listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
Nie zauważył, żeby dziewczyna jakoś szczególnie pochmurniała. W zasadzie uznał, że taką minę miała zazwyczaj, a przynajmniej akurat wtedy, kiedy na siebie wpadali albo gdy Otis zaglądał do Rudd's, skąd ona na stówę go nie pamiętała. Poza tym, spójrzmy prawdzie w oczy, nie był jakoś nazbyt bystry, ok? Jedyne, co potrafił wyczytywać z ludzkich twarzy to radość, bo wtedy towarzyszył im uśmiech i złość, bo kąciki ust opadały nagle i zwykle wszyscy marszczyli wtedy śmiesznie brwi, a jego siostry dodatkowo tupały nóżkami, warczały i kazały Otisowi, żeby zszedł im z oczu.
Chciał jak najszybciej opuścić chatkę Jolene i wrócić do pracy; byłoby słabo, gdyby ktoś zorientował się, że zamiast rozwozić listy, ucina sobie pogawędkę w kuchni z blondynką, której tylko dostarczał korespondencję.
- Spoko, nie mam czasu na kawę. A herbatę piję tylko z opuncją figową, a tej pewnie i tak nie masz, więc darujmy sobie grzeczności - wzruszył ramionami, a wyczuwając na sobie jej wzrok, jakoś tak z automatu skrzyżował ręce na piersiach. Reakcja obronna lub zwykłe zawstydzenie - możecie nazwać to, jak chcecie. Może faktycznie chłopaczyna trochę się speszył, na co dzień nie paradował przed obcymi laskami bez koszulki. Chyba, że wliczając w to jego siostrę, z którą mieszkał. Albo plażowanie. Albo granie na boisku w kosza. Co innego, jak miewał swoje dziewczyny, wtedy nie krępował się zupełnie, ale aktualnie takiej nie posiadał, bo był głupi i żadna go nie chciała, chlip.
Po co było jej wiedzieć, jak miał na imię? Jakie to miało znaczenie, skoro Goldsworthy miał nadzieję, że te drugie spotkanie będzie ich ostatnim? Już nawet nie miał zamiaru przez dłuższy czas pojawiać się w Rudd's, byle uniknąć kolejnych starć z Jolene. Podejrzewał, że kolejny przypadek skończyłby się podobnie - złośliwościami, dogryzaniem, rozwalonym słoikiem masła orzechowego i rozciętym nadgarstkiem. Żadne z nich nie potrzebowało takich przygód.
- Otis - odparł w końcu, ówcześnie stwierdzając, że jego imię nie było żadną tajemnicą. Przynajmniej nie znała jego nazwiska i chyba nie będzie tak bezczelna, żeby o nie dopytywać, prawda? Wtedy na pewno próbowałaby go wystalkować w mediach społecznościowych i powysyłałaby mu jakieś łańcuszki śmierci. Na sto, kurwa, procent. - Sprawdzę co z tą koszulką - miała wyschnąć w trzy minuty, więc pewnie już wyschła, dlatego wyszedł ponownie na ganek, zabrał co swoje i wcisnął ciepłe od słońca ubranie na nagi tułów. Dobra, teraz jeszcze tylko musiał wrócić po torbę, ogarnąć skuter i odjechać hen daleko. I pomknąć rozpędzony prostu w stronę słońca, jak to śpiewa w swojej piosence Ewelina Lisowska.

