Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Po dwóch miesiącach spędzonych w ośrodku potrzebowała rozluźnienia. Czegoś na wzór zabawy, której brakowało w tamtym miejscu. Niby poznała ludzi i czasami korzystali z różnych rozrywek, ale przez cały czas czuli ciążące na nich wady psychiczne. Sama Paxton miała wrażenie, że przez to nie mogła całkowicie się wyluzować albo na moment zapomnieć, czemu tam wylądowała. Wracając do Lorne Bay z rozżaleniem zerkała na papierową torbę wypełnioną lekami, które były przedłużeniem wyroku. Obawiała się, że ich regularne branie nigdy nie pozwoli jej zapomnieć o tym co przerabiała z terapeutą. Że będzie o tym myśleć w trakcie pracy albo wychodząc do pubu na bezalkoholowe piwo. Że nigdy sobie nie odpuści i choć na chwilę nie zapomni o problemach, z którymi się zmagała.
Okazało się jednak, że wystarczyło odpowiednie towarzystwo. Chęć bycia, żartowania i korzystania z chwili aby na te długie minuty zapomnieć o problemach. O tym, skąd właśnie wróciła, a nawet że w oczach małolatów mogły wyglądać dziwnie; nie interesowało to Eve. Cieszyła się, że mogła spędzić czas z Haynes i z powodu słów, które wreszcie odważyła się wypowiedzieć. Zauważyć coś istotnego, co od dawna rzucało się w oczy, ale nigdy nie było odpowiedniej chwili aby o tym wspomnieć. Możliwe, że ten wieczór również nie był odpowiedni i być może żadna inna chwila by nią nie była.
Po prostu kiedyś trzeba było to zrobić w efekcie lądując przy pięknej kobiecie opartej o wątpliwej urodzie samochód.
- Ledwie wyszłam z podziwu a ty już chcesz nagrodę? – zapytała zaczepnie i nie oponując z uśmiechem dała się przyciągnąć nie wierząc, że to naprawdę miało miejsce. Gdyby przed wejściem do lokalu nie zapytała o ich zachowanie względem siebie to wszystko nie miałoby miejsca. – Taak? – Ku swemu zaskoczeniu zaczęła mówić ciszej, jakby wchodziły w tajemniczy, bo intymniejszy świat zarezerwowany tylko dla nich.
Opuściła wzrok w dół na dłoń bawiącą się przy jej koszuli i nie potrafiła powstrzymać się przed wzięciem głębszego wdechu. Nie miała jak tego ukryć. Klatka piersiowa uniosła się i opadła powoli, jakby już zaparło jej wdech a przecież jeszcze nic wielkiego nie zaszło.
- Od trzech lat się powstrzymuje – wyznała, bo choć nie myślała o tym non stop, to bywały chwile, że miała ochotę przekroczyć granicę przyjaźni; tu i teraz. Czasami sama z siebie a czasami przez (nie) jawne prowokacje Everleigh. – Bo wiesz – zaczęła skupiając się teraz na swoich dłoniach, które wcześniej automatycznie ułożyła na udach kobiety. – wtedy – Przesunęła ręce do przodu jednocześnie powoli się pochylając. – chciałam cię połaskotać. – Wyznanie warte śmiechu, ale o dziwo tego nie zrobiła. Nadal mówiła prawie szeptem, jakby to była tajemnica, bo pomimo podśmiechówek brała tę sprawę na poważnie. – Poważnie. – Starała się ją przekonać, ale cichy sugestywny ton sugerował co innego. – Nie wierzysz mi? – Nie wierzyła. – Nie? – Była już na tyle blisko, że to jedno słowo wypowiedziała prosto w drugie usta. – Masz rację. – Z bliska spojrzała w jasno brązowe oczy, jakby szukała w nich aprobaty tego, co niebawem miało się wydarzyć. Eve czekała trzy lata, więc mogła powstrzymać się jeszcze parę sekund. – To – Delikatnie musnęła drugie wargi. – było – Jeszcze raz jednocześnie oddechem łaskocząc jasny policzek. – coś - Kolejne słowa nie nadeszły, bo właśnie stało się coś. Chciałaby być czuła i delikatna, ale chwila sprawiła, że dosłownie wpiła się w drugie wargi. Kierował nią też strach przed tym, że wszystko okaże się jedynie snem, ułudą albo fałszywym zapewnieniem, że mogły przekroczyć przyjacielską granicę.
