lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
ciuch

To było super przyjemne poniedziałkowe popołudnie. Sky wyrwał się wcześniej z warsztatu, więc razem z Ane i małą Lily zdążyli wyskoczyć jeszcze na wspólny późniejszy obiad, jakieś lody, no i plac zabaw. Akurat w parku, do którego się wybrali były jakieś lokalne pokazy Aborygenów i nie tylko Aborygenów z okazji… Wiosny właśnie. No, Australijczycy lubią świętować takie „bzdury”, ale w sumie co innego mogliby, hm? Historii mają tyle co kot napłakał, więc szyją z tego co się da. No tak czy inaczej, były stoiska z lodami, z goframi, z watą cukrową, był magik-amator, grupa Aborygenów właśnie, jakiś znawca australijskich papug, pan z oswojonym dingo, z którym można było strzelić sobie fotę, były przejażdżki na kucyku i kilka innych atrakcji – tym samym w parku kręciło się naprawdę sporo ludzi. Głównie z dziećmi, choć też nie tylko.
Nasza fantastyczna Ackerman-Weston trójka zdecydowała się na nieco bardziej położony na uboczu plac zabaw. Zaliczyli już większość tych fajnych eventów, włącznie z kucykiem oczywiście (i to pewnie ze trzy razy pod rząd), więc teraz należało trochę wyczilować. Ane i Sky usiedli na ławce pod drzewem, w cieniu, a Lils dołączyła do bawiących się przy karuzeli innych, podobnych wiekowo dziewczynek. To był miły widok – zdobywała znajomości błyskawicznie i Weston coraz silniej wierzył w to, że dziewczynka może być w Australii naprawdę i szczerze szczęśliwa. Uśmiechnął się pod nosem, upił łyk mrożonej herbaty, w którą zaopatrzył się na stoisku z lodami i spojrzał na żonę. Przez moment nic nie mówił, tylko się jej przyglądał i uśmiechał się pod nosem, więc COŚ ewidentnie chodziło mu po głowie. Musiał minąć moment… Dwa momenty, może nawet trzy momenty, zanim… - Tak tylko… Patrzę. – odpowiedział na może pytanie Ane „o co mu chodzi” i „dlaczego tak jej się przygląda”. Nie rządzę się (wyjątkowo), sugeruję! I to subtelnie, hyhy! – Mogę mieć prośbę? – prawdopodobnie nawet nie musiał o to pytać. – Jak będziemy wracać… Zatrzymamy się przy tej budce z nagrodami i… Ustrzelisz mi coś? – wyszczerzył kły i to jak drań, ale pytał na serio! Wcale się nie wydurniał. – No proszę. – szturchnął ją lekko ramieniem w ramię. – Pokaż tym wszystkim nadmuchanym maczo… – co, jak ich mijali, to jeden za drugim próbowali ustrzelić swoim dziewczynom główną nagrodę, wielkiego pluszowego KROKODYLA. Hyhy. – Jak to się robi, ok? Utrzyj im nosa. I ustrzel mi krokodyla. – wyciągnął pysk i cmoknął soczyście damski policzek. Nie przestawał się uśmiechać…. Aż do chwili, kiedy wiodąc spojrzeniem w kierunku Lils… Coś go zaniepokoiło. Przy placu zabaw, za ogrodzeniem stał mężczyzna. Niby niepozorny, w średnim wieku, ubrany w bluzę, z kapturem na głowie. Mógł być ojcem, bratem, wujkiem któregoś bawiącego się tam dziecka, to jasne, ale… Było w nim coś takiego, co zapaliło w Westonie ostrzegawczą lampkę. Instynkt psa stróża zaczął nieprzyjemnie szczypać. Sky utkwił wzrok w mężczyźnie i przyglądał się temu, jak on wodzi wzrokiem za każdą jedną bawiącą się na placu dziewczynką. – Nazwij mnie paranoikiem, ale… Ten gość jest jakiś dziwny. – mruknął ciszej, tylko dla uszu Ane i lekkim, bardzo dyskretnym skinieniem wskazał jej obserwowanego (i obserwującego!) typa. Brwi Skylera mocniej zeszły się przy nasadzie nosa, a w żołądku poczuł nieprzyjemny ścisk, kiedy „tamten” spojrzał na ich małą Lily.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
ciuch

Było miło. To było miłe, wiosenne popołudnie. Gdy Skyler był w warsztacie, Ane starała się załatwić wszystkie niezbędne formalności by móc po weekendzie zacząć pracę, a co za tym idzie Lily spędzała ten czas u ich przyjaciół, bo na szczęście akurat dzisiaj była taka możliwość. Co prawda Ackerman upewniła się sto tysięcy razy, że będą mogli później korzystać z uniwersyteckiego przedszkola, ale coraz bardziej dojrzewała do tego, że trzeba by jej znaleźć po prostu jakąś opiekunkę. Kogoś, do kogo w sytuacji awaryjnej będzie można ją podrzucić i będzie można na tej osobie polegać… to ciężkie w miejscu, w którym się nikogo nie zna, ale czasami niezbędne. Tę rozmowę jednak pozostawiła na później, a teraz po prostu cieszyła się popołudniem z rodziną.
