n d k ę – ale przyjaciółka zasnęła, a on nie miał serca jej budzić. Zostawił więc krótką notatkę na lodówce i wyszedł z domu.
Po dotarciu do celu zdał sobie sprawę, że o randce dowiedział się jako ostatni. Bowiem mama dziewczynki – Tiny – przygotowała się na ich przybycie. Zaaranżowała dla dzieci uroczy posiłek z owocami wykrojonymi w kształcie serduszek, a nawet deser z różową i czerwoną galaretką. Nie obyło się również bez przekąsek dla dorosłych, ale jedyne, czego Dion chciał w tym momencie, to odrobina alkoholu, na którą pozwolić sobie nie mógł.
Ku jego zaskoczeniu popołudnie zmieniło się wieczór, a atmosfera wcale nie wskazywała na to, by spotkanie miało się kończyć. Nawet on zaczął bawić się całkiem dobrze w towarzystwie owdowiałej kobiety, która od dwóch lat samotnie zajmowała się wychowywaniem córki. Skupił się na rozmowie z nią, lecz jego uwagę rozproszył niepokojący telefon. W związku z tym, że nie chciał psuć dzieciom zabawy, obiecał, że odbierze chłopca za godzinę lub dwie.
Jadąc do domu, nerwowo stukał palcami w kierownicę samochodu. Przede wszystkim zastanawiał się, czy jego drugie dziecko nie postanowiło zrobić im niespodzianki i przyjść na świat wcześniej, niż się go spodziewali. W jego głowie wciąż wybrzmiewał głos Giselle, która brzmiała na niesamowicie przestraszoną; przez to jechał szybciej, niż powinien.
— Już jestem — zawołała, wchodząc w głąb domu.

Giselle Farber
pediatra — lorne bay medical centre
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma przymusowy urlop od pracy w przychodni, ponieważ sama przywitała na świecie swoje dziecko. A chociaż tym stara się cieszyć, sytuacja z jego ojcem nadal wydaje się zbyt skomplikowana.
013.

valentine's day is just another day to truly love
{outfit}
Wszystko było nie takie, jakie być powinno. Odkąd stoczyła z Winslowem rozmowę na temat ewentualnej przeprowadzki, Giselle starała się zbyt dużo o tym nie myśleć. Odwlekała to również w czasie, na samą myśl o tym czując w żołądku ten nieprzyjemny ścisk. Wiedziała, że chociaż byli ze sobą blisko, a ona mogła liczyć na niego w każdej sytuacji, w jego domu wcale nie będzie czuć się komfortowo. I właśnie tak było. Odkąd zmusiła się do spakowania własnych walizek (niewielu, bo przecież nie zamierzała zostać tu na zawsze), nie potrafiła znaleźć sobie tu własnego miejsca. Spędzała w domu Diona wiele czasu, nie tylko teraz, ale i wcześniej, a jednak nagle miała wrażenie, jakby zachodzące w ich codzienności zmiany pozbawiły ją dotychczasowej swobody. Nie czuła się z tym dobrze, a gdyby inwazja na jego przestrzeń nie była wystarczająca, z tyłu głowy miała również myśl o tym, że niczym oszustka próbowała wkraść się do jego życia. Czuła się tak, jakby tą ciążą wmanipulowała go w coś, czego on wcale nie chciał. Czuła, że to ktoś inny powinien znajdować się na jej miejscu – jeśli nie Dessie, to inna kobieta, którą on mógłby dopiero poznać. Ilekroć zastanawiała się nad tym, co czekało ich w przyszłości, nie mogła pozbyć się z umysłu właśnie takich myśli, a przez to humor nie dopisywał jej wcale. Nie umiała nawet cieszyć się przygotowywaniem dziecięcego pokoju, czemu poświęciła się w ciągu ostatnich kilku dni. Mniej więcej do dzisiaj – dziś nie miała siły, aby doprowadzić to do końca.
Od rana towarzyszyło jej osłabienie, ale starała się zrzucać to na niewyspanie. Poprzedniej nocy nie była w stanie zasnąć, a kiedy już jej się to udało, raz po raz przerzucała się z boku na bok, zwyczajnie nie czując się dobrze. Marne samopoczucie pogorszyło się jeszcze na skutek felernej daty, która, szczególnie w obecności Diona, jedynie ją denerwowała. Nic więc dziwnego, że zdecydowała się zaszyć we własnym pokoju, a w którymś momencie usnęła, pokonana przez nieprzyjemną falę ciepła, która mogła, ale wcale nie musiała zwiastować choroby. Kiedy się obudziła, nikogo nie było już w domu, a Giselle, zastanawiając się nad tym zdecydowanie zbyt długo, ułożyła sobie w głowie konkretny scenariusz. Tak, pomimo notki, którą znalazła na lodówce, założyła, że dziecięce spotkanie było wyłącznie okazją ku temu, aby to dwójka dorosłych mogła spędzić w swoim towarzystwie ten wieczór, a kiedy o tym myślała, zrobiło jej się jeszcze gorzej. I właśnie tak upłynęła jej reszta wieczora.
W tym, że jest rozpalona, zorientowała się dopiero po dłuższym czasie. Kolejna fala nieprzyjemnego ciepła zalała ją, kiedy w salonie zagrzebała się pod kocem. Przez długi czas starała się odwlekać telefon do Diona, nie chcąc psuć mu dzisiejszego wyjścia, ale w końcu nie dała rady. Czuła się źle, a w dodatku była przerażona i nie chciała musieć radzić sobie samotnie, gdyby stało się coś niedobrego. Zadzwoniła do niego dla dobra ich dziecka, ale i to nie sprawiło, że kiedy brunet pojawił się w domu, wyrzuty sumienia zniknęły. - Tutaj jestem - odezwała się, jeszcze bardziej opatulając się kocem. Podniosła na niego spojrzenie i lekko zadygotała. Uderzenia gorąca przychodziły teraz na zmianę z falami zimna. - Nie chciałam psuć ci wyjścia, ale czuję się koszmarnie. Nie chciałam po prostu, żeby coś się stało… - wyjaśniła mu od razu, mając pewność co do tego, że nawet gdyby to spotkanie było szalenie udane, on i tak nie miałby jej tego za złe. Właśnie to ją frustrowało – Dion był przecież naprawdę dobrym facetem i starał się o nią zadbać, na co ona mu nie pozwalała. Nie mogła, ponieważ to wyłącznie nasilało uczucia, które do niego kierowała, a przecież i bez nich znajdowali się w cholernie trudnym położeniu. Musiała zrobić coś, aby jakoś im to ułatwić, a nie dokładać zmartwień, których na swoich barkach mieli już zbyt wiele.

