striptizerka, tarocistka — Shadow
24 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Przeprowadziła się do Lorne, by odszukać i poznać swojego starszego brata, o którego istnieniu do niedawna nie miała pojęcia. Rozbiera się w Shadow, wróży z kart i ma za sobą kilka nieudanych odwyków, ale próbuje udawać, że wcale nie ma problemu z alkoholem.
✶ 12 ✶
Jeszcze kilka miesięcy temu regularne wydawanie pieniędzy na kawę z kawiarni było zdaniem Blair szczytem burżujstwa i luksusem, na który raczej nie mogła sobie pozwolić. Co więc zmieniło się od tamtego czasu? Przede wszystkim jej podejście do pieniądza - wcześniej, gdy mieszkała w Perth, próbowała odkładać co się dało, bo przez cały czas miała z tyłu głowy myśl, że kiedyś musi w końcu wyrwać się z toksycznego miejsca w którym dorastała, a bez pieniędzy na pewno jej się to nie uda. Teraz, kiedy wreszcie osiągnęła swój cel, zrezygnowała z odkładania całkowicie, radośnie przepuszczając wszystko, co udawało jej się zarobić w Shadow. Duże sumy pochłaniał oczywiście jej nałóg (Blair już prawie nie próbowała tego faktu wypierać), ale poza tym nie żałowała sobie też na nic innego. Ubrania? Kosmetyki? Jedzenie z dostawą? Kawki na wynos? A później, pod koniec każdego miesiąca przeżywała szok stulecia, kiedy okazywało się, że do wypłaty zostało jeszcze kilka - w ekstremalnych przypadkach kilkanaście - dni, a konto świeciło pustkami. Oczywiście nie wyciągała z tego żadnych wniosków, bo po co, więc póki co nie zanosiło się, żeby wróciła do rozsądnego gospodarzenia się pieniędzmi.
Hungry Hearts, urocza kawiarnia w Opal Moonlane była w ostatnim czasie jej przystankiem numer jeden, kiedy włóczyła się skacowana po tej bardziej cywilizowanej części Lorne - a ostatnio zdarzało jej się to coraz częściej, bo bagna na których mieszkała zaczynały powoli ją męczyć, no i przez gubienie się tu w nocy źle jej się kojarzyły. Szkoda tylko, że niczego jej to nie nauczyło i w dalszym ciągu wolała wracać z pracy piechotą, totalnie pijana, niż zamawiać ubera i mieć pewność, że dotrze do domu w jednym kawałku. Szczyt hipokryzji, biorąc pod uwagę, że w dzień unikała Sapphire River coraz bardziej - nawet łódką nie wypływała już tak często jak kiedyś! Może najwyższa pora to zmienić? Ale najpierw wejdzie po kawę, skoro była już tak blisko Hungry Hearts. Potrzebowała kofeiny, a w domu nie miała takich udogodnień, bo spożywcze zakupy robiła raz na ruski rok.
- Dzień dobry! - rzuciła, wchodząc do kawiarni, siląc się na uśmiech i wesoły ton. Dla niektórych ten dzień może faktycznie był dobry. Dla niej zdecydowanie nie był, a przynajmniej dopóki nie zauważyła za ladą swojej ulubionej baristki - uroczej brunetki, która od czasu do czasu zostawiała na jej kubkach różne rysunki. Sprawiała wrażenie dosyć nieśmiałej, pewnie właśnie przez to Blair nigdy nie miała okazji zamienić z nią więcej niż kilka zdań. - Poproszę cappuccino na wynos. Z podwójnym cukrem - złożyła zamówienie, uśmiechając się już nieco bardziej szczerze. Poza kofeiną potrzebowała czegoś mocno słodkiego, bo z jakiegoś powodu na kacu prawie zawsze miała straszną ochotę na cukier.

Shiva Ventress
sprząta i ogarnia papiery/baristka — Winfield’s Craft/Hungry Hearts
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Jestem sobą, jestem lisem.
Jestem marnym towarzyszem.
(Jedna z przybłęd w rodzinie Winfield).
