zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
Czyżby Inej zrobiło się trochę głupio? Dobrze wiedziała jaki był powód, dla którego Sameen została zaatakowana, oczywiście, jeżeli rzeczywiście za tym stał Vesemir. Inej zbyt mocno zainteresowała się Galanis. Zostawiła wujaszka w mocno średniej sytuacji, gdy przyjechał uratować ją do Włoszech. Leżał w rowie przez godzinę lub dwie, bo Marlowe postanowiła wybrać Sam i to ją uratować od śmierci, która pewnie, by jej się przytrafiła przez te mafijne kule. Marlowe się chyba nigdy nie czuła tak dziwnie, nie wiedziała co się dzieje. Jakieś takie ciężary miała na klatce piersiowej. Czyżby to było poczucie winy? Nie. Przecież ona nie miała nigdy wyrzutów sumienia, na pewno nie. Nie potrafiłaby. A może... to byłby dla niej przełom, ale wolała sądzić, że po prostu ma jakiś mini zawał. - Wiem, że to przeze mnie - powiedziała po krótkiej chwili. - Jeżeli to jego wina - dodała pospiesznie. - Pewnie wolałby żebym Cię zostawiła pod tym garażem we Włoszech - ona miała co do tego inne podejście. Marlowe nigdy nie była tak całkowicie posłuszna, robiła zlecenia po swojemu, nie dawała się pilnować, ale zdecydowanie to wszystko pogorszyło sie odkąd zaczęła wpadać na Sam. Przestała się całkowicie słuchać, przynajmniej jeżeli chodziło o spotkania z blondynką. Już w Norwegii zamiast słuchać się zaleceń Vesemira wybrała łażenie za Galanis i zabicie typa siekierą. - Dzięki - kiwnęła głową, ale znała siebie i wiedziała, że może być ciężko przemóc się na tyle, by pójść do kogokolwiek po pomoc. Inej przez lata była zdana sama na siebie, musiała umieć sie wyciągnąć z kłopotów własnymi siłami. Jeszcze nie była pewna, czy uczucie wsparcia jest czymś co sprawia, że czuje się lepiej czy nie ma różnicy. Będzie musiała sie nad tym zastanowić.
- Wiem, chociaż nie ukrywam, że urozmaicałaś moje kontrakty, przynajmniej nie mogłam liczyć na nudę - stwierdziła z delikatnym uśmiechem nawiązując do ich spotkań, nawet tych, gdzie jeszcze nie widziały sie twarzą w twarz. Czuła się wtedy jakby ścigała sie z duchem. - No dobrze, dajmy sobie czas - mogła zmusić ludzi do wielu rzeczy, ale nie była w stanie nikogo zmusić do zaufania. Tego się już nauczyła.
- Nie znam jego prawdziwego imienia - wyszeptała rozglądając się na boki - miałam dwa czy trzy zlecenia, które podobno były bezpośrednio przekazane przez Gandalfa do Vesemira, mam ukryte informacje na ten temat - mogłaby zabawić się w Sherlocka, była gotowa na poczucie w końcu jakiś dreszczyk emocji. Ostatnio jej kontrakty były dość nudne i przewidywalne, potrzebowała czegoś nowego. Uśmiechnęła się, słysząc ostatnie słowa blondynki. - Więc zróbmy to... odetnijmy łeb hydrze - nieco innej niż tej w Watykanie. - Spotkajmy sie w jakimś lepszym miejscu, najlepiej nie w Lorne Bay. Znajdźmy sobie bazę wypadową i przyniosę Ci tam te dokumenty, które zdołałam zebrać. Może moje ofiary zaprowadzą nas do jakiegoś źródła. - Oczywiście byłoby łatwiej, gdyby byli żywi... ale trudno, Inej była dobrym pracownikiem.

Sameen Galanis
towarzyska meduza
catlady#7921
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Dla Sameen oczywiste było to, że za atakami stoi wujek Vesemir. Jasne, mogła się mylić, ale naprawdę nic nie wskazywało na to, że za porwanie mógł być odpowiedzialny ktoś inny. Przez całą swoją karierę Sameen rzeczywiście żyła oglądając się za siebie właściwie cały czas. Nigdy jednak nie doszło do bezpośredniego zagrożenia. Była ostrożna, ukrywała swoją tożsamość i nie robiła nic co kiedykolwiek mogłoby zdradzić jej profesję. Później poznała Inej i pozwoliła sobie na to, żeby się do kobiety zbliżyć. Zastanawiała się jak wiele Vesemir wiedział. I jak wiele wiedział od Marlowe. Powiedziała mu o pocałunku? Galanis zadzierała z wieloma ludźmi, wielu podpadła, ale jednocześnie wiedzieli jak wartościowym członkiem tej społeczności jest. Ktoś z nich ostatecznie mógł potrzebować jej usług. Nikt nie cierpiał na jej relacji z Inej. Nikt poza Vesemirem.
Westchnęła. –To jest przez ciebie. – Nie miała zamiaru wyprowadzać Inej z błędu. –Ale jednocześnie nie jest to twoja wina. – Wzruszyła ramionami. Inej nie miała na to wpływu. Dodatkowo… może rzeczywiście to nie przez Vesemira. –Mamy pracę jaką mamy, Inej. – Obie znały ryzyko. Może nikt o tym głośno nie mówił, ale obie też wiedziały o tym, że prędzej czy później skończy się termin ważności ich przydatności i zostaną sprzątnięte. Po prostu Sameen nie myślała, że nadejdzie to tak szybko.
-Ja tym bardziej. – Odparła. – A obie dobrze wiemy, że moje wykonania należały raczej do nudnych. – Na jej twarzy nawet na chwilę zagościł uśmiech, a sama mimowolnie dotknęła blizny na dłoni. Tej, którą Inej zostawiła wbijając jej nożyczki. –Dziękuję. – Może Inej tego nie wiedziała, ale już godząc się na danie sobie czasu budowała na nowo zaufanie u Sameen. Galanis przyzwyczaiła się do porywczej i spontanicznej Marlowe. Takie zachowanie było miłą odmianą.
Pokiwała głową. Sameen nigdy bezpośrednio dla niego nie pracowała. Kojarzyła jednak, że w 2018 roku przez jakiś czas pojawiały się kontrakty na zabójstwo Gandalfa, ale dosyć szybko znikały. Nie dlatego, że ktoś się zgłaszał i stawały się nieaktualne. Prawdopodobnie dlatego, że zleceniodawców oblatywał strach, albo po prostu się ich pozbywano. Chwilę się jeszcze zastanawiała nad słowami Inej, ale ostatecznie uznała, że i tak nic lepszego jej w życiu nie spotka. Jej przeznaczeniem nie były wielkie rzeczy. Była nikim, a oficjalnie nawet nie istniała. Równie dobrze mogła spróbować osiągnąć coś co przyniesie jej sławę w świecie, do którego większość ludzi nawet nie należy.
-Dobra. Zróbmy to. – Zgodziła się z uśmiechem spoglądając na Inej. Musnęła nawet delikatnie jej dłoń. Zaraz jednak powiedziała, że na razie musi już iść, ale czeka na kontakt ze strony Marlowe. I rzeczywiście już po chwili odeszła w stronę auta.

/ztx2

Inej Marlowe
ODPOWIEDZ