about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
#19
Luke nie zaliczyłby ostatnich kilku dni do Top 10 najlepszych okresów swojego życia. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że Blair może być jego biologiczną siostrą. Na ten moment nie miał pojęcia co powinien myśleć na ten temat, dlatego skrzętnie go unikał w rozmowach z kimkolwiek, mając nadzieję że temat sam z siebie rozpłynie się w powietrzu. No cóż, jego ulubionym sposobem na rozwiązanie problemu była ucieczka i udawanie, że ten nie istnieje. Kłopot w tym, że Blair również pracowała w Shadow, więc Luke pierwszy raz w życiu poprosił menadżera klubu o lekkie zmiany w grafiku. Pierwszy raz w życiu to on kogoś unikał, a nie był tym gościem, którego z kolei komuś nie chciało się oglądać na oczy.
Te życiowe przekminy wjechały tak mocno, że dzisiejsza zmiana przebiegała mu bez większego zaangażowania. Na szczęście w lokalu nie było tego wieczora większej imprezy, więc mógł się śmiało opierdalać, rozmyślać nad sensem istnienia i bezwiednie rozglądając się po twarzach gości. W końcu do baru podeszła brunetka, a widząc kartę w jej dłoni stwierdził, że najwyraźniej jest już gotowa coś zamówić.
- Co dla Ciebie? - spytał i z automatu zaczął sięgać po szklankę. Pech chciał, że przestawiając jedną z nich, przypadkiem popchnął inną tak, że z hukiem upadła na ziemię, rozbijając się na tysiące kawałków - Kurwa. Sorry, nie widziałaś tego - zwrócił się do niej i zaczął nogą zamiatać leżące na ziemi szkło na jedną kupkę. Po chwili przeniósł wzrok ponownie na dziewczynę i zmarszczył czoło, zastanawiając się skąd może kojarzyć tę twarz - Czy ja Cię znam? - spytał, choć pytanie powinno zmierzać raczej w kierunku "skąd", bo był niemal pewien, że znał tę dziewczynę przy barze.
dawn beardsley
Luke nie zaliczyłby ostatnich kilku dni do Top 10 najlepszych okresów swojego życia. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że Blair może być jego biologiczną siostrą. Na ten moment nie miał pojęcia co powinien myśleć na ten temat, dlatego skrzętnie go unikał w rozmowach z kimkolwiek, mając nadzieję że temat sam z siebie rozpłynie się w powietrzu. No cóż, jego ulubionym sposobem na rozwiązanie problemu była ucieczka i udawanie, że ten nie istnieje. Kłopot w tym, że Blair również pracowała w Shadow, więc Luke pierwszy raz w życiu poprosił menadżera klubu o lekkie zmiany w grafiku. Pierwszy raz w życiu to on kogoś unikał, a nie był tym gościem, którego z kolei komuś nie chciało się oglądać na oczy.
Te życiowe przekminy wjechały tak mocno, że dzisiejsza zmiana przebiegała mu bez większego zaangażowania. Na szczęście w lokalu nie było tego wieczora większej imprezy, więc mógł się śmiało opierdalać, rozmyślać nad sensem istnienia i bezwiednie rozglądając się po twarzach gości. W końcu do baru podeszła brunetka, a widząc kartę w jej dłoni stwierdził, że najwyraźniej jest już gotowa coś zamówić.
- Co dla Ciebie? - spytał i z automatu zaczął sięgać po szklankę. Pech chciał, że przestawiając jedną z nich, przypadkiem popchnął inną tak, że z hukiem upadła na ziemię, rozbijając się na tysiące kawałków - Kurwa. Sorry, nie widziałaś tego - zwrócił się do niej i zaczął nogą zamiatać leżące na ziemi szkło na jedną kupkę. Po chwili przeniósł wzrok ponownie na dziewczynę i zmarszczył czoło, zastanawiając się skąd może kojarzyć tę twarz - Czy ja Cię znam? - spytał, choć pytanie powinno zmierzać raczej w kierunku "skąd", bo był niemal pewien, że znał tę dziewczynę przy barze.
dawn beardsley
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
[akapit]
[akapit]
[akapit]
Luke Winfield
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke doskonale znał ten przypadek - człowiek wiedział, że powinien wracać do domu, a mimo to nogi jakoś same niosły go do pobliskiego baru. Miał tu na pęczki podobnych klientów, którzy zdrowy rozsądek pozostawiali poza tym miejscem i kończyli... no, zdecydowanie nie na jednym drinku. Ale byli też oczywiście i tacy, którzy przyszli typowo się rozluźnić - Shadow było wystarczająco pojemne, aby ugościć obie te grupy.
