lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Parsknął i on, bo wizja „nieprzeszkadzania” była cholernie kusząca… Wciąż jednak nie na tyle, żeby rzucić ich córki na pożarcie krokodylom, hyhy. Swoją drogą… Ane chyba jednak nie do końca zdawała sobie sprawę z tego gdzie mieszkali. Mina Westona, kiedy ciemnowłosa podsumowała miejsce ich „osiedlenia”, jako wolne od krokodyli? Zabawnie… Przekornie… Rozbawiona. Jeszcze nic nie mówił, ciiii, jeszcze nie wyprowadzał jej z błędu. Spojrzał na córkę, która dalej ciągnęła mleko z butelki, a kątem ucha słyszał już, że i Lily zbliża się do schodów. - Rosie… To co? Powiemy mamie prawdę? Bo mama chyba nie wie… - wargi zadrżały mu mocniej, kiedy zerkał na Ackerman. To było takie… Urocze, to jej przeświadczenie, że byli - uff - bezpieczni. - Ane, kochanie… A kojarzysz te takie wieeeeelkie żółte znaki… Trochę dalej tam… No za rogiem niemalże. W tej zatoczce, gdzie czasami chodzimy pływać z dziewczynkami, bo prądy mniejsze. - kojarzyła? Na pewno tak. - Nie te o meduzach… Te drugie, trochę mniejsze. Te z rysunkiem krokodyla… - meduzy, te najbardziej niebezpieczne, krokodyle, rekiny… To wszystko mieli w Queensland. Dosłownie na wyciągnięcie ręki. - One tu przypływają. Jak jest odpływ to daję ci słowo, one tam są. - wyszczerzył kły i cicho się zaśmiał. - Pójdziemy kiedyś to zobaczysz. Tak, Rosie? Mama zobaczy krokodyle na plaży. - ponownie zwrócił się do córki, która już najwyraźniej się najadła, więc butla poszła w odstawkę, a sam Weston zaczął wycierać dziecięcą buzię z resztek śniadania. Lily zdążyła już do nich dołączyć. - Dzień dobry, maluchu. Jakiś pomysł na dzisiaj? Co chcesz robić, co? - pogoda była piękna, pozostawało tylko „mądrze” ją wykorzystać. - Plaża? Chcesz popływać? Nie z krokodylami, ale… - przewrócił oczami i zaraz potem posłał wymowne spojrzenie do żony. - Z tatą i mamą, na przykład? Weźmiemy maski, popłynę z tobą trochę dalej, żebyś mogła zobaczyć rybki, tak? Mama będzie na plaży z Rosie, bo mama boi się tak daleko pływać, jak tata. Za to taaaata… Tata, maluchu mój, nie boi się niczego, tak? Niczego, zapamiętaj to sobie. Tata by ci nawet krokodyla upolował, jakbyś chciała. Albo wielką anakondę. Albo… Ogromnego niedźwiedzia. Kangura, jaszczurkę, co tylko byś chciała. Bo tata się nie boi. Opowiadaj to koleżankom, tak? Że twój tata to łowca krokodyli. - a nie jakiś tam byle budowniczy łódek. Przekorny, łobuzerski grymas pchał mu się na pysk. Szczególnie, kiedy spojrzał na żonę… Jej mina? Pewnie była wymooowna.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Jej mina? Oczywiście, że była wymowna. Ale wcale nie dlatego, że właśnie próbował wmówić kilkulatce, że jest łowcą krokodyli. W co w sumie nie uwierzyła i właśnie mu przypominała, że przecież buduje łódki i jakie krokodyle. I swoją drogą Ane zdecydowanie bardziej wolała, żeby budował łódki niż zbliżał się do krokodyli. Krokodyli, o których jej powiedział i jak teraz sobie o tym pomyślała to, że faktycznie były tam takie znaki… ale no myślała, że raczej tak prowizorycznie. I szansa na spotkanie jakiegoś jest praktycznie żadna. Lubiła tak myśleć. Teraz? No nie wyglądała na przekonaną – Nie radzę, Weston… pamiętasz, czym ci groziłam? Jak tu przyjechałam. Jeden wielki pająk w naszej sypialni, a teraz także w pokoju dziewczynek – bo jednak wolałaby, żeby żaden nie siedział w ich zabawkach – I przeprowadzimy się do miasta. Dużego miasta. Sydney na przykład. Zamieszkamy w samym jego centrum w jakimś wieżowcu na jakimś wysokim piętrze. Pamiętaj o tym. – pogroziła mu, bo heh… żadne z nich nie było typem mieszczucha i raczej nie potrafiliby tak mieszkać – dom na plaży był tym, czego oboje chcieli – ale nigdy nie zaszkodzi mu tym zagrozić, żeby częściej sprawdzał wszelkiego rodzaju moskitiery i robił wszystko, żeby faktycznie tych potworów w ich domu nie było. Albo żeby zabierał (a najlepiej zabijał) je tak, żeby ona ich nie widziała.