Shiva nigdy nie była dobrą pracownicą. Dziwiła się, że szef jeszcze jej nie wylał za robienie bałaganu, spóźnianie się, niedomyty ekspres, znikanie w połowie zmiany (bo miała przerwę w kibelku, podczas której wcale nie korzystała z toalety a oglądała filmiki na youtube) albo nieumyślnie wsypywanie fusów do blaszki z ciastem, co zrobiła ostatnio. To jednak były sprawy wewnętrzne, bo z drugiej strony, klienci ani razu się na nią nie skarżyli. Wręcz – ku zdziwieniu Ventress – chwalili ją za obsługę oraz dobrą kawę, do której często dodawała coś ekstra. To musiał być powód, przez który nigdy nie dostała ostrzeżenia. Nagany już były, ale nigdy z ust szefa nie padły słowa „Jeszcze jedna wtopa i wylatujesz” a naprawdę się starała, żeby choć raz to usłyszeć. Wcale nie chciała być dobra ani najlepsza. Nie lubiła, kiedy ktoś ją chwalił, a jednak podświadomie robiła klientom miłe rzeczy z cichą nadzieją, że ci nie zauważą albo nic o tym nie powiedzą. Że będzie jak duch.
Siedziała w kuchni udając, że jej nie było, kiedy kolega dwoił się i troił obsługując klientów. Ventress miała dobrą wymówkę, żeby znów być kiepskim pracownikiem. Wydarzenia z Sapphire River były jej usprawiedliwieniem i choć szef powiedział, że nie musiała przychodzić do pracy, to wolała być tutaj niż w domu. W obu miejscach nie robiłaby zbyt wiele, ale tu przynajmniej brakowało zastępczych rodziców, którzy pełni zatroskania wpatrywaliby się w nią jak w skatowane ciele.
- Ruszyłabyś się! – Współpracownik wparował do kuchni wreszcie dopraszając się o pomoc. Spojrzała na niego z ogromną dozą niechęci, ściągnęła słuchawki z uszu i ruszyła za nim do głównej sali.
Zamarła, kiedy wśród gości kawiarni dostrzegła chłopaka podobnego do Billy’ego. Przez krótką sekundę myślała, że to on. Że szesnastolatek wcale nie umarł podczas napaści pod Shadow, obok którego razem przechodzili (zadanie z eventu) a tamta noc była jedynie okropnym koszmarem, z którego Ventress właśnie się wybudziła.
Tylko, że Billy nie żył a z zamyślenia wyrwało ją ochocze „dzień dobry”, które padło z ust znanej klientki. Pewna siebie, o rudych włosach i kocich rurach dziewczyna stanęła przed ladą zamawiając to, co brała zawsze o tej porze.
Shiva bez słowa przyjęła zamówienie nie dopytując o rodzaj mleka czy cukru. Doskonale je pamiętała oraz fakt, że zawsze do tej kawy dodawała nieco masła (od siebie i nikomu nic nie mówiąc, nawet klientce). Nie było ono wyczuwalne, ale znacznie poprawiało smak i dawało dodatkowego energetycznego kopa.
- Coś jeszcze? – dopytała w razie gdyby dziewczyna miała ochotę na kawałek ciastka albo pysznego ciasta. Czując na sobie wzrok kolegi przewróciła oczami i recytując formułkę dodała: - Polecamy naszą słynną drożdżową bułkę z jagodami. – Wskazała na koszyk z „wypiekiem dnia”, o których rzadko kiedy wspominała.
Od kiedy stała twarzą w twarz z dziewczyną ani razu nie odważyła się spojrzeć jej w oczy. Jedynie przy pytaniu o drożdżówkę, ledwie na nie zerknęła przypominając sobie, że chyba widziała rudowłosą tamtego wieczora, kiedy pobito Billy’ego. To stało się zaledwie tydzień temu, ale będąc w szoku niewiele kojarzyła a stojąca pod klubem karetka na pewno przyciągnęła gapiów i zainteresowanych z Shadow. No bo.. przecież to niemożliwe, żeby dziewczyna stała z grupką naćpanych narwańców, którzy tak urządzili chłopaka, prawda? Ventress jej nie kojarzyła, ale jak teraz, tak i wtedy starała się nie patrzeć na oprawców. Szybko uciekła pewna, że szesnastolatek również to zrobił. Niestety przetrzymali go i skatowali tak bardzo, że żadne lekarskie cuda nie pomogły.