Obserwowała zadowoloną Lily, obserwowała od czasu do czasu męża i tak, widziała że się zawiesił. Ściągnęła mocniej brwi, spojrzała na niego z niezrozumieniem, a jego prośba… parsknęła. Spojrzała w kierunku budki z nagrodami i pokręciła lekko głową, bo naprawdę… - A co jak nie ustrzelę? Będziesz się ze mnie śmiał? – prawda była taka, że dawno nie trzymała w ręce nic, co mogłoby przypominać broń. Swoją drogą to jej uświadomiło, że… trochę za tym tęskni? Nie za swoją byłą pracą, nienienie, spokojnie… ale za samą wizytą na strzelnicy. To ją zawsze mocno uspokajało i pozwalało zebrać myśli. Dlatego od razu w głowie zanotowała sobie, żeby po prostu znaleźć jakąś strzelnicę w okolicy – Ale cieszę się, że twoje męskie ego jest na tyle duże i bezpieczne, że by go to nie uszkodziło. – że dziewczyna, a nawet żona, ustrzeliła mu krokodyla. Uśmiechnęła się do niego ładnie i generalnie nie miałaby nic przeciwko.
Widzą zmieniający się wyraz twarzy męża – od razu spojrzała w tym samym kierunku, co on. Ściągnęła mocniej brwi i przyglądała się mężczyźnie, a wtedy dostała olśnienia – To nie jest pierwszy raz kiedy go widzę, Sky… – rzuciła wcale nie spokojnie, bo momentalnie starała się przypomnieć, coś jeszcze i jeszcze… i jej mózg zaczął pracować na przyspieszonych obrotach. I wtedy zobaczyła jak mężczyzna zaczął robić zdjęcia dzieciom na placu zabaw, a właściwie to Lily – a przynajmniej mniej więcej w jej kierunku. Po tym po prostu wstała i bez słowa uprzedzenia i wyjaśnienia rzuconego w kierunku Skylera – ruszyła przez plac zabaw prosto w stronę mężczyzny, który gdy tylko ją zauważył – telefon skierował na nią. Czyli można się było domyślić, że nie jest pedofilem, bo ten zacząłby pewnie uciekać, on zbierał dowody. Tak… dowody. Mieli do czynienia z detektywem, którego wynajął jej były mąż. Jakich informacji poszukiwał? Że zaniedbują Lily? W głowie Ane pojawiła się jedna i bardzo uparta myś – Zabiję gnoja


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Jak to nie pierwszy raz?! Taka myśl odbiła mu się echem w głowie, gdy usłyszał słowa żony. Natychmiast na nią spojrzał, a po jego minie było widać, że teraz to zaniepokoiła go wcale nie na żarty. Oczywiście, że pierwszym o co zaczął typa podejrzewać to chore zainteresowanie dziećmi. Wszystkimi dziećmi – dziewczynkami zwłaszcza, bo tylko im się teraz, tutaj przyglądał. W życiu by nie pomyślał, że… Detektyw? Spojrzał na mężczyznę, a w tym momencie Ane podniosła tyłek z ławki i zaczęła szybkim krokiem maszerować w jego kierunku. Sky niewiele myśląc szybko ruszył za nią. – Ane, zaczekaj… – nie podejrzewał, że mogłaby zrobić coś głupiego, bo po prostu nie, ale bał się, że mogłaby zadziałać w emocjach, a te czasami bywały… Niebezpieczne. Cholernie niebezpieczne. Typ spod ciemnej gwiazdy zaczął robić im zdjęcia, szczególnie koncentrując swoją uwagę i obiektyw telefonu na Ackerman. Pstrykał jedno za drugim i nic nie robił sobie z tego, że właśnie został zdemaskowany. Weston zrównał się z żoną akurat w chwili kiedy ona dotarła do detektywa. – Posłuchaj pajacu… – zaczął i odruchowo wysunął się mocniej przed żonę i tym samym zbliżył się do sporo od siebie niższego mężczyzny. – Gardzę takimi ścierwami jak ty… Zabieraj się stąd razem z tym swoim telefonem i nigdy więcej się do nas nie zbliżaj. Rozumiesz co mówię? – złapał go za ramię, pozornie „przyjacielsko”, ale był to uścisk silny i stanowczy. Tamten aż wymownie stęknął. – Odpieprz się od nas i przekaż temu kto ci za to płaci, że jak ma jaja to niech sam tutaj przyleci i zainteresuje się swoim dzieckiem. – jeszcze mocniej zacisnął palce na ramieniu typa. Aż wyszczerzył zęby. Musiało boleć. I to porządnie. Sky skinął na żonę. – Lepiej posłuchaj tej przyjacielskiej rady, bo następnym razem nie skończy się na rozmowie. Nie powstrzymam jej… – Ane i jej buzującej w niej wściekłości. – Nie chcesz ryzykować. Ona cię zmiażdży. Rozniesie w pył. – warknął tuż przy jego uchu, a potem klepnął go po policzku i w tym momencie usłyszał… - Skyyyy! Pohuśtaj mnieeee! Plooosię! – Lily! Weston zerknął na Ane, a ponieważ dobrze wiedział, że kto jak kto, ale ona poradzi sobie z tym frajerem doskonale, uśmiechnął się do niej lekko i zwrócił się do… Tak… Do córki: - Już idę, Lils. Już idę. – potem znów zerknięcie na żonę… - Pogoń szczura i przyjdź do nas. – cmoknięcie w skroń i… Faktycznie poszedł być najlepszym tatą pod słońcem. Albo przynajmniej na całym placu zabaw!