Lekarz rodzinny — Lorne Bay Medical Center
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Ma urwanie głowy nie z jednym, a z dwójką (wspaniałych) dzieci. Niestety wciąż nie zrozumiał, że niektóre (wyjątkowe) relacje zdarzają się tylko raz w życiu.
W a l e n t y n k o w e spotkanie nieoczekiwanie wprawiło go w dobry nastrój. Pierwszy raz od wielu miesięcy miał okazję porozmawiać z osobą – podobnie jak on – samotnie wychowującą dziecko. Możliwość wymiany doświadczeń okazała się odświeżająca. Podobnie jak uzmysłowienie sobie, że posiadanie podobnego podejścia do problemów, z jakimi mierzyli się każdego dnia, pozwala wierzyć, że postępują właściwie. Oboje mieli wątpliwości odnośnie dziecięcej r a n d k i, a mimo to zdecydowali się dać ośmiolatkom namiastkę swobody. Przyjemnie było rozmawiać – otwarcie, bez ukrytych intencji. To przywodziło mu na myśl przyjaciółkę lub raczej niegdysiejszą przyjaciółkę, obecnie jedynie wyglądającą, jak dawna Giselle; choć z nieco większym brzuchem. Nie wspomniał o niej, mimo że otwartość rozmówczyni zachęcała go do wyrzucenia z siebie problemów wykraczających poza kwestię rodzicielstwa. Nawet kiedy zadzwonił telefon, nie pozwolił sobie na dłuższe wyjaśnienia. Przeprosił za nagłą sytuację i wyszedł. Nie chciał obarczać obcej osoby własnymi zmartwieniami? A może nie potrafił przyznać się do tego, że jego p o u k ł a d a n e życie tak diametralnie się zmieniło?
Zamknął za sobą drzwi. Pokierował się do salonu, skąd dobiegł głos przyjaciółki. Zbliżając się, podwinął rękawy koszuli, a następnie rozpiął dwa górne guziki – potrzebował nieco więcej swobody, na którą nie pozwolił sobie podczas wizyty u k o l e ż a n k i Paddy’ego.
Przykucnął. Nie musiał dotykać jej skóry, by poczuć bijące od niej ciepło. Mimo zaniepokojenia, które rozgościło się w jego myślach, spróbował uśmiechnąć się pokrzepiająco.
— Cieszę się, że zadzwoniłaś — powiedział. Domyślał się, że odbyła ze sobą długą walkę, nim zdecydowała się sięgnąć po telefon. Był gotów założyć się, że brała go w dłonie, odkładała, wybierała numer, po czym dopadały ją wątpliwości i rezygnowała. Najważniejsze dla niego, że ostatecznie przełamała się i poprosiła o wsparcie. Wziął to za dobry znak.
Wierzchem dłoni dotknął jej policzka – jak przypuszczał, okazał się ciepły, może nawet rozpalony. — Boli? — spytał, mając na myśli brzuch, który w ostatnich tygodniach znacząco się powiększył. Cieszyło go to, bo pozwalało wierzyć, że dziecko odpowiednio się rozwijało. — Masz podwyższoną temperaturę. Przyniosę ci paracetamol — powiedział i podniósł się z podłogi. Chciał ją upewnić, że odejdzie tylko na chwilę, tyko po to by znaleźć właściwy środek oraz nalać do szklanki odrobinę wody. Przy okazji zwilżył mały ręcznik (na pierwszy rzut oka było widać, że należał do Paddy’ego, bo zdobyły go czerwone traktory). Wrócił do Giselle i nachylił się nad nią, by pomóc jej się podnieść. Dopiero gdy wsunął rękę pod jej plecy, poczuł, jak była osłabiona i zwiotczała.
— Połknij — zalecił. Podobnie jak ona był lekarzem, wiedział więc, że paracetamol był bezpieczny dla kobiet będących w ciąży.

Giselle Farber
pediatra — lorne bay medical centre
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma przymusowy urlop od pracy w przychodni, ponieważ sama przywitała na świecie swoje dziecko. A chociaż tym stara się cieszyć, sytuacja z jego ojcem nadal wydaje się zbyt skomplikowana.
Lubiła swoją niezależność, a przynajmniej tak wydawało jej się do niedawna. Choć w pewnym sensie chciała poukładać sobie życie, to jednak nie czuła konieczności przywiązania się do drugiej osoby, ponieważ ta, której pragnęła najmocniej, pozostawała poza jej zasięgiem. Giselle rozumiała chyba, że codzienność, o której marzyło wiele kobiet, nie była jej pisana, a teraz, kiedy dostawała jej namiastkę, strasznie ją to frustrowało. Rzecz w tym, że w jej przypadku nic nie wyglądało tak, jak wyglądać powinno. Kiedy poczuła się źle, nie miała przy sobie kogoś, do kogo mogłaby zadzwonić bez większych wyrzutów sumienia – nie miała przy sobie partnera, tylko mężczyznę, którego do niedawna zwykła nazywać przyjacielem. Nie chciała tego zmieniać – niczego nie chciała między nimi psuć, a jednak uczucia, którymi go darzyła, sprawiały, iż brakowało jej pełni komfortu. Czuła się dziwnie winna, kiedy wybierała dziś jego numer telefonu, ponieważ miała to dziwne wrażenie, że w ten sposób ingerowała w tę sferę jego życia, od której powinna trzymać się z daleka. Zapewnienia, że dla Diona nie stanowiło to problemu, na nic się nie zdawały. Giselle bowiem zakorzeniła to przeświadczenie tak głęboko we własnym umyśle, iż nie istniało nic, co mogłoby ją od tego uwolnić.
