rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.

[akapit]

DWADZIEŚCIA JEDEN

Chyba w końcu zaczęła dostrzegać to, jak głupia w większości przypadków była. Odkąd przeprowadziła się do Lorne Bay, bezustannie toczyła bój nie tylko z samą sobą, ale również z osobami, które stały na jej najbliższej drodze. Utrudniała więc życie nie tylko sobie, ale pewnie też i ludziom w swoim otoczeniu, co mogło przesądzić o tym, jak niepochlebne mieli o niej zdanie, a jednak Gayla potrzebowała czasu, aby to zrozumieć. Najwyraźniej nie była wcale tak nieomylna, jak mogło jej się wydawać, a kiedy w końcu to dostrzegła, przyjęła tę myśl z pokorą. Zdecydowała się również zrobić coś, aby odkupić swoje winy, w pierwszej kolejności zaczynając od osób, które miała najbliżej siebie, i które, czego ona przez długi czas chyba nie dostrzegała, naprawdę lubiły jej pomagać. Bo owszem, po tym, co Lindsay zrobił dla niej przed kilkunastoma dniami, Farnham musiałaby być wyjątkowo głupia, by nie być mu wdzięczną. Była, choć tego nie okazywała mu w żaden typowy dla siebie, upierdliwy sposób. Zdecydowała się natomiast, dla odmiany, zrobić coś miłego.
Kiedy pewien czas temu to jego ojciec przyszedł jej z odsieczą, Gayla obiecała mu, że jeszcze kiedyś skosztuje czegoś, co wyszło spod jej ręki. Nie miała problemu z gotowaniem, ba, całkiem to lubiła, choć odkąd zamieszkała na farmie, ograniczała się do prostych dań, które nie wymagały dużo pracy, a wszystko przez to, jak niewiele czasu miała. Zresztą, co to za przyjemność gotować dla jednej osoby? Gayla jej nie dostrzegała, a więc zaproszenie gości miało być czymś, co także jej dostarczy radości. I korzystając z tego, że dzisiejszego ranka, tuż przed wyjazdem na targ, wpadła na starszego Farnhama, zdecydowała się właśnie na ten wieczór zaprosić ich do siebie. Tak, ich, bo przecież w tym wszystkim nie mogła pominąć Lindsaya, który aktualnie pomagał jej zbierać brudne naczynia. Spędzili w swoim towarzystwie naprawdę miły wieczór – a przynajmniej tak widziała to ona, dlatego nie miała nic przeciwko, aby jeszcze trochę go kontynuować. Była pewna, że robić to będą we trójkę, dlatego w zniknięciu starszego z mężczyzn nie doszukiwała się niczego podejrzanego, tym bardziej, iż zdradził im powód, dla którego na chwilę się odmeldowywał. Po uprzątnięciu mogli więc z kubkami ciepłej herbaty (nie, nie podała dzisiaj alkoholu), przysiąść na schodkach jej tarasu, delektując się przy tym ciepłem dzisiejszego wieczora. - Twój tata to prawdziwa dusza towarzystwa - przyznała, a po jej uśmiechu dało się poznać, że mówiła szczerze. Polubiła go, ponieważ pod ogromem problemów skrywał się szczery i ciepły facet. Gayla zdołała go dostrzec i zapałała do niego sympatią – na to niczego nie była w stanie poradzić.

