farmerka/kelnerka — farma Whitehouse'ów/Hungry Hearts
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z farmy, która marzyła o wielkiej karierze artystki. Uwielbia słoneczniki, kocha malować obrazy, lecz została na farmie po wypadku ojca i próbuje związać koniec z końcem, zajmując się farmą i pracując w kawiarni, łapiąc się również różnych prac i zbierając na rehabilitację oraz leczenie ojca. Obiecała przyjaciółce przed jej śmiercią że zaopiekuje się jej mężem, więc obecnie jest aniołem stróżem Aarona.
Desiree Riseborough

Cherry nie lubiła przychodzić na cmentarz, bo to miejsce napawało ją smutkiem i ogółem bardzo depresyjnym nastrojem. Patrząc na te kamienie człowiek zdawał sobie sprawę z tego jak bardzo nieuchronny jest upływ czasu i ogółem życie, że w jednej chwili jesteś, a w następnej już cię nie ma. Cherry nie była zbyt wierzącą osobą, więc przychodząc na grób swojego brata nie myślała o nim jako o małym aniołku w niebie, w końcu odszedł z tego świata jako dziecko, a bardziej jako o szkielecie kostnym leżącym w ziemi i przygniecionym tym ciężkim kamieniem z inicjałami i dopiskiem by spał w spokoju. Gdy byli dziećmi to owszem przychodziła do kościoła, czynnie brała udział we wszelkich aktywnościach związanych z wiarą i życiem kościoła, jednak gdy jej brat umarł, będąc jeszcze dzieckiem to odwróciła się od tej całej religii, bo Bóg nie mógł być dobry skoro odbierał życie młodym ludziom, którzy mieli jeszcze tak wiele przed sobą? I była ostatni raz na cmentarzu w dniu pogrzebu brata, potem już przestała chodzić do kościoła, tym bardziej przestała uczęszczać na cmentarz, a dbaniem o grób zajmowała się jej mama. Jednak teraz gdy jej mama przestała domagać, żyjąc bardziej przeszłością aniżeli teraźniejszością, Cherry musiała pokonać te demony, które się wiązały z wizytą na cmentarzu. Jej mama miała Alzheimera, dlatego Whitehouse wolała by jej rodzicielka nie opuszczała farmy, bo coraz częściej się gubiła poza granicami ich sporej działki. Jeszcze tego jej brakowało, by poszukiwała mamy przez całą okolicę i zamartwiała się czy aby na pewno nic się jej nie stało. Przyjechała zatem swoim, czy raczej starym pick upem ojca, wyjęła z niego wszystko czego potrzebowała do odświeżenia grobu i jego ziemi, a następnie zabrała się do pracy. Jej brat musiał najwidoczniej bardzo lubić chwasty, skoro te namiętnie odrastały tuż przy jego nagrobku, a których wyrywanie całkowicie irytowało szatynkę. Ze zmęczenia otarła czoło brudną od ziemi rękawicą, pozostawiając pewną czarną grudkę na twarzy. Potrzebowała wyrzucić tę część chwastów, które już wyrwała, zatem wybrała się wraz z pełnym ich wiaderkiem w stronę kosza na śmieci, a po wysypaniu ich minęła ją jakaś blondynka, której wypadło coś z kieszeni, tudzież torebki. Cherry bez wcześniejszego namysłu sięgnęła po ową rzecz, którą o dziwo był sznurek i zawołała za kobietą:
- Przepraszam! Coś pani wypadło! - i ruszyła za nią, po czym dotarło do niej co właśnie trzyma w ręku, w tych brudnych od ziemi rękawiczkach. Sznurek, w dodatku miejsce w którym były, cmentarz, to wszystko sugerowało jedno, że kobieta próbowała ze sobą skończyć, albo planowała to zrobić ale Cherry swoją obecnością jej w tym przerwała. Szatynka przystanęła i rozejrzała się po starych drzewach znajdujących się na cmentarzu. Tutaj każda gałąź by się złamała pod ciężarem człowieka, ale nie mogła zatem oddać tej kobiecie samobójczego narzędzia, bo ona dokona tego samosądu wobec siebie samej gdzieś indziej. Zacisnęła mocniej palce na owym sznurku, jednocześnie zaciskając usta w wąską linię. Jak miała jej zachwalać życie, skoro sama ubolewała nad swoim własnym i co raz to mniej potrafiła w życie? Jednak ona miała dla kogo żyć i tylko dlatego jeszcze nie zrobiła czegoś nieodwracalnego. I wiedziała jedno, musiała przekonać ową blondynkę, że ta także ma dla kogo żyć, albo jakiś inny powód dla którego warto stawiać każdego dnia czoła niewdzięcznemu losowi.
happy halloween
nick
onkolog — Cairns Hospital
30 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
młoda pani onkolog, obecnie dochodzi do siebie psychicznie i fizycznie po napaści byłego partnera z pomocą Flanna, którego kocha nad życie
Chodzenie na cmentarz było jak ciągłe rozdrapywanie ledwo zasklepionej rany. Nie sądziła, że kiedykolwiek przestanie chcieć krwawić, więc kupowała byle jakie kwiaty i zjawiała się tutaj. To była jej wina, więc brała odpowiedzialność za to, co się stało i stawała przed grobem syna nie próbując z nim nawet rozmawiać. W jej wspomnieniach umarł jako szczęśliwy, ale maleńki człowiek, więc nie zamierzała obarczać go doczesnymi problemami. Te wydawały się jej niepojęte dla dorosłych, zaś dla takiego maleństwa musiały być jak kamień młyński. Ten, który ciągle ciągnie w dół, ku niezałatwionym sprawom.
