chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Jeśli ktokolwiek kiedykolwiek uważał, że powiedzenie brzmiące, że małe dzieci to mały kłopot, a duże dzieci oznaczają duże kłopoty, to tylko mądrość ludowa, niewiele mająca wspólnego z prawdą, to najwyraźniej nie doświadczył powiadania dzieci na własnej skórze. Aiden ślepo wierzył, że skoro dzieci ma odchowane — choć tutaj co prawda większość roboty odwaliła jego pierwsza żona — i opuściły już rodzinne gniazdo, bo przecież wyjazd na studia często jest takim ostatecznym odcięciem pępowiny, to teraz wszyscy będą żyli jak dorośli ludzie, spotykając się od czasu do czasu i może nawet czasami sprzeczając, bo dawne winy rodziców, w tym Aidena, nie mogą przecież przejść tak bez słowa. Nie minął nawet rok studiowania bliźniaków, a oboje, dobrowolnie albo pod przymusem odpuścili Sydney, na rzecz niewielkiego Lorne Bay, które miało być dla Thompsona sielskim rajem na ziemi. Na ten moment mężczyzna rozważał dwie opcje takiego stanu rzeczy. Pierwszą z nich było niewłaściwe przygotowanie dzieciaków do dorosłego życia, drugą natomiast zbytnie zachłyśnięcie się bliźniąt, tą całą wolnością. Choć przecież wcześniej mieszkały w Brisbane, więc nie można powiedzieć, że tak duży wpływ na nieodpowiedzialne decyzje miało rozpoczęcie dorosłego życia w metropolii.
Gale już jakiś czasu opuściła dom Thompsona, stwierdzając, że skoro i tak zamierza na dłużej zabawić w Lorne Bay, to poszuka sobie jakiegoś pokoju na mieście. W każdym razie Mathilde — pomoc domowa, którą Aiden zatrudnił, bo właściwie zawsze taką miał i teraz wykonywanie tych wszystkich prozaicznych domowych prac samodzielnie, wydawało mu się jakieś niezrozumiałe, więc wystawił ogłoszenie, że da pracę i dziewczyna dorywczo, dwa czy trzy razy w tygodniu przychodziła ogarniać dom. No i właśnie ta Mathilde miała okazję poznać już córkę Aidena, a teraz przyszła pora na syna. Z niego to jest dopiero ziółko. Aidenowi udało się go ściągnąć tutaj już przeszło dwa tygodnie temu i dopiero co nakłonił syna na grupowe meetingi osób uzależnionych. Dotąd szatyn zawsze zawoził go na spotkania i odbierał po ich zakończeniu, dziś po raz pierwszy Mitchell miał wrócić sam. Thompson kompletnie nie wiedział, czy to dobra decyzja. To, co ustalili z młodym, to jakaś eksperymentalna terapia, która ma jednak większe szanse niepowodzenia, niż zakończenia się sukcesem.
W każdym razie po raz pierwszy od powrotu z Sydney, czyli od odebrania syna ze szpitala, Aiden miał dom wyłącznie dla siebie. Zapomniał nawet, że to dzień, w którym Mattie przychodzi do pracy, więc wszedł do domu, jakby zupełnie nikogo w nim nie było i usiadł ciężko na fotelu. Po chwili przybiegła do niego Peggy, pies, który był jego towarzyszem od pierwszych dni w Lorne Bay, Thompson pogłaskał ją więc po głowie, a gdy położyła się koło jego stóp, to przetarł dłońmi twarz. Ze zmęczenia, z bezsilności, no i z zagubienia, bo kompletnie nie miał przygotowania w obchodzeniu się z dorosłym dzieckiem narkomanem, a to wszystko, co robił w ostatnich tygodniach, było tylko usilną próbą udawania, że ma wszystko pod kontrolą. Nie miał, ale w jego świecie facet nie powinien okazywać słabości, więc pękał dopiero kiedy kładł się w środku nocy do łóżka, nie mając wcale pewności czy zastanie rano syna do domu.

