mechanik/właścicielka — Lorne Bay Mechanic
31 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Najstarsza z rodzeństwa Goldsworthy. Szefuje w warsztacie, naprawia samochody, biega po Tingaree w towarzystwie dwóch psów i chętnie wdaje się w dyskusje, w które może wplatać swoje niestworzone teorie.
✶ 7 ✶
Helen nieco wycofała się ostatnio z życia społecznego, co oczywiście bardzo mocno wiązało się z przygotowaniami do tragedii, której nadejścia oczekiwała już od dobrych paru lat a w którą ludzie z okolicy raczej nie bardzo chcieli wierzyć i z reguły brali ją za wariatkę, kiedy tylko wspominała o budowie bunkra pod domem. Nie robiło to jednak na niej żadnego wrażenia, bo przez lata zdążyła się przyzwyczaić, że większość raczej nie bierze jej prawd objawionych na poważnie... jak już wybuchnie wojna albo inny kataklizm, to każdy, kto się z niej nabijał, jeszcze przyzna jej rację, chociaż będzie już za późno. Tak, była święcie przekonana, że tak to właśnie będzie wyglądało.
W każdym razie, bardzo mocno wzięła sobie do serca kwestię wygłuszenia schronu, po drodze wpadła też na kilka innych pomysłów - niestety równie kosztownych, więc siłą rzeczy spędzała w warsztacie więcej czasu niż zwykle, bo przecież jakoś musiała na to wszystko zarobić. Niedziele jednak niezmiennie pozostały jej świętym dniem, w którym odpoczywała i od bunkra i od warsztatu. Zwykle widywała się wówczas z rodziną, dziś jednak była to tylko krótka wizyta u rodziców na farmie, dlatego wieczorem postanowiła wybrać się z psami na plażę. Wstyd przyznać, ale im też poświęcała ostatnio nieco mniej uwagi niż zwykle, więc uznała, że długi spacer brzegiem plaży jest czymś, co zrobi dobrze i jej i czworonogom.
Zazwyczaj nie spuszczała Nachosa i Karmela ze smyczy jeśli zapuszczała się poza Tingaree, bo już nie raz się zdarzyło, że jeden czy drugi gdzieś się oddalił i później musiała ich szukać po całym Lorne. Najwyraźniej jednak nawet to nie było wystarczające, bo w którymś momencie Karmel, do tej pory spokojnie dreptający przy nodze Helenki, niespodziewanie zauważył w oddali innego psa i rzucił się do biegu w tamtą stronę. Goldsworthy absolutnie się tego nie spodziewała, to dało dodatkową przewagę masywnemu, silnemu psu, który nie miał najmniejszego problemu żeby jej się wyrwać i pobiec przed siebie, ciągnąc smycz za sobą.
- Kurwa... - rzuciła pod nosem Helen i niemal w tej samej sekundzie wystartowała za psem, ciągnąc za sobą drugiego, który na szczęście grzecznie pobiegł z nią. Totalnie nie patrzyła pod nogi, była skupiona tylko i wyłącznie na znikającym w oddali Karmelu, nic więc dziwnego, że w pewnym momencie zahaczyła o coś - czy też raczej o kogoś - i wylądowała twarzą w piasku. Cóż za spektakularna kompromitacja!
- Przepraszam - wymamrotała, próbując pozbierać się z ziemi. Przez cały czas desperacko zaciskała dłoń na smyczy Nachosa, żeby przypadkiem za chwilę nie mieć drugiego zbiega. Dopiero po chwili, kiedy pierwszy szok minął, podniosła wzrok na kobietę, o którą tak niefortunnie się potknęła. - Mój pies... - Machnęła wolną ręką w stronę, w którą pobiegł drugi z czworonogów, jakby to miało absolutnie wszystko wyjaśnić i usprawiedliwić potykanie się o Bogu ducha winnych ludzi.

Camelia Gilmore
Fryzjerka — DS HAIR & MAKEUP
44 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#9

Niedziela to był zawsze dzień wolny dla Camelii. Szczerze mówiąc, niezależnie od życiowej sytuacji, stanu konta czy potrzeb, mogła na palcach jednej ręki policzyć sytuacje, kiedy w niedziele pracowała. To były dni dla niej, dla rodziny, dla córek. Gdy jej córki były małe, w niedziele zawsze szły na plażę, pobawić się, wykąpać, a potem szły do któregoś z barów mieszczących się przy linii brzegowej, zamawiały rybę, frytki i gazowane napoje. Ot, takie ich tradycje, kiedy Camelia próbowała zapewnić dzieciom jak najlepsze życie, lecz nie było to łatwe będąc samotną matką bliźniaczek i mając pracę stałą, lecz niekoniecznie dobrze płacącą.
