właścicielka — the tea atelier
29 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Była w niej miękkość jedwabiu i szorstkość wełny. Oraz dużo zbłąkanego błękitu, przypominającego kwiaty polnych ostów.
  • #13
Piesze wycieczki po lesie powoli stawały się codziennością Cory. Była to może pewnego rodzaju autoterapia i próba oswojenia się z miejscem, z którym niewątpliwie łączyła ją trudna relacja. Przed śmiercią przyjaciela las był zawsze miejscem najlepszych zabaw, a Westwood mogła zaszywać się w nim godzinami, wcale nie czując potrzeby powrotu do cywilizacji, ku rozpaczy swojej matki.
Potem oczywiście cały jej świat wywrócił się do góry nogami, a las już nie był miejscem ucieczek, a raczej tym, od czego uciekła na długie lata. Wracając tutaj jednak wiedziała, że będzie musiała na nowo się z nim oswoić – nie można było inaczej, jeśli mieszkało się w Tinagaree. Poza tym Cora chciała odzyskać kontrolę nad tą częścią swojego życia i nie pozwalać demonom przeszłości na to, by weszły jej na głowę. To nie był łatwy proces, który zresztą wciąż się dokonywał, ale nie zamierzała się poddawać. I dlatego prawie dzień w dzień – jeśli pozwalał jej na to czas – przemierzała las, odgarniając z drogi gałęzie, tak jak to robiła z własnymi lękami.
Zapuściła się wyjątkowo daleko, minęła pewnie godzina, odkąd wyszła z domu, dlatego uznała, że powinna wracać. Dotarła do malutkiej polany i zaczęła się powoli wycofywać. To właśnie wtedy usłyszała szelest – albo tylko jej się tak wydawało. W pierwszej chwili wcale nie była pewna, czy nie ma po prostu jakichś omamów słuchowym. Może podświadomie nakręcała się jakimiś dziwnymi scenariuszami i to dlatego? Rozważała również takie opcje, ale kiedy dźwięk się powtórzył to uznała, że musi być jak najbardziej realny. Prawda?
Halo? – odezwała się głośno, chociaż jeśli to było jakieś zwierzę – najpewniej dzikie – to raczej nie odpowiedziałoby na jej słowa. Coś w pobliskich chaszczach jednak ewidentnie się poruszało, dlatego Cora, zanim jakiekolwiek inne pomysły wpadłyby jej do głowy, pochyliła się i złapała za jakiś patyk, który był raczej marną bronią, ale Westwood czuła się odrobinkę pewniej, kiedy miała go w dłoni.

Inej Marlowe
wystrzałowy jednorożec
-
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
#12

Nie była jeszcze wybitną znawczynią Lorne Bay. Można było nawet pokusić się o stwierdzenie, że była gównianą znawczynią Lorne Bay. Większość czasu i tak spędzała poza miasteczkiem, ciągle będąc gdzieś w rozjazdach. Takie to już było życie płatnego mordercy, nie można było mordować ludzi tylko na własnym podwórku. Pomimo tego, że mieszkała tu juz kilka miesięcy, to dalej nie znała wielu miejscówek, nie była fanką szwendania się po lasach. Zdecydowanie bardziej wolała łazić na długie spacery brzegiem plaży, gdzie mogła słuchać kojącego szumu wody, mogła tam też straszyć dzieci, co było jedną z jej ulubionych rozrywek. Głupie bachory, zagłuszały tylko spokój. Inej doceniała też miejsca, w których było dużo ludzi. Mogła ich wtedy obserwować, sprawdzać ich emocje i reakcje, któe mogła przyswoić i zastosować je w swoim życiu, nie tylko w tym zawodowym. Inej miała poważny problem z odczuwaniem głębszych emocji, szczególnie takich jak strach, empatia czy, o zgrozo, miłość. Starała się więc tego jakoś uczyć, patrząc na ludzi i obserwując jakie odczucia towarzyszą im w konkretnych sytuacjach i jak je wyrażają. Wiedziała już, że na informację o czyjeś śmierci trzeba się zasmucić! No chyba, że się ją samemu i z premedytacją spowodowało, wtedy już nie koniecznie.
Nie spodziewała się, że jej spacer po lesie tak się przeciągnie. Była zawładnięta własnymi myślami na tyle, że nawet nie zauważyła jak daleko zaszła i cóż, nie miała za bardzo pojęcia gdzie jest. Nie lubiła się gubić, ani tracić orientacji, a niestety to się właśnie wydarzyło. Przez pewien czas myślała, że całkiem nieźle jej idzie znalezienie drogi powrotnej, ale później okazało się, że tak naprawdę chodziła cały czas w kółko. W końcu zdenerwowana postanowiła chrzanić to wszystko i zaczęła iść na przełaj. Może w ten sposób jakoś lepiej jej pójdzie. Nie poszło najwyraźniej, bo wypadła z krzaków na jakąś dziewczynę z... patykiem? - Co niby chcesz zrobić z tym kijem? - Zapytała przyglądając się kobiecie wyraźnie zdziwiona. - Totalnie sie zgubiłam, wiesz jak stąd wrócić do centrum? - No, bo może dziewczyna jakoś lepiej się w tym wszystkim orientowała! Ona zupełnie nie miała pojęcia gdzie powinna teraz iść.