Mimo, że Desiree oddałaby swoje nędzne życie, byle by tego ożył, wiedziała jedno. Nie miała prawa zatrzymywać go w tej przestrzeni między ziemią, a niebem. Pozwoliła mu odejść i z szacunku do niego nigdy nie kierowała w stronę grobu bezsensownych słów. Nie było wyrzutów, próśb czy modlitw. Niech sobie odpoczywa spokojnie, gdziekolwiek jest, a jej zostawi całe bagno, które rozlało się po jego odejściu. W końcu jego tatuś nigdy nie był tego typu człowiekiem. To jego śmierć sprawiła, że zaczął bezsensownie nadużywać alkoholu i zamiast stoczyć się na samo dno jak przystało na przyzwoitego alkoholika, uderzył ją z pieści w przeponę. Raz, drugi, obecnie była pewna, że ma na pewno złamane żebro, ale cierpiała jak żyła. W milczeniu. Nie zamierzała się poddać na tyle, by to rozgłaszać, więc przychodziła tu tylko, by odsapnąć.
Po cichutku, by jej mały nie myślał, że może potrzebuje pomocy. Wręcz przeciwnie, wszystko układało się na tyle obojętnie dla niej, że dawno już zapomniała, co nosi w torebce. Nie, nie zarzuciła myśli o samobójstwie, ale już dawno zrozumiała, że na tego typu ucieczkę nie zasługuje. Gdyby to zrobiła, pozbyłaby się bólu, który teraz najpełniej ją definiował. Poza tym nie miała prawa tego robić, bo jeszcze nie odpracowała za swoje grzechy.
Nie wierzyła bardzo w życie po śmierci dla dorosłych, więc wiedziała, że to tu, na ziemi musi znosić swoje przeznaczenie.
Czy robiło to z niej banalną cierpiętnicę?
Może troszkę, ale dzięki temu jeszcze miała siłę walczyć. W innym wypadku już dawno zrobiłaby użytek z tej liny, którą beztrosko trzymała w torebce. Albo gubiła. Ocknęła się dopiero po dłuższym czasie, bo na cmentarzu zazwyczaj nikt nikogo nie wołał i odwróciła w stronę dziewczyny, która ściskała jeden z tych najbardziej osobistych przedmiotów. Decyzja o takim kroku była przecież najbardziej osobista, więc nikt nie powinien włazić w nią z butami, zwłaszcza obca dziewczyna, która nie rozumiała.
Jednym ruchem zabrała więc od niej linę i ponownie włożyła do torebki, zupełnie jakby tym szybkim ruchem miała sprawić, że ona zapomni, że to widziała.
Na gwałt szukała odpowiedniej wymówki, by wyjaśnić, co taki przedmiot robił w jej otoczeniu, ale rosnąco dziko drzewa utrudniały wszystko.
- Dziękuję. Jest pani bardzo spostrzegawcza - odrzekła więc zwyczajnie, bo przecież nie chciała robić wielkiej afery z faktu, że kiedyś sobie zawiśnie na tym drzewie. Są większe dramaty, prawda?

Cherry Whitehouse
farmerka/kelnerka — farma Whitehouse'ów/Hungry Hearts
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z farmy, która marzyła o wielkiej karierze artystki. Uwielbia słoneczniki, kocha malować obrazy, lecz została na farmie po wypadku ojca i próbuje związać koniec z końcem, zajmując się farmą i pracując w kawiarni, łapiąc się również różnych prac i zbierając na rehabilitację oraz leczenie ojca. Obiecała przyjaciółce przed jej śmiercią że zaopiekuje się jej mężem, więc obecnie jest aniołem stróżem Aarona.
Desiree Riseborough

Mówi się że swój pozna swojego, czy to właśnie nie to stało się w tej chwili? Ten sznur, wydawałoby się że smutek bijący z twarzy i ogółem od blondynki i okolica w jakiej się znajdowały sprawiały że szatynka od razu pomyślała o tym, że kobieta planuje samobójstwo. Sama się nad tym już pewnego czasu zastanawiała, ale na pewno nie zdecydowałaby się zawisnąć na drzewie. Wybrałaby raczej elegancką śmierć, jak podcięcie sobie żył w wannie, albo przedawkowanie lekarstw w swoim pokoju. Zrobiłaby to oczywiście wtedy gdy zostałaby całkiem sama, a że nikt by jej nie odwiedzał to nieprędko odkryto by jej zwłoki. Jednak coś jej mówiło, że ta kobieta jest teraz gotowa by odejść, a Cherry czuła się w obowiązku by ją przed tym powstrzymać.
- Staram się dostrzegać więcej niż inni, jestem artystką. - odparła poniekąd minąwszy się z prawdą, bo artystką to chyba raczej była odkąd przestała malować. Ale często przyglądała się zdjęciom motyli i miała już w głowie pewien plan jak stworzyć z nimi klimatyczny obraz. Motyle i ćmy, czerń i kolory, depresja i żywotność, chciała pokazać te dwa światy na jednym płótnie. Tylko teraz brakowało jej na to czasu.
- Nie chcę się wtrącać, ale jest jeszcze szansa by zza chmur wyszło słońce, chociaż na chwilę. Nie warto używać tego sznura. - może nieznajoma uważała, że już niczego w życiu więcej nie przeżyje, że wszystko się już skończyło i nie czeka na nią nic pozytywnego, ale to nie była prawda. Wyglądała przecież młodo, na pewno jeszcze gdzieś za rogiem, albo kilkoma zakrętami czeka na nią jeszcze szczęście, nawet jeśli ta go nie dostrzega. Sama Whitehouse nie widziała go dopóki Aaron nie zabrał jej do motylarni. A w sanktuarium motyli poczuła ukojenie swoich myśli i przypływ weny, której tak bardzo jej brakowało. Jednak wiedziała doskonale że jeden obraz, jeśli go wreszcie namaluje, wcale nie poprawi jej sytuacji życiowej i finansowej, nadal będzie tonęła w długach i w końcu straci pewnie farmę, a wraz z nią dach nad głową. Najgorszy będzie jednak dla niej widok jej ojca i te słowa że go zawiodła, zaprzepaściła jego krwawicę. Skupiła się nadal na kobiecie. Czuła że musiała ją jakoś zatrzymać.