mathilde bennett
sex on the beach
pif-paf#8372
Mama na pełen etat — Sprzątająca ładne domy
21 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Marzycielka, która projektuje ołówkiem szczęście innych, choć sama dla siebie nie potrafi naszkicować własnego.
Mathilde, pomimo całej dobroci, którą skrywała w swoim sercu i miłości jaką miała względem swojej córeczki, miewała też całkiem gorsze dni. Odkąd matka wyjechała, znikając gdzieś w odmętach swoich wyobrażeń, ciemnowłosa – już była – studentka, ledwie wiązała koniec z końcem. Ufała, że pewne rzeczy się odmienią i wreszcie stanie na nogi, a to nie wydarzyłoby się bez pomocy najbliższych przyjaciół, którzy wspierali ją niewyobrażalnie.
Bennett od zawsze uprawiała jednak czarnowidztwo, a matka wielokrotnie miała do niej o to pretensje, dlatego nie dzieliła się ze światem swoim strachem. Był widoczny w jej oczach, szczególnie gdy mówiła potencjalnemu pracodawcy o swoim półrocznym dziecku. Zawsze oddychała z ulgą, gdy ktoś pozwalał jej mimo to podjąć się obowiązku pani domu, nawet jeżeli musiałaby przyjść do domu właściciela z Mią.
Aiden także, lecz do niego nie miała odwagi zabierać małej. Wolała skupić się na sprzątaniu, by jak najszybciej do niej wrócić, szczególnie że koleżanka, która się zajmowała dziewczynką pod nieobecność młodej mamy nie miała zbyt wiele czasu. Uwijała się więc szybko, raz po raz skupiając się na kolejnych meblach, oknach, ale tym razem postanowiła zadbać też o Thompsona. Zdawała sobie sprawę, że mężczyźni rzadko kiedy mieli czas na babskie obowiązki, dlatego w międzyczasie gotowała dla niego obiad, licząc że w ferworze problemów rodzinnych, znajdował czas na niezapominanie o diecie.
Dostrzegła go w salonie, po czym uśmiechnęła się pod nosem. W tej jednej chwili przypominał jej ją samą, gdy z trudem próbowała otrzeźwić umysł z natłoku rozbieganych myśli. Serce zabiło jej gwałtownie, po czym zbliżyła się do Aidena.
- Dzień dobry – zaczęła spokojnie, a dziewczęcą buzię rozpromienił delikatny uśmiech. Wiedziała, że powinna już kończyć, ale im dłużej skupiała się na swoich obowiązkach tym wszystko było trudniejsze. - Niebawem będę się zwijać, ale przygotowałam dla pana obiad, niby nic super, ale spaghetti jest dobre na wszystko – rzuciła z rozbawieniem, po czym zbliżyła się nieznacznie, przyglądając mu się z uwagą. Była ciekawa wszystkiego, a najbardziej tego, co trapiło męski umysł. Wyobrażała sobie problemy z dziećmi czy z potencjalną partnerką, bo przecież sama niedawno mierzyła się z trudami dorosłości, no ale on był starszy, więc pewnie te kłopoty były dwa razy poważniejsze.
- Mam prośbę… Nie mogę przyjść w piątek, bo muszę iść z Mią do lekarza, a nikt nie może z nią zostać… Byłby to problem, jeśli wpadnę w sobotę? Obiecuję, że wysprzątam cały dom i uwinę się jak zawsze w cztery godziny – mówiła przekonująco, bo naprawdę w to wierzyła. Obecnie wcale nie miała aż tyle czasu, by nie pielęgnować go dostatecznie mocno. - Bardzo proszę… – dopiero po chwili zrozumiała jednak, że dzień, w którym miała przyjść wcale nie miał znaczenia. Chodziło w tej sytuacji głównie o to, że Thompson wydawał się wcale jej nie słuchać.
