25 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
tu dici 'non ho niente' / ti sembra niente il sole, la vita, l'amore / meraviglioso / il bene di una donna che ama solo te / la luce di un mattino, l'abbraccio di un amico, il viso di un bambino / meraviglioso
#1

Valerie Everfield

I pomyśleć, że jeszcze kilka lat temu oglądałby zachód słońca taki, jak ten z kimś zupełnie innym. Nie, nie narzekał na towarzystwo kumpli, którzy mieli podrzucić go na farmę w drodze do Tingaree, ale czasami — szczególnie spędzając czas otoczony wszechogarniającą naturę, w którą miał wrażenie, że chwilami wtapia się czując każdą komórką ciała przyjemne ciepło wiatru i chłód wody, w której siedzieli jeszcze przed chwilą — dopadał go jakiś dziwny, melancholijny nastrój i zaczynał wspominać Valerie. Ile razy leżeli na piasku tak, jak leżał teraz z przyjaciółmi i oddychali tym samym powietrzem z czasem zaczynając dzielić z sobą także ten sam oddech, kiedy nie wytrzymywał i zasłaniając dziewczynie resztki słonecznych promieni, pochylał się nad nią i zaczynał jeździć czubkiem spiczastego rzeczywiście jak sowi dziób nosa po jej policzkach, czole i ustach, na których składał krótki, słodkie pocałunki.
Potrząsnął głową i usiadłszy na wciąż ciepłym jeszcze piasku rozejrzał się dookoła — na plaży nie było wielu ludzi. Westchnął i z głową opartą na rekach wspartych o lekko ugięte kolana przysłuchiwał się przyjaciołom, którzy opowiadali o mijającym powoli dniu. Nic nowego..., wciąż te same powtarzające się historie o obowiązkach w pracy i w domu — przecież niektórzy w przeciwieństwie do Nicky’ego mieli normalne życie, narzeczone czy nawet dzieci. Musieli zarabiać już nie tylko tak, jak on na siebie, ale na rodzinę. Musieli dzielić czas między przyjaciół i sprawy w domu, bez względu na to jak przyziemne i nużące by nie były. Poza tym..., sam przecież niechętnie spędzał czas z tymi z kumpli, którzy zaniedbywali rodziny szlajając się po pubach, chociaż w większości to przede wszystkim na ich towarzystwo był skazany, jeśli chciał posiedzieć dłużej, starając się dotrwać do zamknięcia baru.
Ostatni świergot ptaków mieszał się z szumem fal i gwarem miasta, na którego ulice zaczynali wychodzić ludzie chcący odpocząć, oderwać się od tej codzienności, o której słuchał samemu nie odzywając się wiele, bo nie miał wiele do powiedzenia — marszczył czoło, potakująco kiwał głową albo uśmiechał się, żeby ostatecznie z zażenowaniem po kolejnej sprośnej historyjce siedzącego w środku Andrew, spuścić głowę miedzy kolana a kiedy podniósł ją po chwili... Ostatnią osobą, którą spodziewał się zobaczyć schodzącą na plażę po drewnianych schodach z tarasu pobliskiej restauracji była Lerie w towarzystwie koleżanek, na których widok jego kumple zaczęli gwizdać i starali się za wszelką cenę zwrócić na siebie uwagę dziewczyn, mimo że w domu miał na nich kto czekać. Sam nie wiedział, dlaczego poderwał się z piasku i chociaż Lerie była jeszcze daleko stał tak, jakby co najmniej spodziewał się, że może podejść do niego. Do tej pory niemal paranoicznie unikał jej towarzystwa a teraz czuł się tak, jakby nie miał dokąd uciec, jakby z unieruchomionymi, zakopanymi w piasku nogami.
Lerie – wyszeptał jedynie, ale nie mogła go usłyszeć.
niesamowity odkrywca
dominicky
25 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#1
Życie nie zawsze toczy się tak, jakbyśmy tego chcieli – słowa nieco ostre i brutalne, ale niestety prawdziwe. Valerie doświadczyła ich na własnej skórze, więc wiedziała coś na ten temat. Naprawdę nie spodziewała się takiego końca swojej wielkiej miłości. Po dzień dzisiejszy nie może zrozumieć, co poszło nie tak. Gdzie popełnili błąd i co nim w ogóle było. Przecież człowiek nie znika tak bez powodu, musiało wydarzyć się coś, czego ona nie dostrzegała. Pierwsze tygodnie po zniknięciu Nickiego były najgorsze. Najpierw faza płaczu i zaprzeczenia, później szukanie w sobie winy. Valerie nie potrafiła przejść do porządku dziennego, ba, ona nawet tego nie chciała! Cały czas towarzyszyły jej wspomnienia tych wszystkich słodkich chwil spędzonych z ukochanym. Nie dopuszczała do siebie myśli, że to już koniec. To było zbyt trudne i bolesne. Nierealne. Brzmiało jak fikcja.
Najbliżsi powtarzali jej, że z biegiem czasu wszystko minie i znajdzie sobie kogoś nowego. Niezwykle irytujący sposób pocieszenia, który swoją drogą nie przyniósł nic, poza kolejnym rozczarowaniem. Mimo, że Nicky gdzieś zaginął, pozostawił po sobie pamiątkę, która już zawsze będzie o nim przypominać. Najmłodszy członek rodziny Everfield pojawił się na świecie kilka miesięcy po zniknięciu mężczyzny. Szybko stał się oczkiem w głowie Valerie, ale z drugiej strony kobieta nie straciła na tyle głowy, by zamknąć się na świat i całą swoją uwagę skupić na dziecku i niczym innym. Jasne, Tony był najważniejszy, ale z biegiem czasu V. nauczyła się rozkładać swój czas tak, aby każdemu mogła poświęcić nieco dłuższą chwilę. Tak było i dzisiejszego dnia, kiedy to Młody został u dziadków, a ona mogła wyjść z koleżankami na jakąś mrożoną kawę i pyszny obiad.
