30 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Graham musiał stwierdzić, że mimo wszystko nie tęsknił za tą cholerną brytyjską pogodą. Były takie dni na pustyni, kiedy modlił się o chociaż godzinę tego pieprzonego deszczu albo najlepiej jedną z tych ulew, która nawet takich dzików, jak on zatrzymuje w pół kroku. W końcu dostał. Burzę piaskową, po której ziarenka piasku odnajdował wszędzie przez następny tydzień. Wszędzie. Tutaj osiedlił się bardziej ze względu na kwestie legislacyjne oraz bliskość azjatyckich rynków, lecz na warunki pogodowe mimo wszystko nie narzekał. Z dwojga złego lepiej w tę stronę, jak to mawiał klasyk. Kiedy było za gorąco w domu można było po prostu włączyć klimatyzację, albo wykąpać się w oceanie. Deszczu nie da się po prostu wyłączyć.
- A to pozwoli ci poczuć magię świąt? - uśmiechnął się zadziornie widząc się w tego typie przebraniu i zdecydowanie nie był taki widok przeznaczony dla młodszych widzów.
Jego myśli krążyły co prawda wokół trochę większych planów przyniesienia świąt oraz śniegu do Lorne, albo zabrania jej w jakieś miejsce, gdzie ten śnieg jeszcze zalega, lecz skoro tak łatwo byłoby ją zadowolić nie musiała szukać dalej. Graham był osobą, która w swoim życiu musiała wszystkiego spróbować, a to akurat nie było mu już obce. Powiedźmy tylko, że ma pewne doświadczenie w roli strażaka...
- Myślę, że Mikołaj miałby już dla swojej pomocnicy jeden, bardzo specjalny... Własnoręcznie zapakowany prezent. - nachylił się do niej by wyszeptać jej tę kwestię do ucha i przygryźć delikatnie jego płatek.
Dwoje mogło grać w tę grę. Su mogła zacząć, lecz Graham nie potrzebował dużo by dołączyć do zabawy, a potrafił się naprawdę dobrze bawić.
- No to dobrze trafiłaś. Brałem udział w castingu do roli człowieka zagadki w batmanie, ale odpadłem bo nie mogłem wcisnąć się w ten obcisły garniturek. - zaśmiał się rubasznie puszczając jej oczko.
To oczywiście było wierutne kłamstwo w formie żartu. Raczej nie będzie mu miała tego za złe, a przy okazji będzie mogła sobie wyobrazić jak kilku ludzi od garderoby próbuje go wcisnąć z ten zielony strój, który bynajmniej szyty na niego nie był. Jednak każdy, kto choć trochę go poznał wiedział, że jest absolutnie nieprzewidywalny. Takie niespodzianki to jego specjalność.
Choć jej żywiołowość z początku trochę martwiła Halifaxa, po tych kilku pierwszych buziakach oraz jej nodze, która wylądowała między jego zupełnie przestał już o tym myśleć. Hedonizm był istotą jego osobowości, więc nie zamierzał sobie odmawiać tak przyjemnych rzeczy nawet gdyby później konsekwencje okazały się trochę przykre. Z resztą nie było, co się oszukiwać. Wiedział, jak działa na niektóre kobiety, a na tę najwyraźniej nadzwyczaj dobrze. Tak długo jak oboje dobrze się w tym wszystkim bawili nie miał z tym najmniejszego problemu.
- Chętnie je poznam, te ukryte również. - odpowiedział zniżając głos, a przy okazji i swoją twarz by znów złączyć ich usta w kolejnych pocałunkach.
Tym razem nie były już takie delikatne i niespieszne. Nabierały większej namiętności z każdym kolejnym. Dłoń z jej policzka przesunęła się na szyję przez chwilę grożąc tym, że delikatnie się na niej zaciśnie, jednak powędrowała tylko na kark by upewnić się, że znów po dwóch czy trzech pocałunkach mu nie ucieknie. Prawa dłoń natomiast już całkiem łapczywie wsunęła się pod materiał sukienki by ścisnąć jej pośladek bez tej niepotrzebnej warstwy materiału. Pewnie gdyby nie byli w tym balonie, jej stopy już straciłyby kontakt z jakimkolwiek podłożem. Jego język również całkiem śmiało ruszył do przodu i wszystko było świetnie do momentu w którym całym koszem trochę zatrząsnęło, a on odruchowo zabrał swoje dłonie z jej ciała żeby złapać za ranty kosza i upewnić się, że ona jest bezpieczna. Kiedy już upewnił się, że to jednorazowa turbulencja jeszcze raz namiętnie ją pocałował szeroko się do niej uśmiechając.
