and suddenly — all the songs were about you
24 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
je suis
pianist / french / swimmer / hobo / lil psycho / rainbow kitten surprise
Zyskiwanie czyjejś sympatii,
czyjegoś z a u f a n i a
nigdy nie sprawiało mu problemów.
Kiedy więc brunet, dotychczas w tak chłodny sposób dla niego niedostępny, począł dzielić się z nim doświadczeniami z dalekiej przeszłości, bladą twarz Francisa rozjaśnił delikatny uśmiech satysfakcji. Czasem zastanawiał się, co dokładnie odpowiadało za jego umiejętność zjednywania sobie ludzi — fakt, że wychował się w dużej rodzinie i jako środkowy z rodzeństwa zawsze czuł potrzebę łagodzenia wszelkich zaistniałych między braćmi i siostrami sporów, czy raczej dorastanie w wąskich granicach maleńkiej wioski, zmuszającej do bliższego poznania każdego z jej mieszkańców. Tego typu hermetyczne grona nie sprzyjały przecież posiadaniu wrogów. A jako że wszyscy tam wiedzieli o wszystkim, każdy o każdym, już od najmłodszych lat Baudelaire nauczył się zyskiwać swych sprzymierzeńców, by uciekając pewnej nocy na huczną imprezę w pobliskim mieście, nie musiał później wysłuchiwać reprymend matki, która w spożywczym, pośrodku plotek, dowiedziała się całej prawdy. Teraz z kolei, pochłaniając każdą sylabę posyłanej mu opowieści o niepokojącym muzyku, chcącym tworzyć instrumenty z cząstek l u d z i, zastanawiał się, czy i Vincent był już jego sprzymierzeńcem. Czy lubił go choć w niewielkim stopniu tak, jak Francois lubił go. Dotychczas nie wiedział nawet, jak szalenie ów sympatii łaknął. — Miałeś przyjemność? Czyli już się nie przyjaźnicie? Co, w końcu go zamknęli, bo zagrał na czyichś jelitach? — zapytał z rozbawieniem, chcąc mimo wszystko poznać ciąg dalszy tej historii, brzmiącej jak wstęp do kryminalnej opowieści w rodzaju tych, których czasem słuchał w drodze powrotnej do domu, włączając kolejny odcinek podcastu i ucząc się za jego pomocą nieco angielskiego.
W końcu jednak jego umysł poczęło zaprzątać coś całkiem innego. Nieposkromiona potrzeba, by znaleźć się z brunetem w miejscu, w którym nikt — a z pewnością nie żadna wścibska sprzątaczka — nie mógłby im przeszkodzić. Gdzie byliby całkiem s a m i.
Pani nie idzie, może jak zagramy w trójkę, to uda nam się w końcu opanować Liszta! — krzyknął jednakże do pleców oddalającej się kobiety, nie chcąc dać zdradzić po sobie tej palącej chęci przeniesienia ich spotkania gdzieś indziej. Nieco zaskoczył go fakt, że Chenneviere zdawał się całą sytuacją niewzruszony. Z początku był bowiem przekonany, że nie tylko odskoczy błyskawicznie na drugi koniec sali, ale też pożali się przypatrującej się im kobiecinie, że jakiś przeklęty student właśnie próbował go u w i e ś ć. Ale nie, Vincent zrobił to wszystko dopiero po jej wyjściu. — Dobra, no to zróbmy w końcu to, czego od nas oczekiwała. Ja zamknę drzwi na zamek, ty zaciągnij rolety, a potem wskakuj na ten fortepian, ściągnij ciuchy i zabiorę cię do innego świata. Albo możemy to też zrobić przy świadkach, jak wolisz — mrugnął do niego porozumiewawczo, po czym prychnął i pokręcił z rozczarowaniem (ukierunkowanym oczywiście na postawę tamtej kobiety) głową.