Od tamtych czasów upłynęło już sporo wody w rze... oceanie, jej córki były dorosłe i miały swoje, często lepsze plany, bo która normalna, dorosła kobieta chciałaby swój wolny czas, kiedy same były zajęte pracą, studiami, dorabianiem sobie i układaniem sobie życia od nowa. Camelia nie oczekiwała od nich, że wciąż będą pakować swoje torby i siedzieć z nią na plaży. A jako że samej było to dość nudne zajęcie, więc już nie spędzała tam kilku godzin, najczęściej wybierała się po to, aby trochę pobiegać przy linii wody. Lubiła to robić, odprężało ją to a także utrzymywało w dobrej formie. Będąc w takim wieku, nie mogła liczyć na dobre geny, musiała się sama postarać o to. A ostatnio... Nawet miała na to ochotę, bo poznała Aidena, z którym umówiła się już raz, lub dwa, więc miała dla kogo wyglądać ładnie, starać się.
Po przebiegnięciu dobrych siedmiu kilometrów, kobieta zdecydowała się usiąść na plaże na kilka chwil, odpocząć, a także zebrać siły aby zrobić rundkę powrotną. Bo tak to zawsze się kończyło, jak brunetka wybrała się na bieganie po plaży. Pobiegła w jedną stronę i musiała potem wrócić, dlatego też wolała biegać w pobliskim parku, gdzie choć czuła się jak chomik w kółku, mogła zrezygnować w każdej chwili. Rozmyślała właśnie nad tym, jak bardzo żałuje, że musi tą całą trasę pokonać z powrotem, kiedy prawie została stratowana przez biegnącego psa. Otrzepała się z piasku, gdy zobaczyła kolejne zagrożenie, tym razem musiała to być właścicielka pędzącego psa. Próbowała się jakoś zabrać, przesunąć, aby ta kobieta mogła spokojnie biec. Niestety, nie udało się to i poleciała jak długa po potknięciu się o nogi Gilmore.-Wszystko w porządku? Przepraszam-powiedziała, pomagając nieznajomej się otrzepać z piasku i nie zgubić drugiego psa, który na całe szczęście znajdował się w ich pobliżu.

Helen Goldsworthy
mechanik/właścicielka — Lorne Bay Mechanic
31 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Najstarsza z rodzeństwa Goldsworthy. Szefuje w warsztacie, naprawia samochody, biega po Tingaree w towarzystwie dwóch psów i chętnie wdaje się w dyskusje, w które może wplatać swoje niestworzone teorie.
Helen miała niemal identyczne podejście do niedziel - ten jeden dzień w tygodniu nie otwierała warsztatu, choćby się paliło i waliło. Jedyną formą niedzielnej pracy, którą praktykowała, było grzebanie przy schronie, ale to też nie zawsze, bo zdecydowanie wolała poświęcić ten dzień na spotkania z rodziną. Od rodziców wyprowadziła się zaledwie kilka lat temu, wcześniej mieszkała na rodzinne farmie, by pomagać starszym Goldsworthym w utrzymaniu i ogarnięciu tego wszystkiego, z rodzeństwem również, mimo różnicy wieku, miała bardzo dobry kontakt... siłą rzeczy była bardzo mocno zżyta że wszystkimi członkami swojej najbliższej rodziny i nie chciała tego zaniedbywać - a już na pewno nie na rzecz pracy. Były w życiu rzeczy ważne i ważniejsze. Dziś po prostu z jakiegoś powodu nikomu za bardzo nie pasowało, więc tym sposobem skończyła spacerując po plaży z psami.
Zbierając z ziemi swój tyłek i swoją godność, spodziewała się nieco bardziej oburzonej reakcji - tymczasem kobieta, nie dość, że ani trochę nie wyglądała na zdenerwowaną, to jeszcze pomogła jej się podnieść i nie zgubić przy tym Nachosa, radośnie skaczącego wokół nich. Chyba powinna poważnie rozważyć zabieranie ich na dłuższe wyprawy pojedynczo, bo ogarnięcie dwójki jak widać czasami trochę ją przerastało.
