Ordynator Chirurgii Ogólnej — Cairns Hospital
34 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Living his best life with the love of his lfe - Hope



Obrazek



Miewał lepsze dni. I takie gorsze zapewne tez. Chociaż nie wstał dziś lewą nogą, los nie był dla niego zbyt łaskawy. Zaczęło się od lodowatego prysznica, kiedy w całym budynku wyłączyli ciepłą wodę. Potem koleś w piekarni zakosił mu sprzed nosa ostatniego bajgla z pastą z tuńczyka. Małe dramaty pierwszego świata, o których Delany oczywiście zapomniał jak tylko przekroczył próg szpitala. Po części ze względu na swoich pacjentów, którzy borykali się z o wiele gorszymi demonami. Druga przyczyna była raczej niska, bardzo zgrabna i jasnowłosa. Chodziło rzecz jasna o panią Anestezjolog, która skradła mu serce więcej niż jeden raz. Zaryzykowałby nawet stwierdzeniem, że od pewnego czasu robiła to praktycznie codziennie.
Współpracownicy pewnie mieli ich powoli dosyć. Tym lepiej, bo prościej było o wspólne zabiegi oraz dyżury. Byli jak te bezwstydne, amerykańskie papużki-nierozłączki, choć ci co złośliwsi nadal od czasu do czasu powtarzali nazwisko Huntingtona. Lokalni patrioci. Pewnie bolało ich, że Pelletier odrzuciła ich rodaka. No trudno, Nemo i kobieta na razie nigdzie się nie wybierali. Delany właściwie wątpił, żeby pobliskie plaże kiedykolwiek miały im się znudzić. Szczególnie, że wreszcie mogli wspólnie podziwiać malownicze zachody nad wodą.
- Dostawczak na weekend zarezerwowany i opłacony. Tak żebyś wiedziała, że już za późno aby się wycofać - w ten sposób powitał blondynkę czekającą przy ich ulubionym stoliku.
Obrazek
przyjazna koala
Stasz
Anestezjolog — Szpital
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Rozstała się z Anthonym i zaczyna kolejny już, nowy rozdział w swoim życiu. I boi się, czy nie pozstanie sama pomimo tego, że Nemo zapewniał, że chce być jego współautorem.
Hope miała za to wcale nie najgorszy poranek, a fakt, że ktoś Delanemu sprzątnął sprzed nosa kanapkę z rybą, mógłby ten fakt jedynie jeszcze poprawić. Nie, żeby twierdziła, że ryba nie jest niezdrowa, wiadomo kwasy omega, lepszy wzrok itd. Ale no sama nie była wielką fanką, co wcale nie pomagało, jeśli przychodziło do wyboru czegoś z lokalnej dostępności restauracji. Była może odrobinę zmęczona — pakowanie wszystkiego do pudeł, nieważne jak męczący był dyżur tego dnia. No i do tego wszystkiego, tak jak to bywa w nowym związku, jest mnóstwo ciekawych aktywności fizycznych, których można dokonywać we dwoje.
Rzeczywiście trudno im było oderwać się od siebie. Hope może i podświadomie czuła się winna tego, że nie była dłużej w stanie "żałoby", ale jej rozstanie z Tonym było w pewnym stopniu do przewidzenia, jeśli wziąć pod uwagę całe zamieszanie z jego byłą, która miała być zaangażowana do organizacji ich ślubu. Jednak teraz, to wszystko było przeszłością. Teraz właśnie podniosła głowę, gdy usłyszała nad uchem tak dobrze znany głos. Uśmiechnęła się przebiegle, żeby po chwili skrzyżować ręce na piersiach.
- Chcesz mi powiedzieć, że właśnie rozgryzłeś mój plan tego, żeby porwać ciężarówkę z naszym dobytkiem i zniknąć z Lorne? - Spytała, żartobliwym oczywiście tonem, ale jednocześnie łapiąc za plecami Nemo, spojrzenie jednego z pacjentów, które, być może błędnie interpretowała, jako mało przyjacielskie.
A może po prostu była nieco przewrażliwiona. W każdym jednak razie postanowiła odpowiedzieć jedynie uśmiechem, byle nie martwić Delany'ego. Poprawiła się więc na krześle i opuściwszy ręce, sięgnęła po kubek z kawą, który od dłuższej chwili stal już przed nią. - Ale mów, co cię dziś zatrzymało? - Spojrzała na niewielki zegarek, który przywiozła jeszcze ze Stanów. - Chyba nie było problemów z telefonem? - Komunikacja ze Stanami, ze względu na różnice czasowe była trudna sama w sobie, a teraz jeszcze z przenoszeniem telefonu, to ogólnie była katastrofa. A jednak kilka rzeczy trzeba było załatwić, jak chociażby poinformować o tym, że ślub z Tonym się jednak nie odbędzie. Większość gości miała jednak wykupione już bilety lotnicze. Kwoty były niemałe i Hope oraz Nemo mieli przed sobą dość kilka ciekawych rozmów do przeprowadzenia z mniej lub bardziej wyrozumiałymi krewnymi i znajomymi. Hope nie wspomniała jeszcze sugestii swojej własnej rodzicielki, że może, zamiast wszystko odwoływać, może po prostu zmienić imię pana młodego.
Upiła łyk i spojrzała na Nemo. - Powiedziałeś swoim rodzicom? - Zapytała, czując dziwne napięcie gdzieś w okolicy płuc, jakby nagle zaczęło brakować jej możliwości wzięcia pełnego oddechu. Oboje bowiem wiedzieli, jaki stosunek do Pelletier mieli jego rodzice. Nieważne, z jakiej rodziny pochodziła. Dla ich adoptowanego syna nie była wystarczająco dobra i już.




Nemo Delany
dzielny krokodyl
matką głupich/ Liv
brak multikont
Ordynator Chirurgii Ogólnej — Cairns Hospital
34 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Living his best life with the love of his lfe - Hope
Takie szczęście w nieszczęściu, bo naprawdę przepadał za bajglami z tuńczykiem. I owocami morza ogólnie. W Australii nie było o nie trudno, choć Nemo nie był na tyle naiwny by wierzyć, że piekarnia z kanapkami korzysta z czegokolwiek poza konserwami. Do tych, oczywiście, też nic nie miał. A Hope? Cóż, sporo traciła. Krewetki, chomary. Wszystko skąpane w złocistym maśle. Choć to prawda, że dużo się też naoglądali poparzeń po meduzach, stóp rozciętych o ostre muszle i tym podobnych. Na szczęście na ofiarę rekina jeszcze nie trafili. Tubylcy twierdzili, że do takich wypadków nie dochodzi wcale często, a ludzie zwyczajnie naoglądali się za dużo filmu 'Szczęki'. Coś w tym było.