- Sorry, sorry. W nocy trochę ciężej się ląduje. - ich operator uśmiechnął się trochę głupkowato i żadne z nich nie było w stanie stwierdzić czy zrobił to specjalnie - W każdym razie radziłbym się czegoś trzymać. Zaraz będziemy lądować.
Kiedy on zajmował się nakierowaniem ich na kolejne rozświetlone lampionami pole, Graham zdążył już przez ten moment trochę otrzeźwieć po nagłym skoku adrenaliny. Rzeczywiście przez zabawy z Susan nie zauważył kiedy zeszli na pułap koron drzew. Przegapili właściwie większość lotu, ale cóż... Dla niego było warto. Ma co odhaczyć w swoim notatniku, a może mu się jeszcze bardziej dzisiaj poszczęści.
- To co, trzymasz się mnie? - zapytał z szelmowskim uśmiechem łapiąc kosz w żelaznym uścisku, a ją tym razem całkiem poprawnie powyżej bioder. Bezpieczeństwo przede wszystkim.

Susan Murphy
przyjazna koala
Graham
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
25 letnia dziewczyna uciekająca przed mroczną przeszłością. Wieczna optymistka mimo wszystko...
– Pod pewnymi względami jestem mało wymagająca – a to już powinien potraktować jako ogromny plus. I choć apetyt rośnie w miarę jedzenia, to wcale nie nastawiała się na pomysły nie z tej ziemi. Ten jednorazowy wyskok był świetną odskocznią, był trafiony w punkt co nie oznacza, że teraz oczekiwała skoku ze spadochronem albo wyjazdu na egzotykę w formie prezentu. Jak dla niej, kolejną randkę mogli spędzić nawet w salonie robiąc sobie jakiś mały maraton filmowy. Zwykłe rzeczy i sytuacje to też coś do czego tęskniła. Gdy jest się samemu i to wcale nie z wyboru, człowiek odczuwa potrzebę najprostszych czynności. Te zaś są niedoceniane przez ludzi żyjących w związkach. Przykład być może głupi ale zaczerpnięty z życia – co by nie popsuło się w domu, Su, już bez samodzielnych prób napraw, była zmuszona aby zadzwonić po fachowców. Nawet wymiana żarówki w plafonie przy suficie stanowiła problem bo po pierwsze nie lubiła zabaw z prądem, a po drugie nie sięgała z drabinki do tej cholernej obudowy. Już o kranie nie chciała nawet wspominać. Tak samo jak o tym, że kawa o wiele lepiej smakuje gdy pije się ją w czyimś towarzystwie. A w skrajnych przypadkach już nawet byłaby skłonna bez komentarza pozbierać te brudne skarpetki rzucone gdzie popadnie.
Byle nie żyć w tej beznadziejnej pustce bo to zżerało ją od środka.
– Uważam, że takie prezenty są o wiele bardziej cenne od reszty – zachichotała pod nosem nie mając zielonego pojęcia o czym teraz jest mowa. To znaczy jej logika zmierzała nieuchronnie w jednym kierunku ale czy nadal mówili o tym samym? W chwili gdy mężczyzna zacisnął ząbki na płatku ucha, z jej ust wydobyło się ciche jęknięcie. Wręcz rozpływała się przy takich zagrywkach. Nie, nie była typem laski, która opiera się i udaje niedostępną bo tak należy i taka jest zasada. Jeśli miała na coś i na kogoś ochotę (a miała) to okazywała to nie łudząc się, że facet wyłapie coś co mogło mieć drugie dno. Nie, nie chciała kazać mu się domyślać.
Chciała żeby wiedział co jej chodzi po głowie. I wszystko wskazywało na to, że jej przekaz był niezwykle czytelny.