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Była absolutnie, totalnie wściekła. Gdy dodała dwa do dwóch, gdy ją olśniło z czym ma do czynienia – a reakcja mężczyzny i to, że zdawał się ich znać – tylko ją w tym przekonaniu umocniło. Nie próbował się nawet bronić, czy tłumaczyć. Wyglądało, że to nie była jego pierwsza konfrontacja. Co swoją drogą musiało z niego robić strasznie kiepskiego prywatnego detektywa, ale chyba nie wyglądał na przejętego. A może to część jego profesji? Jednocześnie sprawia, że ktoś się czuje zastraszany? Ane nie wiedziała, ale miała ochotę go rozszarpać. Jego, a zaraz po tym wsiąść do pierwszego lepszego samolotu do Stanów i rozszarpać swojego byłego męża. Na strzępy. Nic by z niego nie zostało. Pod tym względem Skyler miał rację i dobrze, że wyszedł przed nią, bo naprawdę za siebie nie ręczyła. A tych kilka sekund, w których Weston przejął pałeczkę – miała szansę ochłonąć, chociaż minimalnie. Kolejnym impulsem do opanowania się był głos Lily. Zerknęła w jej kierunku – była tak samo szczęśliwa jak przed chwilą, niczym się nie zdenerwowała i niczego nie była świadoma. I niech tak pozostanie.
Spojrzała na mężczyznę, nadal będąc na niego wściekła… gdy Skyler odszedł ona wymusiła na nim by usunął zdjęcia, które im zrobił w ostatnim czasie, bo inaczej wezwie policję, a robienie zdjęć dzieciom na placu zabaw zostanie przez nią na pewno źle odebrane. Obiecała, że jeśli jeszcze raz go zobaczy w pobliżu swojej córki to urwie mu jaja przy samych pośladkach i wcale, ale to wcale nie żartowała. Możliwe, że zrozumiał przekaz, bo faktycznie zniknął, ona wzięła głębszy oddech i podeszła do Lily i Skylera.
- Nie wierzę, że coś takiego mógł zrobić… – rzuciła do tego drugiego i jeszcze oglądała się za mężczyzną, który jednak faktycznie znikał w oddali – Lily… musimy porozmawiać. – dziewczynka na nią spojrzała, nie schodząc jednak z huśtawki, a Ane kucnęła, żeby zrównać się z nią poziomem – Czy ktoś cię ostatnio zaczepiał? Gdy mnie albo Skylera nie było w pobliżu? Ktoś chciał z tobą rozmawiać? O coś cię pytał? – wielokrotnie tłumaczyła jej, że nie powinna rozmawiać z obcymi, ale wiadomo jak to jest z dziećmi, prawda? Ale przerażało ją, że ten typ mógł się zbliżyć do jej córki.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Sky już rozhuśtywał (nie wiem czy jest takie słowo, ale kij) ich małą i bardzo zadowoloną z siebie gwiazdę, kiedy Ane do nich podeszła. Spojrzał na nią i uśmiechnął się lekko, choć trudno to było nazwać sytuacją dobrą do uśmiechu. Jakiegokolwiek właściwie. Odruchowo też obejrzał się za nieszczęsnym detektywem, ale ten zdążył już zniknąć w tłumie kręcących się po parku ludzi. Zajebisty pierwszy dzień wiosny, nie ma co… Weston przyznał sam przed sobą w myślach i wrócił całą swoją uwagą do żony i córki. Tak, coraz częściej nazywał ją w myślach córką. Skoro sam domagał się tego, żeby Ane go traktowała jak ojca Lily i żeby dawała mu takie “zadania”, jakie miałby każdy prawdziwy ojciec właśnie, to… No czuł, że tak trzeba. A co ważniejsze, czuł, że tego chce. W każdym razie… Lily nie wyglądała na szczególnie zadowoloną kiedy jej mama i to wyraźnie zdenerwowana mama, zatrzymała huśtawkę i zaczęła ją pytać o takie niecodzienne rzeczy. Mina dziewczynki była wymowna, a przy okazji dość w tym niezadowoleniu urocza. Sky przysunął się do nich obu bliżej, zaraz też kucnął obok żony i tylko łypnął kontrolnie wokół czy żadne ciekawskie ucho nie przykleja się do ich rozmowy z dziewczynką. Tymczasem sama zainteresowana rezolutnie odparła: Mama, nie, psiecieś nie wolno! Gadać z obcymi, otóż to! Sky postanowił się wtrącić. - Lils, pewnie, że nie wolno i cieszymy się z mamą, że o tym pamiętasz. Ale proszę… Zastanów się jeszcze, co? Spróbuj sobie przypomnieć czy na pewno nikt, żaden obcy pan nie próbował cię zaczepiać. Nie będziemy źli, obiecuję. Nie