Lorne Bay miało swoje uroki, a jednym z nich zdecydowanie były widoki. Restauracje zlokalizowane blisko morza zachęcały ludzi do korzystania z ich usług – piękny krajobraz nieraz zapierał dech w piersiach. Valerie lubiła odwiedzać miejsca tego typu. Po skończonym posiłku wybrała się wraz z koleżankami w stronę wody, ażeby maksymalnie nacieszyć się wolnym południem. Wszystkie miały wyśmienite humory; blondynka z wyraźnym zainteresowaniem słuchała kolejnej historii, żeby chwilę później wybuchnąć głośnym śmiechem. Zupełnie przypadkiem odwróciła głowę w stronę hałasu, gdzie zobaczyła grupkę nieznanych jej mężczyzn i kogoś, kogo znała aż za dobrze. O mało nie potknęła się o własne stopy i tylko szybki refleks przyjaciółki uratował ją przed całkowitą kompromitacją. Nie, to nie mogła być prawda. Jej serce zaczęło szybciej bić, a oczy nie potrafiły skupić się na jednym punkcie. Nie wiedziała co ma zrobić, jak się zachować... Przeprosiła znajome, zapewniając, że wszystko jest w porządku i za chwilę do nich dołączy, a kiedy już została sama, oparła się o barierki i z trudem walczyła o oddech. Chciała do niego podejść, ale w zasadzie po co? Miała mu tak wiele do powiedzenia, a jednocześnie nie potrafiła wyrzucić z siebie słowa. -To niemożliwe.... - nie spodziewała się takiego obrotu sprawy i przez chwilę była przekonana, że coś jej się przewidziało, ale czy wytwór wyobraźni może podchodzić z każdą chwilą coraz bliżej?

nicky nordberg
powitalny kokos
K.
25 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
tu dici 'non ho niente' / ti sembra niente il sole, la vita, l'amore / meraviglioso / il bene di una donna che ama solo te / la luce di un mattino, l'abbraccio di un amico, il viso di un bambino / meraviglioso
Valerie Everfield

Miał świadomość, że zrani i zawiedzie Lerie, że sprawi jej ból, po którym miał nadzieję podniesie się i pójdzie dalej, ale już sama a najlepiej z kimś, kto naprawdę na nią zasługiwał. Wiedział, że popełnia błąd, z którego konsekwencjami będzie musiał mierzyć się codziennie, ale nie podejrzewał nawet przez ułamek sekundy, że zostawiając ją zostawia także dziecko. Pewnie, gdyby zdążyłaby mu powiedzieć, nie wyjechałby i do tej pory wychodziliby z długów, w które wpadliby po zerwaniu przez niego kontraktu, ale... Nie wiedział. Nie mógł wiedzieć i tak było o wiele lepiej, bo czy rzeczywiście zrezygnowałby z tej szansy, którą teraz przeklinał tak naprawdę dzień w dzień? Nie mógł być pewien, bo w tamtym czasie kierował się obecnie zupełnie niezrozumiałymi dla samego siebie kryteriami, kiedy podejmował decyzje. Nie zachłysnął się rosnącą popularnością i nie chciał przedkładać kariery nad wszystko inne, ale został przyparty do muru a powrót do domu był czymś, czego bał się najbardziej na świecie. I wiedział, że największym błędem jaki wtedy popełnił było nieprzyznawanie się do tych wszystkich obaw i kłębiących się w jego głowie myśli i czarnych scenariuszy, które snuł co noc przed zaśnięciem. Wychodził z chorego założenia, że nie miał prawa okazać przy Lerie słabości i sam siebie coraz bardziej zapędzał do kąta, z którego w końcu obezwładniony przerażeniem, jakby był tamtym dwunastoletnim chłopcem wciśniętym w tylne siedzenie starego forda, którym razem z ojcem jechali niemal trzy doby do Lorne Bay. Poza tym..., zdawał sobie sprawę, że mimo wszystko Lerie nie chciała wracać do Paryża — o to przecież kłócili się jeszcze przed przyjazdem na wakacje do domu — więc tym bardziej zakładał, że nie zgodzi się przenieść do Włoch, gdzie zaczynałaby, w przeciwieństwie do Nicky’ego, ponownie od zera. Nie szukał usprawiedliwienia — wiedział aż za dobrze, że to on spieprzył wszystko. I wiele razy zastanawiał się czy gdyby tamtego wieczora, kiedy kłócili się kolejny raz nie zastanawiając się nawet czy jej rodzina słyszy każde słowo, nie powiedziała tego jednego zdania..., że „żałuje, że go w ogóle poznała” — wyjechałby? Poczuł się tak, jakby dała mu w twarz i chyba wolałby, żeby nawet rzuciła się na niego z pięściami niż usłyszeć to jedno zdanie, które wypowiedziała tak innym, zupełnie nieznanym mu i nie pasującym do niej głosem, w którym miał wrażenie, że skumulowała się cała nienawiść i uderzyła w niego tak mocno, że dziwił się jak wystał w tamtym momencie. Czuł, że zachowuje się jak niedojrzały emocjonalnie gówniarz, ale tamto zdanie bolało bardziej niż cały zebrany przez życie ból z jakim musiał się mierzyć. Przymknął na chwilę oczy powstrzymując łzy, bo nie miał prawa, będąc mężczyzną, żeby okazać słabość i popłakać się jak mały chłopiec a potem, kiedy znów je otworzył..., kiedy otworzył powieki wszystko się spieprzyło.
Wpatrywał się w Lerie i kiedy tylko potknęła się, poczuł jak jego ciało samo odruchowo szarpnęło się w przód — do niej, żeby podtrzymać ją i nie pozwolić jej upaść, mimo że to on przecież sprawił, że tak długo nie mogła pozbierać się i podnieść z kolan, na które upadła w chwili, w której uświadomiła sobie, że odszedł. I chociaż wszystko w nim podpowiadało, żeby tego nie robił powoli ruszył w jej stronę przyspieszając kroku, kiedy tylko zauważył jak koleżanki dziewczyny odchodzą na bok. Kołysząc się lekko, podbiegł do drewnianych schodów prowadzących na plażę i wchodząc na pierwsze z nich z wyciągniętymi w jej stronę rękami, bezmyślnie zupełnie spytał:
Pomóc ci? Lerie?