- Wszystko w porządku? Jeśli czegoś pan potrzebuję, to proszę powiedzieć, spróbuję…

Aiden Thompson
happy halloween
Booyah
brak multikont
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Aiden dorobił się dzieci w tak młodym wieku, co i Mathilde. Jednak jego wczesnego rodzicielstwa za nic nie można byłoby porównać z doświadczeniami młodej mamy, która zdecydowała się odpowiedzieć na jego ogłoszenie na gosposię. Pierwszą i najważniejszą różnicą jest tutaj zapewne fakt, że bliźniaki do szóstego roku życia miały pod jednym dachem i matkę i ojca. A nawet kiedy się rozwiedli, to żadne z rodziców nie zniknęło tak definitywnie z radaru. Duże znaczenie niewątpliwie mają tutaj też pieniądze. W rodzinie Thompsonów nigdy ich nie brakowało, a więc młode małżeństwo mogło dokończyć studia i później metodycznie budować swoją karierę w medycynie, a ich pociechami zajmowały się najlepsze nianie w Brisbane. Jakaś taka sprawiedliwość losu musi jednak najwidoczniej każdego wcześniej czy później dopaść, bo choć Aiden przez długi czas nie mógł narzekać na nadmiar kłopotów w życiu prywatnym, to teraz zarówno z dziećmi, jak i z ich matką w ogóle nie potrafi się dogadać. Na szczęście ma psa i owce, które jakkolwiek pozwalają mu jeszcze pozostawać przy zdrowych zmysłach. No drugą byłą żonę, choć tutaj sprawa też nie jest do końca jednoznaczna. Bo kobieta jest dla niego ogromnym wsparciem w tych trudnych chwilach, to chyba budzą się między nimi dawne emocje. Czy to byłoby dobrze dla ich znajomości? Chyba są lepszym przyjaciółmi, niż byli małżeństwem. Na szczęście na ten temat Thomspon nie ma wiele czasu do rozmyślania, więc po prostu płyną z prądem.
- Dzień dobry Mathilde. - odpowiedział, nieco zaskoczony, odrywając dłonie o twarzy. Pozostawał przy pełnym imieniu kobiety, uznając to za jakiś kompromis. Bo choć on już kilka razy proponował dziewczynie, by mówiła do niego po imieniu, to ta uparcie zwracała się do niego per Pan. Ta taka hierarchiczność wydawała mu zbędna w tych okolicznościach, nie obowiązuje ich przecież żaden protokół dyplomatyczny, ale skoro Bennett tak chciała, to zdecydował nie wracać do tego tematu więcej. Może kiedyś naturalnie przyjdzie jej mówienie do niego po imieniu.
- Pewnie, nie ma problemu. - powiedział krótko, spoglądając w stronę kobiety. Choć tak naprawdę jego spojrzenie było nieobecne. I choć normalnie zapytałby, czy córka młodej kobiety ma jakieś poważniejsze problemy ze zdrowiem, to teraz niespecjalnie było mu to w głowie.
- Wszystko w porządku, dziękuję że pytasz. - stwierdził, podnosząc się z fotela. - To znaczy, nie jest w porządku, chodzi o Mitchella, mojego syna, nie wiem, czy w ogóle go już poznałaś, jeśli tak, to przepraszam za wszystko, co mógł powiedzieć. Nie chcę Ci tym zawracać głowy. - dodał, rozglądając się po pomieszczeniu.
- Dziękuje za obiad. Zjesz ze mną? - zapytał, gdy odzyskał jako taką jasność umysłu, w każdym razie wydawał się już być bardziej obecny, niż jeszcze chwilę temu i nagle zrobiło mu się wstyd, że dziewczyna musiała być świadkiem jego chwili słabości.

mathilde bennett
sex on the beach
pif-paf#8372
Mama na pełen etat — Sprzątająca ładne domy
21 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Marzycielka, która projektuje ołówkiem szczęście innych, choć sama dla siebie nie potrafi naszkicować własnego.
