21 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
don’t think of these things anymore.
listen to my breathing, your own breathing
like the fireflies, each small breath
a flare in which the world appears.
Stary pick-up zaparkowała gdzieś na uboczu, a gdy tylko wyskoczyła z samochodu, znalazła w sobie resztki siły, by trzasnąć drzwiczkami na tyle mocno, żeby się zamknęły (nic innego po prostu nie działało). Z plecakiem zawieszonym na jednym ramieniu niemalże biegiem ruszyła w stronę miejsca, w którym miała się spotkać z Tills.
Plaża rozciągała się szeroko w półtonach barw zgaszonych wieczornym atramentem, którym nasiąknęło już niebo; latarką oświeciła sobie drogę, by nie poruszać się po omacku.
W zasięgu wzroku nie widziała niemalże żadnych źródeł światła; poza jednym - wątłym, spokojnym, mało intensywnym - łagodnie oświetlającym doskonale znaną jej sylwetkę.
Zamrugała trzykrotnie swoją latarką, tak w ramach powitania, a potem zgasiła ją, kierując się w stronę Tilly.
- Cześć, Tilly, najmocniej cię przepraszam za spóźnienie, Malingee ma jakiś kryzys emocjonalny i potrzebowała chyba, żebym chwilę z nią posiedziała, wciąż jeszcze nie doszła do siebie po tamtym przechorowanym tygodniu - a że Kirra miała do tej koali ogromną słabość, wolała teraz spędzać z nią tak dużo czasu, jak to tylko było możliwe.
- Mamy tu przenocować tylko dzisiaj, prawda? Medika wysłała ludzi tylko na weekend, a w tygodniu, kiedy jest na plaży spokojniej, nikogo od nas tu nie ma? - zaczęła dopytywać, wyciągając z plecaka koc, który zaraz potem złożyła na pół, pedantycznie równo; ułożywszy go na plaży, usiadła na nim po turecku, opuszkiem jednej dłoni żłobiąc jakiś bliżej niesprecyzowany kształt na piasku - wiem tylko tyle, że mamy pilnować, żeby nikt nie hałasował w pobliżu gniazda naszej wypuszczonej na wolność żółwicy - ani żeby nie denerwował zwierzęcia intensywnym światłem; zostały żółwimi strażniczkami na nocnej zmianie - pracowałaś z nią od samego początku, prawda? - aż do momentu kontrolowanego wypuszczenia na wolność - wciąż jeszcze dbali o to, by mieć ją na oku, gdyby potrzebna była interwencja.
- Wiesz kiedy dokładnie można się spodziewać wylęgu? To już kwestia dni? - Tilly miała ogromną wiedzę na temat żółwich podopiecznych, co do tego nikt w Sanktuarium nie miał najmniejszych wątpliwości - dlatego też Kirra podejrzewała, że jest także na bieżąco z tym, co słychać u wyleczonej samicy natatora.
Poprawiła się na kocu, siadając wygodniej, a potem zaczęła przeszukiwać plecak.
- Słonecznika? - wyciągnięty z kieszeni woreczek wypełniony był trzema garściami łupin.
Zgarnęła na szybko pierwszą lepszą rzecz do jedzenia, bo nic innego nie zdążyła już sobie przygotować; do rana jakoś wytrwają.
- Jakoś zbyt spokojnie tu jak na sobotnią noc, spodziewałam się, że naprawdę będziemy musiały biegać po plaży i próbować jakoś przemówić do rozsądku pijanym nastolatkom - cóż, miała spore doświadczenie w komunikowaniu się z nietrzeźwymi ludźmi, może to faktycznie było zadanie dla niej. A przynajmniej w domyśle, bo w pobliżu gniazda nie kręcił się nikt, kto mógłby przeszkadzać żółwicy.
Na ten moment mogły po prostu koczować.
Nie to, żeby narzekała, ale chyba nie przywykła do tego, że w pracy nie musi w szaleńczym tempie wypełniać setek zadań.

Tilly Huntington
niesamowity odkrywca
lu
lorne bay — lorne bay
21 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Córka właścicieli miejscowej stadniny koni, która nie sprostała ich oczekiwaniom, pozwalając wyrzucić się z renomowanej uczelni. Teraz w sekrecie przed nimi ukrywa się w centrum LB, szukając swojego zaginionego przyjaciela, ratując żółwie i oprowadzając turystów po lesie deszczowym.