- Czy przy twoim grobie również rośnie tyle chwastów? - wskazała na swoje wiaderko, w połowie już opróżnione, licząc na to że tym samym dowie się, do czyjego grobu przychodzi kobieta. A to powiedziałoby o niej wiele, po pierwsze zdradziłoby jej nazwisko, po drugie mówiłoby o jej powodzie smutku. Czy to utrata rodzica, męża, dziecka? Niby Cherry również przychodziła na grób dziecka, a sama przecież nigdy nie była matką, ale ona uważała się za zupełnie inny przypadek, nie do odczytywania przez innych.
happy halloween
nick
onkolog — Cairns Hospital
30 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
młoda pani onkolog, obecnie dochodzi do siebie psychicznie i fizycznie po napaści byłego partnera z pomocą Flanna, którego kocha nad życie
Czy była aż tak smutna? Przez większość czasu wydawało się jej, że głównie obojętna. Zupełnie jakby po śmierci ten brzdąc ukradł jej wszystkie emocje i już nigdy ich nie odzyskała. Właśnie tak się czuła i nie miała nawet powodu, by się na niego wściekać. To był całkiem uczciwy układ, skoro ona jako matka pozbawiła go życia. Wiedziała, że z medycznego punktu widzenia ta obojętność nie jest szkodliwa. Owszem, mogła doprowadzić do irracjonalnych zachowań, które mogły zakończyć się śmiercią, ale póki po prostu snuła się jak cień po miasteczku to nie działo się nic złego. Poprawka, działo, ale nie było to aż tak śmiertelne, by zwracać na to jakąkolwiek uwagę.
Tak właściwie miała ochotę wzruszyć ramionami i przejść obojętnie wobec tej dziewczyny, ale coś sprawiło, że została. Nie wiedziała jak to nazwać- pewnie to był jakiś podszept swojego psychiatry, by przynajmniej starać się zauważać ludzi. Największą szansę na to mieli przystojni mężczyźni, ale niechaj będzie. Artystki w jej historii jeszcze nie było, więc może uda się jej postawić ją do pionu. Albo przynajmniej spędzi czas na czymś tak prozaicznym jak rozmowa. Tego też ostatnio nie doświadczała za często.
- Przydaje ci się to dostrzeganie? Bo zazwyczaj tacy ludzie za dobrze nie kończą - nie była to groźba, a zaledwie stwierdzenie faktu. Na pogotowiu pełno było takich ciekawskich, bo oni zwykle znajdowali się w złym miejscu i o złym czasie. Tak naprawdę wraz z kolejnymi jej słowami poczuła dziwną ochotę, by faktycznie wysłać nieznajomą na SOR. Nigdy nie przepadała za sączeniem takich truizmów. Zdawały się jedynie pocieszać osobę, która je wypowiada, zaś odbiorca takich stwierdzeń czuł winę, bo tak, słoneczko świeciło, śpiewały ptaszki, a on planował samobójstwo.
Jakże on mógł?!
Spojrzała więc na nią z byka.
- Mówisz, że moje dziecko zmartwychwstanie, skoro jest na to szansa? To usiądę i poczekam - w tym momencie była nawet przykra, ale nie była w stanie odezwać się inaczej. Z jednej strony Cherry powinna odnotować mały sukces, bo nagle przestała być jej obojętna, ale Desiree nie sądziła, że zależało jej na takiej reakcji. Nie potrafiła jednak inaczej do tego podejść, a bała się, że jeśli nie wybuchnie to z samobójstwa przeskoczy na typowe morderstwo z zimną krwią.
Właściwie były na cmentarzu, więc nie byłoby problemu z zakopaniem zwłok. Ta myśl ją rozbawiła, ale dopiero następne pytanie sprawiło, że roześmiała się serdecznie. Z rozmów o samobójstwie do tematu o chwastach? Miała dziewczyna rozmach i jeszcze nie wiedziała czy jej się to podoba, ale postanowiła odpowiedzieć jej przynajmniej na to całkiem szczerze.
- Jest taki zakazany środek. Niszczy ekosystem, ale przynajmniej potem trawa nie zarasta chwastami. Możesz spróbować, jeśli masz jaja - również nie pytała do kogo tu przychodzi. To wydawało się jej zupełnie nieistotne.

Cherry Whitehouse
farmerka/kelnerka — farma Whitehouse'ów/Hungry Hearts
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z farmy, która marzyła o wielkiej karierze artystki. Uwielbia słoneczniki, kocha malować obrazy, lecz została na farmie po wypadku ojca i próbuje związać koniec z końcem, zajmując się farmą i pracując w kawiarni, łapiąc się również różnych prac i zbierając na rehabilitację oraz leczenie ojca. Obiecała przyjaciółce przed jej śmiercią że zaopiekuje się jej mężem, więc obecnie jest aniołem stróżem Aarona.
Desiree Riseborough

Często obojętność jest postrzegana wśród innych jako smutek, zapewne przez podobieństwo zachowań w danej sytuacji. Takie wypranie z uczuć, miejsce w którym się znajdowały kojarzyły się szatynce z depresją, a ta nawoływała drugie skojarzenie czyli smutek. Smutek mógł wiązać się ze stratą, w końcu na cmentarzu odwiedzamy utraconych bezpowrotnie bliskich.