Ten dzień był trudny nie tylko dla Aidena, ale także dla Mattie, która myślami była w odległym miejscu, jakim w tym momencie miała być plaża, na której niegdyś wygrzewała się z Phoenix i Mią. Tamten czas był beztroski, a teraz spętana była okowami prozaicznych uzależnień. Musiała pracować dwa razy ciężej, by małej niczego nie brakowało, co irytowało ją znacznie, bowiem czasem potrzebowała czyjejś pomocy. Pomocy osoby innej niż ona sama, co tylko początkowało nawarstwiające się emocje w drobnym, kobiecym ciele.
To był również taki dzień, w którym tęskniła za Alfiem. Wielokrotnie zaprzeczała temu, ale nie potrafiła w pełni, dlatego skupiła się na sprzątaniu, aż na jej drodze – całkiem w uzasadniony sposób – pojawił się Aiden. Nie spodziewała się go tutaj tak szybko, a przynajmniej nie zatroskanego, co malowało się w jego spojrzeniu.
- Nie, spokojnie, nie poznałam go – powiedziała zgodnie z prawdą, uśmiechając się do Thompsona pocieszająco. Nie rozumiała tego do końca, toteż nie była pewna, czy ma prawo pytać. Była jednak z uosobienia małą plotkarą, która w swym altruistycznym usposobieniu pragnęła dla wszystkich tego, co najlepsze. Wierzyła w to bardziej niż w samą siebie.
- W porządku, to miła odskocznia od moich problemów – palnęła z głupia, po czym poczuła jak rumieniec zalewa jej bladą twarz. - To znaczy… Nie to miałam na myśli! – dodała pospiesznie, mając głuchą nadzieję, że Aiden nie będzie żywił względem niej jakiejkolwiek urazy. Nie mógł i nie powinien. Mattie miała dopiero dwadzieścia jeden lat i nie wszystkie myśli potrafiła właściwie ubierać w pełnię wypowiadanych fraz. - Przepraszam, serio, głupio palnęłam… Jeśli chcesz, to znaczy… Jeśli pan chce się wygadać to spoko, bo umiem słuchać i może coś doradzę? – zaproponowała, nieco będąc zaskoczoną propozycją mężczyzny. Nie spodziewała się takiego obrotu spraw, w których to on zaproponuje jej wspólny obiad. Była nieco głodna, ale nie liczyła na taką gościnność po stronie swoich pracodawców. Thompson był jednak dostatecznie łaskawy i dobry, by okazać jej iluzję serca.
Poszła wolnym krokiem za nim, po czym pozwoliła sobie nałożyć porcję dla niego i dla siebie. Przyglądała mu się przez dłuższą chwilę, kiedy siedzieli na wprost siebie, aż wreszcie odezwała się po raz kolejny.
- Pana syn jest jeszcze pewnie nastolatkiem? Słyszałam, że to ciężki okres, kiedy jest się rodzicem, dlatego chyba cieszę się, że Mia ma dopiero siedem miesięcy… Lata przed nami, póki nie zacznie jej odbijać w liceum – stwierdziła, po raz kolejny bez zastanowienia. Był w tym pewien urok, lecz nie do końca była pewna, czy jej sposób bycia mógł spasować dojrzałemu mężczyźnie, jakim Aiden niewątpliwie był.
- Zresztą, skoro i tak jemy razem, to może spróbuje z tym mniej oficjalnym tonem… Możesz mi się wygadać, w końcu jestem obca – zaproponowała, tym razem spokojniej i z większą pokorą.
Zapewne, gdyby sama potrzebowała – w innych okolicznościach – on również wysłuchałby jej biadolenia.