– Ooo – udała zmartwienie porażką w castingu, który nigdy nie miał miejsca. – Nie przejmuj się. Uważam, że nie potrzebujesz do tej roli… żadnego ubrania – gra słowna przeszła z wersji soft, do bardziej precyzyjnego określania oczekiwań i jedyne co dziwiło teraz blondynkę to to, że absolutnie nie czuła potrzeby wypicia chociażby drinka do nabrania śmiałości. Zawsze w podobnych sytuacjach towarzyszył jej alkohol i przez to sądziła, że jest dość wstydliwa w stosunkach damsko-męskich. Przynajmniej na samym początku znajomości bo później… nie miała już żądnego wstydu.
Tymczasem okazuje się, że nie ma najmniejszych oporów przed jawnym uwodzeniem mężczyzny i wcale się przy tym nie rumieni, chociaż byłoby to słodkie.
– Zachęcam do zgłębienia tematu – przełknęła ślinę gdy palce oplotły jej szyję i mimowolnie zadarła nieco podbródek. Tak, to też lubiła, nawet bardzo. Kropla dominacji była jak dolanie oliwy do ognia, podkręcała temperaturę i powodowała istny taniec płomieni.
I gdyby nie to tąpnięcie, to najpewniej jej dłoń wylądowałby w rejonach zarezerwowanych wyłącznie dla grupki kobiet. To znaczy bez zbędnego paplania i pozostawiania niedopowiedzeń, już sunęła nią w dół klatki piersiowej aby zatrzymać się na chwile w okolicy rozporka ale wstrząs pokrzyżował jej plany. Zamiast nadal obmacywać się w koszu jak para szczeniaków po lekcjach, zarówno on jak i ona w ułamku sekundy odnaleźli coś do przytrzymania się.
- Jasne - szepnęła cicho do Grahama dając tym samym do zrozumienia, że koleś na dole ma z nich niezły ubaw i owo szarpnięcie nie było wcale przypadkowe. Cóż, na moment musieli się od siebie odkleić a przynajmniej zachować pozory dwojga grzecznych ludzi, którzy właśnie kończą romantyczną przygodę. Lot balonem - nigdy tego nie zapomni.
- Wyglądasz na dość pewny balast, który trzyma sztamę z grawitacją, więc tak - innymi słowy, kawał z Ciebie faceta więc mogę czuć się przy Twoim boku bezpiecznie... i wylądowali znów na rozgrzanej ziemi, która oddawała nocą ciepło. Su było gorąco i to nie tylko za sprawą dużej ilości oczek na termometrze. Rozgrzało ją coś zupełnie innego. Idąc w ślad za poprzednim sposobem i teraz została przełożona przez rant kosza, a gdy tylko poczuła pod stopami grunt, odetchnęła z ulgą. - Wspaniała przygoda, dziękujemy za możliwość zobaczenia Lorne nocą i to w tak niezwykły sposób. Muszę przyznać, że zgłodniałam z tych emocji - urabiała operatora aby ten przez przypadek niw chciał ich zagadywać.
Przecież byli głodni.
I spieszyli się coś zjeść.
Prawda ?

Graham Halifax
towarzyska meduza
Susan Murphy
30 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- Dobrze, że tylko pod pewnymi. Nie lubię, gdy jest za łatwo. - puścił jej oczko z zadziornym uśmiechem.
Nie mógł w nieskończoność eskalować tych niespodzianek, bo rzeczywiście skończyłby z wycieczką w kosmos po raptem kilku miesiącach znajomości idąc tym tropem. Co prawda jeszcze nie wiedział, czy będą tylko przygodą na jedną noc, na co na razie się zapowiadało bo nie potrafili się od siebie odkleić, czy będzie z tego coś więcej, ale Anglik lubił czasami planować już dwa-trzy kroki do przodu. Nie lubił też na pewno gdy było za łatwo. Szybko tracił zainteresowanie jeśli kobieta po prostu się lepiła ze względu na jego walory fizyczne. Lubił cały ten proces zdobywania swojej partnerki. Dlatego był tak dobry w te niespodzianki. Jeśli nie było co zdobywać, zazwyczaj kończyło się po prostu na jednej upojnej nocy. Na szczęście Susane na razie to nie groziło. Przynajmniej z początku wydawała się niewzruszona jego obecnością. Teraz wszystko nabierało naprawdę szybkiego tempa, lecz jeszcze jej nie skreślał. Na pewno jest tam coś jeszcze do zdobycia.
