28 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Piętnastu chłopa na "Umrzyka Skrzyni", - Ho-o-aj-ho! W butelce rum! Pij za zdrowie, resztę czart uczyni. - Ho-o-aj-ho! W butelce rum!
Hey now, we've got to make it rain somehow
Droga B.
Przepraszam, że nie odzywałam się przez tyle czasu. Pracy na farmie nie brakuje, dodatkowo znowu studiuję. Uwierzysz w to? Strasznie stara ze mnie studentka. Mimo wszystko znajduję dość czasu, aby pomyśleć o tym co było, o tym co straciłam i o tym co musiałam poświęcić.
***
Przyszłam na świat w szpitalu w Cairns. Podobno tego wieczoru rozpętała się prawdziwa burza z piorunami i nieodłączną ulewą i dlatego właśnie babcia nazwała mnie Rain. Czemu właściwie to babcia nadała mi imię? Rodzice nie mogli się zdecydować, ale deszczowe imię spodobało im się od razu. Babcia miała nosa. Właściwie większość moich wspomnień z dzieciństwa wiąże się z farmą dziadków, którą nasza rodzina prowadziła od kilku pokoleń. Moi rodzice jednak zdecydowali się prowadzić inne życie, miejskie, nie związane z hodowlą zwierząt czy rolnictwem. Na farmie spędzałam wszystkie wolne chwile, gdy rodzice pracowali woleli powierzyć mnie opiece dziadków niż żłobka. Dorastałam biegając po polach, wspinając się po drzewach, ucząc się gospodarki, ale też tego jak się obronić przed dziką zwierzyną. Byłam pełną energii chłopczycą. Potem oczywiście poszłam do szkoły i wizyty na farmie stały się kwestią weekendów, świąt i wakacji. Początkowo miałam trudności w adaptacji w środowisku szkolnym. Potem jednak chociaż wciąż miałam mnóstwo energii, to uczyłam się dobrze.
Zawsze byłam typem osoby, która lepiej odnajdywała się w chłopięcym, pseudomęskim świecie, który wydawał mi się prostszy od skomplikowanego świata dziewczynek. Nie miałam pojęcia, że sama nie jestem taka prosta w obsłudze. W szkole średniej długo szukałam swojego miejsca. Chwytałam się różnych rzeczy: rysunku, tańca, gry na instrumentach, uczyłam się kilku języków. W końcu jednak większość z tych zainteresowań odchodziła w zapomnienie, tylko pewna muzykalność mi pozostała (gram na banjo). Zwykła szkolna wycieczka, wypadek jednej z koleżanek, której trzeba było szybko udzielić pomocy. Puzzle wskoczyły na miejsce, doznałam olśnienia z gatunku tych, które zdarzają się rzadko. Postanowiłam pójść pewnego dnia na medycynę, zostać lekarzem. Robić coś pożytecznego. Nie bałam się związanych z tym wyzwań, zawsze najlepiej radziłam sobie z przedmiotami przyrodniczo-matematycznymi. Najważniejsze było to, że znalazłam jakiś cel i coś, co naprawdę mnie interesowało - tak mi się wtedy wydawało. Ostatnie lata szkoły średniej spędziłam balansując między ostrym zakuwaniem, spotkaniami z przyjaciółmi, dorywczą pracą i nieodzownymi wizytami na farmie. Po ukończeniu szkoły miałam wszystkie argumenty, które pomogłyby mi dostać się na odpowiednią uczelnię. Postanowiłam zaznać prawdziwej wielkomiejskości - zaczęłam studia w Brisbane, na Uniwersytecie Queensland. Zamieszkałam w akademiku, znalazłam dorywczą pracę, piłam hektolitry kawy, aby dać radę z przeładowanym grafikiem. Oczywiście dnie nie schodziły mi wyłącznie na nauce i pracy, były nowe znajomości, imprezy, jakieś używki, związki. Pierwszą miłość typowo zaliczyłam jeszcze w szkole średniej, ale nie miała być ostatnią. Na studiach zakochałam się w bracie mojej ówczesnej najlepszej przyjaciółki. Ten związek przetrwał jednak do końca studiów. Byłam absolwentką ze świetnymi wynikami, postanowiłam studiować w jednym z dużych szpitali w Brisbane, w poszukiwaniu dalszych wyzwań. W tamtym czasie byłam ciągle zajęta, wizyty u rodziców czy na farmie zdarzały się najwyżej kilka razy do roku, chociaż często dzwoniłam czy to rodziców, czy do dziadków, czy do rodzeństwa. Rozpoczęłam rezydenturę i pewnego dnia po bardzo długim dyżurze zadzwonił mój telefon. Moi rodzice mieli wypadek samochodowy. Ojciec zmarł na miejscu, matka walczyła o życie. Wsiadłam w samochód i pojechałam do Cairns. Po drodze sama prawie zasnęłam przy kółku. Moja matka zmarła następnego ranka pomimo wysiłków lekarzy. Tak chciałam pomagać innym, a zapomniałam o własnych rodzicach. Byłam zdruzgotana. Po pogrzebie spędziłam tydzień na farmie. NA więcej nie mogłam sobie pozwolić, chociaż dalej czułam się jak gówno. Czułam się jak gówno przez kolejne miesiące, pracując często prawie 23 godziny na dobę. Nie musiałam, ale chciałam. Zaniedbywałam przyjaciół, chłopaka, nie odbierałam telefonu od brata. Dopóki delikatny głos w jasno oświetlonym pokoju socjalnym nie powiedział "zwolnij, Rain". Znów byłam zakochana i czułam się z tym żle. Powinnam wciąż cierpieć z powodu rodzinnej tragedii, i gdzieś tam w środku cierpiałam, ale uczucie do kolegi po fachu pozwoliło mi normalnie funkcjonować.