Roześmiał się, kiedy brunetka zaczęła się z nim droczyć. W międzyczasie zaczął nakładać do szklanki lód - tym razem obyło się bez ofiar.
- Dość odważne stwierdzenie jak na dziewczynę, która zaraz będzie piła to, co jej przygotuję. Lubisz ryzyko, co? - rozbawiony puścił jej oczko. Oczywiście nie miał zamiaru pluć jej do drinka, ale odbić piłeczkę zawsze można! - Szkocka z lodem - powtórzył za nią - Mało babski trunek. I to na dodatek brzmiący jak gorszy dzień - skomentował zerkając na nią pytająco, dając tym samym do zrozumienia, że jeśli chce się z czegoś wysprzęglić, to może liczyć na wysłuchanie z jego strony. W międzyczasie przesunął w jej zamówiony drink i oparł się dłońmi i bar.
- Beardsley... - powtórzył mrużąc oczy i odwzajemniając uścisk - Okej, już wiem. Twoi starzy chyba robili jakieś fikołki w polityce, czy coś takiego - spojrzał na nią pytająco, czy idzie w ogóle w dobrym kierunku ze swoimi wspominkami - Chodziliśmy razem na jakieś zajęcia dodatkowe... Nie pamiętam z czego, bo moja matka zapisywała mnie kompulsywnie na wszystko, a ja bardzo konsekwentnie spierdalałem ze wszystkiego jak leci. Luke Winfield. Moi starzy mają stocznię jachtową w Sapphire River - dodał, bo być może był to jakiś trop, który ją naprowadzi. Winfieldowie może nie byli szczególnie wpływową rodziną, ale niektórzy kojarzyli ich z tego właśnie interesu, z którym Luke osobiście nie miał nic wspólnego - Jezu, ale zadzierałaś nosa - dodał z rozbrajającą szczerością, trochę się drocząc! No bo na pewno nie mógł mieć o niej gorszego zdania niż inne dzieciaki miały o nim, kiedy podtapiał szkolnych nerdów w kiblu. Ugh, był okropnym dzieciakiem. O-kro-pnym.
dawn beardsley
Roześmiał się, kiedy brunetka zaczęła się z nim droczyć. W międzyczasie zaczął nakładać do szklanki lód - tym razem obyło się bez ofiar.
- Dość odważne stwierdzenie jak na dziewczynę, która zaraz będzie piła to, co jej przygotuję. Lubisz ryzyko, co? - rozbawiony puścił jej oczko. Oczywiście nie miał zamiaru pluć jej do drinka, ale odbić piłeczkę zawsze można! - Szkocka z lodem - powtórzył za nią - Mało babski trunek. I to na dodatek brzmiący jak gorszy dzień - skomentował zerkając na nią pytająco, dając tym samym do zrozumienia, że jeśli chce się z czegoś wysprzęglić, to może liczyć na wysłuchanie z jego strony. W międzyczasie przesunął w jej zamówiony drink i oparł się dłońmi i bar.
- Beardsley... - powtórzył mrużąc oczy i odwzajemniając uścisk - Okej, już wiem. Twoi starzy chyba robili jakieś fikołki w polityce, czy coś takiego - spojrzał na nią pytająco, czy idzie w ogóle w dobrym kierunku ze swoimi wspominkami - Chodziliśmy razem na jakieś zajęcia dodatkowe... Nie pamiętam z czego, bo moja matka zapisywała mnie kompulsywnie na wszystko, a ja bardzo konsekwentnie spierdalałem ze wszystkiego jak leci. Luke Winfield. Moi starzy mają stocznię jachtową w Sapphire River - dodał, bo być może był to jakiś trop, który ją naprowadzi. Winfieldowie może nie byli szczególnie wpływową rodziną, ale niektórzy kojarzyli ich z tego właśnie interesu, z którym Luke osobiście nie miał nic wspólnego - Jezu, ale zadzierałaś nosa - dodał z rozbrajającą szczerością, trochę się drocząc! No bo na pewno nie mógł mieć o niej gorszego zdania niż inne dzieciaki miały o nim, kiedy podtapiał szkolnych nerdów w kiblu. Ugh, był okropnym dzieciakiem. O-kro-pnym.
dawn beardsley