Wzięła Lily na kolana i posłała Westonowi kolejne wymowne spojrzenie, bo naprawdę… no naprawdę. Narcyz jakich mało! – A może… – zaczęła, spoglądając na całą trójkę, chociaż tylko dwójka miała prawo głosu – Spakujemy się, zrobimy zakupy i spędzimy kilka dni na łódce? Skoro już ją mamy? Skoro ktoś ją wybudował w przerwach od łowienia krokodyli? – rzuciła, uśmiechając się pod nosem, bo tak… skoro mieli łódkę to wypadało spędzać na niej czas. I chociaż najbardziej lubiła, gdy byli tam sami – tylko we dwójkę no to jednak nie prowadzili tylko takiego życia. Nie byli aż tak złymi rodzicami jak mogłoby się wydawać.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Mało brakowało, a przewróciłby na odpowiedź córki oczami i skwitował to krótkim „nie umiesz się bawić”. Naprawdę mało brakowało! Na szczęście Ane wkroczyła do akcji, a choć gadała straaaaaszne głupoty, ale to straaaaaaszne głupoty, bo przecież gdzie oni w centrum, w wieżowcu jakimś, daleko od plaży, od oceanu, od… Natury, którą kochali i która była jednocześnie trochę tutaj przerażająca, tooo… Przynajmniej nie zaprzeczyła, że był łowcą krokodyli! - Naprawdę myślisz, że w centrum Sydney nie mają karaluchów? One mają skrzydełka, kochanie. Latają. - wyszczerzył kły, jak tylko obalił koncepcję przeprowadzki „gdyby znalazła pająka… Gdziekolwiek!”. Tak, Weston osobiście uważał, że karaluchy - mimo, że dla człowieka zasadniczo niegroźne, a przynajmniej nie w taki sposób, w jaki były pająki - były od pająków totalnie gorsze. Totalnie! Osobiście miał gęsią skórkę, jak widział jakiegoś… Na przykład ostatnio na podłodze w ich łazience. Ughhhh. Tak czy inaczej, pomysł Ackerman, aby spędzić kilka dni rodzinnie na łódce, był… W dziesiątkę. Weston aż się uśmiechnął. - Nie wiem, co na to te moje krokodyle… - wargi zadrżały mu mocniej, ale nie walczył z tym drżeniem jakoś długo i bardzo. Po prostu się wyszczerzył. - Ten jeden szczególny… Szczególnie. - spojrzał na żonę i tylko ona jedna jedyna na świecie mogła teraz wiedzieć, że jej mąż przestał gadać o prawdziwych krokodylach, a zaczął o… Ehemmmm… Krokodylu. Tym jednym szczególnie… Szczególnym. - Jeśli mi obiecasz, że jak go spotkasz na tej naszej łódce… To pogłaskasz go po nosku i dasz buziaka w… - urwał, ale nie przestawał się szczerzyć. Ta rozmowa zdecydowanie zeszła na niewłaściwe tory! Lily też to zauważyła, zaraz zdrowo-rozsądkowo wtrącając, że „przecież na łódce nie ma krokodyli!” I w ogóle co ten ojciec opowiada za głupoty! - Nigdy nie wiadomo, Lils, nigdy nie wiadomo. Znając szczęście twojej mamy… - szczególnie, że tego konkretnego „szczególnie szczególnego” krokodyla spotykała dość często. Nocami, rankami… Południami i popołudniami też. I to wcale nie miało związku z tym czy jest odpływ czy przypływ. Po prostu… Ehem, ten krokodyl był jej bliski, a ona była bliska krokodylowi. - Nigdy nie wiadomo kogo spotka po zmroku. - z tego przekornego i mocno prowokacyjnego wpatrywania się w Ane, wyrwały go dziecięce zaczepki. Rosie, którą trzymał w łapach, dotykała go łapkami po twarzy, ciągnęła za brodę i przybijała piątkę z jego nosem. - A ty co powiesz, młoda damo? Chcesz pomieszkać na łódce? Będzie fajnie, obiecuję. - ostatnie słowa wymamrotał tuż przy dziecięcej główce, całując ją czule, jak zakochany w córce tata, a potem spojrzał na Ane i… - Musisz nas spakować, Ane. Ja przecież zajmuję się MOIM dzieckiem. - dobitnie podkreślił czyje to było dziecko, skoro ona to zaczęła! Hyhy.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Nadal karaluchy przerażały ją mniej niż wielkie krwiożercze pająki oraz jeszcze bardziej krwiożercze krokodyle. Naprawdę. Karaluchy w tym zestawieniu były po prostu obrzydliwe. I oczywiście też nie chciałaby, żeby biegały po zabawkach jej dzieci, ale cóż… przynajmniej nie mogły ich zabić. Dzieci w sensie.