niesamowity odkrywca
dominicky
25 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Czy można to usprawiedliwiać tym, że w tamtym czasie byli jeszcze bezmyślnymi szczeniakami, którym wydawało się, że wszystko wiedzą najlepiej? Rzeczywistość była jednak zupełnie inna. Tak naprawdę nie wiedzieli nic o życiu, a zachowywali się tak, jakby pozjadali wszystkie rozumy. Za szybko przyszedł dla nich czas na podejmowanie ważnych decyzji; takich, które miały znaczny wpływ na ich życie. Valerie starała się być wyrozumiałą partnerką, ale też nie miała nerwów ze stali i przecież nie mogła na wszystko przytakiwać. Miała swoje przekonania, o których nie bała się mówić głośno, bo właśnie tak została wychowana. Jasne, ona też nie była bez winy, ale to wszystko działo się tak szybko, że nawet nie było czasu na chwilę zastanowienia. Trudno to przyznać, ale oboje to schrzanili. Valerie była tego świadoma, ale bała się o tym głośno mówić. Przecież łatwiej było zrzucić winę na kogoś innego, prawda? W końcu to on zadecydował o najważniejszym aspekcie i bez żadnego słowa pożegnania wyjechał. Tak po prostu ją zostawił. Przekreślił wszystko bez najmniejszego zająknięcia – tak to wyglądało z perspektywy zranionej dziewczyny i jej wściekłych bliskich. Jasne, blondynka próbowała się z nim skontaktować, ale jej starania nigdy nie przyniosły żadnych efektów. Jak więc miała mu przekazać wieści o ciąży? Miała wsadzić kawałek kartki w butelkę, a następnie wyrzucić ją do morza z nadzieją, że ta magicznie trafi w ręce jej ukochanego? To ściema sprzedawana w bajkach. Prawdziwe życie było o wiele brutalniejsze, o czym V. zdążyła się już przekonać.
Wiele razy żałowała słów rzuconych podczas ich ostatniej kłótni. Usprawiedliwianie się silnymi emocjami byłoby nie na miejscu, bo przecież w tamtym momencie nie sprzeczali się o jakąś błahostkę, a przecież chodziło o ich miłość i wspólnie spędzony czas. W tamtym czasie padło tak wiele niepotrzebnych słów. Skąd w tak młodych osobach było tyle nienawiści? Valerie czuła się nierozumiana. Bolał ją fakt, że ukochany nie jest z nią całkowicie szczery, nie chciał dzielić się swoimi przeżyciami. To tak jakby nigdy w pełni jej nie zaufał, a to bolało. Ona do tej pory zawsze była z nim całkowicie szczera. Czy wymagając tego samego, wymagała zbyt wiele?
Nie była gotowa na te spotkanie. Cholera, już dawno temu przestała się łudzić, że kiedykolwiek go jeszcze spotka! Kiedy w końcu jej życie się uspokoiło, on znowu w nie wkroczył. Nie chciała tego. Bała się. Zbyt wiele czasu zajął jej powrót do normalności, nie chciała przeżywać tego na nowo. Kiedy wrócił do miasta i jak to możliwe, że nikt nie raczył jej o tym wspomnieć? Każdy nagle odwrócił wzrok? Szkoda, że kilka lat temu ci sami ludzie byli pierwsi do krytykowania dziewczyny, która została sama z brzuchem. Tysiące myśli przewijało się przez jej głowę, przez co nawet nie zorientowała się, kiedy Nicky znalazł się tuż przed nią. -Nie, zostaw mnie! – odsunęła się gwałtownie, bojąc się, że jego dotyk ją zdradzi. Nie mogła na to pozwolić. -Co Ty tu robisz?
nicky nordberg
powitalny kokos
K.
25 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
tu dici 'non ho niente' / ti sembra niente il sole, la vita, l'amore / meraviglioso / il bene di una donna che ama solo te / la luce di un mattino, l'abbraccio di un amico, il viso di un bambino / meraviglioso
Valerie Everfield

Wierzyli w marzenie, które nie miało się spełnić i zderzając się co chwilę z bolesną rzeczywistością, nie zawsze potrafili sobie z nią poradzić — byli jedynie dwójką dzieciaków, która uchwyciła się tego nierealnego snu i uparcie trzymała, ale ile można było wytrzymać i przede wszystkim utrzymać się na wzburzonej jak sztormowe fale powierzchni rzeczywistości, w której wymagano od Nicky’ego głównie, ale i od niej, decyzji, których konsekwencji pewnie nie jeden doświadczony człowiek nie byłby w stanie przewidzieć. Nie miał nikogo, kto popatrzyłby trzeźwo oceniając sytuację, szanse i wymagania a potem doradziłby mu co zrobić z kontraktem we Francji i później tym, w który wmanewrował go zarząd sprzedając do Włoch z jego pozorną zgodą; nie znał się i nie znał nikogo, kogo mógłby poprosić o radę, o sprawdzenie wszystkiego i jeszcze... I jeszcze myślał tylko o tym, żeby nie wracać do domu, utrzymać się z Lerie i zapewnić jej warunki, w których mogłaby opanowawszy język, zacząć studia — chciał, żeby się wykształciła w tym czasie, kiedy on zostawiał kupę zdrowia na murawie, żeby później, kiedy już zarobi tyle, ile uważał za wystarczającą na realizację jego planów sumę, mogła pomóc mu dojść do siebie tak, żeby z czasem sam mógł kontynuować naukę, ale już po powrocie. Tylko że wszystko to, co działo się w ich życiu następowało po sobie zdecydowanie za szybko, bo ledwie zdążyli przywyknąć do nowego miejsca a tak naprawdę już musieliby się z niego zabierać — nie tak to sobie wyobrażał i naprawdę starał się negocjować z zarządem, ale mimo że koledzy z zespołu go uwielbiali i cieszył się rosnącą popularnością, klub obawiał się wydawać na niego więcej pieniędzy w razie odnowienia się jakiejkolwiek z kontuzji, których nabawił się przecież właśnie w Paryżu. Nie rozumiał tego i nie mógł pogodzić się z porażką do tego stopnia, że nawet z Lerie nie potrafił spokojnie porozmawiać na ten temat — pomijając fakt, że przecież wtedy tak, jak przyznałby się jej do swojej słabości a tego nie chciał..., i koło zamykało się zapędzając Nicky’ego coraz bardziej tak, że w pewnym momencie czuł się jakby stał nad przepaścią z zagrodzoną przez stado wściekłych dingo drogą ucieczki i jedyne co mógł zrobić to skoczyć, więc... Skoczył.