Żałoba po Anthonym? Delany miał na ten temat swoje przemyślenia. Hope nie czuła żalu, bo zwyczajnie zamieniła Australijczyka na 'lepszy' model. Lepszy, się rozumie, dla niej. Pani Weselna Planerka z pewnością zdanie miała całkiem odmienne. Tak czy siak Nemo życzył im szczęścia. Oby zdołała uleczyć złamane serce jego rywala.
- Trwatwa będzie czekać o północy, w dżungli w Otway - dorzucił konspiracyjnie do słów blondynki, pochylając się nad nią by musnąć ustami gładki policzek. Dopiero potem zajął miejsce na krześle obok niej, gdzie już czekała dla niego kawa. Kubek podniósł do ust bez zastanowienia. Hope doskonale znała w końcu jego preferencje. Tym razem też się nie pomyliła. Delany praktycznie codziennie odkrywał kolejne małe powody by zakochiwać się w niej jeszcze bardziej. Wreszcie czuł też, że wszystko jest na swoim miejscu. Byli jak dwa pasujące do siebie puzzle. Może to powinien być jego kolejny tatuaż? Rozmyślał by jakoś uczcić swój pierwszy rok w Lorne czarną kreską.
- Raczej z wodą. Odcięli ciepłą w połowie mojego prysznica - pożalił się Nemo - Chyba nie będę za bardzo tęsknił za tym miejscem. Bez Marge jest jakoś inaczej - odwrócił wzrok wspominając imię zmarłej sąsiadki. Była ulubienicą i jego i Tysona. Znowu jednak nie musiał Pelletier nic tłumaczyć. Trwała przy nim w dniu, w którym kobieta odeszła w szpitalu. Była wiekową staruszką. Jej organizm po prostu odmówił współpracy i Hope zapewniała blondyna, że nic nie byłby w stanie z tym wskórać. On tymczasem powtarzał sobie, że jego druga połówka nie ma powodu by go okłamywać. Ani stresować tym co myśleli na jej temat jego rodzice.
- Tak. Było nawet zabawnie, bo byli przekonani, że dzwonię żeby im powiedzieć, że wracam - Delany do całej sprawy podchodził bardziej humorystycznie. Z wiekiem nabierał coraz więcej dystansu do relacji z ojcem i matką. Chociaż, pytanie powinno brzmieć, czy kiedykolwiek byli ze sobą blisko? Poza tym Hope też dobrze to ujęła. Nie chodziło o to, że była nieodpowiednia dla Nemo. Po prostu nie była wystarczająco dobra dla syna Delany'ch.
- Pod koniec powiedziałem, że kolejny telefon do nich pewnie wykonam, żeby zaprosić ich na nasze wesele ..opcjonalnie chrzciny ich pierwszego wnuka - wymsknęło mu się, po raz kolejny z resztą. Pewnie Pelletier już żałowała, że po kilku kieliszkach wina w weekend ich rozmowa zeszła jakoś na dzieci. Blondyn był do niej bardziej niż przygotowany. Rozczulony alkoholem, na granicy łez, poprzysiąg nosić Hope na rękach jeśli uszczęśliwi go potomstwem. Może i to nie był jego najdumniejszy moment, ale przekaz pozostał jasny. W razie potrzeby Nemo był gotów poświęcić również pracę, gdyby ukochanej zależało na karierze. Nie chciał powielać błędów adopcyjnych rodziców, którzy swoją pracę zawsze cenili wyżej od niego. Jednocześnie był pewien, że blondynce udałoby się utrzymać jakiś zdrowy balans.

Hope Pelletier
Obrazek
przyjazna koala
Stasz
Anestezjolog — Szpital
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Rozstała się z Anthonym i zaczyna kolejny już, nowy rozdział w swoim życiu. I boi się, czy nie pozstanie sama pomimo tego, że Nemo zapewniał, że chce być jego współautorem.
Owoce morza były jedną z niewielu rzeczy, które różniły tę parę. Oczywiście nie było to wszystko ani w zasadzie nie było nawet do końca ważne, ale jednak powodowało żartobliwe spięcia pomiędzy tą dwójką. Nie żadne kłótnie, a raczej flirciarskie ucieranie sobie nawzajem nosa.
Jedyną rzeczą, którą jako tako mogła przełknąć były krewetki, o ile nie miały już pancerza i oczu, bo oddłubywanie ich sprawiało, że blondynka krzywiła się na samą myśl.
Kwestie menu więc mieli w miarę pod kontrolą, ale też nic nie mogło ich przygotować na to, jak różnie mogli być odbierani w miejscowym środowisku. Hope doskonale zdawała sobie sprawę, że
przecież cała ta sytuacja teraz, niewiele różniła się od tego, co w zasadzie zrobili Corinne - Nemo wtedy też nie odczuwał prawdziwej żałoby. A przynajmniej nie okazywał jej, gdy pojawił się pewnego dnia w szpitalu w Lorne.
Hope ceniła Tony'ego za wiele rzeczy, podobnie jak Delany swoją poprzednią dziewczynę. Wszystko jednak wyszło tak, że ani Hope, ani Nemo nie mogli walczyć z tym, co czuli do siebie nawzajem.
Model rzeczywiście był lepszy, ale Pelletier często zastanawiała się, jak będzie wyglądało spotkanie z Tonym, gdy okaże się, że Hope wiąże swoją przyszłość z tym, którym Anthony miał się nie przejmować.
Złe przeczucia jej nie opuszczały, chociaż z dnia na dzień obawy nieco blakły — im więcej czasu spędzała z Nemo, tym bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że jednak to była słuszna decyzja i do końca życia by żałowała, gdyby
kolejne poranki spędzała bez Delany'ego u boku
I właśnie takie gesty, jak pocałunek w policzek, czy ich przedziwne poczucie humoru, były tymi argumentami, które przyjemnie łaskotały jej serce, podobnie, jak zarost chirurga na jej skórze.
