rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.

[akapit]

DWADZIEŚCIA DWA

Ostatnich kilka dni spędziła na zwiększonych obrotach. Odkąd się tu przeprowadziła, jej codzienność bazowała głównie na pomocy, którą otrzymywała od swoich sąsiadów. Choć początkowo radziła sobie koszmarnie, ostatnio dostrzegała, że coraz bardziej nabierała wprawy. Nie cieszyła się jednak głośno, zdając sobie sprawę z tego, że bardzo łatwo było o potknięcie. Teraz stawiała jednak czoła nieco większemu wyzwaniu, ponieważ musiała odwdzięczyć się Hainsworthom pod nieobecność młodszego z nich. A skoro o tym mowa, kiedy dowiedziała się o jego wypadku, odrobinę się przestraszyła. Pomimo tego, że ich relacja miewała gorsze momenty, a czasami zdawali się w ogóle nie być sobie bliscy, Gayla naprawdę się o niego martwiła. Choć może wydać się to dziwne, w chwili obecnej to właśnie jej sąsiedzi byli dwójką najbliższych jej tu osób, a to wiązało się z tym, że kierowała w ich stronę nie tylko cieplejsze odczucia, ale też zwykłą troskę. Zdając sobie natomiast sprawę z tego, jak nieodpowiedzialny bywał ojciec bruneta, wzięła na swoje barki opiekę nad ich zwierzętami, z czym najpewniej radziła sobie strasznie pokracznie, ale hej, sprostała temu wyzwaniu, dzięki czemu ostatecznie ich konie ani nie były głodne, ani nigdzie nie uciekły – chyba więc mogła być z siebie zadowolona, co?
Gdzieś pomiędzy nadmiarem obowiązków znalazła też czas, aby zajrzeć do bruneta w szpitalu. Dzięki temu dowiedziała się, że nie stało mu się nic, co można byłoby uznać za skrajnie poważne, a chociaż odrobinę się poturbował, za pewien czas miał być w stanie wrócić do normalności. Była to dobra wiadomość, zatem sprawiła, że z głowy Gayli uciekło chociaż trochę trosk. Poczuła się dzięki temu lepiej, a jednak nie sprawiło to, że nagle przestałaby chcieć się o niego zatroszczyć. Wręcz przeciwnie, poza obowiązkami, których podjęła się na farmie, zamierzała również trochę pomóc jemu (przynajmniej na tyle, na ile by jej pozwolił, ponieważ wiedziała już, że bywał cholernie uparty). Pierwszą z tych rzeczy miało być przetransportowanie go ze szpitala do domu, do czego musiała pożyczyć ich samochód. Sama własnego nie posiadała, ponieważ kierowcą nie była zbyt dobrym i zwyczajnie nie lubiła jeździć, dlatego nigdy nie widziała sensu w podobnym zakupie. Tym większe było jej poświęcenie, skoro specjalnie dla Lina zdecydowała się wsiąść dziś za kierownicę i pojechać aż do Cairns, gdzie brunet do tej pory przebywał. Po zastawieniu dwóch miejsc parkingowych, pomaszerowała do środka, bez problemu odnajdując drogę do pokoju, który brunet zajmował. Gdy stanęła w uchylonych drzwiach, lekko zastukała pięścią we framugę. - Byłam pewna, że tak ci się tu nie podoba, że nie będę musiała na ciebie czekać - odezwała się, dostrzegając to, że nie był jeszcze w pełni gotowy do wyjazdu. Uśmiechnęła się przy tym łagodnie, bo nie, wcale nie próbowała mu teraz dopiec. Jeśli miała być szczera, nawet cieszyła się z powodu tego, że go widzi.

