onkolog — Cairns Hospital
30 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
młoda pani onkolog, obecnie dochodzi do siebie psychicznie i fizycznie po napaści byłego partnera z pomocą Flanna, którego kocha nad życie
Psychiatra kiedyś jej powiedział, że miarą zakończenia żałoby będzie chwila, w której przestanie się karać za to, co zrobiła. Na kolejnej wizycie rzuciła w niego wazonem w przypływie dziwnej furii i na tym zakończył z nią sesje przekazując jej przypadek koleżance. Musiała jednak stwierdzić, że pożałowała tego rzutu, bo jako jedyny rozgryzł ją na tyle, by wiedzieć do czego zmierza ta kontrolowana autodestrukcja w jej wykonaniu.
Owszem, czuła się winna śmierci swojego dziecka i na nic zdały się pełne pocieszenia komentarze, że to był tylko wypadek i nie miała na to wpływu. Wiedziała, że miała, bo to ona siedziała za kierownicą i to ona cofnęła.
Nigdy nie winiła natomiast ojca dziecka, choć to on powinien ją wtedy pilnować i nie spuszczać z niej oka. Wspaniałomyślnie wręcz wzięła winę na siebie i pozwoliła mu na wymierzenie sobie kary. Robił to dość często, więc nic dziwnego, że mimo ładnej pogody siedziała w obszernym swetrze obserwując dzieciaki na placu zabaw. Tak, to była jej własna tortura, którą wymyśliła już jakiś czas temu. Zjawiała się tutaj i wyobrażała sobie co byłoby, gdyby jej syn był na świecie. Pewnie nadal bawiłby się na tych zjeżdżalniach i miałby poobijane kolana, a ona jak przystało na troskliwą mamusię, naklejałaby mu plasterek i mówiła, że do wesela się zagoi.
Cóż, szkoda, że na przejechanie autem nie pomógłby żaden z dostępnych jej plastrów.
Psychiatra miał rację i zdecydowanie jeszcze trwała jej żałoba, a ona nie robiła niczego, by ją zakończyć. Po części dlatego, że zdawała sobie sprawę, że gdy dojdzie do wybaczenia, będzie musiała kategorycznie pożegnać swojego chłopca, którego widywała czasami w swoich snach. Zazwyczaj budziła się z nich dziwnie szczęśliwa i spokojna, więc poniekąd sama je prowokowała znajdując się tutaj i czekając aż zobaczą ją jakieś znajome matki.
Większość z nich unikała spotkania z nią, bo tak naprawdę co miały jej powiedzieć? Kilku wyrywało się, że serdecznie jej współczują, inne doradzały terapię, jeszcze inne beztroskie machnięcie sobie kolejnego dziecka jakby to stare było kanapą, którą dało się zastąpić, ot tak.
Z tego też powodu zazwyczaj mroziła ich spojrzeniem, a oczy miały przerażająco lodowate mimo uśmiechu na pełnych wargach. Z tego też powodu zaskoczyło ją to, że przysiadła się na ławce jedna z tych kobiet, które wyjątkowo jej nie irytowały. Leonie też była matką, ale mimo wszystko wydawała się jakaś bardziej ludzka, obciążona skazami, które sprawiały, że nie bała się do niej odezwać, choć przed resztą uciekłaby z krzykiem, gdyby zaszczycili jej ławeczkę.
Tak właściwie tego typu miejsca kojarzyły się jej z Aaronem, ale wówczas czuła się bezpieczna, bo oboje kogoś stracili. Turner zaś miała zdrową córeczkę, małżeństwo ze swoim marynarzem i swoją karierę. Nie wiedziała czy nie przygniecie jej ciężar bólu matki, która straciła swojego potomka, więc chcąc temu zapobiec uśmiechnęła się do niej całkiem szeroko. Nieszczerze, ale przecież szczerości uśmiechu nikt nie sprawdza, prawda?
- Bez dziecka wyglądam na pedofila albo na innego wariata - podzieliła się nią sugestią. - Mogę udawać, że przyszłam z wami? - zaproponowała i miała nadzieję, że Leonie zrozumie, że w ten pokrętny sposób chce nawiązać z nimi bliższą relację.
Najwyższa pora, by otworzyć trochę okna do twierdzy zwanej żałobą.