Aiden Thompson
happy halloween
Booyah
brak multikont
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Są ludzie w naszym życiu, o których nie tak łatwo zapomnieć. Aiden już trochę chodzi po tym świecie i z pewnością mógłby powiedzieć Mathilde, że nie tylko ona tak ma, że temat jakiejś osoby, ważnej kiedyś w jej życiu, nadal interesuje ją bardziej, aniżeli powinien. Mógłby powiedzieć, gdyby ich relacja była na tyle zaawansowana, żeby zwierzali się sobie z problemów życia codziennego. Nie robią tego. Do tej pory ich rozmowy, to była jedynie kurtuazyjna wymiana zdań, przyjemna, ale pomijając córkę Mattie, nie wchodzili na żadne inne prywatne tematy. Może to i dobrze. To znaczy, choć Thompson był zwolennikiem swobodnej relacji ze swoją gosposią, bo ta cała hierarchiczność wydawała mu się przestarzała, to żeby otworzyć się przed drugim człowiekiem, potrzeba jednak trochę czasu. A już tym bardziej, gdy twoja pracownica jest przeszło połowę młodszą od ciebie. Dosyć trudno tutaj o wspólne tematy i ciężko pozbyć się też tego przez wieki nakładanego dystansu między starszymi i znacznie młodszymi.
- Nie przejmuj się. - machnął ręką. Nie był tutaj od pouczania, to mógł robić jeszcze rok temu na uczelni czy w szpitalu, tutaj kompletnie nie poczuwa się do takiej roli. Zresztą nie był też w nastroju, by czepiać się każdego nie do końca przemyślanie wypowiedzianego słówka. - Właściwie, skoro Mitch tutaj mieszka, to powinnaś usłyszeć parę słów na temat mojego syna. - podjął. Nie zamierzał wylewać swoich bólów na dziewczynę, nie chciał jej obciążać swoimi problemami, nawet jeśli miałyby być dla niej jakiegoś rodzaju odskocznią, ale jednak teraz warunki pracy gosposi nieco się zmieniły.
Chyba stare nawyki z wygodnego życia wzięły górę, bo nawet nie zaproponował, że to on nałoży makaron. A może chodzi o to, że tak bardzo był zaaferowany wszystkim tym, co związane z jego dziećmi, że nie pamiętał o gościnności. Dlatego usiadł przy stole i skinął głową w podziękowaniu, gdy młoda kobieta postawiła przed nim talerz z posiłkiem.
- Ma 21 lat i najwyraźniej dopiero teraz przechodzi swój nastoletni bunt. - odparł. Thompson był jednak bardziej powściągliwy w słowach i zdecydowanie mniej ekspresyjny, ale nie miał tego za złe Mathilde, taki już urok młodości.
Włożył pierwszy kęs makaronu do ust, a potem odłożył sztućce, bo jednak skoro zaczął temat, to chciał to mieć już za sobą.
- Rok temu zaczął studia w Sydney, władował się w nieciekawe towarzystwo. Kilka miesięcy temu prawie całkowicie odciął się od rodziny, a ostatnio zadzwonili do mnie z oddziału intensywnej terapii, że przedawkował. - wyrzucił z siebie. Może i czuł wstyd, bo mogło to oznaczać, że nie spełnił się w roli ojca, ale nie odwrócił wzroku. Jeśli coś można było wyczytać z jego twarzy, to bezsilność i zmęczenie. Zmarszczki na jego czole i w okolicach oczu w ostatnich tygodniach wyraźnie się pogłębiły. - Teraz jest tutaj i chodzi na terapię grupową, to nasz kompromis. - wyjaśnił. Thompson wolałby dla syna terapię w ośrodku zamkniętym, bo w skuteczność mitingów osób uzależnionych niespecjalnie wierzy, ale powiedzmy, że dał synowi kredyt zaufania. Choć być może za kilka miesięcy będzie tego żałował. - Miewa różne nastroje, dlatego przerosiłem Cię za jego zachowanie. - dodał. Chyba nie powinien prosić gosposi o szpiegowanie jego syna, dlatego w tym momencie przerwał swój wywód, po prostu przedstawiając sytuację.

mathilde bennett
sex on the beach
pif-paf#8372
Mama na pełen etat — Sprzątająca ładne domy
21 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Marzycielka, która projektuje ołówkiem szczęście innych, choć sama dla siebie nie potrafi naszkicować własnego.
Rozmowa z Aidenem była dla niej zaskakująca, bo choć często wymieniali między sobą uprzejmości, rzadko jednak zgłębiając się w problemy, z którymi zmagali się każdego dnia. Ona z samotnością i rodzicielstwem, zaś mężczyzna z synem, który również wydawał się być jednym z największych zmartwień w jego życiu.
