29 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Lorne Bay ma być miejscem gdzie zacznie życie na nowo, ale wydarzenia z przeszłości nadal trzymają ją w miejscu. Snuje się od motelu do Sanktuadium, gdzie dorabia jako pomocnik i w zasadzie nie wie co dalej...
Nieosiągalna przyszłość…

Siedzę na ławce w parku z papierowym kubkiem w dłoni i obserwuję życie, o którym marzę, a którego nigdy nie zaznam. Udaję, że jestem jedną z tych wielkomiejskich panien, a swoją plakietkę z logiem wielobranżowego sklepu chowam głęboko do zniszczonej torebki. Pijąc kawę wyobrażam sobie, że czekam na ważne spotkanie. Mój klient będzie tutaj lada chwila, a ja powitam go z uśmiechem i przedstawię projekt, na którym pracowałam przez ostatnich kilka tygodni. Śledzę wzrokiem eleganckie kobiety, które żwawym i pewnym krokiem przemierzają brukowane alejki i staram się poczuć jak one, ale wtedy mój wzrok trafia na moje zielone spodnie z logiem sklepu wyszytym na lamówkach. Wzdycham cicho i wyrzucam pusty już kubek. Mam prawie trzydzieści lat i nadal jestem nikim, a przecież miałam marzenia, tylko zabrakło mi możliwości, by chociaż pomyśleć o ich spełnieniu. Mój ojciec zostawił matkę, gdy miałam cztery lata. Nigdy nie było nam łatwo, chociaż mama robiła co mogła, abym miała jak najlepsze dzieciństwo. Dopiero z perspektywy czasu dostrzegam w jak złych warunkach przyszło mi dorastać, ale wtedy uważałam nasz dom za najpiękniejszy na świecie. Pamiętam do teraz jak wraz z nią malowałam kwiaty na brudnej, szarej ścianie w naszym obskurnym mieszkanku. Mama robiła wszystko, aby było przytulne, ciepłe i zadbane najbardziej jak się dało. Wiele czasu spędzałam z nią odnawiając stare meble, malując szafki i zdobiąc szkło farbami. Może dlatego marzyła mi się architektura wnętrz, ale były to tylko płonne mrzonki, bo nigdy nawet nie śmiałam powiedzieć o nich na głos. Zaraz po ukończeniu liceum musiałam pójść do pracy, bo matka zachorowała, a ubezpieczenie tylko w znikomym stopniu pokrywało koszty leczenia. I tak zaczęła się moja tułaczka… Bycie nikim znaczącym weszło mi w krew. Nisko płatne, proste stanowiska, które zmieniałam jak rękawiczki, bo pracodawca zawsze znalazł kogoś lepszego, odważniejszego, kogoś kto wyróżniał się na tle innych, a ja? Ja byłam po prostu Lucille. Ani dobra, ani zła. Ludzie mnie kojarzyli, uśmiechali się przyjaźnie, ale nikt nigdy nie pamiętał mojego imienia.

Nieustępliwa teraźniejszość…

Może nigdy nie byłam w pełni szczęśliwa, ale lubiłam swoje życie. Owszem wiele czasu poświęcałam na pracę, ale poza nią nie miałam większych zmartwień. Spotkałam kilku oddanych przyjaciół, nawiązałam parę romansów, ale zawsze znajdował się ktoś, kto był ode mnie ważniejszy, kto mógł mnie zastąpić… Nie szukałam więc na siłę, brałam co dawał mi los i tak mijał dzień za dniem w moich zwyczajnym życiu, aż do chwili, w której pewnego wieczoru wszystko się zmieniło. Marzyłam nie raz o momencie, w którym moje życie diametralnie się zmieni, a to za sprawą jakiejś wielkiej wygranej, a to dzięki pojawieniu się księcia na białym koniu. I może gdybym była kimś innym, może gdybym nie była Lucille, taki dzień by nadszedł, ale mnie los nie obdarował niczym spektakularnym. Po śmierci matki wynajęłam niewielki pokoik nad sklepem prowadzonym przez starsze małżeństwo chińskiego pochodzenia. Nie były to luksusy, ale mogłam odłożyć chociaż odrobinę pieniędzy, a nie żyć od wypłaty do wypłaty. Tamtego wieczoru wracając z pracy zapalone światło w sklepie przykuło moją uwagę. Było już późno i ze swego rodzaju przezorności, a także zmartwienia postanowiłam tam zajrzeć. Czasem pomagałam państwu Chang i pomyślałam, że może i tym razem mieli jakiś dodatkowy remanent, albo musieli posprzątać po bójce w sklepie… Tak, w mojej dzielnicy tego typu sytuacje zdarzały się często. W przeciągu ostatniego pół roku państwo Chang trzy razy wymieniali okno... W każdym razie weszłam i jedyne co zobaczyłam to pana Changa leżącego w kałuży krwi. Wszędzie panował bałagan, a potem nastąpiła ciemność. Ocknęłam się leżąc na wilgotnej ziemi. Ktoś był ze mną, mówił do mnie, starałam się wstawać, ale za bardzo kręciło mi się w głowie. Byłam sparaliżowana strachem, przerażona i zapłakana, ale robiłam wszystko co powiedział mój oprawca. Do teraz słyszę jego śmiech, gdy kazał mi kopać. Sam opierał się obok o szpadel, a ja drżącymi rękami odrzucałam ziemię na bok. Łzy płynęły po moich policzkach, gdy odliczałam minuty jakie mi pozostały. W końcu zniecierpliwiony mężczyzna kazał mi przestać. Powiedział, że do niczego się nie nadaję, ale on znajdzie dla mnie jeszcze jedno, ostatnie zastosowanie. Przerażona nie potrafiłam się ruszyć, gdy zaczął mnie dotykać. Jego obślizgłe ręce sunęły po mojej twarzy, ramionach, a on śmiał się z własnej przewagi. Ocknęłam się dopiero, gdy zaczął zrywać ze mnie ubranie. Nie mam pojęcia jakim cudem znalazłam w sobie siłę i odwagę, ale udało mi się podnieść. Chwyciłam za leżący obok szpadel i wbiłam go w nogę mężczyzny, a potem biegłam i biegłam, aż nie dotarłam do głównej drogi…

Utracona przeszłość….