Hope przyglądała mu się przez chwilę w błogim rozmarzeniu, a potem jakby nigdy nic uniosła kubek do ust. Naczyniem zakryła cwany uśmieszek, bo właśnie pomyślała, coś, czego z pewnością nie powinna wygłaszać na głos.
Dlatego też właśnie powiedziała szeptem
- Wiesz, że w szpitalu też jest prysznic? W razie, gdybyś chciał dokończyć coś, czego nie udało się skończyć w domu. - Jej głos utonął w porannym zgiełku szpitala, postukiwaniu kubków o stoły i innych dźwiękach. Wiedziała jednak doskonale, że dotarł tam, gdzie powinien, czyli do uszu Delany'ego.
Mogła co prawda wstrzymać się z tym komentarzem, ale oczywiście uwaga o zmarłej sąsiadce, dotarła z jej uszu, do umysłu, odrobinę za późno. Czy jednak cieszyła się, że będą mieli coś tylko swojego?
Bez obarczania bolesnymi wspomnieniami? Tak. Po raz pierwszy mieli zamieszkać razem i zmienić wspólną przyszłość, a Hope miała nadzieję, że i bez zbyt wielu złych wspomnień.
Miała też jakąś nadzieję, że w końcu szanowni państwo Delany, przekonają się, że Hope nie jest najgorszym, co się mogło przydarzyć ich synowi.
- Kiedyś wrócimy... Albo przynajmniej ich odwiedzimy. - Stwierdziła, bo przecież jej też brakowało kontaktu z rodzinnymi stronami. Nawet jeśli oznaczało to wpadnięcie na Sawyera, czy innych mniej przyjemnych osób.
Na jego kolejną uwagę, podniosła brwi, w nieco pytającym spojrzeniu. Owszem, wiedziała, że Nemo to ten jedyny, ale czy nie przesadą byłoby zapraszanie na kolejny ślub, kiedy dopiero co odwołało się poprzedni?
Widocznie według Nemo i jej mamy, wcale nie. Ale wbrew sobie samej wcale się nie przestraszyła tej deklaracji. Poczuła jakiś rodzaj spokoju, spływającego na nią.
- Może chcesz przy okazji zatrudnić planerkę? - Stwierdziła kąsliwie, nawiązując do swojego poprzedniego ślubu.
Czy była przygotowana na dzieci? Trudno ocenić. Przy tylu zmianach, trudno jej było czasem nadążyć za każdym dniem, ale była również w takim wieku, że może nie było czasu na wątpliwości.
- Tylko mi nie mów, że po wprowadzeniu się na nowy adres będzie na mnie czekał ten komplet śpioszków, który mi pokazywałeś... - Opuściła kubek, przyglądając mu się nieco podejrzliwie.

Nemo Delany
dzielny krokodyl
matką głupich/ Liv
brak multikont
Ordynator Chirurgii Ogólnej — Cairns Hospital
34 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Living his best life with the love of his lfe - Hope
Różnica była taka, że Hope nigdy nie przespała się z Nemo będąc w związku z inną osobą. To on dał się ponieść pod nieobecność Corinne. Pelletier była wtedy wolna, choć oczywiście miała świadomość, że blondyn nie mógł powiedzieć tego samego o sobie. W ostatecznym rozliczeniu obydwoje popełnili trochę błędów, niestety raniąc przy okazji kilka osób trzecich. Z drugiej strony oni też odebrali parę życiowych lekcji. Człowiekowi aż mogłoby się wydawać, że na tym to wszystko polega. Cóż, w takim razie Delany nie mógł się doczekać by popełniać więcej błędów wspólnie z Hope.
Jego spokój i pewność w tym co czuł do blondynki z pewnością musiały nieco koić jej nerwy. Poza tym Nemo robił wszystko by udowodnić kobiecie, że nigdzie się nie wybiera. To dla niej przeniósł się na inny kontynent, a nawet rozbił kolejny związek. Naprawdę rozważał przerwanie ceremonii ślubnej przyjaciółki, gdyby do takowej doszło. Corinne nie była mu pisana, tak jak Anthony nie był pisany Pelletier. Tą życiową lekcję na szczęście mieli już za sobą, więc rozsądniej było skupić się na teraźniejszości.
Słodkiej rzeczywistości, w której był obiektem, wreszcie tych właściwych, uczuć swojej wybranki, z którą, co więcej, w nadchodzący weekend mieli się wprowadzić do pierwszego wspólnego domu. Czy mogło być coś bardziej ekscytującego? .. Tak, jak się szybko okazało. Blondynka miała głowę pełną takich pomysłów, a jednak zawsze udawało jej się Chirurga zaskoczyć. Spojrzenie, które posłał Pelletier jak tylko się wyprostowała, definitywnie świadczyło o tym, że zrozumiał jej sugestię.
- Mamy dziś dużo trudnych zabiegów, dobrze by było podejść do nich z chłodną głową - niejako zgodził się z Hope, bo oboje znali najlepszy sposób na uspokojenie pędzących myśli. I tym razem to on, upewniając się, że kobieta skupia na nim uwagę, dyskretnie poprawił coś przy spodniach chirurgicznego kitla. Na stopach oczywiście gościły krzykliwe, limonkowe Crocsy. Działałały na płeć piękną jak ten wabik.
Dodatkowo wydawało się, że i pani Anestezjolog będzie potrzebować odskoczni po raporcie z uroczej rozmowy jaką Nemo odbył ze swoimi rodzicami. Nawet on nie był w stanie sprostać ich wymaganiom. Pelletier powinna zrozumieć, że to nie było nic specjalnie osobistego. Ojciec oraz matka po prostu usiłowali go kontrolować.
- Lepiej zaprosić tu Twoją rodzinę. Klinika na pewno jakoś przetrwa kilka dni ich nieobecności - jak zawsze wolał skupiać się na pozytywach. I marnować energię na ludzi, którym rzeczywiście na nich zależało - No i chyba należy im się trochę wyjaśnień - odruchowo przeczesał włosy dłonią, bo wiedział, że tej rozmowy nie będą w stanie uniknąć. Zmianę tematu przyjął z widoczną ulgą.