Po co? — zapytał swobodnie, odnosząc się już do gry na fortepianie, zdając się niedotknięty w żaden sposób reakcją mężczyzny, który równie dobrze, w panice mógłby teraz uciec przed nim przez uchylone okno. — To tylko tak dla wygłupów. Nie wiem nawet, co grałem. I nie umiem czytać nut. I nie wiem kim jest Liszt, ale ktoś o nim pisał na tym egzaminie, który kazałeś mi sprawdzać — wyjawił, marszcząc delikatnie czoło, jak zawsze, gdy z trudem próbował coś zrozumieć. — Poza tym tak to chyba każdy umie. W sensie grać. No chyba że chcesz mnie zwyczajnie naciągnąć na jakieś drogie lekcje — dodał jeszcze, posyłając mu pogodny uśmiech. — Powinieneś wpaść do Reggy'ego w piątek. Będzie dużo piwa i w ogóle. Sporo wykładowców tam przychodzi, tylko ty zawsze trzymasz się z daleka. Twoja grupa bardziej by cię polubiła, gdybyś chociaż raz się pojawił — nieoczekiwanie zasugerował, choć wolałby zaproponować coś całkiem innego.

vincent chenneviere
cute but psycho
give me a break
achilles, bruce, danny, finn, hesille, orphy, terence, tillius, walter
kompozytor, pianista, wykładowca — james cook university
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Zro­zum, to nie ma więk­sze­go zna­cze­nia. Po pro­stu się umie­ra.
To tylko na za­wsze.
Nie podobały się mu żywione do Francisa uczucia. Nie podobała się mu moc, z jaką niewinne słowa były w stanie wyrwać go z ramion marazmu; nie podobało się mu to, że w jego obecności czuje się tak, jakby w jego sercu budziła się wiosna.
Choć więc posłał mu przepełniony zrozumieniem uśmiech (tak, dostrzegał w jego słowach dowcip i niewinność), nie zamierzał zareagować na rzucone pytanie w sposób jakkolwiek przesadny czy, po prostu, wylewny. — Nie wiem. Nie widziałem go na oczy od jakichś czterech lat — wyjawił zgodnie z prawdą, jako że całkowicie odsunął się już od dawnych przyjaciół. Nie był to jednak temat, który chciał omawiać; nie tylko w tej konkretnej sytuacji, ale tak ogólnie. Bo dla Vincenta wszystko to nie miało już znaczenia; uwielbiał morze samotności, w którym od lat tonął. Do niedawna. Bo wiele zdążyło się przecież zmienić, prawda? Bo obaj zdawali sobie sprawę z przywiązania, którym zaczęli się obdarzać. Vince wiedział, że z jego strony wypływa ono z powodu tęsknoty za utraconą Francją, a więc i domem; obawiał się jednak, że dla studenta podarowana mu sympatia oznaczać może coś innego.
I może by mogła.
Gdyby nie łamała jedynej zasady, której Vincent Chenneviere zamierzał przestrzegać.
Więc znów po prostu posłał mu uśmiech. Pozbawiony zakłopotania i niezręczności; uśmiech, w którym zawarło się niewinne, drobne rozbawienie. Chciał powiedzieć, że nie odnajduje w jego słowach nic zabawnego, ale nie chciał przesadzać; odczuwał już i tak wystarczające wyrzuty sumienia. Zastanawiał się nawet, czy może i czy powinien ten temat poruszyć, lecz uznał ostatecznie, że informowanie Francisa o zakazie wdawania się w romanse ze studentami byłoby po prostu niepotrzebne. Wiedział o tym przecież każdy. — Bo o taki talent należy dbać. I to nic, że nie znasz nazwisk i teorii, Francis — odparł łagodnie, z należytą czułością zamykając klapę fortepianu. — Profesor Welch mogłaby cię uczyć za darmo. Musiałbyś jej po prostu w zamian pomagać w organizacji kółka teatralnego — zasugerował, upierając się przy tym pomyśle. A potem nieomal się z a ś m i a ł. — Czy wyglądam na człowieka, który lubi nie tylko piwo, ale i głośne imprezy? Nie zależy mi na opiniach studentów — nie była to też pierwsza podobna propozycja, jaką otrzymał. Tyle że tym razem czuł, że mógłby zrobić
w y j ą t e k.

koniec
françois baudelaire
ODPOWIEDZ