Lin Hainsworth
sprzedawca / farmer — Basara
27 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
po części farmer, po części sprzedawca staroci i w pełni cynik
Nie oczekiwał niczego w zamian za całą tą pomoc, którą jej oferował. No, może poza tym, że otrzyma odrobinę zaufania i nie będzie traktowany jak największe zło w okolicy, ale poza tym nie liczył na to, że Gayla jakoś mu się odwdzięczy za to, jak pomagał jej przy kozach, czy za to, jak ostatnio się nią zajął. I nie, to wcale nie dlatego, że nie chciał mieć z nią nic do czynienia, bo tak wcale nie było. Jasne, miał ku temu parę solidnych powodów i nikt nie mógłby mieć mu za złe, gdyby naprawdę spróbował się od niej odciąć, ale nie chciał tego zrobić. Niewykluczone nawet, że nie potrafiłby tego zrobić, ponieważ powstała między nimi jakaś dziwna więź, przez którą zakończenie tej znajomości i tak wydawało się być niewykonalnym zadaniem. I Lindsay jakoś nie sprawiał wrażenia, żeby z tego powodu cierpiał. A jest tak dlatego, że lubi ją. Pomimo jej wad, które dała mu poznać aż za dobrze, on wciąż darzył ją sympatią i z niezrozumiałego sobie powody, angażował się w tę znajomość bardziej niż zamierzał. To było dziwne, bo niby nie byli sobie bliscy, a jednak traktowali się tak, jakby byli sobie nawet bardzo bliski. Na pewno musiało to wyglądać w ten sposób dla osób, które obserwowały ich z boku. Jak na przykład dla jego ojca, który, zdaniem Lina, ubzdurał sobie coś głupiego na ich temat i nie sposób było go od tego odwieść.
Wygląda dodatkowo na to, że nie on jedyny zaangażował się w znajomość z sąsiadką. Najwyraźniej podobnie było z jego ojcem. I młodszy Hainsworth miał wrażenie, że to głównie ze względu na niego zostali dziś ściągnięci na kolację. Zauważył, że Gayla miała do niego dziwną słabość. I nie, nie chodziło mu o to w romantycznym aspekcie. Po prostu miał wrażenie, że ona polubiła go, pomimo tego, że wiele osób w mieście odtrąciło go i przez uzależnienie czasem traktowało niemal jak trędowatego, nawet jego byli przyjaciele. Dlatego tak bruneta dziwiło to, że ktoś jeszcze mógł polubić jego ojca i dostrzec, że gdzieś tam głęboko był zakopany całkiem fajny facet, którego Lin pamiętał z dzieciństwa. I którego mógł obserwować, gdy obecnie miał lepsze momenty, co często się niestety nie zdarzało. Dziś jednak miało miejsce i widząc go takiego, brunet był dziś naprawdę szczęśliwy. Nawet jeśli typowo dla siebie bywał nieco uszczypliwy wobec zebranych. Taki już jest, ale było widać, że robił to w pełen sympatii sposób. - Ma swoje dobre momenty - odparł i choć brzmiało to tak, jakby znów się skarżył, to było widać, że jednak był zadowolony, że jego ojciec faktycznie potrafił jeszcze pokazać się z tej strony i że ktoś to dostrzegał. - Dzięki za dzisiaj - dodał po chwili milczenia, po czym przeniósł spojrzenie na Farnham i uśmiechnął się do niej łagodnie. Uznał, że powinien to zrobić, ponieważ był jej cholernie wdzięczny za to, co dziś zrobiła. Nie tylko za kolację, ale też za to, że w jakimś stopniu próbowała dotrzeć do jego ojca.

Gayla Farnham
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
Nie jest tajemnicą, że ich oczekiwania niejednokrotnie mijały się z rzeczywistością, dlatego Lindsay nie powinien być zaskoczony tym, że Gayla jednak postanowiła mu się odwdzięczyć. Nie chciała jednak robić tego w ostentacyjny sposób, dlatego wykorzystała to, co nieco wcześniej obiecała jego ojcu. Nie oznacza to jednak, że gdyby brunet nie pomógł jej przed kilkunastoma dniami, nie wywiązałaby się z tej obietnicy. Wręcz przeciwnie – zgodnie z tym, co zostało już zauważone, Farnham naprawdę polubiła starszego Hainswortha i, prawdopodobnie trochę przez wzgląd na niego, a trochę przez wzgląd na jego syna, chciała się o niego zatroszczyć. Chciała dać im chociaż odrobinę normalności i domowego ciepła, nawet jeżeli powodów tych pragnień zupełnie nie rozumiała. Ostatecznie przecież byli dla niej zupełnie obcymi ludźmi, nic jej z nimi nie łączyło, a jednak rzeczywiście, w ciągu ostatnich kilku miesięcy połączyła ich jakaś więź – na tyle dziwna, iż przepełniona była wzlotami i upadkami, a choć tych drugich było więcej, coś mimo wszystko ich do siebie ciągnęło. Może jednak mieli zadatki na to, aby wyciągnąć z tej relacji coś dobrego?