- Wedding planera, geja. Albo zaplanujemy coś bardzo prostego - odpowiedzi miał przygotowane. Po prostu nie chciał dłużej czekać, ale jednocześnie musiał uszanować, że blondynka potrzebuje więcej czasu. To wszystko musiało jej się wydawać jednym wiekim szaleństwem, a mimo to wciąż mu ufała. Wspólne mieszkanie zawsze mogli potraktować jako ostateczny test.
- I nie, ale zamówiłem to legowisko XXL dla Tysona - dla odmiany to Nemo chwycił za filiżankę, opróżniając ją prawie do połowy. Komuś spieszyło się pod obiecany prysznic. Rozmowy o dzieciach mogły w tym wypadku poczekać.

Hope Pelletier
Obrazek
przyjazna koala
Stasz
Anestezjolog — Szpital
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Rozstała się z Anthonym i zaczyna kolejny już, nowy rozdział w swoim życiu. I boi się, czy nie pozstanie sama pomimo tego, że Nemo zapewniał, że chce być jego współautorem.
Czy błędy nadal nimi były, jeśli ostatecznie sprawiały, że nasze życie zmierzało w wyznaczonym przez los kierunku? Wszystko bowiem zależało od tego, czy jesteśmy zwolennikami teorii przeznaczenia, czy przypadku.
Cokolwiek jednak to było, co spadło wtedy na nich, doprowadziło do tego, że dzisiaj zaglądali sobie słodko w oczy, tak, że pewnie ryzyko cukrzycy w ich otoczeniu rosło we wprost nieproporcjonalny sposób. Dobrze, że byli w szpitalu i natychmiastowa pomoc była dostępna non stop.
A oni? Cóż, rzeczywiście Hope mogła powiedzieć, że jego głębi głos i sposób, w jaki zaglądał jej w duszę, wprawiał ją w ten rodzaj spokoju, którego nie odczuwała wcześniej. Co prawda żartowali sobie czasem z tego, jak teatralnie Nemo wtargnąłby na środek i stwierdził, że kto jak kto, ale on nie zamilknie na wieki. Hope nie powiedziała tego na głos, ale coś czuła, że rzeczywiście tak mogłoby się stać. Na szczęście jednak nie było już niczego do przerywania. Należeli do siebie, jak tylko mógł jeden człowiek należeć do drugiego. Jak oddanym można było być na zawsze i jak bez wątpienia, wszystko powinno się już teraz ułożyć.
Zwłaszcza że doprawdy trudno doszukiwać się ludzi, którzy tak doskonale by się rozumieli. Nawet sugestie, które w teorii nie przystawały, by wypowiadać je głośno w szpitalu. A oni jednak tak manewrowali słowami, że jednak temperatura wokół nich i w nich samych rosła, a ciśnienie skakało — i znów, pomoc lekarska mogła okazać się nieodzowna. Teraz jednak pokiwała głową poważnie, zupełnie jakby nie było innej możliwości, jak taka, że głowę należy rzeczywiście schłodzić, bo w innym przypadku dłonie mogą drżeć. A przecież może dojść do tragedii. Niby z tego wszystkiego żyją, ale jednak lepiej zapobiegać, niż leczyć.
A crocsy... Cóż. Lubiła je. Świadczyły o tym, że Nemo, pomimo tego, że był profesjonalistą w swoim fachu, nadal nie zatracił tej pogody ducha, którą zarażał wokół. A jeśli działały jak magnes na inne panie po drodze, to cóż... Musiały się liczyć z obecnością cerbera imieniem Hope. Czy była tak kontrolująca, jak jego matka? Nie. Ale z pewnością nie pozwoliłaby zakręcić się jakiejś lafiryndzie wokół niego. A musiała po prostu uważać, bo wpatrzony w nią chirurg zdawał się nie dostrzegać czasem posyłanych w jego stronę uśmiechów — zarówno tych od pielęgniarek, jak i czasem pacjentek. Cała ta jednak pewność siebie, czasem gdzieś się kryła, a już zwłaszcza wtedy, gdy mowa była o państwie Delany.
- Pewnie masz rację, ale czy twoi nie odbiorą tego jako jakąś obrazę i tym bardziej będą czuć rezerwę do naszego związku? - Dopytała, w zasadzie wiedząc, że nie mogą tego odwlekać w nieskończoność. - Ale tak... Wyjaśnienia się należą. Ciotka Marge wciąż płacze, że zmarnuje swoje bikini, bo wycieczka do Australii jej przepadnie. - Cioteczka miała złote serce, ale przez ten kruszec jej waga też dobijała 2 z przodu, przy wyniku i tak trzycyfrowym. W każdym razie
- Proste, małe i skromne. - Przytaknęła. Przerażała ją wizja tego, że miałaby być w centrum uwagi na przykład 200 osób. A na to właśnie wcześniej wszystko wskazywało. Ale teraz, skoro miało być bez nadęcia, może rzeczywiście nie było na co czekać?
- Powinniśmy sprawić mu towarzystwo. Może coś adoptować. Chociaż pewnie, jak będzie mniejsze od Tysona, to biedak zostanie wyeksmitowany, a kruszyna zajmie całość. - Widziała takie memy w internecie. I chciała dopić kolejne łyki, gdy nagle kątem oka dostrzegła ruch za szybą kafeterii i jej mina nieco zrzedła.
- Czy jednym z zabiegów, jakie masz dziś w planach, jest może Kathy? - Hope zmrużyła nieco powieki, okazując niezadowolenie. Kobieta bowiem ciągle wynajdywała w sobie problemy (a Hope była niemalże pewna, że sama część z nich powodowała), które wymagały ingerencji chirurgicznej. I to tylko takiej, która mogła się odbyć pod okiem Delany'ego.



Nemo Delany
dzielny krokodyl
matką głupich/ Liv
brak multikont
Ordynator Chirurgii Ogólnej — Cairns Hospital
34 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Living his best life with the love of his lfe - Hope
Delany miał jak najszlachetniejsze pobudki i przez cały czas wmawiał sobie, że ewentualny ślub Hope przyjmie z klasą, w pełni uszanowując jej decyzję, ale ona sama znała go na tyle dobrze by wiedzieć, że nie byłby w stanie odpuścić. Jeśli trudne dzieciństwo czegoś Amerykanina nauczyło, to walki o swoje. Nemo zawsze zdany był głównie na siebie, ale w Pelletier widział szansę by to wreszcie zmienić. Zbudować coś wspólnego oraz równie trwałego co ich wieloletnie relacja. Zapuścić gdzieś korzenie na dłużej i wypełnić życie spokojem. Niczego w końcu tak nie pragnął jak budzić się każdego ranka u boku blondynki.