Blair Emerson
striptizerka, tarocistka — Shadow
24 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Przeprowadziła się do Lorne, by odszukać i poznać swojego starszego brata, o którego istnieniu do niedawna nie miała pojęcia. Rozbiera się w Shadow, wróży z kart i ma za sobą kilka nieudanych odwyków, ale próbuje udawać, że wcale nie ma problemu z alkoholem.
Blair także nie zasługiwała na tytuł wzorowego pracownika miesiąca, choćby dlatego, że notorycznie przychodziła do pracy pijana, i jakby tego było mało, perfidnie wykorzystywała swoje dobre stosunki z barmanami, żeby wyżydzić darmową kolejkę lub kilka i upadlać się wysokoprocentowymi trunkami jeszcze bardziej. Shadow rządziło się jednak swoimi prawami i niewątpliwie było dość specyficznym miejscem pracy, pewnie właśnie dlatego jeszcze nigdy za nic jej się nie oberwało. Jakby nie patrzeć, zachlewając się po kątach poniekąd wpasowywała się w marginalne towarzystwo, stanowiące całkiem spory odsetek klientów Shadow, a skoro tu pasowała, to najwyraźniej można było przymykać oko na zachowania, za które w każdej innej pracy zostałaby wylana w trybie natychmiastowym. Całe szczęście, że takie miejsca w ogóle istniały, bo Blair doskonale zdawała sobie sprawę, że do żadnej normalnej roboty by się nie nadawała.
Owszem, kojarzyła, że ostatnio doszło pod Shadow do kolejnego incydentu i bardziej niż pewne, że stała w grupce, która wyszła z klubu, żeby zobaczyć co się dzieje. Nie znała oczywiście żadnych szczegółów i nie miała pojęcia, że ranny chłopak zmarł w szpitalu - być może zabrzmi to okrutnie, ale po tylu latach pracy w różnych szemranych miejscówkach nauczyła się już, że czasami lepiej nie zadawać zbyt wielu pytań, zwłaszcza w sprawach, które nie dotyczyły jej bezpośrednio. Lepiej było udawać, że niczego się nie widziało, wówczas łatwiej można było wyprzeć to ze świadomości i żyć sobie spokojnie, bez wyrzutów sumienia i nieprzyjemnych myśli, nawracających zwykle w najgorszych momentach. W myśl tej zasady wyszła więc jedynie zobaczyć, skąd to zamieszanie i czemu zrobiło się przed klubem takie zbiegowisko - oczywiście wszystko pod pretekstem wyjścia na fajkę, bo nie chciała wychodzić na jedną z tych osób, które zlatują się do każdej sensacji niczym muchy do gówna. Wolała się oszukiwać, że jest ponad to, choć w rzeczywistości nie była ani trochę. Sad but true.
- Dziękuję, to wszystko - odpowiedziała odruchowo, bo zwykle sama kawa jej wystarczała. Lubiła cukier, ale zazwyczaj miała w sobie na tyle samozaparcia, żeby odmówić sobie słodkości, jeśli piła słodką kawę. Doskonale wiedziała, że jeśli za bardzo by się roztyła to prawdopodobnie mogłaby się pożegnać ze swoją obecną pracą, a jak już zostało ustalone, do niczego innego się raczej nie nadawała (albo po prostu tkwiła w tym przekonaniu, bo tak jej było wygodnie). Dziś jednak, z jakiegoś powodu uznała, że może sobie pozwolić na małe odstępstwo od reguły. - Albo wiesz co, chyba jednak wezmę jeszcze kawałek ciasta. Masz tu jakieś ulubione? - zapytała, po części dlatego, że w kwestii jedzenia zdawanie się na rekomendacje innych zwykle wychodziło jej na dobre, a po części dlatego, że młoda baristka nieco ją intrygowała i chciała dowiedzieć się o niej czegoś więcej - ot, choćby takich drobnostek jak ulubione ciasto. W międzyczasie upiła niewielki łyk kawy, nie przejmując się tym, że jest jeszcze gorąca i pewnie poparzy sobie język. - Idealna jak zawsze. - Nie było powodu, dla którego miałaby się nie podzielić tą myślą. Już jakiś czas temu zauważyła, że dziewczyna pamięta ile cukru i mleka dodać, i naprawdę to doceniała! Jak widać, Blair czasem potrafiła mówić ludziom miłe rzeczy, choć niektórzy pewnie by nie uwierzyli, gdyby sami tego nie usłyszeli.