Wiedział, że Lerie po przyjeździe została już w Lorne Bay i wciąż mieszkała z rodzicami, ale kiedy tylko znajomi próbowali wypytywać o powody ich rozstania jednocześnie chcąc opowiedzieć coś na jej temat, ucinał rozmowę, bo to bolało a kto normalny chciałby sprawiać sobie samemu ból? Było mu cholernie wstyd i jeszcze bardziej przykro, że tak zakończył się ich związek, w który wierzył, że przetrwa wszystkie przeciwności losu a tymczasem okazało się, że nie potrafili nawet przepracować jednego cholernego konfliktu — rozczarował się, ale nie obwiniał Lerie w sobie widząc tego, przez którego ostatecznie posypało się wszystko. Wpatrując się w byłą partnerkę czuł jak wracają do niego wspomnienia wspólnie spędzonych chwil i przez moment zastanawiał się czy nie wycofać się jednak, tym bardziej kiedy usłyszał jej głos i widząc jak odsunęła się od niego szarpnąwszy ręką, za która niewiele brakowało, żeby ją złapał, pokręcił głową uchylając usta, ale nie odpowiedział od razu.
Co ja tu robię? – powtórzył w końcu jej słowa. – Żyję tutaj..., mieszkam i pracuję tak samo, jak ty. – Wzruszył ramionami łapiąc się drewnianej barierki i wchodząc powoli po schodach wbrew jej oczekiwaniom, żeby się wycofał — chciał tylko porozmawiać, skoro już spotkali się przypadkiem traktując to jako zrządzenie losu.
niesamowity odkrywca
dominicky
25 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Francja była cudownym doświadczeniem, ale nawet i takie niosą za sobą pewne przykrości. Dobre chęci, zaangażowanie i upór miały pomóc przetrwać ten czas, kiedy to była tak daleko od domu. Pojechała za ukochanym, chcąc by ten spełniał swoje marzenia. Sama nie miała w tym wyjeździe większych korzyści. Musiała zacząć wszystko od zera. Bez rodziny i przyjaciół, a jakby tego było mało, strefy czasowe skutecznie utrudniały kontaktowanie się z bliskimi. Ktoś mógłby powiedzieć, że miała przecież przy sobie Nickiego – osobę, która dawała jej najwięcej wsparcia i motywowała do działania. Jasne, to wszystko prawda z tym, że on poświęcał większość swojego czasu klubowi. I nie, Valerie nie miała mu tego za złe, bo w końcu po to tam pojechali. Po prostu było jej trudniej odnaleźć się w nowym środowisku; nie znała języka i tamtejszej kultury. Nicky miał miejsce do którego w jakiś sposób należał; dla niej wszystko było obce i nieznane. Z drugiej strony nie mogła też siedzieć bezczynnie na tyłku, pieniądze w końcu same się nie zarabiają. Na początku było dużo stresu i zmartwień, ale wspólnie spędzone chwile z ukochanym w najromantyczniejszym mieście świata, były wystarczającą nagrodą pocieszenia. Valerie do dzisiaj pamięta ich nocne spacery, wspólne wygłupy i zabawy. To akurat było cudowne i chętnie by do tego wróciła, ale nie powie tego na głos, bo przecież uparcie twierdzi i wmawia innym, że skończyła z przeszłością. Zamknęła ten rozdział i teraz pędziła tylko przed siebie. Nie ona przekreśliła to wszystko bez dania szansy na wyjaśnienie złości i nieporozumień. Everfield była gotowa walczyć, ale byłoby to ciężkie, zważywszy na fakt, że druga strona już się poddała i zrezygnowała, co swoją drogą mocno ją zraniło, bo poczuła się jakby nic dla niego nie znaczyła. Jakby była jedną z tych osób, które przewijają się przez czyjeś życie, ale nic do niego nie wnoszą. Jedna z wielu i tyle. Naprawdę nie zasługiwała na nic więcej? To cholernie przykre i dołujące.
Doprowadzenie życia do jakiegoś porządku po takiej dawce emocji nie było łatwe. Valerie włożyła w to wiele pracy i jest wręcz pewna, że gdyby nie pomoc najbliższych, nie udałoby jej się wyjść z dołka. Oficjalnie się z tego wyleczyła. Nieoficjalnie sprawa wyglądała nieco inaczej, ale to było zbyt skomplikowane do wytłumaczenia. Podobnie jak Nicky, po jakimś czasie nie chciała wracać do tematu ich związku. Bo i niby po co miałaby to robić? Nacierpiała się już wystarczająco. I kiedy wreszcie znowu mogła zacząć cieszyć się życiem, on wrócił. Pytanie tylko na jak długo i w jakim celu.
-Nie, to nie może być prawda! Nie powinno cię tutaj być. Przecież wyjechałeś – to tylko jakiś sen, z którego zaraz się wybudzi, tak? Zamknęła oczy i policzyła w myślach do trzech, ale kiedy je otworzyła, on wciąż tam stał. -Jak? Kiedy? – dodała po krótkiej chwili. Chciała powiedzieć coś sensownego, ale nie potrafiła złożyć słów w sensowne zdanie. Zdecydowanie nie była na to przygotowana.
nicky nordberg
powitalny kokos
K.
25 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
tu dici 'non ho niente' / ti sembra niente il sole, la vita, l'amore / meraviglioso / il bene di una donna che ama solo te / la luce di un mattino, l'abbraccio di un amico, il viso di un bambino / meraviglioso
Valerie Everfield

Miał świadomość jak wiele poświęciła wyjeżdżając z nim i ile kosztowała ją rozłąka z rodziną — sam wbrew pozorom również tęsknił, przede wszystkim za młodszą siostrą i naprawdę doskonale rozumiał Lerie, dlatego starał się, mimo że nie miał wiele wolnego czasu, spędzać z nią dosłownie każdą chwilę, kiedy nie trenował albo nie grał, chociaż pierwsze mecze oglądał raczej razem z nią, tyle że z ławki rezerwowych. Nie chciał, żeby była sama tym bardziej, że przeżywała rozłąkę z rodziną o wiele bardziej niż on sam, ale kiedy już — po tamtej kłótni w czasie wakacji spędzanych w Lorne Bay — zniknął z jej życia, zastanawiał się wiele razy czy fakt, że byli tak naprawdę skazani jedynie na swoje towarzystwo nie przyczynił się do tego, że ich relacje zaczęły się psuć? Nie mieli z kim przegadać żali i wszystkich natrętnych myśli kłębiących się po kłótniach, które początkowo nie dotyczyły niczego konkretnego i dopiero z czasem zaczęły przybierać na sile do tego stopnia, że żeby nie powiedzieć o kilka słów za wiele, Nicky wychodził na godzinę czy dwie i szlajał się po mieście bez celu, dopóki nie uspokoił nerwów na tyle, żeby wrócić i spróbować porozmawiać z Lerie jak najbardziej na spokojnie. Sami nie mieli za wiele doświadczenia — jeśli w ogóle — i nie mieli nikogo od kogo mogliby od razu uzyskać radę, co zrobić? Co zrobić, kiedy wszystko zaczyna się walić...