A tą jego 'pogodę ducha', niektórzy interpretowali jako dziecinność. Ciężko im się dziwić, skoro Delany spędzał sporo czasu wśród tych najmłodszych pacjentów, zabawiając ich na najróżniejsze sposoby. Z resztą, mieli z Hope nawet kilka wspólnych sztuczek. Kto by pomyślał, że pani Anestezjolog ma talent do tworzenia balonowych zwierzątek z nadmuchanych jednorazowych rękawiczek. Dla porównania, jedyne co potrafił zrobić Nemo, to 'pięciornicę'. Po części usiłował chyba w ten sposób wynagrodzić sobie brak własnego dzieciństwa. Przebywając wśród dzieci, nie tworząc zabawki z lateksu. Mała kolekcja modeli z klocków Lego też mogła na to wskazywać, ale ta długo nie ujrzy światła dziennego. Nie po tym, jak Tyson prawie udławił się jednym z elementów uznając go za chrupka.
Jeśli chodzi o spojrzenia innych kobiet, to oczywiście Delany miał ich świadomość. Nie zapominajmy, że spędził wiele lat z łatką 'bawidamka'. Miał sporo doświadczenia. W Lorne zwyczajnie je ignorował, płasko okazując brak zainteresowania czymkolwiek więcej niż koleżeńskimi relacjami. Z resztą praktykował to od samego początku, jak tylko zjawił się w Australii. Cel blondyna był wtedy jasny, odzyskać serce Hope, a skoro już mu się to udało, nigdy nie zaryzykuje ponownej jego utraty. Skończył z szukaniem przygód. Wolał na pamięć uczyć się jej ciała.
- I dobrze. Nic im do naszego związku - Chirurg ponownie wzruszył ramionami, upierając się przy tym by nie poddawać się kontroli państwa Delanych. Ta gra nigdy nie była warta świeczki. Albo matka z ojcem z czasem odpuszczą i zaakceptują stan rzeczy, albo dalej nie będą mieli w życiu Nemo nic do powiedzenia. Już nawet ciocia Marge była lepsza.
- Pamiętasz jak chciała żebym obejrzał jej zamierzchłe blizny po cesarce? Całe dwudziestoletnie życie przeleciało mi wtedy przed oczami, ale przynajmniej wiedziałem na pewno, że nigdy nie zostanę ginekologiem - stłumił wzdrygnięcie. Odprowadzał wtedy Hope do domu po wypadzie do kina z grupką znajomych. Dziewczyna zapomniała wspomnieć, że pani Pelletier gościła tego wieczora krewne oraz koleżanki. Podpite winem ciotki rzuciły się na niego jak wygłodniałe hieny.
- Jakie tylko będziesz chciała H. - gdy tak przytaknęła, kilka pasemek opadło na czoło blondynki i Nemo nie omieszkał odgarnąć ich na bok, po raz kolejny pochylając się by skraść z jej policzka pocałunek. Czubek nosa na chwilę wtulił też w jej skroń, rozkoszując się zapachem. Oby tylko kobieta nie rozmyśliła się z tym wspólnym prysznicem. Szczególnie, że jej uwagę rozpraszać zaczęły inne tematy. Nowy pupil, a zaraz potem ich koleżanka po fachu.
Reakcje Nemo była błyskawiczna. Brązowymi tęczówkami zmierzył prawie puste filiżanki po kawie, wolną ręką jednocześnie ujmując nadgarstek Hope - Może zdążymy jeszcze uciec - nadzieja podobno umiera ostatnia, dlatego zerwał tyłek z krzesła, ciągnąć za sobą blondynkę jakby gdzieś pilnie się spieszyli.


Hope Pelletier
Obrazek
przyjazna koala
Stasz
Anestezjolog — Szpital
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Rozstała się z Anthonym i zaczyna kolejny już, nowy rozdział w swoim życiu. I boi się, czy nie pozstanie sama pomimo tego, że Nemo zapewniał, że chce być jego współautorem.
Och, gdyby tylko Hope mogła usłyszeć jego myśli. Fakt, że była jego był cudowną świadomością odnalezienia swego miejsca na świecie. Nie była już porzuconą przed laty kobietą. Deacan, Sawyer, a przecież ostatecznie i odwołany z Tonym ślub mogły słusznie zaburzyć poczucie jej wartości, ale na szczęście nic podobnego nie miało miejsca, może właśnie dlatego, że obecność Delany’ego skutecznie wypełniała pustki, którekolwiek mogłyby się pojawić w jej życiu. Wcześniej jako przyjaciel, obecnie i chyba wreszcie, jako partner. Oboje więc chyba znaleźli się wreszcie w odpowiednim miejscu i odpowiednim dla obojga czasie.
A każdy, kto miał z tym jakiś problem, czy również z tym, że Nemo był po prostu cudowny, musiał liczyć się z tym, że Hope nie będzie dla niego tak wyrozumiała. Ot na przykład w pracy. Nie, żeby zamierzała komuś robić krzywdę, czy szkodzić, ale mogła pominąć jedną osobę w wywiadzie anestezjologicznym, która była w kolejce. Drobne uprzykrzenie życia, które w zasadzie nic nie zmieniało, a Hope dawało poczucie, chociaż malutkiej zemsty.