Prawą dłoń zostawiła na udzie Ever, zaś drugą resztkami rozsądku walcząc o lepszą stabilność powędrowała za nią opierając się o maskę.
To był śmiały, pewny siebie i zachłanny pocałunek. Jeden z tych mówiących – chcę wszystko albo raczej chcę ciebie. Szybko po nim był drugi, trzeci i czwarty. Eve nie próżnowała pragnąć poznać smak aktualnie wzbogacony nutą tych paru piw za dużo.
Gdzieś tam coś dzyndzało. Nachalny dzwon twierdzący aby nieco przyhamowała, bo jak tak dalej pójdzie to smerfowóz oficjalnie zostanie rozdziewiczony a dzieciaki z salonu gier po drugiej stronie ulicy obejrzą pierwszego w życiu pornosa.
- To było coś takiego - wyznała cicho, kiedy wreszcie oderwała się od miękkich i wilgotnych warg. - Mniej więcej. Bardziej więcej. - Uśmiechnęła się i pomimo alarmu, że powinna się powstrzymać, zabrała prawą dłoń z uda i ulokowała ją na policzku Haynes uprzednio zgarniając ciemne kosmyki włosów za ucho. Tym razem spokojniej i czulej obdarzyła kobietę kolejnym pocałunkiem.

everleigh haynes
policyjna detektyw — w wydziale narkotykowym
35 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Detektyw wydziału narkotykowego, sprawiedliwie dzieląca swoje siły na walkę z przestępcami, budowanie swojego nowego związku z Eve i próby nie zamordowania swojego byłego męża, Chrisa.
+ Eve Paxton

Czy Everleigh wiedziała co się dziś - najpewniej - finalnie stanie? Owszem, już od momentu tej swego rodzaju obietnicy ze strony Paxton, dosyć śmiało zakładała jak skończy się ten dzień. A już na pewno - co wyniknie z nadchodzącej chwili. Moze i świadczyło to o niemałej pewności siebie ze strony Haynes (co akurat żadną nowością dla nikogo nie powinno być), ale czy w końcu i w jej głowie przez całe te lata nie rysowały się podobne wizje? Czy sama prz każdym spotkaniu nie zbierała się na odwagę? Wszelkie dwuznaczności, zupełnie cudownie - same z siebie! - rozpinające się koszule i temu podobne wcale nie były sprawką przypadku czy przejawem tego, jak lekko? jak śmiało? do seksualności podchodziła sama Ever. Tak było. Kiedy więc (w końcu!) poczuła, że wszystko szczęśliwie działa w dwie strony, wiedziała po prostu że może sobie na to pozwolić. Że pewnych niedomówień w tej relacji już starczy i czas najwyższy postawić sprawy jasno. Więc jak mawia klasyk - chwilo trwaj! - nawet, jeśli świadkiem tej małej zbrodni miało być najbardziej fatalne auto świata (bez obrazy, smerfowozie).