Shiva Ventress
sprząta i ogarnia papiery/baristka — Winfield’s Craft/Hungry Hearts
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Jestem sobą, jestem lisem.
Jestem marnym towarzyszem.
(Jedna z przybłęd w rodzinie Winfield).
- Ja? – Zdziwiła się. Klienci pytali o to co polecała, ale nigdy nie mieli dosłownie na myśli jej gustu. Polecenie ciasta wynikało raczej z obserwacji, czego najwięcej się sprzedawało. Za to ulubione ciasto było tym, które podpasowało w czyjś gust. W tym momencie pod smak Shivy, która dłuższą chwilę z zaskoczeniem przyglądała się rudowłosej. – Lubię gorące prosto z pieca. – Była mało wybredna zwłaszcza względem słodkości, bo nie jadała ich dużo. Po prostu nie czuła do nich ciągoty. Jedyną jej słodką słabością były lody. Te mogłaby jeść tonami, ale do czekolady lub do ciast nie czuła niczego podobnego. Równie dobrze tamte rzeczy mogłyby dla niej nie istnieć. – Beza jest dobra. Klienci ją chwalą. – Wiedziała, że jej polecenie ciasta prosto z pieca nijak się miało do rzeczywistości. Musiałaby zaprosić dziewczynę na zaplecze i upiec jej ciasto, do czego oczywiście nigdy nie dojdzie. Dlatego szybko zreflektowała się wspominając o bezie i o klientach a nie o sobie. Ona wybrałaby lody, lecz tych nie mieli w asortymencie.
- Naprawdę pani smakuje? – Aż się zdziwiła, że przez sekundę była dobrym pracownikiem i zwróciła się do klientki „per pani” a nie „ej ty”. Częściej zdarzało się jej zapomnieć, ale teraz wciąż zaskoczona ciągłą obecnością rudowłosej, chyba chciała się wykazać. To było nietypowe u Ventress, której na niczym nie zależało. Wykazanie się miała głęboko w poważaniu. Podobnie jak zdanie innych, dlatego robiła wszystko po swojemu bez myśli, że chciałaby się komuś przypodobać.
Kiedy uzyskała potwierdzenie speszyła się prawie gubiąc pakowane klientce ciasto. Nikomu o tym nie mówiła, ale fundowała klientów mały dodatek do kawy, który poprawiał jej smak. To nic wielkiego lub wyczuwalnego, ale przynajmniej sprawiał, że niektóre odmiany ziaren nadawały się do picia (i choć Hungry Hearts słynęło z dobrej kawy, to niektóre odmiany zasługiwały na wyrzucenie ich do kosza).
- Pracuje pani w Shadow, prawda? – Musiała o to zapytać. Nie planowała tego. Nigdy nie planuje słów, bo zazwyczaj mało ich wypowiada, ale ciekawość pewną sprawą była silniejsza. – Widziała coś pani albo słyszała o zabójstwie szesnastolatka? – Na początku to było pobicie, ale dwie godziny później zbrodnie sklasyfikowano jako zabójstwo. Wiedziała o tym. Była na miejscu i w szpitalu, kiedy rodzice Billy’ego dowiedzieli się o jego śmierci. Dranie, którzy to zrobili zasługiwali na zgnicie w mamrze.