Więc może to i lepiej, że Nemo nie był zainteresowany spojrzeniami na boku, bo może jeszcze ktoś czwartą dobę by spędził na izbie. Jeśli oczywiście zaszłaby na to potrzeba. A tak Hope miała jako taki spokój ducha, licząc, że Nemo zwyczajnie ich nie widzi. Nie, żeby mu nie wierzyła — w jego oczach widziała taki rozmach miłości, jak szeroki był jej własny uśmiech, gdy na niego spoglądała. Wiedziała, że uśmiecha się do telefonu, za każdym razem, gdy jego imię pojawiało się na wyświetlaczu, nawet jeśli było to zwykłe przesłanie mema. Wszystko, co związane z nim budziło w niej radość. No, może właśnie oprócz faktu, że nie umiała przekonać do siebie jego rodziców. Ale nie mogło być idealnie. Na ten moment, musieli pogodzić się z tym, co mieli. A że mieli siebie nawzajem, to chyba wcale nie byli tacy ubodzy. No i nikt nie krytykował ich w trakcie wyboru mebli, czy czegoś podobnego. Hope nie miała bowiem pojęcia, jak daleko, mogliby się posunąć jego rodzice, by odzyskać, chociaż część kontroli nad jego życiem. Zgodnie jednak z prośbą, nie zamierzała się teraz tym przejmować.
Zwłaszcza że swoimi wspominkami Nemo skutecznie ją rozproszył, niemal doprowadzając do wodospadu napoju z nosa. Sytuację udało się opanować, ale śmiechu już nie.
- I tak powinieneś się cieszyć, że nie poprosiła cię o wymacanie hemoroidów, bo jej zdaniem nieco za bardzo dryndolą się z włoskami - Sparodiowała głos starszej krewniaczki, wiedząc jednak doskonale, że musi zniżyć głos. Niby byli w szpitalu i nic co ludzkie nie powinno być im obce, ale jednak nie każdy musiał słuchać o takich przypadłościach.
Dla Hope jednak mniej obrzydliwym były hemoroidy, niż to, że właśnie widziała chyba jedną kobietę, która aż w takim stopniu działała jej na nerwy. Kathy była gotowa wpaść na Nemo, zawsze i wszędzie. I chociaż musiała zdawać sobie sprawę, że on i Hope są parą (wpadła przecież na nich zarówno w parku, jak i centrum handlowym, czy nawet w szpitalu), zdawała nic sobie nie robić z tego, że on mógł nie być zainteresowany. Z nadzieją więc poderwała się za lekarzem, ale niestety, zanim zdążyli się gdziekolwiek ukryć, dobiegł ich irytująco wysoki głos.
- Doktorze Delany! Tak się cieszę, że doktora złapałam. - Kobieta nie uraczyła Hope nawet spojrzeniem, wpatrując się za to w Nemo, jak w święty obrazek. - Miałam nadzieję, spotkać się z doktorem wcześniej. Tutaj… - Przyłożyła dłoń do pachwiny i w smutku zmrużyła oczy. - Boli coraz bardziej… - Gotowa była zdjąć bluzkę nawet tu i teraz, jeśli tylko Nemo dałby jej jakiś znak.

Nemo Delany
dzielny krokodyl
matką głupich/ Liv
brak multikont
Ordynator Chirurgii Ogólnej — Cairns Hospital
34 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Living his best life with the love of his lfe - Hope
Może faktycznie blondyn nigdy jej tego nie powiedział wprost, a pewnie powinien, ale czyny czasem przemawiały głośniej niż słowa. Próbował ją nawet złapać na dziecko, był tak zdesperowany. Teraz, gdy już wreszcie przejrzał na oczy, widział wyraźnie jak cenny trafił mu się skarb. A skoro dostrzegł to on, zapewne widzieli to też inni. Deacan, Sawyer, Anthony. Koledzy z branży, pacjenci. Nawet smarkaty kasjer ze stacji paliw obok ich osiedla podpytywał czy Nemo jest bratem Hope, gdy po raz pierwszy zjawił się tam by zatankować auto blondynki zamiast właścicielki. Delany nie omieszkał wyprowadzić go z błędu, a co gorsza, do rachunku kazał doliczyć największą paczkę prezerwatyw jaką mieli w ofercie. Kiedy już nieco ochłonął, karton z pięćdziesięcioma gumkami we wszystkich kolorach tęczy ze wstydem wepchnął na samo dno schowka na rękawiczki, nie mając pojęcia co w niego wstąpiło. Będąc w wieku chłopaka sam potajemnie ślinił się do dojrzałych kobiet. Ostatecznie po prostu unikał stacji przez długie tygodnie.
A Pelletier kochał między innymi właśnie za to, że najpodlejszą zemstą, jaką mogła wymyślić, było pominięcie kogoś w kolejce do wywiadu. Do tego chciała zrobić to w jego obronie. Stawała w niej od kiedy tylko pamiętał. Gdy dokuczali mu w szkole, albo poza nią, kiedy bogate dzieciaki ze studiów odkryły, że jest adoptowanm synem państwa Delanych i tylko dlatego stać go na studia. Lista była długa i nawet pacjenci obojga nie byli bezpieczni. Szczególnie Ci, którzy zapominali, że lekarze to też ludzie, że zdarza im się popełniać błędy, a nawet prowadzić życie prywatne poza szpitalem. Skandal.
O 'konkurencję' Hope nie musiała się martwić. Jeśli tych kobiet nie odstraszą okropne konsekwencje, które przygotowała, rzecz jasna. Tylko przy niej Nemo wypełniał ten cudowny spokój i jego zdaniem był nawet lepszy niż stado rozstrzepotanych motyli w żołądku. Z resztą, blondynka ekscytowała go na wiele innych sposobów. To było ważniejsze niż zdania ojca oraz matki razem wzięte. Nie z nimi Pelletier planowała w końcu spędzić resztę życia, a przynajmniej taką nadzieję miał Amerykanin. Jasne, był to pewien bagaż, jaki wnosił do ich relacji, ale zawsze mogli się od państwa Delanych odciąć, jak proponował. Z drugiej strony taki koncept mogło być Hope ciężko przyswoić, szczególnie, że wychowała się w kochającym, wspierającym domu. Nemo naprawdę liczył, że z jej pomocą uda im się to razem odwzorować. Dla ich ewentualnych dzieci, albo Tysona.
I dobrze, że temat cioci Marge się uciął. W jakimś sensie Chirurg był za to swojej namolnej pacjentce niemal wdzięczny. Bardzo krótko i dość szczątkowo, bo w ostatecznym rozliczeniu stała na jego drodze do wspólnego prysznica z opaloną blondynką, teraz po jego prawej. Przyłapani nagorącym uczynku obrócili się bardzo niechętnie by stanąć twarzą w twarz z dziewczyną. Nie trzeba było długo czekać na jej dzisiejszy scenariusz.
