lorne bay — lorne bay
26 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
you're mistaken if you think I haven't been called cold before
9.

Jak na prawdziwego fana piłki nożnej, Adana nie mogło zabraknąć w lokalnym pubie. Oglądanie mundialu to dla niego coś obowiązkowego. Jasne, oglądanie w domu było przyjemne i wygodne, ale jednocześnie było czymś nieporównywalnym do oglądania w pubie. Atmosfera miejsca, w którym tyłu nieznajomych jednoczy się we wspólnym celu była niesamowita. Właśnie w ten sposób Adan poznał wielu swoich znajomych. Pewnie nawet teraz bawił się w ich towarzystwie. Mecz, i na potrzeby gry załóżmy, że jest to wczorajszy mecz, jeszcze się nie zaczął, a Adan już sobie chodził po barze lekko podchmielony. W dobrym towarzystwie piwo wchodziło naprawdę latwiutko, a dodatkowo biedak dał się namówić na szybkiego skręta gdzieś na tyłach. Wiadomo, że w przypadku Atwooda nie było to dobre połączenie. Później łaził i kradł ludziom ozdoby ogrodowe. Do dzisiaj ma kilka krasnali, po które nikt się nigdy nie zgłosił.
Pił tak sobie z tymi kolegami i szykowali się do meczu, aż dzbany z piwem magicznie się oproznily. Wtedy dzielny Adan zaproponował, że następna kolejka jest na jego koszt i nawet poszedł do baru złożyć zamówienie. Pieniądze nie były dla niego problemem, więc chętnie odwalał takie akty dobroczynności. Przy tym był jednak skubany, bo pensje, która zarabiał w domu spokojnej starości odkładał sobie na osobne konto. Wolał nie ryzykować, że zostanie bez grosza, albo że jego rodzina postanowi go wydziedziczyć. Nie zdziwiloby go to, bo nawet nie utrzymywał z tymi ludźmi żadnego kontaktu. Z rodzicami sporadycznie rozmawiał i wymieniał uprzejmości. Nawet nie przejmował się tym, że święta przyjdzie mu spędzić samotnie. Pewnie zgłosi się na dyżur w domu spokojnej starości i będzie udawał wnuczka dla każdej samotnej osoby. No ale teraz podszedł do baru, oparł się o niego i czekał aż barman go zauważy. Nie chciał wołać na chama, bo widział, że chłop zajęty innymi klientami. A jemu się nie spieszyło. No i tak sobie stał oparty o ten bar i się rozglądał, aż w końcu zawiesił wzrok na kobiecie, która siedziała obok. Nie była zainteresowana jego pojawieniem się czy nawet obecnością innych ludzi w barze, ale Atwooda to nie zraziło. - Nie wyglądasz na fankę. - Zauważył tym samym ja zagadując. Nie miała na sobie koszulki ani francuskiej ani marokanskiej. Adan co prawda też nie, ale on przynajmniej sobie namalował flagi Maroko na policzkach. Co prawda już się rozmyły, ale jakieś tam smugi miał. - Zapomniałaś, że dzisiaj mecz i wyszłaś na spokojnego drinka? - Próbował zagadać, a że nawet nie patrzyła w ekrany żadnego z telewizorów to to była dla niego sugestia.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Henderson ostatnio miała problem ze wszystkim. Nawet buty nosiła wkładane, bo była pewna, że gdyby miała je wiązać to coś zrobiłaby źle. Nie wiedziała czemu, ale wydawało jej się, że psuła wszystko za co się brała. No prawie wszystko... bo akurat nie mogła narzekać na pracę. Nie przyjmowała co prawda pacjentów, bo nie była w stanie jeszcze słuchać o problemach innych osób, ale szkołą nurkowania zajmowała się na pełen etat dość mocno odciążając swojego brata. Wzięła się za porządkowanie spraw, które zaniedbała podczas swojej niedyspozycji i pewnie jej pracownicy mieli już jej po dziurki w nosie, bo przyczepiała się do każdego błędu w dokumentach. No, ale trudno. Ktoś musiał. Spędzała w pracy zdecydowanie zbyt wiele swojego czasu, ale nic dziwnego. W domu czekała na nią tylko głucha cisza i dziecięce rzeczy, których jeszcze nie umiała się pozbyć. Nie patrzyła na nie, nie dotykała i starała się w swoim apartamencie spędzać jak najmniej czasu. Odwiedzała więc brata i ciotkę, a nawet trochę próbowała pojednać się z wujkiem, który o dziwo okazał się dość mocnym wsparciem podczas całego smutnego okresu związanego z utratą ciąży. Dziwne, tego się po nim Zoya nie spodziewała. Może jednak jej rodzina nie była aż taka tragiczna, jak zakładała kiedyś, dawno temu. Nie byli jedną wielką patologią, co dawało jej jakieś pozytywne światełko w tunelu depresji.
Samotne siedzenie w domu i gapienie się w ciemną ścianę nie wchodziło w grę. Dlatego większość wieczorów spędzała w różnych lokalach. Chodziła na zakupy, do restauracji, do kina czy właśnie do baru, tak jak to było dzisiaj. Zupełnie nie spodziewała się, że będzie tu tyle ludzi, którzy zdecydowali się oglądać jak 22 facetów biega za piłką. Nie była fanką footballu, ale nie mogła zaprzeczyć, że na niektórych spoconych panów było miło popatrzeć. Wolała jednak większą uwagę zwracać na zawartość swojej szklanki przez co nie za bardzo interesowało ją to co działo się dookoła. Była pogrążona we własnym smutnym świecie, gdy usłyszała obok siebie jakiś głos. Sądziła początkowo, ze to nie do niej, ale gdy spojrzała w bok to zauważyła, że jakiś facet się na nią patrzy. - Co mnie zdradziło? Brak pomalowanej farbkami twarzy? - Zapytała unosząc brew, bo widziała, że kilka osób w okolicy miało właśnie taki ciekawy make up, on zresztą też coś takiego posiadał. - Można tak powiedzieć, chociaż z tym, że zapomniałam to jest trochę naciągane - głownie dlatego, że nie wiedziała, że w ogóle ktoś gdzieś będzie grać. - Ale widzę, że Ty jesteś prawdziwym fanem. Czym Ci panowie od żab zawinili, że wolisz Maroko? - Zapytała, a później wskazała na jakiegoś faceta, co siedział kilka miejsc dalej. - Ten na przykład przyszedł na mecz Francji z Marokiem, a kibicuje Polsce - czasem się ludzie mylili, bo flagi dość podobne. Całe szczęście Zoya była mądra i mieszkała przez pewien czas w Europie więc co nieco wiedziała o tamtych odległych krainach. Poza tym oglądała Eurowizje jak był Rafał Brzozowski i totalnie jej to zapadło w pamięć, niestety nie pozytywnie.

adan atwood
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
ODPOWIEDZ