A Weston? Był bezczelny. I nie wiedziała, czy powinna go właśnie zamordować wzrokiem, czy raczej jednak parsknąć śmiechem. Gdyby byli sami zapewne zrobiłaby to drugie, ale teraz? Przy Lily, która przyglądała mu się uważnie i zdecydowanie wiedziała, że gada głupoty? Powinna jednak zmrozić go spojrzeniem – Głupoty gada, Lils… zdecydowanie gada głupoty. Na łódce nie ma żadnych krokodyli. – zapewniła córkę, która tylko zaczęła się śmiać, bo tak – Skyler był głuptasem, który twierdził, że na łódce były krokodyle. Eh. Spojrzała na męża, uśmiechnęła się pod nosem i oh… tak bardzo miała na końcu języka, że w tej narracji to ona chyba była łowcą krokodyli, ale na szczęście się ugryzła i nic nie powiedziała. Na szczęście! Nie mogła jeszcze bardziej skrzywić temu dziecku psychiki.
- Niech ci będzie, Weston… niech ci będzie – że ich spakuje! Póki co jednak upiła spory łyk kawy. A skoro już wszyscy byli w kuchni to pewnie jeszcze na spokojnie zjedli śniadanie, a później faktycznie zabrali się za przygotowania. A jak wiadomo… pakowanie z dziećmi nie jest łatwe. Spontaniczne pakowanie się z dziećmi musi więc być jeszcze trudniejsze, ale na szczęście jakoś – pokreślmy jakoś – się udało. Plus był taki, że mieli być na łódce, z dala od reszty ludzi i całej cywilizacji, więc na dobrą sprawę nie potrzebowali wielu ciuchów.
Zajrzała jeszcze do Lily, czy się pakuje – bo dziewczynka dostała misję, żeby chociaż spróbować spakować swoje rzeczy. Rosie co prawda pakować się nie mogła, ale miała chwilę odpoczynku, a w tym czasie jej tata mógł sprawdzić, czy wszystko to, co przygotowała mu do spakowania Ane spełnia jego wymagania.
I to była doskonała okazja!
- Wiesz, co… – bo wcześniej gryzła się w język, a teraz jak byli sami to wcale nie musiała. Podeszła do męża, objęła go łapskami od tyłu, przytulając się do jego pleców, a dłoń wsuwając ponownie w jego portki – Skoro straszysz mnie krokodylami… to chyba jednak ja jestem łowcą, co? – zwłaszcza tego szczególnego. Zaśmiała się, bo było to tak głupie, ale tak głupie, że nie mogła się nie śmiać. Mogła za to popchnąć męża, żeby trafił na łóżko, usiadł na jego brzegu, a ona mogła zejść mu do parteru. W końcu obiecała, że do tego wrócą, prawda? I należało wykorzystać okazję.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Uśmiech, który nie schodził mu z twarzy w tamtej chwili stał się bardziej… Przemądrzały, hyhy. - Niech mi będzie, Ackerman, niech mi będzie. - powtórzył za żoną, łypiąc przy tym na nią z ukosa. Oboje dobrze wiedzieli, że ich rozmowy o krokodylach wcale nie dobiegły końca. Zdecydowanie jeszcze do tego wrócą. Weston tylko nie wiedział, że wydarzy się to tak szybko!