- Jak się masz Kathy? Moją drugą połówkę, Hope, oczywiście już znasz - Nemo jak zawsze usiłował zachować profesjonalizm, a w tym wypadku, wyglądać też na mocno zajętego - Niestety pilnie wzywają nas z doktor Pelletier z powrotem na oddział. Tak jak Ci mówiłem, wróć jak wystawią Ci skierowanie na zabieg chirurgiczny. Znam świetnego chirurga ortopedę w Sydney, na pewno będzie w stanie pomóc.


Hope Pelletier
Obrazek
przyjazna koala
Stasz
Anestezjolog — Szpital
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Rozstała się z Anthonym i zaczyna kolejny już, nowy rozdział w swoim życiu. I boi się, czy nie pozstanie sama pomimo tego, że Nemo zapewniał, że chce być jego współautorem.
Cóż, Hope mogła jedynie podziękować dzieciakowi ze stacji za kilka najlepszych razów, gdy nie musiała męczyć się z tabletkami — dając tym samym organizmowi odpocząć, a przy okazji, nadal mogli szaleć. Bo trudno zaprzeczyć, że nie mieli siebie dość. Oderwać od siebie wzrok, czy dłonie. Wszystko było dla ludzi, a oni w zupełnej nagości, byli tym bardziej ludzcy.
A chociaż Nemo starał się paczkę gumek ukryć w schowku, to ostatecznie przecież to było jej auto, a ona sama miała tam w podręcznym miejscu same “przydasie”, jak dziesięć różnych pomadek, czy właśnie teraz baaaaardzo duży zapas prezerwatyw. Byli więc bezpieczni nawet podczas spontanicznych wypadów za miasto… lub gdzieś na skraju szosy… albo dzikim parkingu.
To przedziwne, że był dla niej najbliższą osobą, zanim jeszcze zdała sobie sprawę z tego, w jaki sposób go kocha. Bo przecież istnieją różne rodzaje miłości. Braterska, przyjacielska. Jednak najlepiej odnaleźli się w tej klasycznej, romantycznej… ściskając jego dłoń, podczas gdy on dociskał ją do materaca, musiała przyznać, że nigdy nie czuła niczego podobnego. I miała nadzieję, że właśnie będzie jej forever after.
Hope miała jedynie nadzieję, że wszystkie porażki, mniejsze i większe traumy, oraz doświadczenia, które oboje wnoszą do tego związku, jedynie ich umocnią, a nie sprawią, że na ich drodze pojawi się jeszcze więcej trudności. Mieli ich przecież wystarczająco dużo.
Ot, chociażby kobieta, która teraz stała przed nimi. Hope nie lubiła jej z wielu powodów. Już nawet nie chodziło o to, że miała ogromnego crusha na Nemo. Tak naprawdę Pelletier nie mogła jej aż tak bardzo za to winić. Ostatecznie, gdyby miała problemy ze wzrokiem, to szukałaby pomocy u okulisty, a nie u chirurga. Było jednak w niej coś niepokojącego, co nie dawało Hope spokoju, a czego nie umiała konkretnie nazwać, czy nawet określić. Teraz jednak nie mogła się wykręcić.
Widziała grymas, jaki przebiegł po twarzy kobiety, gdy ta przeleciała wzrokiem przelotnie po postaci Hope. Krótki, ale dla Hope dość wyraźny. Mimo wszystko obie uśmiechnęły się nieco wymuszenie, gdy Nemo się odezwał.
- Tak. Ale nie sądzę, by anestezjolog był potrzebny do kontroli. Chyba nie chce mnie pan doktor uśpić, prawda? - Zaśmiała się niezbyt szczerze. - A co do innych lekarzy… Nie ufam im zupełnie. Tylko w pańskie ręce jestem gotowa się oddać w każdej chwili. - Powiedziała, próbując chyba nie brzmieć zbyt dwuznacznie, ale jednak zostawiając sobie pewną furtkę niedomówienia. - To ja może zaczekam na koniec tych obowiązków? Nawet zapłacę za prywatną konsultację. - Nie ustępowała Kathy.
Hope miała ochotę wywrócić oczami. Czy ta kobieta nie potrafiła przyjąć, co się do niej mówi?
- Proszę Pani - Hope i ona nigdy nie przeszły na “Ty” i szczerze Hope wolała, żeby tak pozostało. - Zapewniam, że musiałaby pani długo czekać. Nasza sprawa jest bardzo poważna. - Hope nieomal zmęczyła się swoją wymuszoną uprzejmością.
- Moje zdrowie też jest poważną sprawą. Zaczekam. - Oznajmiła i swoją postawą dała do zrozumienia, że najpewniej będzie warować pod drzwiami, gdzie zniknie para doktorów.

Nemo Delany
dzielny krokodyl
matką głupich/ Liv
brak multikont
Ordynator Chirurgii Ogólnej — Cairns Hospital
34 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Living his best life with the love of his lfe - Hope
Nie da się ukryć, że wiązanie się z Nemo było trochę jak kupowanie 'kota w worku'. W końcu on sam nigdy nie poznał swojej biologicznej rodziny. Kto wie jakie tajemnice mogła skrywać. To była jedna wielka niewiadoma. Sam Delany do tematu wracał myślami od czasu do czasu. Rzadziej lub częściej, ale zawsze był ciekaw kto sprowadził go na ten świat. Na studiach umawiał się ze studentką psychologii, która twierdziła, że to całkowicie naturalne. Podsunęła mu nawet kilka stron zajmujących się odszukiwaniem krewnych poprzez analizę DNA. Podobno mieli tam całe bazy z nazwiskami, a do badania wystarczyła odrobina śliny. Mimo wszystko Amerykanin nigdy nie zdecydował się na ten krok. Strach przed odkryciem nieprzyjemnej prawdy lub ewentualnym odrzuceniem zawsze przewyższał pragnienie poznania rodziny.
