25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Dzieciństwo widzę w jasnych, ciepłych barwach, jakby każde wspomnienie było skąpane w świetle złotych promieni słońca w trakcie golden hour. Nic dziwnego, wszakże pochodzę z dobrej rodziny, kochamy się i wspieramy. Matka półaborygenka, która próbowała przekazać nam tradycje z kultury swojej matki, a ojciec fizyk i podróżnik, który zakochał się w naszej mamie i postanowił osiąść z nią na stałe w Lorne Bay, o jego szalonych podróżach słuchałam całe dzieciństwo, stały się one tłem w moich snach o podróżach w dzicz, w których to ja byłam główną bohaterką zamiast niego. I rodzeństwo, którego śmiech, wygłupy i czasem dokuczanie sobie nawzajem to całe moje dzieciństwo. Były to dobre czasy w domu, który był ciepły i bezpieczny, jakbym znajdowała się w środku słońca.
Pójście do szkoły było dość ciężką dla mnie próbą, czułam że odstaję nieco od swoich rówieśników, zawsze byłam spokojniejsza, raczej zatopiona we własnych myślach, trochę nie nadążałam za ich tempem, w jednej chwili ktoś był przyjacielem kogoś, a następnego dnia byli śmiertelnymi wrogami, aby na następny dzień znów być przyjaciółmi na śmierć i życie. I miałam dużo szczęścia, że takiego przyjaciela na śmierć i życie udało mi się znaleźć. Jego imię znaczy dla mnie wszystko. Nie tylko był osobą, która zapraszała mnie do stolika na przerwach obiadowych, ale spędzała ze mną każdą wolną chwilę po szkole i w weekendy. Większość tych pierwszych, ale i tych szalonych rzeczy w moim życiu działo się z jego udziałem. Zaliczając do tego pierwszy raz na desce surfingowej, pierwszy upadek na deskorolce, ale i pierwszy papieros palony za garażem moich rodziców, który spadł na moje udo i zostawił po sobie małą bliznę po oparzeniu, gdy próbowaliśmy się pozbyć powodu naszego czynu, kiedy usłyszeliśmy zbliżającego się ojca. Co więcej wcale nie trzeba było mnie do tych rzeczy namawiać, przy nim stawałam się inną osobą, zapominając o mojej wycofanej naturze, mogłam nawet brylować w towarzystwie i świetnie bawić się na imprezach, czy szaleć na skuterach wodnych. Z czasem zaczęłam zauważać, że uśmiecham się na samą myśl o nim, że dreszcz przebiega przez moje plecy, kiedy dotyka przypadkiem mojej skóry, albo jak cholernie seksowne jest to, że patrzy na mnie swoimi bezkreśnie ciemnymi oczami i unosi brew, a w kąciku jego ust pojawia się lekki uśmiech. Jednak nigdy, absolutnie nigdy nie zrobiłam nic z tym, że mój najlepszy przyjaciel, zaczął interesować mnie w względach zdecydowanie powyżej przyjaźnią. Nie znosiłabym, gdyby ta przyjaźń się rozpadła.
Czasy szkolne jednak dobiegały końca, a wraz z nim młodzieńcze szaleństwa. Przez długi czas nie potrafiłam zdecydować którędy powinnam pójść. Niby uczyłam się całkiem nieźle, chodziłam na dodatkowe zajęcia, ale nie chciałam zajmować się czymś, co nie dawałoby mi frajdy. Zaczęłam myśleć o czymś, co było ze mną od zawsze. Malowanie, rysowanie. To moja pasja odkąd tylko któreś z moich mądrych rodziców dało mi kredkę do ręki. Cały dom był przyozdobiony moimi obrazami, w szkicowniku miałam malowane w sekrecie portrety mojego przyjaciela. Jednak o akademii plastycznej nie było mowy, nie chciałam wyjeżdżać daleko od domu, od niego, poza tym rodzice woleli, bym robiła w życiu coś ambitniejszego, coś co zapewni mi dobry byt. Padło na architekturę. I choć studia zakończyłam z wyróżnieniem, to nie sądziłam, że moja kariera będzie polegała na parzeniu kawy, robieniu kserokopii i ewentualnym nanoszeniu poprawek na projektach głównych architektów. Ale chyba od czegoś trzeba zacząć, co nie? Taką mam nadzieję...

Ψ Nie przepada za swoją pracą, ale przynajmniej zarabia nie najgorzej, dlatego mogła sobie pozwolić na wynajęcie sobie małego mieszkania, żeby nie cisnąć się w mieszkaniu z rodzicami i młodszym rodzeństwem.
Ψ Dorabia sobie dodatkowo jako grafik komputerowy przez zlecenia dla freelancerów, ale robi to bardziej z pasji i chęci rozwinięcia warsztatu tego cyfrowego, niż dla pieniędzy.
Ψ Poza tym nadal dużo rysuje i maluje w wolnej chwili.
Ψ Chciałaby zaadoptować kota, bo w jej domu nigdy nie było zwierząt.
Ψ Jej rodzice nadawali dzieciom imiona powiązane z greckimi bogami albo z gwiazdami, stąd Artemis. Kiedyś przeczytała, że to na cześć bogini łowów, uczyła się nawet przez jakiś czas strzelać z łuku, a nawet była kiedyś na zawodach łuczniczych. Porzuciła jednak tę pasję na rzecz malowania.
Artemis Quinn
30.05.1996
Lorne Bay
ASYSTENT ARCHITEKTA
QUEENSLAND'S ARCH-DEVELOPMENT
SAPPHIRE RIVER
Panna, heteroseksualna
Środek transportu
Rower z koszykiem wypchanym przyborami do malowania albo kwiatami. Stara Toyota Echo, w kolorze niebiańskiego błękitu.

Związek ze społecznością Aborygenów
Matka jest półkrwi Aborygenką, a ja często zapominam o tym fakcie. Nie jestem blisko tej kultury, ale szanuję ją.

Najczęściej spotkasz mnie w:
Najczęściej to w otoczeniu natury: parki, lasy, na plaży, tam się lubi kręcić. W pracy, wiadomo. Na desce surfingowej. I pewnie przy jej przyjacielu Nielsie.

Kogo powiadomić w razie wypadku postaci?
Rodzeństwo. Lub Nielsa Evergreena - mojego najlepszego przyjaciela.

Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG?
Tak.
Artemis Quinn
Pyper America
powitalny kokos
Artemis Quinn
lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
witamy w lorne bay
Cieszymy się, że jesteś z nami! Możesz już teraz rozpocząć swoją przygodę na forum. Przypominamy, że wszelka niezbędna wiedza o życiu w niezwykłej Australii znajduje się w przewodnikach, przy czym wiadomości podstawowe odnajdziesz we wprowadzeniu. Zajrzyj także do działu miasteczko, by poznać Lorne Bay jeszcze lepiej. Uważaj na węże, meduzy i krokodyle i baw się dobrze!
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
Zablokowany