Lin Hainsworth
sprzedawca / farmer — Basara
27 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
po części farmer, po części sprzedawca staroci i w pełni cynik
Powiedzmy, że mógł w miarę szybko wrócić do normalności. Bo jasne, ze szpitala wypisano go całkiem szybko, ale wcześniej na dłuższy czas wpakowano go w gips, w którym na razie będzie musiał zostać, by wszystko mu się ładnie zrosło. A wszystko przez to, że musiał wdrapać się na drabinę o wątpliwym już stanie i spaść z niej po tym, jak połamała się pod nim. I tak, wdrapał się całkiem wysoko, ponieważ próbował dostać się na dach swojego domu. Jak widać - nie skończyło się to dla niego najlepiej. Miał jednak szczęście, bo to mogło skończyć się o wiele gorzej i lekarze nie zapomnieli mu o tym powiedzieć, chyba próbując wbić mu do głowy, że powinien bardziej na siebie uważać. Jego karta pacjenta musiała być dosyć obszerna przez podobne wypadki, które kończył właśnie w szpitalu. Wszystko przez to, że wielu rzeczy na farmie uczył się metodą prób i błędów, co nie zawsze kończyło się sukcesem. Druga sprawa, że wszystko było na jego głowie i czasem był przemęczony, a w takim stanie nie trudno o jakieś wypadki. Ostatnia sytuacja pokazała jednak, że z wypadkami na farmie nie skończył i te nadal mu się zdarzały. A nabijał się z Gayli, kiedy jej coś nie szło. Jej niepowodzenia przynajmniej nie kończyły się tak tragicznie, heh.
Czy był wdzięczny Farnham za wszystko, co teraz dla niego robiła? Oczywiście. Był też zaskoczony, że odważyła się zająć jego zwierzętami. W końcu miała trudności z własnymi, a w dodatku jego koni nie znała, przynajmniej nie dobrze, dlatego wszelkie jej obawy byłyby zrozumiałe. Mimo to podjęła się zadania i nie zostawiła wszystkiego na barkach starego Hainswortha, na którym nie zawsze można było polegać. Dzięki temu brunet przynajmniej nie musiał leżeć w szpitalnym łóżku i myśleć o tym, czy na farmie było wszystko w porządku. Albo inaczej - nie musiał martwić się o to, czy zwierzęta chodzą głodne. O resztę dalej się martwił, bo znał Gaylę i wiedział, jak nieporadna czasem była. Nie dotarły jednak do niego żadne wieści o tym, że po Lorne Bay biegały jego zwierzęta, zakładał więc, że źle nie było. Dziś jednak sam będzie mógł to sprawdzić i odetchnąć z ulgą, albo dorobić się siwych włosów, w zależności od tego, co tam zastanie.
Kiedy brunetka wpakowała się do pokoju, w którym tkwił przez kilka ostatnich dni, właśnie był w trakcie ubierania koszulki, co wcale nie było zadaniem łatwym. Nie, kiedy miało się w gipsie jedną rękę i połowę tułowia, dlatego trochę się z tym męczył. - Byłbym gotowy szybciej, ale… cholera, chyba muszę zacząć nosić koszulki dziesięć rozmiarów większe - marudził, bo nadal nie mógł uporać się ze swoim zadaniem. Cóż, tak to jest, gdy normalnie nosi się rzeczy dopasowane, a potem nagle nabiera się znacznie większych rozmiarów.

Gayla Farnham
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
To na pewno nie tak, że sprostała zadaniu perfekcyjnie. Gayla rzeczywiście nie była najlepsza w obchodzeniu się ze zwierzętami, a wszystko prawdopodobnie dlatego, że sama dopiero się uczyła. Dopóki nie przeprowadziła się do Lorne Bay, nie miała pojęcia o tym, jak wyglądało życie na farmie. Była jedną z tych osób, które utożsamiały je z beztroską i świętym spokojem, ale prędko pojęła, że jest to znacznie cięższa praca niż ta, której doświadczała dotychczas. Popełniała zatem sporo błędów, a kiedy w grę wchodziła opieka nad zwierzętami bruneta, cóż, była tym odrobinę przerażona. Znała swoje szczęście i możliwości, dlatego z marszu założyła, że przy pierwszej próbie poradzenia sobie z koniem, oberwie z kopyta. Zakładanie najgorszego opłaciło się, ponieważ właśnie na to się przygotowała i była mile zaskoczona, kiedy jakoś dała sobie radę. Jakoś, bo przecież nie obyło się bez potknięć, ale wszystko stało się łatwiejsze, kiedy uzyskała odpowiednią pomoc ze strony starszego Hainswortha. Sam nie zrobił wszystkiego, a jednak we dwójkę radzili sobie dobrze – za wyjątkiem jednego dnia, kiedy to już z samego rana wlał w siebie zbyt dużo alkoholu i Farnham uznała, że najlepiej dla nich obojga będzie, jeśli ten dzień spędzi w łóżku. Była to jedna z tych sytuacji, o których nie zamierzała wspominać Lindsayowi, aby za bardzo go nie martwić. W końcu czy teraz nie miał na swoich barkach zbyt wielu zmartwień?