Kiedy więc zaczął mówić, Mathilde wlepiała wzrok w Thompsona, nie mogąc do końca wyobrazić sobie dorosłości z Mią. Gdyby ta mała kruszyna kiedykolwiek sięgnęła po zakazane używki, których nawet Bennett wcześniej sobie nie odmawiała, zapewne pękłoby jej serce. Chciała uchronić ją przed całym złem tego świata. Zjazdy po marihuanie nie zawsze były dobre, a cokolwiek mocniejszego stawało się odległe, gdy skupiała się obecnie wyłącznie na córce.
Pragnęła pokazać jej, że można było żyć z dala od rzeczy, które wielu innym wydawały się być atrakcyjne. Ze strony Mattie zakrawało to o hipokryzję, lecz dobro dziecka było najważniejsze i nic nie mogło stać się istotniejsze.
- Gdybym miała z nim problemy to pewnie powiedziałaby albo sama dała sobie z nim radę… Faceci to duże dzieci, co może i jest krzywdzące, ale serio tak uważam – odparła, kiedy ten wspomniał o Mitchu. Przygryzła nawet policzek od środka, bo prawda była taka, że Bennett była szczera. Mówiła to co myślała, przez co czasami wiele razy zapewne jej sentencje mogły kogoś zranić. Nie chciała tego i nie to było jej celem, dlatego z przepraszającą miną spojrzała na Aidena.
- Postaram się pomóc, ale nie jestem pewna czy mam dostateczną wiedzę w kwestii rodzicielstwa, skoro moja córka ma raptem osiem miesięcy – głos ciemnowłosej był przepełniony współczuciem. Nie do końca wiedziała, co mówić i jak się zachować, bo w perspektywie przyszłych lat była skazana na różne ekscesy z udziałem Mii, choć… Mogła ją przecież zamknąć w domu i nigdy więcej nie pozwalać na to, by wyszła do ludzi.
- Twój syn ćpa? – zagalopowała się. Powiedziała zbyt wiele w tym jednym pytaniu, przekraczając granicę, której do tej pory nie złamała. Bała się, że zostanie to źle odebrane, ale w tym momencie ten problem nie był aż tak istotny, toteż skupiła się na prozaicznym współczuciu swojemu rozmówcy, bo wyobrażała sobie jak bardzo trudne to jest.
- Rozmawiałeś… To znaczy, rozmawiał pan z nim dlaczego tak się stało? Jak byłam na studiach to też miałam różne epizody, ale nigdy nie byłam uzależniona… Nie wiem jak to do końca działa. Da się mu pomóc? – spytała z jawną troską, po czym zastygła w bezruchu. Oddychała spokojniej, jednocześnie marząc o tym, by jakkolwiek mu pomóc, bo przecież t było najistotniejsze. Wolała nie widzieć zmartwień innych, samej zbyt często odczuwając tę przykrą emocję.
- Jeśli cokolwiek się wydarzy to obiecuję, że powiem, ale… Jeszcze nic złego się nie stało – przyznała zgodnie z prawdą, dopiero teraz rozumiejąc jego obawy. Była z nim jednak szczera, nie mając powodu do kłamstwa, przez co upiła łyk herbaty i obdarzyła go raz jeszcze współczującym spojrzeniem. - To chyba jest trudne dla pana… Prawda?