musisz się tym martwić. - naburmuszenie na dziecięcej twarzy powoli i stopniowo zaczęło ustępować miejsca podejrzliwości łamanej na niepewność. Tak, mała Lily wyglądała teraz jakby coś jednak przed nimi ukrywała. - Śmiało, Lils. Musimy o tym wiedzieć. - Weston poprosił jeszcze raz i kontrolnie zerknął na żonę. Widział jej zdenerwowanie i wcale się temu nie dziwił. On sam był też mocno spięty i chyba wciąż nie do końca potrafił jeszcze to… Ogarnąć? I przyswoić. Ta sytuacja była dla niego… Absurdalna? Irracjonalna bardziej. Zdążył cicho odchrząknąć kiedy dziewczynka opuściła wzrok i wbijając go w swoje małe kolanka, zaczęła mówić: Tylko laz. Jak byłam u Sofie…, tej ulubionej koleżanki Lils, u której od czasu do czasu zostawała też na noc. Lobiłysmy piknik z misiami w oglódku i taki pan tam psisiedł. I pytał się jak mamy na imię i w co się bawimy i… Przerwa na oddech, bo śmiesznie się zapowietrzyła. I pokazał nam w telefonie swojego pieska! Wieś mamo on miał takiego pieśka… Takiego malutkiego! - rączkami pokazała jaki ten piesek istotnie był malutki. - No dobrze, pytał, pokazał wam pieska… A potem co się stało? - Weston wiedział, że nie powinien, ale chyba poczuł złość. Na Hazel, która w tym czasie miała mieć oko na Lils. Tak, wiedział, że to niepoprawne, ale takie uczucie w nim zawrzało. - No nić. Mama Sofie psiśła i polozmawiała z tym panem, a potem on posiedł. - Lils dodała swobodnie, wzruszyła ramionami i śmiesznie zamajtała nóżkami w powietrzu. - Moziemy huśtać juś mama? Plooooosię. - pewnie… Pewnie, że mogli. Dlatego kiedy i Ane i Skyler podnieśli się do pionu, on jedną ręką pilnował kołyszącej się huśtawki, a drugą sięgnął do damskiego policzka. - Dostałaś szału, co? - nawet nie musiał o to pytać. To po prostu było widać.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Mogła być w tym momencie najgorszą mamą świata, gdy przerywała córce zabawę, ale musiała wiedzieć. Musiała wiedzieć, czy ten obrzydliwy typ rozmawiał z nią wcześniej. Czy jej były mąż był tak nieodpowiedzialny i tak chory na głowę, że nasłał na ich kilkuletnią córkę obcego mężczyznę, którego pewnie nawet na oczy nie widział. Nie miałaby problemu, gdyby chodził za nią, czy za Skylerem, ale za Lily… na samą myśl aż się w niej gotowało. Jednak nie mogła po sobie dać tego poznać. Nie chciała Lily przestraszyć, nie chciała żeby myślała, że zrobiła coś złego, bo to nie ona. To jej ojciec. Cieszyła się, że Sky zachowywał zimną krew – a przynajmniej w większym stopniu niż ona i był w stanie odezwać się do Lily bez zdenerwowania w tonie. Chociaż wcale nie była zadowolona z tego, co usłyszała. Kompletnie nie. Jeszcze mocniej zawrzała, a mogła się tylko do córki i uśmiechnąć i skinąć, że jużjuż, oczywiście. Wstała i spojrzała na męża, a jej mina była chyba wystarczająco wymowna. Dostała szału – Nie będę dłużej czekać na jego krok. Nie chcę wiedzieć, co zrobi dalej. Porozmawiam wieczorem z prawnikiem i zobaczę, co ona na to powie i jak to wykorzysta, ale… nie odpuszczę mu. – o ile wcześniej była w stanie jeszcze iść na jakieś ugody, tak teraz? Teraz chciała krwi byłego męża. Podeszła bliżej Skylera, oparła głowę na jego torsie i objęła go łapskami, potrzebując jego bliskości do tego by się uspokoić. Chociaż trochę! – Mogę mieć prośbę? – zadarła głowę, żeby spojrzeć na męża i wiedziała, że może, więc nawet nie czekała na jego odpowiedź, a po prostu kontynuowała – Zadzwonisz do Hazel? Zapytasz ją o tą sytuację? Czy wie, co to za mężczyzna, czy z nią też rozmawiał? Proszę. Boję się, że gdy ja to zrobię to nie wytrzymam i wybuchnę, a nie chcę. Nie chcę popsuć naszych relacji, nie chcę żeby Lily straciła przyjaciółkę. – wyjaśniła i miała w tym rację, nie chciała palić za sobą mostów. O ile chciała krwi byłego męża i z nim skłonna była iść na wojnę, tak nie chciała by ktoś jeszcze dostał rykoszetem, gdy tak naprawdę nie zrobił nic złego.