- Tak, wszystko okej, dziękuję. Tylko mój pies... - znów bezradnie wskazała znikającego w oddali czworonoga. Dostrzegła jednak szansę w tym, że teraz poniekąd nie była z tym sama. - Mogę mieć prośbę? Potrzebowałabym, żeby ktoś przez chwilę miał oko na psa. Znaczy tego psa. - Pomachała smyczą Nachosa, coby nie było żadnych wątpliwości. - Odwdzięczę się, słowo! - Jeszcze nie wiedziała jak, ale na pewno coś wymyśli, bo nie miała w zwyczaju rzucać słów na wiatr. Tymczasem, jeśli kobieta zgodziła się przypilnować jedno z jej dzieci, Helenka ponownie rzuciła się do biegu przez plażę, mocno zdeterminowana, żeby złapać swoją zgubę.
- Karmel, cholero jedna, WRACAJ TU NATYCHMIAST! - wydarła się znowu, zwracając tym samym uwagę wszystkich w promieniu stu metrów... oczywiście wszystkich z wyjątkiem psa, który dalej radośnie biegał gdzieś w oddali, mając na nią bardzo mocno wywalone.
Nie tak go wychowałam! Tak właściwie, w ogóle go nie wychowała, jeśli chcemy czepiać się szczegółów.

Camelia Gilmore
Fryzjerka — DS HAIR & MAKEUP
44 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Każdy potrzebuje przerwy, odpoczynku i oderwania się od codzienności. Camelia zdawała sobie z tego sprawę nawet w sytuacjach, kiedy to nie bardzo mogła sobie na to pozwolić, bo miała pewne cele do spełnienia. Zazwyczaj nie chodziło o ambicje, co można by odrzucić na bok i zrobić sobie przerwę i uspokajać się stwierdzeniem "świat się nie zawali". Ona przepracowywała się po to, aby utrzymać swoją rodzinę, aby zapewnić godne życie i start w przyszłość dla swoich córek. Tutaj nie było chwili na wytchnienie. Więc te niedziele zawsze były święte. Teraz, gdy młode Gilmore'ówny choć trochę same pracowały na siebie i wspierały matkę w w wysiłkach, tym bardziej mogła w weekendy robić to, na co właśnie ma ochotę.
To nie była idealna sytuacja dla nikogo, więc może odrobina irytacji, czy niezadowolenia pojawiła się u brunetki, ale nie była osobą, która by gwałtownie reagowała na swoje wszelkie niepowodzenia, czy wyżywać się na obcych... Zwłaszcza jeśli to nie była 100% wina tej osoby. Gdyby sytuacja była taka, że Helen podeszła do niej z kubkiem jakiegoś napoju i wylała go na głowę. Wtedy można by się oburzyć i robić aferę, a w przypadku pogoni za psami? Było to choć częściowo (w znacznym stopniu) wytłumaczalne.
-Tak, jasne-powiedziała wyciągając rękę po smycz. Też się jakoś zebrała w sobie, żeby jednak opanować tego psa, żeby nie było tak, że obieca się zająć czworonogiem, a ten ją szarpnie i trzeba będzie gonić dwa psy. To na pewno nie byłaby idealna sytuacja, bo Helen się nie rozdwoi, a Camelia mogłaby sobie nie dać rady, bo dlaczego Nachos miałby słuchać wołania jakiejś obcej baby? Nawet nie zdążył jeszcze Gilmore obwąchać! No ale co się odwlecze, to nie uciecze, więc gdy Camelia patrzyła za odbiegającą Helen, piesek zaczął trącać nosem swoją nową opiekunkę. -Co tam?-zagadnęła z lekkim uśmiechem do psa. Nigdy nie miała własnego zwierzątka, więc nie bardzo wiedziała jak się w takiej sytuacji zachować.

Helen Goldsworthy
mechanik/właścicielka — Lorne Bay Mechanic
31 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Najstarsza z rodzeństwa Goldsworthy. Szefuje w warsztacie, naprawia samochody, biega po Tingaree w towarzystwie dwóch psów i chętnie wdaje się w dyskusje, w które może wplatać swoje niestworzone teorie.
Choć Helen nie przepadała za dziećmi i nigdy w życiu nie zdecydowałaby się na własne, zawsze podziwiała samotne matki, które radziły sobie z utrzymaniem i wychowaniem potomstwa w pojedynkę. To na pewno wiązało się z ogromnym poświęceniem, do którego ona zwyczajnie nie byłaby zdolna, bo miała w życiu zupełnie inne priorytety. No a poza tym najzwyczajniej w świecie nie miała podejścia do dzieci, nie potrafiła się przy nich zachować a przebywanie z nimi sam na sam było dla niej prawdziwą katorgą. Im dłużej o tym myślała, tym większą odczuwała ulgę na myśl, że skoro spotykała się tylko z kobietami to nie groziła jej wpadka.
