fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
025.
we were ridin' a wave and trying not to drown and on the surface, I held it together
But underneath, I sorta came unwound
{outfit}
Od ich wycieczki do San Francisco minęły dwa tygodnie. Dwa zapracowane tygodnie, bo właśnie temu Melis poświęcała się najbardziej, kiedy nie miała przy sobie Williamsa. Nie chciała bez przerwy o nim myśleć, dlatego zajmowała się głównie stadniną, fotografią albo remontem w domu, który, co prawda był niewielki, ale jednak zajął trochę więcej czasu niż myślała. Choćby dlatego, że pewnego wieczoru usłyszała trzask, a do środka posypały się szkła. Dziura była niewielka. Melis nie zadzwoniła na policję, bo kiedy wyjrzała, zobaczyła, że to kilkoro dzieciaków w halloweenowych strojach. Zbyt przerażonych, żeby zwiać. Nie miała innego wyboru – zadzwoniła po szklarza.
Chyba właśnie po tych dwóch tygodniach zorientowała się, że coś jest nie tak. Jej okres nie przyszedł na czas. Po raz drugi w swoim życiu poczuła ten strach, którego nigdy, przenigdy nie chciała czuć. Znów miała wrażenie, że niszczy czyjeś plany, że złamała daną Hunterowi obietnicę. Miała w żaden sposób go nie ograniczać, a to, o czym dowiedziała się kilkanaście minut temu (bo w końcu kupiła i zrobiła nieszczęsny test), na pewno wprowadzi w jego życie chaos, którego wcale nie chciał. Po raz pierwszy poczuła, że ta odległość, która ich dzieliła, nie była wcale taka zła. Przynajmniej nie musiała oglądać rozczarowania na jego twarzy.
Sama nie wiedziała, co czuje. Już raz nie cieszyła się z wiadomości o ciąży i źle to się skończyło. To wcale nie oznaczało, że zamierzała teraz radować się wbrew sobie albo przeciwnie – wmawiać sobie, że tego nie chce. Po prostu teraz była tak zszokowana i zagubiona, że nie miała pojęcia, co czuje. Nie chciała uzależniać swojej reakcji od reakcji Huntera, ale chciała usłyszeć jego głos i poinformować go od razu.
Odetchnęła z ulgą, kiedy odebrał, bo nie chciała przekładać tej rozmowy. – Cześć, dzwonię, żeby powiedzieć o czymś ważnym. Masz chwilkę? – zapytała.
muzyk — scena
35 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyny go kochają, faceci mu zazdroszczą, ale i tak wszystkie jego piosenki są o Leo.
A tu nagle zabrał do Stanów Melis...
#10
Ich relacja, a może już związek, do łatwych nie należał, przez odległość ich dzielącą. Hunter miał mnóstwo zaległości, jakie narosły gdy on był w Lorne i próbował poukładać swoje sprawy z Leonie. Zmarnowany czas, tak teraz uważał. Trzeba było odpuścić od razu. Jedynym plusem było w jego ocenie poznanie Melis. I fakt, że z tego wszystkiego dostał przypływu weny, że teraz siedział z zespołem w studio i nagrywał kilka nowych kawałków. Potrzebował nowej płyty i czuł, że jego fani też się z tego ucieszą.
Nie spodziewał się telefonu od Mel, nawet nie był pewny która jest godzina ani tu w San Francisco, ani tym bardziej w Lorne. Siedzenie w studio, gdzie nie było okien, gubiło poczucie czasu. Producent pomachał telefonem Huntera przez szybę oddzielającą studio od tej drugiej części (nie będę próbować zgadywać jak się to nazywa) i Hunter dał znak, że przerwa.
- Chłopaki, pięć minut. - zawołał i odebrał telefon.
- Cześć Mel, co tam? - odezwał się wesołym głosem. Nie mówił na nią "skarbie" czy "słońce" czy jeszcze inaczej, bo uważał, że to słabe, a na "kochanie" było za wcześnie. To dopiero był początek tego czegoś między nimi - Jestem w studio, nagrywamy nowe kawałki, ale przerwa dobrze nam zrobi. - dodał, siadając sobie wygodnie na miękkiej kanapie w studio. Chłopaki z zespołu nie potrzebowali dodatkowej informacji, że mają sobie iść, ale wychodząc i tak nie powstrzymali się przez głupimi minami i buziaczkami wysyłanymi w powietrze. Hunter pokazał im palec, ale się uśmiechnął mimo wszystko, bo takie wygłupy świadczyły o tym, że wszystkim humor dopisywał.