- Dzięki temu obrazy które tworzę, albo raczej tworzyłam były bardziej realistyczne i pokazywały jaką osobą jest portretowany naprawdę. Ty byłabyś doskonałym odzwierciedleniem współczesnej Mony Lisy na przykład. - w końcu tamta kobieta również wydawała się obojętna, tajemnicza, ciężko było wyczuć co właściwie chce przekazać kobieta z portretu. I gdyby tylko Cherry miała w sobie jeszcze tę wenę i chęć do malowania to najchętniej by poprosiła kobietę o to by została jej tymczasową muzą. Problem tkwił w tym, że na chwilę obecną farmerka utraciła swoją pasję.
- Szczerze mówiąc gdyby pojawił się tutaj ktoś kto mógłby ingerować w zmarłych to bym oddała najchętniej swoje życie za przywrócenie życia bratu. Nikt nie powinien odchodzić jako dziecko, które ma jeszcze całe mnóstwo chwil do przeżycia, to nie sprawiedliwe. Dlatego współczuję ci, bo wiem czym jest strata bliskiego i oglądałam dzień za dniem cierpienie matki i ojca za utratą syna. - jeszcze jak wszystko się w jej życiu układało to miała ogromne plany wobec siebie, swojego dalszego życia, ucieczki z Lorne. Teraz jednak gdy otaczał ją wszechobecny smutek to zastanawiała się czy istnieje możliwość przywrócenia życia komuś, kto bardziej przydałby się jej bliskim i pewnie gdyby żył to nie wydarzyłoby się tyle złych zdarzeń? Co by było gdyby to ona zachorowała i umarła jako dziecko? Pewnie nikt by nawet tego nie zauważył, tak błędnie sądziła szatynka. Prawda była taka, że każdy rodzic przeżywa tak samo śmierć swojego dziecka, niezależnie od tego czy było idealne czy pełne wad.
- Zanim zapytam gdzie mogę go pozyskać to chcę wiedzieć czy może on wpłynąć jakoś na... kości znajdujące się w glebie? - tym samym pokazała że ma jaja i że nie robi tego na pokaz tylko naprawdę chce się pozbyć tego, co bezcześciło grób jej brata. Jednak wciąż miała w sobie tę cząstkę, która chociaż zdawała sobie sprawę z tego, że jej brata już nie ma, a w ziemi leżą jedynie jego szczątki czy kości, to jednak były cząstki jej zmarłego brata i nie chciała by zostały one zniszczone przez nią. I tak o zbyt wiele się w życiu obwiniała, nie chciała dokładać o jedno zmartwienie więcej.
happy halloween
nick
onkolog — Cairns Hospital
30 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
młoda pani onkolog, obecnie dochodzi do siebie psychicznie i fizycznie po napaści byłego partnera z pomocą Flanna, którego kocha nad życie
Desiree przynajmniej teoretycznie o depresji wiedziała znacznie więcej. W końcu była lekarką i stykała się codziennie z dramatami ludzkimi, które mogły wywołać olbrzymie traumy. Tyle, że często nijak się miało to do chemicznej niezdolności wytwarzania endorfin. W końcu depresja czasami przybierała formy czystej radości i optymizmu dla postronnych ludzi. Dopiero wniknięcie w psychikę osoby cierpiącej na to schorzenie, a nawet zbadanie jej mózgu pozwalało przyjrzeć się całemu problemowi. Dlatego nie lubiła diagnozować nikogo na podstawie gestów czy nawyków.
Była na to zbyt analityczna i do wszystkiego potrzebowała twardych dowodów.
Dziewczyna zaś wydawała się jej z innego świata ze swoim malowaniem. Przez jej twarz przemknął uśmiech, gdy stwierdziła, że byłaby współczesną Mona Lisą. Nie lubiła tego obrazu, bo tchnął absolutną banalnością. Od artystki wymagałaby lepszego gustu i rozeznania w czymś, a nie rzucaniem nazwy obrazu, o którym słyszał każdy pięciolatek.
Mimo to skinęła głową w podziękowaniu za ten wątpliwy komplement.
- Nie wiem czy Mona Lisa jest dobrym przykładem. W tamtych czasach płacono bajońskie sumy za to, by obraz był jak najbardziej daleki od rzeczywistości, realizm pojawił się później - zauważyła. To zupełnie jak z francuskimi kurtyzanami, które za pomocą pudru i perfum przykrywały smród chorób wenerycznych. Nijak się to miało do przekazów książkowych.
Tak naprawdę właśnie o tym wolała myśleć niż powracać do chwil, gdy traciła swoje dziecko. Poprawka, ona je zabiła i od tamtej pory nie zaznała już spokoju. Wizyta na cmentarzu była przykrym obowiązkiem, który spełniała jednak codziennie. Bała się, że pewnego dnia zacznie za bardzo żyć i zapomni o stracie, do której doprowadziła. Tej amnezji i powrotu do beztroskiego życia bała się najbardziej.
Nie była jednak gotowa na tego typu rozmowy, więc jej dalsze truizmy potraktowała ciszą. Nie mogła wiedzieć, co znaczy strata dziecka póki nie miała jednego w łonie i go nie pochowała. Mogła obserwować ból swoich rodziców, być najwierniejszym świadkiem, ale to wciąż była osoba zewnątrz i przypisywanie faktu, że wie, co czuje było absolutnie w złym guście.
Dlatego przemilczała to i sądziła, że już się do niej nie odezwie, gdy zapytała o wpływ trucizny na kości.