I faktycznie..., poddał się, bo nie chciał jej dłużej ranić a miał wrażenie, mimo że mieli naprawdę wiele pięknych wspomnień, do których długo wracał w chwilach słabości, kiedy był sam we Włoszech, że potrafił już tylko i wyłącznie ranić Lerie a tego nie chciał — doszedł do wniosku, że lepiej będzie, jeśli się usunie; zada jej ten jeden jedyny i ostatni cios, po którym wierzył, że podniesie się i zapomni o nim. O dupku, którym był chyba tak naprawdę zawsze. I to nieprawda, że nie znaczyła nic dla Nicky’ego, bo stała się jego pociechą w chwilach, w których nie wierzył w siebie już więcej — kiedy leżał we włoskim szpitalu z zerwanymi więzadłami, niewiele brakowało, żeby wybrał jej numer i zadzwonił, ale wiedział, że nie ma prawa tego zrobić, skoro odszedł. Cierpieli oboje jednocześnie przeżywając to cierpienie zupełnie inaczej i Lerie mogła liczyć przynajmniej na wsparcie najbliższych — jakie by ono nie było, nie została z tym wszystkim sama, ale czy nie było jej przez to ciężej jedynie? Tym bardziej, że przecież była w ciąży... Ciąży, o której on nie miał nawet jakiegokolwiek pojęcia, ale czy tak nie było lepiej dla niej i ich dziecka? Czy dzięki temu nie miała spokoju, bo przecież nie odpuściłby wiedząc o tym małym szkrabie i pewnie żarliby się jeszcze bardziej niż do tej pory — był uparty.
Przyglądał się jej powoli wchodząc po schodach aż nie stanął z nią twarzą w twarz na platformie w połowie ich wysokości nieświadomie zapędzając ją w róg drewnianej barierki. Potrząsnął głową i unosząc coraz wyżej brwi, odpowiedział:
Wyjechałem i..., wróciłem. – Głos zadrżał mu dziwnie w chwili, w której to mówił. – Kiedy? Niedługo minie pół roku – dodał o wiele bardziej rzeczowym tonem marszcząc na chwilę brwi i nos — nie był do końca pewien, ale rzeczywiście był w Lorne Bay już blisko sześć miesięcy... I tak samo, jak ona nie był gotów stanąć z nią twarzą w twarz.
niesamowity odkrywca
dominicky
25 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Valerie nie mogła wypominać tego wyjazdu, ponieważ to, że pojechała było jej samodzielną decyzją. Nikt jej do niczego nie zmuszał. Nicky zachował się wtedy bardzo w porządku – zaproponował i zachęcał, ale nie naciskał. Dał jej wolną rękę, więc jakiekolwiek pretensje mogła mieć tylko do siebie. Ciężko było zmienić tryb życia i nauczyć się funkcjonowania bez bliskich, to fakt, ale z drugiej strony nie mogła sobie pozwolić, by strach ją ograniczał. Czy z perspektywy czasu zgodziłaby się drugi raz na taki wyjazd? Nie, raczej nie. Za dużo na tym straciła. Nicky robił karierę i najwidoczniej jeździł po świecie, a ona została ze złamanym sercem i dzieckiem, które momentami aż za mocno przypominało swojego ojca. Valerie nie sądziła, że zostanie matką (a zwłaszcza samotną matką) w tak młodym wieku. Nieplanowana ciąża pokrzyżowała jej plany i doprowadziła do jeszcze większego załamania, ale też i w pewien sposób pomogła – była niezłą motywacją, by w końcu wziąć się za siebie. Musiała się ogarnąć, żeby ten mały człowieczek nie został sam. Przecież sama doświadczyła porzucenia i wiedziała jak okropne jest to uczucie, więc jak mogła skazać na podobny los małą, niewinną istotkę? Nie tak została wychowana. Nie mogła być tchórzem, który wiecznie chowa głowę w piasek. Przyjęła wyzwanie na klatę i dzięki temu zyskała bezinteresowną miłość. Była to najlepsza nagroda, jaką mogła otrzymać. Teraz to już nawet nie wyobrażała sobie życia bez tego szkraba.
Nie rozumiała i nie chciała zrozumieć, dlaczego Nicky tak szybko się poddał. Z jej perspektywy wyglądało to tak, że po prostu poszedł na łatwiznę i zamiast zachować się jak prawdziwy facet, najzwyczajniej w świecie stchórzył i uciekł. Pojawił się pierwszy poważniejszy problem i tyle wystarczyło, by zrezygnować z tego, co budowali latami. Dla niej to było niepojęte. Jak po takim czymś miała czuć się dobrze? Wierzył, że o nim zapomni i szybko się podniesie? Kochała go; był dla niej najważniejszy, więc jak mógł oczekiwać, że tak szybko wymaże go ze swojej pamięci? Dla niego to byłoby takie łatwe? Raz, dwa, trzy i po sprawie... – na to liczył? Nie miał prawa. W tym momencie mogło to brzmieć strasznie egoistycznie, ale V. nie potrafiła spojrzeć na to z innej strony. Zresztą, nie było osoby, która mogłaby wziąć stronę Nickiego; każdy przytakiwał zranionej dziewczynie, a wiadomo jak łatwo manipulować człowiekiem, który zgubił się gdzieś po drodze.
Wydoroślał i zmężniał – to jako pierwsze rzuciło się jej w oczy. Nie chciała okazywać żadnych emocji, ale kiedy tak nagle się zbliżył, wszystko zaczęło wracać. Miała ochotę uciec, ale nie miała dokąd. Jego zapach był rozpraszający. Wdech i wydech.
-Pół roku? – powtórzyła za nich głucho i poczuła jakieś dziwne ukłucie w środku. -Jesteś w Lorne Bay od sześciu miesięcy i ani razu nie przeszło Ci przez myśl, żeby się ze mną spotkać? Naprawdę? - tylko tyle dla Ciebie znaczyłam?. Tym razem już nawet nie próbowała ukrywać bólu. Zresztą, znał ją na tyle dobrze, że bez problemu mógł rozpoznać, że coś nie gra. Cholera, to nie tak miało wyglądać!
nicky nordberg
powitalny kokos
K.
