żona — poszukuje czegoś odpowiedniego dla siebie
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Oczywiście, ze nie wiedziała, co o nim myśleć. Dopiero się poznali, chociaż tak naprawdę chyba ciężko tutaj mówić o jakiejkolwiek znajomości, skoro zamienili ze sobą zaledwie kilka zdań po tym, jak zaoferował jej kolejny kieliszek szampana.
Addie nigdy nie twierdziła, że zna się na ludziach i w gruncie rzeczy nigdy nie było jej to potrzebne. Jej świat był zawsze prosty, każdy miał pewną rolę do odegrania, a z tą rolą wiązały się konkretne zachowania i rzeczy, których zwyczajnie można się było po danej osobie spodziewać. Kiedy była w liceum, łatwo było podzielić ludzi na popularnych, sportowców, kujonów, artystów albo outsiderów. W ostatnich latach jej świat dzielił się na znajomych jej męża i ich zony, dziennikarzy, fanów oraz całą resztę wszechświata, która nie interesowała się rugby (co Addie uważała za swojego rodzaju błogosławieństwo). Świat był teatrem, a każdy odgrywał w nim jakąś rolę. Ona również miała swoją, której starała się trzymać, w zależności od rodzaju sceny, na jakiej występowała. Ostatnio najczęściej bywała rozpuszczoną bogatą żoną swojego bogatego męża. Straszna nuda. Na pamięć znała wszelkie rozmowy prowadzone na tego typu spędach. Te same frazesy wymieniane do znudzenia, te same sztuczne uśmiechy, wymuszone uprzejmości, wchodzenie głęboko w tyłek tym, którzy posiadali pieniądze…
Nie tym razem, hm?
Zerknęła na niego po raz kolejny. Być może przyglądała mu się nieco dłużej niż by wypadało, biorąc pod uwagę okoliczności. Po chwili parsknęła i pokręciła głową. - Bardzo elegancka riposta, kreatywna – podsumowała, nie będąc w stanie się powstrzymać od wycelowania delikatnej szpili. Może i przywykła do roli małżonki, która zazwyczaj pozwalała swojemu męzowi brylować na salonach, sama niezbyt wiele mówiąc, a już na pewno stroniąc od kontrowersyjnych spostrzeżeń czy ironiczno-sarkastycznych komentarzy. Tutaj jednak nie było jej męża, a mężczyzna, z którym miała okazję rozmawiać ewidentnie sprawiał wrażenie, jakby nie miał nic przeciwko. Sam był zresztą wyjątkowo bezpośredni i…
- Co masz na myśli? Uważasz, że w sypialni nie trzeba rozmawiać? Przechodzisz od razu do rzeczy? – świadomie dała się złapać na zarzucony haczyk. Nawet jeśli nie zarzucał go z premedytacją, miała wrazenie, że coś tak czy siak wisiało w powietrzu. Ulotne brzmienie niewypowiedzianej sugestii… Albo cokolwiek mniej poetyckiego w tym stylu. Nie była skończoną idiotką, podejrzewała, że nie zagadnął jej zupełnie bez przyczyny. Skłamałaby zresztą twierdząc, że ani trochę jej się nie podobał…
Przystanęła, odwracając się w jego stronę. Nie była kreatywna, nie była twórcza, była tylko prostą dziewczyną, nawet jeśli pozory mogły czasem sugerować coś innego. - Chcesz się gdzieś przejść? Czy chcesz, żebym coś kupiła… - nie wiedziała, dlaczego zadała właśnie te konkretne pytania. Zanim zdążyła się zastanowić, same wydostały się na światło dzienne i nie mogła ich cofnąć. Nie żeby chciała.