- O ile są tutaj kości, a nie na przykład, prochy - zresztą, po tylu latach od pogrzebu..Kogo obchodziło co mogło stać się z kośćmi? Rozkład postępował bardzo szybko i prędzej czy później jej braciszek miał się stać częścią ekosystemu. Skrajna pogoda również nie była sprzymierzeńcem w zachowaniu nienaruszonego szkieletu, więc o czym ta dziewczyna myślała? - A co? Chcesz zachować kości, by wyskoczył z grobu jak wampir czy inny zombie? - zapytała i to był pierwszy raz, gdy okazywała autentyczne zainteresowanie. To było znacznie ciekawsze niż grzebanie w żałobie, emocjach, uczuciach czy też nikłej wiedzy malarskiej kobiety.
A Desiree, cóż, najwyraźniej jej obojętność powoli zamieniała się w nienawiść i szukała kogoś, na kim mogła się wyżyć.

Cherry Whitehouse
farmerka/kelnerka — farma Whitehouse'ów/Hungry Hearts
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z farmy, która marzyła o wielkiej karierze artystki. Uwielbia słoneczniki, kocha malować obrazy, lecz została na farmie po wypadku ojca i próbuje związać koniec z końcem, zajmując się farmą i pracując w kawiarni, łapiąc się również różnych prac i zbierając na rehabilitację oraz leczenie ojca. Obiecała przyjaciółce przed jej śmiercią że zaopiekuje się jej mężem, więc obecnie jest aniołem stróżem Aarona.
Desiree Riseborough

Jakby nie patrzeć to Cherry nie była wykształconą osobą, nie wywodziła się również z rodziny intelektualistów, a do szkoły nie przykładała się aż tak jak powinna, by zostać prymuską, ją głównie interesowało szkicowanie portretów ludzkich, kolegów i koleżanek ze szkoły, czy nauczycieli, czy ludzi spotkanych na korytarzu w szkole bądź ogółem na ulicy czy w kościele. A miała naprawdę dobrą kreskę oraz talent do rysowania, tylko w porę go nie wykorzystała, grzęznąc na rodzinnej farmie. Może to dlatego depresja kojarzyła się jej z chronicznym wręcz przygnębieniem i myślami samobójczymi, bo tak najczęściej przedstawiano tę chorobę? I może stąd to porównanie do Mony Lisy, albo może i dlatego bo jak gdyby przywołałaby mało znany obraz to kobieta nie miałaby pojęcia o czym mówi artystka? Jednak bardziej jestem skłonna przyznać do tego że Cherry była prostą kobietą i rozmawiała z innymi o prostych tematach, mówiąc jednocześnie prostym językiem. Takie to było życie na farmie, niby proste, a jednak nie dawało pełni szczęścia, chociaż mówiło się, że ludzie tam mieszkający są niezwykle szczęśliwi.
- Jednak zarówno ona jak i ty jesteście owiane tajemnicą. Na pierwszy, ale także drugi i trzeci rzut oka ciężko cię rozgryźć, nie da się z ciebie czytać niczym z otwartej księgi, to sprawia że stajesz się intrygująca. Patrząc na nią czuje się to samo, zastanawiasz się czy ona kpi z malarza, czy jest nieśmiała, a może coś ukrywa? Jedyne co przychodzi na myśl to to, że ta twarz to jedynie maska, a emocje kryją się gdzieś niezauważalne. - postanowiła dalej pociągnąć temat wcale nie uważając by akurat ten obraz był banalny. W końcu ilu ludzi tyle interpretacji powstawało na jego temat i sama Cherry niejednokrotnie widząc go w muzeum dopowiadała sobie nową historię, nawet taką w której bohaterka obrazu była seryjną morderczynią pozującą dumnie po swoim kolejnym zabójstwie dokonanym dzień wcześniej. Tak tak, artyści, ci to mają wybujałą wyobraźnię.
- Skoro archeolodzy są w stanie wykopać kości pierwszych mieszkańców Australii to raczej pewne, że są w tej glebie kości mojego brata. - w mniemaniu szatynki te się bardzo długo rozkładały, nawet tysiące lat, a brała na przykład właśnie znalezione przez archeologów szczątki poprzedników Homo sapiens.
- Nie żyjemy w rzeczywistości rodem z The Walking Dead. Ale kto wie może niebawem i ona nastąpi, a wtedy wolałabym by mój braciszek nie ukatrupił mnie za to że jakiś środek chwastobójczy był żrący dla jego kości. - chociaż prawda była taka że nawet jakby jakimś cudem jej brat wróciłby jako zombie to i tak niezależnie na więzy rodzinne by zaatakował swoją siostrę, jako wampir podobnie zresztą. W końcu pośmiertni nie mają uczuć ani nie liczą się dla nich więzy rodzinne, to tylko ci żywi woleli wierzyć że zmarli za nimi tęsknią i ich dusze wciąż są gdzieś blisko i sprawiają nad nimi opiekę dopóki im nie przyjdzie odejść z tego świata.
happy halloween
nick
onkolog — Cairns Hospital
30 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
młoda pani onkolog, obecnie dochodzi do siebie psychicznie i fizycznie po napaści byłego partnera z pomocą Flanna, którego kocha nad życie
Nie znała jej historii życia i zapewne niewiele ją to obchodziło. Wiedziała, że jest wredna i że nie powinna wyżywać się na innych, ale to wbrew pozorom i przyjętych naukom nieco łagodziło jej tępy ból. Być może dlatego, że przypominało jej, że tak, jeszcze żyje, skoro odczuwa przyjemność w gnębieniu dziewczyny, która tak naprawdę chciała jej pomóc. Jej psychiatra zapewne byłby zachwycony tym faktem i czuła, że nie omieszka mu tego powiedzieć na terapii.