25 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
tu dici 'non ho niente' / ti sembra niente il sole, la vita, l'amore / meraviglioso / il bene di una donna che ama solo te / la luce di un mattino, l'abbraccio di un amico, il viso di un bambino / meraviglioso
Valerie Everfield

Lepiej, że nie wiedziała co się działo z Nickym po tym jak zniknął zostawiając ją samą w Lorne Bay — dobrze, że nie miała świadomości jak wiele go to kosztowało i co tak naprawdę powodowało nim, że ostatecznie wolał się usunąć i pozwolić, żeby wierzyła, że był dupkiem. I miał świadomość, że na swój sposób był, ale skoro przy pierwszej lepszej kłótni odnosił wrażenie, że nie układało się między nimi tak naprawdę z jego powodu, zastanawiał się czy tylko on był winny i doprowadził do sytuacji, w której się znaleźli; od rozstania starał się brać odpowiedzialność za podjętą decyzję i jeśli ktokolwiek pytał..., przyznawał ucinając jak najszybciej rozmowę, że to była jego wina, ale czy tak było naprawdę? Czy słysząc przy każdej kolejnej kłótni, że Lerie nie chce zostawać dłużej we Francji a tym bardziej jechać gdzieś, gdzie musiałaby zaczynać od zera, jednocześnie będąc przypartym do muru nie miał prawa spanikować? Spłoszyć się? Tym bardziej po tym, co od niej usłyszał w ostatniej kłótni?
Nigdy nie szukał usprawiedliwienia, ale kiedy teraz zarzuciła mu, że nie pomyślał, żeby spotkać się z nią, poczuł nieprzyjemne ukłucie gdzieś na wysokości serca — nie był nigdy w trudniejszej sytuacji jak wtedy i wciąż płacił cenę za każdą podjętą decyzję..., także tę najtrudniejszą. Decyzję o powrocie do domu, kiedy nikt absolutnie nikt poza jedną osobą, nie wierzył, że cokolwiek jeszcze może mu się udać. Był..., na samym dnie i kiedy wysiadł z samolotu jedyne o czym myślał, to pojechać gdzieś, gdzie mógłby wynająć pokój, żeby położyć się i zasnąć. Czuł, że jest skończony i przede wszystkim bał się reakcji tych wszystkich ludzi, których znał bliżej i dalej, i którzy pokładali w nim nadzieję albo wręcz przeciwnie..., czekali tylko aż powinie się mu noga — mogli się cieszyć, bo wrócił do Lorne Bay z niczym nie wiedząc czy przez najbliższych kilka lat nie będzie spłacać długów. Tylko, że w ostatecznym rozrachunku..., gdyby miał podjąć decyzję o wyjeździe raz jeszcze, nie zmieniłby jej i bez wahania poleciałby do Paryża a potem zrobił wszystko, żeby tam zostać i jeśli nie udałoby się i musiałby przenieść się do Rzymu, walczyłby o siebie przede wszystkim. Nie wiedziała co przeżywał i jak się czuł, kiedy wciąż zastanawiał się czy zrobił dobrze zostawiając ją tam i minęło trochę czasu zanim ułożył — a przynajmniej starał się ułożyć — swoje życie na nowo; a ona? Ona nie próbowała?
Naprawdę – odpowiedział zbliżając się o krok. – Naprawdę, bo jeszcze miesiąc może dwa miesiące temu nie chciałem widzieć nikogo i gdyby nie przyjaciele... Ludzie, którym naprawdę na mnie zależało i zależy nadal, nie wychodziłbym nigdzie jak tylko do pracy. Nie wiesz jakie miałem myśli i nie wiesz co czułem wracając tutaj, ale oceniasz mnie tak jak wtedy... – przyznał zniżając głos niemalże do szeptu, jakby wstydził się tego, że ośmielił się mówić o ty, co się z nim działo i co czuł. O swoich wątpliwościach i emocjach, o wstydzie, który musiał znosić dzień w dzień stając i patrząc w lustro, chociaż tak naprawdę nie miał czego się wstydzić oprócz tego jednego — rozstania z nią.
Po tym wszystkim..., miałem tak po prostu wpaść się przywitać? I powiedzieć, że co? Że się popełniłem błąd? Że mam nauczkę i że......, los już zapłacił mi za ciebie? Za to jak zachowywałem się w stosunku do ciebie i innych? Za to jak traktowałem innych? I jaki byłem? Mógłby powiedzieć to wszystko, ale widział, że to nie ma już znaczenia — popełnił błąd...
niesamowity odkrywca
dominicky
25 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Skąd miała wiedzieć przez co przechodził? Nawet w ostatnich tygodniach, które spędzili razem był skryty i nie chciał dzielić się swoimi problemami. Valerie próbowała być dla niego wsparciem, ale jej działania nie przynosiły pozytywnych skutków, a jedynie więcej kłótni. Bo przecież wsadzała nos w nieswoje sprawy i była zbyt nachalna. Nie żeby na tym związek polegał, gdzie tam. Chciała mu tylko pomóc, ale Nicky źle odczytywał jej zamiary i właśnie w ten sposób powstawały nowe zgrzyty. Oczywiście Val również przykładała do tego swoje cegiełki, ale w tamtym czasie nie myślała racjonalnie. Zresztą, wracając do tamtych dni – ich relacja była bardzo pokręcona i zdecydowanie daleko im było do zdrowego związku. Za dużo od siebie wymagali, przez co nie mogli sprostać swoich oczekiwań. Oboje zawinili, jednak różnica polegała na tym, że Valerie chciała walczyć o tą relację. Nicky po prostu wyjechał, nie odwracając się ani razu. I właśnie tego nie mogła mu wybaczyć. Przez pewien czas chciała, ale okazało się to zbyt trudne. Zwłaszcza, że tak naprawdę nigdy nie dowiedziała się, dlaczego podjął taką decyzję. Mógł ją obwiniać, ale czy chociaż raz postawił się na jej miejscu? Francja? Nowe kontrakty i kolejne wyjazdy? Dla niego to była szansa na rozwój, dla niej ciągłe nowe początki. Nie tak to sobie wyobrażała.