Skoro jednak blondyn zaczynał rozważać założenie z Hope własnej, znów powinien zainteresować się tematem. Chociażby ze względu na dziedziczne choroby, które mogły kryć się uśpione w jego genach. Było ich zbyt wiele, by szukać na oślep, ale medyczna historia krewnych mogła pomóc zawęzić kręgi lub całkiem go uspokoić. Cóż, tak długo jak pozostawali w Australii, wacik ze śliną i tak wydawał się najbardziej realną opcją. Prawdziwe poszukiwania Delany musiałby w końcu rozpocząć od szpitala w Lorne, a tam się na razie nie wybierali.
Co do Kathy, była ciekawym przypadkiem. Nemo przeprowadzał artroskopię jej stawu kolanowego. Klasyczne boczne przyparcie rzepki. Przyciął jej troczki jak ta lala, a historyjki o nietrafionych specjalistach zaczęła mu sprzedawać już w trakcie wstępnych konsultacji. Oczywiście Delany jak to Delany, uwierzył jej i jeszcze współczuł, a ta odrobina sympatii wystarczyła, by pacjentka całkowicie się do niego przekonała. Gorzej, że od tego czasu regularnie pojawiała się w jego gabinecie. Nawet teraz, wiele tygodni po zabiegu. Na samym początku Hope też sobie z tego żartowała. Mówiła, że złoży wniosek o członkostwo w fanclubie Kathy. Aktualnie coś do śmiechu jej nie było, jednak i sam Nemo również zachwycony nie był.
- Rozmawialiśmy już o tym Kat. Nie licytuję swojego czasu, tylko poświęcam go pacjentom, którzy tego potrzebują. Jeśli twierdzisz, że coś Ci dolega, zapisz się na pierwszy wolny termin - starał się pozostać miły, choć stanowczy. Tak długo jak będzie w stanie. Komentarz o pieniądzach dosyć go uraził - Telefonicznie. Albo przez internet. Nie ma potrzeby fatygowania się do szpitala - dokończył dosadnie, bo ton jakim Kathy zwracała się do Hope również mu się nie podobał. Coś jej się pomyliło. To oni byli od stawiania warunków, nie brunetka.
- Szanujmy swój czas Kathy, a na nas kochanie naprawdę już pora - spojrzenie płynnie przeniósł na blondynkę, zaraz łagodząc wyraz piwnych tęczówek - Panie przodem - zdenerwowana zmarszczka pomiędzy brwiami również zniknęła, gdy przepuszczał ukochaną w drzwiach szpitalnej kafeterii. Nie da się ukryć, że odetchnął z ulgą gdy metalowe skrzydło odseparowało ich od namolnej pacjentki.


Hope Pelletier
Obrazek
przyjazna koala
Stasz
Anestezjolog — Szpital
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Rozstała się z Anthonym i zaczyna kolejny już, nowy rozdział w swoim życiu. I boi się, czy nie pozstanie sama pomimo tego, że Nemo zapewniał, że chce być jego współautorem.
Gdyby Hope miała myśleć o nim, jako o typowym samcu rozrodczym, który miałby jak dawca nasienia, miałby posłużyć temu, że Hope zostałaby matką, być może jego pochodzenie miałoby wtedy większe znaczenie. Choroby, czy inne dziedzictwa, jakie można było znaleźć w genach, nawet odkryte, nie mogłyby być zawsze zatrzymane. To raz. A dwa — Hope naprawdę nie miała nic przeciwko temu, żeby pobyli ze sobą sami, zanim zdecydują się na to, że ktoś trzeci wkroczy w ich życie i zostanie tam już na zawsze. Jeśli oczywiście Nemo zdecydowałby się pewnego dnia sprawdzić, kim z pochodzenia jest, ona wspierałaby go z całego serca.
Na razie jednak nie nazwał tych pragnień, a ona nie zamierzała się do niczego spieszyć. Wreszcie mieli siebie.
No i niestety w tym momencie również Kathy. Hope nie mogła uwierzyć, że ktoś może być tak bezczelny, żeby widząc dwójkę spieszących się dokądś lekarzy, zatrzymywać, tylko po to, żeby przyglądać się w niekłamanym zachwycie Delany’emu. A gdyby naprawdę szli ratować komuś życie? Inna sprawa, że najpewniej nie zatrzymaliby się wtedy na pogawędkę, ale też ona nie musiała tego wiedzieć, a już z pewnością nie musiała patrzeć na chirurga tymi maślanymi oczami. Może to zadziałała jedynie wyobraźnia Hope, ale kobieta nieco przypominała jej Corinne. Może stąd właśnie aż tyle uprzedzeń względem niej? Zupełnie, jakby Nemo na wspomnienie dawnej dziewczyny miał Pelletier porzucić.
- Mam termin. Na dzisiaj, ale trochę później. Pomyślałam, że poszukam, może uda się ciebie znaleźć nieco wcześniej, dostać nieco dłuższą wizytę. Mam wrażenie, że to naprawdę skomplikowany przypadek. - Pożaliła się, ale wyraźnie też zaraz spięła, gdy z ust lekarza padło słowo “Kochanie”.
Hope naprawdę próbowała zachować się profesjonalnie, ale uśmiech satysfakcji niezbyt skutecznie udało jej się zamaskować. Trwało to ułamek sekundy, gdy spojrzenia obu pań zetknęły się ze sobą, ale nic oprócz chłodu w jej stronę nie udało się Pelletier odczytać.
- Ale w takim razie poczekam pod gabinetem. - Stwierdziła, ale ociągając się z odejściem, jakby liczyła na to, że ją zatrzyma. Ale nic takiego nie nastąpiła i Hope poczuła ulgę, gdy wreszcie odeszli od kobiety.
- Przysięgam ci, że myślałam, że nie trafi się nic gorszego niż ta staruszka, co uparła się, żeby karmić cię cukierkami lukrecjowi przy każdej okazji. - Powiedziała i obejrzała się przez ramię. Dostrzegła twarz kobiety, spoglądającą na nich przez szybę w drzwiach. - Może powinieneś powiedzieć ochronie, żeby mieli na nią oko? Bo wiesz, jeszcze cię porwie, czy coś. - Niby żartowała, ale z drugiej jednak strony, było coś nieprzewidywalnego w jej zachowaniu. - Ty i ten twój zwierzęcy magnetyzm… - Stwierdziła, udając nieco lżejszy ton, chociaż wcale nie było jej do śmiechu.

Nemo Delany
dzielny krokodyl
matką głupich/ Liv
brak multikont
ODPOWIEDZ