Odbierając go ze szpitala wiedziała, że nie był to ostatni raz, kiedy miała im pomóc. Nie skarżyła się zresztą, bo chociaż przysporzyło jej to trudności, czerpała sporo satysfakcji z tego, jak dotychczas radziła sobie z końmi. Nawet jeżeli nie było idealnie, miała poczucie tego, że sprostała zadaniu lepiej, niż zrobiłaby to przed kilkoma tygodniami, a to był wystarczający powód, aby się ucieszyła. Zatem tak, naprawdę była z siebie zadowolona. - Możesz też całkowicie porzucić ubrania, ale nie obiecuję, że nie zgłoszę tego gdzieś, jeśli zaczniesz paradować tak po podwórku - zażartowała, po czym oderwała się od framugi i weszła do środka. - Mogę? - zapytała, nie chcąc zbytnio naruszać jego przestrzeni, ani też wprawiać go w dyskomfort (wiadomo przecież, że nikt, a już tym bardziej mężczyźni nie reagowali dobrze, kiedy ktoś próbował wyręczać ich w tych prostych czynnościach). Jeśli więc nie miał nic przeciwko, przystanęła bliżej, aby pomóc uporać mu się z tą koszulką, co rzeczywiście nie było prostym zadaniem, ale Gayla posiadała tę przewagę, że sama nie była ograniczona gipsem. I nawet jeżeli ostateczne dzieło nie wyglądało perfekcyjnie, brunet przynajmniej nie musiał obawiać się tego, że osłonięty zostanie wyłącznie w połowie, co, cóż, musiałoby wyglądać co najmniej komicznie.

Lin Hainsworth
sprzedawca / farmer — Basara
27 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
po części farmer, po części sprzedawca staroci i w pełni cynik
I Lindsay naprawdę był jej wdzięczny za całą pomoc. Kto jak kto, ale on naprawdę rozumiał, z jakim trudem wiąże się praca na farmie. A nawet dwóch, w końcu i on przez to przechodził, gdy pomagał jej dziadkowi. Dlatego rozumiał ile ją to kosztowało i w normalnych okolicznościach tak by jej nie wykorzystywał. Prawdę powiedziawszy, gdyby miał ją o to poprosić, pewnie by tego nie zrobił, bo nie chciałby jej tym obarczać. Jednak skoro sama się zaoferowała i pewnie i tak nie mógł nic zrobić, żeby powstrzymać ją przed udzieleniem pomocy, nie kręcił na to nosem. Przecież potrzebował ją teraz i cóż, nawet nie było sensu się z tym kryć, więc nie próbował. Zamierzał jednak jakoś jej to wynagrodzić i nie, nie wyobrażał sobie, żeby od tego pomysłu odstąpić. Chodziło o zbyt dużą pomoc, żeby to tak po prostu zostawić, nie czułby się z tym dobrze. Może bywa gburem i bucem, ale potrafił okazać wdzięczność osobom, które były dla niego dobra. A do tego grona zdecydowanie należała Gayla, która ostatnio naprawdę się wykazała. Choć Lin jeszcze z uwagi na wrodzoną ostrożność, chciał jeszcze na własne oczy zobaczyć efekty jej starań i upewnić się, że na farmie było wszystko w porządku. Tak już miał - choć nie znosił tego miejsca, to i tak bardzo o nie dbał.