Rzeczywiście zjedli śniadanie, wypili - kto mógł i chciał - kawę, a potem Ane zajęła się pakowaniem, a Weston usypianiem ich młodszej córki. Ta starsza dzielnie… Choć może raczej uporczywie walczyła ze swoją niedużą walizką i wszystkiiiiimi super najpotrzebniejszymi rzeczami, które miały się w tej walizce zmieścić. Włącznie z pluszowym krokodylem, którego Lils dostała przy okazji jakiejś ich rodzinnej wizyty w lokalnym zoo. Skyler natomiast dopakowywał jakieś swoje drobiazgi do ich - jego i Ane - wspólnego bagażu, kiedy ciemnowłosa dosłownie zaszła go od tyłu. - Hmm? - mruknął w odpowiedzi na jej „wiesz co…” i obrócił lekko głowę w kierunku swojego barku, kiedy poczuł, że kobiece ręce ciasno i chętnie oplatają go w pasie. Kiedy jedna z nich, jedna z kobiecych dłoni, jak gdyby nigdy nic wsunęła mu się w portki, aż parsknął. - Ane, no co ty… - tylko tyle zdążył, zanim Ackerman dodała swoje, a potem finalnie sprowokowała swojego męża do posadzenia tyłka na łóżku. Sky po prostu się roześmiał. - Wiedziałem, że zrozumiesz, wiedziaaaaałem. Moja ty… - obserwował żonę, kiedy zsuwała mu się do parteru. - Zaklinaczko krokodyli. - bo tego konkretnego faktycznie bardziej zaklinała, niż łowiła, cokolwiek miałoby to znaczyć i jakkolwiek mogłoby to zabrzmieć. Skyler nie przestawał szczerzyć kłów. Nie przestawał też przyglądać się żonie, kiedy ta, jak rozumiem, chciała powalczyć krokodylem. - Nie dość, że z nim… - skinął na swoje podbrzusze. Wymownie. - To jeszcze igrasz z losem, Ackerman. Nasza córka jest tuż obok. - skwitował przekornie beztroskim tonem i wcale jednocześnie nie próbował Ane powstrzymać. Powstrzymać przed tym cokolwiek teraz robiła. Patrzył na nią i tylko skrawkiem, minimalnym zrębkiem swojej świadomości próbował na bieżąco rejestrować czy mała Lils nie postanowiła nagle dołączyć do swoich rodziców w ich, bardzo teraz prywatnej, sypialni. - Naprawdę chciałbym, cholera chciałbym bardzo usłyszeć, jak jej się z tego tłumaczysz… - dodał zuchwale i sięgnął łapskiem do kobiecej twarzy. Palcami lekko odgarnął żonie z policzka kosmyk jej ciemnych włosów, zaczesując go zaraz za jej ucho. - Nie wiedziałem, że gadka o krokodylach może tak na ciebie… Zadziałać. - zażartował pod nosem, wciąż wpatrując się w żonę.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Doskonale wiedziała, że to, co właśnie robią jest skrajnie nieodpowiedzialne i pewnie mocno szczeniackie, a wytłumaczenie tego byłoby właściwie niewykonalne. Ale ten dreszczyk emocji. Świadomość tego, że nie powinni, a mimo wszystko tego chcieli – tak, to było podniecające. Igrała z losem i nie chciała tego przerywać. Zaśmiała się, wyprostowała i sięgnęła męskich warg, żeby je na krótko zamknąć – Nie chcę się tłumaczyć, więc nie mamy wiele czasu, więc skarbie… przestań gadać. – wymamrotała prosto w jego wargi, śmiejąc się przy tym i kręcąc lekko z niedowierzaniem głową. Ale zrobiła to. Gdy Weston przestał gadać, ona też – bo zdecydowanie była zajęta. Nie mieli czasu, więc nie drażniła się z nim, nie przeciągała tego w nieskończoność, ale wcale nie znaczy, że się nie przyłożyła. Chciała doprowadzić go do szaleństwa i to właśnie robiła. Zachłannie i bezwstydnie, doskonale wiedząc jak sobie z nim poradzić i jak doprowadzić do jego spełnienia. I wyglądała na zadowoloną. Gdy ciągle klęczała na podłodze ich sypialni, wpatrując się w męża z tym bezczelnym i beztroskim błyskiem w oku, gdy on w tym czasie odzyskiwał rezon – Tak… zdecydowanie powinieneś mnie za to kochać. – skwitowała jak gdyby nigdy nic i dźwignęła się na równe nogi. Spojrzała na rzeczy do spakowania i uśmiechnęła się pod nosem – Wygląda to jakbyśmy się tam wyprowadzali. Może powinniśmy to zrobić? Sprzedać dom i zamieszkać na łódce? Pływać od portu do portu? – zażartowała, jednocześnie zapinając ich bagaż i ściągając go z łóżka, żeby zabrać go na dół – Pamiętaj żebyśmy w sklepie nie zapomnieli o zapasie pieluszek, bo w domu też już jest końcówka, a jeśli utkniemy na łódce bez tego… to znowu będzie twoje dziecko. – rzuciła znów pół żartem pół serio, szczerząc kły w szerokim uśmiechu. Teraz, gdy spała i była słodka – mogła być ich dzieckiem! – Szkoda, że nie będziemy mogli ponurkować… tak wiesz, razem. – bo jednak zawsze ktoś będzie musiał zostać z dziećmi – Jak już kiedyś będziemy bogaci… – ehe – To kupimy taki jacht, że będziemy mogli tam zabrać nianie, a przy okazji będzie tak wielki, że nie będziemy musieli jej oglądać. Bo nie powiem… wolałabym, żebyś nie oglądał naszej niani w bikini.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Podniecające? To było podniecające? Nieee… To było choleeeeeeeernie, diabelnie podniecające. Wiedzieć, że dosłownie w pokoju obok, niewinna i beztrosko niczego nieświadoma Lily, no… Była! Tak, była tam i niczego nie wiedziała, niczego nie słyszała, choć i zobaczyć i usłyszeć zdecydowanie miałaby CO. Weston oszalał – przez Ane, czy dzięki Ane, to nie miało w tym czasie żadnego już znaczenia. Oszalał. Stracił rezon, głowę, mózg, wszystko, kiedy jego żona tak uparcie, sprawnie i nieodpowiedzialnie zajmowała się jego… Ehem, najważniejszym przyjacielem. Podbrzusze buzowało, potem pulsowało, a na końcu zabawnie mrowiło, kiedy ciemnowłosa robiła z nim to wszystko, czego Skyler domagał się już wcześniej. Tak, teraz to dostał, dostał usta swojej żony w swoim parterze i prawda jest taka, że… Cholera, trochę za nią zatęsknił. Za tym. Za nią i za tym, za tym szaleństwem i nieodpowiedzialnością, za niemyśleniem o „dziewczynki nie śpią, musimy zaczekać”. Nie, nie musieli z niczym czekać. Mogli wszystko. Musieli tylko wybrać najwłaściwszy z najbardziej niewłaściwych sposobów. – Tylko za to? – wyszczerzył kły, kiedy usłyszał za co powinien kochać swoją żonę. Spojrzał na nią z ukosa, a razem z tym spojrzeniem – podniósł tyłek z łóżka i… Ogarnął się. Portki wciągnął i w ogóle. – Czeeekaj, cicho… – mruknął, bo Ane zaczynała już gaaaaadać, gadać o wszystkim, co nie było i nie brzmiało, jak „kocham cię mój mężu i kocham ci robić dobrze, nawet w tak niesprzyjających warunkach, jak świadomość tego, że nasza córka mogła nas przyłapać”. Przyciągnął ją do siebie i zamknął w swoich łapskach. Bagaż musiał zaczekać. – Po co mi niania w bikini, skoro mogę mieć ciebie… Bez bikini. – wymamrotał tuż przy kobiecych wargach, zaraz potem lekko i zaczepnie skubiąc je własnymi. – Swoją drogą to musiałaby być… I to koniecznie, jakaś naprawdę bardzo ładna niania, wiesz? – dalej robił swoje, nęcił i prowokował, nie odsuwał się nawet na centymetr. – Żebyś była taka zazdrosna… I udowadniała mi, jak bardzo powinienem cię kochać, powiedzmyyyy… Codziennie po kilka razy dziennie. To by mogło zadziałać. – dodał, jak gdyby nigdy nic, a zanim Ane jakkolwiek to zripostowała – wcałował się w nią silnie, z uczuciem, intensywnością i stanowczością. – Zapomniałem już, że jesteś taka niegrzeczna. – skwitował bezczelnie, a tuż obok niech wybrzmiało dziecięce: Mama niegrzeczna?! Mama co zrobiłaś?! – szok i niedowierzenie małej Lily były tak szczere, że przy okazji też taaaaak urocze… Że Weston nie mógł się nie roześmiać. Spojrzał na córkę, potem na jej mamę, a szeroki uśmiech na pysku i uniesiona brew jasno wskazywały na to, ktoooo powinien odpowiedzieć na to baaaaaardzo trudne pytanie!


Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Oh nie. Zdecydowanie powinien ją kochać też za wszystko inne, ale jednak za to… za to szczególnie. I nie powinien nigdy przestawać. Uśmiechnęła się pod nosem i dała się do niego przyciągnąć. Porzucając na chwilę pakowanie, zarzucając łapska na męski kark i uśmiechając się do niego ładnie. Najładniej jak tylko potrafiła. Najładniej tak jak uśmiechała się tylko do niego – Głupi pomysł – wypaliła od razu, podśmiechując się pod nosem, ale no… naprawdę! Myślał, że ładną nianią dostałby więcej? A nie czasem wręcz przeciwnie? Jakby się obraziła to nie miałby ani niani ani żony! Niani nie, bo nie – bo nie był zdradliwym chujkiem. A żony nie, bo by się śmiertelnie obraziła za to, że ich niania była za ładna. Nie konkurowałaby z nią… strzeliłaby takiego focha, że wysłałby nianię na pontonie to najbliższego portu – Nie zadziałałoby. Zdecydowanie by nie zadziałało. – a on już doskonale o tym wiedział i nawet zamknięcie jej ust pocałunkiem nie powstrzymało jej, żeby to właśnie powiedzieć. A sam pocałunek? Oczywiście, że chętnie w niego poszła. Zupełnie zapominając o tym, że no tak… Lily.
Parsknęła śmiechem i pokręciła lekko głową z niedowierzaniem – To akurat całkiem proste… też stwierdziłam, że nie chcę zabrać czegoś cieplejszego na wieczór na łódce. – spojrzała na córkę wymownie – Więc będę grzeczna i spakuję, a to oznacza królewno, że ty też… i nie będziesz z nami dyskutować, tak? – bo wiosna wiosną, lato latem, ale wieczorem nad wodą potrafiło wiać. Po prostu. Lily natomiast mruknęła coś pod nosem, bo taka odpowiedź chyba średnio ją usatysfakcjonowała – zwłaszcza, że oznaczało, że ona też był niegrzeczna (oj, lepiej nie!) i musiała się dostosować. Jak tylko zniknęła za rogiem i dało się usłyszeć dźwięk zamykanych drzwi od dziecięcego pokoju – Ane się roześmiała. Głośno i szczerze. Opadła na łóżko obok tych ich bagaży, oparła się na łokciach i spojrzała wymownie na męża – Ciągle można je odesłać do szkoły z internatem albo do babci w Ameryce. – zaproponowała swobodnie (i żartobliwie), szczerząc przy tym kły w szerokim uśmiechu – Miałeś jakieś inne plany na weekend? Zanim zaproponowałam łódkę? O czym myślałeś?



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Uśmiechnął się i… - Głupi? - powtórzył cicho cichutko pod nosem. No pewnie, że tak, pewnie, że głupi. Weston znał swoją żonę i wiedział dobrze, że inna kobieta na horyzoncie wcale nie spowodowałaby… Hmm… Większej waleczności w Ane. Nah. Wręcz odwrotnie. Ta sytuacja skończyłaby się tragicznie i dla niani i dla samego Skylera.