Widziała to, że dopisywał mu humor, a jednak nie komentowała tego w żaden sposób. Nie czuła się upoważniona, a poza tym wiedziała, że wprowadziłoby to między nich masę niepotrzebnej niezręczności. Obserwowała to zatem z uśmiechem na ustach, wcześniej nie zakładając, że w trakcie dzisiejszego wieczora sama mogłaby bawić się aż tak dobrze. Znając ich dotychczasowe doświadczenia, jakiś cichy głosik z tyłu jej głowy podpowiadał, że i tym razem wydarzyć mogła się katastrofa, a jednak do tego nie doszło. Jak widać, zakopanie topora wojennego nie okazało się szalenie trudne. Zatem tak, kiedy Lindsay postanowił jej podziękować, Gayla również zerknęła w jego stronę, a kiedy pochwyciła jego spojrzenie, jej usta wykrzywiły się w ciepłym uśmiechu. - To nic takiego - przyznała, unosząc ciut wyżej kubek z herbatą, jednak zanim umoczyła usta w jego zawartości, raz jeszcze się odezwała. - Widziałam kiedyś zawartość waszej lodówki. Ktoś musiał zacząć was karmić - stwierdziła przekornie, a kiedy w końcu upiła niewielki łyk gorącej herbaty i znów odsunęła od siebie kubek, nieco spoważniała. Ale tylko nieco, ponieważ uśmiech malujący się dotychczas na jej twarzy, wcale stamtąd nie zniknął, a jedynie odrobinę zelżał. - Poza tym, mi też dobrze to zrobiło. Bezustanne jedzenie kolacji w samotności wcale nie jest takie fajne - przyznała, lekko marszcząc przy tym nos. A choć mówiła w pełni poważnie, lekkim tonem starała się nadać temu mniej poważnego zabarwienia. Nie chciała przecież się nad sobą użalać, a już tym bardziej nie oczekiwała współczucia od niego, tylko… Tylko co? Próbowała w końcu normalnie z nim porozmawiać?

Lin Hainsworth
sprzedawca / farmer — Basara
27 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
po części farmer, po części sprzedawca staroci i w pełni cynik
Niby nic ich nie łączyło, ale czasami można było odnieść wrażenie, że byli sobie bliżsi niż ktokolwiek inny. Przynajmniej w przypadku Lina oraz jego ojca. Oni nie otaczali się zbyt wieloma osobami. Szczególnie starszy z nich, ale z brunetem wcale nie było dużo lepiej. Nie miał nie wiadomo jak wielkiego grona znajomych. Jedynie garstkę najbliższych przyjaciół, których tak naprawdę to powoli było coraz mniej, ponieważ większość uciekała z Lorne Bay. Lin zaś był tutaj uwięziony.