- Mhm - na wstępie mruknęła tylko nisko i zachęcająco, po czym delikatnie przygryzła dolną wargę. Na dodatek, jakby na potwierdzenie swoich słów, pokiwała twierdząco głową. - Owszem. Bo wiesz, ja jestem jednak bardzo n i e cierpliwa - wręcz musiała podkreślić odpowiednie nie w swojej wypowiedzi. Może nie do końca była to prawda, bo Ever często gęsto była jednak tą ułożoną dziewczyną, która grzecznie czekała w kolejce na swoją kolej, dziś... Dziś jednak obietnica ze strony Eve była taka kusząca, w powietrzu unosiła się zniewalająca wręcz dawka feromonów, a atmosfera gęstniała z chwili na chwilę tak skutecznie, jakby stała na straży tego, by kobiety już więcej się od siebie nie oddaliły. Uśmiechnęła się na samą myśl o tym zadziornie, kontynuując działania swoimi palcami przy dekolcie, a dokładniej nadal przy materiale koszuli swojej aktualnej towarzyszki. Właśnie delikatnie zaczepiała paznokciem to o jeden, to o drugi guzik, drocząc się dość jawnie z Eve. Postanowiła jej finalnie jednak nie przeszkadzać w realizacji tego, na co tak niecierpliwie (nadal? jeszcze?) oczekiwała i zabrała obie ręce z jej ciała. Uniosła je delikatnie w górę, jakby w ten sposób informując o tym, jaka to sama jest grzeczna i że rączki ma tutaj. Oparła się nimi o maskę samochodu, gdzieś bliziutko za swoim tyłkiem.
Z każdym krótkim zwrotem, który właśnie następował z jej strony, a tak skutecznie powodował że oczekiwanie stawało się wręcz fizycznie namacalne, uśmiechała się tylko minimalnie szerzej, delikatnie i tajemniczo, ale widać było jak kąciki jej ust oddalają się od siebie, tworząc coraz śmielej zauważalny łuk uśmiechu. Kiedy więc w końcu poczuła wargi Eve na swoich, od pierwszej sekundy wiedziała jedno - ta chwila mogła się od teraz nie kończyć. Przy pierwszym podejściu pozwoliła jej całkowicie prowadzić. Gdzieś z tyłu głowy liczyła co prawda, że będzie to odrobinę bardziej nieśmiałe, ale to jakie realnie się okazało, chyba lepiej oddawało pewnego rodzaju tęsknotę? zniecierpliwienie? wynikające chyba z kilkuletniego już odkładania tego pocałunku w czasie. Całowały się zachłannie i namiętnie, szybko, jakby to miał być pierwszy i ostatni pocałunek. Gdyby ktoś spytał Ever ile w ogóle trwał - odpowiedzią mogłoby być zarównie kilka sekund, jak i kilka minut, tak ta chwila przyjemności wyłączyła jej racjonalne myślenie.
Kiedy w końcu oderwały się od siebie, najpierw ni to mruknęła, ni to jęknęła jakby zawiedziona, ale szybko na jej twarzy pojawił się ten charakterystyczny zadziorny uśmieszek. Zabrała ręce zza siebie i dosyć pewnie ułożyła je na ciele Eve, wodząc sobie zgrabnie po jej talii.
- Paxton, ja cię zupełnie nie poznaję. Takie cuda na pierwszej randce? Co ty wyprawiasz z tymi dziewczynami? - rzuciła odrobinę rozbawiona, ale między Bogiem a prawdą chciała żeby od teraz wyprswisła już tylko i wyłącznie z nią. Stąd i otwarte nazywanie ich dzisiejszego spotkania randką. Ich znajomość s końcu mogła oficjalnie awansować w pewnym, relacjowym rankingu, prawda? - Poproszę jednak to bardziej więcej częściej - wyszczerzyła się zadowolona. Cóż, czy obie przypadkiem nie na to czekały przez te wszystkie lata?
Pewnie i zamieniłyby w tej chwili cokolwiek tych słów więcej, z tym że tak pewnie poczuły się w tym całowaniu, że szybko do tego wróciły. Sama Ever już nawet nie liczyła które to dzisiaj podejście, po prostu się temu poddawała. Z czasem ich pocałunki wytracały odrobinę na niecierpliwości, zwolniły i skupiały się raczej na zmysłowości. Do głowy przyszła jej pewna myśl i poczuła, że musi się nią podzielić teraz zaraz.
- Wiesz, wydaje mi się, że może się nam przydać odrobinę bardziej ustronne miejsce - i uśmiechnęła się tak leciutko, jakby składała w tym momencie pewną obietnicę. Spojrzała Paxton głęboko w oczy i tym razem to ona zaczesała jej jakiś niesforny kosmyk włosów za ucho.
słoik
maruda
ODPOWIEDZ