Policja niespecjalnie była w stanie mi pomóc. Nie wiedziałam co powinnam zrobić, gdzie się podziać. Nie chciałam narażać przyjaciół, rodziny nie miałam. Nie pozostało mi nic innego jak zabrać swoje niewielkie oszczędności, spakować kilka rzeczy i wyjechać jak najdalej z Perth. Drugi koniec kraju wydawał się być najlepszym rozwiązaniem. Czemu akurat Lorne Bay? Nie mam pojęcia, ale nazwa ta wydawała mi się dziwnie znajoma. Może ktoś kiedyś opowiadał mi o tym miejscu, a może usłyszałam o nim w telewizji. W każdym razie poleciałam tam i zaczęłam wszystko od nowa. Chociaż nie był to łatwy początek, nadal nie jest, bo wiecznie oglądam się za siebie. Nikomu nie powiedziałam o tym co mnie spotkało, bojąc się, że ktoś mógłby mnie tutaj odnaleźć. Pozostawanie w cieniu było moją specjalnością, więc ponownie wczułam się w rolę bycia nikim. Znalazłam nisko płatną posadkę w Sanktuarium Koali, czasem płacę za motel, a czasem gdy nikt nie widzi, zaszywam się w sanktuarium i tam spędzam noce w pokojach socjalnych. I chociaż na pozór moje życie znów jest mdłe i nijakie, to od pewnego czasu nabrało innych barw. Szkoda tylko, że kolory te nie należą do mnie, a imię dalej nie zapada w pamięci…

- Pojawiła się w Lorne Bay pod koniec czerwca, po tym jak uciekła z Perth w obawie, że ludzie, którzy chcieli ją skrzywdzić odnajdą ją i dokończą co zamierzali.
- Przez to co ją spotkało nabawiła się haphephobii (lęku przed dotykiem), zwłaszcza ze strony mężczyzn. Unika więc kontaktów z innymi ludźmi, ale wstydzi się swoich odczuć, dlatego wręcz nienaturalnie stara się unikać powodów dla których ktoś miałby ją dotknąć.
- Zawsze interesowała ją architektura wnętrz. Często tworzy projekty, które traktuje jako formę przelania marzeń na papier. Mieszkała w wielu niezbyt ciekawych miejscach, ale zawsze starała się jak mogła, by zmienić je w przytulne i ciepłe wnętrza.
- Zdecydowanie jest nieśmiała. Przez swój brak pewności siebie ma problem z nawiązywaniem relacji, chociaż tak naprawdę bardzo chciałaby posiadać grupkę przyjaciół, przy których czułaby się swobodnie.
- Od czasu napadu boi się ciemności. Gdy tylko zapada zmrok zapala wszędzie światła, a co za tym idzie zasypia przy nocnej lampce.
- Posiada dziecięcą urodę, którą odziedziczyła po matce. Z jednej strony to powód do radości, a z drugiej Lucille niekiedy czuje, że ludzie nie biorą jej przez to na poważnie.
- Nie jest mistrzem gotowania, ale z pieczeniem radzi sobie znacznie lepiej. Chociaż nie są to jakieś skomplikowanie przepisy. Lucille po prostu potrafi przygotować doskonałe słodkości nie wymagające wiele pracy i drogich składników. Niestety warunki w jakich obecnie mieszka nie pozwalają jej na realizowanie się w tym hobby.
- Nie lubi jak ktoś nazywa ją “Lucy”. Dlatego przedstawiając się, często proponuje skrót “Lucia”.
Lucille (Lucia) Blanchard
14 czerwca 1992
Perth
Pracownik (pomocnik)
Lorne Bay Wildlife Sanctuary
sapphire river
Panna
Środek transportu
Nóżki, ewentualnie komunikacja miejska gdy zaczyna zmierzchać... Może kiedyś rower.

Związek ze społecznością Aborygenów
Brak

Najczęściej spotkasz mnie w:
Sanktuarium dla dzikich zwierząt, okolice motelu w Sapphire River, plaża.

Kogo powiadomić w razie wypadku postaci?
Geordan Balmont

Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG?
Tak, ale dajmy jej doczekać tego księcia na białym koniu.
Lucille Blanchard
lili reinhart
powitalny kokos
Borsuk
lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
witamy w lorne bay
Cieszymy się, że jesteś z nami! Możesz już teraz rozpocząć swoją przygodę na forum. Przypominamy, że wszelka niezbędna wiedza o życiu w niezwykłej Australii znajduje się w przewodnikach, przy czym wiadomości podstawowe odnajdziesz we wprowadzeniu. Zajrzyj także do działu miasteczko, by poznać Lorne Bay jeszcze lepiej. Uważaj na węże, meduzy i krokodyle i baw się dobrze!
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
Zablokowany