Cora Westwood
towarzyska meduza
catlady#7921
właścicielka — the tea atelier
29 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Była w niej miękkość jedwabiu i szorstkość wełny. Oraz dużo zbłąkanego błękitu, przypominającego kwiaty polnych ostów.
Las w Tingaree był ogromny i kiedy Cora była jeszcze dzieckiem, na równi z ekscytacją wywoływał w niej strach. Oczywiście starała się, żeby nie było po niej tego widać, zwłaszcza kiedy na leśne wędrówki zabierał ją Lucas – przyznawanie się do słabości było trudne, a jeszcze trudniejsze się stawało przed osobą, na opinii której nam bardzo zależało. Poza tym Lucas był starszy i wydawał się nieustraszony, a to sprawiało, że Cora też chciała taka być. Z czasem zaczęła się opierać na zaufaniu do niego. Wierzyła, że skoro wprowadził ją do lasu, to również ją z niego wyprowadzi, poza tym sama coraz lepiej go poznawała – zapamiętywała ścieżki, uczyła się jego zakamarków, oswajała go powoli, ale konsekwentnie. I to wszystko świetnie działało – aż do tamtego czerwcowego dnia, gdy słońce już zachodziło, ściągając za sobą mrok nie tylko ten widoczny gołym okiem.
Spięła się, trochę mocniej zaciskając palce na patyku, kiedy dosłownie kilka metrów przed nią wypadła z krzaków… blondynka. Cóż, z pewnością nie było to dzikie zwierzę ani – raczej – nic, przeciwko czemu miałaby wykorzystać swoją prowizoryczną broń.
Jak to co? Pewnie próbowałabym się nim obronić, gdyby zaszła taka potrzeba – wyjaśniła pokrótce. Okej, pewnie zdawała sobie sprawę z paradoksu, bo gdyby przyszło co do czego to raczej niewiele mogłaby zawojować tym patykiem. Całkiem możliwe, że przy pierwszej nadarzającej się okazji ten złamałby się po prostu. Dlatego odrzuciła go na bok i przyjrzała się rozmówczyni z niemałym zaskoczeniem.
Przyszłaś z centrum? No to zrobiłaś porządny spacer – przyznała. W gruncie rzeczy Cora rzadko spotykała innych tak w głębi lasu, większość raczej spacerowała po obrzeżach, bo tam ścieżki były najbardziej wychodzone i mało kto się gubił. – Jasne. Poprowadzę cię – zdecydowała od razu; wolała nie ryzykować, że wyjaśni dziewczynie, jak trafić do wyjścia z lasu, a ona w międzyczasie znów się zgubi. – Jesteś z Lorne? – zapytała po chwili. Nie kojarzyła jej z miasteczka, ale z drugiej strony wiele lat jej tu nie było – tyle rzeczy zdążyło się zmienić.

Inej Marlowe
wystrzałowy jednorożec
-
ODPOWIEDZ