Dziś był w na tyle dobrym nastroju, że nawet jakby zwróciła na to większą uwagę i skomentowała, nie przeszkadzałoby mu to i nie speszyłoby go to. Pierwszy raz od dłuższego czasu był tak naprawdę szczęśliwy i nawet nie próbował się z tym kryć. Nie czuł, żeby musiał to robić. Najwyraźniej, pomimo tego jak skomplikowane ich relacje bywały, koniec końców czuł się w jej towarzystwie na tyle bezpiecznie, żeby otworzyć się i swobodnie okazywać to, jak się czuł. To naprawdę wiele znaczyło, ponieważ Hainsworth bardzo często przywdziewał przy innych maskę. - Uważaj, bo jeszcze się przyzwyczaimy - ostrzegł ją i może wcale nie przesadzał? Już od bardzo dawna nikt się tak o nich nie troszczył i chyba zapomnieli o tym, jak to jest być rodziną, jednak podczas dzisiejszej kolacji mogli to sobie przypomnieć. I choć Lin nie mógł mówić za swojego ojca, sam mógł stwierdzić, że to mogło być uzależniające. A tak poza tym, kto pogardziłby dobrym, domowym posiłkiem? Tym bardziej, gdy żywił się tak, jak robili to Hainsworthowie. - Mogę nie być najlepszym towarzystwem i moja lodówka świeci pustkami, ale… zawsze możesz wpaść na piwo - zapewnił ją, co mogło być zaskakujące, biorąc pod uwagę to, jak wcześniej wyglądała ich relacja. Tylko, Lin czuł, że pomimo tego wszystkiego, Gayla w jakiś sposób była mu bliska, dlatego ani trochę nie czuł się dziwnie, zapewniając ją, że jeśli doskwierała jej samotność, to w każdej chwili mogła do niego przyjść. Hainsworth doskonale ją rozumiał, sam bardzo często czuł się dokładnie tak samo, dlatego i jemu towarzystwo by nie zaszkodziło. Zatem wizyty u siebie nawzajem byłyby z obustronną korzyścią. I jak widać, nie byłyby ani trochę wymuszone. Lin naprawdę, wbrew pozorom, czuł się w jej towarzystwie dobrze, gdy celowo nie szukali jakichś problemów.

Gayla Farnham
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
Znów potwierdza się stwierdzenie, że w ich relacji było coś nietypowego. Niby nie zdołali się zaprzyjaźnić, ale mimo wszystkich tych napięć między nimi, połączyło ich coś wyjątkowego. Gdyby ktoś ją o to poprosił, Gayla nie potrafiłaby zdefiniować tej znajomości, ba, nie byłaby w stanie nawet jej nazwać, ale rzeczywiście mogłaby przyznać, że jej codzienność tutaj bez Lindsaya nie byłaby taka sama. I nie, nie chodzi o to, że rwałaby włosy z głowy, nie radząc sobie na farmie. Czegoś po prostu by jej brakowało – może jego uszczypliwości, może tego, jak czasami się na nią denerwował, a może tego uśmiechu, który malował się na jego ustach nawet teraz? A było w nim coś, co sprawiało, że ona również nie była w stanie powstrzymać się przed podobnym grymasem.
I teraz właśnie to zrobiła. Uśmiechnęła się po raz kolejny, przy okazji po prostu lustrując bruneta spojrzeniem. Czy miałaby coś przeciwko, gdyby zaczęli spędzać w ten sposób wieczory częściej? Nie, ponieważ sama dzięki temu czułaby się mniej samotna. Dziś dostrzegła również to, że ich towarzystwo zwyczajnie sprawiało jej przyjemność – tak po prostu, zatem nie – to, co Hainsworth próbował jej teraz zasugerować, bynajmniej nie było groźbą, a raczej formą obietnicy. - Na piwo, huh? Liczyłam chociaż na zapiekankę w zamian - odpowiedziała, zerkając na niego kątem oka. Swoją drogą, zwróciła uwagę na to, jak sobie ujmował, co zastanawiało ją, a jednak postanowiła tego nie komentować. Nadal nie wiedziała, na ile mogła sobie pozwolić, aby przypadkiem nie wprawić go w zakłopotanie, a przecież nie chciała, aby zrobiło się między nimi dziwnie. - Poza tym, ja też się całkiem szybko przyzwyczajam, więc powinieneś uważać na słowa - odbiła piłeczkę, lekko marszcząc przy tym nos. Uśmiech malujący się na jej ustach zdecydowała się zamaskować kubkiem z herbatą, który znów uniosła ku górze, po czym pociągnęła z niego kilka łyków ciepłego napoju. Swoją drogą, do tej pory nie miała okazji zaobserwować tego, jak przyjemne było spędzanie czasu tutaj – na schodach prowadzących do jej domu, kiedy wokół panował taki spokój. Może przesądził o tym fakt, że dzisiaj nie była tutaj sama? Z całą pewnością miało to znaczenie.