Mijały lata, moja kariera się rozwijała. Byłam "obiecującym" lekarzem, życie towarzyskie też się układało, a przynajmniej tak mi się wydawało. Utrzymywałam lepszy kontakt z rodzeństwem, z dziadkami. Wiedziałam, że ich zdrowie jest w coraz gorszym stanie. Babcia trafiła do szpitala, a kiedy w nim zmarła dziadek na tą wieść dostał ataku serca. Przeżyli ze sobą tyle lat, że musieli też razem odejść. Wtedy byłam już w Lorne Bay, wykorzystałam urlop, żeby wszystko poukładać. Poukładać sobie w głowie i w sercu, które cierpiało podwójnie. Dziadkowie byli dla mnie jak drudzy rodzice, zawsze dobrze się dogadywaliśmy. Kolejny kawałek mojej duszy mi zabrano. Po drugie na kilka dni przed przyjazdem do domu odkryłam, że mój "idealny" mężczyzna mnie zdradza. Zerwałam z nim. W Brisbane pozostała mi tylko praca... ale była jeszcze farma. Farma, która należała do rodziny od pokoleń, farma pełna wspomnień. Nie mogłabym jej sprzedać. Razem z rodzeństwem postanowiliśmy ją zatrzymać, zając się nią. Porzucenie pracy w szpitalu bolało. Kochałam tę pracę, miałam aspiracje, ale zrozumiałam, że jestem potrzebna gdzie indziej. Udaję, że wcale tego nie żałuję, taka jest prawda. Za dzieciaka dziadkowie uczyli nas gospodarki i teraz wszystkie te lekcje okazały się niezbędne, bo finanse farmy nie stały najlepiej. Zajęłam się finansami, pomagałam przy pracach fizycznych, przy inwentarzu. Przyszło mi do głowy, że wciąż mogę być lekarzem - takim od zwierząt. weterynarz na farmie się przyda, to też jakaś szansa na dorobienie sobie. Trudno uznać to za substytut pracy w dużym szpitalu, w jeszcze większym mieście. Poszłam na studia, tak aby nie kolidowało to z pracami na farmie. Zaczęłam żyć tak jak przystało na farm girl, czasem jednak zmieniam się w swoją babcię piekąc ciasta na potęgę i wpychając je komu popadnie. Przynajmniej nie mówię im "masz, jesteś taki chudziutki, jeszcze cię wiatr przewróci". Odnowiłam też stare przyjaźnie. Czy jestem szczęśliwa? Staram się być zajęta, zbyt zajęta, żeby się nad tym zastanawiać.
Twoja Rain
***
Największą zaletą Rain jest jej zdolność odnajdywania umiaru, złotego środka we wszystkim. Oczywiście nie zawsze, zdarzają się nieprzewidziane sytuacje, w których zostaje mocno wypchnięta ze swojej orbity i dochodzi do łańcucha zdarzeń, które trudno jest przewidzieć. Kolejną jej zdolnością jest umiejętność adaptacji i nakładania nowych masek, odnajdywania się w nowych rolach. Rain jest energiczna, ale nie nachalna, zaradna, nie da sobie w kaszę dmuchać, ale nie jest agresywna. Wręcz przeciwnie, czasem sprawia wrażenie osoby delikatnej. Pewna siebie, ale nie arogancka. Ma poczucie humoru, w gronie najbliższych lubi się za głośno śmiać, jest spontaniczna. W sytuacjach kryzysowych często przejmuje dowodzenie i rozstawia wszystkich po kątach. Obdarzona darem perswazji, na przykład całkiem wiarygodnie udaje, że nie brakuje jej dawnego życia, kariery lekarskiej. Jest osobą ciepłą i troskliwą, chociaż długo dusi w sobie animozje. Ktoś kiedyś jej powiedział, że byłaby dobrą kobietą na złe czasy. "Jestem jeszcze lepszą kobietą na dobre czasy" - odpowiedziała wtedy.
***
:koala: Potrafi jeździć konno
:koala: Nieźle gotuje, chociaż o wiele lepiej idą jej wszelkie wypieki - głównie dzięki przepisom pozostawionym przez babcię
:koala: Nie każdy wie, że potrafi być strasznie sentymentalna
:koala: Uwielbia długie spacery
:koala: Poranek musi przywitać kawą, wieczór pożegnać czasem lampką czerwonego wina ze średniej półki, kiedyś była pracoholiczką
:koala: Na farmie zajmuje się zwierzętami, "księgowością" i ogólnie robi wszystko, żeby farma nie splajtowała. Pomimo tęsknoty za dawnym życiem bardziej niż czegokolwiek, potrzebuje teraz stabilizacji.
:koala: Potrafi grać na banjo
:koala: Poza zwierzętami hodowlanymi na farmie trzyma też czarnego kota dachowca, którego nazwała Jinx. To typowy kocur, któremu się wydaje, że to on jest jej właścicielem, a nie na odwrót.
:koala: Kiedy stanęło na tym, że zostaje w Lorne Bay kusiła ją perspektywa podjęcia pracy w przychodni, lub w szpitalu w Cairns. Byłaby to jakaś namiastka dawnego życia, ale Rain wiedziała, że nie starczyłoby jej czasu na pracę na pełen etat, zwłaszcza tak wymagającą.