leonie turner
projektantka mody, exmodelka — lorne bay
36 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Here we stand - worlds apart, hearts broken in two. Sleepless nights, losing ground, I'm reaching for you... Feelin' that it's gone, can't change your mind. If we can't go on to survive the tide love divides.
Szczęście to dość pozorny konstrukt oraz jak się okazuje dość kruchy, jeśli człowiek zdecyduje się na nierozważne ruchy. Jeden upadek może stać się przyczynkiem do nieodwracalnych zmian, które często wbrew własnym chęciom, trzeba ostatecznie zaakceptować. Ewentualnie próbować. Sama Leonie nie do końca wiedziała, w którym momencie własnej podróży jest, ale chciała wierzyć, że udawało się jej powoli wykonywać kroki we właściwym kierunku, którym miała być ostatecznie tabliczka z nazwą pełnej akceptacji. Starała się to osiągnąć.
Większość osób z Lorne Bay już od jakiegoś czasu wiedziała, że małżeństwo byłej modelki, przeżywa swój kryzys. Nikt jednak nie był w stanie ustalić czym to jest spowodowane, a nadzwyczaj gadatliwa seniorka Turner nabierała wody w usta, kiedy ktoś tylko napominał o życiu uczuciowym znanej córki. Geneza problemu pozostawała nieznana, ale jasnym był fakt, że Leo i Ephraim nie mieszkali razem, i choć podczas poprzedniej wyprawy mężczyzny mogło to wyglądać jedynie na przeprowadzkę, tak po jego powrocie stało się jasne, że ich drogi obecnie w żaden sposób się nie krzyżowały. Choć nie, był jeden wyjątek, jeśli chodziło o córkę. I to nie był sekret. W końcu w miasteczku takim jak Lorne, trudno byłoby utrzymać taką kwestię w sekrecie - chcąc nie chcąc, nikt tu nie był anonimowy, choć czasem ze względu na sielankową otoczkę, mogłoby się tak wydawać. A to jedynie mylne pozory.
Tak więc i dramat Riseborough nie należał do tajemnic, a jedynie tematów tabu. Strata to temat, który zawsze przysparza ludziom trudności oraz wprawia ich w paraliż. Jeśli chodzi o stratę dziecka... Wspomniany dyskomfort podwajał się już na starcie. I jak widać, stanowił on o wiele większą przeszkodę dla tych, którzy nie doświadczyli nic podobnego, bo wszelkie podjęte kroki zdawały się być nieodpowiednie, a mimo to człowiek pragnął mieć jakąś moc, która w cudowny sposób pozwoliłaby na okazanie wsparcia. Tylko czy się dało?
Leonie właściwie do dziś nie wiedziała, jak zacząć rozmowę z Desiree. Całkiem możliwe, że właśnie dlatego zdecydowała się na ciche dołączenie do blondynki na jednej z ławek na placu zabawy, kiedy tam dotarły razem z Tessie. W końcu córka i tak na dobre dwadzieścia minut zapomni o istnieniu swojej rodzicielki, oddając się radości ze spotkania z rówieśnikami, a sama Turner wolałby milczące minuty niż spotkanie z kimś, kto próbowałby pod maską życzliwości ciągnąć ją za język, by upajać się porażką. Tak, nie tylko Riserbourgh wolała unikać innych matek z okolicy. Jak widać każda z blondynek miała ku temu całkiem sensowny powód.
-Nie, myślę, że wariat albo pedofil próbowałby udawać, że go tu wcale nie ma - Leo niezbyt umiała wyjaśnić czemu podjęła tę rękawicę, odpowiadając dość lekko na - jakby nie było - dość przerażające tematy dla każdego rodzica. Może odczytała tę nieporadną próbę okazania serdeczności? A może sama nie miała sił na nic więcej niż na temat, który wydawał się całkowitą fikcją, tak daleką od rzeczywistości. -Nie musisz udawać, może tu z nami po prostu pobyć - zaproponowała, a na twarzy zamajaczył blondynce serdeczny uśmiech. Nie pytała jednak co słychać, ani jak się ma De. Mimo wszystko tabu wisiało i między nimi dwiema, a nie od dziś wiadomo, trudno je przełamać.