Lin Hainsworth
sprzedawca / farmer — Basara
27 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
po części farmer, po części sprzedawca staroci i w pełni cynik
Ta relacja była zdecydowanie daleka od standardowej. Jemu także trudno byłoby ją jakoś zdefiniować, dlatego nawet się tego nie podejmował. Czymkolwiek była i jakkolwiek powinni ją nazywać, tonie było aż tak istotne. Ważne za to było to, by postarali się utrzymać między sobą pozytywne stosunki, ponieważ skoro z jakiegoś powodu tak czy siak nie potrafili się od siebie uwolnić, warto było zadbać o dobre relacje ze sobą. I chyba obecnie nad tym pracowali. Można też się pokusić o stwierdzenie, że szło im to całkiem dobrze, co chyba jeszcze do bruneta tak do końca nie docierało. Ale czemu tu się dziwić? Zamiast analizować ten wieczór, wolał po prostu skupić się na tym, co było tu i teraz i czerpać z tego przyjemność, ponieważ dziś naprawdę dobrze spędzało mu się czas z Farnham. I może dlatego jeszcze nigdzie nie uciekał, tylko dalej tu siedział? Może chciał pobyć z nią jeszcze trochę, żeby nacieszyć się tym wszystkim do końca? Za to nie można go winić, bo ten wieczór był naprawdę udany, przez co nie dziwne, że trudno mu było go zakończyć. - Mogę dorzucić do piwa najwyżej odgrzewaną lasagne, ale to moja ostateczna oferta - i prawdopodobnie najlepsza, jaką mógł jej zaproponować. Z ojcem nigdy nie przykładał wielkiej wagi do gotowania. No, przynajmniej odkąd zostali sami, dlatego przez te wszystkie lata żywili się raczej kiepsko, poza tymi rzadkimi okazjami, kiedy ktoś zapraszał ich do siebie na obiad, lub Lin, bo przecież nie jego ojciec, jadał coś na mieście. Tak to zwykle raczyli się jakimiś gotowymi daniami ze sklepów, albo przygotowywali najprostsze, najbardziej podstawowe dania, które nie wymagały ani wiele pracy, ani czasu. Kuchnia po prostu nie był ich ulubionym pomieszczeniem w domu. - Może nie będzie mi to przeszkadzało? - rzucił luźno i wzruszył ramionami, uśmiechając się przy tym. Tuż po tym w końcu on napił się herbaty ze swojego kubka. I tak, on też zwrócił uwagę na to, jak przyjemnie tu było. Ale on już dawno odkrył uroki spokojnych wieczorów w tej części miasta. Nie bez powodu to na dworze miał swój kącik, gdzie przebywał nie tylko, gdy zaglądali do niego znajomi. Przesiadywał tam także samotnie, po prostu czerpiąc przyjemność z otaczającej go ciszy i spokoju. Akurat to bardzo sobie cenił w życiu na farmie.