Hainsworth zaś nie czuł się dobrze z tym, że jeszcze będzie musiał korzystać z jej pomocy. Wykorzystywanie Gayli to jeden problem, drugim zaś było to, że kiedy było coś do zrobienia, nie lubił siedzieć bezczynnie. Dlatego pewnie ta wizja trochę go drażniła, ale nic nie mógł z tym zrobić. No może poza wykorzystaniem jakoś tego przymusowego urlopu? Powinien to wykorzystać, bo podobnej okazji na wypoczynek nie miał od bardzo dawna. - Akurat ty powinnaś być wyrozumiała i niczego nigdzie nie zgłaszać - zauważył, może stąpając po cienkim lodzie, ale aż prosiło się o komentarz nawiązujący do tamtej sytuacji. - Mhm - mruknął i skinął głową. Lin należał do tej grupy mężczyzn, który nie lubili być wyręczani w prostych czynnościach, ale rozumiał, że teraz nie ma innego wyboru. Mógł zgodzić się, albo nosić koszulkę wyłącznie na szyi, więc postanowił po prostu pozwolić Gayli pomóc wciągnąć na niego bluzkę, co po trudach udało się dokonać. Odnotował jednak w pamięci, że będzie musiał na najbliższy czas przerzucić się na inne rzeczy do noszenia.

Gayla Farnham
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
Nie spoglądał na to właściwie, ponieważ zdaniem Gayli nie miał powodów ku temu, aby za cokolwiek jej się odwdzięczać. Rzecz w tym, że to, co brunetka robiła dla niego i jego ojca, nie było wyłącznie efektem troski. Jasne, to ona w przeważającym stopniu popchnęła ją ku temu, aby wziąć na własne barki dodatkowy ciężar, ale poza tym należy pamiętać również o tym, że przez długi czas role były odwrócone. Odkąd Gayla przeprowadziła się do Lorne Bay i starała się nauczyć życia na farmie, Lindsay niejednokrotnie musiał interweniować, by zwierzęta, którymi się zajmowała, dożyły kolejnego dnia. Zamiast skupić się na swojej pracy, zaganiał do zagrody jej kozy, a raz również odbierał poród. Można więc przyjąć, że Farnham była jedną z tych sąsiadek, które bywały wrzodem na pośladkach, a jednak Lindsay dzielnie ją znosił. Sam fakt, że wytrzymał z nią tyle czasu i nadal był w stanie reagować na nią ciepło, był wystarczającym sygnałem ku temu, że to właśnie Gayla powinna mu się odwdzięczać. I robiła to, aktualnie oferując mu swoją pomoc. Jeśli chciał coś dla niej zrobić, powinien jedynie ją przyjąć, ponieważ niczego więcej od niego nie oczekiwała.
Trafił w czuły punkt, co dało się dostrzec po tym, jak prędko na jej twarzy wymalował się rumieniec. Wpadka sprzed kilku miesięcy była na tyle odległa, iż Farnham zdołała już o niej zapomnieć, a jednak teraz znów odczuła niemal ten sam ogrom wstydu, jaki spłynął na nią wtedy. Z zakłopotaniem zaplotła za ucho kosmyk włosów, a później uśmiechnęła się koślawo, jakoś dziwnie czując się z myślą o tym, że Hainsworth miał okazję widzieć ją nago. Nie było to najlepsze pierwsze wrażenie, prawda? - Ty na szczęście nie musisz się tym już dzisiaj martwić - zauważyła, kiedy udało jej się wciągnąć na niego tę koszulkę. Kąciki jej ust uniosły się ciut wyżej, tym razem w nieco pewniejszym grymasie. - Coś jeszcze masz do zabrania? Będzie szybciej, jeśli ci pomogę - zasugerowała, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że z powodu gipsu miał nieco ograniczone pole do manewru. Domyślała się również, że mógł chcieć czym prędzej wyrwać się z tego miejsca, a skoro i tak przyjechała już, aby go stąd odebrać, mogła mu pomóc. Najwyraźniej bardzo wzięła do siebie to, że powinna się nim zaopiekować.