Oczywiście, jeśli tylko dane jej będzie kolejnej doświadczyć, bo każdy dzień w jej życiu był jak walka. Nie dość, że mocowała się ze swoimi demonami, sugerującymi jej dosadnie, że śmierć byłaby niezłym rozwiązaniem, to na dodatek jej partner jeszcze nie odebrał haraczu w postaci siniaków. Domyślała się, że kiedyś przesadzi i zwyczajnie zamorduje ją w szale. A może to było po prostu jej życzenie?
Nie była pewna, więc wolała pociągnąć temat obrazu, który nie był dla niej zagadką. Być może dlatego, że zawsze sztuka stawała okoniem przeciwko nauce i choć podziwiała malarza to robiła to ze względu na jego osiągnięcia w dziedzinie techniki, a nie na malowidło.
- Nie wiem czy jest we mnie cokolwiek tajemniczego. Chyba, że tę linię noszę, bo jestem psychopatką i planuję zamordować pierwszą napotkaną osobę z zimną krwią - pozwoliła sobie na żart, ale jak na razie Cherry pozostawała bezpieczna.
Żadnej ofierze nie zdradzałaby swoich niecnych zamiarów, prawda?
Z nikim też nie rozmawiałaby o traumie kości jej dziecka, które leżały tutaj w maleńkim grobie. Uważała, że to rodzaj jej kary. Mogła się samodzielnie zadręczać tym do śmierci i przywołać w pamięci obraz jego wiotkiego ciałka. To była zdecydowanie bardziej traumatyczna wizja niż jakikolwiek serial o zombie.
- Kości mają to do siebie, że czasami nie należą nawet do naszych bliskich. Ja mam jedynie proch - wzruszyła ramionami. Ktoś jej mówił, że kremacja jest mniej bolesna, ale gówno prawda. Serce pękło jej, gdy trumienka wjechała w piec i zajęła się ogniem. Nie musiała nawet sobie tego wyobrażać, siedziała w poczekalni i patrzyła, a po jej policzku nie spłynęła żadna łza. Może faktycznie była bez uczuć?
- A zombie nie mają mózgu, więc twój brat nie wiedziałby, że to ty. Chciałby cię tylko zjeść na kolację - pocieszyła ją całkiem po swojemu i nawet się uśmiechnęła.
Nie była zimną królową lodu, umiała unosić kąciki ust w geście przyjaznego grymasu, tyle, że zazwyczaj robiła to całkiem machinalnie. Doszło to do tego poziomu absurdu, że zazwyczaj się uśmiechała plotąc o sekcjach zwłok i innych okropieństwach.
Usiadła na ławeczce i wyjęła wodę, spędzała tu tyle czasu, że zazwyczaj urządzała sobie mały piknik. To było lepsze niż sterczenie tutaj ze sznurem.

Cherry Whitehouse
farmerka/kelnerka — farma Whitehouse'ów/Hungry Hearts
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z farmy, która marzyła o wielkiej karierze artystki. Uwielbia słoneczniki, kocha malować obrazy, lecz została na farmie po wypadku ojca i próbuje związać koniec z końcem, zajmując się farmą i pracując w kawiarni, łapiąc się również różnych prac i zbierając na rehabilitację oraz leczenie ojca. Obiecała przyjaciółce przed jej śmiercią że zaopiekuje się jej mężem, więc obecnie jest aniołem stróżem Aarona.
Desiree Riseborough

To były zapewne jedyne momenty w życiu Riseborough gdy kobieta mogła stać się z ofiary oprawcą. Nie przypominała nikomu pewnie standardowej, zastrzeżonej ofiary, wydawała się na to zbyt twarda, ale czy wszyscy działa,y zgodnie ze schematami? Nie sądzę. Cherry też przecież nie była osobą wszechwiedzącą, nie wiedziała zatem że ma do czynienia z kobietą cierpiącą również fizyczne katusze ze strony swojego oprawcy, marzącą jedynie o tym by resztka jej życia się już łaskawie zakończyła. Wydawała się twarda, zimna i wredna, a jednocześnie zbolała po stracie bliskiego, tak przynajmniej odebrała ją Whitehouse. Tylko ten sznurek ją zaniepokoił, pewnie to jego widok sprawił że Cherry postanowiła zainterweniować, inaczej zostawiłaby pewnie blondynkę w spokoju.
- Morderstwo na cmentarzu? Trochę oklepane to miejsce, sama bym osobiście wybrała takie, gdzie szybko odnajdą moją ofiarę bym mogła się nią szczycić. - stwierdziła wzruszając przy tym ramionami, bo prawda była taka że nikt planujący morderstwa nie mówiłby o tym tak otwarcie, to po pierwsze, a po drugie nie zabiłby sznurkiem na cmentarzu. Kobiety z reguły zabijają bardziej subtelnie czyż nie?
- Twierdzisz że w grobie mojego brata leży ktoś zupełnie inny od niego? - teraz już nie żartowała, ba, nawet nie było jej do śmiechu, bo jak to tak? Nie potrafiła tego objąć swoim umysłem. Czy jest poczynione jakieś oszustwo podczas pogrzebów? Zapominała o tak oczywistych aspektach jak to, że ziemia cały czas pracuje i kości w niej mogą się przemieszczać wraz z corocznymi powodziami które dosięgają również lokalny cmentarz a także zwierzęta żyjące w glebie również przenoszą kości dalej. Sama Cherry nie umiałaby spalić bliskiego, nawet po jego śmierci, obawiając się że ten będzie ją później nawiedzał w koszmarach o ogniu piekielnym. Jej mama mówiła że palenie zwłok to posyłanie duszy do piekła.
- Może to potwornie naiwne z mojej strony, ale chciałabym wierzyć w to, że mój brat byłby bardziej człowieczy od pozostałych zombie. - czy to nie tak,m że każdy uważał, że jego bliski gdyby żył to by był większym ideałem od wszystkich? Chyba to całkiem normalne takie idealizowanie i gloryfikowanie zmarłych bliskich.