Pokiwała lekko głową. Nie było tajemnicą, że Dion radził sobie z ich sytuacją znacznie lepiej. Pomimo tego, jak wiele się między nimi wydarzyło, on zdawał się przejść nad tym do porządku dziennego – albo przynajmniej dobrze udawał? W każdym razie Giselle była pewna, iż ona w tej kwestii zawodziła, jednocześnie nie robiąc nic, co mogłoby to zmienić. Dzień w dzień przełamywała własne bariery, a jednak w tym jednym przypadku nie umiała być skuteczna. - Nie - pokręciła głową na boki. Fakt, że tym razem nie doskwierały jej bóle brzucha, był nieco pokrzepiający, ale i tak nie sprawił, że dotychczasowa panika wyparowała. Zdołała już przyzwyczaić się do myśli, że zostanie matką, dlatego podświadomie chciała dla tego malucha jak najlepiej. Nie chciała dopuścić do jego krzywdy, a choć nic na nią nie wskazywało, ona i tak panikowała. Czy tak właśnie miało wyglądać rodzicielstwo?
Pokiwała lekko głową, biernie wykonując jego polecenia. Była lekarzem, sama mogła zadbać o leki, zatem nie to było kluczową kwestią, w jakiej go potrzebowała. Chciała, żeby był obok, ponieważ potrzebowała, żeby dodał jej otuchy. - Wariuję, prawda? - zapytała, kiedy już połknęła przyniesioną przez niego tabletkę. Przez moment po prostu przyglądała się brunetowi, a później wypuściła głośniej powietrze i odchyliła głowę do tyłu. Może objawy nasilały się dlatego, że tak bardzo się denerwowała? - Boże, będę jedną z tych matek, które wariują nawet przy zdartym kolanie - jęknęła, wypuszczając głośniej powietrze. Był to chyba pierwszy raz, kiedy jakoś bardziej się przed nim otworzyła, zatem może mieli jeszcze szansę na to, aby wrócić na właściwe tory? Mogliby, ale do tego Giselle zdecydowanie musiała postarać się bardziej.

Lekarz rodzinny — Lorne Bay Medical Center
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Ma urwanie głowy nie z jednym, a z dwójką (wspaniałych) dzieci. Niestety wciąż nie zrozumiał, że niektóre (wyjątkowe) relacje zdarzają się tylko raz w życiu.
Zachowanie p r z y j a c i ó ł k i wpędzało go w poczucie winy.
Krzątając się po domu, po pomieszczeniach, które – mimo okropnego wydźwięku – należało teraz nazywać wspólnymi, udawał, że nie widzi tego, jak kobieta usuwa mu się z drogi. Mógłby zapytać o to, dlaczego za każdym razem, gdy widziała, jak bawi się z synem, wyraz jej twarzy natychmiast ulegał zmianie, dlaczego większość czasu spędzała samotnie zamknięta we własnym pokoju i dlaczego tak c h o l e r n i e mu to przeszkadzało. Nie potrafił rozgryźć tego samodzielnie, mimo że temat spędzał mu sen z powiek od miesięcy. Aby nie popełnić błędu, milczał. Odwracał wzrok, by nie zauważyła, że przygląda jej się z uwagą, jakby pozwoliło mu to ocenić, na ile nieszczęśliwa była w obecnym położeniu. Tak naprawdę nie powinien chcieć znać odpowiedzi. Rozumiał, że zajście w ciążę z przyjacielem – o ile wciąż przysługiwało mu to miano – nie było spełnieniem marzeń. Nawet on pragnął dla niej lepszej przyszłości. Szkopuł w tym, że teraz niewielkie miało znaczenie to, do czego ciągnęły ich serca. Liczyło się tylko dziecko. Tylko ono powinno się liczyć. On jednak nie potrafił przestać troszczyć się o nią – teraz bardziej niż kiedykolwiek wcześniej chciał zapewnić jej bezpieczeństwo. Między innymi to miał na uwadze, dokładając wszelkich starań, by poczuła się dobrze w jego domu, przy nim i przy jego synu. Czy zawodził?
— To dobrze — zapewnił, unosząc kącik ust w nieznacznym uśmiechu. Nawet nieuzasadniona p a n i k a mogła być niebezpieczna dla niej oraz dziecka. Dlatego nie spuszczał z niej czujnych oczu, bojąc się, że mógłby przegapić jakąś wskazówkę, cokolwiek sugerującego realne zagrożenie.
Poczekał, aż Giselle przełknie tabletkę. Odebrał od niej szklankę i odstawił na bok. Nawet jeśli paracetamol nie był potrzebny, samo zażycie lekarstwa mogło wpłynąć na nią uspokajająco. — Posuń się — poprosił, lecz nie zamierzał czekać, aż kobieta ustąpi mu miejsca. Zamiast tego usiadł w rogu, wbijając się obok twardego podłokietnika (powinien był dawno wymienić tę kanapę, ale wciąż brakowało mu na to czasu). Gdyby chciała, mogła oprzeć głowę na jego kolanach; sam nie zamierzał jej do tego nakłaniać, ale jednocześnie nie miałby nic przeciwko. Zawsze lubił, gdy była blisko. Teraz o wiele bardziej zależało mu na umacnianiu więzi – w końcu nosiła j e g o dziecko.
