kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
No z jakiegoś powodu się w sobie zakochali i ze sobą byli przecież. Nie opierała się ich relacja jedynie na seksie, ani na… no nie wiem na czym jeszcze można go opierać. Colton Brooks był wtedy tą osobą, której Cami potrzebowała. Był jej oparciem, jej partnerem, a do tego był w niej szaleńczo zakochany. Na tyle szaleńczo, że był w stanie jej dać coś, czego zawsze jej brakowało w życiu. Tej stabilizacji miłości. Oczywiście jak wiadomo, wszystko trafił szlag, ale cóż… intencje miała dobre. No to znaczy chyba. Lepiej wyszłaby na tym po prostu idąc na terapię, ale tu nie trzeba mówić, Cami się na nią niestety jeszcze nie wybierała..
No ale, Cami miała różne prace, z wielu ją wywalano, z wielu odchodziła sama. Nie wiedziała co chce robić w życiu, więc się tak obijała od ściany do ściany.
- Byliśmy jeszcze gówniakami, co my wiedzieliśmy o rozmawianiu - wywrócił oczami, bo cóż, no nie nauczyła się jeszcze teraz, w obecnym wieku rozmawiać i normalnie przepracowywać różne sprawy, a co dopiero wtedy, kiedy była jeszcze młodsza i głupsza! Jej mózg był wtedy dosłownie mniejszy niż teraz! - I jak ten sms miałby brzmieć, co? - zapytała, a potem wywróciła oczami. Nie wiem też w sumie czy to już były czasy aż tak popularnych komórek, no ale możliwe, że jednak tak. Niemniej sorry, ślubu nie będzie xoxo Cami raczej nie poprawiłoby sytuacji.
- I tyle nam z tej miłości zostało, co. Co jeśli bylibyśmy już kilka lat po rozwodzie? - zapytała, a potem pokręciła głową. Wiadomo, że takie gdybanie nie ma za bardzo sensu, bo nigdy nie wiadomo czy razem wciąż by byli czy nie, ale skoro Cami tutaj planowała być pesymistką, to musiała na całego.
- No na przykład co bym miała napisać? Sorry, elo, xoxo? - wywróciła oczami, bo łatwo to dla niego brzmiało. Miał w swojej głowie swoje odpowiedzi, swoje scenariusze, które nijak się miały do rzeczywistości. Która była dość banalna i wcale nie tak zaplanowana, żeby go skrzywdzić…
- I co to zmienia? Nie wiem, myślałeś że zawsze planowałam ci złamać serce, czy co do cholery? - zapytała, nieco zirytowana, no ale, jak się kobietę zapędza w kozi róg, to może się denerwować później, co nie.
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
A powinna! Zdecydowanie powinna wybrać się na terapię. Jedna ucieczka sprzed ołtarza okej, może się zdarzyć, ale więcej to już się kwalifikowało by sięgnąć po profesjonalną pomoc. Nie żeby Colton był idealny bo odkąd Cami ulotniła się z jego życia to zmienił się bardzo i wad przybyło, ale był jednak tym co zostaje i uciążliwie woli męczyć albo obrażać niż uciekać.
- Wystarczy znać alfabet - bo nie ma to jak inteligentna rada Brooksa. Trzeba docenić, że wierzył w to, iż co jak co, ale alfabet Cami zna. - Ja bym napisał coś w stylu, że nara, lecę na Hawaje i nie wracam. Albo chociaż coś do rodziny. Cokolwiek by wiedzieć, że cię nie porwano - bo to też był wtedy problem. Nikomu nic nie powiedziała i pierwsza myśl to wcale nie była taka, że Cami zwiała bo go nie kocha. Pierwsza myśl to było to, iż może stało się coś złego. Co prawda nie myślał o tym, że jacyś rosjanie będą za nią biegać, ale różne wypadki się zdarzały. Wtedy był jeszcze młody, głupi i zakochany to się martwił przez pewien czas. Złamane serce przyszło później.