Blair Emerson
striptizerka, tarocistka — Shadow
24 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Przeprowadziła się do Lorne, by odszukać i poznać swojego starszego brata, o którego istnieniu do niedawna nie miała pojęcia. Rozbiera się w Shadow, wróży z kart i ma za sobą kilka nieudanych odwyków, ale próbuje udawać, że wcale nie ma problemu z alkoholem.
- Potrafisz piec? - zapytała, może trochę z dupy, bo fakt, że ktoś lubił świeże ciasto wcale nie musiał oznaczać, że jednocześnie jest entuzjastą pieczenia, ale spytać zawsze warto. Gdyby się okazało, że potrafiła, to Blair chętnie czegoś by się nauczyła, bo jej ostatnia samodzielna próba upieczenia najzwyklejszej szarlotki omal nie skończyła się zatruciem pokarmowym. - No to niech będzie beza - zdecydowała, postanawiając zaufać rekomendacji dziewczyny. Zrobiła sobie dzisiaj tym słodkim prawdziwy dzień dziecka, nie ma co! Teraz, dla wyrównania, będzie musiała do końca tygodnia odpuścić sobie cukier, choć przyjdzie jej to pewnie z niemałym wysiłkiem.
- Oczywiście - potwierdziła, nie rozumiejąc, skąd to zaskoczenie. Czyżby przed nią naprawdę nikt nigdy szczerze nie pochwalił dziewczyny za dobrą kawę? Jakoś nie chciało jej się w to wierzyć. - I nie żadna pani, proszę! Jestem Blair - przedstawiła się, zdecydowanie woląc od razu przejść na "ty'". Czuła się starsznie staro kiedy ktoś mniej więcej w jej wieku mówił jej przez pani.
Pytanie o Shadow trochę ją zaskoczyło, bo dziewczyna raczej nie wyglądała jej na kogoś, kto szlajałby się po takich miejscach... choć jak wiadomo, pozory mogły mylić. W każdym razie nigdy jej tam nie widziała, ale to też nie był żaden wyznacznik, biorąc pod uwagę, jak wiele osób co noc przewijało się przez klub.
- Owszem. Ludzie mówią, że to speluna i wylęgarnia patologii, ale wydaje mi się, że te wszystkie opowieści o złym i strasznym Shadow są trochę przesadzone. No a poza tym zarobek jest całkiem niezły. - Nie wiedziała jak się sprawy pieniędzy mają na innych stanowiskach, bo ta wiedza nie była jej do niczego potrzebna, ale ona tańcząc na rurze zarabiała dobre pieniądze i pewnie byłoby ją stać, żeby żyć trochę bardziej na poziomie, gdyby wszystkiego na bieżąco nie przepijała.
- Zabójstwie? - W pierwszej chwili pomyślała, że się przesłyszała. Okej, Shadow może nie cieszyło się zbyt dobrą reputacją, ale aż do takich skrajności tam nie dochodziło, a przynajmniej tak do tej pory myślała Blair. - Nie, skąd... z takich grubszych spraw, miałam ostatnio nieprzyjemność oglądać bójkę dwóch ćpunów. No i jeszcze był ten chłopak, którego pobili pod klu... - przerwała w pół słowa, bo dokładnie w tym momencie coś przyszło jej do głowy. - Czekaj, chcesz mi powiedzieć, że on nie żyje? - To było dla niej autentyczne zaskoczenie, bo wcześniej jakoś tak z automatu wolała założyć, że nastolatek dochodził do siebie w szpitalu. Nie widziała tego wszystkiego z bliska, więc nie miała powodu zakładać innej wersji - poza tym, łatwiej było myśleć że wszystko jest w porządku. Jakkolwiek źle to nie zabrzmi, sprawy pobicia nie robiły już na niej żadnego ogromnego wrażenia, ale zabójstwo to było przecież zupełnie coś innego. Informacja o śmierci tego dzieciaka naprawdę nią wstrząsnęła i już teraz była pewna, że nie będzie potrafiła przestać o tym myśleć przez kolejne dni, czy może nawet tygodnie. - Skąd wiesz? Co tam się w ogóle stało? - Nie potrafiła powstrzymać się przed zadawaniem pytań. Odpowiedź na to drugie mogła się właściwie wydawać oczywista, ale teraz, kiedy Emerson już wiedziała o ofierze śmiertelnej, chciała poznać szczegóły i dowiedzieć się, jakim cudem doszło tam do czegoś tak okropnego.