— Przyznaję to z trudem, ale tak, Giselle, właśnie taką będziesz mamą — powiedział, uśmiechając się z czułością. Kusiło go, by zsunąć z jej czoła niesforne kosmyki włosów, które prawie wchodziły jej do oczu. Ścisnął oparcie kanapy, by zapanować nad palcami, które chciały wyrwać się spod jego kontroli. — Będziesz się martwiła, będziesz czujna i będziesz w a r i o w a ł a za każdym razem, gdy dziecko zapłacze, skrzywi się albo zrobi kupę w dziwnym kolorze — stwierdził, przypominając sobie, jak wiele razy on odchodził od zmysłów, gdy Paddy był niemowlęciem, które nie potrafiło mu powiedzieć, czego potrzebuje lub co go boli. — Wszystkim kobietom odbija, gdy zostają matkami. Ale poradzisz sobie. Nauczysz się ufać sobie, a przede wszystkim poznasz własne dziecko i będziesz wiedziała, kiedy płacze, bo jest głodne, a kiedy płacze, bo zwyczajnie się nudzi — zapewnił. Przekazywał jej dokładnie te same słowa, którymi uspokajała go matka, gdy znalazł notatkę i zrozumiał, że będzie samotnym rodzicem. — A ja ci w tym pomogę — dodał. On też – mimo obaw – nie został wtedy sam. Miał rodzinę i osoby, które bardzo pomagały mu w pierwszych miesiącach po odejściu dawnej partnerki.

Giselle Farber
pediatra — lorne bay medical centre
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma przymusowy urlop od pracy w przychodni, ponieważ sama przywitała na świecie swoje dziecko. A chociaż tym stara się cieszyć, sytuacja z jego ojcem nadal wydaje się zbyt skomplikowana.
Chciała być dobrą przyjaciółką, naprawdę. Przez długi czas za priorytet obierała ludzi sobie bliskich, ale tym razem nie mogła na to pozwolić. Nie czuła się szczęśliwa, ponieważ nie była to sytuacja, w której kiedykolwiek mogłaby chcieć się znaleźć. Kochała go, to prawda, ale te uczucia sprawiały, iż pragnęła mieć go w swoim życiu na innych zasadach. Przez lata przyglądała się temu, jak w jego codzienności pojawiały się inne kobiety, każda tak drastycznie różna od niej, iż utwierdziło ją to w przekonaniu, że sami nie byli sobie pisani. Ulokowała w nim własne uczucia, ale w drugą stronę to nigdy nie miało się wydarzyć, dlatego milczała. Zaakceptowała to, co ich łączyło – zaakceptowała to, że miała być między nimi tylko przyjaźń, ale kiedy przydarzyła się tamta noc, jej uczucia znów głośniej rozbrzmiały. Giselle chciała się przed nimi ochronić. Chciała znów zdusić je w sobie, ale to było utrudnione, kiedy Dion cały czas był obok. Cholera, najtrudniejsze było to wtedy, kiedy przypominała sobie o tym, że pod sercem nosiła właśnie jego dziecko. Zatem nie, zdecydowanie nie była to sytuacja, w której chciałaby się znaleźć, a co gorsze, nie była też czymś, w czym umiała się odnaleźć. Odsuwała od siebie wszystko i wszystkich, bo była zwyczajnie zagubiona, a jedyna osoba, która dotychczas pomagała jej w tego rodzaju rozterkach, tkwiła w tym z nią. Momentami wydawało jej się, że gorzej już naprawdę być nie mogło.
Wykonała polecenie i zrobiła mu miejsce obok siebie, po raz pierwszy od dawna starając się poświęcić uwagę właśnie jemu. Teraz, kiedy w grę wchodziła choroba i ewentualne zagrożenie dla nienarodzonego dziecka, Giselle chciała zrobić wszystko, aby ukierunkować własne myśli na coś innego. Najwyraźniej nie miała być aż tak złą matką, skoro potrafiła myśleć przede wszystkim o tym malcu. A skoro to właśnie próbowała robić, może powinna być też bardziej przychylna dla jego ojca? Dion przecież niczemu nie był winny – nie odpowiadał za to, że ulokowała w nim swoje uczucia i nie mogła też karać go za to, że ich nie odwzajemniał. A wszystko to, co zdarzyło się między ich dwójką, spoczywało wyłącznie na jej barkach. To przecież ona nie mogła mu się oprzeć i to ona głupiała, kiedy znajdował się zbyt blisko. Była to najwyższa pora, żeby o tym zapomnieć. - Używasz strasznie beznadziejnych argumentów, Dion. Ale najgorsze w tym wszystkim jest to, że to działa. Czasami naprawdę cię za to nie lubię - wspomniała, a na jej ustach zaczął błąkać się delikatny uśmiech. Nie kłamała, niekiedy naprawdę wściekała się na to, że zdawał się w każdej sytuacji wiedzieć, co powiedzieć, czy zrobić, aby do niej dotrzeć. Była to jedna z tych rzeczy, przez które szalała za nim jeszcze bardziej, co w obecnej sytuacji cholernie ją frustrowało. Wypuściła jednak głośniej powietrze, wdzięczna mu za to, że zdołał odrobinę ją uspokoić, przez co pozwoliła sobie też na moment słabości. Bez słowa oparła głowę na jego ramieniu, a później, czując to, że ich dziecko w najlepsze mościło się właśnie w jej brzuchu, sięgnęła po jego dłoń. Przez tak długi czad odcinała go od ciążowej codzienności, iż czuła, że musiała mu to wynagrodzić. Żeby do tego dojrzeć, potrzebowała kopniaka, a te energicznie serwował jej teraz ten niesforny malec. Umiejscowiła więc dłoń bruneta na swoim brzuchu, a kiedy poczuła kolejne kopnięcie, odszukała spojrzeniem jego oczy. Najgorsze było to, że pomimo tego, w jak frustrującej znaleźli się sytuacji, nie było nikogo innego, z kim chciałaby tego doświadczać.

Lekarz rodzinny — Lorne Bay Medical Center
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Ma urwanie głowy nie z jednym, a z dwójką (wspaniałych) dzieci. Niestety wciąż nie zrozumiał, że niektóre (wyjątkowe) relacje zdarzają się tylko raz w życiu.