Rain McLeod
21.06.1993
Cairns
farmer, studentka weterynarii (zaocznie), wolontariusz w LB Wildlife Sanctuary
Farma rodziny McLeod
Carnelian Land
Panna, heteroseksualna
Środek transportu
Najbardziej lubi jeździć rowerem, czasem jednak jest to niepraktyczne i wyjeżdża na trasę swoją Toyotą Land Cruiserem rocznik 95, który kupiła jeszcze w Brisbane.

Związek ze społecznością Aborygenów
jej koleżanka z podstawówki była Aborygenką, poza tym czasem odwiedza galerię sztuki aborygeńskiej. Poza tym brak

Najczęściej spotkasz mnie w:
na farmie, w stadninie, na targu owiec, w Cairms, w Lorne Bay Wildlife Sanctuary, w plenerze

Kogo powiadomić w razie wypadku postaci?
James McLeod, Mette Hammond

Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG?
Tak - nie życzę sobie stałęgo uszczerbku na zdrowiu, ingerencji w status majątkowy
Rain McLeod
Troian Bellisario
powitalny kokos
mamabear
lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
witamy w lorne bay
Cieszymy się, że jesteś z nami! Możesz już teraz rozpocząć swoją przygodę na forum. Przypominamy, że wszelka niezbędna wiedza o życiu w niezwykłej Australii znajduje się w przewodnikach, przy czym wiadomości podstawowe odnajdziesz we wprowadzeniu. Zajrzyj także do działu miasteczko, by poznać Lorne Bay jeszcze lepiej. Uważaj na węże, meduzy i krokodyle i baw się dobrze!
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
Zablokowany