lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
rozgrywka z Mistrzem Gry
aktywności fabularne
Nyx Tucker

Niełatwo było ją znaleźć. Niełatwo, ale nie niemożliwie. Czasem wystarczyło obycie w półświatku, odpowiednie koneksje łączące cię z właściwymi ludźmi, okrągła sumka pieniędzy i dużo czasu i cierpliwości. Maxwellowi Reedsowi nie brakowało żadnej z tych rzeczy, a w ostatnim czasie szczególnie tych ostatnich.
Od kiedy Thompson, z którym od lat prowadził interesy, trafił za kratki, Reeds nie miał zbyt wiele do roboty. Z Seattle zmył się, gdy tylko wyczuł zbliżające się kłopoty, zmienił personalia, zaszył się w Europie i tam pozostał przez większość czasu, póki sprawa nie zaczęła powoli wycichać. Wiedział, że wciąż go szukają. Że Thompson wypaplał między innymi jego nazwisko, by odciągnąć uwagę służb od swojej najstarszej córki. Wiedział, że powinien trzymać się z dala od nielegalnych interesów jeszcze przez długi czas, o ile nie całkiem z nimi skończyć, ale… nudziło mu się. Tak po ludzku i po prostu, bo przecież ciche, spokojne życie nie było dla niego. Podobnie jak zwykła praca, a pieniądze na kontach też przecież powoli się kurczyły. Musiał znaleźć sobie zajęcie, wrócić na czarnego konia, zawiązać współpracę z kimś, komu mógłby ufać - chociaż w tym przypadku jednak bardziej z kimś, na kogo miałby odpowiedniego haka. Gabriella Thompson wydawała się wyborem idealnym.
Wiedział gdzie się znajduje już od jakiegoś czasu, ale dopiero niedawno zdecydował się działać. Do Australii przyleciał dzięki wizie turystycznej jako Casper Hobart i zatrzymał się w Cairns, by być odpowiednio blisko, a jednocześnie pozostać bardziej anonimowy, niż gdyby miał szukać mieszkania czy pokoju w mniejszym Lorne Bay.
Już dwa tygodnie później, jednego z weekendowych głębokich wieczorów, stał w cieniu wąskiej uliczki w dzielnicy Opal Moonlane, obserwując jak z baru naprzeciwko wyłania się samotnie Nyx.
- Hej, Gabi! - zawołał za nią, gasząc papierosa na ścianie budynku i niespiesznie wyłaniając się z cienia. Ulica nie była zupełnie opustoszała, ale zdawał się tym nie przejmować. Z tego co się orientował poszukiwania amerykańskiej policji za Gabriellą Thompson stanęły w martwym punkcie i nawet nie liznęły Australii, więc nie musiał się martwić tym, że jakoś ją sprzeda. Ona również nie musiała się o to bać. Oczywiście o ile zamierzała z nim współpracować, tak samo jak jeszcze w Seattle współpracowało im się w trójkę. On zajmował się przygotowaniem najróżniejszych towarów, a Thompsonowie jego przemytem. Maxwell chciał do tego wrócić, a nawet trochę rozszerzyć swoją dotychczasową działalność o materiał… ludzki. I nie zamierzał pytać Tucker o jej zdanie. - O, sorry, jak teraz do ciebie mówią? Bogini nocy? - dorzucił, unosząc jeden z kącików ust w wymownym, lekko kpiącym uśmiechu. Nie było bardziej przyziemnych imion? - Musimy pogadać.
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
outlaw from the west — farm
33 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
tell me crow, who's alive? running around and hiding from our sight
Czasem potrafiła zapomnieć o przeszłości i o tym, że choć już po części ponosiła konsekwencję swoich działań, to wciąż mogła poczuć je na własnej skórze jeszcze bardziej dotkliwie. Mogła już powiedzieć, że mieszkanie oraz praca na farmie zaczęło jej się podobać i czuła się na tyle swobodnie z tym, że opuszczało ją wrażenie złudności i chwilowości tego stanu rzeczy. To miało być tylko na pewien czas, zanim sprawy w Ameryce nie ucichną na tyle, że nie będzie już się bała nieco wyjrzeć ze wsi i zająć się czymś bardziej jej odpowiadającym; z drugiej strony, w każdej chwili powinna spodziewać się nalotu policji, a to, że jak dotąd było spokojnie, przyzwyczajało ją do tego stanu rzeczy.
Życie nocne Lorne Bay w niczym nie przypominało tego w Seattle, ale na to również przestała narzekać już jakiś czas temu. Tego wieczoru chciała trochę odpocząć i rozluźnić się w niewielkim gronie znajomych w jednym z barów. Towarzystwo opuściła jako jedna z ostatnich, a po wypiciu kilku drinków wciąż czuła się wystarczająco trzeźwa - choć może zbyt mało w obliczu zbliżającej się sytuacji.
W pierwszej chwili nie zareagowała na swoje dawne imię. Nikt już tak na nią nie mówił, zupełnie od tego odwykła, więc nie zwróciła na to większej uwagi, nie podejrzewając nawet, że ktoś to właśnie ją wołał. Być może to, że głos wydawał jej się być dziwnie znajomy, zakopany gdzieś pod masą innych wspomnień, ale na tyle charakterystyczny, że po kilku dłużących się chwilach zatrzymała się. Charakterystyczny, bo kojarzył jej się z czymś, a raczej kimś, kogo dawno zostawiła za sobą i wolała, by tak to pozostało.
Mając jeszcze nadzieję na to, że tylko jej się to wszystko przesłyszało i był to jedynie przejaw jakiejś nadwrażliwości, stanęła i spojrzała na wołającego mężczyznę. To, że nie była zachwycona jego widokiem, to było mało powiedziane, co było doskonale po niej widoczne. To, co jeszcze okazała, był strach - zwykły, prosty niepokój w związku z tym, że ktoś z przeszłości ją znalazł. Na przypadkowe spotkanie to nie wyglądało, a skoro Maxwellowi najprawdopodobniej udało jej się ją namierzyć, to oznaczało to, że ta kryjówka nie była tak idealna, jak jej się wydawało.
Trwało to jedynie moment, zanim nie opanowała tego uczucia, pozwalając, by było po niej widać jedynie niechęć na widok dawnego partnera w nielegalnych interesach.
- Ciszej. - rzuciła jedynie, nie wdając się w dyskusję na temat imion, były w końcu o wiele ważniejsze sprawy do obgadania. Sprawy, o których wolała, by nie słyszała o nich cała ulica. - Jak mnie znalazłeś? - w tej perspektywie, płonna nadzieja na to, że dzięki wszystkim podjętym działaniom w tej części świata była nie do namierzenia, wydawała się być po prostu naiwna. Chociaż i tak nie kupiła sobie dość czasu na pozostanie całkowicie niezauważoną, ciesząc się względnym spokojem, więc mogła jedynie z całego serca liczyć na to, że Maxwell wyjątkowo się natrudził, by ustalić jej miejsce pobytu.
- Rzecz w tym, że nie mamy o czym gadać. Twoje przyjście do mnie jest niczym popełnienie samobójstwa. - żadnych sentymentów ze względu na dawne interesy, Maxwell obecnie był dla niej niczym więcej niż zagrożeniem, a tych należało się skutecznie pozbywać, zanim bardziej nie narozrabiały. Mimo słów, sama wypowiedź dzięki bardziej wyważonemu, neutralnemu tonowi głosu brzmiała bardziej jak zwykła informacja niż groźba.