Dlaczego w ogóle palnęła taką głupotę? Zbyt późno dotarło do niej to, co zrobiła. Źle to zabrzmi, ale czy on naprawdę oczekiwał zrozumienia? Była zraniona i chociaż minęło już tyle czasu, teraz, kiedy go ponownie zobaczyła – to wszystko wróciło. W żaden sposób nie była przygotowana na tą rozmowę. Oboje nie byli. Targały ją mieszane uczucia. Jednocześnie gdzieś z tyłu głowy pojawił się strach. Nicky przecież nie wiedział, że jest ojcem. Miał dwuletniego syna, ale nie mógł się o tym dowiedzieć. Dlaczego? Valerie nie potrafiła tego wytłumaczyć, ale jednocześnie była świadoma, co się może wydarzyć, kiedy prawda wyjdzie na jaw. A tego zdecydowanie chciała uniknąć. Było jej ciężko, zwłaszcza na początku, ale jej życie powoli wracało do normy, więc jakiekolwiek komplikacje nie były mile widziane. Pozostało jej mieć nadzieję, że mężczyzna jest w miasteczku tylko na chwilę.
-Ludzie, którym naprawdę na mnie zależało? – zatkało ją, ałć. -Poważnie? Więc to wszystko moja wina? Tak tylko przypomnę, że to Ty zniknąłeś z dnia na dzień, więc odpuść sobie i nawet nie próbuj mnie więcej oskarżać o tak absurdalne rzeczy – prychnęła, nadal nie mogąc uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszała. Z jednej strony chciało jej się śmiać, z drugiej to tylko spotęgowało jej złość. -Wybacz, nie czytam w myślach, więc nie wiem przez co przechodziłeś, ale cieszę się bardzo, że znalazłeś wsparcie u przyjaciół. Wiesz, u tych samych, którym na tobie zależało – jej głos aż ociekał sarkazmem. Ludzie się zmieniają. Młoda i naiwna Valerie zniknęła.
-Mogłeś w ogóle nie wracać. Przecież tak źle się tutaj czułeś. Lorne Bay ogranicza i nie pozwala na światową karierę. Co sprowadziło Ciebie z powrotem? – nigdy, nawet po tym wszystkim, nie życzyła mu porażki. Nie była taką osobą, ale w tym momencie emocje wzięły górę. Nie chciała po raz kolejny słuchać bajeczek, w których uchodziła za czarny charakter.

nicky nordberg
powitalny kokos
K.
25 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
tu dici 'non ho niente' / ti sembra niente il sole, la vita, l'amore / meraviglioso / il bene di una donna che ama solo te / la luce di un mattino, l'abbraccio di un amico, il viso di un bambino / meraviglioso
Valerie Everfield

Przecież znała go i wiedziała, że był skryty — mówił dużo o niczym, o czymś, co nie miało tak naprawdę znaczenia, ale jeśli miał problemy..., wiedziała przecież, że w takich sytuacjach zamykał się w sobie tylko bardziej i starał się poradzić z wszystkim samodzielnie; tak było zawsze. Tak był wychowany przez ojca alkoholika, o którym jej mówił przyznając się tak jak przed Goldsworthym, że oddałby wszystko byleby wyrwać się z Lorne Bay i uciec jak najdalej, mimo że jednocześnie chciał z wszystkich swoich sił pomóc ojcu podnieść się i skończyć z chlaniem, tylko że brakowało mu już tych sił. Wiedziała o tym wszystkim a wychodziło ostatecznie na to, że oczekiwała po nim zupełnie innego zachowania w sytuacjach, w których problemy zaczynały piętrzyć się przed nim doprowadzając do sytuacji, w której czuł się tak, jakby tonął przygniatany kolejnymi falami miażdżącymi mu nogi i ręce.
Widziała jaki wychodził na treningi i jaki wracał z nich — nie było ciężko domyślić się, że w klubie musiało dziać się coś złego, o co jego przyjaciele zaczynali pytać po kilku minutach wideo połączenia a ona? Miał świadomość, że nie mogło być Valerie łatwo, tym bardziej, że kiedy faktycznie zaczynała drążyć temat on starał się uciąć rozmowę powtarzając jak pieprzoną mantrę, że wszystko jest w porządku, ale wystarczało przecież na niego spojrzeć, żeby wiedzieć, że to jedno, wielkie kłamstwo a potem przycisnąć, żeby ostatecznie pękł i zaczął wyrzucać z siebie potok cholernie gorzki słów, których nie mogła przecież nie słyszeć, kiedy rozmawiał z kimś na skypie. I miał świadomość, że sama musiała zmierzyć się z własnymi problemami i dlatego nie oczekiwał, że będzie pieścić się z nim, ale czasami nie chciał niczego więcej jak tylko, żeby nie pozwoliła mu wyjść z mieszkania, ale sprowokowała, żeby wyrzucił z siebie to wszystko, co miał poczucie, że dźwiga na barkach w samotności.
Wiedział, że nie był bez winy i starał się nie mieć do niej pretensji; dlatego powtarzał ich wspólnym znajomym, którzy ostatecznie odsunęli się od niego, że to on „dał ciała” za każdym razem biorąc całą winę tylko na siebie, ale czy naprawdę tylko on doprowadził do sytuacji, w której się znaleźli? A teraz…, teraz widział jak bardzo się pomylił i, że swoim zachowaniem utwierdził ją jedynie w przekonaniu, że to on... Nie wytrzymał i chyba pierwszy raz naprawdę podniósł na nią głos. – Nie obwiniam cię o nic i nigdy nie twierdziłem, że może rozstaliśmy się przez ciebie, ale jak widzę ty nie czujesz się niczemu winna!
Popatrzył na nią i zastanawiał się czy to możliwe, że nie poznali się nigdy tak naprawdę — wiedział na co było ją stać w złości, ale jeszcze nigdy Valerie nie odzywała się w taki sposób. – Myślałem, że mnie chociaż trochę znasz. I daruj sobie ten ton. Nie jestem już tamtym dzieciakiem, którymi byliśmy oboje w Paryżu – starał się opanować zdenerwowanie; nie chciał, żeby jej przyjaciółki, które mimo że odeszły na bok wciąż wyciągały w ich stronę głowy, miały temat do plotkowania na kolejne tygodnie i to nie ze względu na siebie, ale na nią — nie potrzebowała, żeby jakaś dobra koleżanka przypominała jej o tej kłótni, bo do tego, co słyszał na swój temat zdążył się już przyzwyczaić; był przecież zerem.