- Moje prezenty zawsze są specjalne. Tylko ja takie rozdaję. - z szerokim uśmiechem ucałował ją jeszcze w ucho robiąc sobie mentalną notatkę po tym cichym jęknięciu, które od razu sprawiło, że zrobiło mu się cieplej, że to jest jeden z jej słabych punktów.
Zdecydowanie wykorzysta tę wiedzę później. To miejsce było na tyle niewinne, że mógł do niego sięgnąć w każdej chwili nie zważając na to ilu ludzi jest w pobliżu. Uwielbiał miarowo nakręcać swoją partnerkę podczas wspólnych wypadów, by jedyne o czym mogła myśleć po przejściu do jakiegoś ustronnego miejsca to zerwanie z niego ubrań. Nie krył się z tym, że lubi wzniecać kobiece pożądanie. Kto nie lubi czuć się chciany i rozbierany wzrokiem? A tak właśnie teraz było.
- Scenarzystki też tak uważały kiedy zdjąłem koszulkę, ale reżyser był facetem. - uśmiechnął się rozbrajająco wzruszając ramionami - Również jestem zdania, że bez ciuchów prezentuję się jeszcze lepiej. - tym razem jego uśmiech nabrał łobuzerskiego wyrazu.
Halifax może kiedyś był zahukanym chłopakiem z małego miasta, lecz teraz po zebraniu bagażu życiowych doświadczeń oraz spędzeniu nieprzyzwoitej ilości godzin na treningu fizycznym wcale nie był skromny względem swojego wyglądu. Wiedział, że ciężko sobie na to zapracował i nie miał zamiaru nikogo teraz oszukiwać, że gdzie tam, to geny. On ledwo biega dziesięć minut na bieżni. Kosztowało go to dużo pracy, a teraz mógł zbierać wszystkie benefity i nie zamierzał się z tym wszystkim kryć. Był z siebie zadowolony.
- Mam ochotę zgłębić trochę więcej niż ten temat. - wyszeptał jej w usta podczas pocałunków całkowicie bezpruderyjnie.
Nie umknęła mu też reakcja dziewczyny na dłoń błądzącą po jej szyi. Wyglądało na to, że takie zagrywki z jego strony będą jak najbardziej wskazane. To jeszcze bardziej go nakręcało i pewnie doszłoby już do całkiem poważnych obmacywanek, gdyby ich operator nie postanowił trochę ostudzić ich zapał. Spotkało się to z wkurzonym spojrzeniem Anglika, ale nie mógł go winić. Ile można patrzeć jak dwoje ludzi się migdali raptem metr od niego. Gość chciał po prostu już wrócić do domu.
- Zdecydowanie. Tak mocną, że ledwo mnie spadochron wyratował przed uściskiem od tej grawitacji. - zaśmiał się rubasznie przytulając do siebie dziewczynę na czas lądowania.
Jak przystało na takiego dżentelmena, tym razem również pomógł jej wyjść z balonu. Nawet nie myślał o odebraniu od niej swojej kurtki. Było mu teraz na to zdecydowanie za gorąco. Zdziwił się trochę tę całą wzmianką o jedzeniu ze strony jego randki, ale może po prostu starała się urobić jego znajomego?
- Tak, dzięki. Jak mówiłem, wiszę ci ten przelot. Dasz tylko znać kiedy i gdzie, a ja coś załatwię. - uścisnął mężczyźnie dłoń na pożegnanie po czym złapał Susan za dłoń prowadząc w stronę swojego samochodu podstawionego przez innego znajomego.
Otworzył jej drzwi pomagając wsiąść do środka i tutaj się przy niej na chwilę zatrzymał opierając się o jej fotel.
- Wiem, że nadal wiszę ci kolację, więc możesz wybrać cokolwiek na co masz ochotę. - nie byłby sobą gdyby przy okazji nie położył jej jednej dłoni na kolanie.

Susan Murphy
przyjazna koala
Graham
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
25 letnia dziewczyna uciekająca przed mroczną przeszłością. Wieczna optymistka mimo wszystko...