Lin Hainsworth
sprzedawca / farmer — Basara
27 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
po części farmer, po części sprzedawca staroci i w pełni cynik
Niby zdawał sobie z tego sprawę, ale podchodził do tego tak, jak ona do tej sytuacji - nie czuł się tak, jakby musiała mu się jakoś odwdzięczać. Chciał to pomógł, nie oczekiwał niczego w zamian. A jednak kiedy role się odwróciły, nie potrafił przyjąć do wiadomości, że ona mogła podchodzić do sprawy podobnie, dlatego już myślał o tym, jak jej się odwdzięczyć. Problem tylko w tym, że nie miał jeszcze pomysłu, jak to zrobić i to mogło być największym wyzwaniem. Nie mógł zaoferować jej domowego posiłku, ani nic z tych rzeczy, bo nie był w tym dobry i Gayla lepiej wyjdzie, jeśli nie będzie próbowała dań spod jego ręki. Będzie musiał wykombinować coś innego, ale na razie zupełnie nie miał do tego głowy. Teraz myślał wyłącznie o tym, że chciał czym prędzej wyrwać się ze szpitala i prędko do niego nie wracać. W końcu jednak, czy tego chciał, czy nie, będzie musiał to przyjechać, ktoś przecież musiał zdjąć mu ten nieszczęsny gips.
Nie chciał wprawić jej w zakłopotanie. Było, minęło, prawda? Nie cofnie już tego, co się wydarzyło i nie usunie z umysłu Lina tych obrazów. Nie musiała jednak przesadnie się tym przejmować, w końcu nic złego z tego nie wynikło, prawda? Hainsworth nawet do dziś specjalnie do tego nie wracał. Teraz jednak, skoro dużo czasu minęło od tamtego incydentu, nie sądził, by powrót do tego był szkodliwy. Choć może następnym razem bardziej powinien zastanowić się przed poruszeniem podobnego tematu? - Co za strata dla świata - zażartował. Nie sądził, by świat miał ucierpieć na tym, że nie świecił golizną. Mógł jednak przez chwilę poudawać, że jest inaczej. Przyda mu się podbudowanie jego po tym, jak połamał się na drabinie, co nie brzmi zbyt imponująco. - Tylko to - odparł, sięgając naprawdę niedużą torbę z kilkoma jego rzeczami. Nie spędził w szpitalu zbyt wiele czasu, zatem nie miał tu ze sobą zbyt wiele. - Ale jakoś powinienem dać sobie z tym radę, chyba się nie przeciążę. A ty i tak już dużo zrobiłaś - wyjaśnił, nie chcąc wykorzystywać jej wtedy, kiedy nie musiał. A z tą niewielką torbą na pewno powinien sobie poradzić, nie było z nim na szczęście aż tak źle. Szkoda tylko, że zdrową miał lewą rękę, bo to utrudni mu wiele innych, pozornie prostych rzeczy. Szczęście, że chociaż noszenie lekkich rzeczy się do tego nie zaliczało, nie musiał czuć się zupełnie bezużyteczny.

Gayla Farnham
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
Źródłem tych dziwnych niepewności było najpewniej to, że nie potrafili dostatecznie się na siebie otworzyć. Z jakiegoś powodu cały czas skupiali się na myśli, że to drugie nie mogło tak po prostu się zainteresować, zatroszczyć i niczego nie oczekiwać w zamian. Czyżby przyzwyczajeni byli do czegoś innego? Gayla nigdy się nad tym nie zastanawiała, jednak prawda jest taka, iż jej życie pełne było wyrzeczeń. Niejednokrotnie robiła coś przez wzgląd na to, czego oczekiwali od niej inni. Poświęcała się, jednocześnie będąc przyzwyczajoną do tego, że ludzie zwyczajnie nie robili nic za darmo. Czy miała powody, aby zakładać, że Lindsay był inny? Pewnie on sam wielokrotnie jej to pokazał, a jednak dawne przyzwyczajenia zmuszały ją do myślenia, że musiała mu się odwdzięczyć. Może i on doświadczał tego samego?