Gayla Farnham
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
No cóż, definiowanie tego nie było chyba koniecznością, zatem nie musieli zanadto się nad tym zastanawiać. Co więcej, mogli w końcu postarać się odpowiednio i doprowadzić tę relację do miejsca, które zadowoliłoby ich oboje. Wystarczy spojrzeć na to, jak odnajdowali się w swoim towarzystwie obecnie, aby dojść do wniosku, że mieli zadatki na zbudowanie czegoś, co określić będzie można przyjaźnią. Gayla może niekoniecznie pokazała się w tej kwestii z dobrej strony, a jednak gdyby tylko jej na to pozwolił, na pewno też spróbowałaby go wspierać. Chciała się na to otworzyć, odkąd dowiedziała się o tym, co spotkało jego rodzinę, a poza tym, odkąd bliżej poznała jego ojca, nie była w stanie zdusić w sobie tego instynktu, który podpowiadał jej, że mogła trochę się nimi zaopiekować. Może wynikał on z tego, jak bardzo tęskniła za swoją rodziną oraz z tego, że nigdy nie miała wielu bliskich, ale niezależnie od tego, chciała zrobić dla nich coś dobrego. Chciała zrobić to dla Lina, ale on najpierw musiałby jej na to pozwolić, ponieważ brunetka nie chciała przekroczyć granicy, która dla niego okazałaby się niewygodna. Zwyczajnie nie chciała sprawić, że znowu by się od niej odsunął, a miała dziwne wrażenie, że to mogłoby się stać, gdyby popełniła przy tym chociaż jeden błąd. - Brzmi świetnie - odparła, nadal nie pozbywając się z twarzy uśmiechu. Oczywistym jest, że nie chodziło o wykwintność dania, a raczej o samą możliwość spędzenia z nim czasu, która z jakiegoś powodu wydawała jej się atrakcyjna. Polubiła go po prostu, a biorąc pod uwagę to, jak niewiele życzliwych ludzi miała wokół siebie tutaj, chciała chyba całkowicie wykorzystać to, co brunet jej oferował. Może chciała w końcu zawalczyć o to, by zapanowały między nimi koleżeńskie relacje? Teraz zresztą, kiedy usłyszała jego odpowiedź, uśmiechnęła się ciut szerzej. Czy to źle, że zrobiło jej się z tego powodu miło? - Mogę zapytać czemu zostałeś w Lorne? - odezwała się po chwili milczenia, po raz pierwszy decydując się na poruszenie ciut poważniejszego tematu. Zerknęła na bruneta znad kubka z herbatą, wyraźnie ciekawa jego odpowiedzi. Nie jest tajemnicą, że Gayla od dłuższego już czasu zastanawiała się nad wyjazdem z tego przeklętego miasteczka, ale jak dotąd nie zebrała się w sobie i nie zrealizowała tej decyzji. Chciała wiedzieć, dlaczego on nigdy nie pomyślał o niczym podobnym, ponieważ to mogłoby pomóc jej samej.

Lin Hainsworth
sprzedawca / farmer — Basara
27 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
po części farmer, po części sprzedawca staroci i w pełni cynik
Jeśli nie czuli takiej potrzeby, niczego nie musieli definiować. Najważniejsze było to, że wreszcie zaczęli się ze sobą dogadywać i było po prostu dobrze. Cała reszta nie była tak ważna, jeśli nie wpływała negatywnie na ich kontakty. Dlatego Lindsay nie zamierzał przejmować się tym, że pewnych rzeczy nie rozumiał, bo czy zrozumienie ich coś miało zmienić? Prawdę powiedziawszy, pewnie nie. Zatem zamiast tracić czas na próby rozgryzienia tego, mogli po prostu skupić się na tym, by popracować nad tą znajomością i wreszcie wyciągnąć z niej coś dobrego, bo na to od początku był potencjał, tylko oni wiecznie go marnowali. Teraz jednak, po tych wielu trudach, gdy wreszcie dotarło do nich, że nie warto tak sobie wszystko komplikować, mogli pociągnąć tę relację we właściwym kierunku. I Hainsworth też zamierzał się w to zaangażować. - Zobaczymy, czy powtórzysz to po tym, jak ją zjesz - poruszył zaczepnie brwiami, żartując. Ale w razie co później nie będzie mogła zarzucić mu, że jej nie ostrzegł. Gotowe dania jednak nijak miały się do tych przygotowanych samodzielnie, więc jego oferta nie mogła równać się z tym, co ona dziś zapewniła jemu i jego