– Pamiętaj, że wszystko co powiesz zostanie użyte przeciwko Tobie – pogroziła mu paluszkiem dając jasno do zrozumienia, że niezwykle pamiętliwe z niej zwierzę. I fakt, jej pamięć była z rodzaju ten wybiórczej. Innymi słowy – pamiętała to co chciała pamiętać. To niezwykle wygodne i praktyczne jeśli chodzi o życie prywatne bo w firmie, nieodłącznym elementem pracy Murphy była duża tablica korkowa. Kochała karteczki, przyczepiała je wszędzie dzięki czemu wypracowała schemat pozwalający jej wywiązywać się z umów i terminów. Naturalnie dodatkiem były przypomnienia w telefonie, bez których również nie wyobrażała sobie życia. A co się tyczy domu – Graham prędzej czy później pewnie zwróci uwagę na lodówkę bo i tam było zapisane kilka istotnych rzeczy jak chociażby harmonogram odbioru śmieci. Cały ten karteczkowy świat sprawiał, że Susan czuła się lepiej zorganizowana.
Spokojnie, o nim i o tym co mówi z pewnością nie zapomni.
– W taki układzie będę Cię musiała mianować moim ulubionym Mikołajem – uśmiechnęła się uroczo bowiem na ten moment Graham nie miał żadnej konkurencji. Jeśli nie liczyć skakania po portalach randkowych ale na ten moment nie widziała powodów aby się do tego przyznawać. Przecież spędzili ze sobą zaledwie jeden wieczór i wcale nie zapowiadało się na koniec przygody. Wręcz przeciwnie, oboje dopiero się rozkręcali.
– Nie wspominaj o innych bo bywam zazdrosna – przewróciła oczami widząc, że jest w tym wszystkim tylko część prawdy. Już kiedyś rzuciła komuś podobny tekst, a po pewnym czasie wyniknęła bardzo niecodzienna sytuacja, którą Su mimo wszystko dobrze wspomina. Jedno jest pewne, lubiła i umiała się bawić, a jeśli ktoś przyjmował podobne do niej zasady to ubaw miał predyspozycje do najlepszego w historii. – Zauważyłam – przeniosła dłoń na materiał sukienki, który przez chwilę oddzielał ją od tej męskiej, która ciągle ściskała jej pośladek. Nie bez powodu wskoczyła dzisiaj w zupełnie nowy komplet bielizny, który więcej odsłaniał niż zakrywał. Miejmy nadzieję, że to doceni, jeśli będzie miał okazje…

– Dobranoc – Susan pożegnała się z nieznajomym mężczyzną ponownie znikając gdzieś z Grahamem w mroku. I tym razem wsunęła palce dłoni w jego dłoń zdejmując wcześniej kurtkę, którą niosła w drugiej ręce. Ponownie przyszło jej docenić, że posłuchała propozycji mężczyzny odnośnie sportowego obuwia bowiem ścieżka była nierówna i kręta. Tuż po tym jak dotarli do auta, kobieta położyła kurtkę na siedzeniu za fotelem pasażera. – Mogłam zrobić chociaż jedno zdjęcie – trochę ubolewała nad tym, że w żaden sposób nie uwieczniła tak niecodziennej przygody.
Gdy mężczyzna otworzył jej drzwi, wsiadła na swoje miejsce zsuwając z nóg trampki i cieniutkie stopki, które miały zabezpieczyć jej nogę przed otarciem. Ponownie nasunęła szpilki czując, że odzyskała pełnie dobrego wyglądu.
Jego dłoń na jej kolanie i trudne pytanie, które paść musiało. Ona miała prawo wyboru więc musiała się zastanowić czego tak naprawdę chce.
Obracając się nieco w bok, objęła delikatnie dłońmi jego twarz łącząc ich usta kolejny raz w wcale niespieszny pocałunek zakończony niewinnym cmoknięciem. – Jestem głodna i chcę Ciebie. Zrób z tą informacją co chcesz – pogładziła kciukiem jego policzek mając frajdę z zabawy w kotka i myszkę.

z/t x 2

Graham Halifax
towarzyska meduza
Susan Murphy
ODPOWIEDZ