/przepraszam za jakość posta, choroba niestety trzyma mnie nadal
happy halloween
nick
onkolog — Cairns Hospital
30 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
młoda pani onkolog, obecnie dochodzi do siebie psychicznie i fizycznie po napaści byłego partnera z pomocą Flanna, którego kocha nad życie
jest pięknie <3

Nie sądziła nigdy, że w wieku trzydziestu lat stanie się tak zgorzkniała i mocno poirytowana życiem. Najwyraźniej jednak żałoba żłobiła mocniej niż sobie wyobrażała i nie sposób jej było oddzielić od normalnego życia. Ba, problem polegał na tym, że Desiree nie czuła, że jakieś życie jeszcze posiada. Rzuciła szpital, więc praktycznie przekreśliła całą swoją karierę, a przecież przez lata wspinała się po drabince szpitalnej hierarchii i przepowiadali jej stanowisko ordynatora. Nagle po śmierci dziecka zarzuciła na kołku swoją karierę i co gorsza, nigdy nie chciała zmienić tej decyzji.
Przepowiadali jej porażkę, a jej to nawet nie obeszło. Podobnie jak fakt, że nadal mieszkała z człowiekiem, który się nad nią znęcał. Uznawała to za najbardziej praktyczną i dosłowną karę, którą wymierzała sobie sama. Sądziła naiwnie, że ból fizyczny zastąpi ten psychiczny, ale tak się nie stało. Nadal chodziła ze sznurem na cmentarz, a teraz na dodatek fantazjowała o śmierci młodej dziewczyny obok siebie.
Czy to można było uznać za pogorszenie objawów? A może to było bardzo powolne zdrowienie? Nie była pewna, ale przynajmniej zaczynała z nią rozmawiać, a to z pewnością był dobry znak.
- To oznaka seryjnego mordercy. Szczycenie się mordem - zauważyła. Jakże ona pragnęła, by jej życie przerwał ktoś równie zdesperowany. Wtedy już nie musiałaby podejmować walki.
- I hej, nie mówię, że twojego brata tam nie ma. Po prostu to tylko kości. Nie przykładałabym do nich aż takiej uwagi - wyjaśniła i sama zdumiała się nad swoją cierpliwością. Być może znowu poczuła coś, co było zwykle zarezerwowane dla niej- współczucie. I choć to uczucie przeminęło prędzej niż znajomy wiatr, uczepiła się go nawet wtedy, gdy dziewczyna wyznała jej coś znajomego.
Otóż ona też wyobrażała sobie spotkanie po latach z maleńkim dzieckiem, które rozpozna w niej matkę i wybaczy jej całe zło, które mu wyrządziła. Czekała na ten moment jak na objawienie.
- Zombie nie są ludźmi, więc byłoby kiepsko oczekiwać od niego człowieczeństwa. Wierzysz w ogóle w życie pozagrobowe? - to było jedno z bardziej osobistych pytań, ale co miały do stracenia? I tak już rozprawiały o śmierci, rozkładzie i apokalipsie zombie.
Chętnie poznałaby jej opinię również na ten temat.

Cherry Whitehouse
farmerka/kelnerka — farma Whitehouse'ów/Hungry Hearts
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z farmy, która marzyła o wielkiej karierze artystki. Uwielbia słoneczniki, kocha malować obrazy, lecz została na farmie po wypadku ojca i próbuje związać koniec z końcem, zajmując się farmą i pracując w kawiarni, łapiąc się również różnych prac i zbierając na rehabilitację oraz leczenie ojca. Obiecała przyjaciółce przed jej śmiercią że zaopiekuje się jej mężem, więc obecnie jest aniołem stróżem Aarona.
Desiree Riseborough

Właściwie kto by w ogóle planował lub rozważał opcję bycia wrzodem na tyłku dla pozostałych egzystujących z nami ludzi? Zakładam że nikt, bo ludzie są z reguły istotami towarzyskimi i pragnącymi przebywania w stadzie, nikt z nas nie chce i nie pragnie samotnie egzystować w zgorzknieniu, które jest naturalną koleją rzeczy u osób samotnych. To dlatego mówi się często o starych pannach i starych kawalerach że są potwornie zgorzkniałymi ludźmi. Cherry znała również drugą osobę, na której żałoba odcisnęła dość duże piętno, ba, Aaron był dla niej bliski, w końcu obiecała jego umierającej żonie że się nim zaopiekuje, a obecnie była dla niego i on był dla niej prawdziwym przyjacielem. Na nim żałoba również odcisnęła pewne piętno, ale u niego kobieta zauważała jedynie smutek, a także brak nadziei, ale z czasem i ta na nowo kiełkowała u Barnarda. Dlaczego zatem nieznajoma blondynka tak bardzo wydawała się jej daleka od nadziei, która jako jedyna trzyma nas przy życiu?
- Może się mylę, nie wiem, ale jeżeli planujesz morderstwo z każdym nawet najmniejszym szczegółem to na pewno po dokonaniu go chcesz się pochwalić tym, jak doskonale wypełniłaś swój plan i to niezależnie od tego czy to twoje pierwsze czy kolejne. Tylko takie spontaniczne, nieprzemyślane morderstwa każdy wolałby ukryć i samemu o nim najlepiej zapomnieć. - ale pewnie niejednokrotnie sztuka pokazywała przykłady jak dokonane morderstwo oddziaływało na psychikę mordercy do końca jego dni. Zginąć z rąk mordercy, chyba najlepsza śmierć jaką można było poprosić, gdy ma się niewystarczająco odwagi by samemu je sobie odebrać. Cherry takowej odwagi nie posiadała i przez to bywała na siebie zła, bo już niejednokrotnie chciała zakończyć swój marny żywot i zacząć od nowa. Bo tak, wierzyła w życie pozagrobowe i w reinkarnację również.