Bunyip
Nyx
Nyx
brak multikont
lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
rozgrywka z Mistrzem Gry
aktywności fabularne
Nyx Tucker

Maxwell zdawał sobie sprawę z ryzyka. Nie był głupi. Wiedział, że zjawianie się tu i nawiązywanie kontaktu z Gabriellą nie było najbezpieczniejszym posunięciem. Nawet jeśli minęło już trochę czasu, a amerykańskie służby wciąż nie natrafiły na ich trop - możliwość, że w którymś momencie się to zmieni istniało zawsze. Szczególnie wtedy, gdy - jak planował - powrócą na niebezpieczną ścieżkę. Ale mężczyźnie to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie - zachłysnął się własnym pomysłem powrotu do nielegalnych interesów. Ryzyko kiedyś było jego drugim imieniem, nieodłączną częścią jego życia... jego samego. I cholernie mu go brakowało.
Czy to oznaczało, że przez tęsknotę za dawną podnietą działał teraz odrobinę mniej rozsądnie, niż powinien? Cóż, być może.
- Co jest? Wstydzisz się swojego imienia? - udawane oburzenie połączył z teatralnym przyłożeniem dłoni do serca oraz niby mimowolnie wykonanym dużym krokiem w jej stronę. - Oj, staruszek byłby niepocieszony - dodał już nieco ciszej, pozwalając sobie na dalsze sobie z nią pogrywanie. Tak naprawdę nie sądził, by ojciec kobiety miał mieć jej za złe zmianę imienia i nazwiska, ale hej! Granie na czyichś emocjach to zawsze dobra zabawa!
- Powinnaś raczej zapytać: dlaczego mnie znalazłeś - poprawił ją z chytrym uśmieszkiem, nie zamierzając wcale wdawać się w szczegóły żmudnych poszukiwań odpowiednich ludzi i oczekiwań na informacje przez nich zebrane. Sam by siebie tą opowiastką zanudził.
- Ale się z ciebie ponurak zrobił - mruknął bardziej do siebie niż do niej, wycofując się ponownie w cień wąskiej, ślepej uliczki między budynkami. Może tyły zamkniętego już o tej porze sklepu wciąż nie były najbezpieczniejszym miejscem do obgadywania jego planów, ale zdecydowanie lepszym niż środek chodnika. Przynajmniej nie będą mieli nad głową żadnych okien. A też nie zamierzał się wdawać w zbytnie szczegóły. - Myślę, że jednak wolisz ze mną porozmawiać - po raz pierwszy w tej wymianie zdań jego głos zabrzmiał poważnie. Wręcz groźnie. Miał nadzieję, że Gabi, Bogini nocy, czy jakkolwiek chciała być teraz nazywana, jednak zrozumie ten podprogowy przekaz. W końcu wiedział o niej coś, co starała się ukryć przed światem. Chyba nie musiał otwarcie straszyć jej rozprowadzeniem tej informacji?
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
outlaw from the west — farm
33 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
tell me crow, who's alive? running around and hiding from our sight
- Bardziej byłby niepocieszony tym, że postanowiłeś wyleźć z nory, w której dotąd się chowałeś. - przynajmniej z ich dwójki on się najwyraźniej świetnie bawił w związku z tym spotkaniem, Nyx natomiast targały zupełnie inne, odmienne emocje. Strach ustępował miejsca zwiększającej się irytacji. Mogła się domyślać, że nie znalazł jej tylko po to, by powspominać dawne czasy.
- Zgaduję, że dlatego, że się za mną stęskniłeś, nie jest poprawną odpowiedzią. - chyba już nie mogła bardziej dawać po sobie poznać tego, że niekoniecznie cieszyła się z tego spotkania. Jeśli miałaby naprawdę zgadywać, to podejrzewałaby, że prędzej chodziło o jakąś zemstę, za to, że jej ojciec go wsypał. A że starszy Thompson był na obecną chwilę nieosiągalny, siedząc w celi jednego z amerykańskich więzień, to wybór mógł paść na nią.
- Ale za to ty bez zmian, jak zwykle irytujący. - nie miała zamiaru udawać, że nie słyszała tego komentarza - tak samo jak nie miała ochoty dowiadywać się, po co w ogóle Maxwell ją odnalazł, to jednocześnie wiedziała, że wycofanie się niekoniecznie było rozsądnym rozwiązaniem w tej sytuacji. Pomimo tego, że nie gryzła się w język w stosunku do niego, to była doskonale świadoma, z kim miała do czynienia i nikt szczególnie sentymentalny nie utrzymałby się zbyt długo w branży, w jakiej oboje wiele lat siedzieli. Dlatego, z wyraźną niechęcią, podążyła za nim w bardziej ustronne miejsce, chowając się przed ewentualnymi ciekawskimi oczami i uszami przypadkowych przechodniów. I tak już zbyt dużo osób wiedziało o jej położeniu.
- Mów, tylko się streszczaj. - odezwała się, opierając się o ścianę ze skrzyżowanymi rękami.

