lorne bay — lorne bay
31 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Miała być malarką, ale z racji niepowodzeń, zdecydowała się zostać pielęgniarką w tutejszym szpitalu.
W sieci wciąż krąży filmik, na którym ucieka sprzed ołtarza, a jej wszystkie dotychczasowe związki... No cóż, nie udały się.
Niesamowita z niej niezdara, ale za to z wielkim sercem.
Euphomo Ethel Lovecraft, czy bierzesz sobie tego mężczyznę za męża i ślubujesz mu miłość, póki śmierć was nie rozłączy?

Czuje na sobie prześlizgujący się, uważny wzrok ponad setki zebranych, poupychanych w kościelnych ławkach. Jest niemalże pewna, że bacznie śledzą jej każdy ruch, w oczekiwaniu na potknięcie. Oddech, który jeszcze godzinę temu sprawiał, że jej piersi spokojnie falowały, teraz spłycony sprawia, że brakuje jej tchu. W głowie nasila jej się szmer, nie powalając racjonalnie myśleć. Dochodzi do niej co drugie słowo. Póki śmierć was nie rozłączy? To strasznie długi okres. Czy powinno się egzekwować od ludzi takie przyrzeczenia? Ich wiara choć może być silna, nie jest niezłomna. A czy ona może coś takiego obiecać? Czy głęboko mocno w to wierzy? Zaczyna ją mdlić. Ciasno przylegająca biała suknia, chyba zamieniła się w gorset albo gorzej, Bóg ją usłyszał i zrobił z niej narzędzie tortur. Dociera właśnie do niej, że od dłuższego czasu w kościele nasila się cisza. Chociaż wydaje jej się, że słyszy własne bicie serca, ma wrażenie jakby zrobiło się strasznie głośno. Jej głos nie chce wydobyć się z gardła żeby powiedzieć krótkie tak. Wydawałoby się, że to tak niewiele, a jednak te trzy litery ciążą jej teraz w żołądku jakby były z ołowiu. Ksiądz powtarza swoją kwestię i wbija w nią zniecierpliwione spojrzenie. Znów jest pod obstrzałem, a zupełnie niespodziewanie zalewa ją fala gorąca. Duszno tu. Jak może być tak gorąco u schyłku jesieni? I dlaczego zdecydowała się na to głupie bolerko? Dłużej nie wytrzyma. Jest bardziej niż pewna, że wszyscy się przeciwko niej zmówili, jakby z góry wiedzieli co się wydarzy i przyszli tylko żeby obejrzeć to przykre show. Uchyla wreszcie usta. Są bardzo spierzchnięte. Sucho jej w gardle. Oczy wędrują wzdłuż widowni, aż wreszcie przesuwają się po księdzu by skończyć na osobie, której miała przyrzec miłość i uczciwość małżeńską do końca życia. Ufne spojrzenie ciemnych oczu błyszczy w blasku świec, zachęcając ją do odpowiedzi, ale ona nie może. Nie potrafi powiedzieć tego co chciałby usłyszeć. - Ja... - słowa zamierają w jej ciele, paraliżując ją ze strachu. - Ja chyba Cię nie kocham - mamrocze pospiesznie, zadzierając suknię do góry i obracając się na pięcie w stronę przesmyku między ławkami. Widownia zamiera, a uciekającej kobiecie, która nie zasługuje na miano panny młodej, nie towarzyszą ani fanfary, ani nawet cichy okrzyk zdumienia. Zupełnie jakby każdy to zawczasu przewidział...

Czy ślubujesz miłość, godność, szacunek... w bogactwie i biedzie...

Siedząc wśród pudeł i przebierając stertę zapomnianych przez czas gratów, dotarło do niej kilka rzeczy. Swoich związków nie mogła nazwać udanymi. Każdy z nich się kończył stereotypowymi słowami, od których zbierało się jej na mdłości.
- To nie Ty, to ja.
- Jasne, że nie ja, przecież tak bardzo się starałam!
- No właśnie w tym problem. Za bardzo.
- Jak można za bardzo o kogoś dbać, kiedy się go bardzo kocha?
- Bardzo dużo u Ciebie tego "bardzo".
- I w czym rzecz?
- Nie pasujemy do siebie. Potrzebuję więcej swobody. Żegnaj Effie.