Sky spojrzał na córkę, kiedy ta akurat robiła minę. Od razu przyszło mu coś do głowy. Zaczekał aż dziewczynka wyjdzie z ich sypialni, a Ane nagada się o tym wszystkim o czym chciała się nagadać. Skyler stał tuż przed nią, przyglądał się jej cwanie i nie przestawał się uśmiechać. Ta zabawna myśl kręciła mu się w głowie. - Jesteście takie same. - skwitował nagle, trochę ni z gruchy ni z pietruchy i trochę też „olewając” (ale tylko na chwilę!) pytanie, które zadała mu Ackerman. - Tak samo się… Buntujecie. Ta sama mina… I ta sama… - wargi zadrżały mu mocniej. - Maniera. - nie chciał powiedzieć „maniera obrażonej królewny”, dlatego powiedział tylko „maniera”. Hyhy. Zanim Ane jakkolwiek to skomentowała, Sky pokręcił krótko łbem. - Dużo seksu z moją żoną. Tylko tyle. - przyznał z rozbrajającą szczerością i zaraz potem jeszcze dodał: - I może spacer po plaży z córkami. Bo nie wiem czy wiesz, ale mamy z Lily projekt… - projekt ojca i córki, więc Ackerman nie mogła w nim uczestniczyć, sorry. - Jak jest odpływ to zbieramy małe kraby i Lils robi im zamek z basenem. - tym dziewczynka ujmowała go jeszcze bardziej… Tym, że nie miała oporów, żeby dotykać różnych… Żyjątek. W przeciwieństwie do jej mamy, nie uciekała z piskiem, kiedy do domu wszedł im karaluch. - Ja jestem od szukania dobrych okazów, a Lils od organizacji… Środowiska. - wyszczerzył kły, bo przecież brzmiało to super poważnie, a w istocie było tylko zabawą. Wzruszył ramionami i jeszcze dodał: - Ale skoro mamy spędzić tych kilka dni na łódce, to kraby mogą zaczekać. Coś czuję, że Lils nie będzie rozczarowana. - tym pobytem na otwartym oceanie, snorkelingiem z rodzicami i… W ogóle, całym tym bardzo aussie doświadczeniem. - Ja zresztą też nie. - znów wargi wymownie mu zadrżały, kiedy przesuwał jednoznacznie wzrokiem wzdłuż kobiecej sylwetki. Cwaniacki grymas wpełzł mu na pysk, a w oczach pojawiło się całkiem oczywiste błyśnięcie. - To co? Zbieramy się? Czy jeszcze musimy poszukać tej niani…? - tej seksownej, co miałaby wracać na brzeg pontonem. Najchętniej (dla Ane) dziurawym.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Głupi, głupi! Potwierdziła nawet kiwając głową, chociaż nie wątpiła w to, że Sky był tego świadomy. Przekonał się o tym przynajmniej kilkukrotnie, gdy po prostu strzelała focha, bo był zbyt miły dla pani w sklepie spożywczym, albo wpadła do warsztatu akurat gdy prowadził żywą dyskusję z ładną klientką. Nie robiła scen zazdrości, ale tak… to było widać. Najczęściej po tym jaką robiła minę. Tą samą, którą robiła Lily? Być może. Prawda była taka, że Rosie prawdopodobnie będzie robić dokładnie taką samą. No trudno! Będzie miał trzy zmanierowane obrażone królewny i będzie musiał z tym handlować.
- Jesteśmy zmanierowane? – podchwyciła jednak, bo nie mogła sobie odmówić tego by złapać go za słówko i spojrzeć na niego wymownie, żeby czasem uważał, co powie dalej i jak z tego wybrnie. Niech sobie nie grabi! Mieli spędzić kilka dni z dala od ludzi, naprawdę chciał się narazić na jej gniew? Obrazę majestatu? Póki co tylko żartowała, ale jak długo? Jedno słowo mogło przecież sprawić, że cały ten żart pójdzie się walić i zrobi się nieprzyjemnie – Zbieracie kraby… no tak, czego innego można się po was spodziewać. – rzuciła żartobliwie, prychnęła właściwie i uśmiechnęła się pod nosem.
- Myślę, że nikt nie będzie rozczarowany. Będzie fajnie. – zapewniła, podniosła się na łóżku i sięgnęła Westona, żeby go lekko musnąć i zaśmiać się prosto w jego wargi, gdy wspomniał o niani – Następnym razem albo jak sprawimy sobie większą łódkę – rzuciła swobodnie i podniosła tyłek z łóżka, wyciągając dłoń w stronę męża, gdy też wstawał z łóżka – Chodźmy
I poszli. I spędzili najlepszy możliwy weekend. I najlepsze możliwe życie. Długie i szczęśliwe.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
ODPOWIEDZ