melis huntington
christmas time
nick
brak multikont
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
To była znacząca przeszkoda, ale jednocześnie nie do przeskoczenia, prawda? Co prawda, byli razem krótko, ale radzili sobie w jakiś sposób, a Melis nie czuła się samotnie. Nie czuła się też opuszczona. Problem pojawił się dopiero teraz, kiedy chciała powiedzieć mu coś ważnego, ale tak naprawdę nie miała najmniejszej szansy, żeby zrobić to w cztery oczy. Telefon musiał jej wystarczać i miała nadzieję, że Hunter nie będzie miał jej za złe, że nie poczekała. Bała się, jednak tak bardzo, że chciała mieć już jego reakcję za sobą.
Westchnęła cicho, kiedy zdała sobie sprawę, że mu przeszkadza i już chciała poprosić, żeby zadzwonił później, ale wiedziała, czuła, że cała odwaga, którą teraz czuła rozmyje się czym prędzej. – Chciałam po prostu pogadać o jednej ważnej sprawie – powiedziała w końcu, bo naprawdę nie mogła z tym zwlekać. – Jak wam idzie? – zapytała, dlatego, że bardzo ją to interesowało, choć na pewno bardziej zasypywałaby go pytaniami odnośnie jego piosenek, gdyby nie ta ważna informacja, którą chciała mu przekazać.
- Jestem w ciąży, Hunter – oznajmiła. – To znaczy, zrobiłam test i wyszedł pozytywny – wyjaśniła. Nie była jeszcze u lekarza, nie skonsultowała tego z nikim, ale jeśli miała to zrobić, to chciała, by Williams jednak przy tym był. Zdała sobie sprawę, że trzęsie się jak osika. Była przerażona. Ostatnio zbyt często towarzyszyło jej to uczucie. Kiedy poznała Huntera, na moment wszystko się zmieniło, ale okazuje się, że strach znów powrócił. Była przekonana, że wcale nie był irracjonalny.
muzyk — scena
35 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyny go kochają, faceci mu zazdroszczą, ale i tak wszystkie jego piosenki są o Leo.
A tu nagle zabrał do Stanów Melis...
Miał trochę zaległych spraw wynikających z tego, że zbyt długo mu się zeszło w Lorne. A teraz i tak było nawet spokojnie, bo nie miał trasy, nie koncertował. Bycie dziewczyną muzyka mieszkającego na innym kontynencie mogło być na dłuższą metę uciążliwe. Jeden z powodów dla których nie wyszło mu z Leonie. Żadne nie chciała odpuścić. Teraz też każde z nich miało swoje życie gdzie indziej i na razie to wystarczało, ale na jak długo? Bilety lotnicze też kosztowały, a lot z USA do Australii zżerał mnóstwo czasu i energii. Jeśli mieli w przyszłości być razem, to albo Mel, albo on... ktoś będzie musiał rozważyć przeprowadzkę.
Nie przychodziły mu do głowy żadne ważne sprawy gdy o tym wspomniała. Może dlatego, że głowę nadal miał zajętą swoją muzyką i tak nie do końca kontaktował.
- Na razie za wcześnie by oceniać. - przyznał, bo postępy trudno było ocenić na tym etapie pracy nad płytą. Mogło się za parę dni okazać, że wszystko co nagrali się jednak nie nadaje, albo im się nie podoba. Dawali sobie czas.
Milczał. Nie do końca rozumiał co właśnie usłyszał. Co to właściwie znaczyło, nie dla niej czy dla niego, raczej nie rozumiał słów jakby były wypowiedziane w obcym języku. Nigdy nikt mu tak nie powiedział. O tym, że był ojcem Tess dowiedział się gdy dziewczynka miała pięć lat i to nawet nie od Leo, tylko przypadkiem wywnioskował.
I tak szybko? Czy testów nie rozbiło się po miesiącu czy dwóch? Nie znał się kompletnie na tym. Nie było to nigdy jego zmartwienie. Do teraz. I kompletnie nie wiedział co zrobić z tą informacją.
- Eeee.... testy mogą się mylić. - wypalił. Może to nie było jakoś najmądrzejsze ani najmilsze co powiedział, ale nie byli ze sobą tak długo, by choćby poruszyć temat dzieci. Mel nawet nie wiedziała o Tess. On nie wiedział o jej doświadczeniach w tym temacie. I to nie tak, że teraz planował się od niej odwrócić, zerwać z nią kontakt i udawać, że to nie jego problem. Nie zamierzał się też oświadczać, budować dom czy sadzić drzewo. Na razie starał się zrozumieć co znaczy "jestem w ciąży". Siedział więc na kanapie z głupim wyrazem twarzy, jakby właśnie wszystkie jego szare komórki miały trening życia.