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Rozumiał ją. Rozumiał jej nerwy, napięcie i żądzę krwi Marka. Sam czuł się nie mniej sfrustrowany całą tą absurdalną sytuacją. Typ totaaaaaalnie przesadził. Przekroczył wszelkie, nawet dotychczas nieistniejące granice. Zachował się jak skończony dupek. Nieetycznie i… Jak dupek! Po prostu jak dupek. Rozumiał też decyzję, którą Ane niestety musiała podjąć dosłownie w jednej chwili. Tej chwili. – Ane, nie czekasz na jego ruch, bo on już taki zrobił. I to konkretny. – bo jak inaczej można było nazwać nasłanie na nich tego… Pseudo detektywa? Profesjonalny to on na pewno nie był. Natarczywy i zwyczajnie chamski. I wcale niedyskretny.
Przytulił żonę tą ręką, którą nie popychał co jakąś chwilę huśtawki z Lily. Dziewczynka była zachwycona rodzinnym popołudniem, śpiewała sobie coś radośnie pod nosem, a kiedy na huśtawce obok usiadł chłopczyk, z którym wcześniej bawiła się w piaskownicy, zaczęła z nim bez problemu rozmawiać. Zabawnie było posłuchać ich pseudo poważnych rozmów o mniej i bardziej ulubionych bajkach. W każdym razie… - Zadzwonię. Sam nawet miałem taki zamiar. – nie musiała go o to prosić. On też chciał zweryfikować sytuację, o której powiedziała im Lils. – Ja też… – urwał na chwilę, bo potrzebował dobrze nazwać to jak przez moment się poczuł. Mruknął cicho i lekko zgrymasił pysk. – Przez ułamek chwili się na nią zezłościłem, że do tego dopuściła, ale z drugiej strony… No nie będzie ich przecież obserwowała non stop, prawda? Teoretycznie były w ich domu, nawet jeśli w ogrodzie to na ich terenie. Prywatnym terenie. Miały prawo czuć się tam bezpiecznie, Hazel miała prawo tak myśleć. – nie tłumaczył tego Ane. Tłumaczył to sobie. Powiedziane na głos nabierało to nawet więcej sensownego wydźwięku.
Pochylił pysk i przytknął wargi na moment do czubka głowy Ackerman. Palce też na dwie chwile wplótł w jej ciemne loki, a potem wrócił do lekkiego, leniwego głaskania jej grzbietu. Wtedy przypomniało mu się coś jeszcze. Momentalnie ściągnął mocniej brwi i spojrzał baczniej na żonę. – Ane… Powiedziałaś wcześniej, tam na ławce, że skądś go kojarzysz… – zanim na dobre zorientowała się o co z tym typem właściwie chodzi. – To znaczy, że widziałaś już go gdzieś? – kręcił się wokół ich domu?

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Chciałaby, żeby to faktycznie było miłe rodzinne popołudnie. Żeby nie zostało doszczętnie zniszczone przez kogoś, kto aktualnie przebywał na drugim końcu świata, a jednak mu się to udało. Cieszyła się, że nic złego się nie stało, ale sama sytuacja… mocno wyprowadziła ją z równowagi. Bardzo mocno. Więc automatycznie zaczęła pracować na przyspieszonych obrotach, jej mózg zaczął na takich pracować, zaczęła planować i zastanawiać się jak sprawić, żeby Mark po prostu przegrał. Tak. Nie mogła mieć jego krwi, ale mogła walczyć tak długo i tak zaciekle aż przegra.
- Wiem… naprawdę wiem. I rozumiem to. Przecież my też pozwalamy jej bawić się z Bosmanem w ogrodzie, nie przypuszczamy, że ktoś mógłby chcieć ją tam nachodzić. Nie wiem tylko jakich informacji poszukiwał. Że co? Że ją zaniedbujemy? Że tak bardzo skupiam się na tobie, że zapominam o własnej córce? Co to miało na celu? – zwłaszcza, że wiedziała, że nic takiego nie znalazł. Nie mógł. Nie miał jak. Lily była zaopiekowana, dobrze się bawiła i była dokładnie tak szczęśliwym dzieckiem jak być powinny dzieci w jej wieku. Nie tęskniła za domem w Kalifornii, nie tęskniła za ojcem… miała tu wszystko, czego jej było potrzeba. I Ane trafiał szlag, że ktoś próbował w to ich uporządkowane życie wejść z buciorami, naruszył ich przestrzeń i poczucie bezpieczeństwa. Bo tak, niestety… nawet jeśli teraz widziała, że mężczyzna oddalał się parkową alejką to przez najbliższy czas będzie się po prostu oglądać przez ramię. Ciągle.