Przyglądanie się temu, jak zaistniała sytuacja w y n i s z c z a przyjaciółkę, było dla niego koszmarem. Nie przywykł do biernego przypatrywania się dotykającym ją problemom, lecz obecnie nie mógł wyzbyć się wrażenia, że ilekroć próbował pomóc, jego starania skutkowały pogorszeniem panujących między nimi nastrojów. Jakby Giselle dostawała gwałtownej reakcji alergicznej za każdym razem, gdy pojawiał się w pobliżu z propozycjami możliwych rozwiązań. Wprawdzie efekt ten zaczął słabnąć, wciąż jednak zmuszał Diona do zachowywania wyjątkowej ostrożności. Było to dla niego o tyle trudne, że lubił działać, przez co źle znosił uporczywe odsuwanie oraz powracające słowa przekładające się na „poradzę sobie s a m a”. Tłumaczył sobie, że to kwestia szalejących w jej organizmie hormonów, a przede wszystkim tego, że kobieta nie potrafiła dojść do ładu z emocjami towarzyszącymi nieplanowanej ciąży. Mimo to wiedział, że w największym stopniu to właśnie o n odpowiadał za dręczące ją problemy. Gdyby wykazał się większym rozsądkiem, teraz oboje byliby wolni od zmartwień, a ich przyjaźń mogłaby się rozwijać. W innym wypadku, zamiast go odpychać, wsparłaby się na nim – tak jak robiła to do tej pory. Żałował, że nie znajdował w sobie s i ł y, aby skonfrontować z nią swoje przypuszczenia. To mogłoby rozwiać wszelkie wątpliwości i wprowadzić do ich relacji odrobinę przejrzystości. Na ten moment nie chciał ryzykować w z g l ę d n e g o porządku, bo wypracowanie go zajęło im bardzo dużo czasu.
— Całe szczęście, że tylko c z a s a m i — stwierdził z lekkością w głosie, a na jego twarzy zamajaczył szczery uśmiech.
Wierzył w nią. Przykre doświadczenia wyniesione z relacji z matką Paddy’ego powracały, przypominając mu, że rodzicielstwo potrafiło przerastać. Tym razem nie musiał obawiać się, że Giselle zachowa się podobnie. W tym przypadku miał cholerną pewność, że historia się nie powtórzy. Zamierzał o to zadbać, udowadniając, że może na niego liczyć bez względu na okoliczności. Chciał być przy tym dziecku. Chciał również być przy niej, aby nie musiała przechodzić przez to wszystko, z czym on mierzył się w przeszłości. Zrozumiał to, kiedy chwyciła jego dłoń; próbowała podnieść ją i przesunąć, ale była na tyle słaba, że była w stanie jedynie nią pokierować.
— Za mało do niego mówiłem — zauważył, rozprostowując palce, jakby chciał jedną dłonią objąć ją całą. Przesuwał dłoń po brzuchu skrywającym jego dziecko, śledząc w ten sposób kolejne kopnięcia. Korzystał z każdego momentu bliskości, jakie Giselle mu oferowała. Zazwyczaj wyciszał własne emocje, by nie potęgować konfliktu, nie mógł ich jednak wyłączyć całkowicie. One tkwiły w nim i narastały. Był ojcem – to było pewne. Niestety w niewielu momentach czuł się jak ojciec.
Pochylił głowę i oparł policzek na włosach przyjaciółki; czyżby pachniały jego szamponem o intensywnie szałwiowej nucie?
Malec przestał się ruszać. Znalazł dogodną dla siebie pozycję, z czego Dion powinien się cieszyć, bo to oznaczało, że czuło się dobrze, a dodatkowo nie sprawiało dyskomfortu Giselle. Mimo to życzyłby sobie jeszcze kilku szturchnięć, choćby łagodnych. Dlatego wciąż nie odrywał dłoni od zaokrąglonego brzucha.

Giselle Farber
pediatra — lorne bay medical centre
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma przymusowy urlop od pracy w przychodni, ponieważ sama przywitała na świecie swoje dziecko. A chociaż tym stara się cieszyć, sytuacja z jego ojcem nadal wydaje się zbyt skomplikowana.
Tym razem rzeczywiście nie mógł wesprzeć jej słowem. Ich relacja w oka mgnieniu stała się na tyle zagmatwana, iż poruszanie tematów z nią związanych poskutkować mogło ruszeniem tykającej bomby. Giselle nie chciała tego – nie chciała wszczynać kolejnych wojen, a jednocześnie wiedziała, że właśnie taka byłaby jej reakcja obronna, gdyby tylko Dion spróbował wyjaśnić z nią ich obecne położenie. Choć rozsądek podpowiadał, że dwójka dorosłych ludzi powinna być w stanie się ze sobą porozumieć, Farber nie potrafiła zdobyć się na takie poświęcenie w tej jednej, konkretnej kwestii. Nie potrafiła przyznać przez nim tego, że wszystkie ich problemy wynikały nie tyle z samej ciąży, ale z uczuć, którymi go darzyła – z uczuć, których nie należało kierować w stronę osoby piastującej miano przyjaciela. Nic więc dziwnego, że nie chciała o tym rozmawiać, ponieważ zwyczajnie obawiała się szkód, które taka rozmowa mogłaby wyrządzić, a Dion, choć wcale nie musiał być tego świadomy, pozwalając jej na to milczenie, zapewniał jej to minimum komfortu, który jeszcze w tej sytuacji mógł jej dać. Nie było to wiele, ale na jakiś czas miało wystarczyć – bo tak, Giselle cały czas łudziła się, że z czasem będzie jednak lepiej.
Uśmiechnęła się łagodnie, a za tym uśmiechem kryła się prawda, którą znała wyłącznie ona. Stwierdzenie, że nie lubiła go tylko czasami, było nad wyraz trafne, ponieważ nawet wtedy, kiedy chciała się na niego złościć, nie potrafiła. Dion był bardzo ważnym elementem jej życia, a odkąd tylko się nim stał, Giselle nabierała coraz większego przeświadczenia o tym, jak bardzo go sobie ceniła. Nawet teraz, kiedy odsuwała go od siebie, chcąc nieco ułatwić samej sobie uporanie się z wizją wspólnego rodzicielstwa, ilekroć docierało do niej, że w ten sposób usuwała go ze swojego życia, coś ściskało ją w żołądku. Nie chciała tego – nie wyobrażała sobie tego również; po prostu nie była w stanie nawet oczyma wyobraźni zobaczyć rzeczywistości, w której jego nie byłoby obok. Czy to oznacza, że miała zadowolić się tym, co jej oferował, choć jej pragnienia sięgały znacznie dalej? Bywały chwile, kiedy wydawało jej się, że była do tego zdolna, ale później spoglądała mu w oczy i znów w nich przepadała.