Jo King
towarzyska meduza
-
Barmanka — Rudd's
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Jak widac po samej nazwie postaci - zycie Jo to jeden wielki żart. Nie miała lekko. Za dzieciaka z początku musiała użerać się z ojczymem-tyranem, następnie ze stratą ukochanej mamy, by finalnie w wieku czternastu lat wylądować z rocznym bratem w domu dziecka. Braciszek szybko znalazł nowy dom, jednak ona spędziła tam całe swoje młodzieńcze lata.
Herbata z opuncją figową? I co jeszcze? Może kurwa wywar z łokcia rosomaka albo kurwa oko jaszczurki sycylijskiej? Jo przewróciła oczami na tą wybredność w stosunku do wyboru herbaty i westchnęła cicho, co jakiś czas wystukując tylko sobie znany rytm na powierzchni blatu.
Ona to lubiła każdą herbate - czarną, zieloną, czerwoną i nawet białą, chociaż tą ostatnią to jedynie z mango i pomarańczą. Czasami nawet zdarzało jej się pić Yerbe, chociaż osobiście wolała przypierdolić dobrym Espresso na pobudzenie organizmu.
- Masz rację, aż takich rarytasów nie mam w moich skromnych progach - wzruszyła ramionami, bo ten fakt absolutnie jej nie przejął. Opuncja Figowa. Kurwa, kto by to w ogóle pił? Brzmiało OHYDNIE.
Sama Jo również poczuła lekkie skrępowanie od tego ciągłego patrzenia na siebie, ale itak wydawało się to lepsze niż pieprzone gadki o pogodzie i udawanie jakby byli dobrymi znajomymi. Bo przecież nie byli. I nie będą. Nigdy. Miała szczerą nadzieję, że chwilą, w której opuści chatkę będzie to ostatni raz kiedy muszą na siebie patrzeć, a przede wszystkim ze sobą rozmawiać.
Otis
Mimowolny uśmiech wymalował się na jej twarzy, słysząc to imię. Odleciała a chwilę myślami do ulubionych rozmów telefonicznych, masy śmiechu, cudownych memów, polecanej muzyki i pisania do białego rana z tym jej Otisem. Otisem, który był jednym z najlepszych ludzi, jakich poznała na swojej drodze i którego szczerze darzyła prawdziwą, niekończącą się sympatią. Szkoda, że ten wredny typ nie mógłby być chociaż połowie tak spoko jak jej Otis. Wtedy na pewno doszliby do lepszego porozumienia.
- Ładnie - skwitowała zgodnie z prawdą, jednak siląc się na mocno obojętny ton - Powiedziałabym, że miło mi poznać, ale no sam rozumiesz - wypuściła na twarz bezczelny uśmiech, zaplatając dłonie na klatce piersiowej.
Nie drgnęła nawet z miejsca, kiedy chłopak poszedł przed dom w celu odziania swojej nagiej klasy. Czekała dzielnie przy kuchennym blacie aż wróci, weźmie swoje rzeczy i po prostu pójdzie. W pizdu. Gdziekolwiek, byle jak najdalej stąd.
- Wyschła? - rzuciła niekontrolowanie, z czystego przyzwyczajenia, chociaż nawet nie oczekiwała odpowiedzi. Poza tym, skoro ubrał to znaczyło, że pewnie była już sucha - Potrzebujesz coś jeszcze czy możemy się pożegnać? - westchnęła, spoglądając wyczekująco w jasne oczy. Miejmy to już za sobą.
Otis Goldsworthy
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
Harry
listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
- Jasne - rzucił aż nadzwyczaj chłodno i w sumie nie poznawał siebie takiego, ale ta dziewczyna wzbudzała w nim jakieś negatywne emocje. Może gdyby poznali się w bardziej sprzyjających okolicznościach, to gadka kleiłaby się lepiej, a oni przestaliby rzucać zgryźliwościami na lewo i prawo, ale los (albo bóg) chciał inaczej i za każdym razem prowokował, żeby wpadali na siebie w najmniej oczekiwanych momentach. I po co tak, na co to komu? Najgorsze było to, że chyba Otis musiałby nie wychodzić z domu, żeby ponownie nie spotkać Jolene z Rudd's. Teraz, to nawet strach było wychodzić na własny ganek, bo ta mogła zjawić się tam znienacka, a tego wolałby szczerze uniknąć. - Ciebie też było niemiło poznać. A właściwie niemiło znów zobaczyć - dodał, siląc się na jakikolwiek uśmiech, po czym sięgnął po torbę i zawiesił ją sobie na ramię.
Był gotowy do wyjścia i do dalszego rozwożenia listów. Wzywała go praca, a później umówił się z chłopakami na boisku, a zmarnował już tutaj wystarczającą ilość czasu. Jeszcze tego brakowało, żeby zostawał w pracy po godzinach. A jakby nie patrzeć, to cała korespondencja musiała zostać dostarczona tego samego dnia, w którym poczta rozdzieliła je do rozwiezienia.
- Prawie wyschła - machinalnie złapał się za dół koszulki, ale był przekonany, że jak tylko przejedzie kilka mil na skuterze, uniform będzie już kompletnie suchy. - Nie, niczego już mi nie trzeba. Dzięki za rozwalenie i opatrzenie ręki. I oby nie do zobaczenia - uniósł zabandażowaną dłoń w geście pożegnania i machnął nią niezgrabnie, po czym opuścił chatkę, zbieg po drewnianych schodkach i dopadł do skutera. Na początku miał mały problem z odpaleniem silnika (błoto musiało dostać się tam, gdzie nie powinno), ale po krótkiej chwili mógł ruszyć w dalszą podróż, bo nawet ktoś tak głupi jak Otis wiedział, że listy same się nie rozwiozą. Nie rozniosą ich też sowy, jak to było w Harry Potterze, ani nie dostarczą ich kruki, jak w przypadku Gry o Tron, dlatego czym prędzej zabrał się za robotę, żeby wieczorem móc stawić się na boisku o umówionej godzinie. Wziuuuum!

/zt x2

Jo King
towarzyska meduza
-
ODPOWIEDZ