farmerka/kelnerka — farma Whitehouse'ów/Hungry Hearts
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z farmy, która marzyła o wielkiej karierze artystki. Uwielbia słoneczniki, kocha malować obrazy, lecz została na farmie po wypadku ojca i próbuje związać koniec z końcem, zajmując się farmą i pracując w kawiarni, łapiąc się również różnych prac i zbierając na rehabilitację oraz leczenie ojca. Obiecała przyjaciółce przed jej śmiercią że zaopiekuje się jej mężem, więc obecnie jest aniołem stróżem Aarona.
bran forsberg

Z racji tego że w Lorne pojawiła się wiosna, należało zająć się w pełni ogródkiem. Większość roślin uprawnych Whitehouse'owie mieli z własnych nasion, ze zbiorów z sezonu poprzedniego, albo dane sadzonki były wieloletnie. Niektóre zaś dokonały swojego żywota i należało na ich miejsce zakupić nowe, zatem szatynka załadowała starego pick-upa ojca czarnymi pustymi skrzynkami i pojechała do centrum, by w sklepie ogrodniczym zakupić nowe pomidory, dynie, a także pozostałe brakujące jej warzywa. A z racji tego że była wiosna to w sklepie ogrodniczym była dość spora kolejka, bo większość mieszkańców, przynajmniej ta posiadająca własne ogródki pomyślała tak samo jak Cherry. Gdy doczekała się swojej kolei to zamówiła konkretne odmiany danych warzyw, bo od lat Whitehouse'owie sadzili konkretne odmiany pomidorów, ziemniaków, dyni i innych, wyróżniając się na tle pozostałych farmerów, którzy często brali to co tanie, albo to co nowe na spróbowanie. Poszukiwanie odpowiednich odmian warzyw w danej ilości jaką sobie zażyczyła szatynka potrwało jeszcze trochę, ale ostatecznie farmerka wyszła z zapełnioną po brzegi sadzonkami w doniczkach, ciężką czarną skrzynką do samochodu, załadowała ją na pakę, okryła szczelnie folią, bo zapowiadali deszcz i lepiej żeby nie dostała się do nich woda i gdy już miała wsiadać do samochodu to kobieta zauważyła że coś jest nie tak, że jest on usadowiony jakoś krzywo. Podeszła na prawą stronę auta, tak, prawy tył, przebita opona. Jednak gdy przykucnęła to mogła zobaczyć, że wcale nie wbił się w nią jakiś gwóźdź, przez który opona straciła powietrze tylko była ona rozcięta i to tak precyzyjnie, że ktoś to ewidentnie zrobił specjalnie. Rozejrzała się po okolicy, a potem czując narastającą w niej wściekłość z całej siły kopnęła koło z flakiem z opony.
- Cholera! - krzyknęła, bo wiedziała że to się wiąże z wymianą koła, podnoszeniem auta na lewarku, a sama na pewno tego nie zrobi. Kogo zatem miała poprosić o pomoc, jeśli nie było dookoła żadnej żywej duszy? Wkurzało ją też to że nigdy nie mogło być w jej życiu dobrze, zawsze działo się coś na jej niekorzyść. Miała już szczerze dość prześladującego ją pecha. Postanowiła zadzwonić do swojej przyjaciółki pracującej w warsztacie samochodowym, albo do swojego przyjaciela, sądząc że Aaron będzie potrafił wymienić oponę w tym starym gracie. Jednak gdy znalazła swój telefon to zorientowała się, że jest on rozładowany.
- Serio?! - i z tego wkurzenia cisnęła nim o chodnik, a telefon ten rozpadł się na kawałki, które po chwili zaczęła zbierać kobieta z kostki, wciąż czując że ma dość tego dnia, a on dopiero co się zaczął.
happy halloween
nick
żeglarz — cały świat
30 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Maybe my soulmate died, I don't know. Maybe I don't have a soul.
  • 02.
Unikał dużych skupisk ludzi. Nie wychodził o poranku, w południe czy wieczorem, zakupy zazwyczaj robił, kiedy okoliczne sklepiki szykowały się do zamknięcia. Nie był jednak nieznośnym klientem. Wpadał z listą, zabierał to, co potrzebne, a później znikał w swojej otchłani, nie zagadując spieszącej się do domu ekspedientki. Dlaczego, więc dzisiaj było inaczej? Dwadzieścia osiem stopniu w cieniu, słońce wysoko na niebie, ludzie przechadzający się chodnikami, a pomiędzy nimi on – Bran Forsberg. Wdowiec, żeglarz, człowiek, który solidnie zawiódł się na życiu, obietnicach, któremu uśmiech znikł z twarzy dobrych kilka miesięcy temu i nie potrafił już powrócić na swoje miejsce. I chyba właśnie to spowodowało, że ruszył się z domu o tej chorej godzinie. Potrzebował zmiany, a permanentnie zaciągnięte zasłony irytowały go. Może jego żałoba miała trwać właśnie tyle? Bo przecież człowiek, który tak bardzo kochał życie, tak wiele z niego brał, nie mógł na zawsze zamknąć się w swoich czterech ścianach. Rodzice bez ustanku martwili się o niego, a on nie chciał przyprawiać ich o kolejne siwe włosy. Greer była najlepszą siostrą, ale młodszą i to on powinien być przy niej w trudnych momentach, nie odwrotnie.
Trochę się zmuszał, ale wiedział, że jeśli tego nie zrobi, to utknie w tym domu całkowicie.
Spacerował w obrębie swojej dzielnicy, jednak z daleka od plaży. Wolał skupiska ludzi w centrum miasteczka, robiących zakupy. Obserwował ich. Żył przez ponad rok w izolacji, więc chciał zobaczyć jak wygląda normalność. Sam nie wiedział, dlaczego zareagował, kiedy zobaczył dziewczynę kopiącą oponę samochodu. Impulsywnie ruszył w jej kierunku i czuł, że to dobra decyzja, kiedy zauważył jak silnie zirytowana rzuca telefonem o chodnik. Pomógł jej pozbierać elementy. – Nie wiem czy jeszcze kiedykolwiek go użyjesz – powiedział, posyłając w jej kierunku jakąś pierwszą próbę uśmiechu. – Mogę pomóc? – zapytał, wskazując podbródkiem sflaczałą oponę.