Wciągnęła głębiej powietrze, a choć naprawdę się starała, nie zdołała odciągnąć myśli od jego dotyku. Nie chcąc zbyt mocno się na tym skupiać, na chwilę przymknęła powieki i zacisnęła usta w wąską linię, we własnym umyśle tłumiąc też te skrajnie uciążliwe myśli. Musiała skupić się na czymś innym, jeśli nie chciała zwariować – w jego towarzystwie coraz częściej była tego bliższa. - Będziesz miał jeszcze wiele okazji. Wiesz, że nie znoszę czytać bajek - szepnęła, a jej usta samoistnie wykrzywiły się w łagodnym uśmiechu. Niejednokrotnie była świadkiem tego, jak Dion układał swojego syna do snu i musiała przyznać, że był to jeden z tych widoków, z których nie zrezygnowałaby dobrowolnie. Właśnie wtedy dostrzegała to, jak oddanym był ojcem, a teraz wiedziała, że czegoś podobnego będzie miało okazję doświadczyć jej dziecko. Trafiło na najlepszego ojca, jakiego mogło mieć, a Giselle, cóż, musiała chyba w końcu przestać się temu opierać. Może powoli do tego właśnie dorastała?

Lekarz rodzinny — Lorne Bay Medical Center
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Ma urwanie głowy nie z jednym, a z dwójką (wspaniałych) dzieci. Niestety wciąż nie zrozumiał, że niektóre (wyjątkowe) relacje zdarzają się tylko raz w życiu.
To powinien być jeden z n a j s z c z ę ś l i w s z y c h momentów ich życia – emocje towarzyszące oczekiwaniu na pojawienie się dziecka niestety przegrywały z nieporozumieniami, przez co zniecierpliwienie ustępowało miejsca nerwowości. Tak, powinni byli porozmawiać, nie miał co do tego wątpliwości. Nie potrafił odnaleźć innego, lepszego – lub choćby równie dobrego – sposobu na zażegnanie narastających konfliktów. Wprawdzie obecnie były one uśpione, można pomyśleć, że zwalczone, jednak miał przeczucie, że każda błaha iskra byłaby w stanie rozniecić pożar niełatwy do ugaszenia. Co więcej mógł zrobić? Znał przyjaciółkę zbyt dobrze, by przymuszać ją do otwartej konfrontacji. Widząc, jak miota się, nie radząc sobie z nową rzeczywistością, nie zamierzał dokładać jej zmartwień. Postanowił to wszystko przeczekać. Zabawne, dziewięć miesięcy poprzedzające przyjście na świat Paddy’ego rysowały się w jego wspomnieniach, jako jedne z najbardziej udanych okresów związku z jego matką, natomiast to, co stało się później, zamieniło jego życie w k o s z m a r. Nie był wierzący, ale b ł a g a ł, by tym razem wszystko potoczyło się odwrotnie.
Ten wieczór wskazywał na to, że jego błagania zostaną wysłuchane. Byłby jednak naiwnym głupcem, gdyby pozwolił sobie uwierzyć, że obecnie towarzyszący im spokój miał stać się permanentny.
— Nie potrafisz wczuć się w rolę — stwierdził, wyjaśniając, w czym krył się problem. — Innego akcentu używa Bob Ciężarówka, a innego Frywolna Foka. Naprawdę nie wiem, kto pisał te książeczki, ale pewnie doskonale bawił się przy wymyślaniu imion bohaterów — zażartował, przesuwając dłoń nieco bardziej do dołu; wydawało mu się, że ponownie poczuł ruch dziecka, ale to tylko Giselle próbowała wygodniej ułożyć się na kanapie.
Mógłby się do tego przyzwyczaić. Tak długo trwał w przeświadczeniu, że nigdy więcej nie zaufa ż a d n e j kobiecie, że zapomniał, jak przyjemne potrafiłby być wieczory spędzane w ten sposób. Namiastkę tego uczucia dała mu Destaney. Przypomniała mu, że związek to znacznie więcej niż s e k s, a później zrobiła to, co wcześniejsze kobiety – zniknęła. Wprawdzie nie mógł obarczać jej za to winą (w końcu dość naturalną reakcją na informacje o spodziewanym dziecku z inną kobietą była właśnie ucieczka), lecz umocniło to jego przekonanie, że oddanie znikało wraz z pojawiającymi się problemami. Z której strony by na to nie spojrzeć, Giselle również próbowała zniknąć, gdy test wykazał, że zaszła w ciążę. Czy wobec tego jakakolwiek kobieta decydowała się zostać, gdy serce podpowiadało, żeby uciekać?
— Czujesz się lepiej? — spytał, odrywając od niej głowę, by wychylić się i móc na nią spojrzeć. — Chciałbym, żebyś pojechała ze mną po Paddy’ego, jeśli czujesz się na siłach — dodał, po czym zabrał dłoń z jej brzucha. Nie mógł dłużej nadużywać gościnności mamy Tiny, która zobowiązała się do opieki nad dwójką niesfornych dzieciaków. Nadszedł czas, by uwolnić ją od tego.

Giselle Farber
pediatra — lorne bay medical centre
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma przymusowy urlop od pracy w przychodni, ponieważ sama przywitała na świecie swoje dziecko. A chociaż tym stara się cieszyć, sytuacja z jego ojcem nadal wydaje się zbyt skomplikowana.