Bunyip
Nyx
Nyx
brak multikont
lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
rozgrywka z Mistrzem Gry
aktywności fabularne
Nyx Tucker

- Na szczęście dla nas, jeszcze długo sobie posiedzi - wyszczerzył się głupkowato, rzeczywiście dobrze się bawiąc. Tego typu przekomarzanki i próby wyprowadzania ludzi z równowagi były kiedyś jego chlebem powszednim - nic dziwnego, że mu tego brakowało. I że nie żałował sobie złośliwości względem Nyx.
- Zbyt wysoko się cenisz, zresztą jak zwykle - podsumował, zawiedziony nieco, że kobiecie nie przyszedł nawet do głowy bardziej zbliżony do prawdy pomysł. Z drugiej strony złapał ją przecież późnym wieczorem wychodzącą z baru - nawet jak nie wyglądała na poważnie podchmieloną, mogła mieć przecież ograniczony nieco przez alkohol pogląd na całą sytuację.
- Niektóre rzeczy się nie zmieniają - odparł po dłuższej chwili, posyłając w jej stronę znaczące spojrzenie. Jakby właśnie nim i swoimi słowami chciał ją naprowadzić na to, czym i tak miał się z nią zaraz podzielić. Zbliżył się do niej nieco i oparł o ścianę obok niej, odcinając jej przy okazji częściowo prostą drogę do wyjścia z alejki, a także widok na główną ulicę. Przekaz miał być prosty i jasny - nie było ucieczki od tego, co zamierzał jej zaproponować. - Czas najwyższy wrócić do tego, na czym znamy się najlepiej, nie uważasz? - zdradził w końcu, nachylając się nieco w jej stronę. I rzeczywiście nie tracił czasu. W kilku zdaniach, nie wdając się w szczegóły wyłożył jej to, o czym myślał już od dawna - o ich współpracy. Jej właśnie z Australii, gdzie będzie załatwiała transport. Jego z Europy, skąd będzie przygotowywał fanty do przemytu. Prawie jak za dawnych dobrych czasów. Z jedną tylko różnicą... Nigdy dotąd nie przemycali żywego towaru. - Nawet nie wiedziałaś, na jakiej żyle złota się osiedliłaś. Wiesz, ile ludzie są w stanie dać za znalezienie się tutaj? Otrzymanie wizy na dłuższy pobyt to koszmar, dla wielu niemożliwy do przejścia. Możemy im pomóc - zakończył, puszczając wymowne oczko w jej stronę. Oczywiście, że nie zależało mu na tych ludziach i niesieniu im pomocy. Liczyło się tylko to, ile chcieli dać za przerzucenie ich przez ocean do wymarzonego raju.
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
ODPOWIEDZ