Christian Torres
Grafik, malarz — Cudotwórca za dodatkową opłatą
29 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
On nie był od brylowania w towarzystwie, miał od tego człowieka, który znał się ludziach znacznie lepiej, niż on sam. Chris miał malować i czasem pokazać mordę, powiedzieć coś (im mniej, tym lepiej) semi-mądrego i, broń Boże, nie próbować niczego sprzedawać. Nie znosił sprzedawania rzeczy i szczerze podziwiał każdego artystę, który to robił bez żadnych pośrednictw; on sam by na pewno zwariował. Wychodzenie ze swojej malarskiej nory zwykł łączyć jedynie z zabawą, wernisaże traktował jako nudny wstęp do dłuższego after-party. Każdy potrzebował się czasem wyszumić.. Nie zmieniało faktu, że wcale nie przeszkadzało mu to, jaki był z natury; trochę nieokrzesany i zwykle robiący całkiem na przekór, ze zdecydowanie zbyt wybujałą wyobraźnią.
- To zależy od partnerki. - odrzucił, znów lekko wzruszając ramionami i posyłając jej beztroski uśmiech. Hey, to była cała prawda i tylko prawda! Przecież ludzie bywali gadatliwi, nawet w łóżku, a byli tacy, którzy aktywnie zamykali mu jadaczkę. Obie opcje były bardzo okay.
Uniósł lekko brwi, właściwie nie dlatego, że zaproponowała mu opuszczenie tego sztywnego miejsca, a bardziej, że pytała o "kupienie czegoś". Parsknął, trochę arogancko nawet jak na siebie.
- Kupić? Czy ja wyglądam na sprzedawcę? Nie, nie.. Mam od tego ludzi. - rzucił i bez dodatkowych pytań w temacie tego gdzie chciała iść czy jakie miała wobec niego plany, zmienił kierunek ich małego spacerku tak, żeby zbliżali się do wyjścia. - Mam nadzieję, że lubisz tańczyć. Wernisażowe after-party to dużo tańczenia. - dodał jeszcze, tym razem unosząc jedną brew, pytającym spojrzeniem zerkając na jej buty. Nie wyglądały na najwygodniejsze do tańca.. Ale on tam się nie znał na butach, może były najlepsze do tego?

adeline tremaine
żona — poszukuje czegoś odpowiedniego dla siebie
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Był dość bezczelny i bezpośredni, to zdażyła zauważyć. Na dodatek nie umknęło jej uwadze, że ją oceniał i mogła się tylko domyslac, na jakie zmienne brał poprawkę przy tej ocenie – jeśli na jakiekolwiek brał w ogóle. Wiedziała, jakie sprawiała wrażenie. Zdawała sobie sprawę, że cała otoczka, jaka ją spowijała – sukienka, makijaż, fryzura, buty – były warte znacznie więcej niż całe jej życie, tak na dobrą sprawę. Była ładną blondynką (nie jej opinia, słyszała to już kilka razy, parę nawet czytała w brukowej prasie), przyzwyczajoną do trzymania innych na dystans i grania w grę w sztuczne uprzejmości, mądre słówka i wszystkie pozory, jakie na podobnych spędach starał się sprawiać jej małżonek… Na tym etapie tak czy siak założyła, że już się tu nie pojawi. Zreszta, czy powinna się w ogóle tym przejmować? Może minimalnie…
- Lubię tańczyć – stwierdziła i kiwnęła głową, a potem przeszła pół kroku, zmniejszając przy tym odległość między nimi. - Ale nie wiem, czy dotrzymasz mi kroku – stwierdziła, uśmiechając się odrobinę szerzej. - Spotkajmy się na zewnątrz za trzy minuty, okej? – zaproponowała. - Musze się tu jeszcze przez chwilę rozejrzeć – Posłała w jego stronę uśmiech i dwa razy lekko poklepała go pod obojczykiem. Nastepnie odsunęła się, uniosła na moment w góre swój kieliszek, a potem odwróciła się i odmaszerowala załatwić jeszcze kilka rzeczy… Głównie jedną rzecz.
Torebki kopertówki były w porządku, ale jedną z rzeczy, jakich Addie zdążyła się nauczyć przez niemal trzydzieści lat swojego życia było to, że kopertówka była kopertówce nierówna. W jednej zmieściło się nieco więcej, w innej nieco mniej, a do tego wszystkiego parametr pojemności należało jeszcze pogodzić z walorami estetycznymi. Zajęło jej trochę czasu, zanim znalazła odpowiednią kombinację, ale… Miała ją obecnie i była z niej nawet dumna. Telefon leżał na jej dnie, do tego tusz do rzęs, puder, czerwona szminka i kilka innych niezbędnych gadżetów… Najważniejsze było to, że telefon był wyłączony. Miała prawo obrazić się na tym etapie, prawda? Totalnie.
Czekała przed wejściem. Teoretycznie na taksówkę. W praktyce na nieznajomego artystę, który miał rzekomo ludzi od tego, żeby nakłaniać takie osoby jak państwo Tremaine do kupowania jego obrazów. Zresztą, to było nieistotne. Chciała tańczyć, szalec i w końcu się tego wieczora odpowiednio rozluźnić. Na dobry początek zapaliła papierosa.

Christian Torres
ODPOWIEDZ
cron