Shiva Ventress
sprząta i ogarnia papiery/baristka — Winfield’s Craft/Hungry Hearts
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Jestem sobą, jestem lisem.
Jestem marnym towarzyszem.
(Jedna z przybłęd w rodzinie Winfield).
- Trochę – odpowiedziała na temat swych umiejętności pieczenia. Nie chciała się przechwalać. W kawiarni co nieco się nauczyła. Opiekunka zastępcza także i być może Shiva umiała piec lepiej niż niejeden rówieśnik w jej wieku, ale nie przechwalała się tym. Niczym się nie przechwalała. Wolała, żeby ludzie nie uważali jej za wyjątkową albo uzdolnioną, nawet jeśli miała parę ciekawych talentów.
Przytaknęła wciąż starając się nie patrzeć na dziewczynę. Wstydziła się i zarazem obawiała, że jak już to zrobi, będzie się gapić jak jakiś freak (którym zresztą była, ale nie wszyscy musieli o tym wiedzieć).
Pakując bezę do odpowiedniego pojemnika na wynos ledwie zerknęła w kierunku Blair. Dobrze znała jej imię. Słyszała je parę razy i uważała za niezwykle ładne, ale nigdy nie odważyłaby się mówić do rudowłosej po imieniu. Nie przez wzgląd na relacje pracownik – klient. Akurat tę kwestię Shiva miała głęboko w poważaniu. Po prostu spoufalanie się z ludźmi nie było jej mocną stroną i sama musiała długo się do tego przekonywać. Kropla drąży kamień.
Wylewność ludzi ją zaskakiwała i jednocześnie intrygowała. Wystarczyło proste „tak” lub „nie”, ale zamiast tego uzyskała pełen obraz oczami pracownicy Shadow. W jednej chwili dowiedziała się, że zarobki są niezłe i że renoma speluny jest nieco naciągana. Nie wiedziała na ile to prawda. Postanowiła zawierzyć rudowłosej zwłaszcza, że nie planowała wybierać się do Shadow tego sprawdzać. Niektórych rzeczy czasami lepiej nie wiedzieć.
- Zmarł po dwóch godzinach. – Plus minus, bo Shivie ciężko było sprecyzować czas, który wtedy płynął bardzo dziwnie. Raz szybciej a raz wolniej. Zeznania dawane policji mogły zająć dłużej, ale to nie było coś bardzo ważnego. Liczyło się tylko to, że chłopak zmarł tej samej nocy i nic tego nie zmieni.
Nabiła na kasę odpowiednią kwotę zapominając doliczyć pojemnik na bezę, ale to było tak samo nieistotne jak czas śmierci chłopaka.
- Kartą czy gotówką? – zapytała zamiast od razu odpowiedzieć na pytania. Z początku nie chciała z nutką zmartwienia patrząc na kwotę wyświetlaną na panelu, ale wreszcie zreflektowała się wyznać co nieco. – Byłam tam. – To mogła być ona. Na miejscu Billy’ego. – Zaczepili nas. Cała grupka mężczyzn i kobiet. Sądzę, że byli naćpani. – Ale to ich nie tłumaczyło. – Strasznie go pobili. Tego chłopaka. – Billy’ego, ale rudowłosa nie musiała znać ani kojarzyć jego imienia. – Pomyślałam, że może coś wiesz. Może słyszałaś, kto to mógł zrobić. – Nie prowadziła żadnego śledztwa, chociaż każda informacja byłaby cenna dla policji.