ojcu. Ale coś mu podpowiadało, że tym naprawdę nie musiał się przejmować, co sprawiło, że poczuł się nieco pewniej. Przy niej zaczęło towarzyszyć mu przekonanie, że nie miał czego się przed nią wstydzić. A od tego był już krok do większego otwarcia się, ale na to musiała dać mu jeszcze chwilę. - Znasz mojego tatę, więc powinnaś wiedzieć, że zostawienie go samego nie byłoby dobrym wyjściem - odparł i nie, nie mówił tego złośliwie, żeby wytknąć jej, że zadała niewłaściwe pytanie i nie dostrzegała oczywistego. Po prostu tłumaczył jej jak jest. - On jeden mnie nigdy nie zostawił, więc ja też nie mogę mu tego zrobić - dodał, po czym wzruszył ramionami. Był jeszcze jeden powód, który trzymał go przez cały czas w Lorne Bay, ale nim nie chciał się z kimkolwiek dzielić, ponieważ był zbyt intymny i miał wrażenie, że również głupi, przez co inni by go nie zrozumieli. Dlatego wolał zatrzymać dla siebie to, że tkwił w tym przeklętym miasteczku, ponieważ nie potrafił pozbyć się przekonania, że jeśli jego mama jednak kiedyś po niego wróci, to nie znajdzie go, jeśli go tutaj nie będzie. Tylko miała już wiele lat na to, żeby po niego wrócić i jakoś jeszcze tego nie zrobiła. Szansa na to, że jeszcze mogłaby się na to zdecydować, była nikła. Lin chyba zwyczajnie oszukiwał samego siebie.

Gayla Farnham
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
Najważniejsze aktualnie zdawało się być to, czego od siebie oczekiwali, a widocznym było, że oboje poczynili jakiś postęp w określeniu tego, jak spoglądali na potencjalną przyszłość tej relacji. Po raz pierwszy od dawna nie dążyli do tego, aby odepchnąć to drugie, co przez pewien czas nie było nawet działaniem w pełni świadomym. Gayla izolowała się od niego, ponieważ pozwoliła na to, aby jej umysłem zawładnęły obawy, które, jak się później okazało, nie były nawet uzasadnione. Każde z nich popełniło po drodze jakiś błąd i chociaż mogli je rozpamiętywać, brunetka liczyła na to, że zdołają raczej zapomnieć o nich i teraz ruszą naprzód z czystą kartą. Bo owszem, właśnie tego chciała – aby ich znajomość stała się w końcu czymś, w czym mogliby liczyć na wsparcie tej drugiej strony, jednocześnie nie narażając siebie na szwank. To przecież nie mogło okazać się takie trudne, prawda?
Uśmiechnęła się łagodnie, ponieważ wcale nie musiała tej potrawy próbować, aby zdawać sobie sprawę z tego, że jej smak mógł pozostawiać wiele do żywienia. Z drugiej jednak strony, miała świadomość tego, że istnieli ludzie, którzy żywili się wyłącznie w ten sposób, a skoro oni jakoś dawali sobie radę, czemu ona miałaby zawieść? Tak czy inaczej, skoro Farnham lubiła krzątać się po kuchni, zawsze mogli zapewnić sobie inny podział obowiązków, który to na jej barki zrzuciłby gotowanie. Biorąc jednak pod uwagę to, że dopiero zaczynali się na siebie otwierać, najlepiej będzie pozostawić podobne decyzje na przyszłość, ponieważ między ich dwójką wszystko zmieniało się w zawrotnym tempie. Nawet teraz – nie minęła przecież chwila, a ich dyskusja stała się znacznie poważniejsza, przez co Farnham spoglądała teraz na niego z nieskrywaną uwagą. Pokiwała lekko głową ze zrozumieniem, a potem nerwowo zacisnęła zęby na dolnej wardze. Zanim się odezwała, zerknęła jeszcze na bruneta niepewnie. - Wiesz, że ja wtedy też nie próbowałam? - odezwała się, a chociaż nawiązywała do wydarzeń z przeszłości – swoją drogą takich, które spowodowały między nimi sporo zamieszania – to jednak próbowała mu w ten sposób przekazać, że nadal była obok. Chciała być, ale to on musiał zdecydować, jaką rolę miała w jego życiu pełnić, bo jeśli nie chciał dopuścić jej bliżej siebie, nie była w stanie mu pomóc. Poza tym, może wcale nie potrzebował kolejnej przyjaciółki? Choć podlegało to wyłącznie jego ocenie, próbowała zasugerować mu to, czego sama mogła chcieć.