Aiden Thompson
happy halloween
Booyah
brak multikont
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Nie można powiedzieć, że Aiden w młodości był święty. Czego dobitnym dowodem jest jeszcze jedna córka, o której istnieniu jak dotąd nie ma najmniejszego pojęcia. Też próbował różnych rzeczy w okresie wchodzenia w dorosłość, clue tego wszystkiego jest jednak takie, by potrafić powiedzieć sobie stop w odpowiednim momencie. Wiadomo, że u jednych ta granica bezpieczeństwa przychodzi wcześniej, a dla innych odrobinę później. Jak było w przypadku Mitchella? Starszy Thomson miał na ten temat szczątkowe informacje. A może właśnie o tego powinni zacząć, w końcu spędzili z sobą kilka dobrych godzin w podróżny, gdy Aiden ściągał syna z Sydney. To z pewnością byłaby wystarczająca ilość czasu. Teraz zaś taka szczera rozmowa wydawała się niemożliwa. Mężczyźni tak bardzo nie potrafią dojść do porozumienia w żadnej kwestii, że i ten temat — chociażby dla zasady — sprowadziłby się do trzaskania drzwiami przez młodszego z nich i kolejnej bezsennej nocy w przypadku tego drugiego.
Mimowolnie uśmiechnął się po tym, jak młoda kobieta w tak otwarty sposób wyraziła swoją opinię na temat mężczyzn. Nawet nie odbierał tego personalnie, bo chyba jednak dzieliło ich zbyt wiele lat, po prostu sam sposób, w jaki porównała mężczyzn do dużych dzieciaków, był taki prostolinijny. Żadnego owijania w bawełnę czy kurtuazyjnego kręcenia się wokół tematu.
- Chciałbym, aby to było takie proste. - powiedział jednak całkiem poważnie. Tak na ogół, to pewnie nawet było ziarno prawdy w teorii Mattie, ale gdy w grę wchodzi uzależnienie, to nie zachowujesz się już racjonalnie, nie da się już Ciebie włożyć w takie ogólne ramy, na zasadzie ten do szufladki syndrom Piotrusia Pana, a tamten do tej z napisem maminsynek.
- Mówiąc kolokwialnie. - stwierdził i zacisnął usta. Tym razem na jego twarzy nie było nawet cienia uśmiechu. Oczywiście, w słowach Mathilde zawarta była cała prawda, ale Thompson jednak zaczął powoli żałować, że zdecydował tak dużo powiedzieć kobiecie o sytuacji swojego syna. Zdecydowanie lepiej byłoby, gdyby w kilku żołnierskich zdaniach przedstawił jej sytuację i pozostawił pole do decyzji, czy mimo wszystko chce tutaj pracować, czy jednak podziękuje, bo nie na takie warunki na początku się umawiali.
- Chyba nie chciałbym zagłębiać się w ten wątek. Jeśli będzie chciał, to sam Ci kiedyś powie. - powiedział może trochę oschle, ale wychodził z założenia, że są pewne rzeczy, o których dzieleniu się, trzeba samodzielnie zdecydować. - Jeśli zrozumie, że ta pomoc jest mu potrzeba, to wszystko się da. - dodał. Problem polegał na tym, że Mitch chyba uważał, że żadna pomoc nie jest mu potrzeba. Już i tak cudem doszli do porozumienia w kwestii terapii grupowej, choć zdaniem Aidena to najgorsza z możliwych dróg do wyjścia z uzależnienia.
- Dobrze, to mi wystarczy. Jeśli też któregoś dnia stwierdzisz, że nie chcesz już dla mnie pracować, to oczywiście wszystko zrozumiem. - zapewnił. Może nie być źle, może młody się jakoś pozbiera, może spotka na tych mitingach jakichś mądrych ludzi, którzy pokierują go we właściwym kierunku. Niestety może spotkać się tam też z pokusami, którym niekoniecznie będzie umieć się oprzeć. To wszystko na ten moment było jedną wielką niewiadomą. - Chyba nie ma człowieka, który potrafiłby przejść ot tak, do porządku dziennego z uzależnieniem swojego dziecka. - odpowiedział.
Rozmawianie na tak osobiste tematy było jednak trudne, a Aidenowi chodziło głównie o poinformowanie Mattie o tym, że być może jej praca może być teraz nieco trudniejsza. W związku z tym nie ciągnęli już dłużej wątku uzależnienia Mitcha. Dokończyli obiad, rozmawiając na niezobowiązujące tematy, a później dziewczyna wróciła do domu.

zt. x2
mathilde bennett
sex on the beach
pif-paf#8372
ODPOWIEDZ