Bliskość Westona była przyjemna i kojąca. Byłaby w stanie chociaż na chwilę się uspokoić. Ale gdy zapytał, podniosła głowę i ściągnęła mocniej brwi – Widziałam go wcześniej. Dzisiaj albo wczoraj… jak byłeś w warsztacie, a my z Lily załatwiałyśmy różne rzecz, jeździłyśmy po mieście, byłyśmy z Bosmanem na plaży i tak dalej. Wydaje mi się, że gdzieś go widziałam. Nie pamiętam dokładnie gdzie, nie wzbudził wtedy we mnie żadnych podejrzeć, ale teraz, gdy drugi raz… – nie była głupia, dodała dwa do dwóch. To był za duży teren by tak po prostu na siebie wpadać – Teraz mam jeszcze większą ochotę ustrzelić ci tego krokodyla… najlepiej jakby zamiast tarczy powiesić tam twarz mojego byłego męża. – prychnęła, ale zaraz też lekko się uśmiechnęła. Bo… koniec końców nic złego się nie stało, prawda?



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
W chwili, w której Ane powiedziała to na głos – czego Mark potencjalnie mógłby szukać w otoczeniu ich i Lily – coś Westona tknęło. Taka bardzo niepokojąca myśl, którą najpewniej za moment podzieli się z żoną. Póki co, przytulał ją jednym łapskiem, drugim wciąż i wciąż co jakąś chwilę popychał huśtawkę i siedzącą na niej dziewczynkę. Lekki, bardzo skromny i przelotny grymas przemknął mu przez pysk kiedy wyobraził sobie zamiast tarczy z punktami to twarz Marka i celującą do niego Ackerman. Było to… Może infantylne, ale miał wrażenie, że w jakiś irracjonalny sposób przyniosłoby jej ulgę. No… Przynajmniej odrobinę ulgi. – To dobrze, bo ja bez tego krokodyla nie wracam do domu. Sam go sobie nie ustrzelę, nie ma szans. – prychnął śmiesznie i spojrzał na żonę, w końcu też uśmiechając się do niej nieco śmielej. Znów wplótł lekko palce w jej ciemne loki, a wzrok przez moment skupiał na jej ładnej buzi. Zastanawiał się. Wciąż zastanawiał się i dumał nad tym co powiedziała wcześniej. W końcu zdecydował, że powie o tym głośno. – Wiesz… Obawiam się, że spróbuje to wykorzystać przeciwko tobie. Przeciwko nam. To, że ten pajac znalazł Lily u Hazel i Jasona, zamiast z nami. To absurdalne, ale sama doskonale wiesz jacy bywają prawnicy. Wykorzystują każdy, nawet najdurniejszy argument byle przepchnąć wyrok na korzyść swoją i swojego klienta. Kasa musi się zgadzać, jakby nie było… – szczerze? Nigdy nie darzył adwokatów szczególną „miłością”. Co prawda nie znał ich za wielu, może jednego, dwóch maksymalnie, ale… Miał wrażenie, że ktoś kto był w stanie bronić przed sądem zbira, który na przykład zgwałcił kobietę, albo jakiegoś cholernego pedofila, nie może być dobrym człowiekiem. Po prostu nie może. Może to było naiwne podejście do życia, ale takie miał. I cóż. – Szkoda, że nie zajrzeliśmy do jego telefonu… – do telefonu tego pseudo detektywa. Sky bowiem nie wiedział, że Ane to jednak zrobiła, a przynajmniej dopilnowała, żeby ten szczur usunął ich zdjęcia z dzisiaj. Weston westchnął, łypnął krótko i kontrolnie wokół, ale nikt podejrzany nie rzucił mu się w oczy. Na szczęście. – Boję się, że będzie próbował wmówić sędziemu, że podrzucamy dziecko znajomym, żeby mieć czas na nasze… Sprawy. – i przyjemności. Ok, to wcale nie było takie znowuż niezgodne z prawdą, ALE robili to rzadko, wręcz sporadycznie, poza tym najważniejsze w tym było to, że Lily sama chętnie spotykała się z Sofie i zostawała u Hazel i Jasona na noc. To nie było tak, że Sky i Ane na siłę ją tam prowadzili. Ona sama bardzo za nimi przepadała i zawsze kiedy od nich wracała była super zadowolona. – Wiem, że to… Mało etyczne, ale… – spojrzał nieco baczniej na żonę. Tak trochę jakby ciut obawiał się tego jak skomentuje jego propozycję. – Może my też spróbujmy zagrać jego kartą, co? Znajdźmy kogoś, kto załatwi nam konkretny dowód na to, że Mark jest chory, potrzebuje terapii i nie nadaje się do pełnoprawnej opieki nad córką. – której jej nie oddadzą. Choćby nie wiem co.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Szczerze wątpiła w to, że Skyler nie ustrzeliłby sobie sam tego krokodyla, bo była pewna, że by mu się udało – mógł być inżynierem, mógł być nawet inżynierem w marynarce, ale jednak był żołnierzem – na pewno potrafił radzić sobie z bronią. Nie wierzyła, że nie. Ale nie zamierzała się z nim kłócić właśnie dlatego, że chciała sobie trochę postrzelać do wyimaginowanej głowy byłego męża. To okropne, to infantylne… ale chciała. Bardzo.