melis huntington
christmas time
nick
brak multikont
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
Obecnie odległość była nie do przeskoczenia z obu stron. Hunter miał swoje sprawy – nagrywał piosenki, pewnie jakieś próby. Melis naprawdę nie wiedziała jak toczy się takie życie, ale miała nadzieję, że będzie mogła poznać je bardziej w późniejszym czasie. Póki ich związek nie nabrał szybkich obrotów, nie przeszkadzało jej to, ale ciąża mogłaby wszystko zniszczyć. Tym bardziej, że ona musiała zostać w Lorne. Nie było szans na jej wyprowadzkę, bo kiedy tata zachorował, stadnina była na jej głowie. Z drugiej zaś strony, czy byłaby aż tak przydatna, jeśli miałaby mieć dziecko, a ostatnia jej ciąża zakończyła się w przykrych okolicznościach? Tutaj, jednak mogła przynajmniej nad wszystkim czuwać, przyjechać, jeśli byłaby potrzebna. Mogła też wspierać mamę, która zajmowała się tatą i miała na głowie masę obowiązków związanych z jego chorobą. Jak Melis mogłaby w takiej sytuacji czymkolwiek ją obciążać? – Mam nadzieję tylko, że masz dużo inwencji twórczej – odpowiedziała radośnie, bo szczerze powiedziawszy, nie wiedziała, co ma mu odpowiedzieć. Nie mogła mu pogratulować ani wesprzeć, jeśli uznałby, że praca idzie im słabo.
- Tak, wiem o tym, Hunter – westchnęła, bo chyba zaczęła mieć dość tej rozmowy, choć dopiero się zaczęła. Była przerażona i najchętniej rozłączyłaby się, żeby trochę się uspokoić, ale jednocześnie wiedziała, że nie odetchnie, dopóki nie skończą rozmawiać. Nienawidziła zostawiać tematów niezamkniętych, a ten na pewno pozostałby taki, gdyby Melis zdecydowała się przerwać tę konwersację. – Posłuchaj, po prostu pomyślałam, że powiem ci o tym teraz, bo wybieram się do lekarza. I nawet, jeśli to byłby fałszywy alarm, to może… może chciałbyś przy tym być – wzruszyła ramionami, chociaż doskonale zdawała sobie sprawę, że Hunter nie może tego zobaczyć. Chciała okazać mu, że wcale nie jest to takie pilne. Zresztą, ona naprawdę liczyła na to, że to pomyłka. Nawet nie wiedziała czy może nazywać go… swoim chłopakiem. – Ale wiem też, że masz dużo pracy, więc może porozmawiamy później? Albo nie wiem, przylecę do San Francisco jak już będę miała więcej informacji? – zaproponowała. I to rozwiązanie wydawało jej się najsensowniejsze, bo miałaby trochę więcej czasu zanim zobaczy jego rozczarowaną twarz. Melis także była rozczarowana.
muzyk — scena
35 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyny go kochają, faceci mu zazdroszczą, ale i tak wszystkie jego piosenki są o Leo.
A tu nagle zabrał do Stanów Melis...
Teoretycznie mieli mieć jeszcze sporo czasu nim wypracują jakiś dobry system, czy będą zmuszeni podjąć jakieś poważniejsze decyzje. Sprawy między nimi owszem toczyły się szybko, ale chyba żadne nie zakładało, że potoczą się aż tak szybko. W końcu przecież nie było tak, że rzucili się na siebie bez żadnego pomyślunku i zabezpieczenia. Widocznie jednak byli tym jednym procentem, czy ile tam jest według producenta procent ryzyka, że prezerwatywa nie zda egzaminu. Może właśnie dlatego Hunter zakładał, że to pomyłka. Melis miała dużo stresów na głowie, zajmowała się rodziną i stadniną i może to po prostu było pokłosie nadmiaru pracy? Hormony jej się rozregulowały i tyle... to było możliwe. To byłoby o bardziej fortunne niż nieplanowana ciąża z gościem, którego dopiero co poznała. Może się lubili, może nawet bardziej niż lubili, ale byli na początku swojej drogi razem. Potrzebowali więcej tego czasu. On potrzebował więcej czasu.
