mama i nauczycielka gry na skrzypcach — -
34 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Uczucia ulokowała w mężu zmarłej siostry i poświęciła życie, by zająć się jej synem... Żyje nieswoim życiem ale iluzja wkrótce może się skończyć
Może już taka natura dzieci, by rozczarowywać rodziców? Willow też w pewnym sensie swoich rozczarowała. Nie chciała zajmować się farmą, wolała muzykę. Jakby mogła, to niczego innego by nie robiła całe życie. Ale była zbyt dobra, nie umiała zostawić w potrzebie rodziców, siostry, jej synka. Odłożyła na później swoje własne życie i właśnie docierało do niej, że finalnie nie miała nic. Perspektywę przesłuchania, które mogło pójść nie jak należy, mężczyznę z którym wiedziała, że jest na chwilę, bo lada moment nie będą mogli na siebie patrzeć. Jej rodzice woleli Rufus, który był ucieleśnieniem ich marzeń o synu. Wiedziała, że trudno jej będzie rozpocząć nowy rozdział... nie zupełnie nowy tom swojego życia. Wszystko będzie nowe, inne. Ale może w końcu będzie jej.
Ainsley mogła być z siebie dumna, osiągała sukcesy i to na przekór wszystkim. Nie bała się walczyć o swoje i dowaliła kawał dobrej roboty ze stadniną. Willow była pod ogromnym wrażeniem. Nawet jeśli nie okazywała tego tak entuzjastycznie, to była zachwycona. I konie wyglądały na zadowolone. A przecież Willow trochę się na koniach znała. Najbardziej z obowiązków na farmie lubiła zajmować się zwierzętami. Od dziecka wiedziała jak rozpoznać, że zwierzętom coś może dolegać, po czym poznać że koń jest zadbany i tak dalej.
- Dla ciebie to była praca. Możesz być z siebie dumna. Może któregoś dnia mogłabym... - urwała, bo właśnie się złapała na tym, że chciała przyjść tu z Philemonem. Tak długo jej plany wiązały się bezpośrednio z chłopcem, że nadal odruchowo brała jego pod uwagę. Spuściła wzrok i przez chwilę milczała.
- To kuszące. Ale i tak nie ucieknę od tego całego współczucia i poklepywania po ramionach. - stwierdziła trzymając w dłoniach kubek z herbatą. Wpatrywała się w jego zawartość, jakby były tam ukryte wszelkie odpowiedzi. - Poza tym wiem, że marne teraz ze mnie towarzystwo. Dziękuję za wszystko Ains. - dodała. - Jesteś dobrą przyjaciółką. - uśmiechnęła się ciepło do dziewczyny. To było pocieszające, że miała w swoim życiu ludzi, ma których mogła liczyć w trudnych chwilach.

Ainsley Remington
sumienny żółwik
nick
brak multikont
olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
+ Willow Kelly

Atwoodowie na zewnątrz zawsze pozowali na idealną rodzinę. Nazwisko, które coś znaczyło w świecie i za którym stała całkiem pokaźna fortuna, on - prawnik od praw człowieka, ona - oddana sprawie filantropka, ambitne i wykształcone dzieci z inspirującymi karierami zawodowymi; piękne posiadłości, wystawne wakacje... Niektórzy daliby się pewnie pokroić, by z kimś z tej gromadki zamienić się miejscami. Samej Ainsley jednak, im starsza i dojrzalsza się stawała, brakowało w tym wszystkim realnej rodziny, czegoś więcej niż samo nazwisko, co będzie ich łączyć. Bo gdy przychodziło co do czego, z braćmi nie czuła właściwie żadnej więzi, z matką miała tak sporadyczny kontakt, że były dla siebie jak obce osoby, a ojciec jakby bardzo się nie starał w życiu swojej córki być, tak chciał dobrze a wychodziło jak zwykle- zwykle pozostawiał po swoich działaniach jedynie niesmak. Dlatego też do tej pory chyba nie roztrząsała specjalnie tego, że nie udało się jej wpasować w narzuconą przez urodzenie i pochodzenie rolę. Nikt dwadzieścia lat wstecz się zapewne nie spodziewał, że jedyna córka Atwoodów nie wyjdzie bogato za mąż i nie będzie jedynie zajęta wychowywaniem dzieci, a tak skutecznie będzie odnosić sukcesy w sporcie. Szybko przestało być jej głupio i uśmiechnęła się sama do siebie. Jednak... pewne ukłucie chyba zostało. Na ile to zadowolenie to tylko poza?
- Powiem ci, że już od ładnego kawałka czasu nie czuję w tym jakieś wielkiej pasji... wszystko jest sprowadzone do tego stopnia do techniki, do wyników, że gdzieś uciekła spora dawka radości - nie, żeby zdobywanie złotych medali i odpowiednich tytułów jej radości nie przynosiło. Jej próżna natura kłamałaby jak z nut, gdyby zaprzeczała temu, jaka jest ze swoich osiągnięć dumna. No ale jakiś taki melancholijny nastrój się jej chyba dziś włączył...
- Nawet gdybyś potrzebowała posiedzieć tu i podumać w ciszy, nie byłabyś marnym towarzystwem. Nie martw się o to - powiedziała jakoś tak ciepło. Naprawdę, nigdy nie potraktowałaby Willow czy kogokolwiek z przedstawicieli jej rodziny jako nieproszonego gościa. - Nie ma sprawy. Wiesz, chyba potrzebowałam coś takiego usłyszeć - pokiwała twierdząco głową. Cała Willow. Nieważne, że sufit wali się na głowę, trzeba zadbać o to, by wszyscy wkoło również czuli się dopieszczeni i zaopiekowani.
Dziewczyny porozmawiały raczej niezobowiązująco jeszcze przez chwilę. Członkowie rodziny Willow jednak poczuli się na tyle zaalarmowani jej zniknięciem, że znaleźli się tutaj wręcz niezwłocznie. Widocznie jednak, nawet mimo szczerych chęci, biedna Kelly musi wrócić na łono współczucia i poklepywania po plecach.

/ zt <3
ODPOWIEDZ