Cóż, Helenka znała wielu ludzi, którzy potrafiliby rozkręcić awanturę z o wiele bardziej błahych powodów, więc naprawdę się cieszyła, że wpadła na kogoś normalnego, kto w dodatku zgodził się pomóc jej z psami - nawet, jeśli ta pomoc na dobrą sprawę polegała tylko na trzymaniu smyczy. Dla niej to już i tak było dużo.
- Dziękuję, ratujesz mi życie - powiedziała jeszcze, zanim ruszyła w szaleńczą pogoń za Karmelem, wydzierając się na całą plażę i potykając się co jakiś czas. Pewnie byłoby jej wygodniej, gdyby zdjęła buty, ale nawet nie miała czasu o tym pomyśleć, zbyt zaabsorbowana próbą złapania czworonoga.
Udało jej się dorwać go dobry kawałek dalej. Tryumfalnie złapała oblepioną piachem smycz, nic sobie nie robiąc z protestów Karmela, który chciał biec dalej. Helenka, w przeciwieństwie do niego, trochę się tym zmęczyła, więc musiała przystanąć na chwilę i zlapac oddech, zanim wróciła z powrotem do kobiety, z którą zostawiła drugie ze swoich dzieci.
- Jeszcze raz dzięki. Jestem ci winna przysługę. - Chyba już nawet wiedziała jaką, bo przecież od lat odwdzięczała się ludziom w taki sam sposób... w końcu, hej, kto by nie chciał zniżki na naprawę samochodu. - Gdybyś kiedyś miała problem z samochodem, podjedź do Lorne Bay Mechanic i zapytaj o Helen. - I tak, pozwoliła sobie od razu przejść na "ty", bo raczej nie była fanką oficjalnych, grzecznościowych form i zwykle ich nie używała, jeśli to nie było naprawdę konieczne.
Wzięła od kobiety smycz, ale Nachos i tak kręcił się pod jej nogami i wyraźnie domagał się głaskania. - Lubi cię - powiedziała, bo zwierzak nie każdemu tak chętnie dawał się głaskać. Goldsworthy do tej pory pamiętała sytuację, kiedy zostawiła psy pod opieką jednej z sąsiadek i Nachos co chwilę od niej uciekał, nie pozwalając się nawet dotknąć.

Camelia Gilmore
Fryzjerka — DS HAIR & MAKEUP
44 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Bycie samotną matką na pewno nie jest wyborem żadnej kobiety, nie w myśl że ktokolwiek o tym marzy, czy coś takiego planuje. To się dzieje się z reguły albo bezwiednie, albo jest to decyzja na zasadzie "mniejsze zło". Nie było to nic prostego, zwłaszcza przy dwójce dzieci. Camelia nie wiedziała, jak to jest mieć wsparcie w partnerze, czy zajmować się tylko jednym dzieckiem, ale brunetka czuła, że musi to być niemal rajem. Czy żałowała, jak życie się jej potoczyło? Absolutnie, bo kochała swoje dzieci, a koniec końców, musiała przyznać, że jej życie nie było wcale aż tak beznadziejne i do wielu sama doszła, co powodowało, że była z siebie całkiem dumna. A co do tolerowania dzieci... Może lepiej tego nie próbować, ale jednak więzi krwi powodują, że inaczej się na takie dziecko patrzy, niż na cudze. Tak się mówi, Gilmore mogła poniekąd przytaknąć, ale jeśli ktoś mówi, że nie chce, nie planuje, to totalnie szanowała taką decyzję.
Oczywiście, że ludzie potrafili robić aferę z niczego, ale Camelia raczej należała do cichych, spokojnych, wręcz nieśmiałych osób - nigdy się o nic nie wykłócała z obcymi, nawet jeśli została oblana kawą, czy wodą w miejscu publicznym. Niezależnie czy był to totalny wypadek, czy można było temu zapobiec odrobinę bardziej skupiając się na świecie, zamiast na przykład wpatrując w telefon. Częściej za to stawała po drugiej stronie, gdy jakaś klientka nie była zadowolona.