Odchodzili. Jeden za drugim, pozostawiając w jej sercu ziejącą pustką dziurę i całe ciało pełne nieskończonych pokładów troski i miłości. Aż wreszcie trafiła na niego. Tego jedynego, innego niż wszyscy. Tego, który kochał ją równo mocno, dając z siebie tyle samo ile otrzymywał. Kochał jej niezdarność i nieprzespane noce, kiedy mówiła przez sen. Znał niemalże każdy pieprzyk na jej ciele, a przede wszystkim uważał, że nikt inny nie pasuje do niego bardziej niż ona. Wielką niewiadomą pozostaje więc, czemu tak długo wodziła go za nos, choć był dla niej ucieleśnieniem wszystkiego tego, czego potrzebowała.

Zgodnie ze świętym prawem Bożym, a to jest mój uroczysty ślub.

Mówili potem, że postradała zmysły. Jedyna z rodziny, która była ucieleśnieniem cnót od początku do końca. Ona opiekowała się rodzeństwem, gdy rodzice nie mogli albo matka miała jeden z tych dni. Ona dbała o to żeby rachunki były opłacone, gdy w ferworze kłótni o nich zapominali. Ona pamiętała o tym, kto jest uczulony na orzechy, a komu przygotować na śniadanie kanapkę z mortadelą. I wreszcie ona wymykała się przez okno pod osłoną nocy, żeby nikt nazajutrz nie dowiedział się, że młodsze rodzeństwo wylądowało na komisariacie. Tak dużo obowiązków. Nic dziwnego, że oszalała. Wariatka.
Ktoś z końca ławki szeptał zawzięcie, że to pewnie wina polskich korzeni. Pewnie nawet nie wiedział, że piła po nocach. Może nawet brała? Kto wie. Nikt nie zasługuje na taką żonę. Dobrze się stało, że uciekła. Alkoholiczka. Ćpunka.
Ale nikt nie słyszał o wieczorach, podczas których ładowała ciężkie cielsko brata na plecy, wlokąc go do samochodu, tylko po to żeby dopilnować, aby podczas snu nie udławił się rzygami. Nikomu nie opowiadała o uczuciu jakie towarzyszy przy odwożeniu po raz piąty bliskiej osoby na odwyk, o tym jak w głowie uciera się już pewien schemat i po prostu wie, że po kilku miesiącach będzie jeździć wśród ciemnych uliczek najgorszej dzielnicy w Lorne Bay, w poszukiwaniu wraka człowieka, którego z całego serca kochała. Za bardzo.
Cichy głos próbuje przebić się przez rosnącą wrzawę, echem odbijającą się od surowych, kościelnych ścian. Jedne są donośne i dudnią w uszach, a inne śliskie w swym szepcie, wdzierają się w najdalsze zakamarki ludzkich głów. Duża konkurencja dla drżącego, damskiego głosu, z trudem wydobywającego się z pomarszczonych ust. Szepcze więc coś pod nosem, że to wszystko nie tak, bo Effie hucznego ślubu nie chciała, a to on wypełnił kościelną nawę niemalże setką osób. Wstyd, hańba. Tak będą jutro mówić, że przyniosła wstyd rodzinie. Ta garstka osób głośno wytknie jej, że przyniosła hańbę swojemu nazwisku. Biedna dziewczyna.

Tak nam dopomóż Bóg.


Euphoma Ethel Lovecraft
13.10.1990
Lorne Bay
Pielęgniarka, nauczycielka plastyki
CAIRNS HOSPITAL, LORNE BAY STATE SCHOOL
Opal Moonlane
rozwódka, hetero
Środek transportu
Głównie rower, jak trzeba to samochód albo pożyczona od kogoś łódka.

Związek ze społecznością Aborygenów
Aborygeni, czy nie, każdy jest dla niej człowiekiem. Pochodzenie nie umniejsza nikomu w żaden sposób, a z reguły do ludzi ma przyjazny stosunek.