Chciałoby się powiedzieć, że mieli na to szansę; że rzeczywiście scenariusz mógł się odwrócić, a oni mieli zadatki na to, aby jeszcze wyjść na prostą i cieszyć się rodziną, którą wspólnie mieli stworzyć, a jednak Giselle nieszczególnie w to wierzyła. Od zbyt długiego czasu jej uczucia ulokowane były w brunecie, dlatego miała to nieodparte wrażenie, że nie mogło stać się nic, co rzeczywiście by ich do siebie zbliżyło – nie w takim sensie. Wiedziała również, że kiedy ich dziecko przyjdzie na świat, ta pozornie wspaniała codzienność zostanie naznaczona niedosytem wynikającym z tego, jak bardzo pragnęła jego bliskości, choć wcale nie mogła jej mieć. Nie wiedziała, jak powinna się z tym czuć. Nie miała również pojęcia, co powinna zrobić, aby w końcu zwalczyć własne uczucia i stać się dla Diona najlepszą przyjaciółką, jaką mogłaby. Do tej pory egoistycznie skupiała się przecież na sobie, z własnej wygody ignorując fakt, że i on mógł potrzebować jej wsparcia. To właśnie teraz powinni być tu dla siebie nawzajem, zamiast przed sobą uciekać, ale… Nie potrafiła. Zwyczajnie nie umiała tego wygłuszyć.
Uśmiechnęła się mimowolnie. Kiedy jeszcze było między nimi w pełni dobrze – kiedy Giselle nie pozwoliła na to, aby cokolwiek namieszało między ich dwójką, Winslow zawsze wiedział, w jaki sposób ją rozbawić. To, jak widać, wcale się nie zmieniło, a jedynie ograniczone zostało przez to, że Farber nie umiała ponownie się na niego otworzyć. Potrzebowała czasu, aby dojść do wniosku, że nie powinna karać go z powodu tego, że sama nie umiała poradzić sobie z własnymi uczuciami. - Czyli jej ty będziesz czytał? - zapytała, po chwili dopiero orientując się, co tak właściwie zrobiła. Przez to, jak dotychczas wyglądały ich wspólne, ale jednak osobne przygotowania do rodzicielstwa, nie mieli nawet okazji ustalić takich szczegółów jak to, czy chcieli poznać płeć swojego dziecka. Giselle od pewnego czasu była jej już świadoma, ale do tej pory nie przyszło jej do głowy, aby przedyskutować ją z Dionem. Nie wiedziała więc, czy on chciał w ogóle się dowiedzieć, czy może jednak wolał pozostać nieświadomy. Jeśli to drugie, cóż, mogła właśnie zepsuć mu niespodziankę, ale chyba oboje powinni już przyzwyczaić się do myśli, że spodziewając się tego dziecka, nic nie miało pójść tak, jak mogliby tego oczekiwać. Najwyraźniej niepowodzenia były w to zapisane.
Jego propozycja odrobinę ją zaskoczyła, dlatego ściągnęła brwi ku sobie. Przez moment zastanawiała się nad odpowiedzią, ale po tym nieznacznie skinęła głową. - To może być dobry pomysł. Nie jestem pewna, czy mój kręgosłup wytrzyma dalsze leżenie na tej kanapie - stwierdziła, ponieważ to, jak spory był obecnie jej brzuch, powoli zaczynało dawać jej się we znaki. Nogi i plecy często ją bolały, przez co obecnie odliczała już dni do porodu – tych jeszcze trochę niestety jej zostało. Nie chcąc jednak, aby Winslow długo na nią czekał, dźwignęła się z miejsca, uprzednio informując go o tym, że potrzebowała krótkiej chwili. Musiała chociaż przemyć twarz, ponieważ dotychczasowe, marne samopoczucie sprawiło, że nie prezentowała się zbyt dobrze. W takim wydaniu nie chciała pokazywać się kobiecie, którą, jak jej się wydawało, Dion mógł być zainteresowany.

Lekarz rodzinny — Lorne Bay Medical Center
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Ma urwanie głowy nie z jednym, a z dwójką (wspaniałych) dzieci. Niestety wciąż nie zrozumiał, że niektóre (wyjątkowe) relacje zdarzają się tylko raz w życiu.
Konfrontowanie oczekiwań z rzeczywistością zwykle kończyło się nieprzyjemnie. Wyczekiwanie wydarzeń, które nie miały nadejść, wzmagało rozczarowanie. Pozbycie się piekącego uczucia żalu zajęło Dionowi wiele miesięcy. Wszelkie tworzone wspólnie plany i odległe marzenia prysnęły, pozostawiając mu do dyspozycji jedynie złość i frustracje. Obecność nowonarodzonego syna koiła ból, jednakże nie była w stanie całkowicie go zwalczyć. Trzymając Giselle w ramionach, zastanawiał się, czy miała w sobie podobne emocje, co on dziewięć lat temu. Nieplanowana ciąża z pewnością wpłynęła na plany obejmujące c a ł ą przyszłość, lecz czy jednocześnie wzmogła rozczarowanie? Inaczej wyobrażał sobie t w o r z e n i e rodziny. W osiągnięciu tego nie miał szczęścia już od bardzo długiego czasu. A może nie starał się odpowiednio? Gdyby tylko znalazł kobietę taką, jak Giselle – ciepłą, rozumiejącą go, kochającą jego syna – oddałby jej wszystko.
Pokręcił głową. — Oczywiście, że będę jej czytał, ale to twój głos… — urwał. W pierwszej chwili nie wychwycił ukrytej informacji. Zamierzał powiedzieć, że owszem, z radością będzie wczytywał się w dziecięce książeczki, mimo że ich treść często uważał za idiotyczną i nie potrafił zrozumieć, co tak bardzo pociągało dzieci w rozmawiających o potworach spod łóżka pingwinkach. Zamierzał również upewnić przyjaciółkę, że głównie jej głos będzie w stanie uspokoić maleństwo. — To dziewczynka — stwierdził, lecz w tonie pojawiło się zawahanie i niepewność. Istniała możliwość, że niewłaściwie ją zrozumiał lub że z powodu zmęczenia i złego samopoczucia, Giselle plątał się język. Dion chciał mieć córkę. Chciał ujrzeć Paddy’ego w roli starszego brata i mieć tę niewymowną przyjemność z przeganiania chłopców kręcących się przy jej boku. — Będziemy mieli córeczkę — powiedział głośno, jakby potrzebował przetworzyć te nowinę. Powoli wypuścił powietrze z płuc, jednocześnie szczelniej tuląc do siebie kobietę. Łza zakręciła mu się w oku, ale głębokie oddechy powstrzymały ich napływ. Cieszył się. Wydawało się to może niewłaściwie, ponieważ sytuacja nie była łatwa, a oni nigdy nie planowali wspólnego potomstwa, jednak nie potrafił ukryć szczerej radości. W jego głowie pojawiło się wiele pytań. Nagle zaczął zastanawiać się nad idealnym imieniem i gdyby nie to, że musiał pamiętać o odebraniu syna od koleżanki, prawdopodobnie nie wypuściłby Giselle z ramion przez całą noc.