To nie tak, że musiał się przy niej pilnować. To raczej ona musiała oswoić się z myślą, że Hainsworth wcale nie odbierał tego zdarzenia jako coś, co powinno być powodem jej wstydu. Rzecz w tym, że kiedy samemu wpędza się w taką myśl, niełatwo jest przed nią uciec. Warto przy tym nadmienić, że Gayla, jak każda kobieta zresztą, miała swoje kompleksy. Nie chodziło więc wyłącznie o niewinną wpadkę, a również o wystawienie na widok ciała, którego niekiedy się wstydziła. Dobrze, że z Linem nie było podobnie i teraz wcale nie wyglądał na skrępowanego, ponieważ to pozwoliło jej się rozluźnić. Sprawiło, że na jej twarzy pojawił się uśmiech, który nie zniknął nawet wtedy, kiedy nie udało jej się go wyręczyć. - Tak? Czyli do pracy na farmie też możesz już zabrać się sam? Świetnie - rzuciła z przekąsem i omiotła bruneta spojrzeniem. Zaraz też pokręciła głową, a chwilę później skinęła nią lekko w stroną wyjścia. - Chodź. Strasznie przytłaczają mnie takie miejsca - nie kłamała. Ilekroć znajdowała się w szpitalu, myślami wracała do wspomnień związanych z chorobą mamy. Te nie były dla niej łatwe, a Gayla do tej pory się z nimi nie uporała. Ilekroć miała taką możliwość, wolała przed tym uciekać – to znaczy przed tymi nieprzyjemnymi częściami, a nie przed tym, co wywoływało na jej twarzy uśmiech. Tego, na szczęście, też było wiele.

Lin Hainsworth
sprzedawca / farmer — Basara
27 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
po części farmer, po części sprzedawca staroci i w pełni cynik
Może po prostu musieli lepiej się poznać? I lepiej rozeznać w tej znajomości? Nadal tak do końca nie dali jej się ukształtować, nie mówiąc jeszcze o tym, że dobrze jej nie odkryli. Musieli dać sobie czas, aby zrozumieć to, że oboje po prostu chcieli sobie pomagać, bez jakichś ukrytych motywów i nie czując, że to przykry obowiązek. Może zatem nie ma powodów do obaw i w końcu wszystko jakoś się poukłada, a oni to i owo pojmą. Teraz to mogło okazać się prostsze, skoro przestali ze sobą wojować i zaczęli się ze sobą lepiej dogadywać. Dzięki temu może uda im się uniknąć przeszkód podobnych do tych w przeszłości, przez które nie mieli czasu na odnalezienie się w tym, co było między nimi.
Zdaniem Lindsaya nie miała czego się wstydzić, co mogło być jednym z powodów, dlaczego tak luźno do tego wychodził. Chyba z góry założył, że nie było powodów do wstydu, bo Gayla jest atrakcyjną kobietą, która nie ma niczego do ukrycia, a tamta sytuacja była czymś, nad czym tak naprawdę nie miała żadnej kontroli. To przecież nie tak, że przyłapał ją na robieniu czegoś zdrożnego. Ona zwyczajnie wpakowała się w głupią sytuację, a on znalazł się o niewłaściwej porze w niewłaściwym miejscu. Albo może odwrotnie? O właściwej porze we właściwym miejscu? W końcu ostatecznie pomógł jej i może lepiej, że nakrył ją on, a nie ktoś inny, albo że musiałaby w stroju Ewy przywitać ślusarza, co? Tak czy siak, było, minęło, nie ma już nic, co Farnham mogłaby zrobić, żeby to odmienić, musiała więc pogodzić się z tym, że taka sytuacja miała miejsce. - Tylko jeśli chcesz mnie znaleźć leżącego, zakopanego gdzieś w błocie - odparł, jak widać nie próbując udawać, że był w stanie zrobić więcej, niż rzeczywiście było to możliwe. Miał świadomość tego, że obecnie do niczego na farmie się nie przyda, bo nie mógł wykonać wielu czynności, a dźwiganie ciężkich rzeczy, nawet tą jedną ręką, nie wchodziło w grę - lekarz zdołał mu to już dokładnie wytłumaczyć, a on jakoś w końcu przyjął to do wiadomości, choć zadowolony nie był. - Pewnie, już - zgodził się i skinął głową, po czym razem ruszyli w stronę wyjścia, najpierw z sali, w której spędził ostatnie dni, a później także ze szpitala. On także cieszył się, że wreszcie go opuścili. Choć nie miał z takimi miejscami związanych równie przykrych wspomnień, to i tak nie przepadał za nimi. Po prostu źle mu się kojarzyły i panująca tam atmosfera też nie wpływała na niego pozytywnie. Nie wspominając o tych zapachach…
KONIEC
Gayla Farnham
ODPOWIEDZ