Blair Emerson
striptizerka, tarocistka — Shadow
24 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Przeprowadziła się do Lorne, by odszukać i poznać swojego starszego brata, o którego istnieniu do niedawna nie miała pojęcia. Rozbiera się w Shadow, wróży z kart i ma za sobą kilka nieudanych odwyków, ale próbuje udawać, że wcale nie ma problemu z alkoholem.
Blair z kolei miała na odwrót. Jeśli już była w czymś dobra - a warto wspomnieć, że rzadko się zdarzało - to chwaliła się tym na prawo i lewo, pragnąc być zauważoną i chociaż trochę docenioną. Od dziecka była straszną atencjuszką, a rodzice mieli na nią bardzo mocno wyjebane, więc desperacko próbowała szukać uwagi gdzieś indziej. Istniało wprawdzie dość niewiele rzeczy, którymi mogłaby zabłysnąć, ale próbowała bardzo mocno!
- Och... to straszne. - W pierwszej chwili była w stanie wydusić z siebie tylko tyle, a bardzo rzadko się zdarzało, żeby odbierało jej mowę. Tym razem naprawdę się przejęła! Tak - na wieść o śmierci swoich własnych rodziców odetchnęłaby z ulgą, ale przeżywała nieznajomego dzieciaka zatłuczonego na śmierć pod Shadow. Ktoś mógłby powiedzieć, że jest hipokrytką, ale jej zdaniem po prostu - jakkolwiek okrutnie to nie zabrzmi - życie życiu nierówne. Co innego jej zachlani i zaćpani starzy a co innego bogu ducha winny dzieciak, nie? Tak głęboko pogrążyła się w tych rozważaniach, że w pierwszej chwili nie dosłyszała pytania o formę płatności. - Gotówką - rzuciła nieprzytomnie, sięgając do torebki po portfel. Położyła na blacie zmięte banknoty, informując, że reszty nie trzeba. Normalnie nie zostawiała napiwków, chyba, że węszyła w tym jakiś interes, bo jej wewnętrzna materialistka głośno krzyczała, że bezinteresowne oddawanie komuś pieniędzy to szczyt głupoty, dziś jednak, pod wpływem jakiegoś dziwnego impulsu, zrobiła to tylko i wyłącznie z dobroci serca. Pewnie przez kolejny tydzień będzie się teraz zastanawiać, co jej odwaliło.
Nie zdziwiło jej jakoś szczególnie, że agresywna grupka była naćpana. W Shadow co druga osoba była pod wpływem różnych dziwnych substancji, dlatego różne, mniejsze lub większe zamieszki wybuchały tam stosunkowo często, ale owszem, Emerson nie mogła nie zgodzić się z tym, że to niczego nie usprawiedliwiało. Czegoś takiego nie dało się usprawiedliwić w absolutnie żaden sposób.
- Wybacz, nie mam pojęcia. Nie chciałam się mieszać. - Życie nauczyło ją, że im mniej się wie tym lepiej się śpi, dlatego nie wypytywała już później nikogo o szczegóły pobicia. Ani kto, ani kogo, ani dlaczego. Czasami lepiej było nie wiedzieć. - Ale mogę popytać. Jest w Shadow kilka osób, które wiszą mi przysługę, może ktoś coś będzie wiedział - zaoferowała, bo niestety, więcej nie mogła zrobić, a z jakiegoś powodu bardzo mocno chciała pomóc. Przez chwilę chciała nawet zaproponować dziewczynie żeby poszła z nią, ale w ostatniej chwili ugryzła się w język, uświadamiając sobie, że być może wspomnienia były zbyt świeże i Shiva wcale nie chciała tam wracać. - Znałaś go? - A przed tym pytaniem już niestety nie potrafiła się powstrzymać, choć pewnie też było nie na miejscu. Cóż, Blair pod pewnymi względami była niereformowalna i chyba nikt nie łudził się już, że kiedykolwiek uda jej się nabrać choćby odrobinę taktu. Po prostu nagle zapragnęła dowiedzieć się, czy baristka była tylko przypadkowym świadkiem czy jednak znała chłopaka jeszcze zanim stał się ofiarą.

Shiva Ventress
ODPOWIEDZ