W obecnym stanie – oraz w przypływie nowych emocji, które targały nim od środka – nie chciał tracić jej z oczu choćby na chwilę, dlatego z ulgą przyjął zgodę na wspólne wyjście z domu. Gdy zniknęła w swoim pokoju, poprawił poduszki oraz koc; takie rzeczy robił odruchowo, gdyż Paddy był jak huragan.
Chwile później zaprowadził Giselle do samochodu, pomógł jej wsiąść do środka i zamknął za nią drzwi. W trakcie drogi zastanawiał się, czy wychowywanie dziewczynki będzie trudniejsze.
— Powiemy mu? Wydaje mi się, że bardziej niż brata chciał mieć właśnie siostrę — spytał, gdy dotarli na miejsce i stanęli pod drzwiami, zza których słychać było dziecięce śmiechy. Wtedy, prawie w tym samym momencie, w którym na progu pojawiła się mam Tiny, Dion chwycił Giselle za rękę. Chciał dodać jej tym pewności, ale tak naprawdę to jemu ten gest był potrzebny bardziej. Dostrzegł zaskoczenie w oczach kobiety, która przez ostatnie godziny zajmowała się jego synem, ale nie skupił się na niej, ani towarzyszących jej emocjach. Myślał tylko o tym, by zabrać chłopca do domu i resztę wieczora spędzić z nim oraz przyjaciółką.

Giselle Farber
pediatra — lorne bay medical centre
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma przymusowy urlop od pracy w przychodni, ponieważ sama przywitała na świecie swoje dziecko. A chociaż tym stara się cieszyć, sytuacja z jego ojcem nadal wydaje się zbyt skomplikowana.
Kiedy zdała sobie sprawę z tego, co zrobiła – w jak mało wyrafinowany sposób dała mu do zrozumienia, że jego rodzina powiększyć miała się właśnie o córkę, wszystkie jej mięśnie napięły się. Z jakiegoś powodu założyła, iż mogła popełnić błąd, a same okoliczności nie były dostatecznie dobre, ale czy przypadkiem nie przejmowała się za bardzo całą tą otoczką, której tak naprawdę nie potrzebowali? Jeszcze niedawno potrafili porozmawiać ze sobą o wszystkim – potrafili zdradzać sobie własne tajemnice, dzielić się troskami, a także świętować wspólnie każdy sukces. Jej ciąża, choć bynajmniej nie zaplanowana, w pewnym stopniu była także źródłem radości dla nich obojga. Bo owszem, choć Giselle nie umiała dostrzec pozytywów w tym, w jakiej sytuacji stanęła ich przyjaźń, kłamstwem byłoby stwierdzenie, iż nie cieszyła się na myśl o tym, że zostanie matką. To już od pewnego czasu przynosiło jej ekscytację, a teraz, kiedy podobne emocje mogła obserwować na twarzy Diona, odetchnęła z ulgą. Jej serce zabiło szybciej, a usta wykrzywiły się w szczerym uśmiechu. Nie miała nawet cienia wątpliwości względem tego, iż jego radość nie była niczym udawanym. Tym samym dał jej to, czego od początku chciała – obserwowania szczęścia malującego się na jego twarzy, a poza tym tego, czego opisać nie potrafiła. Przez ułamek sekundy poczuła się bowiem tak, jakby mieli stworzyć ze sobą prawdziwą rodzinę, co sprawiło, że w okolicach jej serca pojawiła się fala przyjemnego ciepła. Nawet jeżeli nie było to prawdą, na ten krótki moment pozwoliła sobie o tym zapomnieć. Na ten jeden moment pozwoliła i sobie być szczęśliwą – w jego ramionach.
Choć chciała odpowiedzieć mu coś więcej, zdołała jedynie lekko skinąć głową. Rozchyliła również usta, ale z tych nie wydostała się żadna odpowiedź, ponieważ zaraz dołączyła do nich mama dziewczynki, do której Dion zawiózł swojego syna. I choć jeszcze nie tak dawno temu Giselle tkwiła w przekonaniu, że prawdziwym powodem jego wizyty było spotkanie z kobietą, z którą teraz stanęła twarzą w twarz, to przekonanie uleciało gdzieś, gdy poczuła na swojej dłoni tę należącą do niego. Ona także zaskoczona była tym gestem, a jednak nie dała tego po sobie poznać, kiedy przeniosła na niego spojrzenie. Uśmiechnęła się pokrzepiająco, starając się zwalczyć przyspieszone bicie serca, które dało o sobie znać w momencie, w którym jego palce zetknęły się z jej skórą. Wiedziała, że pomimo tego, iż jedynie się przyjaźnili, już zawsze miała reagować na niego w ten sposób. Już zawsze miała mierzyć się z niespełnionymi uczuciami, ponieważ to miała być cena, którą ponosić będzie za zatrzymanie go w swoim życiu. A chciała tego – chciała, żeby był nie tylko przy ich dziecku, ale również przy niej, dlatego dziś to ona zamierzała być jego opoką. I dlatego pomogła mu przejść przez rozmowę, która czekać miała go z synem – a w zasadzie czekać miała ich oboje, ponieważ w tej kwestii już teraz stanowili drużynę.

zt.

valentine's day is just another day to truly love
ODPOWIEDZ