Desiree Riseborough
towarzyska meduza
leośka#3525
brak multikont
onkolog — Cairns Hospital
30 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
młoda pani onkolog, obecnie dochodzi do siebie psychicznie i fizycznie po napaści byłego partnera z pomocą Flanna, którego kocha nad życie
Tołstoj kiedyś powiedział, że każda rodzina jest nieszczęśliwa na swój własny sposób i choć bliżej jej było do Anny Kareniny (tylko pociągi za rzadko jeździły) to zgadzała się z jego słowami. Póki byli ze swoim partnerem szczęśliwymi rodzicami to nie wybijali się ponad normę. Matki traktowały ją z cudowną pobłażliwością, bo może i nie spędzała całych dni ze swoim dzieckiem, ale przynajmniej ratowała życia. Była więc przykładem porządnej pani doktor, która godziła zawodowe ambicje z macierzyństwem. Przykład wart naśladowania, jedna z tych silnych i niezłomnych kobiet, które ostatnio się podziwiało.
Tym boleśniejszy był jej upadek, gdy przez przypadek dosłownie przygniotła swoje największe szczęście kupą złomu, która od tamtej pory była dla niej przeklęta. Pewnie dlatego małżeństwo Leonie nie stanowiło dla niej punktu odniesienia. Owszem, gdyby była szczęśliwą matką żywego dziecka to zapewne plotki by zajmowały ją trochę, ale obecnie była tą, przy której rozmowy nagle zamierały, więc była nieświadoma gehenny, z jaką zmaga się jej znajoma. Nigdy nie zamierzała jednak deprecjonować jej smutku, bo nie miała tego w zwyczaju. Wiedziała, że koniec świata nie dość, że jest świętem ruchomym to zazwyczaj jest zależny od osoby, która go przeżywa. Podejrzewała więc, że dla kogoś rozpad małżeństwa może być apokalipsą, choć ona pewnie wzruszyłaby ramionami.
Tak naprawdę, gdy jej związek zakończył się to pewnie wzniosłaby toast i wreszcie odsłoniła nadgarstki, na których znajdowały się ślady szczególnego traktowania przez partnera. Na razie jednak na to się nie zanosiło, więc siedziała na ławce i dość stanowczo naciągała rękawy, by zdecydować się w końcu na nieudolną próbą nawiązania konwersacji. Jeśli o to chodzi to zdecydowanie cofnęła się w rozwoju do czasów, gdy była nieśmiałą dziewuszką, zajmującą miejsce w ostatniej, klasowej ławce. Aparat na zębach nie sprzyjał nawiązaniu znajomości i również żałoba nie była pomocna w tym temacie. Tak naprawdę poruszała się trochę po omacku, bo wybrała Leonie na swoją powierniczkę, wręcz na chybił- trafił. Miała nadzieję, że to był jeden z tych celnych strzałów, ale o tym miała dopiero się przekonać.
- To odpada, dosłownie rzucam się w oczy, zresztą podobnie jak ty - obie w końcu były wysokimi blondynkami i z tego co wiedziała Desiree to Leonie skwapliwie z tego skorzystała w przeszłości będąc modelką. Jako nastolatka uważała ten zawód za siedlisko próżnych i głupich idiotek, ale po przykładzie Turner mogła się domyślić, że się myliła. Kobieta była jedną z najbardziej inteligentnych osób, jakie znała i na dodatek świetnie zajmowała się córką. Na pewno ona nie cofnęłaby samochodem na podwórku bez upewnienia się, gdzie jej mała się znajduje.
Poza tym umiała się uśmiechać, więc Riseborough odwzajemniła ten gest i sięgnęła po butelkę wody. Przebywanie z kimś tak po prostu należało do bardzo starych i niepamiętnych czasów, więc chciała wykorzystać ten moment jak tylko mogła.
- Te mamusie zachowują tak jakbym była niespełna rozumu. Tak właściwie to trochę jestem od dłuższego czasu, ale one o tym nie wiedzą, prawda? A ty? Co ty nabroiłaś, że patrzą na ciebie spod byka? - ta bezpośredniość została jej jeszcze z czasów bycia lekarzem. W medycynie nie ma miejsca na metafory czy domysły, wszystko musi być jednym i celnym strzałem, jeśli trzeba kogoś uratować.

leonie turner
ODPOWIEDZ