Skrywając się pod wątłym światłem lampy naftowej, zakopała swe stopy i dłonie w sypkim, chłodnym piasku i wsłuchując się w miarowy szum fal, co jakiś czas rzucała okiem na teren pustej plaży. Cisza dźwięcząca w jej uszach zmusiła ją do przywołania w myślach jednej chwili; tej z dzisiejszego poranka, kiedy zmierzając w stronę Sanktuarium Koali, zaraz na skrzyżowaniu Fluorite View i Tingaree, dotarły ją słowa "zapomnij o nim, kochanie, porwał go wiatr i już nie zwróci". Przystanęła wtedy jak poparzona, wzrokiem starając się odszukać sprawczynię tejże porady i zupełnie niekontrolowanie wybuchła głośnym szlochem. Świat stał się zamazany, a ona czując się jak za zaparowaną szybą, uklękła na ziemi i przywarła dłoń do ust, starając się zagłuszyć swe zawodzenie. Podobny napad goryczy zdarzył się jej ponad rok temu - tydzień po tym, kiedy zaginął Johann. Odtwarzając teraz to jedno, tajemnicze zdanie w głowie, próbowała rozgryźć jego naturę. Czy chodziło o balonik, wyrwany podmuchem wiatru z dziecięcej dłoni i dryfujący teraz w niezbadanych przez nią zakamarkach nieba, czy może o letni kapelusz wykradziony siłą z głowy mężczyzny tejże pani? A może jeszcze o coś innego? Czy ktoś nie powinien podobnego zdania wypowiedzieć w jej kierunku? Czy Johanna także nie porwał wiatr i nie przywłaszczył go sobie, ani myśląc, by go zwrócić?
Błysk latarki przyspieszył bicie jej serca. Zapominając na moment o tym, gdzie się znajduje i kogo oczekuje, wstrzymała oddech, czując, jak jej ciało wypełnia strumień ciepła; jakby wypiła właśnie gorący napój, który miarowo zahaczał o jej płuca, żebra i żołądek.
- Och, cześć Kirra, wystraszyłam się ciebie, tak tu spokojnie - odparła, kiedy pierwszy szok już uleciał, a jej tętno zwolniło. - Już się uspokoiła? Może wolisz do niej wrócić? - zapytała z troską, na myśli mając oczywiście koalę, o której wspomniała jej znajoma. - Tak, tylko dzisiaj. W tygodniu zerkają tu co jakiś czas Strażnicy Rady, tak przynajmniej słyszałam - wyjawiła w formie odpowiedzi na zadane przed momentem pytanie i wyciągnęła z piasku swe ręce, strzepując z nich zagubione ziarenka i owijając wokół zgiętych i złączonych nóg. - Trafiła do naszego ośrodka dokładnie tego samego dnia, co ja. Przynajmniej nie błądziłam samotnie - powiedziała, uśmiechając się lekko. Czuła się z tym żółwiem szczególnie związana właśnie przez ten malutki zbieg okoliczności. - Boże, Kirra, chciałabym mieć o tej godzinie tyle energii, co ty - zaśmiała się, kiedy brunetka zakopała ją kolejną stertą pytań. Nie zamierzała ich jednak pozostawić bez odpowiedzi. - Dzisiaj mija równy miesiąc, więc zostało jeszcze trochę czasu. Dziesięć, a może dwadzieścia dni. Już nie mogę się doczekać - z jej głosu i oczu biło podekscytowanie, kiedy to mówiła. - Dzięki, przed chwilą zjadłam batona. Mam jeszcze dwa, gdybyś chciała. To te, co lubisz - powiadomiła, automatycznie przykładając dłoń do kieszeni swojej olbrzymiej bluzy. Spoczywały w niej orzechowe, energetyczne przekąski, które miały dodać jej sił na przetrwanie tej nocy. - Prawda? Ciekawe, gdzie się podziali. A może teraz imprezy na plaży nie są już modne - powiedziała z rozbawieniem, a na usta nasuwało jej się już stwierdzenie "za naszych czasów młodość wyglądała inaczej", ale ostatecznie powstrzymała się przed podzieleniem się tym żartem. A to z jednego tylko powodu. - Kirra? Mogę ci zadać dziwne pytanie? - zapytała nieśmiało, przegryzając dolną wargę i na moment odwracając od niej wzrok.

kirra caine
ambitny krab
zmęczona
ODPOWIEDZ