- Nie mają jak tego wykorzystać, to nic złego… na boga, Sky… to nie może być nic złego. – nie kłóciła się z nim, a raczej z samą tego typu niesprawiedliwością. Zostawienie dziecka z koleżanką to nie jest nic złego. Naprawdę nie mogło być. Musiała to sobie powtarzać, żeby nie popaść w paranoję i nie zacząć teraz punktować wszystkich tych momentów, w których ewentualnie mogli dać plamę – Ty byłeś w pracy, ja również załatwiałam dokumenty do pracy… ciąganie w tym wszystkim dziecka byłoby gorsze niż zostawienie jej w przyjaznych warunkach z kimś odpowiedzialnym. – upierała się, żeby w to nie zwątpić, ani na moment. Musiała wiedzieć, że Lily jest z nimi bezpieczna… no po prostu musiała. Nie chciała wpaść w panikę, która mogłaby przekreślić całe ich życie, które sobie tutaj budowali, bo błagałaby Skylera o powrót. Gdyby tak się stało, że Mark wygra i będzie sprawował opiekę nad Lily – co byłoby porażką amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości – nie potrafiłaby żyć na drugim końcu świata. Niestety.
Zawiesiła się nad tym na moment, dlatego pytanie Skylera dotarło do niej z lekkim opóźnieniem. Ściągnęła mocniej brwi, spojrzała na męża i potrzebowała kolejnego momentu, żeby przeprocesować to, co właśnie do niej powiedział.
- Nigdy o tym nie myślałam… biorąc pod uwagę, że jego własna matka uważa, że nie nadaje się do opieki nad dzieckiem. – i miała pomóc Ane, a nie Markowi – Ale jestem w stanie to zrobić. Zrobiłabym wszystko, żeby mieć pewność, że mi jej nie zabierze. I właściwie, gdy to powiedziałeś zdałam sobie sprawę, że jestem głupia, że o tym wcześniej nie pomyślałam. – prychnęła, bo naprawdę – przecież było to oczywiste. Zwłaszcza, że miała możliwości, prawda? Pracowała do cholery w agencji wywiadowczej… kto mógłby być lepszym detektywem niż jednostka, w której pracowała przez wiele lat i która poniekąd przyczyniła się do tego całego cyrku – Myślę… myślę, że Agencja jest mi to winna. Przysługa za to wszystko, co zrobili to chyba nieduży koszt. Mogłabym ich pozwać o grube miliony… więc myślę, że będę w stanie załatwić dowody na jego niepoczytalność. Zadzwonię do swojego byłego szefa, zobaczę co da się zrobić. Chyba, że ty też kogoś takiego znasz, to… co dwie głowy to nie jedna. – raczej nie powinni sobie wchodzić w drogę, gdy będą się skupiać na tej samej sprawie i tym samym celu – Nie zabierze jej, prawda? – zapytała niepewnie, spoglądając na męża i było to po niej widać… że mimo woli walki po prostu zwyczajnie się też bała.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Nie wiedział co ma jej na to wszystko odpowiedzieć. Że on też się tego bał? Że dla niego taka perspektywa była nie mniej absurdalna niż dla niej? Tak, była. To się zgadza. Ale... Cholera. Wiedział i on i ona jacy bywali prawnicy. Choćby Lily potknęła się o własne nogi i wybiła zęby, ktoś mógłby spróbować obrócić to przeciwko nim. Że dziecko niedopilnowane, niezadbane, może but miało rozwiązany? Takie... Cholerne hieny czają się na każdy, nawet najgłupszy i najmniejszy powód-dowód.
Cyknął wymownie i szepnął gdzieś pomiędzy tym, co mówiła Ane... - Nie jesteś, nie mów tak. - że jest głupia. Albo jakaś, w złym kontekście. Nie lubił kiedy tak mówiła. To, że nie pomyślała o szukaniu brudów na byłego męża właśnie świadczyło o niej najlepiej na świecie. Nie była ani zawistna, ani perfidna, w przeciwieństwie - jak się okazuje – do Marka. On sięgnął po tę brudną broń pierwszy, oni mogli tylko na to zareagować.