-Nic się nie stało-machnęła ręką. Nieco w jej stylu byłoby wspomnieć, że kobiety powinny wspierać się nawzajem, choć jeśli jest się dobrym człowiekiem, to kobiety i mężczyzn traktuje się w taki sam sposób, więc gdyby to jakiś przystojny dzieciak ją przewrócił, a potem poprosił, by chwyciła smycz, to by nie marudziła tylko ze względu na płeć. Skoro Helen już wróciła, to Camelia postanowiła wstać z piasku, z resztą odpoczęła już i mogła wybrać się w powrotny bieg. Właściwie to teraz, otrzepując piasek z pośladków, uświadomiła sobie, że to ona mogła podążyć za psem, bo zdecydowanie... No dobrze, nie to że zdecydowanie, ale ona biegała sporo i to dla przyjemności, więc taki sprint nie mógłby jej bardzo zmęczyć.
-Chętnie zapamiętam. Dobrze jest mieć kontakty w takich miejscach-powiedziała. Zwłaszcza, jak miało się wcale nie najnowszy samochód, z którego się korzysta z własną córką na spółkę. Choć oczywiście, otrzymanie takiego polecenia, absolutnie nie musi świadczyć o tym, że Helen jest dobra w tym co robi, lub że nie wystawia horrendalnych rachunków za byle głupotę.
-Mogę go pogłaskać?-zapytała. Tak, wiedziała że nie każdego pieska można głaskać, nie każdy to lubi, a także są psy, które pracują, jak przewodnicy, wtedy się go rozprasza. Tylko ten Nachos tak się do niej wdzięczył, obwąchiwał i trącał nosem, że aż żal było powstrzymywać swoją dłoń przed miziankiem.

Helen Goldsworthy
mechanik/właścicielka — Lorne Bay Mechanic
31 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Najstarsza z rodzeństwa Goldsworthy. Szefuje w warsztacie, naprawia samochody, biega po Tingaree w towarzystwie dwóch psów i chętnie wdaje się w dyskusje, w które może wplatać swoje niestworzone teorie.
Też racja, być może gdyby Helenka jakimś cudem jednak w tą ciążę zaszła to zaczęłaby patrzeć na to wszystko trochę inaczej, ale póki miała wybór, zdecydowanie wolała tego nie sprawdzać i nie próbować przekładać tej teorii na praktykę. Skrzywdziłaby tym nie tylko siebie, ale także Bogu ducha winne dziecko, bo dziecko to przecież ogromna odpowiedzialność - jej natomiast do bycia odpowiedzialną osobą troszkę brakowało. Doskonale pamiętała, kiedy jako nastolatka musiała pilnować swojej młodszej siostry, bo rodzice z jakiegoś powodu uważali, że jest do tego najbardziej odpowiednią osobą i do dzisiaj śniło jej się to w koszmarach. Nie to, że młoda była jakimś problematycznym dzieckiem, nic z tych rzeczy, ale strach przed braniem za nią odpowiedzialności mocno się na Helen odbijał i za każdym jednym razem kosztowało ją to wszystko mnóstwo nerwów. Kto wie, czy właśnie to w jakimś stopniu nie wpłynęło na jej obecne podejście do dzieci.
Cóż, mimo, że regularnie spacerowała i co jakiś czas, za sprawą uciekających psów, odbywała przymusowe biegi przełajowe, nie miała jakiejś super kondycji. Lubiła aktywność fizyczną, ale ciężko u niej było z regularnością, bo zdecydowaną większość czasu spędzała w warsztacie albo w bunkrze pod domem - stąd właśnie zadyszka po zaledwie chwili biegania za Karmelem. Może jednak powinna poważniej pomyśleć o popracowaniu nad swoją formą?
- Podobno. Niektórzy moi znajomi bardzo lubią tego nadużywać - zaśmiała się, wywracając teatralnie oczami, bo oczywiście wcale nie miała nikomu za złe, skoro sama proponowała takie przysługi. I nie - nie myślała tu wcale o nikim konkretnym (ekhm ekhm, Luke Winfield i wiecznie psująca się Mindy). W ogóle! I to wcale nie tak, że jak kogoś lubiła i w dodatku ten ktoś miał siłę wiecznie wysłuchiwać jej teorii spiskowych, nawet tych najbardziej pokręconych i absurdalnych, to bardzo łatwo robiła się skłonna do spuszczenia z ceny. Albo to głupota, albo zbyt dobre serce - niezależnie od opcji, niektórzy pewnie trochę brali ją za hipokrytkę, bo później całymi dniami narzekała, że nie ma pieniędzy a wszystko takie drogie.