Podrapał się po karku. Honor, przyzwoitość czy wychowanie nakazywały, żeby był przy niej podczas wizyty u lekarza, albo chociaż kiedy będzie odbierać wyniki. Nawet nie wiedział jak to działa... W sumie nigdy nie był z dziewczyną u ginekologa. W sumie nigdy nie był z żadną dziewczyną u żadnego lekarza. Tylko z mamą, ale to zupełnie inna para kaloszy.
- Nie wyrwę się z San Franciso póki nagrywamy. Może mogłabyś poczekać dwa... trzy tygodnie? - zasugerował. Pomyślał, że przeniesienie wizyty u lekarza sytuacji i tak nie zmieni. Chociaż pewnie ona chciałaby mieć pewność... on też. Ale czas był najgorszy możliwy. - Nie przylatuj! - rzucił szybko, co mogło wzbudzić jej niepokój, że może coś ukrywa. Ale to nie o to chodziło - Jeśli faktycznie jesteś w ciąży, to to chyba niezbyt dobrze latać samolotem w pierwszym kwartale... tak to się nazywa? Nie... nie kwartale... - zmarszczył brwi szukając słowa. Ni cholerę nie mógł sobie przypomnieć - Wiesz... zmiany ciśnienia i tak dalej. Przylecę jak tylko będę mógł, ale to trochę potrwa. Okej? - zapytał z troską, choć miał wrażenie, że teraz nie może jej nic obiecać. Nie mógł podać konkretnej daty kiedy będzie w stanie przylecieć. Nawet nie wiedział, czy się odważy to zrobić. Jego ojcostwo zaczynało przypominać sinusoidę. Nie był ojcem, potem nagle był, teraz znów nie był i za chwilę znów miał być. Przytłaczało go to totalnie.

melis huntington
christmas time
nick
brak multikont
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
To była również kwestia przyzwyczajenia, ale ani Hunter, ani Melis nie mogli do tego przywyknąć, kiedy działo się coś, co psuło ich plany. Melis naprawdę potrzebowała tego czasu osobno, żeby zupełnie nie zatracić się w relacji. Już dwa razy czuła, że oddała dużą część siebie i że nie skończyło się to dla niej najlepiej. Złamane serce naprawdę bolało i choć to była tylko metafora, to solidnie dało jej w kość. Jej wrażliwość bardzo dużo jej utrudniała, ale najwyraźniej to ona grała pierwsze skrzypce w życiu Melis, skoro teraz również dawała jej popalić. Przerażenie było podwójnie silne, ale jakaś radość też. Nie mogła powiedzieć, że to pomyłka i na tym zakończyć swoich rozważań, nie byłaby sobą. Jeśli los rzeczywiście dawał jej drugą szansę, to chciała być za nią wdzięczna, bo ta pierwsza skończyła się dla niej tragicznie. Nie wiedziała jeszcze jaka jest prawda i jak Hunter na dłuższą metę do tego podejdzie, ale rezygnacja z czegoś, co być może już nigdy się nie powtórzy nie wchodziła w rachubę. Oczywiście, zmuszanie Williamsa do bycia ojcem również nie było możliwe, ale skoro póki co wszystko między nimi działało, to Melis dała mu szansę, by dowiedział się prawdy.
- No dobrze. To znaczy… nie przyjeżdżaj. Ja muszę to załatwić teraz. Nie wiem czy to prawda, a jeśli prawda, to muszę wiedzieć, że wszystko jest dobrze, bo jeśli nie jest, to również będzie miało wpływ na moje zdrowie – wyjaśniła. Absolutnie nie chciała robić mu na złość, po prostu nie wiedział, że ponad rok temu straciła już dziecko i że obawa przed kolejnym jest podwójnie silna, choćby ze względu na tamte wydarzenia. Zamierzała mu to wszystko wyjaśnić, ale w cztery oczy, nie przez telefon. – W pierwszym trymestrze – poprawiła go, uśmiechając się pod nosem. Dobrze było jej ze świadomością, że nie tylko ona jest spanikowana. – Dobrze. Przyleć, kiedy będziesz mógł, a ja kiedy potwierdzę swoje przypuszczenia, dam ci znać. Nie będę wam już przeszkadzać, pracujcie, cześć – powiedziała i szybko nacisnęła czerwoną słuchawkę. Kiedy już wiedział, było jej lżej, zdecydowanie, ale nie na tyle, by nie płakać. Dlatego nie powstrzymała łez cisnących się do oczu. Wierzyła jednak, że wszystko jakoś się ułoży.

koniec.
ODPOWIEDZ