Pokręcił głową i to dość stanowczo. Zmarszczył mocniej brwi i generalnie zrobił srogą minę. - Nie zabierze. Nie pozwolimy na to. Ani ja, ani ty. - nie tylko ona zamierzała walczyć o córkę. On absolutnie też poczuwał się do tej roli. - Jeśli będzie trzeba... To po prostu tam wrócimy. - jeśli sąd postanowi, że Mark ma mieć równy “dostęp” do Lily, jak ma Ane. No cóż, wtedy nie będą mieli wyjścia. Przeprowadzka będzie konieczna. I tyle. - A co do tego czy kogoś znam... - zaczął i spojrzał na żonę tak trochę... Nie tyle, że niepewnie, a bardziej czujnie. Jakby nie do końca wiedział jakiej reakcji może spodziewać się po niej, kiedy usłyszy to co usłyszy. - Ja nie, ale... Mój ojciec tak. Ane, wiesz, że jestem skłonny poprosić go o pomoc. Tak jak tobie Agencja, tak i on... Jest mi to winien. - nazwała to niedużym kosztem? No właśnie. Weston nie prosiłby o ujęcie w testamencie albo prezent w postaci nowej nerki. Tylko o kontakt. To wszystko.
Odetchnął ciężej i znów mocniej przytulił Ane do siebie. - Myślisz, że sędzia będzie chciał z nią rozmawiać? - zapytał, a lekkim skinieniem wskazał na zajętą rozmową z nowo poznanym kolegą, dziewczynkę. - Nie chcę tego dla niej. To jeszcze dziecko... Jak niby mamy jej to wytłumaczyć... - skoro kochała i mamę i tatę tak samo... Jak miałaby zrozumieć walkę rodziców o opiekę nad nią? - Chcę, żeby miała z nim kontakt, ale na naszych warunkach. - właściwie to na warunkach Ane, ale... No mniejsza. - Znałaś go od tej strony? Marka. Tej... Perfidnej i tak cholernie zawziętej? - czy wyszłaby za niego, gdyby pokazał jej się taki? Sky nie sądził.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Ściągnęła mocniej brwi, gdy wspomniał o swoim ojcu. Przyglądała mu się uważnie i zaraz zaczęła kręcić głową. Nie mogła się na to zgodzić. Po prostu nie. Wierzyła, że mógłby to zrobić, że gdyby była taka potrzeba to naprawdę poprosiłby o to ojca, ale… nie. Mogli sobie poradzić bez niego. Nie chciała, żeby Skyler miał u niego jakikolwiek dług wdzięczności, żeby ten mężczyzna miał jakiekolwiek poczucie wyższości, władzy i tego, że Skyl go potrzebuje. Nie, nie potrzebuje. Dlatego właśnie kręciła głową i dlatego nie mogła się na to zgodzić – On tego tak nie odbierze… to nie będzie spłacanie długów. To byłoby ich zaciąganie. Nie chce, żeby myślał, że czegoś od niego potrzebujesz, że potrzebujesz jego… – miała nadzieję, że rozumiał, co miała na myśli. Chciała walczyć, chciała chronić córkę, ale chciała też chronić jego. Te dwie osoby były dla niej w tym momencie najważniejsze, więc jak mogłaby pozwolić, żeby dostał rykoszetem? I to od własnego ojca? Nie ma opcji.
- Mam nadzieję, że nie… a jeśli tak, że nie będzie musiała wracać do Stanów na tą rozmowę. Boje się, że powrót po tym byłby trudniejszy. – tak mimo wszystko! Gdyby spotkała się z ojcem, babcią i nie wiadomo kim jeszcze. Mogłaby być zagubiona, a tak? Wyglądała na szczęśliwą – I nie, nie znałam go takiego… ciągle myślę, że to po prostu zemsta na mnie. Za to, że przez moją pracę jego życie się załamało. – że spotkało go tyle złego, bo związał się z kimś, kto pracował dla agencji rządowej. Wielokrotnie prosił ją, żeby porzuciła pracę, wtedy nic złego by się nie stało… nie chciała tego zrobić, więc teraz mógł mieć żal. I Ane nie zamierzała odbierać mu tego prawa. Rozumiała, że może być zły, może być wściekły i może jej nienawidzić… ba! Rozumiała doskonale, że mógł mieć jej zdjęcie przyklejone na tarczy z rzutkami, tak jak ona chciała wyobrażać sobie jego, ale nie rozumiała dlaczego chciał toczyć tą wojnę tak, że cierpiała na tym Lily. I tego właśnie nie rozumiała – Nie mam pojęcia, co o tym wszystkim myśleć… i nie wiem, naprawdę nie wiem. Chodźmy, co? Ustrzelimy te krokodyle i wrócimy do domu? – bo chyba ciągle nie mogła pozbyć się wrażenia, że jest obserwowana. Nic takiego już nie miało miejsca, ale wrażenie pozostało. W domu czułaby się bezpieczniej.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
ODPOWIEDZ