- Pewnie! - Skoro zwierzak sam lgnął do kobiety, to nie widziała absolutnie żadnych przeciwwskazań. - Masz swojego psa? Nie wiem, czy to kwestia podejścia do zwierząt, czy czegoś innego, ale niektórym nie pozwala nawet się do siebie zbliżyć, nie mówiąc o dotykaniu i głaskaniu. - Naprawdę chciałaby wiedzieć, od czego to zależało. To, że od dłuższego czasu posiadała psy, wcale nie oznaczało, że się na nich jakoś wybitnie dobrze znała... właściwie oba znalazły się u niej z przypadku, bo przybłąkały się na farmę Goldsworthych, kiedy jeszcze mieszkała z rodzicami i Helence zrobiło się ich żal do tego stopnia, że, nie zważając na swoje braki w wiedzy, przygarnęła oba.

Camelia Gilmore
Fryzjerka — DS HAIR & MAKEUP
44 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Camelia była empatyczną kobietą, to znaczy stała bardzo po stronie kobiet, jako matka dwóch córek. Uważała, że nawet jeśli ona nie zdecydowała się wtedy i raczej nigdy nie zdecydowałaby się na aborcję, to nie znaczy, że każdy powinien zrobić dokładnie tak samo. Nie, mogła oceniać te kobiety, że robią coś złego, bo takie jej było prawo, ale nie zamierzała w żaden sposób zabraniać im zrobić tego samego. Jeśli ktoś nie czuje tego, nie chce, czy po prostu nie ma możliwości, to na pewno lepiej by było, jakby tej aborcji dokonał. Choć to nie był temat, na który łatwo się rozmawia, zwłaszcza z obcymi osobami. Nigdy nie wiadomo na jakiego świra się trafi, jaka będzie ich reakcja.
Camelia wiedziała, że zegar nieubłagalnie tyka, poza tym również prowadziła niezbyt zdrowy tryb życia, non stop stojąc i pochylając się nad klientkami, więc wiedziała że musi o siebie jakoś zadbać, aby funkcjonować. Bieganie może nie było najzdrowsze dla kręgosłupa, ale dawało Lii nieco odetchnąć, wyczyścić myśli i złapać dystans do wszystkiego, co ją akurat spotyka w trakcie dnia.
-Wiem o czym mówisz. Jestem fryzjerką i też jestem popularna wśród moich znajomych. Jakby co, zapraszam do D&S Hair-ona nie miała swojej wizytówki, ani przy sobie, ale generalnie wcale. Jednak był to jeden z niewielu salonów urody w Lorne Bay, gdzie się znajdowały, więc można było śmiało założyć, że jakby Helena chciała, to bez powodu by odnalazła Camelię.
Brunetka więc kucnęła przed psiakiem, aby go pogłaskać i podrapać po czubku głowy, skoro już się taki dobry piesek do niej wdzięczył. Właściwie to lubiła psy i nie miała najmniejszego problemu z tym, aby go przypilnować dla nieznajomej, czy teraz dawać głaski, bo smaczków to niestety na podorędziu nie miała. -Nie, nie mam, ani nigdy nie miałam-powiedziała zadzierając głowę w górę. -Nigdy nie czułam jakiejś wielkiej potrzeby, ani nie miałam czasu na to. Z dwójką dzieci i pracą na cały etat to by nie wypaliło-wyjaśniła. Na całe szczęście jej córki nigdy nie miały jakiś ostrych zapędów do tego, aby błagać o jakiekolwiek zwierzątko, niezależnie czy to był chomik, rybki czy właśnie pies. No, chyba że liczy się, że chciały mieć własnego misia koala w czasach, kiedy chodziły do przedszkola. Wiadomo, to nigdy nie byłoby możliwe, więc nie trzeba było za bardzo nad tym rozmyślać.
-Psy podobno mają nosa do ludzi, co powinnam traktować jako komplement-zażartowała. To, że mają nosa, to było więcej niż pewne, bo były liczne badania naukowe na ten temat, psy potrafiły nawet wywąchać choroby, zbliżające się napady padaczki i inne zupełnie niewiarygodne rzeczy. Czy każdy pies potrafi rozpoznać dobrego człowieka na odległość? To było już bardziej wątpliwe.

Helen Goldsworthy
ODPOWIEDZ