- A do czego mogę przykładać większą uwagę? Z czasem obraz jego twarzy wymaże się z mojej pamięci, tak jak mój obecny obraz wymazuje się mojej chorej na Alzheimera matce, która żyje w swoim własnym świecie. - wyznała, pokazując jak bardzo poszukuje czegoś, czego mogłaby się chwycić i trzymać, co trzymałoby ją przy życiu doczesnym. Co jej innego pozostało po jej bracie oprócz wspomnień w jej głowie, zdjęć w rodzinnym albumie a także tego tutaj nagrobku i miała nadzieję jego kości w ziemi? No właśnie, niewiele.
- Tak, wierzę w życie pozagrobowe, w reinkarnację również. Jestem pewna, że jest jakieś miejsce pomiędzy ziemią, a niebytem i tam idziemy po śmierci, gdzie przebywamy do czasu aż znów będziemy potrzebni na ziemi pod jakąś postacią. Może niekoniecznie wszystko się obraca wokół ludzie, wampirów i zombie, ale w następnym wcieleniu nie obraziłabym się gdybym została rajskim ptakiem, który zostanie uwieczniony na fotografii albo obrazie. Uwielbiam sztukę, myślę że kochałam ją w poprzednim wcieleniu i pokocham w następnym. A ty do jakiego zwierzęcia byś się przyrównała w następnym wcieleniu? O ile w takowe wierzysz. - ona wyznała jaki ma stosunek do życia pozagrobowego i liczyła skrycie na to że Desiree również się z nią podzieli swoją wizją życia po śmierci. Bo takowe na pewno istniało, w przeciwieństwie do miłości. Miłość po śmierci naszej największej miłości na pewno nie istniała i Cherry znała ku temu doskonałe przypadki.
happy halloween
nick
onkolog — Cairns Hospital
30 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
młoda pani onkolog, obecnie dochodzi do siebie psychicznie i fizycznie po napaści byłego partnera z pomocą Flanna, którego kocha nad życie
Desiree nigdy nie była istotą na wskroś towarzyską. Co gorsza, uważała zawsze, że samotność ma swoje plusy. Inna sprawa, że wówczas była na tyle pogodzona ze sobą, że nie odzywały się w niej stare demony. Obecnie zaś czuła się absolutnie przytłoczona zarówno przebywaniem w towarzystwie, jak i byciem samemu. Wiedziała, że to nie kwestia żałoby (już nie), ale ogromnego poczucia winy, które pojawiło się u niej jako naturalne następstwo po zaprzeczeniu. Wiedziała, że rozpacz i targowanie się to kolejne etapy, ale nie sądziła, że kiedykolwiek do niej dojrzeje. Jak i do akceptacji faktu, że jej dziecko nie żyje. Wydawało się jej to równie absurdalne jak całe to spotkanie na cmentarzu.
Jej racjonalny umysł wprawdzie podpowiadał jej, że kiedyś przestanie tak bardzo cierpieć, bo tak wygląda życie. Ludzie zapominają i ona również miała wyrzucić z głowy obraz swojego martwego dziecka. Na razie jednak nie wyobrażała sobie tego i broniła się rękami i nogami przed tą amnezją.
- Nadal opowiadasz o kimś, kto morduje ludzi według pewnego wzoru - odrzekła zniecierpliwiona, bo zdążyła zauważyć, że dziewczyna nakręca się na tematy, które... na szczęście nie były jej aż tak bliskie. Powinna popracować trochę w kostnicy to by się jej odwidziało. Ta myśl zapewne była mocno podyktowana jej zgorzknieniem, ale nie powiedziałaby, że jest sama. W końcu w domu czekał na nią partner, a w samochodzie... kochanek.
Wzruszyła ramionami. Do czego przywiązać uwagę? Odpowiedź cisnęła się jej na usta, ale sama nigdy nie skorzystała z tej rady, więc dość ostrożnie nią szafowała.
- Zwraca się uwagę na żyjących. Ci co odeszli, są już w niebycie. Nie pamiętają o nas, nie mają żadnych wspomnień, więc trzeba robić swoje do momentu, gdy da się radę. Potem zwyczajnie można odejść - spojrzała na sznur. Jeszcze nie powiedziała sobie dosyć, ale była coraz bliższa temu. Zapewne to uśmierzyło ból na zawsze, a tego właśnie pragnęła.
Nawet nie życia pozagrobowego, choć łudziła się, że jej dziecko ją rozpozna. Pragnęła jedynie spokoju jak Małgorzata Bułhakowa i wiedziała, że to byłby dla niej raj.
- Nie wierzę w reinkarnację - dla niej to brzmiało jak piekło, powrót na ziemię, by wciąż popełniać te same błędy, nawet jeśli odbywałoby się to pod inną postacią. - Jestem... byłam lekarzem, więc wierzę w naukę. W to, że pewnie wszyscy zakończymy życie i staniemy się częścią wielkiego ekosystemu. Dzięki temu wciąż będziemy obecni w łańcuchu pokarmowym kosmosu, ale nie będziemy tego świadomi. Będziemy jedną wielką cząstką... - ale spojrzała na zegarek czując, że ta historia nie powinna mieć dalszego ciągu.
Za wiele powiedziała o sobie tej artystce, a to zawsze przerażało ją jak diabli.
- Muszę już iść, miłego dnia - i jak gdyby nigdy nic zerwała się na równe nogi i uciekła od Cherry i tego cmentarza.

zt
Cherry Whitehouse
ODPOWIEDZ