Cherry Whitehouse
farmerka/kelnerka — farma Whitehouse'ów/Hungry Hearts
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z farmy, która marzyła o wielkiej karierze artystki. Uwielbia słoneczniki, kocha malować obrazy, lecz została na farmie po wypadku ojca i próbuje związać koniec z końcem, zajmując się farmą i pracując w kawiarni, łapiąc się również różnych prac i zbierając na rehabilitację oraz leczenie ojca. Obiecała przyjaciółce przed jej śmiercią że zaopiekuje się jej mężem, więc obecnie jest aniołem stróżem Aarona.
bran forsberg

To było oczywiste że ktoś musiał zobaczyć jej atak złości, czy raczej wściekłości na tę niczemu winną jej oponę i telefon, który też jej niczego nie zawinił. Powinna być zła raczej na człowieka, który przeciął tę oponę w jej samochodzie, bo co też mógł zrobić jej samochód? Uciec? Ale gdy problemy w życiu człowieka się nawarstwiają to prędzej czy później wulkan złości wybuchnie, bo nikt z nas nie jest bezuczuciową skałą. Także Bran Forsberg stał się świadkiem właśnie wybuchu wulkanu imieniem Cherry. Jak dobrze że to nie była kolejna osoba, której była dłużna pieniądze, ta na pewno wybuchnęłaby ale niepohamowanym śmiechem z powodu pecha, który wręcz prześladował szatynkę.
- Dziękuję, nie przemyślałam tego zanim nim rzuciłam o ziemię. - czy żałowała swojego uczynku? Owszem, wiedziała że nie stać jej na nowy telefon, znaczy się może go kupić, ale jednocześnie wtedy odbierze pieniądze, które przeznaczała na inne opłaty, więc tam będzie brakowało jej znów pełnej kwoty i po raz kolejny pożyczy od kogoś pieniądze by pogodzić wszystko ze sobą. Poza tym żałowała tego że ktoś widział jej wybuch spowodowany bezradnością i bezsilnością. To było bardzo dziecinne, a ona była przecież dorosłą kobietą. Nikt dorosły tak się właśnie nie zachowuje. Przynajmniej to było miłe z jego strony że nie skomentował jej zachowania.
- Będę wdzięczna jeśli pan mi pomoże. - stwierdziła, posyłając mu spojrzenie i delikatny uśmiech wyrażający wdzięczność ze strony szatynki. Naprawdę doceniała jego bezinteresowność, ale wiedziała że mężczyzna zawsze może chcieć coś w zamian, jakąś kwotę pieniężną. Teraz tak niewielu ludzi było bezinteresownych i pomagało nie chcąc nic w zamian.
- W ogóle czy dobrze mi się wydaje czy ta opona została celowo uszkodzona? - zapytała jeszcze, wskazując mu ten precyzyjny ślad po przecięciu na oponie, wcześniej chowając szczątki telefonu do kieszeni płaszcza czy tam kurtki którą miała na sobie. Przykucnęła nawet by przyjrzeć się bliżej tej oponie i zastanawiała się kto jej to zrobił? Czy ktoś komu jest dłużna pieniądze? Czy może to głupi halloweenowy żart tutejszej młodzieży? Jeśli to drugie to na pewno dzieciaków bogaczy, ich nie interesuje to, że niektórzy nie są tak zamożni jak ich rodzice i nie stać ich na naprawę zniszczeń. Nigdy nie lubiła dzieci bogaczy, bo ci zawsze się wywyższali nad dziećmi pochodzącymi z farm, a do których należała również Cherry. I uważała że tamci powinni uczęszczać tylko do prywatnych szkół by nie znęcać się nad biedniejszymi uczniami.
happy halloween
nick
ODPOWIEDZ