- Mam wrażenie, że po rozwodzie mielibyśmy lepsze relacje niż teraz. Albo w ogóle relację - czy lepsze to kto wie, ale jakieś na pewno podczas, gdy teraz... teraz to chyba taka nie istniała. Zatrzymali się - Colton się zatrzymał - na dwudziestce i dniu niedoszłego ślubu, który chciał mieć za sobą i już do niego nie wracać. Problem, że nie wiedział czy aktualna rozmowa coś mu da, ale fakt faktem nie wymienili tyle słów od przeszło ponad ośmiu lat... jak nie więcej.
- Nie porwali mnie. Pozdrów mamę, xoxo - kąśliwie, żartobliwie i jeszcze szok bo jakaś prawda w tym była. Przyjąłby takiego smsa! Tyle, że... dzisiaj. Wtedy to sam nie wiedział jakby na to patrzył. Serce i tak miał złamane i tego uniknąć nie mógł, ale utrwalił sobie w świadomości, że każda informacja jest lepsza od żadnej i trudno było go przekonać do zmiany zdania. - Notabene, nie przepada za tobą - takie małe info, gdyby się nie spodziewała, ale to raczej nie zaskoczenie kiedy kochanemu synowi ktoś łamie serce.
- Nie wiem. Ale dla ciebie powinno to coś zmienić. Byś gadała ludziom co myślisz - może to jednak Brooks powinien iść na terapeutę? Jeszcze nie próbował takiej pracy. Z drugiej strony nie chciałoby mu się wracać do szkoły. - Nigdy nie myślałem, że to planowałaś. Działałaś pod wpływem chwili. Zanim uciekłaś była to jedna z cech, które w tobie kochałem - on to lubił sobie planować. Czasem improwizował, ale jednak planowanie wychodziło mu lepiej. Dlatego takie przeciwieństwo, które dojrzał w Cami było przyciągające. - Nie usłyszałem jeszcze od ciebie przeprosin - dodał... czy też zauważył ciekawy czy w ogóle jego niedoszła małżonka ma zamiar rzucić tym słowem czy aż tak przykro jej nie było.

cami o'brallaghan
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Przyganiał kocioł… no kościołowi, oboje by skorzystali z takich wizyt i odpowiedniej terapii, bo zarówno osoba, która krzywdzi, jak i krzywdzona potrzebuje pomocy i wsparcia. Nawet jeśli ani jeden ani drugi się ewidentnie do tego nie przyznaje. No i Cami powinna chyba opłacić sesję lub dwie Colton Brooks
- I co kurwa z tego - rzuciła zirytowana, bo alfabet nie sprawiał magicznie, że ktoś wiedział jak rozmawiać o swoich uczuciach i emocjach. - Fajna alternatywa - prychnęła cicho, a potem pokręciła głową, bo jakie to miało teraz znaczenie? No właśnie, było po ptokach. A w jej głowie nic z tego co powiedziała nie powinno go zaskoczyć.
-A do tego trójkę dzieci, dom do podziału i cadillaca - wywróciła oczami. - Poza tym co to są dobre relacje? Przecież my się w ogóle nie znamy - podsumowała, bo to było naiwne. Wtedy nie wiedzieli kim są, a co dopiero znać siebie! Byli głupimi nastolatkami, a teraz byli dorosłymi z bagażem doświadczeń, które ich kształtowały. I… no byli sobie obcy, trzeba nazywać rzeczy po imieniu. Czas leczy rany i zmienia człowieka.
- Ta, domyślam się że macie całą kolekcję voodoo lalek z moją podobizną nad rodzinnym kominkiem Brooksów - podsumowała, chociaż nie posądzała ich o takie akcje. No może jego babcię…
- Widocznie nie dość mocno - podsumowała cicho, a potem zmarszczyła brwi. - Wiesz co myślę? Że najwyraźniej pocieszenie między nogami Scarlett jest wystarczające - podsumowała, a potem skorzystała z chwili nieuwagi Coltona, żeby zrobić to w czym była najlepsza. Czyli zwiać z tego samochodu! I tak długo wytrzymała, aż dziwne że nie uciekła wcześniej oknem, co nie… ale na ten moment było dla niej zbyt wiele prawdy, trudnych słów i no… po prostu przeszłości. Więc musiała od niej uciec, bardzo dosłownie.

/zt!
ODPOWIEDZ