Najczęściej spotkasz mnie w:
Na plaży, na obrzeżach, w dzikich miejscach, w parkach no i pracy oczywiście albo dobrych knajpach.

Kogo powiadomić w razie wypadku postaci?
Rodzeństwo

Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG?
Tak

Ciekawostki:
- Lato uwielbiała spędzać w parku, cały dzień siedząc oparta o stary dąb. Był jej, a niepisana umowa sprawiała, że gdy wybijała dwunasta w południe, wokół niego nie było żywej duszy.
- Osobliwe było to dziecko. Dla niektórych wydawało się dziwne, ale część sąsiadów twierdziła, że kiedyś z tego wyrośnie. Ba, nawet uważali tą odmienność za całkiem uroczą. Z upływem czasu wyrosła z falbanek, rozkloszowanych sukienek i warkoczy plecionych przez matkę każdego ranka. Ale nie ze swojej wizji świata. Lubiła skupiać się na odstręczających detalach i przelewać je na ściany, kartki, ręce i płótna, dobierając te, które najbardziej dobitnie opisywały ich brzydotę.
- W Lorne Bay spędziła większość życia, dopiero na studia wyjeżdżając do Melbourne. Tam z kolei jej indywidualność została doceniona. Ba, nawet udało jej się, dostać na prestiżowy wydział w jednej z najlepszych akademii sztuk pięknych jakie znała. Gdy zaś tylko opuściła jej mury, wszystko szlag trafił. Jej prace mimo, że były piękne, nie trafiały do odbiorców, z każdym rokiem coraz dalej oddalając jej marzenie o własnej galerii, dlatego ostatecznie zdecydowała się wybrać do szkoły dla pielęgniarek.
- W międzyczasie poznała męża, z którym rozstała się przed kilkoma laty. To była niewinna relacja, która skończyła się finalnie zgrzytami z obu stron. Przez czas, który spędził na froncie, zaczął się od niej oddalać.
- Na rodzinę nigdy nie narzekała. Twierdziła, że była jak każda inna, pełna ogromnych pokładów miłości i żarliwych kłótni, od których czasami zaczynał się dzień. Nic nie było pewne, ale była niczym spoiwo, łącząc wszystkich do kupy. Brała na barki wszystkie przytrafiające się problemy i z ogromną pieczołowitością je rozwiązywała. Może dlatego potem swoje zbyt silne, matczyne zapędy, przelewała na każdego mężczyznę, z którym próbowała budować przyszłość.
- Równocześnie za dziećmi nie przepada, ale i lubi z nimi przebywać. Te, którymi akurat pracuje są niemałym wyzwaniem, ale przynoszącym dużo satysfakcji. Ma dobre serce. Lubi pomagać innym, więc dorywczo prowadzi również warsztaty plastyczne dla osób z domu spokojnej starości.
- Kiedyś mogłaby rzec, że jest silnie wierząca, ale teraz chyba się pogubiła. Zresztą... Czy Bóg chciałby z powrotem przyjąć ją pod swoje skrzydła, po tym jak z niego zadrwiła, zostawiając swojego przyszłego męża tuż przed złożeniem swej obietnicy?
- Nie pali, a głowę ma dość słabą. Dwa kieliszki już wystarczą żeby z jej ust popłynął strumień uroczej gadaniny. Z tym zaś trzeba uważać żeby zakorkować jej usta w odpowiednim momencie, bądź odstawić ją bezpiecznie do domu. W przeciwnym wypadku grozi niebezpieczeństwo skazania na cały wieczór wśród tej paplaniny, która po jakimś czasie zaczyna irytować.
Euphoma Ethel Lovecraft
Margot Robbie
ambitny krab
nick
lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
witamy w lorne bay
Cieszymy się, że jesteś z nami! Możesz już teraz rozpocząć swoją przygodę na forum. Przypominamy, że wszelka niezbędna wiedza o życiu w niezwykłej Australii znajduje się w przewodnikach, przy czym wiadomości podstawowe odnajdziesz we wprowadzeniu. Zajrzyj także do działu miasteczko, by poznać Lorne Bay jeszcze lepiej. Uważaj na węże, meduzy i krokodyle i baw się dobrze!
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
Zablokowany