Lin Hainsworth
sprzedawca / farmer — Basara
27 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
po części farmer, po części sprzedawca staroci i w pełni cynik
Lindsay postanowił dać tej znajomości szansę. Skoro wywarła już aż taki wpływ na jego życie, dlaczego teraz, gdy wreszcie zaczęło być lepiej, miałby ją przekreślić? Skoro oboje tyle już się natrudzili, warto będzie sprawdzić, co jeszcze może z tej znajomości wyniknąć, bo może w końcu miło ich zaskoczy? Na razie Hainsworth był zadowolony z kierunku, jaki obrała i na nowo zaczął coraz lepiej czuć się w obecności Gayli, a prawdę powiedziawszy nie spodziewał się, że jeszcze mogłoby do tego dojść. Powód jest całkiem prosty - nieźle pożarli się w ostatnim czasie i przez pewien czas Farnham kojarzyła mu się tylko z negatywnymi emocjami. Jakimś cudem jednak udało jej się zamazać tamto wrażenie i sprawić, że brunet, który jest osobą bardzo zdystansowaną, zaczął na nowo się na nią otwierać. To było naprawdę dużym osiągnięciem, sam doskonale to wiedział i był tym zaskoczony.
Takie plany zdecydowanie powinni odłożyć na przyszłość. Na razie powinni dać sobie czas na odnalezienie się w tej nowej sytuacji i wyczucie, na ile mogą sobie w swoim towarzystwie pozwolić, bo to wciąż było niewiadomą i to nie tylko dla Gayli. Lin również zastanawiał się nad tym, co przy niej może, a czego nie. Musiał wybadać grunt, zanim zacząłby pozwalać sobie na większą swobodę. Wierzył jednak, że teraz będą mieli czas na ogarnięcie tego, bo właśnie - on wiedział już, że Farnham nie próbowała stąd uciec. Nie miał pojęcia czy w końcu tego nie zrobi, nie opowiadała mu o swoich planach, ale na razie była tutaj i chyba nie zanosiło się na to, żeby to miało się zmienić, prawda? - Teraz wiem… Jesteś tu przecież - odparł i uśmiechnął się łagodnie. Dał jej znać, że tak, widział, że nie uciekła nigdzie. Ale nie tylko to miał na myśli - była też tu, obok, przy nim i to doceniał. Pomimo tego, że wiele złego się wydarzyło, ona chciała być obok niego, kontynuować tę znajomość i była też dla niego wsparciem. Tak właśnie widział to, że troszczyła się o jego ojca. Dotychczas robił to samotnie i nikt poza nim nie interesował się już starym Hainsworthem, dlatego dla jego syna miłym odkryciem było to, że po takim czasie jednak znalazł się ktoś, komu los mężczyzny nie był obojętny. I to ze wszystkich tych zaskoczeń było chyba największym, ale również bardzo miłym.
I tak właśnie spędzili ten wieczór - rozmawiając na jej schodach, dopóki nie dopadło ich zmęczenie. I tak, nie doszło między nimi do żadnej kłótni.
KONIEC
Gayla Farnham
ODPOWIEDZ