Po co o to pytasz? Nie wierzę, żeby naprawdę mogło cię to interesować – przyznał wzruszając ramionami i odwracając się tak, ze stał tera bokiem do niej, oparł się o drewnianą barierkę przy schodach. – Karierę – prychnął kręcąc głową przekonując się jednocześnie, że niewiele musiało obchodzić ją, co robił po ich rozstaniu..., w przeciwieństwie do niego, kiedy przez kilka tygodni, jeśli nie miesięcy dopytywał o nią w wielu kolejnych rozmowach doprowadzając przyjaciół do ostateczności, kiedy mówili wprost, że skoro chce wiedzieć niech do niej zadzwoni i się dowie. I mógł..., pewnie. Tylko że było mu wstyd a gdy jeden jedyny raz się przemógł..., telefon odebrała jej matka — więcej nigdy już nie zebrał się na odwagę, żeby wykręcić jej numer; nie po tym, co wtedy usłyszał...
Odwrócił się i spojrzał na Valerie.
Ja... – zaczął o wiele ciszej już i zdecydowanie spokojniej. Tylko że nie wiedział co właściwie powinien odpowiedzieć, bo musiałby przyznać się do porażki.
niesamowity odkrywca
dominicky
25 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Najłatwiej jest zrzucić winę na kogoś innego. Valerie znała swojego chłopaka bardzo dobrze - byli przecież sobie bliscy. Wiedziała, że nie lubił dzielić się swoimi problemami, dlatego też starała się to szanować i nie naciskała, ale kiedy ten wracał do domu z miną wyrażającą więcej niż tysiąc słów, jak mogła po prostu przechodzić obojętnie? To chyba oczywiste, że się o niego martwiła i chciała dla niego jak najlepiej. Zdawała sobie też sprawę, że Nicky nie miał łatwego dzieciństwa. Lorne Bay kojarzyło mu się z tymi wszystkimi przykrymi sytuacjami, więc nic dziwnego, że chciał uciec z miasta i zacząć wszystko od nowa w innym miejscu. Dla niej to jednak nie było takie łatwe. Nie widziały jej się kolejne wyjazdy, to fakt, ale gdyby nie kłótnie i brak szczerych rozmów, to mogłoby wyglądać zupełnie inaczej. I właśnie przez to im nie wyszło. Nie potrafili się porozumieć, przez co zniszczyli swoją relację, którą budowali kilka lat. Przepowiadano im szczęśliwe zakończenie, a tymczasem stali na plaży i nawzajem się oskarżali o absurdalne rzeczy.
Valerie nie była wróżką i niestety nie potrafiła czytać w myślach, a żeby pomóc drugiej osobie, zazwyczaj trzeba wiedzieć, z czym ta się zmierza. Próbowała jakoś do niego dotrzeć, ale nie było to takie łatwe. Oczekiwał ślepego zrozumienia? Pewnie przez jakiś czas to przechodziło, ale nie ma szans, by trwało to wiecznie. Val na ogół była osobą cierpliwą i wyrozumiałą, ale tak jak każdy człowiek – miała swoje granice. Mogła rzucać ostrymi słowami, ale to wszystko było wykrzykiwane pod wpływem emocji. Zdaje sobie sprawę, że to żadne tłumaczenie, ale wtedy nie potrafiła inaczej. Czasami przeprosiny nie wystarczają, o czym blondynka dobrze się przekonała. Zrozumiała swój błąd i naprawdę żałowała słów, które padły z jej ust podczas ich ostatniego spotkania. Chciałaby cofnąć czas. Mówią, że człowiek uczy się na błędach, ale czy naprawdę nie ma innej drogi?
-Nie podnoś na mnie głosu – odpowiedziała cicho, ale stanowczo, jednocześnie patrząc mu prosto w oczy. Nienawidziła tego uczucia. Nie znosiła kiedy ktoś na nią krzyczał, o czym Nicky doskonale wiedział. No chyba, że całkowicie wymazał ją z pamięci i ten szczegół zapodział się w jakiejś sekcji nieistotnych informacji. Poczuła jakieś nieprzyjemne ukucie w środku, do czego chyba powinna się już przyzwyczaić. Ta cała sytuacja... Z pewnością będzie ich dręczyć jeszcze przez długi czas. -A to ja przekreśliłam to wszystko i wyjechałam bez słowa pożegnania? Wyobraź sobie, że wracasz do mieszkania i zastajesz pustkę. Nie ma nic, wszystkie rzeczy zniknęły i nie masz pojęcia, co się dzieje. Nicky, nie zostawiłeś nawet głupiej kartki! – i to chyba zabolało najbardziej. Mógł mieć do niej pretensje, ale powinien też postawić się na jej miejscu. Egoizm w czystej postaci.
-To Ty daruj sobie te teksty. Mówisz, że nie jesteś już dzieckiem, a jednak wciąż się tak zachowujesz – wytknęła mu, chociaż sama nie była lepsza. Zarówno on, jak i ona zachowywali się teraz jak gówniarze, którymi przecież już nie byli. Koleżanki na pewno już podłapały temat, więc na refleksje było za późno. Ostatnią rzeczą, na jaką Valeri miała ochotę, było tłumaczenie się znajomym z zaistniałej sytuacji. Naprawdę, tylko tego jej brakowało.
-To uwierz i odpowiedz na moje pytanie – to była szczera prośba. Wiedziała, jakie Nicky miał o niej zdanie, ale wciąż miała nadzieję na chociaż odrobinę szczerości. Nie wymagała wiele. Nie miała też pojęcia, że próbował się z nią skontaktować. Matka nie wspominała o żadnym telefonie, a po jakimś czasie temat mężczyzny stał się tematem zakazanym wśród jej bliskich. Ona też szukała kontaktu. Valerie nie zaprzestała na jednej próbie, ale zrezygnowała, kiedy po raz etny irytujący głosik w słuchawce powtarzał, że wybrany numer jest niedostępny.
-Co się z Tobą działo przez te wszystkie lata? – nie powinna drążyć tematu. Powinna uciec stąd jak najszybciej, ale ciągle coś ją powstrzymywało. Wiedziała tylko, że będzie żałować.

nicky nordberg
powitalny kokos
K.
ODPOWIEDZ
cron